Skocz do zawartości
Nerwica.com

Łazarz

Użytkownik
  • Postów

    262
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Łazarz

  1. DddMan Wiem, że może potrzebujesz się dzielić z innymi swoimi myślami ale lepiej chyba będzie jeśli pójdziesz wreszcie do tego szpitala bo tu za bardzo nie masz co liczyć na realną pomoc. Pozdrawiam
  2. Tahela Słyszałem, że w Azji czasami dochodzi do takiego procederu, nie podawałem swojej opinii tylko przytoczyłem fakt osadzony w pewnym kontekście, nie należy tego traktować zbyt dosłownie. Lukrecjo28 Ja leżałem 10 miesięcy, nie próbowałem jednak z tabletkami. Oboje wiemy do czego takie leżenie prowadzi. Koniecznie znów musisz pójść do szpitala, postaraj się tym razem o lepszy, może Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie? Słyszałem, że jest najlepszy. Mnie wyleczyli w szpitalu psychiatrycznym w Kielcach na ul, Kusocińskiego, bardzo polecam, to nowy budynek z dobrą kadrą i warunkami, czysty. Brałaś może seronil (prozac) ? Może Ci pomoże. Mnie pomogło 500 mg ketrelu, 200mg lamotryginy(lamitrin) i seronil(prozac), przed seronilem brałem 260 mg anafranilu. Muszą Ci w końcu dobrze dobrać leki i Cię z tego wyciągną. Zrób wszystko co jest możliwe by sobie pomóc by mieć przynajmniej czyste sumienie, że zrobiłaś wszystko co było w Twojej mocy. Poproś najbliższych o pomoc w dostaniu się do możliwie najlepszego szpitala. Hospitalizację w Twoim stanie uważam za niezbędną, był tu na forum jeden przypadek; przez brak zgody na pomoc fachowców skończył się on tragicznie. Lukrecjo, odzywaj się jak najczęściej, napisz cokolwiek uważasz. Trzymaj się i zdobądź siłę na dalsze leczenie. Możemy Ci jakoś pomóc? Pozdrawiam Tomek
  3. M18 Hehe, też tak miałem, gdy myślałem o swojej śmierci to przynosiło mi ulgę, przestawały być ważne wszelkie problemy, świadomość, że to wszystko wreszcie by się skończyło była niezwykle nęcąca. Jeśli tak się myśli to wiadomo, że to deprecha, zakrzywia ona postrzeganie rzeczywistości. Ja chciałem to zrobić nie dlatego bo miałem obniżony nastrój tylko dlatego, że radykalnie spadło mi wówczas IQ i wszelkie zdolności poznawcze. Odebranie mi tego co uważałem w sobie za najcenniejsze było dla mnie nie do zniesienia, nie chciałem żyć jako upośledzony umysłowo debil. Gdyby mnie z tego nie wyleczyli to już pewnie robaki od dawno toczyłyby moje mięso VIVAT PSYCHIATRIA!!! Do dziś w umysłach Polaków istnieje myśl, że samobójstwo to ciężki grzech. Kościół od wieków prał katolikom mózgi i wmawiał, że ci którzy to zrobią idą do piekła. W Japonii zupełnie inaczej do tej kwestii się podchodzi, seppuku często jest jedynym sposobem na zmazanie plamy na honorze, robił tak np. generał, który przegrał bitwę , zgwałcona kobieta, protestujący. Sporo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że sąi na całym świecie są najcenniejsze 2 wartości: życie albo honor, honor albo życie Dla jednych ważniejszy jest honor, dla innych życie. W imię honoru który według władz II RP był bezcenny, Polska została zrujnowana przez III Rzeszę, a potem ZSRR. Dlaczego musiało zginąć tylu cywilów? Czy ich ktoś pytał o zdanie czy godzą się tracić życie w imię honoru elity politycznej? Ona się uratowała, a płacić za ich decyzje musieli( jak to zwykle bywa) najbiedniejsi i bezbronni. Kiedyś uważałem, że honor jest najważniejszy, że warto oddać życie za ojczyznę, teraz wiem, że wynikało to z poglądów, które mi wpajano w szkole od dzieciństwa. Dzięki temu, że tak bardzo zbliżyłem się do śmierci tym bardziej cenię teraz życie, które uważam za wartość nadrzędną. Jednakże jestem jednak zdania, że są sytuacje w których warto zrezygnować z życia np. popieram eutanazję. Normalną sprawą jest dla mnie gdy ktoś ginie broniąc najbliższych. Rozumiem samobójstwo pojmanego, którego czekają tortury, które mają z niego wydobyć informacje będące wyrokiem śmierci dla jego towarzyszy. Samobójstwo z miłości? Według mnie to co przez innych jest postrzegane za miłość, dla mnie jest zwykłą pułapka matki natury, której celem jest zapewnienie ciągłości gatunku, według mnie to czysta chemia w mózgu, tak samo jak odpowiedzialna jest za depresję tak samo jest i odpowiedzialna za miłość. Uważam samobójstwo z miłości za pochopną decyzję podejmowaną w momencie nietrzeźwego pojmowania świata pod wpływem silnych emocji, ogólnie myślę, że to głupota. Wiem, że popadłem w sporo zazębiających się dygresji ale trzeba jakoś utrzymywać ten temat przy życiu. Jeśli macie jakieś przemyślenia, spostrzeżenia, zachęcam do dzielenia się nimi w naszym temacie. (Zbliża się 2000 wyświetleń!!!) Pozdrawiam
  4. Ja mam CHAD. Dodam jeszcze, że jeśli nie masz CHAD to gdy cię antydepresanty wyciągną z depresji to nie powodują manii, gdy ktoś ma dwubiegunówkę i jak wyleczą mu doła to przy dalszym braniu antyd. dostaje hipomanii. Ja tak miałem, odstawili mi wtedy prozac, dali b. dobry stabilizator nasroju lamitrin i 500 mgkwetiapiny, która również działa stabilizująco, przreciwdepresyjnie i przeciwmaniakalnie. KKS Powiem czym mnie wyleczyli. Od roku miałem ciężką deprechę, 10 miesięcy leżenia w łóżku i myśli s. W szpitalu wyciągnęli mnie z depresji antyd. anafranilem, a potem prozakiem(seronil). Cały czas dawali ketrel z 500mg. Do tego lamitrin po odstawieniu prozacu.
  5. Co do sznura, a raczej kabla to mam trochę z tym doświadczeń. Nadal obstaję przy tym, że żeby to zrobić trzeba być bardzo odważnym i odpornym zarówno psychicznie jak i fizycznie. Lepiej jednak nie zagłębiać się za bardzo w te tematy, lepiej żeby zostało jakieś taboo.
  6. agab Śmierć Twojego męża musiała być ( i jest) dla Ciebie tragedią. Nie chcę jednak rozdrapywać Twoich jeszcze niezagojonych ran. Ale muszę to powiedzieć... Trzeba było wtedy skierować męża na przymusowe leczenie. Jeśli chodzi o mnie to nie mogę jeszcze ogłosić zwycięstwa nad moją chorobą, wciąż czuję na plecach jej oddech, mam wrażenie, że jeśli kiedyś się potknę to ona tylko czekając na taką okazję na pewno mnie dopadnie- i to ze zdwojoną siłą. Jeśli tak się wydarzy- może być ona moją ostatnią chorobą bo z tego co słyszałem, nawroty są o wiele silniejsze. Trzymaj się ciepło agab, niech w Twoim życiu znów zaświeci Słońce. Ciężko zdrowemu zrozumieć chorego, gdy byłem w szpitalu zaprzyjaźniłem się kilkoma osobami, nie musimy prze sobą ukrywać choroby, doskonale się rozumiemy bo mieliśmy podobne doświadczenia, nić takiego porozumienia nie tak łatwo jest przeciąć. Intel Może statek na którym płyniesz nieuchronnie zmierza na krę ale pamiętaj, są jeszcze szalupy
  7. Powiem krótko. Pisałem o tym wiele razy. Skontaktuj się z psychiatrą, on Ci pomoże. Żadne słowa, psychoterapie nie pomogą bo choroby psychiczne mają podłoże somatyczne, a takie trzeba leczyć farmaceutykami. Mnie psychiatrzy uratowali życie..
  8. Pogubiony Poszukaj dziewczyny przez internet, polecam badoo.pl , sympatia.pl , edarling. Jeśli stan Twojego przygnębienia utrzymuje się od dłuższego czasu to mogą być to objawy depresji. Gdy sięgam pamięcią wstecz to mając 17 lat już chyba na nią cierpiałem tyle, że objawy jeszcze pozwalały mi jakoś funkcjonować. Gdy kończyłem 22 rok rozłożyła mnie jednak na łopatki i było bardzo ciężko się z tego wygrzebać. Nie bój się psychiatry, nawet nie wiesz jak taki antydepresant -seronil(prozac) jest w stanie zmienić postrzeganie świata na lepsze. Tu chodzi o biochemię w mózgu, gdy za mało jest serotoniny czy dopaminy (hormony szczęścia) to mimo nawet najszczerszych chęci nie przestaniemy być przygnębieni i zrozpaczeni. Poczujesz się pewniejszy siebie, nabierzesz chęci do życia, świat na nowo stanie się piękny. Zgodzę się z moimi poprzednikami, idź na politechnikę, zostań inżynierem, uczysz się przecież w technikum. Dobrze zdaj matematykę czy fizykę, zdaj przyzwoicie angielski. Ucz się pilnie i nie myśl, że masz jeszcze sporo czasu, owszem zdasz jakoś maturę ale żeby zdać ją ,,dobrze'' to musisz uczyć się dużo wcześniej. Już teraz kup sobie podręczniki dla maturzysty, koniecznie zacznij chodzić na korepetycje z matematyki bo sam nie będziesz w stanie tego ogarnąć. Zobaczysz, wyjedziesz do dużego miasta, najlepiej do Warszawy(studiowałem tam i kocham to miasto), Wrocławia, Krakowa, Łodzi, Poznania czy Gdańska. Poznasz masę świetnych ludzi, rozwiniesz się, znajdziesz dobrą pracę (potrzebni są inżynierowie itp.) i wszystko będzie wtedy poukładane. Pozdrawiam
  9. Witaj DDMan Wiem coś o depresji, wiem także sporo o schizofrenii. Przez pół roku leczenia miałem diagnozę, że to schizofrenia i to właśnie z bardzo nasilonymi objawami negatywnymi czyli: ubytki intelektualne, brak emocji, niemożliwość odczuwania przyjemności (anhedonia), brak zainteresowań, zniechęcenie do jakichkolwiek działań, utrata poczucia humoru, ograniczenie wypowiedzi do zdań prostych i lakonicznych. Nie miałem tak jak Ty żadnych objawów wytwórczych, żadnych głosów, urojeń ani myśli prześladowczych. Dopiero po 10 tygodniach spędzonych w szpitalu mnie wyleczyli, okazało się, że postawiono mi błędną diagnozę, moja maska na twarzy, pustka w oczach itd. mylnie została odebrana za schizofrenię, tak naprawdę była to ciężka depresja w której takie właśnie objawy występują. Nie będę wspominał co przeżywałem kiedy przez 10 miesięcy leżałem w łóżku i gdy tylko myśl o samobójstwie była ukojeniem. Myślałem również, że mam schizofrenię prostą czyli z samymi objawami negatywnymi, a w porównaniu do wytwórczych prawie nie podlegają one leczeniu. Myśl, że taki będę do końca życia była nie do zaakceptowania. Jeśli chodzi o dobry szpital to chyba najlepszym (w Polsce) jest Instytut Psychiatrii i Neurologii w W-wie, zapytaj wujka google przy której ulicy się znajduje. Odnotuj się w urzędzie pracy jako bezrobotny i wtedy przyznają Ci ubezpieczenie, a co za tym idzie- możliwość leczenia. Musisz też wiedzieć, że będą Ci potrzebne pieniądze na leki gdy już wyjdziesz ze szpitala bo w przeciwnym razie leczenie nie będzie miało sensu. Też wywodzę się z patologicznej rodziny, ten skurwysyn józek pił i znęcał się psychicznie nad nami. Dzięki niemu pewnie zachorowałem psychicznie. Na boga ani jezuska bym nie liczył, równie dobrze mógłbyś liczyć na św. Mikołaja i zębową wróżkę. Na takich jak my bóg się wypiął, pomyśl, skoro wpakował Cię w takie bagno to ma Cię gdzieś i zależy mu by się nad Tobą znęcać, jak można prosić takiego sadystę o pomoc. Ja w te bajki nie wierzę, trzeba wierzyć w ludzi i w medycynę bo oni o ona są w stanie zdziałać cuda. Ja współczesnej psychiatrii zawdzięczam drugie życie i będę jej za to dozgonnie wdzięczny. Z tą diagnozą tak jak i u mnie mogli się w Twoim przypadku pomylić, ja trafiłem na konowałkę, która to zrobiła, może i ty na takiego/ką trafiłeś, pamiętaj- w szpitalu na oddziale całodobowym jest o niebo lepsza opieka, mogą tam bardziej eksperymentować z lekami i widzą Cię tam codziennie, a nie jak w leczeniu ambulatoryjnym raz na kilka tygodni przez 10 minut. Wiesz, że u schizofreników jeśli wezmą antydepresanty to dostają ostrej psychozy? Ty je brałeś przez 2 miesiące i nic takiego u Ciebie nie wystąpiło, jest to taki papierek lakmusowy, w moim przypadku tak właśnie postąpili i gdy nie było żadnych objawów wytwórczych tym bardziej utwierdziło ich to w tym, że to nie może być schizofrenia, a depresja. Brałem wcześniej końskie dawki leków przeciwpsychotycznych, bez jakiegokolwiek rezultatu. Wyleczyli mnie seronilem (prozac) wcześniej dawali mi również antydepresant- anafranil. Piszesz całkiem elokwentnie czyli nie masz chyba większych problemów z inteligencją- jeśli jest ona to można żyć, niezależnie od innych objawów- pamiętaj o tym. Nie tak łatwo się zabić, nadal istnieje w Tobie wola życia, która będzie Cię od takich działań odwodziła, wystarczy, że wyzdrowiejesz- poczujesz się wtedy jakbyś narodził się na nowo- gdy jest zdrowie to można cieszyć się życiem i spełnianiem marzeń. Pozdrawiam
  10. Powiedzmy, że jest w stanie agonalnym :) Też chętnie bym się dowiedział co tam u Intela.
  11. Witajcie wszyscy forumowicze. Z bólem serca muszę przyznać, że mój temat umarł śmiercią naturalną. Nic przecież nie trwa wiecznie. Taka jest kolej rzeczy. Pocieszam się tylko tym, że został on zapisany na tej stronie i trwać będzie póki ona istnieje. Pozdrawiam każdego kto się na nim udzielał. Adios.
  12. Dzięki Jack za to, że mnie wyręczyłeś. Natalio, leczyłem się całodobowo w szpitalu psychiatrycznym w Kielcach na ul. Kusocińskiego. Są tam dwa piętra oddzielone od siebie. Parter dla ostrych przypadków i I piętro dla umiarkowanych. Ja byłem na piętrze. Szpital jest czysty, dobrze tam karmią, są tv, zajęcia terapeutyczne i biblioteczka, rowerek magnetyczny itp. itd. Jest to nowowybudowana placówka, otacza ją lasek, boisko do kosza i siatkówki, spacery obywają się codziennie. Bardzo polecam, czułem się tam jak na wczasach. Uratowali mi tam życie.
  13. Witaj atago (Agato?) Przeszłość dosyć nieciekawa, dwa nieudane związki z winy partnera, utrata pieniędzy by ratować hazardzistę (pewnie nie odda kasy, trzeba skorzystać z pomocy zawodowych wierzycieli). Mieszkasz u rodziców z dwójką dzieci, jesteś bez męża, nie masz pracy, nie możesz zapewnić synom dobrego startu w życie. Sytuacja wydaje się być dołującą. Zazwyczaj gdy ktoś pisze, że mu ciężko i nie chce mu się żyć spotyka się z pocieszającymi postami nawołującymi do walki i pozytywnego myślenia- wiem bo nieraz byłem świadkiem takiego procederu np. ,,nie poddawaj się! ; wszystko będzie dobrze!; musisz walczyć dla swoich dzieci; bądź dobrej myśli; trzymam za Ciebie kciuki; współczuję Ci; weź się w garść''. Pytanie czy pisząc o sobie traktowałaś to jako formę wyżalenia się komuś oczekując pocieszenia by ukoić potargane emocje i znaleźć zapewnienie, że ktoś Cię rozumie - czy szukasz merytorycznej porady?. Czytałem w ,, Mężczyźni są z Marsa, a Kobiety z Wenus'' o tym, że gdy facet słucha o czyichś problemach to wyrazem pomocy z jego strony jest podsuwanie strapionemu/nej rozwiązań owego problemu, mężczyzna mówiąc o swych problemach oczekuje właśnie takiej pomocy, natomiast kobieta zazwyczaj robiąc to samo oczekuje nie rozwiązań tylko okazania zrozumienia, wysłuchania i współczucia by mogła z siebie wyrzucić negatywne emocje i poczuć się lepiej i nie chce porad tylko emocjonalnego wsparcia. Odnoszę wrażenie, że nie potrzebujesz merytorycznych porad tylko świadectw zrozumienia, współczucia i pocieszań. Przez grzeczność oświadczam, że Cię rozumiem, jest mi Ciebie żal i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Tak pro forma napiszę tylko co według mnie powinnaś zrobić: Po pierwsze, jeśli nie masz siły iść do psychiatry to zamów wizytę domową albo wezwij karetkę by Cię odwiozła do szpitala- Twój stan bezwarunkowo wymaga leczenia, nie robiąc tego ryzykujesz pogorszeniem Swojej i tak nieciekawej sytuacji, tracisz czas, a możesz nawet stracić z własnej woli życie. Po drugie, Jesteś matką, Jesteś odpowiedzialna za swoje dzieci, musisz pod każdym względem wywiązywać się ze Swoich obowiązków, a nie wywiązujesz się z nich z przyczyn zdrowotno-emocjonalnych, gdybyś była sama to choruj ile chcesz ale ze względu na Twoje obowiązki nie wolno Ci trwać w bezczynności. Bez spełnienia powyższych warunków nie ma co pisać o następnych poradach bo są bezpodstawnie do momentu aż poczujesz się lepiej. Wspomnę tylko o znalezieniu pracy, mieszkania i ojca dla Twoich dzieci, bo dzieci muszą mieć dobrego ojca. Nie robiąc tego tracąc czas na bycie chorą również trwasz w błędzie i postępujesz źle poprzez brak postępowania i zaniechania. Tyle z mojej strony, ustosunkujesz się oczywiście wobec mojego zdania jak zechcesz, krytycznie, pozytywnie bądź bojkotująco- wszystko mi jedno, ale ucieszyłbym się gdybym dowiedział się, że wybrnełaś jakoś ze swojego trudnego położenia. Pozdrawiam P.S. Uwierz mi, ludzie wychodzą z gorszych tarapatów.
  14. Za nim przejdę do właściwej treści chcę tylko wspomnieć, że nasz temat dzięki Waszej aktywności liczy sobie ponad tysiąc wyświetleń (tak trzymać!) Jack, rzeczywiście w pewnym sensie mam to za sobą, ale czuję w kościach, że gdybym odstawił leki to miałbym powtórkę z rozrywki. Na dodatek choroba może powrócić samoistnie (co wykluczają lekarze) na co nie mam wpływu, w takiej sytuacji najpierw starałbym się pójść do szpitala, jeśli nic by mi nie mogło pomóc to ukróciłbym swoje męki w wiadomy sposób. Na podstawie tego jak piszesz wydaje mi się, że nie masz większych problemów z jasnością intelektu, a przynajmniej jego części odpowiedzialnej za pisanie( ja umiałem pisać tylko lakonicznie). Chyba Twoim problemem jest bardzo obniżony nastrój, ponownie doradzam hospitalizację, postaraj się wytrzymać jak najdłużej w walce z tą chorobą, ważne byś ciągle się leczył w możliwie najlepszy sposób. Intel, cholera, nie wiem za bardzo co Ci doradzić. Twoja sprawa wydaje się być bez dobrego wyjścia, albo pójdziesz siedzieć albo ze sobą skończysz, oba warianty dosyć nieciekawe, a na dodatek ten drugi według Ciebie jest lepszym wyjściem. Zastanawiam się tylko czy gdybyś zamiast do polskiego więzienia mógł iść do np. szwedzkiego czy dalej byś zamierzał co zamierzasz. Wiadomo jaki standard panuje w tamtych więzieniach, warunki w jakich przebywają osadzeni są niejednokrotnie lepsze niż w niektórych hotelach, własne tv, jakieś podwórko, ładne meble itp. Oczywiście taki rozwój rzeczy jest mało prawdopodobny, ale czy nie ma w Polsce więzień chociaż w jakimś stopniu przypominających tych ze Szwecji? (...chyba nie ) To co Ci pozostaje? Jeśli nic nie zrobisz będzie źle, zrobisz coś to będzie jeszcze gorzej, nadal uważam, że powinieneś żyć dla syna, wiem, że to życie będzie piekłem ale to piekło nie będzie trwało wiecznie. To wszystko z mojej strony. Pozdrawiam
  15. Intel, dawno Cię nie było, już myślałem, że jesteś na tamtym świecie. Coś się udało wywalczyć z tym zaświadczeniem, jakiś sukces wreszcie.
  16. Wiem, że w tym stanie odebranie sobie życia jest bardzo kuszące. Wizja męczenia się w takim stanie wydaje się gorsza od śmierci. Radzę Ci byś poszedł do najlepszych specjalistów np, instytut psychiatrii i neurologi w W-wie, może tam Ci pomogą. Masz rację, tylko chory jest w stanie zrozumieć chorego, pamiętam do dziś gdy mój intelekt odmawiał mi posłuszeństwa- to było dla mnie najgorsze, straciłem coś co było dla mnie najcenniejsze. Jack, walcz z chorobą, musisz wyzdrowieć i żyć,
  17. Jack Rozumiem Cię świetnie, wiem co to znaczy gnić w domu. Jak sama nazwa mojego nicka wskazuje- darowano mi drugie życie. Wróciłem z zaświatów (choć w takowe nie wierzę), wiodę teraz (wreszcie) normalne życie. Jestem wolontariuszem w muzeum, chcę zostać w nim przewodnikiem muszę więc najpierw się nauczyć oprowadzać. Nadal posiadam status studenta, był najpierw roczny urlop zdrowotny potem roczny urlop dziekański, który trwa do października. W październiku o ile wszystko dobrze pójdzie będę w W-wie na III roku studiów; muszę jednak na nie zarobić bo wyschło źródełko od rodziny. Zdecydowanie łatwiej się żyje z f31 niż z f20. Świadomość posiadania f20 sama w sobie była okropna, teraz wiem, że okropność mojej świadomości brała się z depresji, którą wtedy miałem. Znam (dzięki pobycie w szpitalu) sporo schizofreników/czek paranoidalnych którzy pomimo choroby żyją zupełnie jak zdrowi ludzie. Niestety spotkałem takiego chłopaka z którym kontakt był bardzo ograniczony; mówił niewyraźnie, nie mył się, spał w ubraniu, ciągle milczał, miał pusty wzrok, jednym słowem- kosmita. Mówił, że słyszał głosy i miał urojenia, słabły one albo ustępowały w wyniku hospitalizacji. Sprawiał niestety wrażenie otępiałego i nieobecnego. Pocieszam się jednak myślą, że nie zdawał on sobie sprawy ze swojego stanu, który niestety był ciężki i nierokujący poprawą. Gdyby i tak ze mną było to pewnie łatwiej by mi było żyć, bez świadomości choroby, bez wspomnień z okresu zdrowia. Te wspomnienia(gdy byłem zdrowy) właśnie w porównaniu z okresem kiedy byłem w ciężkiej depresji (myśląc, że mam schizofrenię ) wywoływały niewiarygodne wręcz cierpienie, których kres przynieść mi mogło tylko samobójstwo na które czekałem z utęsknieniem. Jack, depresja może w pewnych przypadkach być gorsza nawet od schizofrenii, depresja w wyniku której ktoś odbiera sobie życie, a to chyba najgorszy z możliwych objawów choroby. Trzeba się tego wystrzegać, pocieszający jest fakt, że w przeciwieństwu do f20 zdecydowanie łatwiej się ją leczy(o ile pacjent się leczy), mam nadzieję, że i ty będziesz zdrowy(o ile już nie jesteś) i wrócisz do normalnego życia do którego ja staram się powracać. Pozdrawiam -- 26 sty 2012, 02:15 -- Jack, depresja może w pewnych przypadkach być gorsza nawet od schizofrenii, depresja w wyniku której ktoś odbiera sobie życie, a to chyba najgorszy z możliwych objawów choroby. Trzeba się tego wystrzegać, pocieszający jest fakt, że w przeciwieństwu do f20 zdecydowanie łatwiej się ją leczy(o ile pacjent się leczy), mam nadzieję, że i ty będziesz zdrowy(o ile już nie jesteś) i wrócisz do normalnego życia do którego ja staram się powracać. Pozdrawiam P.S. Nigdy jednak nie mogę zapomnieć o mojej chorobie, muszę żyć ze świadomością, że może ona powrócić, że znów stracę moje zdolności poznawcze. Wiem, a wręcz jestem pewien, że drugi raz bym tego nie przeżył. Jest to trochę dołująca wiadomość, muszę jednak o tym wspomnieć bo nieraz bywało w świecie, że wszystko już zaczynało wyglądać wspaniale by w ciągu paru chwil przeistoczyć się w piekło czego się bardzo boję. Często się łapę na tym, że zapominam jak to było, zaczynam wszystko widzieć w różowych kolorach, snuć plany na przyszłość, ambicje, myśląc, że wszystko teraz już jest dobrze i zawsze tak będzie, a wiem z doświadczenia, że właśnie w momencie kiedy najmniej się tego spodziewasz i myślisz, że wszystko się teraz zaczyna układać, twoje życie rozpada się w gruzy. A wtedy jest płacz i zgrzytanie zębów oraz pytanie- dlaczego ja? Trzeba pamiętać i to zawsze, że się jest chorym, że bez leków byśmy byli w opłakanym stanie, nie można się nigdy zagalopować i zapominać o swym brzemieniu. Taka jest prawda, smutna niestety ale prawda. Tym nieco mniej optymistycznym akcentem kończę swą wypowiedź ,,memento mori''
  18. DDmanie, Cieszę się, że Ci się podobało. Zapewniono mnie, że jeśli będę przyjmował leki to będę zdrowy. Jak to będzie? Czas pokarze, Masz rację, kiedy wyzdrowiałem to też się czułem i czuję jakbym Boga złapał za nogi(gdybym oczywiście w niego wierzył). Wydaje mi się, że drugiego epizodu depresji nie przeżyję, za blisko ostatnim razem byłem śmierci, ona wciąż siedzi w mojej głowie i wiem, że czeka tylko na odpowiednią sytuację, a wtedy długo na siebie nie karzę jej czekać, przyznam szczerze, że przez pewien okres była moją najlepszą przyjaciółką... Jakie przyczyny? Głównie stres, wywołany najrozmaitszymi powodami, wyjazd za granicę, kłótnie z ojcem żulem, groźba zawalenia roku, rejestrowałem jak powoli się wykruszałem aż do momentu załamania, kiedy to rozum odmawia posłuszeństwa. W przeszłości choć myślałem, że wiem sporo, nawet w 10% nie zdawałem sobie sprawy co czuje osoba z ciężką depresją. Myślałem wówczas, że ma się czarne myśli oraz obniżony nastrój, nie myślałem nawet o czymś takim jak utrata większości zdolności poznawczych, zaburzenia percepcji, absolutny brak zainteresowania czymkolwiek za wyjątkiem s. czy braku uczuć. Wiem, że muszę się oszczędzać, unikać stresów, Twój post o tym mi przypomniał bo zaczynałem już zapominać, że byłem, tak niedawno jeszcze bardzo chory. To jest jednak w moim przypadku naturalne, nie chcę pamiętać o tym piekle. Muszę jednak zaznaczyć, że po 10 tygodniowym pobycie w psychiatryku wyszedłem z niego jako inny człowiek, przyczyniła się również moja choroba i okres kiedy po raz pierwszy w życiu bardzo dużo myślałem o s. Sam fakt wyzdrowienia i powrotu do świata żywych także mnie zmienił, na koniec dodam, że na moje zachowanie mają wpływ i leki, głównie myślę o stabilizatorze nastroju- jestem dzięki niemu odporniejszy psychicznie i w dużym stopniu uodporniłem się na strach. Uodporniła mnie na niego także moja przyjaciółka Kostucha, bo gdy jest się w sytuacji ekstremalnej to po powrocie do normalności wszystko wydaje się takie zwyczajne i bezpieczne, a czasem wręcz nudne. Zapytam psychiatry o te przyczyny... Pozdrawiam P.S. Proszę Was byście chętnie się udzielali w tym temacie, by Wasze posty były jak najdłuższe, chciałbym aby ten wątek żył jak najdłużej, doliczyłem się ok. 700 wyświetleń tak więc trochę ludzi to śledzi; z mojej strony zapewniam, że będę systematycznie coś wpisywać ale samemu dyskusji prowadzić się nie da(nie liczac schizofreników ) Temat ten powinien dawać ludziom nadzieję, pokazywać, że pomimo skrajnego wyczerpania chorobą można wyzdrowieć, tak mało na tym forum jest tematów pozytywnych natomiast bardzo dużo dołujących np. jęczarnia, co jest najgorszego w depresji itp. Dzielcie się tutaj z innymi swoimi najmniejszymi nawet sukcesami w leczeniu, a nawet tymi z innych dziedzin życia. Udowodniono przecież, że pozytywne myśli korzystnie wpływają na stan zdrowia. To wszystko z mojej strony
  19. Stwierdzono mi chad czyli f31. Depresję miałem przez cały 2011 r. Kiedy mnie z niej wyleczyli prozakiem to stwierdzili hipomanię, którą według mnie właśnie ten lek wywołał.Myślę, że nie mam f31 ,,tylko'' była to ciężka depresja. I bądź tu kurcze zdrowy.. :'>
  20. Znajdź Sobie chłopaka,zakochaj się, o niej zapomnisz.
  21. Jack 7 miesięcy to ja nie wstawałem z łóżka. Leczyłem się u tej młodej psychiatry od maja do końca sierpnia czyli 4 miesiące. Mam nawet kopię mojej karty z historii leczenia z datami na której przy każdej wizycie było napisane f20. Dodatkowo gdy poszedłem we wrześniu do mojej wybawicielki ona tez wypisała mi leki przeciwpsychotyczne tj. olanzapinę. Gdy w październiku leczyłem się w szpitalu to przez pierwsze 5-6 tygodni podawali mi kwetiapinę w wysokich dawkach. Zawsze trafia się jakiś niewierny Tomasz, który nie uwierzy jeśli nie dotknie. -- 17 sty 2012, 14:14 -- Intelu Myślałem trochę o Twojej sprawie. Musisz żyć. Musisz żyć dla syna, on musi mieć ojca, jaki on by nie był. Zgłoś się do szpitala psychiatrycznego, powiedz, że masz poważne myśli s. Muszą Cię przyjąć bo zagrażasz sobie. Jest właśnie taka ustawa, która mówi, że przymusowo należy leczyć chorych, które zagrażają sobie albo innym. Poproś lekarza o cloranxen albo relanium bądź silniejsze benzodiazepiny byś trochę odpoczął. Powiedz ordynatorowi wszystko. Oni wyciągną Cię z tego gówna. Powiedz, czym poskutkuje Twój pobyt w więzieniu, jest szansa na zawiasy albo areszt domowy. Zrób wszystko by to skończyło się dobrze, dobrze z punktu widzenia Twojej rodziny, która Cię potrzebuję.
  22. Łazarz

    Samotność

    Witam wszystkich Jestem tu nowy, przypadkowo zajrzałem na właśnie ten temat.Rozumiem, że tutaj osoby, które czują się samotne. Nie wnikając w treść Waszych postów jako rozwiązanie trapiącego Was problemu polecam zarejestrowanie się na portalu randkowym badoo.pl . Do wyboru jest także sympatia.pl i edarling. Może chociaż jedno z piszących tutaj dzięki temu przestanie być samotne. Pozdrawiam samotne i samotnych, wiem co to znaczy.
  23. Łazarz

    chce umrzec

    Zły śnie Jeśli jeszcze śledzisz ten wątek to mam Ci coś do przekazania. Również wstydziłem się iść do psychiatry, bałem się, że wezmą mnie za czubka, wariata groźnego dla otoczenia. Pamiętam, że najgorszych było kilka pierwszych razów, potem się przyzwyczaiłem tak jak do internisty. Jeśli masz czas i chęci to przeczytaj mój post w temacie pt. moja historia, dla wszystkich szukających ukojenia w śmierci. Nie wstawałem 7 miesięcy z łóżka zanim poszedłem do psychiatry, prawie się zabiłem, w końcu jednak się przemogłem i dzisiaj po 10 tygodniowym pobycie w szpitalu(który wspominam bardzo dobrze) jestem zdrowy. Nie popełniaj moich błędów, a wiem co mówię. Czym prędzej idź do psychiatry, który ma dobrą opinię i duże doświadczenie, nie chodź o lekarzy co moją ok. 30 lat- oni dopiero uczą się zawodu. Jestem prawie pewien, że to depresja, też to miałem i z niej dzięki lekom wyszedłem, bez leczenia wąchałbym kwiatki od spodu, nie ryzykuj, kieruj się sprawą wyższej konieczności i skorzystaj z pomocy fachowców. P.S. Fakt, że jesteś w stanie o tym pisać świadczy, że nie jesteś jeszcze w bardzo zaawansowanym stanie tej choroby, leczenie jej w Twoim przypadku uważałbym za czystą formalność. Polecam porozac(jego polski odpowiednik) albo anafranil. Tyle z mojej strony. Życzę dużo zdrowia P.S. Mam nadzieje, że wkrótce zmienisz swój nick ze złego na dobry sen.
×