Witam,
Może to forum nie jest najlepszym miejscem na takie tematy ale czuję, że mam z tym problem i chciałbym się nim zająć. Odkryłem w sobie silny, wewnętrzny, często nieuświadomiony brak poczucia męskości. Mam 28 lat ale gdzieś wewnętrznie czuję się małym chłopcem, który nie jest mężczyzną. Kimś, kto na swojej drodze nigdy nie spotkał innego mężczyzny, który byłby dla niego wzorem, ideałem, ojcem i bogiem. Ojciec-mężczyzna to dla mnie krzywdziciel a ja mam wewnętrzny przymus, żeby nie być takim jak on. W moim życiu nie ma miejsca na agresję, którą utożsamiam z męskim sposobem okazywania emocji. Boję się odwetu lub że kogoś skrzywdzę. Czuję jednak, że agresja jest w mojej głowie i mnie rozwala od środka. Jeśli ktoś to czyta i nie ma takiego problemu to chciałbym postawić pytanie, może głupie i banalne ale dla mnie ważne. Co wewnętrznie czyni z Ciebie faceta? Nie zależy mi na tym, żeby ktoś walnął tutaj jakimś stereotypem albo pisał o oczekiwaniach jakie ma się w stosunku do mężczyzn, albo też czymś niepoważnym. Domyślam się, że świadomość swojego zaburzenia zagraża poczuciu męskości niektórym z nas chociażby dlatego, że otwarcie przyznajesz się przed sobą do słabości. Mi moje słabości odbierają męskość ale czuję, że skoro tak się dzieje to z tą męskością chyba nie jest najlepiej u mnie. Jeśli ktoś myślał kiedyś w podobny sposób to chętnie poczytam o jego doświadczeniach.