Wielkie pragnienie przyjaźni, a później nieszczęśliwa i fałszywa przyjaźń doprowadziły do tego, że na jakiś czas wyłączyłam się z uczuć. Oprócz jednego - wielkiego bólu i żalu do samej siebie, że dałam się owinąć wokół palca. Teraz doszło kolejne uczucie - nienawidzę się za to, jaka jestem.
Warczę bez powodu na ludzi, którzy do mnie podchodzą w jakiejś sprawie, bo - właśnie, w jakiejś SPRAWIE -, a po drugie, boję się zbliżyć do człowieka. I jestem na siebie cholernie zła, bo dziś znów to zrobiłam - nerwowymi, krótkimi odpowiedziami, odepchnęłam od siebie kolejną osobę.
NO CHOLERA JASNA! Boję się ludzi, boję się zawodu, ale gdy tylko wrócę do domu, chce mi się płakać, bo jestem sama. Bo nie mam do kogo wyjść, do kogo napisać, zadzwonić, pogadać... To chore.