Skocz do zawartości
Nerwica.com

ewelka91

Użytkownik
  • Postów

    297
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ewelka91

  1. ewela 6 Nie pracuję, obecnie studiuję, ale szukam pracy, chociaż to dla mnie nei jest łatwe, bo nie lubię przebywać z ludźmi, a mało jest takich prac, gdzie nie ma się bezpośredniego kontaktu z ludźmi... Od kiedy choruję? Nigdy nie zdiagnozowano u mnie depresji, chociaż chodziłam do psychologów, psychiatrów, potem się dowiedziałam, że nic mi nie jest, że wymyślam... wyobraź sobie, usłyszeć to od kilku psychiatrów i psychologów, że wymyślam? Ale mnie się nie chce żyć, i to jest prawda. Kiedyś proponowano mi tabletki, miałam się zastanowić, czy chcę je brać, ale miałam taki czas, że wszystko się układało, więc nie zdecydowałam się. A taką pierwszą depresję albo mini depresję miałam w gimnazjum - nie chodziłam do szkoły, bo zdawało mi się, że mnie nikt nie lubi, że jestem kimś gorszym... do tej pory to pamiętam, a mam prawie 23 lata i do tej pory mam takie epizody, czasem siedzę na uczelni, a myślę, że zwariuję - za dużo ludzi, za mało przestrzeni...
  2. ewela_6 Ja po prostu zdałam sobie sprawę, że życie w głównej mierze sprowadza się do pracowania. Pracujemy >> żeby mieć pieniądze >> mamy pieniądze, żeby móc jeść, zapłacić za mieszkanie, kupić ubrania >> żyjemy, żeby pracować. Nie widzę tutaj wyższego celu, dlatego mnie to dołuje. Kilkanaście jak i nie kilkadziesiąt lat nauki, żeby pracować, żeby mieć pieniądze, tylko po to, żeby przejść na emeryturę i kiedyś umrzeć. Nie chcę być "Supermenką", ale dla mnie życie to jest po to, żeby je przeżyć, bez ładu i składu, bez czegoś "wyższego"... Tak widzę życie: 1. Urodzenie 2. Nauka 3. Praca 4. Śmierć Tylko po co żyć, tylko po to, by mieć kasę? A z drugiej strony nie mając kasy, to nie ma po co żyć, i tak o.
  3. ewela6 - ty masz męża i dziecko, wiem, że to głupie pocieszać Cię, mówiąc, że masz dla kogo żyć. A ja nie chcę, nawet, bo wiem, że cały zły humor przekazuje partnerowi, a jeśli będę mieć dziecko (chociaż nie chciałabym), to pewnie by było tak samo depresyjne jak ja. No i boję się, że w razie porodu będę mieć depresję poporodową, bo mam takie skłonności...depresyjne. Dziś próbowałam rozmawiać z mamą, dowiedziałam się, że życie jest piękne, ale ja jakoś tego nie widzę. No i kazanie, że przesadza
  4. Dopadł mnie jakiś marazm. Ciągle śpię po 10-11-12h. I nie dlatego, że tyle potrzebuję, a dlatego, żeby przespać problemy. Zastanawiam się, czy nie wrócić do psychiatry i poprosić o tabletki, takie lekkie, o których mi opowiadała pół roku temu, a ja ich nie chciałam. Tylko czy to na dłuższą metę pomoże? Mam w tym tygodniu wolne na uczelni i zamiast coś robić pożytecznego, to przesiaduje całe dnie i noce, "robiąc nic". Komputer- tv- łóżko. Do niczego nie dążę, nie mam celu, nie wiem po co żyję. Wstaję i nie wiem co dalej, stoję w miejscu, nie rozwijam się. To trudne.
  5. Nigdy nie znajdę pracy. Przeglądam oferty i czytam - "otwartość, komunikatywność" Ja tego nie umiem, ja się peszę ludźmi, nie umiałabym ich obsłużyć... Zadzwonić do urzędu coś załatwić? Nigdy w życiu!!! Do niczego się nie nadaje -- 26 lis 2013, 14:37 -- Mam to samo. Z tym, że dziś spałam 12h, żałuję,że się obudziłam. Sen mnie oddala od życia, wtedy nie muszę o niczym myśleć. Nic mnie nie cieszy, a marzenia stają się ułudą... Nic nie osiągnę, po prostu jestem nikim w tym świecie. Jestem za dobra, nie umiem sobie radzić z emocjami, zapewne trafię po studiach za kasę, za najniższą krajową, a każde odburknięcie klienta będę przeżywać kilka dni, nie pojawiając się w pracy
  6. Piszesz, że lubisz dbać o wygląd. Skoro to lubisz, to czemu tego nie wykorzystać i nie wykształcić się np. na kosmetyczkę czy manicurzystkę? A jeśli lubisz czytać, to może praca w bibliotece? Aurora - myślałam o bibliotece, ale do tego potrzebne są studia bibliotekoznawstwo (bez tego się nie obędzie), a ja tego nie mam. Co do paznokci, czy makijażu....ja po prostu nie lubię pracy z ludźmi Jestem introwertykiem, najlepiej czuję się sama ze sobą. Dlatego nie widzę sensu życia.
  7. julusia - w tym sęk, że nic... Co lubię? Chyba tylko to, co jest normalne - tzn. coś, co każdy lubi - np. jedzenie, ubranie. Ja na prawdę nie wiem, co bym chciała robić. Szczerze? Wolałabym przespać życie, albo wygrać w totka i nie musieć myśleć, co dalej... Dobija mnie myślenie o przyszłości. Ja się do niczego nie nadaję. Lubię czytać, lubię przeglądać fora, dbać o wygląd. Ale żebym miała jakieś umiejętności? Raczej nie.
  8. Ja nic aurora nie umiem, nie mam talentu. Nie umiem śpiewać, rysować, nie umiem kleić modeli, nie umiem układać origami. Studia przeszłam "ciężko", czułam się jak debilka, prawie nic nie rozumiałam i musiałam siedzieć 2x więcej nad książkami, żeby coś zrozumieć. Na prawdę nic nie umiem, jedyne umiejętności to te wrodzone : mycie się, sprzątanie, gotowanie, prasowanie, ale to KAŻDY umie. Nie umiem grać na żadnym instrumencie, nie umiem pisać językiem informatyków. Nic nie umiem. Nie mam zdolności.
  9. Tak, tak i jeszcze raz tak. Sama się z tym zmagam od wiek wieków, od 16 r.ż,a może i wcześniej... Mam obecnie prawie 23 l., wg mamy "powinnam już zacząć planować życie", a ja tylko marzę o tym, żeby je przespać, życie przecieka mi przez palce, niechęć do życia, nie umiem nawiązać kontaktów... mogłabym 16 razy pogrubić twoje uczucia, bo tak samo się czuję.....
  10. Fajnie, że macie plany. Ja nie planuję, bo nie mam po co. I tak mi się nie uda. Dom? Ślub? Mąż? Boże, na to trzeba mieć pieniądze, czas i chęć. Jeśli KIEDYŚ uda mi się wyjść z tego beznadziejnego stanu to będzie połowa sukcesu. Może koło 40. uda mi się zacząć żyć, planować. Teraz? Żyję z dnia na dzień, a marzenia tylko mnie dołują
  11. Aurora92 Ja nie mam celu, sensu i siły życia. Nie wiem po co żyję, w jaką stronę idę. Żyję z dnia na dzień, wstaję, jem, siedzą na kompie, śpię nie mam siły. Nie szukam już pracy, bo jestem skazana na porażkę. Nic nie umiem, do niczego się nie nadaję. Po co to wszystko? Nie mam zdolności - jedyne co umiem, to wg innych "narzekać". A ja po prostu nie mam siły. Z czego mam się cieszyć? Nie chodzę do sklepów, bo nie mam za co kupować,zresztą nie mam dla kogo i po co się stroić. Wszystko jest bez sensu. Nie widzę pozytywów.
  12. Ja tutaj nie pasuję, nie widzę sensu życia. Wszystko, co piękne, przelatuje mi między palcami tylko z powodu braku pieniędzy. A pieniędzy nie mam, bo nie mam siły przebicia na rynku pracy. Nie mogę wyjeżdżać, zwiedzać, nie mogę wyjść do kina, do knajpki, bo po pierwsze nie mam za co, a po drugie nie mam z kim... Nie wiem co to życie studenckie, bo rodzice kazali mi dojeżdżać, nie chcieli mi wynająć stancji, chociaż ich na to stać. Nie wiem co to imprezy, a nawet nie miałabym z kim pójść, w liceum nie miałam koleżanek... to nie wzięło się z niczego... Zazdroszczę koleżankom wyjazdów - chociażby nad jeziorko, w góry, zazdroszczę im domów (ja mieszkam z rodzicami w bloku), zazdroszczę przyjaciół, miłości. I mam dość słuchania "weź się w garść". Próbuję już całe życie, ale mi się nie udaje i chyba nigdy nie uda. Boję się przyszłości
  13. Myślę o tym, żeby opuścić ten świat. Nigdy tak poważnie do tego nie podchodziłam Pracy szukam już prawie rok, nawet nikt do mnie nie oddzwonił. Nie ma sensu takie życie, przecież to chodzi o pieniądze prawda?? Jak będę mieć taką dziurę w CV to potem nic nie zostanie. Nie ma sensu się tak męczyć, ani też nie chcę być utrzymanką nikogo.....
  14. Chciałabym umrzeć. Jestem nikim i nic w życiu nie osiągnę. Przez 20 pare lat to mi powtarzał ojciec, ciężko to wybić z głowy. Obciążam tylko rodziców, jestem pasożytem. Studiuję, bo nie mam pomysłu na siebie. Nie mam pracy, bo do niczego się nie nadaję. Najchętniej bym spała i spała, i nie oglądała tego syfu...tego świata Śpię po 10-12h dziennie, zawalam studia (mimo,że to początek), ale nie potrafię inaczej, podczas snu nie muszę myśleć o przyszłości. Jestem nikim
  15. magnolia, ja chyba tak skończę...chociaż mam licencjat to słabo widzę magisterkę, wszystko mnie denerwuje, nie mam pracy, nie mam mieszkania, u rodziców to jest tylko mój pokój, ale co z tego? to jest ICH dom, nie mam żadnych praw, jestem od nich zależna (pieniądze!), mój ojciec nie jest alkoholikiem, ale za to jest taki nerwowy,że się go od dziecka boję
  16. Codziennie przekonuję się, że nie jestem stworzona do życia na tym świecie. Wszystko jest takie...materialne. Celem życia ludzi jest: być pięknym, bogatym, mieć dom, samochód. Nie masz nic = jesteś nikim. To nie dla mnie.
  17. Denerwuje mnie, że w nikim nie znajduję wsparcia, tylko słyszę te pierdolone "ogarnij się", "dorośnij", "nie wymyślaj". Gówno. Co z tego, że mam 22 lata, co z tego, że mam to czy tamto, jak mnie to wszystko przerasta. ciągle słyszę tylko "użalasz się nad sobą", a ja nie mam siły do życia, do pracy, do nauki, do niczego. Dołują mnie ludzie, co mają piękne domy, samochody, dobrą pracę, fajnych znajomych i próbują mi wmówić, że UŻALAM się nad sobą, że powinnam coś ze sobą zrobić.....
  18. Witam, wiem, że to stary post, ale jak skończyła się ta historia? Mam tę samą "przypadłość" - jestem dorosła, jeden stopień studiów skończyłam, ale szczerze wolałabym nie wychodzić z domu i nic nie robić.
  19. Wszystko jest do dupy od 6 lat. Nic się nie zmienia, tkwię w tym gównie. Żałuję, że się urodziłam, że żyję. To mnie boli najbardziej!!!!!!! Nie wyjdę z łóżka przez najbliższe dni, mam to gdzieś....... mój brat ma nawrót depresji i mnie się udziela -- 25 wrz 2013, 20:43 -- najgorsze jest to, kiedy człowiek NA PRAWDĘ nie ma ochoty żyć i nie jest to stan miesiąca, a ciągnący się od kilku lat. kiedy każdy wymaga ode mnie bycia dorosłą, szukania pracy, zamążpójścia, urodzenia dzieci, a mnie się nie chce żyć, i nie są to myśli pojedyncze, a pojawiające się niemal codziennie. Nie widzę siebie nigdzie w życiu, w żadnym miejscu, w żadnej pracy. Uwielbiam spać i leżeć, leżeć i myśleć, jak fajnie by było, gdybym się nie urodziła. Bo to jest męczące żyć!!!!!!!! żyć ze świadomością, że się żałuje urodzenia
  20. Minęły 2 miesiące odkąd założyłam ten post. Próbowałam stosować się do waszych rad, ale nie udawało mi się to. W okres nadal nie wychodzę z domu. Nie umiem sobie wyobrazić, że mogłabym pracować w TE DNI. Podziwiam kobiety, dla których miesiączka to "normalna sprawa, czysta fizjologia, da się przyzwyczaić". Ja nie umiem, nie potrafię i nie nauczę się. Ktoś mnie pytał, kiedy to się zaczęło. Szczerze przeanalizowałam to, i kiedy byłam w liceum, to jedyne co mi przeszkadzało to ból, tak samo na I roku studiów. Podpaski, krew - nie było źle. Zaczęło się niedawno, jeśli mam być szczera, to nienawidzę tego, że mam okres, że muszę zakładać podpaski, że muszę się stresować, czy nie przeciekam, czy nie leci mi nic, czy nie widać, czy się nie odznacza. Strasznie mnie to krępuje. Najlepiej czuję się w domu, leżąc albo siedząc. Tak znienawidziłam okres, że albo nie zabezpieczam się (brudzę majtki) albo siedzę we wkładkach cały cykl... Jest to dla mnie nie do przeskoczenia. Jestem tym zmęczona, i mimo, że uważa mnie się za dorosłą kobietę, która powinna się po 11 latach przyzwyczaić - to tak nie jest. Nie wiem, do kogo się udać najpierw - czy do psychiatry czy do ginekologa? Już tracę nadzieję, przeszukuję codziennie setki stron, w nadziei, że znajdę lek na "brak miesiączki"
  21. To jak o mnie. Ostatni nic tylko bym wszystkich biła, darła się i krzyczała, mam w głowie milion myśli, stresu, mam ochotę pieprznąć jak bomba....
  22. a zrobiłaś coś w tym kierunku? odwiedziłaś specjalistę, bierzesz leki, chodzisz na terapię? jeśli powiesz sobie ,,muszę będę zdrowa,, nie oznacza to, że wyzdrowiejesz. podejmij jakieś kroki w tym kierunku, szukaj pomocy, jesteś jeszcze młodziutka, wszystko przed Tobą. a z tą pracą.. szukaj, przeglądaj ogłoszenia, może w końcu coś złapiesz. nie musi to być satysfakcjonująca praca, byleby była. wtedy też możesz wertować oferty, w poszukiwaniu czegoś lepszego. mieszkasz sama czy z rodzicami? trzymaj się, pozdrawiam cieplutko Chodziłam, kiedyś o tym pisałam, 3 psychiatrów (jeden w wieku 17 lat, kolejni w wieku 20 i 21 lat [ ta Pani powiedziała, że nic mi nie jest]), potem psycholodzy, jeden "na stałe" przez pół roku, bo czym stwierdziła (bo to kobieta była), że "wymyśla Pani problemy, więc nie widzę sensu terapii". Mieszkam wciąż z rodzicami, utrzymują mnie. -- 16 wrz 2013, 13:08 -- Tak jest od wieku 16 lat (czyli od 8 lat jak dobrze liczę) - co roku jesień-zima-wiosna mam stany depresyjne (tak to ujmuję), w lato odżywam (jak jakaś roślina ), potem znów to samo - brak chęci do życia. Ale jakoś nie wiążę tego ze zmianą pór roku. Chociaż...
  23. Znów wracam do Was, tym razem widzę, że moje nastawienie zmienia się wraz ze zmianą pory roku - idzie jesień i czuję się coraz gorzej. Próbowałam słuchać rad, wychodzić z domu, "przełamywać się". Całe lato jeździłam na wycieczki, rowerem, ćwiczyłam, piekłam, cieszyłam się życiem, ale teraz znów nie mogę. Ja po prostu nie umiem normalnie żyć. Próbowałam znaleźć pracę, żeby zająć się czymś, ale 7 miesięcy bezowocnych poszukiwań utwierdziło mnie tylko w tym, że nic na mnie nie czeka w życiu. Nie studiuję już, siedzę w domu, cały dzień na komputerze, albo na tv, zauważyłam, że nie wychodzę z domu, nawet do sklepu. Przerzuciłam moją gorycz na świat na ciało - wmówiłam sobie, że jestem gruba i prawie nic nie jem... Ciągle mi się coś nie podoba, chodzę zdenerwowana. Śpię do 10-11, a jak wstaję mam jedną myśl - "Znów dzień bez sensu". Wstaję, jem coś lekkiego, prawie bez kalorii, a potem ćwiczę, resztę dnia na komputerze... Dlaczego tak jest? Sama siebie nienawidzę, widzę, że ludzie normalnie żyją, mają swoje małe zmartwienia, ale żyją, a co ze mną jest nie tak, do cholery? Czuję, że nie pasuję do tego świata kompletnie!! Jestem introwertyczką, osobą znerwicowaną, wściekłą na cały świat, w dodatku nie mogę liczyć na innych, nic mi nie pasuje. Próbuję się zmusić, być miła, otwarta, ciepła, ale nie umiem, ja nie czuję się stworzona do tego życia,świata! Żałuję, że się urodziłam, codziennie żałuję, a chciałabym normalnie żyć... Wszystko jest dla mnie za trudne... Nie oczekuję rady, po prostu dajcie znać, jeśli czujecie to samo co ja... Sama się niszczę, istna autodestrukcja, ale ja nie umiem. Nie wiem kiedy to się zrodziło, czy to wynik otoczenia, wpajanie mi, że jestem nikim? Sama nie wiem... Czuję się źle w ciele, w duszy, w tym świecie... Moim cholernym marzeniem jest być NORMALNYM człowiekiem, nie czuć tej pustki, tego niedopasowania do świata...
×