Skocz do zawartości
Nerwica.com

akademiaeft

Użytkownik
  • Postów

    99
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez akademiaeft

  1. Starałyście się kiedyś stymulować układ nerwowy podczas skupiania się właśnie na odczuciach dotyczących np. windy. To wybija dany schemat działania z rytmu, układ nerwowy przestawia się na inne reakcje.
  2. Podałaś tu opis metody na przeciwdziałanie symptomom opisanej fobii, nie na wyleczenie fobii, ponieważ nie widać tu opisu, jak docierać do przyczyny danej fobii. W jaki sposób ta metoda "leczy"?
  3. Podałaś tu opis metody na przeciwdziałanie symptomom opisanej fobii, nie na wyleczenie fobii, ponieważ nie widać tu opisu, jak docierać do przyczyny danej fobii. W jaki sposób ta metoda "leczy"?
  4. Możesz zrobić tak - zdecydować że zrobisz to badanie ale wcześniej piszesz sobie wielkimi literami na kartce, "nie zrobię już żadnego badania, jestem zdrowa" i kartke przykleic gdzies w widocznym miejscu. Przyklej ją kiedy bedziesz szła po wyniki.
  5. Możesz zrobić tak - zdecydować że zrobisz to badanie ale wcześniej piszesz sobie wielkimi literami na kartce, "nie zrobię już żadnego badania, jestem zdrowa" i kartke przykleic gdzies w widocznym miejscu. Przyklej ją kiedy bedziesz szła po wyniki.
  6. No tak.. powinnismy przestac chodzic do lekarzy bo przeciez im zalezy zebysmy byli chorzy..z tego sie utrzymuja. Od dzis raka leczmy joga Tak sie sklada, ze sa na forum, udzielaja pomocy, odpowiadaja na pytania...wiec przestan wchodzic w role zbawcy Wkleję może coś w tym miejscu, jeden z tysięcy przykładów. Mądry mąż powinien wiedzieć, że jego zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby [Hipokrates] Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie lasy i góry są aptekami [Paracelsus] Współczesna medycyna potrafi dokonywać prawdziwych cudów, jeśli chodzi o ratowanie zagrożonego życia. Chirurgia urazowa osiągnęła poziom, który graniczy z magią. Niestety, są choroby, których lekarze leczyć nie potrafią i długo jeszcze sobie z nimi nie poradzą, ponieważ nie znają ich przyczyny. Szpitale pełne są cierpiących, których nie tylko nie ubywa, ale wręcz przybywa. W tej sytuacji trudno mówić o sukcesie. A jednak medycyna i lekarze cieszą się ogromnym szacunkiem. Usiłując wyleczyć niektóre choroby, lekarze okaleczają i mordują ludzi w majestacie prawa, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zanegować założenia medycyny. Mówi się co najwyżej o bałaganie i złej organizacji. Utrzymuje się nas w przekonaniu, że ci, którzy zmarli pod troskliwą opieką medyków byli po prostu nieuleczalnie chorzy i nie można im było pomóc. Dotyczy to szczególnie środowiska onkologów, którzy słyną ze swej nienawiści do wszelkiej "szarlatanerii" (jak sami nazywają ze złością wszystkich tych, którzy leczą skutecznie i bez skutków ubocznych). Gdyby któryś z ich pacjentów, skazanych przez medycynę na "nieuleczalność", w odruchu desperacji i wiedziony instynktem samozachowawczym poszedł np. do lekarza homeopaty, dowiedziałby się, że lansuje szkodliwy zabobon oraz popełnia zbrodnię przeciwko swojemu zdrowiu. Takie postępowanie wzbudza gwałtowny gniew zdecydowanej większości szacownych profesorów, dla których nie ma żadnego znaczenia fakt, że homeopata jest takim samym, akademickim lekarzem jak oni. Widocznie uważają, że doprowadzenie do śmierci pacjenta w majestacie wielkiej akademickiej medycyny jest zasługą, a uzdrowienie dokonane przez rzekomego "szarlatana" jest zbrodnią. Ja sama doświadczyłam na własnej skórze takiej nietolerancji, gdy ośmieliłam się działać niekonwencjonalnie w obronie zdrowia mojego dziecka. U mojego, wówczas ok. 10-letniego synka, badanie USG, przeprowadzone w Centrum Zdrowia Dziecka, wykazało niewielki kamień w nerce. Oczywiście ta diagnoza wywołała moje przerażenie, a gdy spytałam lekarkę, w jaki sposób można się tego kamienia pozbyć, moje przerażenie wzrosło jeszcze bardziej. Widząc moją minę pani doktor powiedziała, że ma telefon do lekarza homeopaty i jeśli jestem zainteresowana niekonwencjonalnymi metodami działania, to mogę spróbować zadzwonić do niego i spytać, czy może mi pomóc. Zgodziłam się z radością i już wkrótce siedziałam z dzieckiem w poczekalni. Lekarz obejrzał wyniki badań, po czym zadał dziecku całą serię dziwnych i nietypowych pytań, np. czy nerka bardziej boli gdy się schyla, gdy stoi w pozycji pionowej, czy gdy się położy. Po badaniu otrzymaliśmy kropelki i małe kuleczki do ssania. Po jakimś czasie zgłosiliśmy się na badanie kontrolne. Syn znów odpowiadał na dziwne pytania i znów otrzymał lekarstwa, tym razem inne. Po kilku miesiącach lekarz kazał zrobić kontrolne badanie USG. Udaliśmy się więc ponownie do CZD. Poproszono nas o pokazanie wyników poprzedniego badania, a dziecku kazano położyć się na leżance. Przeprowadzający badanie lekarz sprawdzał kilkakrotnie kable, stukał w monitor i kręcił głową ze zdziwieniem, po czym stwierdził, że chyba aparat się popsuł. Kazał więc dziecku przejść do innego. Tam sytuacja się powtórzyła. Gdy i trzeci aparat nie wykazał obecności kamienia, lekarz poczuł się sfrustrowany i stwierdził, że kamienia nie ma, a więc musiało go nie być już przedtem i że ktoś postawił złą diagnozę. Patrząc na nas ironicznym wzrokiem oświadczył lekko pogardliwym tonem, że najprawdopodobniej poprzednie badanie było przeprowadzone przez niewłaściwie przeszkoloną osobę, w gabinecie nie posiadającym stosownych uprawnień i na niedobrym sprzęcie. Bez słów pokazałam mu opis wykonany na papierze firmowym CZD i podpisany nazwiskiem szanowanego specjalisty. Lekarza lekko zatkało, po czym spytał, czy i ewentualnie w jaki sposób leczyliśmy naszego syna. Gdy poinformowałam go, że jest to wynik stosowania leczenia homeopatycznego, lekarz nie ukrywał wściekłości i po prostu wyrzucił nas brutalnie za drzwi. Najwyraźniej był to bezkrytyczny i fanatyczny wyznawca prawd objawionych, przekazanych mu przez jakiegoś sławnego, szanowanego i będącego wielkim autorytetem nauczyciela akademickiego, dla którego medycyna alternatywna była nie czym innym, jak tylko znienawidzoną szarlatanerią. I cóż z tego, że pan doktor miał oto przed sobą niezbity dowód skuteczności homeopatii i że mógł się dzięki temu czegoś dowiedzieć i nauczyć. Dla dogmatyka obiektywna prawda się nie liczy. Jeśli dowody nie pasują do świętej teorii, to trzeba ukryć dowody. * * * Przed wiekami, zanim sprowadzono do Europy "cywilizację" i jedyną słuszną religię, leczeniem zajmowały się babki, zwane wiedźmami (od słowa wiedza). Nie tylko znały się one na ziołach, ale umiały z nimi rozmawiać. Nawiązywały też kontakt z duchami natury oraz ze zmarłymi przodkami i stosowały przeróżne praktyki magiczne (wiele z tych obrzędów stosuje współczesna medycyna, psychiatria i psychologia, nazywając je "placebo", "sugestią" lub hipnozą). Wszystko to było bardzo skuteczne i chroniło ludzi przed większością chorób i urazów. Podobnie leczyli jeszcze niedawno Afrykanie, Indianie, Aborygeni i inne ludy, żyjące w zgodzie z naturą. Niestety, siłom ciemności to się nie podobało, jak wszystko, co pozwala ludziom żyć w zdrowiu, harmonii i pokoju. Postanowiły więc to wszystko zniszczyć. Babki nazwano "czarownicami", a słowo "wiedźma" stało się (i jest do dziś) synonimem odrażającej szpetoty, złośliwości, złych mocy i wszystkiego, co najgorsze. Czarownice i szamani poszli na stos, zadbano też o to, by ta sztuka więcej się nie odrodziła. Pod groźbą klątwy zakazano magii i wróżb, medycynę naturalną nazwano czarami, gusłami, zabobonami i szkodliwymi przesądami, a kontakty ze zmarłymi przodkami "nekromancją". Te zgubne dla ludzkości tendencje podtrzymywane są do dziś - co jakiś czas znajduję w mojej skrzynce mailowej groźby i klątwy od "racjonalistów" oraz "pobożnych i cnotliwych chrześcijan" wraz ze stosownymi cytatami z Biblii. Gdy zniszczono całą wiedzę na temat naturalnego leczenia (a właściwie uzdrawiania siłami natury) uszczęśliwiono ludzkość "nowoczesną medycyną". Po wsiach w dalszym ciągu próbowano leczyć ziołami i "zaklęciami", jednak był to tylko żałosny i bezsilny cień tego, co umiały i czego dokonywały wiedźmy. Nic więc dziwnego, że mimo starań zielarzy i ludowych medyków ludzie, a zwłaszcza małe dzieci, masowo umierali. Wrogowie medycyny naturalnej wykorzystali to do celów propagandowych i przekonania ludzi, że ich medycyna jest lepsza i bardziej światła. Jak zwykle agresywna i natrętna propaganda oraz stosowne zapisy prawne i idące w ślad za nimi kary okazały się nadzwyczaj skuteczne: mimo braku sukcesów, a nawet mimo ewidentnych i tragicznych klęsk "nowoczesnej" medycyny, która przez stulecia masowo mordowała i okaleczała pacjentów, publika biła lekarzom brawo i stawiała ich na piedestale. Światłe istoty próbowały coś na to zaradzić i dzięki ich wysiłkom i wbrew silnemu oporowi ciemnych sił, krok po kroku, medycyna powoli zaczęła osiągać coraz lepsze rezultaty. Niestety, do dziś nie poradziła sobie ze skutecznym i bezpiecznym leczeniem większości chorób. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że medycyna w ogóle nie interesuje się przyczyną choroby ani jej usuwaniem, lecz wyłącznie jej objawami, które stara się gwałtem zlikwidować, nie przyjmując się często bardzo niebezpiecznymi skutkami ubocznymi i cierpieniem, zadawanym pacjentom. Dziś pacjenci wywalczyli sobie prawo do rzetelnej informacji na temat swojej choroby, sposobów jej leczenia i co najważniejsze - do żądania odszkodowania w przypadku popełnienia błędu lekarskiego. Powoli, pod wpływem nacisków społecznych, udaje się również zmusić lekarzy do powrotu do bardziej naturalnych metod, jak ziołolecznictwo, akupunktura, homeopatia, bioenergoterapia, kręgarstwo itp. Wrogość i opór są wprawdzie niezwykle silne, a obelgi miotane pod adresem "szarlatanów" mocne i niewybredne, ale pewien postęp daje się już zauważyć. Pacjenci stają się coraz bardziej świadomi i wymagający, a przy tym nauczyli się korzystać z przysługujących im praw, a to zmusza lekarzy do wyjścia naprzeciw ich oczekiwaniom. W ślad za tym postępują zmiany prawne, muszające lekarzy do uznania metod medycyny naturalnej. W krajach Unii Europejskiej koszty zabiegów medycyny alternatywnej są refundowane przez ubezpieczalnie. Wkrótce i my będziemy mieli te wszystkie prawa i przywileje.
  7. No tak.. powinnismy przestac chodzic do lekarzy bo przeciez im zalezy zebysmy byli chorzy..z tego sie utrzymuja. Od dzis raka leczmy joga Tak sie sklada, ze sa na forum, udzielaja pomocy, odpowiadaja na pytania...wiec przestan wchodzic w role zbawcy Wkleję może coś w tym miejscu, jeden z tysięcy przykładów. Mądry mąż powinien wiedzieć, że jego zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby [Hipokrates] Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie lasy i góry są aptekami [Paracelsus] Współczesna medycyna potrafi dokonywać prawdziwych cudów, jeśli chodzi o ratowanie zagrożonego życia. Chirurgia urazowa osiągnęła poziom, który graniczy z magią. Niestety, są choroby, których lekarze leczyć nie potrafią i długo jeszcze sobie z nimi nie poradzą, ponieważ nie znają ich przyczyny. Szpitale pełne są cierpiących, których nie tylko nie ubywa, ale wręcz przybywa. W tej sytuacji trudno mówić o sukcesie. A jednak medycyna i lekarze cieszą się ogromnym szacunkiem. Usiłując wyleczyć niektóre choroby, lekarze okaleczają i mordują ludzi w majestacie prawa, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zanegować założenia medycyny. Mówi się co najwyżej o bałaganie i złej organizacji. Utrzymuje się nas w przekonaniu, że ci, którzy zmarli pod troskliwą opieką medyków byli po prostu nieuleczalnie chorzy i nie można im było pomóc. Dotyczy to szczególnie środowiska onkologów, którzy słyną ze swej nienawiści do wszelkiej "szarlatanerii" (jak sami nazywają ze złością wszystkich tych, którzy leczą skutecznie i bez skutków ubocznych). Gdyby któryś z ich pacjentów, skazanych przez medycynę na "nieuleczalność", w odruchu desperacji i wiedziony instynktem samozachowawczym poszedł np. do lekarza homeopaty, dowiedziałby się, że lansuje szkodliwy zabobon oraz popełnia zbrodnię przeciwko swojemu zdrowiu. Takie postępowanie wzbudza gwałtowny gniew zdecydowanej większości szacownych profesorów, dla których nie ma żadnego znaczenia fakt, że homeopata jest takim samym, akademickim lekarzem jak oni. Widocznie uważają, że doprowadzenie do śmierci pacjenta w majestacie wielkiej akademickiej medycyny jest zasługą, a uzdrowienie dokonane przez rzekomego "szarlatana" jest zbrodnią. Ja sama doświadczyłam na własnej skórze takiej nietolerancji, gdy ośmieliłam się działać niekonwencjonalnie w obronie zdrowia mojego dziecka. U mojego, wówczas ok. 10-letniego synka, badanie USG, przeprowadzone w Centrum Zdrowia Dziecka, wykazało niewielki kamień w nerce. Oczywiście ta diagnoza wywołała moje przerażenie, a gdy spytałam lekarkę, w jaki sposób można się tego kamienia pozbyć, moje przerażenie wzrosło jeszcze bardziej. Widząc moją minę pani doktor powiedziała, że ma telefon do lekarza homeopaty i jeśli jestem zainteresowana niekonwencjonalnymi metodami działania, to mogę spróbować zadzwonić do niego i spytać, czy może mi pomóc. Zgodziłam się z radością i już wkrótce siedziałam z dzieckiem w poczekalni. Lekarz obejrzał wyniki badań, po czym zadał dziecku całą serię dziwnych i nietypowych pytań, np. czy nerka bardziej boli gdy się schyla, gdy stoi w pozycji pionowej, czy gdy się położy. Po badaniu otrzymaliśmy kropelki i małe kuleczki do ssania. Po jakimś czasie zgłosiliśmy się na badanie kontrolne. Syn znów odpowiadał na dziwne pytania i znów otrzymał lekarstwa, tym razem inne. Po kilku miesiącach lekarz kazał zrobić kontrolne badanie USG. Udaliśmy się więc ponownie do CZD. Poproszono nas o pokazanie wyników poprzedniego badania, a dziecku kazano położyć się na leżance. Przeprowadzający badanie lekarz sprawdzał kilkakrotnie kable, stukał w monitor i kręcił głową ze zdziwieniem, po czym stwierdził, że chyba aparat się popsuł. Kazał więc dziecku przejść do innego. Tam sytuacja się powtórzyła. Gdy i trzeci aparat nie wykazał obecności kamienia, lekarz poczuł się sfrustrowany i stwierdził, że kamienia nie ma, a więc musiało go nie być już przedtem i że ktoś postawił złą diagnozę. Patrząc na nas ironicznym wzrokiem oświadczył lekko pogardliwym tonem, że najprawdopodobniej poprzednie badanie było przeprowadzone przez niewłaściwie przeszkoloną osobę, w gabinecie nie posiadającym stosownych uprawnień i na niedobrym sprzęcie. Bez słów pokazałam mu opis wykonany na papierze firmowym CZD i podpisany nazwiskiem szanowanego specjalisty. Lekarza lekko zatkało, po czym spytał, czy i ewentualnie w jaki sposób leczyliśmy naszego syna. Gdy poinformowałam go, że jest to wynik stosowania leczenia homeopatycznego, lekarz nie ukrywał wściekłości i po prostu wyrzucił nas brutalnie za drzwi. Najwyraźniej był to bezkrytyczny i fanatyczny wyznawca prawd objawionych, przekazanych mu przez jakiegoś sławnego, szanowanego i będącego wielkim autorytetem nauczyciela akademickiego, dla którego medycyna alternatywna była nie czym innym, jak tylko znienawidzoną szarlatanerią. I cóż z tego, że pan doktor miał oto przed sobą niezbity dowód skuteczności homeopatii i że mógł się dzięki temu czegoś dowiedzieć i nauczyć. Dla dogmatyka obiektywna prawda się nie liczy. Jeśli dowody nie pasują do świętej teorii, to trzeba ukryć dowody. * * * Przed wiekami, zanim sprowadzono do Europy "cywilizację" i jedyną słuszną religię, leczeniem zajmowały się babki, zwane wiedźmami (od słowa wiedza). Nie tylko znały się one na ziołach, ale umiały z nimi rozmawiać. Nawiązywały też kontakt z duchami natury oraz ze zmarłymi przodkami i stosowały przeróżne praktyki magiczne (wiele z tych obrzędów stosuje współczesna medycyna, psychiatria i psychologia, nazywając je "placebo", "sugestią" lub hipnozą). Wszystko to było bardzo skuteczne i chroniło ludzi przed większością chorób i urazów. Podobnie leczyli jeszcze niedawno Afrykanie, Indianie, Aborygeni i inne ludy, żyjące w zgodzie z naturą. Niestety, siłom ciemności to się nie podobało, jak wszystko, co pozwala ludziom żyć w zdrowiu, harmonii i pokoju. Postanowiły więc to wszystko zniszczyć. Babki nazwano "czarownicami", a słowo "wiedźma" stało się (i jest do dziś) synonimem odrażającej szpetoty, złośliwości, złych mocy i wszystkiego, co najgorsze. Czarownice i szamani poszli na stos, zadbano też o to, by ta sztuka więcej się nie odrodziła. Pod groźbą klątwy zakazano magii i wróżb, medycynę naturalną nazwano czarami, gusłami, zabobonami i szkodliwymi przesądami, a kontakty ze zmarłymi przodkami "nekromancją". Te zgubne dla ludzkości tendencje podtrzymywane są do dziś - co jakiś czas znajduję w mojej skrzynce mailowej groźby i klątwy od "racjonalistów" oraz "pobożnych i cnotliwych chrześcijan" wraz ze stosownymi cytatami z Biblii. Gdy zniszczono całą wiedzę na temat naturalnego leczenia (a właściwie uzdrawiania siłami natury) uszczęśliwiono ludzkość "nowoczesną medycyną". Po wsiach w dalszym ciągu próbowano leczyć ziołami i "zaklęciami", jednak był to tylko żałosny i bezsilny cień tego, co umiały i czego dokonywały wiedźmy. Nic więc dziwnego, że mimo starań zielarzy i ludowych medyków ludzie, a zwłaszcza małe dzieci, masowo umierali. Wrogowie medycyny naturalnej wykorzystali to do celów propagandowych i przekonania ludzi, że ich medycyna jest lepsza i bardziej światła. Jak zwykle agresywna i natrętna propaganda oraz stosowne zapisy prawne i idące w ślad za nimi kary okazały się nadzwyczaj skuteczne: mimo braku sukcesów, a nawet mimo ewidentnych i tragicznych klęsk "nowoczesnej" medycyny, która przez stulecia masowo mordowała i okaleczała pacjentów, publika biła lekarzom brawo i stawiała ich na piedestale. Światłe istoty próbowały coś na to zaradzić i dzięki ich wysiłkom i wbrew silnemu oporowi ciemnych sił, krok po kroku, medycyna powoli zaczęła osiągać coraz lepsze rezultaty. Niestety, do dziś nie poradziła sobie ze skutecznym i bezpiecznym leczeniem większości chorób. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że medycyna w ogóle nie interesuje się przyczyną choroby ani jej usuwaniem, lecz wyłącznie jej objawami, które stara się gwałtem zlikwidować, nie przyjmując się często bardzo niebezpiecznymi skutkami ubocznymi i cierpieniem, zadawanym pacjentom. Dziś pacjenci wywalczyli sobie prawo do rzetelnej informacji na temat swojej choroby, sposobów jej leczenia i co najważniejsze - do żądania odszkodowania w przypadku popełnienia błędu lekarskiego. Powoli, pod wpływem nacisków społecznych, udaje się również zmusić lekarzy do powrotu do bardziej naturalnych metod, jak ziołolecznictwo, akupunktura, homeopatia, bioenergoterapia, kręgarstwo itp. Wrogość i opór są wprawdzie niezwykle silne, a obelgi miotane pod adresem "szarlatanów" mocne i niewybredne, ale pewien postęp daje się już zauważyć. Pacjenci stają się coraz bardziej świadomi i wymagający, a przy tym nauczyli się korzystać z przysługujących im praw, a to zmusza lekarzy do wyjścia naprzeciw ich oczekiwaniom. W ślad za tym postępują zmiany prawne, muszające lekarzy do uznania metod medycyny naturalnej. W krajach Unii Europejskiej koszty zabiegów medycyny alternatywnej są refundowane przez ubezpieczalnie. Wkrótce i my będziemy mieli te wszystkie prawa i przywileje.
  8. O depresji trochę inaczej. Dla wielu osób to podejście zderzy się z tym co do tej pory wiedzieliście lub myśleliście o depresji. Jest to podejście naturalne oparte o obserwację natury, zwierząt i ich zachowań. Depresja w oparciu o prawa naturalne. Mam nadzieję że chociaż dla jakiejś części osób depresja nareszcie stanie się w pełni zrozumiałym procesem. W tym temacie zostanie wytłumaczony każdy aspekt depresji od deski do deski. Meta-Medyczne zrozumienie depresji opiera się na fundamentalnej różnicy między stanami depresyjnymi i procesem depresyjnym. W chorobach i stanach depresyjnych nie możemy już normalnie funkcjonować, nie możemy "robić" czegoś tak jak byśmy tego chcieli. Ale w wyniku zagłębienia się w proces depresyjny, zamiast walczyć lub uciekać od niego, może on doprowadzić nas do głębszego stanu świadomości, w którym przestajemy "robić" i zatrzymujemy się na chwilę skupiając się na naszej własnej osobie i bycie. Ten stan zagłębienia sprawia, że stajemy się otwarci na nowe spostrzeżenia i pozwala nam znaleźć nowe, twórcze odpowiedzi na pytania dotyczące naszego życia. Słowo depresja oznacza "pogłębienie, zagłębienie" i jest związany z "presją". Kiedy presja życia jest zbyt wielka możemy albo z nią walczyć, uciekać od nich lub pozwolić organizmowi na "chwilę słabości"na jakiś czas. Uczucie "słabości, upadku bardzo nisko" jest częścią procesu depresyjnego i za razem naturalnym sposobem poddania się naciskom narzuconym z zewnątrz lub wewnątrz. Dzięki temu dokonuje się naturalne przejście od "robienia" do "bycia". Meta-Medyczne podejście do depresji można streścić w trzech podstawowych stwierdzeniach: • Depresja nie jest chorobą. • Przewlekłe lub ostre stany depresyjne są wynikiem walki, ucieczki lub tzw. "zamrażania" procesu depresyjnego - który sam w sobie jest naturalnym procesem gojenia emocjonalnych ran. Choroby, nałogi i różnego rodzaju inne stany w które popadają ludzie są swego rodzaju sposobami unikania procesu depresyjnego. Terapie farmakologiczne tłumią ten proces lub poważnie zaburzają. • Proces depresyjny jest zasadniczo procesem pogłębiania - dzięki niemu pogrążamy się i zagłębiamy w naszej własnej głębi, docieramy do sedna tego kim jesteśmy i odzyskujemy na nowo więź z naszym ja na głębszym poziomie. Ma to efekt stabilizujący, pomaga nam odnaleźć siebie, zrozumieć nasze emocje i to skąd pochodzą, pomaga nabrać odporności na stresujące życie i uczy nas nowych reakcji na otaczające nas negatywne sytuacje. Bez procesu depresyjnego żylibyśmy w szalonym świecie - "schizoidalnym" świecie walki, ucieczki czy całkowitego poddania się. Byłby to (lub jest!) świat, w którym ciągłe "robienie i pęd" nie pozostawia miejsca na bycie i czucie, świat gdzie praktyczne działania i reakcji emocjonalne zastępują całą głębię myśli i tego kim jesteśmy jako ludzie, świat w którym zobowiązani jesteśmy nosić maski zasłaniające nas, intensyfikujące ból i samotność doświadczaną przez każdego z nas. Kolejna część wkrótce. -- 13 lip 2012, 13:28 -- Bycie i działanie Być może największym filozoficznym nieporozumieniem naszych czasów jest przekonanie, że "Bycie" jest procesem, stanem pasywnym – jedynym podarowanym nam w ramach egzystencji - podczas gdy "robienie" uważane jest za formę aktywności, wyraz dynamicznej energii i witalności. Jest to nie tylko z góry wyrobiona opinia zachodniego umysłu. Jest to również odzwierciedlone we wschodnich ruchach medytacyjnych i kultach, które stawiają Bycie i Działanie po przeciwnych stronach, nie rozumiejąc przy tym, że Bycie może również być formą działania. Filozofia Meta-Medycyny kwestionuje te założenia w rewolucyjny sposób. Rozumie Bycie jako formę działalności, nie pasywny stan wyczekiwania. W ten sposób pojmuje istoty żywe - w tym ludzi - jako wyraz tej działalności. Odpoczynek nie jest bezczynnością, ale uwolnieniem wewnętrznej aktywności re-kreacyjnej (na przykład w sztuce, marzeniach i wyobraźni). Podobnie Bycie nie jest uznawane za bierną bezczynność ale właśnie jest postrzegane jako działalność w kierunku rozpoczęcia odpoczynku w nas samych, odpoczynku, który pozwala na odbudowę naszej osobowości. Ten odpoczynek sam w sobie jest ważnym aspektem procesu depresyjnego, tak bardzo różniącego się od letargicznej bezczynności oraz od manii, kompulsywnej lub obsesyjnej działalności – czyli od zwykłego Robienia,Działania. Utrata energii, motywacji i woli doświadczane przy okazji stanu depresyjnego są głównym elementem przejścia od stanu Robienia do Bycia, a co za tym idzie do wewnętrznej zmiany. Bycie, poczucie bytu, przywraca nasze poczucie siebie i naszej zdolności do dalszego życia. Jeśli jednak będziemy interpretować nasze nastroje depresyjne tylko w sposób negatywny – jako właśnie niepożądane osłabienie tej zdolności do dalszego życia, to my sami zablokujemy proces depresyjny i sprawimy że nasze nastroje w bardziej wyniszczający i przewlekły sposób utopią nas w depresyjnej bezczynności. To dlatego jednym z najważniejszych aspektów Meta-Medycznego podejścia do depresji jest usunięcię presji (de-pression – z ang. odrzucić presję): usunięcie dodatkowej presji odczuwania poczucia winy za bycie w stanie depresji. Główne zasady zdejmowania z siebie presji (De-presja): -nie wywieraj na sobie presji aby pokonać, rozproszyć lub ukryć Twoje nastroje depresyjne -nie wywieraj presji na sobie aby myśleć pozytywnie lub normalnie funkcjonować mimo depresji – depresja jest po to abyś zrezygnował/a z jakiejkolwiek działalności na chwilę -nie poddawaj się presji wywieranej przez innych abyś zażywał/a leki i leczył/a własną depresję jako chorobę -nie ulegaj presji z zewnątrz aby się komunikować z innymi, nie musisz tego robić, nie ulegaj presji osób mówiących Ci „musisz o tym z kimś pogadać” -nie uciekaj do różnych form działalności mającej na celu odwrócenie uwagi np. hipomanii lub pracoholizmowi w odpowiedzi na zewnętrzne naciski -nie traktuj depresji jako ciężaru lub presji, ale jako szansę zbliżenia się do siebie, do swojego wnętrza, tego co jest nie tak w moim życiu, tego co robię nie w zgodzie ze sobą
  9. O depresji trochę inaczej. Dla wielu osób to podejście zderzy się z tym co do tej pory wiedzieliście lub myśleliście o depresji. Jest to podejście naturalne oparte o obserwację natury, zwierząt i ich zachowań. Depresja w oparciu o prawa naturalne. Mam nadzieję że chociaż dla jakiejś części osób depresja nareszcie stanie się w pełni zrozumiałym procesem. W tym temacie zostanie wytłumaczony każdy aspekt depresji od deski do deski. Meta-Medyczne zrozumienie depresji opiera się na fundamentalnej różnicy między stanami depresyjnymi i procesem depresyjnym. W chorobach i stanach depresyjnych nie możemy już normalnie funkcjonować, nie możemy "robić" czegoś tak jak byśmy tego chcieli. Ale w wyniku zagłębienia się w proces depresyjny, zamiast walczyć lub uciekać od niego, może on doprowadzić nas do głębszego stanu świadomości, w którym przestajemy "robić" i zatrzymujemy się na chwilę skupiając się na naszej własnej osobie i bycie. Ten stan zagłębienia sprawia, że stajemy się otwarci na nowe spostrzeżenia i pozwala nam znaleźć nowe, twórcze odpowiedzi na pytania dotyczące naszego życia. Słowo depresja oznacza "pogłębienie, zagłębienie" i jest związany z "presją". Kiedy presja życia jest zbyt wielka możemy albo z nią walczyć, uciekać od nich lub pozwolić organizmowi na "chwilę słabości"na jakiś czas. Uczucie "słabości, upadku bardzo nisko" jest częścią procesu depresyjnego i za razem naturalnym sposobem poddania się naciskom narzuconym z zewnątrz lub wewnątrz. Dzięki temu dokonuje się naturalne przejście od "robienia" do "bycia". Meta-Medyczne podejście do depresji można streścić w trzech podstawowych stwierdzeniach: • Depresja nie jest chorobą. • Przewlekłe lub ostre stany depresyjne są wynikiem walki, ucieczki lub tzw. "zamrażania" procesu depresyjnego - który sam w sobie jest naturalnym procesem gojenia emocjonalnych ran. Choroby, nałogi i różnego rodzaju inne stany w które popadają ludzie są swego rodzaju sposobami unikania procesu depresyjnego. Terapie farmakologiczne tłumią ten proces lub poważnie zaburzają. • Proces depresyjny jest zasadniczo procesem pogłębiania - dzięki niemu pogrążamy się i zagłębiamy w naszej własnej głębi, docieramy do sedna tego kim jesteśmy i odzyskujemy na nowo więź z naszym ja na głębszym poziomie. Ma to efekt stabilizujący, pomaga nam odnaleźć siebie, zrozumieć nasze emocje i to skąd pochodzą, pomaga nabrać odporności na stresujące życie i uczy nas nowych reakcji na otaczające nas negatywne sytuacje. Bez procesu depresyjnego żylibyśmy w szalonym świecie - "schizoidalnym" świecie walki, ucieczki czy całkowitego poddania się. Byłby to (lub jest!) świat, w którym ciągłe "robienie i pęd" nie pozostawia miejsca na bycie i czucie, świat gdzie praktyczne działania i reakcji emocjonalne zastępują całą głębię myśli i tego kim jesteśmy jako ludzie, świat w którym zobowiązani jesteśmy nosić maski zasłaniające nas, intensyfikujące ból i samotność doświadczaną przez każdego z nas. Kolejna część wkrótce. -- 13 lip 2012, 13:28 -- Bycie i działanie Być może największym filozoficznym nieporozumieniem naszych czasów jest przekonanie, że "Bycie" jest procesem, stanem pasywnym – jedynym podarowanym nam w ramach egzystencji - podczas gdy "robienie" uważane jest za formę aktywności, wyraz dynamicznej energii i witalności. Jest to nie tylko z góry wyrobiona opinia zachodniego umysłu. Jest to również odzwierciedlone we wschodnich ruchach medytacyjnych i kultach, które stawiają Bycie i Działanie po przeciwnych stronach, nie rozumiejąc przy tym, że Bycie może również być formą działania. Filozofia Meta-Medycyny kwestionuje te założenia w rewolucyjny sposób. Rozumie Bycie jako formę działalności, nie pasywny stan wyczekiwania. W ten sposób pojmuje istoty żywe - w tym ludzi - jako wyraz tej działalności. Odpoczynek nie jest bezczynnością, ale uwolnieniem wewnętrznej aktywności re-kreacyjnej (na przykład w sztuce, marzeniach i wyobraźni). Podobnie Bycie nie jest uznawane za bierną bezczynność ale właśnie jest postrzegane jako działalność w kierunku rozpoczęcia odpoczynku w nas samych, odpoczynku, który pozwala na odbudowę naszej osobowości. Ten odpoczynek sam w sobie jest ważnym aspektem procesu depresyjnego, tak bardzo różniącego się od letargicznej bezczynności oraz od manii, kompulsywnej lub obsesyjnej działalności – czyli od zwykłego Robienia,Działania. Utrata energii, motywacji i woli doświadczane przy okazji stanu depresyjnego są głównym elementem przejścia od stanu Robienia do Bycia, a co za tym idzie do wewnętrznej zmiany. Bycie, poczucie bytu, przywraca nasze poczucie siebie i naszej zdolności do dalszego życia. Jeśli jednak będziemy interpretować nasze nastroje depresyjne tylko w sposób negatywny – jako właśnie niepożądane osłabienie tej zdolności do dalszego życia, to my sami zablokujemy proces depresyjny i sprawimy że nasze nastroje w bardziej wyniszczający i przewlekły sposób utopią nas w depresyjnej bezczynności. To dlatego jednym z najważniejszych aspektów Meta-Medycznego podejścia do depresji jest usunięcię presji (de-pression – z ang. odrzucić presję): usunięcie dodatkowej presji odczuwania poczucia winy za bycie w stanie depresji. Główne zasady zdejmowania z siebie presji (De-presja): -nie wywieraj na sobie presji aby pokonać, rozproszyć lub ukryć Twoje nastroje depresyjne -nie wywieraj presji na sobie aby myśleć pozytywnie lub normalnie funkcjonować mimo depresji – depresja jest po to abyś zrezygnował/a z jakiejkolwiek działalności na chwilę -nie poddawaj się presji wywieranej przez innych abyś zażywał/a leki i leczył/a własną depresję jako chorobę -nie ulegaj presji z zewnątrz aby się komunikować z innymi, nie musisz tego robić, nie ulegaj presji osób mówiących Ci „musisz o tym z kimś pogadać” -nie uciekaj do różnych form działalności mającej na celu odwrócenie uwagi np. hipomanii lub pracoholizmowi w odpowiedzi na zewnętrzne naciski -nie traktuj depresji jako ciężaru lub presji, ale jako szansę zbliżenia się do siebie, do swojego wnętrza, tego co jest nie tak w moim życiu, tego co robię nie w zgodzie ze sobą
  10. Rozumiem, że spróbowałaś i możesz się podzielić swoją opinią? Bo rozumiem że każda krytyka powinna być podparta sensownymi argumentami, szczególnie w przypadku gdy Emocjonalna Joga została udostępniona nieodpłatnie. I gdzie ten ZAROBEK? Proszę o odrobinę szacunku do mojej pracy i trudu, który włożyłem w to, żebyście mieli możliwość skorzystania z tego programu. I skoro tak są poruszane kwestie pieniężne to jedynie informuję, że skuteczność Emocjonalnej JOgi sprawia że ludzie płacą za godzinne zajęcia 100$ raz w tygodniu. Dostajecie ten program ćwiczeń za free, czego chcieć więcej? Zamiast podejrzewać i osądzać bezpodstawnie proponuje spróbować codziennie przez miesiąc i potem wyrażać swoje opinie. Atakowanie wszystkiego co nowe nie służy postępowi. Jest wielu specjalistów na tym świecie którzy są w stanie pomagać, stosują nowoczesne metody, techniki, systemy. Ale pacjenci prezentując takie podejście nigdy nie otrzymają tej pomocy bo się boją. Nie boją się tego że ich życie będzie nadal ruiną, boją się nawet spróbować darmowych, udostępnionych programów. To zastanawiające ale zrozumiałe działanie - przecież w końcu na tym polega problem - na ciągłym lęku. Dlaczego tak mało osób chce zrozumieć na czym polega ich problem, i że to tak naprawdę nie ich problem?
  11. Rozumiem, że spróbowałaś i możesz się podzielić swoją opinią? Bo rozumiem że każda krytyka powinna być podparta sensownymi argumentami, szczególnie w przypadku gdy Emocjonalna Joga została udostępniona nieodpłatnie. I gdzie ten ZAROBEK? Proszę o odrobinę szacunku do mojej pracy i trudu, który włożyłem w to, żebyście mieli możliwość skorzystania z tego programu. I skoro tak są poruszane kwestie pieniężne to jedynie informuję, że skuteczność Emocjonalnej JOgi sprawia że ludzie płacą za godzinne zajęcia 100$ raz w tygodniu. Dostajecie ten program ćwiczeń za free, czego chcieć więcej? Zamiast podejrzewać i osądzać bezpodstawnie proponuje spróbować codziennie przez miesiąc i potem wyrażać swoje opinie. Atakowanie wszystkiego co nowe nie służy postępowi. Jest wielu specjalistów na tym świecie którzy są w stanie pomagać, stosują nowoczesne metody, techniki, systemy. Ale pacjenci prezentując takie podejście nigdy nie otrzymają tej pomocy bo się boją. Nie boją się tego że ich życie będzie nadal ruiną, boją się nawet spróbować darmowych, udostępnionych programów. To zastanawiające ale zrozumiałe działanie - przecież w końcu na tym polega problem - na ciągłym lęku. Dlaczego tak mało osób chce zrozumieć na czym polega ich problem, i że to tak naprawdę nie ich problem?
  12. D-dimery wykluczą problem, którego tak bardzo się obawiasz. Naprawdę warto zrobić nawet prywatnie, jeśli odczuwasz taki lęk. Zachowaj zdrowy rozsądek, tzn. po prostu jak normalny człowiek pójdź do lekarza lub prywatnie wykonać to badanie. Jeśli do lekarza to np. powiedz że w rodzinie miałaś przypadki zatorowości i obawiasz się czy to nie dziedziczne. Muszą wykonać to badanie, chociaż z drugiej strony nie mają podstaw, po zbadaniu Cię. Ale tak jak mówie jeśli D-dimery wyjdą ok nie masz się czym martwić. Jeśli wyjdą powyżej normy to też jeszcze nie oznacza zatorowości - no ale wtedy jest prowadzona dalsza diagnostyka. Jeśli wynik jest ujemny nie wykonuje się już żadnych badań.
  13. D-dimery wykluczą problem, którego tak bardzo się obawiasz. Naprawdę warto zrobić nawet prywatnie, jeśli odczuwasz taki lęk. Zachowaj zdrowy rozsądek, tzn. po prostu jak normalny człowiek pójdź do lekarza lub prywatnie wykonać to badanie. Jeśli do lekarza to np. powiedz że w rodzinie miałaś przypadki zatorowości i obawiasz się czy to nie dziedziczne. Muszą wykonać to badanie, chociaż z drugiej strony nie mają podstaw, po zbadaniu Cię. Ale tak jak mówie jeśli D-dimery wyjdą ok nie masz się czym martwić. Jeśli wyjdą powyżej normy to też jeszcze nie oznacza zatorowości - no ale wtedy jest prowadzona dalsza diagnostyka. Jeśli wynik jest ujemny nie wykonuje się już żadnych badań.
  14. Hej, Podejrzewasz może jakieś przyczyny? Jak długo sie z tym zmagasz?
  15. Hej, Podejrzewasz może jakieś przyczyny? Jak długo sie z tym zmagasz?
  16. Witaj, Zator płucny to poważne podejrzenie. Jeśli chcesz mieć pewność poproś lekarza żeby zrobili Ci badanie z krwi, które nazywa się D-dimery, pozwoli wykluczyć i zakrzepicę i zatorowość płucną i przy okazji inne procesy zatorowości w organizmie. Czy masz problemy z oddychaniem? Najpierw odpowiedz sobie na to pytanie. W zatorowości poważnym objawem są trudności w oddychaniu, jest nawet ciężko mówić bez zadyszki. Jednak podobny objaw występuje przy nerwicy. Dlatego czasem tak ciężko odróżnić ją od innych chorób. D-dimery możesz wykonać prywatnie - koszt około 40 zł. To jeszcze zależy od tego gdzie mieszkasz. Wszystko jednak wskazuje na to, że masz po prostu zwykłe nerwobóle. Opisz dokładnie co to za ból?
  17. Witaj, Zator płucny to poważne podejrzenie. Jeśli chcesz mieć pewność poproś lekarza żeby zrobili Ci badanie z krwi, które nazywa się D-dimery, pozwoli wykluczyć i zakrzepicę i zatorowość płucną i przy okazji inne procesy zatorowości w organizmie. Czy masz problemy z oddychaniem? Najpierw odpowiedz sobie na to pytanie. W zatorowości poważnym objawem są trudności w oddychaniu, jest nawet ciężko mówić bez zadyszki. Jednak podobny objaw występuje przy nerwicy. Dlatego czasem tak ciężko odróżnić ją od innych chorób. D-dimery możesz wykonać prywatnie - koszt około 40 zł. To jeszcze zależy od tego gdzie mieszkasz. Wszystko jednak wskazuje na to, że masz po prostu zwykłe nerwobóle. Opisz dokładnie co to za ból?
  18. Maggy79, Niemyślenie na pewno nie pomoże. Wynajdywanie sobie jakiś zajęć dodatkowy może przenieść na chwilę uwagę ale nie usunie szoku który przeżyłaś. A coś takiego odkłada się w ludzkim organizmie. Dzikie zwierzęta rozładowują tego typu napięcia i traumy naturalnie. My w procesie dorastania jesteśmy oduczani tego typu reakcji niestety. Ale można się tego nauczyć na nowo. :)
  19. akademiaeft

    Witam - pomogę

    To sprawiło że zrobiłem porządek ze swoim światem wewnetrznym a potem swoja pracę zacząłem opierać na obserwacji i badaniu świata dzikich zwierząt, analizowaniu tego jak one rozładowują stres i emocje. Bo też je mają. Zastanawiające było to że zwierzęta domowe przestawiają się na nasz tryb w jakimś stopniu i też potrafią chorować jak my. W świecie dzikich zwierząt jest to niespotykane. Oczywiście zwierzęta mają depresję ale trwa ona tylko kilka dni, np. samiec po stoczonej przegranej bitwie zapada w stan depresji. Jest to udowodnione naukowo. Co dopiero gdy człowiek doświadcza w swoim życiu masę traum. Nieporównywalnie więcej niż dzikie zwierzę. Wiadomo jaki ma to efekt u ludzi. Depresja potrafi trwać latami. Dlaczego? Ponieważ nie jesteśmy nauczeni, a raczej jesteśmy oduczeni naturalnego reagowania i wyrzucania z siebie ładunku emocjonalnego. -- 11 lip 2012, 12:51 -- i co dalej? po opukiwaniu ci przeszło? Coś na ataki paniki - żeby całkowicie o nich móc zapomnieć - na blogu http://emocjonalna-wolnosc.blogspot.com/
  20. akademiaeft

    Witam - pomogę

    brzmi to trochę przerażająco Brzmi przerażająco ale w świecie nam bliskim, to jest dzikich zwierząt jest to naturalna kolej rzeczy aby zwierzę mogło żyć dalej normalnie po przeżyciu jakiejś sytuacji zagrażającej życiu. To praca z własnym ciałem, bez ingerencji z zewnątrz więc całkowicie bezpieczna. -- 05 lip 2012, 17:32 -- wydaje mi się że specjalista nie powinien tak generalizować: "Ponieważ to taka polska mentalność, narzekania i zrzucania winy za wszystko na wszystkich wokół." Ależ ja sam taki byłem. Nie generalizuje, mówię o pewnej części osób. Nie o wszystkich, bo takie zachowania ulegają przecież zmianie. Ale ja robiłem to samo i nie kryję się z tym. Depresja nie pozwalała wyjść mi z łóżka, nerwica sprawiała że mdlałem i przez wiele lat obwiniałem i siebie i wszystkich na około - rodziców, Boga, ustrój, kraj który nie pomaga najlepiej jak może, itd. Byłem i jestem tylko człowiekiem.
  21. akademiaeft

    Witam - pomogę

    kafka, Pewna część osób tak robi. Chyba przyznasz rację? Ale to nie jest ich wina do końca. Brak odpowiedniego szkolenia i informacji w temacie zdrowia psychicznego robi swoje. Jednak taki profil psychologiczny jest dość typowy gdzie osoba odrzuca każdą pomoc, zrzuca winę na innych, na świat, boi się zmian, boi się poddać emocjom i stanom w których się znajduje. Wszystko jest okraszone lękiem. A najgorszym problemem jest już brak pieniędzy, ponieważ wszędzie poza granicami naszego kraju albo ludzie mogą sobie pozwolić na naprawdę profesjonalną terapię ( i nie mówię tu o terapii na nasz NFZ) albo państwo normalnie płaci za taką terapię w miejscu w którym pacjent chce odbyć terapię. Niestety w Polsce jest to bardzo utrudnione. Wyżej zaqzax-3 napisał o pewnym Panu, który reklamował się tu kiedyś z EFT. Do tego doszliśmy po rozmowie. Niestety Pan stosujący EFT ani nie był wystarczając wyszkolony w innych systemach terapeutycznych ani nie był dość dobrze wyszkolony w EFT. EFT stanowi za Emotional Freedom Techniques - Techniki Emocjonalnej Wolności. Jest to obecnie jedna z form terapii, która w ostatnim czasie została uznana przez Amerykańskie Stwoarzyszenie Psychologiczne za jedną z nowych form terapii. Pod spodem dla zainteresowanych umieszczam potwierdzenie skuteczności w badaniach klinicznych. Warto przeczytać ponieważ ta skuteczność wynosi 90% w stosunku do kilku procent terapii poznawczych. Nie jest już terapią woo-woo gdzie nikt nie wie o co chodzi i dlaczego działa. Została zaakceptowana przez środowisko psychologiczne. Działanie jest bardzo proste. W momencie gdy myślisz o negatywnej sytuacji lub czujesz negatywne emocje w odpowiedni sposób stymulujesz układ nerwowy. Są pewne miejsca na ciele gdzie znajduje się bardzo dużo zakończeń nerwowych. Gdy zaczynasz w nie pukać myśląc o czymś negatywnym, odczuwając negatywne emocje powoduje to zmianę reakcji - połączenie neuronowe odpowiedzialne za tą reakcję ulega pewnego rodzaju zniszczeniu. Stymulacja sprawia, że dany impuls nerwowy przestaje docierać w dane miejsce i dana negatywna emocja przestaje być odczuwana. Pamiętasz negatywne sytuacje ale przestajesz czuć się źle ponieważ pozbywasz się negatywnych emocji - negatywnych impulsów. Pierwsze z teorii mówiły że w EFT dokonuje się odblokowania jakiś kanałów energetycznych z blokad. :) Jest jednak zupełnie inaczej. Gdy wzięto tą technikę na warsztat okazało się że opukiwanie miejsc zakończeń nerwowych w momencie odczuwania danej emocji powoduje że impulsy nerwowe odpowiedzialne za tą emocję przestają ją zasilać, najpierw są w dysharmonii by po chwili zupełnie zniknąć. Jeśli będzie taka potrzeba i chęć z Waszej strony to umieszczę na Youtube specjalny filmik z instrukcjami tak abyście sami mogli spróbować. Pod spodem coś do poczytania na temat badań klinicznych nad tym systemem terapii. Niestety po angielsku. Jeśli chcecie mogę przetłumaczyć. "The early advocates of energy psychology reported rapid results with a wide range of psychiatric disorders (e.g., Callahan, 1985; Johnson et al., 2001; Sakai et al., 2001). These assertions, publicly stated prior to corresponding research support or persuasive explanatory models—combined with odd-looking procedures such as tapping on the skin—led to emphatic skepticism in the clinical community (e.g., Devilly, 2005; Herbert & Gaudiano, 2001; Lohr, 2001; McNally, 2001). Three early large-scale pilot studies were particularly provocative because their purported speed and success rates surpassed any treatment in the clinical literature for the conditions being addressed. In one of these, a group of clinicians at Kaiser Permanente in Honolulu followed the progress of 714 patients being treated with TFT (Sakai et al., 2001). Sessions were of 30 to 50 minutes in length and patients received an average of 2.2 treatments. Paired pre- and post-treatment t-tests of patient reports of subjective distress, the primary outcome measure utilized, showed statistically significant improvement at the .001 level of confidence for 28 presenting problems or diagnostic categories (including, for example, anxiety, bereavement, chronic pain, depression, food cravings, obsessive traits, obsessive compulsive personality disorder, panic disorder, phobias, and post-traumatic stress disorder) and at .01 for three other conditions (alcohol cravings, major depressive disorder, and tremors). While the investigators were careful to emphasize that their findings constituted only “preliminary data that call for controlled studies to examine validity, reliability, and maintenance of effects over time” (p. 1229), their report was met with strong criticism or outright incredulity from the professional community (e.g., Lohr, 2001). 3 A second preliminary study emerged after Joaquín Andrade, a physician trained in acupuncture and TFT, brought acupoint tapping for psychiatric conditions to a group practice running 11 clinics in Argentina and Uruguay. In an ongoing in-house investigation, his team tracked the progress of 5,000 anxiety patients over a 5-1/2 year period. Half were assigned to the clinics’ standard protocol for anxiety disorders, cognitive behavior therapy (CBT) with anti-anxiety medication as needed. The other half received acupoint tapping with mental activation but no anti-anxiety medication. Raters did not know which treatment a patient received. Improvement was found in 90% of the acupoint tapping group and 63% of the CBT group, with complete relief of symptoms at 76% for acupoint tapping and 51% for CBT. One-year follow-up samplings predicted that 78% sustained the benefits from acupoint tapping and 69% from CBT. Perhaps the most striking finding is that in a sub-study of 190 of the patients who were treated successfully, an average of three acupoint tapping sessions were required before the anxious condition was no longer present while an average of 15 CBT sessions were required (reported in Feinstein, 2004). Even more provocative was a third large-scale investigation by Carl Johnson—a retired Veterans Administration psychologist and a diplomate of the American Board of Professional Psychology—based on his post-retirement work with people who had been severely traumatized. Johnson learned of acupoint tapping toward the end of his career with the V.A. After retiring, he began bringing the approach to parts of the world that had sustained widespread disasters such as genocide or warfare impacting civilian populations. Using TFT, the treatment focused on reducing severe emotional reactions evoked by specific traumatic memories, which often involved torture, rape, and witnessing loved ones being murdered. Johnson’s initial report described his work with 105 people during his first five visits to Kosovo following the genocide, claiming strong improvement with 103 of them (Johnson et al., 2001). Johnson went on to claim that 334 of 337 traumatized individuals—following treatment provided by him and his colleagues traveling to Kosovo, Rwanda, the Congo, and South Africa—were able to bring to mind their most traumatic memories from the disaster and experience no physiological/affective arousal. A marker in the successful treatment of PTSD is that the client is able to recall the precipitating event without being reactivated (van der Kolk, McFarlane, & Weisaeth, 1996/2007). The 337 individuals worked with 1016 traumatic memories, successfully resolving 1013 of them according to Johnson’s calculations. Johnson also reported that decreasing arousal to the horrific memories carried by civilian survivors of warfare and genocide produced global improvements in the person’s ability to function. Most of Johnson’s treatments were done within a single session that lasted less than an hour. An 18-month follow-up in which approximately three-fourths of the 105 individuals initially treated in Kosovo who were able to be tracked revealed no relapses. While acknowledging that such figures seem “too good to be true” and raised even his own skepticism and desire to see controlled studies, Johnson affirmed in a subsequent interview that the figures accurately reflect his observations and that he “recorded them exactly according to what happened” (recounted in Feinstein, 2008a, p. 131)."
  22. akademiaeft

    Witam - pomogę

    zaqzax-3, To dość poważne oskarżenia. Teraz pytanie z czego wynikają? Bo nie przypominam sobie żebyśmy kiedykolwiek mieli ze sobą jakiś kontakt. Łatwo można przecież sprawdzić że nawet nie brał Pan udziału w żadnej z naszych dyskusji na forum. Skąd więc takie oskarżenia? Rozmawiał Pan z którymś z konsultantów tu na forum? Jeśli ma Pan coś do powiedzenia to proponuje tutaj a nie na priv'ie. Chętnie posłucham o tych domniemanych propozycjach. Nie wiem kogo Pan nazywa oszołomem albo Bogiem. Pan jest jedną z osób, które pełne żalu do różnego rodzaju terapeutów-bo nie pomogli, z góry atakuje każdą inną pomoc. Takie osoby zniechęcają naprawdę dobrych specjalistów do wyjazdu za granicę. Dlaczego? Ponieważ to taka polska mentalność, narzekania i zrzucania winy za wszystko na wszystkich wokół. Śmieszne jest to że atakuje Pan tak naprawdę chęć pomocy za free - bo wszelkie materiały zostały już udostępnione i każdy może sprawdzić, że nie są odpłatne. To zachowanie jest naprawdę nie w porządku. Z drugiej strony się nie dziwię takim atakom - ktoś palący marihuanę na porządku dziennym, po próbach samobójczych, w tym samym czasie będąc na lekach. Współczuje tego co się dzieje w Pana głowie. Warto jednak sobie pomóc, jakkolwiek to Pan chce uczynić. Tylko niech to będzie chociaż jakaś forma psychoterapii. -- 05 lip 2012, 15:17 -- Książkę o czym?
  23. akademiaeft

    Witam - pomogę

    Moim celem jest zmiana świadomości. Jeśli przynajmniej kilka osób zacznie inaczej postrzegać swoje problemy, będzie to dla mnie sukces. Jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju pseudo poradników na temat pozytywnego myślenia. Dokładniej wytłumaczę to przy okazji opisywania procesu depresji w temacie depresji tu na forum. Jest pewna bardzo ważna zasada którą warto zapamiętać w kontekście tzw. "zaburzeń emocjonalnych", to co zawsze powtarzam swoim klientom zanim zaczniemy proces zmiany: Nie wywieraj na sobie presji, nie wymuszaj na sobie aby: . "walczyć, pokonać" depresję . myśleć pozytywnie . być szczęśliwą/szczęśliwym . dobrze się czuć . zwyciężać . koniecznie dostawać to czego chcesz . poprawiać życie seksualne . znaleźć miłość i spełnienie . wziąć sprawy w swoje ręcę To wszystko to medialno-społeczna głupota wmawiająca nam co jest dobre a co złe, co powinniśmy a czego, jak powinniśmy zachowywać się w danej sytuacji a jak nie, co jest akceptowane a co nie. Nic z powyższych rzeczy nie musisz aby wyzdrowieć. To jednak temat na długą debatę. -- 04 lip 2012, 13:28 -- Drogo? Przecież daję Ci EmoJogę za free. To drogo? Wszystko masz tu - Czego chcieć więcej? Nie chcę abyście wierzyli w ani jedno moje słowo. Chcę jedynie abyście wypróbowali to na sobie i wtedy ocenili. To proste. -- 04 lip 2012, 13:39 -- brzmi to jak: odkąd stosuję ten wspaniały szampon moje włosy są piękne i puszyste, a końcówki nie rozdwajają się itd kup teraz w specjalnej ofercie 1 butelkę za 199,99zł a druga otrzymasz zupełnie za darmo, nie zwlekaj, kup juz dzis No właśnie aby udowodnić wiarygodność podałem link do tej oceny. :) Poza tym czytaj uważnie, program jest za free. Normalnie wartość tego programu to 300 zł (200 zł online). Czy to dużo? To już zostawiam do Waszej oceny, ponieważ teraz macie program za darmo i ocenicie jego wartość. Normalnie program ten kosztuje 300$ -- 04 lip 2012, 13:48 -- akademiaeft, "Lorem ipsum dolor sit amet, consectetuer adipiscing elit. Fusce tempor arcu ac urna. Fusce congue eleifend mi. Pellentesque metus sem, elementum eu, rhoncus sed, gravida sit amet, nulla. " co to ma być? i radze dopracować stronę bo przy włączeniu polskiego i tak część jest po ang. Jeśli chodzi o stronę w wersji polskiej to jest ona w trakcie tłumaczenia z języka angielskiego. Stąd pewne fragmenty jeszcze są nieprzetłumaczone. Ale myślę że to nie problem przeczytać te fragmenty po angielsku.
×