Skocz do zawartości
Nerwica.com

niosaca_radosc

Użytkownik
  • Postów

    2 381
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niosaca_radosc

  1. kaja123, zdaję sobie sprawę, że stąpam po cienkim lodzie. Cholera, nawet zdaję sobie sprawę, że mogę tego żałować, bo już teraz zdarzają mi się chwile, kiedy czuję się lepiej. Ale od jakiegoś czasu się nie tnę i tak jakbym czuła, że za mało cierpię i muszę wpaść w kolejne bagno.
  2. Uzależnienie dotyka wszystkich, nie tylko uzależnionego. Tego nie da się ukryć. Ale inne formy autodestrukcji tj. mechaniczne okaleczanie ciała da się ukryć.
  3. Nigdy nie rozumiałam dlaczego wszelkie sposoby autodestrukcji traktowane są jako chęć zwrócenia na siebie uwagi. A co jeśli ktoś jest na tyle świadomy, że się z tym kryje i okalecza się w miejscach, których na 99% nikt nie będzie oglądał poza nią samą? Ja nie biorę benzo. Chciałam po prostu się zniszczyć i wpaść w kolejne bagno. Ukarać się. To nie jest chęć podyktowana poczuciem, że po benzo jest łatwiej, że mogę sobie w ten sposób ulżyć. To jest sposób na dobicie siebie. No właśnie nie do końca. Czy myślisz, że uzależnienia dotykają tylko uzależnionych? G... prawda. To dotyczy całej rodziny, osób z którymi uzależniony żyje. Bo gdyby miałoby to być tylko moje bagno, nie miałabym wątpliwości...
  4. Ja wiem ze to jest zle, ze nie powinnam, ale tak bardzo ciagnie mnie do autodesyrukcji ze nie potrafie przestac o tym myslec. A na terapii boje sie o tym wspomniec bo wiem ze terapeutka bedzie probowala mnie od tego odwiesc... Chociaz wiem, ze powinnam. Przeciez chce z tego wyjsc. A mimo to ta chec jest tak silna ze nie wiem czy z nia wygram.
  5. Lilith, na podstawie wlasnego zachowanie, wlasnych mysli. Zamiast na powaznie z tym walczyc, ja tylko zmieniam rodzaj dzialania.
  6. In_Chains_Of_DD, tak, właśnie chodzi o dokopanie sobie. Wejście w kolejne bagno. Nie umiem chyba nie karać siebie, a inne opcje powoli mi się wykańczają. kaja123, a co jeśli tym problemem od którego uciekam jest przymus karania siebie. Ma to związek oczywiście z wiecznym poczuciem winy i beznadziejnie niską samooceną, ale nie wiem czy jest jeszcze jakiś głębszy sens tego, co chcę zrobić.
  7. Saraid, chodze na terapie, ale mam opory przed powiedzeniem co planuje. Milcze, zeby uniknac prob odwiedzenia mnie od tego, co chce zrobic...
  8. Doszlam do wniosku ze nigdy z tego nie zrezygnuje. Nie jestem w stanie. Beda tylko dluzsz lub krotsze przerwy a potem powrot do znanego rozwiazania.
  9. A powiedzcie mi co robic jesli ktos swiadomie dazy do uzaleznienia od benzodiazepin? Co robic kiedy planuje sie wejsc w to bagno byle tylko siebie niszczyc?
  10. Nawet nie mam czym się upić. Wolę zrobić coś innego.
  11. I co z tego, że wiem. Wiem też, że to by pomogło i dlatego chcę to zrobić. Żeby sobie ulżyć. Żeby poczuć się lepiej.
  12. Tak bardzo chciałabym to zrobić. Rozładować napięcie. Ukarać się. Poczuć ból... Cholera, mam już dość!
  13. Fakt, nie pomoże jeśli chodzi o pieniądze, ale może pomóc jeśli chodzi o pocięcie się z powodu pieniędzy. Powiesz coś więcej?
  14. idle, a może rozmowa z jakimś bliskim znajomym by Ci pomogła? Ważne, żeby się nie poddawać mimo wszystko.
  15. Niby od 2 dni jest lepiej, ale co z tego skoro ja juz nie potrafie jesc?? Zjadlam dzis juz 4 banany i jestem na siebie wsciekla bo przeciez bamany sa bardzo kaloryczne. Rownie dobrze moglabym zjesc totalnie bezwartosciowego batona... Nienawidze siebie i swojego ciala! A w dodatku przestaje miescic sie w spodnie, co tylko dobija! Marga_rita, ja to w ogole chcialabym miec anoreksje. Zglupialam do tego stopnia ze chcialabym na to zachorowac. Uwielbialam momenty kiedy tygodniaminie jadlam, ale teraz rodzina wie ze kombinuje z niejedzeniem i wszystko stracone. Nigdy nie bede atrakcyjna kobieta!
  16. Vett, wszystko jest do nadrobienia, ale musisz walczyć. Nie poddawać się. A jeśli chcesz iść na politechnikę, to możesz zdawać jeszcze chemię, geografię. Pisząc to wszystko, chce Ci uświadomić, że nie wszystko stracone. Rozumiem, że musi Ci być ciężko i rozumiem, że możesz nie mieć na nic siły, ale człowiek jest w stanie znieść wiele, jakkolwiek bezdusznie to brzmi. A nie możesz skorzystać z pomocy psychologa w szkole?
  17. Vett, dlaczego od razu skazujesz się na porażkę? Myśląc i tak mi nic nie wyjdzie odbierasz sobie 90% szans już na starcie. Walcz o siebie. Poza tym nikt nie mówi, że będąc wrażliwą osobą nie będziesz pracować, że nie będziesz miała z czego żyć. Dlaczego od razu zakładasz najgorsze? Możesz zostać kimkolwiek. Pisałaś, że kochasz matmę, więc jesteś raczej umysłem ścisłym, a to daje Ci ogromne pole do popisu. Wrażliwość, umiejętność patrzenia na problemy z różnych pkt widzenia plus stateczny, konkretny umysł to skarb. Niewielu może się czymś takim poszczycić. Możesz zostać artystą, bo na pewno widzisz i czujesz więcej, bo potrafisz dostrzec coś, nad czym inny nawet się zastanowi, a jednocześnie idąc np. na politechnikę masz przed sobą cały świat inżynierów, którzy są bardzo cenieni. Doceń to. Wywal ten negatywny filtr i spójrz na to także z tej lepszej strony.
  18. Vett, pieprzyć stereotypy! Naprawdę chciałabyś tworzyć szarą masę maszyn, a nie ludzi, których coraz więcej w naszym świecie? Naprawdę chciałabyś zapieprzać od rana do wieczora w jakiejś wielkiej korporacji i brać udział w ciągłym wyścigu szczurów, dążyć po trupach do celu? Naprawdę wolisz to od młodej wrażliwej dziewczyny, która jeśli trochę nad sobą popracuje będzie pięknie wrażliwa, a nie nadwrażliwa?
  19. Vett, to że straciłaś coś, w wieku młodzieńczym nie oznacza, że straciłaś wszystko. Być może faktycznie, straciłaś zabawy, dyskoteki szkolne, jakieś wyprawianie urodzin czy inne tego typu sprawy, ale to nie znaczy, że straciłaś wszystko, co było do stracenia. Zyskałaś za to wrażliwość, coś czego dziś ludzie nie posiadają, a co czyni człowieka kimś więcej niż maszyną. Zyskałaś doświadczenie życiowa - pewnie, nie były to miłe doświadczenia, ale jeśli spojrzeć na to z innej strony, w momencie kiedy przez to przejdziesz, a przejdziesz na pewno, będziesz silniejsza niż 90% Twoich aktualnych znajomych. Poza tym zyskałaś na pewno wiele jeśli chodzi o system wartości. Wiesz co naprawdę jest ważne i na pewno nie były to szkolne dyskoteki za nastolatka. Fakt, czasu się nie cofnie, coś straciłaś, ale w stosunku do innych także coś zyskałaś. Nie skończysz pijana w jakiejś obskurnej knajpie uprawiając seks z obleśnym nieznajomym, bo wiesz, że co innego w życiu się liczy. I w żadnym wypadku Twoje życie nie jest zmarnowane. Jesteś dopiero na początku tego życia i możesz jeszcze wszystko zmienić. Możesz wiele, ale będzie to Cię kosztowało sporo pracy i wysiłku. Tego, co było nie cofniesz, tego co mogło być, nie odzyskasz, ale możesz zadecydować co będzie. I na tym się skup. O to walcz.
  20. Vett, rozumiem zatem Twoje rozgoryczenie. Trudno ciągle wyciągać rękę w czyjąś stronę, kiedy ona wciąż i wciąż jest odtrącana. Ja miałam tak tylko na samym początku, zraziłam się chyba jeszcze wcześniej niż Ty i czekałam aż ktoś do mnie wyciągnie rękę, bo... bałam się, że kiedy ja to zrobię zostanę odtrącona. Ehh, ten borderowy paniczny strach przed odrzuceniem. Teraz już wiem, co to jest, ale guzik mi to daje, bo emocje nadal żyją swoim życiem. Chciałabym Ci jednak powiedzieć, żebyś nie traciła nadziei - mimo wszystko. Jedno masz życie i choćby nie wiem jak było beznadziejnie, zła passa kiedyś się odwróci. Nie katuj się tym, że Twoje aktualne środowisko Cię nie chce, że wyrobili sobie o Tobie opinię na podstawie kilku, być może nieprawdziwych zdarzeń, słów czy czegokolwiek innego, którzy nie silili się, żeby Cię poznać. Ludzie są różni, także wredni i jedyne co możemy, to nauczyć się z tym żyć. No, ale po raz któryś powtórzę, tutaj przecież wszyscy akceptują Cię taką jaka jesteś. Potraktuj to jako zaczątek do walki o siebie, do walki ze swoją samotnością.
  21. Stasia60, wytrwałam, dałam radę, choć było ciężko. A co się stało? Nie było konkretnej przyczyny, po prostu znowu naszły mnie myśli typu jesteś żałosnym śmieciem i tak nic w życiu nie osiągniesz, nikt Cię nie lubi, nikt Cię nie pokocha, nigdy nie będziesz szczęśliwa, a to wszystko tylko i wyłącznie moja wina... Vett, nie chodzi o to, że Ci nie wierzymy, tylko o to, że Ty możesz nie dostrzegać szans na walkę z samotnością. Ja mam 25 lat i byłam tylko na 2 imprezach w życiu w tym na studniówce, bo wypadało (oczywiście byłam sama, bo kto by chciał iść z kimś takim jak ja). Przez całe życie siedziałam w domu, koleżanki wyprawiały urodziny, a ja nigdy nie byłam zaproszona. Nikt nie wyciągał do mnie ręki, więc wiem o czym mówisz. Tylko, że jest też druga strona medalu. Ja też do nikogo nie wyciągałam ręki. Tak jak Ty mówiłam, że jestem samotna, że nikt mnie nie lubi, że nikt nie chce spędzać ze mną czasu i w pewnym sensie tak było, ale dlaczego zakładałam, że to oni mają wyciągać do mnie rękę, a nie ja do nich? Dlaczego ja nie mogę spróbować zagadać? Pewnie, nie będzie łatwo, może nawet ludzie, którzy dużo czasu wcześniej z Tobą spędzili będą nieufni, bo przecież wcześniej się izolowałaś, wcześniej zawsze byłaś z boku, więc co się nagle stało? Nie wiem czy mnie rozumiesz, chodzi mi po prostu o to, że czasami to my powinniśmy zawalczyć o to, żeby nie być samotnymi. Dlaczego oczekujemy, że inni będą zabiegać o nasze towarzystwo, kiedy oni tak naprawdę nas nie znają, kiedy w ich oczach możemy wyglądać na kogoś, kto specjalnie się izoluje?Oczywiście nie zawsze to zadziała. W dzisiejszych czasach wiele ludzi zbyt szybko ocenia innych i raz powziąwszy jakąś ocenę, nie wysilają się, żeby ją zmienić. Łatwiej pomyśleć, że to dziwak i żyć dalej. Niestety tacy ludzie też są i z tym musimy się pogodzić. Ale pamiętaj, że Twój los jest w Twoich rękach. Pamiętaj też, że tu na forum są ludzie, którzy Cię lubią i szanują. To na pewno nie to, co kontakt na żywo, pewnie też nie zmniejsza poczucia osamotnienia, ale stwierdzenie, że społeczeństwo Cię odpycha jest nieprawdziwe. Pewnie, możesz się tak czuć, ale to nieprawda. Pamiętaj o tym!
  22. Lilith, wzielam benzo ale jesli szybko nie zacznie dzialac to nie dam rady. Po prostu nie dam rady...
  23. Dzis po raz pierwszy od podjecia decyzji o zerwaniu z autoagresja, tak bardzo mam ochote olac wszystkie obietnice i przyzeczeenia i zadac sobie bol. Wiele bolu... Boze, tak bardzo chce to zrobic... Chyba nie wytrzymam i jak zwykle sie poddam
  24. Ja mam podobnie. Jedzeniem zagluszam wszystko inne. I nie moge sobie z tym poradzic.
×