stracony, kiedyś uważałam, że w życiu najważniejsze są właśnie wspomnienia... Może nie jako takie, ale np. to, że przecież nie będę pamiętała każdej lekcji języka polskiego, na której byłam, ale doskonale zapamiętam wagary. Niestety moja teoria wzięła w łeb, gdy tylko się okazało, że zapominam dosłownie wszystko... Przeraziło mnie to w momencie, gdy w liceum parę dni po spotkaniu z dobrym znajomym nie mogłam sobie przypomnieć... czy całowałam się z nim, czy nie. Jak można nie pamiętać czegoś takiego? Przecież to było dla mnie ważne, cholernie, cholernie ważne. Aktualnie pogodziłam się z tym, bardziej mnie martwi, że nie pamiętam rzeczy bardziej "naukowych", nie pamiętam słów, nie pamiętam ruchu...
Podejrzewam jednak, że jeżeli martwi Cię nie zapamiętywanie szczegółów... To wcale nie jesteś aż takim wyjątkiem. To chyba właśnie ci, którzy pamiętają, należą do mniejszości.