Skocz do zawartości
Nerwica.com

sm@kosz

Użytkownik
  • Postów

    131
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sm@kosz

  1. Ja po benzo miałem taki przypał, że siedząc w samochodzie przed CH i widząc blisko zaparkowany samochód obok mojego czekałem cierpliwie, bawiąc się telefonem, aż usłyszałem jebnięcie drzwiami w auto. Dość mocne. Nie zastanawiając się długo... wychodzę, patrzę, stukam do okna kierowcy. "Przepraszam, czy pańska żona ma problem z otwieraniem drzwi, zadarła mi samochód" Ten wyskoczył jak poparzony z mordą na mnie, że szukam jelenia, ja dalej swoje, chciałem tylko zwrócić uwagę. Ten coś burczy dalej.. odchodze, a co będę z dziadem rozmawiał, jak czerwony cały. Na odchodne mówię mu "spi*****j ty stary h**" A ten leci za mną, bierze mnie za fraki "stary h**? Ja ci pokaże" wyciąga z kieszeni etui a w środku jakaś gwiazdka. Ja dalej mam w*****ne na wszystko. cisza i spokój, ten z nerwów zaczął dzwonić po policję, ale w sumie tak się trząsł, że nie był w stanie wykręcić numeru. Odchodzi od drzwi, zasłonił je, żebym nie wsiadł i na odchodne mu rzucam "weź dziadku sobie jakieś relanium" i odjerzdzam spokojnie spod CH. Drugi motyw bez benzo, policja mnie złapała... oj gorąco było, bo dość nerwowy jestem, mimo, że mam ekonomiczną budowę ciała i jestem raczej miniaturką faceta... w miare dobrze się skończyło, coś o zatrzymaniu prawka tylko wspomnieli Druga sytuacja z policją, tym razem na benzo. Widzę lizaka, podchodzi władza, no to będzie mandacik 1000zł i 18pkt. A ja? Troszkę zestresowany, ale ok. Dam radę. Puściłem ściemę, bo w tym dobry nawet jestem. Czytało się kilka pozycji o manipulacji i wywieraniu wpływu na ludzi. Rozmowa bardzo przyjemna, z obu stron stróżów prawa, mimo, że na początku chcieli mnie specjalnie wyprowadzić z równowagi. No cóż, bez mandatu nie odjechałem (za duże wykroczenie), ale lepsze 100zł niż 1000 bez benzo, to bym pewnie nieźle posrany był
  2. zastanawiałem się właśnie czy nie popełniłem jakiejś gafy. Bo to co napisałaś byłoby zbyt piękne, żeby było prawdziwe :) no ja właśnie pracowałem/pracuje wśród ludzi, obcych i sama myśl, że dostałbym ataku u kogoś w mieszkaniu wywoływała u mnie potrzebę, zażycia rano benzo. Zaczęło się niewinnie. Piwko w pracy + kawa. Tak mi serce zaczęło niemiłosiernie kołatać, że jedna kobieta, jak mi mierzyła (w robocie oczywiście) to tylko pamiętam "o ja *****, ale ty masz puls" a ja tylko... co jest? Dzwońcie po pogotowie, dyspozytorka się zapytała jej jak długo spożywam alkohol... no ja podchodzę do telefonu, a ta dalej swoje. Mówię, że, szkoda wzywać karetki, udam się na pogotowie. I tu otworzyła się z dnia na dzień puszka pandory. W pracy mega stres, przed kolejnym atakiem, po pracy spokój. Piwka szły, luzik, budziłem się i wszystko od nowa. Oprócz lęków, które pojawiały się po przebudzeniu ok. 4-5 biegałem po domu jak kot z podkulonym ogonem myśląc "k**** robić","Co się ze mną dzieje"? budzić rodziców, żeby wezwali karetkę? Co jakiś czas przechodziłem zawały serca i wylewy. Lęki pojawiły się z dnia na dzień. i tak trwało to 4-5 miesięcy, aż zrozumiałem, że jak myję rano głowę pod kranem, a nogi mi się trzepią jakbym miał delirkę udałem się do lekarza rodzinnego. Dalej szło piwo przez 2 tygodnie.. coraz gorzej, czułem się wśród ludzi, w sklepie, do kościoła to nawet wejść nie mogłem, a już wyjazd na uczelnie samochodem 75km i siedzenie tam, w obcym miejscu to dopiero masakra była Nigdy nie przechodziłem czegoś takiego, no może jak w wieku 18lat miałem przygodę z MJ i bad tripa... identyczne objawy w 90%. tylko bez wspomagaczy. Tyle dobrze, że w pracy mogłem pozwolić sobie na dłuższy urlop i sam ustalać sobie grafik pracy, nie poddawałem się... musiałem pracować, musiałem czymś się zająć. myślę, że tutaj bardzo pomógł fakt, że to firma ojca. A jak wiadomo, jak było źle, bez problemu mogłem liczyć na pomoc innych pracowników, czy też wziąć dłuższy urlop. Alpra/wenle wielokrotnie później uratowała mi dupę. Po jakimś czasie wszelkie negatywne myśli w pracy przed atakiem znikały, a jak się czułem, że coś nie tak to 0.25 i luzik. Stałem się otwarty na wszystko, pewniejszy siebie i nie tylko. Ale głównie to ten atak w pracy i później obawa przed nim najbardziej dawały po dupie. Nie powiem, przez wakacje również to przechodziłem, ale w mniejszym stopniu. Teraz szukam sposobu, jak zarobić pierwszy milion. Wybudować dom z ogródkiem i nie martwić się niczym
  3. No właśnie. Trzeba dokonać wyboru. Przez osiem lat leczenia praktycznie nie tykałam benzyny. Jeżeli już, to w mikrodawce 0,25 mg. Jednak generalnie unikałam, bo bałam sie benzo jak ognia. Ale każdy ma swoje granice wytrzymałości. Przekroczyłam swoje rok temu i teraz tankuję codziennie. Nie odlatuję, nie jestem naćpana (takie, rzeczy miałam po zolpiku, dlatego pożegnaliśmy się szybko). Myślę logicznie, mogę normalnie wyjść z domu, mogę pracować, moge żyć. Znam cenę. Czasem boję się, jak dużo przyjdzie mi zapłacić, ale nie chcę się więcej tak bać. I uważam, że alpra kilka razy uratowała mnie przed samobójem. A może się mylę..? Temat otwarty... na dzień dzisiejszy podpisuję się pod tym, ale ja benzo biorę ok. 4 miesiące. I nie zamierzam tego zarzucać, tak jak niektórzy przez kilka-kilkadziesiąt lat. Czekam na terapie. Obecnie psycholog pisze o mnie bibliografię. Ale ja, jak wcześniej pisałem przez 5-6 lat codziennie drinkowałem sobie A jak zapytałem psychiatry i lekarza rodzinnego, to chyba mogę już na zawsze zapomnieć o % W sumie alpre stosuje się przy odstawianiu alkoholu też... z takim stażem to się dziwię, że z tego wyszedłeś wgl. i że tak długo to zarzucałeś sobie ale to tak, jak moje codzienne browarki przez 5-6 lat
  4. Też tak myślałam. Dopóki nie wgłębiłam się bardziej w ten temat. Alprazolam to jedno z silniejszych benzo. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała wziąć tego syfu do ust. Polecam diazepam a jeszcze bardziej klorazepat. [/b] Dla mnie 5 mg klorazepatu jest mikro dawką. Ktoś zna jeszcze słabsze benzo? Ilu ludzi tyle opinii, a ja wniknąłem w temat i niektórzy po klonach mało co ze świata nie zeszli Wytrzymaj dwa tygodnie, to normalne. Przechodziłem przez to samo przy dawce 75. 2 tyg. wegetacji Zwiększyłem alprę z 0,25 do 0,5 i było lepiej, nie bierz po kilku godzinach, a rano bierzesz 0,5 i sprawdź czy pomoże. Afobam działa 5-6 godzin, a dawka 0,25 przy nasilonych lękach spowodowanych wenlami (75) to jak splunięcie w jezioro, żeby się przelało Kwestia tylko tego, że wenle na lęki zaczynają działać po 2-3 miesiącach
  5. moja 3 wizyta u psychiatry i za każdym razem dostaje co innego, wcześniej u lekarza rodzinnego leciałem na jarvisie i afobamie, a teraz wizyta nr. 1 - negatywny stosunek do alpry, z litości chyba dostałem 1 opakowanie. Jarvis zamieniony Efectinem, doszedł spamilan. wizyta nr. 2 - jeszcze bardziej negatywny stosunek do afobamu, dostałem zomiren SR (poszedłem do rodzinnego i dostałem 3 opakowania afobamu) wizyta nr. 3 - zomiren SR zamieniony na 2 opakowania afobam (po mojej negatywnej opinii na temat SR) + doszedł w południe asertin 50. w sumie nie brałem spamilanu, bo mam go sporo jeszcze, a i będę miał powód jak pójdę do lekarza rodzinnego z pudełkiem, że mi zbrakło no i oczywiście alpra przy okazji wgl. czuje się jak królik doświadczalny Ale mimo wszystko widzę dużą poprawę. Jeszcze nie zaczynałem terapii żadnej, ale prawdopodobnie wyląduje na terapii dla alkoholików Późiej trzeba będzie pożegnać się z afobamem na dobre.
  6. to normalne, że jak bierzesz wenle od 4 dni to musisz doraźnie ratować się benzo, bo na początku (przez pierwsze 2 tyg) lęki się nasilają i ogólnie jest p***** . Bierz doraźnie, będzie dobrze. Z tego słyszałem od psychiatry, to 1 miesiąc i możesz się uzależnić, inny po 2... zależy od wielu czynników. Ale z twoją dawką 0,25mg nie będzie większych problemów z odstawieniem do puki nie podniesie Ci się tolerancja i alpra nie przypadnie do gust Jak zauważysz, że 0.25 (co jest ogólnie mikroskopijną dawką) Ci nie pomaga.. tak, jak wcześniej i lęki pojawiają się po 5-6 godzinach + uczucie odrealnienia, dziwna pustka w głowie itp. to będzie znak :) Przynajmniej ja to tak przechodziłem. Na początk bałem się alpry 0.25, a teraz to mój najlepszy przyjaciel, z którym będzie trzeba się kiedyś rozstać
  7. Im krócej tym lepiej (2 tygodnie to rozsądny czas) - po clonazepamie ma się nieciekawe objawy odstawienia uzależnić w dzisiejszych czasach można się zdecydowanie od wszystkiego i efekty odstawiania każdego uzależnienia również są nieciekawe I tak większość nie dożyje wieku emerytalnego, zwłaszcza, teraz, gdy chcą go podnieść.
  8. ja wenle zacząłem brać od listopada. po pierwszen kapsułce jarvisu, gdy odczułem skutki uboczne jakie mnie dopadły zrobiłem sobie 2 tyg przerwę od nich . Rano afobam, wieczorem piwo, po przebudzeniu trzęsłem się jak alkoholik po delirce i znów afobam, kilka godzin spokoju i na noc znowu alpra, bo doszły problemy z zasypianiem (4-5 nad ranem). Dawki 0.25-0.5 alpry i % nie szły w parze i było coraz gorzej. Zabrałem się w garść i wróciłem do wenli... na pewno 2 pierwsze tygodnie miałem wycięte z życiorysu, to pamiętam dokładne Alpra jeszcze częściej leciała (nadal w dawkach 0,25-0,5). Jeżeli miałbym jednak podać przybliżony czas kiedy jarvis zaskoczył, to myślę, że było to 2-3 miesiące. Nie wiedząc, że uzależniłem się tym samym od alpry, po kilku godzinach od porannej dawki "na lepszy nastrój" czułem totalne odrealnienie, szybko znalazłem na to sposób. Alpra również i w południe I tym oto sposobem codzienne 3-4 piwka zamieniłem na afobam Te leki idą ze sobą w parze, obecnie to co przechodziłem na początku - bez leczenia farmaceutycznego, a teraźniejszością - widzę znaczną poprawa. Oczywiście są gorsze i lepsze dni, nie wiem, chyba zmiana pogody na mnie negatywnie wpływa, ale da się żyć i normalnie funkcjonować (pomijając dni gdy najchętniej zrobiłbym sobie seppuku ), a nie to co kiedyś, tamten okres nazwałbym raczej wegetacją. Oprócz nerwicy, mam chyba jeszcze depresje, jak by mi tego było mało Cały czas brałem 75mg jarvisu, później psychiatra zamienił mi no na efectin. Trzy wizyty u psychologa i bez żadnej terapi, tylko wywiad, który miałby raczej posłużyć do napisania mojej bibliografii. Zobaczymy co dalej... Aha. w między czasie doszedł jeszcze spamilan.
  9. więc tak... wcześniej pisałem, ale się powtórzę ja też dostałem Zomiren SR, bo psychiatra nie chciał mi dać afobamu. Myślała kobieta, że biorę tylko rano 0,75, a jak to usłyszała to po jej mowie ciała stwierdziłem, że nie będę rozwijał wątku. Ona od 1 wizyty bardzo sceptycznie podchodziła do afobamu, możliwe, że zna konsekwencje jakie spotykają osoby, które są od niego uzależnione. Każdy człowiek jest inny i ma inne podejście, to tak jak by poruszyć temat "aborcji", "kary śmierci", "wyborów prezydenckich". Nawet Psycholog się mnie pytała dlaczego afobam zamieniła mi na coś innego. Wracając do SR... dla mnie różnica w działaniu jest tak kolosalna, że kilka dni później poszedłem po afobam do rodzinnego. Wcześniej pisałem, że rozgryzanie pomaga itp, owszem... szybciej zaskakuje (sprawdzałem 1mg)... ale mimo wszystko i tak działa znacznie słabiej od zwykłej alpry. Alpra wchodzi (0,5-0,75) po 15-30 minutach, a tutaj pierwszy, drugi raz fajnie zaskoczył, ale później, gdy go brałem (0,5-1mg), to po 1-1,5 godzinie nawet nie wiedziałem czy ten lek działa i musiałem dorzucić afobam P**** ten cały SR, i jutro jadę do psychiatry i mówię, że na etapie, którym obecnie jestem (bez terapii) jest za wcześnie na takie coś. Niezbadany jest ludzki mózg, człowiek szuka możliwie najłatwiejszej drogi, a SR tego mi nie daje. No może, jak ktoś już poradził sobie całkowicie z nerwicą i odstawia benzo, bo jest uzależniony. Ale ja w sytuacji, której teraz czasami jestem, nie chcąc nawet brać często afobam, a coś mnie "nagle atakuje" mam ratunek po 15-30 i spokój. A tutaj? 1-1,5 godziny... Jak mi nie da... to podziękuję, i pójdę do innego. Ja przyznaje bez bicia, afobam biorę 3 x 0,5-0,75 i było git. Wpakowałem się... trudno (głównie jak wenle brałem, musiałem się alprą ratować, bo tylko wszystko jarvis nasilał). Ale po 6 godzinach czuje, że afobam przestaje działać. Mniejsza z tym dla mnie, że uzależnia, z alkoholizmu wpadłem w benzo. Przyjdzie czas na stopniowe odstawienie benzo, ale nie teraz. Znam ludzi co biorą go ponad 10-15 lat i funkcjonują.
  10. Mi tam podobał się ten stan po zażyciu... i tym oto sposobem zaczynałem od 0,25, krótko... później doszły wenle.. więc musiało być 0,75 dziennie, a teraz to leci sobie dawka rzędu czasami 2,25-3mg na dzień 3mg, to jak moja doba trwała 17 godzin (budziłem się o 9, a zasypiałem o 5) Zresztą, jak się nie uzależnić od alpry, jak wcześniej waliło się codziennie przez 5-6lat po kilka piw. Rano: a bo będzie stres, w południe: na potrzymanie (bo gdzieś odpływam), wieczorem: na sen Jak psychiatrze powiedziałem, że tylko rano zapodaje 0,75 alpry, to od razu mi zmienił afobam na alpre SR, z tekstem, że się uzależnię... na następny dzień poszedłem się zarejestrować do rodzinnego po normalną alprę, która działa po 15-30min. Wolę to, jak czuję się obecnie, niż to kurewstwo, które wcześniej męczyło mnie codziennie przez 4-5 miesięcy i nie pozwalało normalnie funkcjonować. Wenle zaskoczyły, ale alpra taka fajna... :/ Aczkolwiek, nie mówię, że teraz jest super i cudownie. Poczekam jeszcze jakiś czas... Oczywiście nikomu nie polecam benzo Bo to szatański wynalazek.
  11. dokładnie, należy się dostosować do nowych efektów specjalnych, które nas spotykają. Do walki z myślami i własnym ciałem. Nie jest to łatwe, ale z czasem można przywyknąć. Ludzie tracą w wypadkach ręce, nogi i zaczynają żyć na nowo. Niektórzy się poddają, a drudzy dostosowują się i żyją. My musimy żyć nerwicą, to takie niechciany dar od losu. W każdym razie ważne jest również to, żeby przy ataku być pewnym jednego: nic nie zagraża naszemu życiu. Odnośnie wiosny, to zauważyłem, że lepiej na mnie działa. Aczkolwiek odczuwam zmiany pogodowe. Najbardziej dokuczliwe jest to wówczas, gdy raz jest słońce, a na drugi dzień deszcz. No i cholernie na mnie działa reakcja łańcuchowa, której towarzyszy kilka nieprzyjemnych bardziej lub miej sytuacji, wydawałoby się błahych, ale mimo wszystko stresujące i denerwująca. Ciężko mi się wówczas uspokoić.. no i sięgam po benzo Czasami chciałbym być zupełnie sam.. wówczas rzadko co wyprowadza mnie z równowagi emocjonalnej. W przyszły tygodniu mam 3 wizytę u psychologa, ale ona twierdzi, że to nie nerwica, a objawy abstynencji i chce, żebym zapisał się na dzienny oddział dla alkoholików.. hehe. Jak powiedziałem o tym lekarzowi u którego zaczynałem leczeni i psychiatrze to zrobili tylko takie oczy Chyb podczas rozmowy zbyt dużą uwagę zwracałem na alkohol, że to on jest winny wszystkiemu. Ale jej nie wytłumaczę, że nerwowy byłem jak miałem 14-17 lat (w tym wieku miałem nawet myśli samobójcze), a wówczas nie piłem. Co za kurwa babsztyl cholery... Pani od 7 boleści ledwo po obronie mgr, zbyt młoda i posiadająca wiedzę zaczerpniętą z książek.
  12. warto zaznaczyć, że przy nerwicy niektóre dolegliwości wydają nam się nasilone i poświęcamy im większą uwagę, analizując je i rozkładając na czynniki pierwsze, np. czy te objawy występowały wcześniej, jak się wówczas czułem, czy to oznaka choroby, czy to skutki uboczne leków itp.
  13. No raczej na pewno, zwłaszcza, że jak już wstaję to spodziewam się, że takie właśnie rzeczy będą się dziać. Sm@kosz, to jeśli bierzesz te leki to już wszystko w porządku? Możesz normalnie żyć? Tak, pomagają. Zależy co też rozumiesz przez pojęcie normalnie żyć. Kilka miesięcy temu jadąc samochodem do miejscowości oddalonej o 15km w środku trzęsłem się jak po delirce. Kołatanie serca, natrętne myśli, lęk i ogólna panika. Nie mówię już o tym jak na uczelnie przyszło jechać 80km... Do kościoła to nawet wejść nie mogłem, stałem w kolejce przed kasą i "o kurwa, zaraz padnę". Również nie mogłem sobie poradzić z atakami, które spotykały mnie w domu. Goniłem jak kot z podkulonym ogonem w obawie o swoje życie. Co kilka dni przechodziłem różne zawały serca, wylewy itp. Trwało to 4-5 miesięcy. Wieczorem 2-3 piwka, luzik, do łóżeczka i rano wszystko od nowa. Jak już się zdecydowałem na leczenie, to pierwsze pigułki alpry zacząłem brać po 2 tygodniach... później poszły wenle, te odstawiłem po pierwszej pigułce, jak mnie "prąd zaczął kopać" . Walczyłem afobamem, ale on w sumie działał na krótko, dopiero jak wenle zaskoczyły wszystko w miarę wróciło do normy Ale czy jest tak jak dawno, dawno temu? nie wiem, wiem, że jest znacznie lepiej niż było na początku "choroby". Gorzej czyli jak? Ja też nieźle się myślami wkręcałem, gdy dostawałem ataku. Jesteśmy tym o czym myślimy. Benzo raczej nie dostaniesz na Twoje dolegliwości
  14. Teraz już za późno, ale wystarczy rozgryźć Zomiren SR i zadziała jak normalna alpra (15-30min). Zwłaszcza na głodno szybo poprawia nastrój i pozwala wrócić do rzeczywistości. SR działa stopniowo i powoli. Ja osobiście jak już, to wolę sobie go zarzucić na "podtrzymanie". Bo jak ktoś wpakował się już w aplrę, tą o 5-6h/działaniu to przy zejściu pojawia się dziwne uczucie, odrealnienia itp. Psychiatra mi to dał, bo mówiłem mu, że na początku brałem 0.25 afobamu, później 0,5.. 0.75 Nie chciał mi wypisać afobamu, ale on od pierwszej wizyty sceptycznie do tego podchodził. Nawet wówczas, gdy powiedziałem, że alpre brałem doraźnie przy wenlach i wówczas gdy nie mogłem zasnąć. Skoro mi nie dał, to załatwiłem sobie kilka opakowań normalnej alpry na własną rękę.. gdzie indzie. Wiem, że chce mi pomóc, ale skoro źle się czuję to muszę liczyć sam na siebie. Wolę to, niż wegetować jak jakiś pustelnik. W sumie z alkoholizmu wpakowałem się w alpre. Ale kurde, piłem 5-6 lat codziennie, nie wyobrażałem sobie wówczas faktu, że kładę się spać bez 2-3-4 piw. A od 5 miesięcy zero %. W sumie wiem dlaczego, alpra tak samo działa Bez alpry, wenli i BR wegetowałem... to nie było życie. To były walki z myślami i własnym ciałem. Teraz czas na terapię, odłożenie dragów i powrót do normalnego życia bez wspomagaczy. aha, i ja bym nie brał benzo i kładł się spać na krótką drzemkę... dwa razy tak zrobiłem, że o 17 pomyślałem, a zdrzemnę się godzinkę. I obudziłem się o 1-2 po północy wypoczęty i bez zamiaru kłaść się spać.
  15. dla mnie w sumie to prawie codzienność. Ja przez pierwsze 5 miesięcy przez taki stan wegetowałem, a jak dostałem kapsułki to już nie zwracam na to większej uwagi. Ostatnio się obudziłem, samopoczucie b.dobre, pogoda ładna, a nagle czuje, że wgl nie oddycham i serce mi przestało bić. Kiedyś to robiło na mnie większe wrażenie, teraz sobie myślę, że skoro nie wyciągnąłem kopyt przez 10 miesięcy odkąd to cholerstwo przyszło to i teraz nie wyciągnę. No, ale to wszystko dzięki alprze w sumie, hehe.
  16. no niestety znam przypadki młodych osób w wieku 20-30 lat, które miały zawał Sam osobiście nie wynajduję u siebie chorób na siłę, ale pamiętam, że bez leczenia farmaceutycznego było zdecydowanie gorzej. Kwestia tego, że odstawiając leki.. myślę, że to wróci. Miałem taki ostatnio przypadek, że tylko pominąłem raz dawkę leku o 24h, niby o tym nie myślałem, ale swoje rano odczułem. Odnośnie kosztów leczenia, 100zł na miesiąc to zdecydowanie mniej niż mi przyszło wydawać na browary + dodatki zakupione przy okazji. Jeżeli ktoś choruje na nadciśnienie, cukrzycę to leki są mu niezbędne. Tak samo jak osobą cierpiącym na nerwicę. Te zaburzenia same z siebie się nie biorą, nie jest to choroba dziedziczna, ale wynikająca z naszej przeszłości. Myślę, że terapia jest najskuteczniejsza. To tak jak manipulowanie ludźmi i wpływanie na ich decyzje, którzy myślą, że sami na to wpadli, bez ingerencji osób trzecich. Mnie najbardziej martwi to czasowe odrealnienie, na to nawet pozytywne myślenie nie pomaga. To skutki brania leków
  17. Na samym wstępie, gdy lekarz mnie zapytał z czym przychodzę, to odpowiedziałem: No wie Pani, od kilku miesięcy codziennie mam wylewy i zawały serca, myśli, że zaraz padnę, ale jakoś mi się to nie udaje. Czy jest na to lekarstwo? Bo już sobie z tym nie radzę. dzięki. aczkolwiek nad kołataniem serca i innymi fizycznymi zjawiskami, jak napływającymi myślami, że zaraz padnę i się przewrócę zdecydowanie łatwiej zapanować niż nad nagle przychodzącym uczuciem totalnego odrealnienia Mi najbardziej pomógł lekarz rodzinny, a raczej przepisane przez niego lekarstwa. Psychiatra coś dodał od siebie, trochę zmienił. Psycholog - nic. Byłem na 3 spotkaniach i takie opowiadanie trochę pomaga, ale jeżeli już się rozkręcasz kobieta wstaje i dziękuje za wizytę. (w sumie jej nie ufam, za młoda... może nie ma doświadczenia, tylko to zaczerpnięte z książek) Nieee... takiej pomocy od niej nie potrzebuję. Wiem, te spotkania to tylko poznanie moich problemów itp. Ale od pierwszego spotkania pie***li o tym, że oddział dzienny, czy tam otwarty dla alkoholików. Tak jakby wgl nie kapowała, że ja nerwice miałem przed tym jak zacząłem drinkować. Miałem dzisiaj jechać, a że wczoraj poszedłem spać o 4-5 nad ranem to nie uśmiechało mi się wstawanie o 8. A z tą depersonalizacją... mówię im. Czasami mam tak, że przemieszczam się z pkt A do pkt C i tak jak bym nie pamiętał co robiłem przy pkt B. Nic... nic nie mówią, tylko faszerują dragami i do kontroli przyjedź za miesiąc. Do rodzinnego chodzę tylko po benzo. Plus taki, że jak piłem 5 lat, to teraz wgl nie mam ochoty na żadne piwo, a ta przerwa trwa już z 3-4 miesiące. W sumie na wiele rzeczy nie mam ochoty. Nawet zgrabne, filigranowe blondynki nie oddziaływają na mnie tak jak przed braniem lekarstw Do jakiegoś psychoterapeuty muszę isć... Nie ma na to lekarstwa, z tym trzeba nauczyć się żyć. Każdy człowiek stawiany w życiu jest przed jakąś próbą, dźwiga jakieś brzemię, każdy ma inne problemy i z czym innym się zmaga. Mnie dopadło to kurestwo i trzeba sobie z tym radzić. Najśmieszniejsze jest to, że wiele osób, obcych mówi mi, że chciałoby mieć takie podejście do życia jak ja. Dobrze się maskuję widocznie... Teraz mam 26 wiosen i będę łykał dropsy do końca
  18. mam podobnie jak Ty, nie wiem czy jest to kwestia urojeń wynikających z tego, że czytałem jakie są objawy nerwicy, czy też moje uzależnienie od benzo. Ja pierwszych ataków lękowych dostałem w maju zeszłego roku. 4-5 miesięcy to była katastrofa dla mnie, którą przechodziłem codziennie. Powiedziałem dość, i poszedłem do lekarza. Przepisał mi dragi i po 2-3 miesiącach lęki: zaraz padnę na zawał, wylew itp. zniknęły, tak jak kołatanie serca i wewnętrzne drgawki. Została ta depersonalizacja, czy jak to tam się nazywa. Pamiętam, że jak budziłem się rano wyciągałem ręce przed siebie, to czułem, że nie jestem sobą. Ba, nawet rodzice wydawali mi się obcy Teraz w sumie am to samo. Siedzę ze znajomymi rozmawiam, mimo, że mam świadomość tego, to za jakiś czas czuje coś takiego, jakbym na moment gdzieś odfrunął i wrócił do ciała z pytaniem "co ja tutaj robię". Strasznie uciążliwe zjawisko, zwykle pomagają na to dragi, które dostałem i po 30 minutach wszystko wraca do normy. Chce się żyć, ma się ochotę na robienie 10 czynności jednocześnie. Panika również mnie ogarnia, ale czas jaki zmagam się z tym ciulowym samopoczuciem nauczył mnie jak to kontrolować. Sam sobie z tym nie poradzisz, nie masz na to najmniejszych szans. Ja przechodziłem drogę lekarz rodzinny>psychiatra>psycholog i w sumie każdy mówi co innego. Jeden, że nerwica. Drugi, że efekty odstawienia alkoholu i chce, żebym na oddział otwarty szedł. A piłem codziennie przez 5-6 lat. Sięgając pamięcią wstecz o te 10 lat, gdy miałem 17 lat, to też miałem czasami nieźle zryty beret. Zobaczę co dalej, w sumie łykam dropsy, i jest w miarę fajnie. Czasami kilka razy dziennie dostaję w łeb deską i nie wiem co się ze mną dzieje. Wgl. jak się leczy to k***stwo? jak się tego pozbyć? Terapia? Zajdź sobie zajęcie, sport, wysiłek fizyczny, przebywanie na świeżym powietrzu, książki, gry. cokolwiek. Mnie najczęściej to odrealnienie dopada jak siedzę na dupie i nie wykazuje większego wysiłku fizycznego. No i sen, drzemka w ciągu dnia jest dobrym lekarstwem. -- 07 mar 2012, 01:50 -- ponieważ nie mogę edytować postu, to dopiszę coś jeszcze. Kiedyś śmiałem się z mamy: jak to nie można wejść do kościoła i źle się czuć, że jest lekomankom, od czego bez powodu kręci się w głowie itp. itd. Teraz to mnie wszystko spotyka
  19. Jezeli nie chcesz uzaleznic sie psychicznie i fizycznie to tylko bierzesz doraznie. Gdy panika jest na tyle silna, ze ciezko sobie z nia poradzic. Problem w tym, ze benzo jest na tyle skuteczne, ze z czasem nawet najmniejszych atakow nie chce sie miec. Bledne kolo w sumie. Ja obecnie biore dziennie 0,5-1mg. A jak dlugo? Zaczalem na poczatku jako asekuracja podczas brania wenli, gdy przez pierwsze 2 tyg testowania wegetowalem w sume w domu tylko. Trwa to moze 2-3 miesiace. Wczesniej wystarczylo mi 0,25. Jak nie zaaplikuje sobie z rana afobamu 0.5, to czuje sie wyobcowany i nie wiem co sie wgl. obok mnie dzieje :). Mowie o tym, lekarzowi rodzinnemu, psychiatrze itp. A oni tylko "nie stresuj sie" aplikujac kolejne leki, zwiekszajac dawki ewentualnie zmiany jakies wprowadzaja. Tylko pytanie: Potrzebujesz jeszcze jakies lekarstwa? Tak, afobam mi sie konczy. Prosze, recepta. Tym sposobem w ciagu ostatnich 4-5 tyg dostalem 180 dropsow po 0.5. Mam 4 opakowania pelna w sumie... Tak lecza w Polsce. Najlepsze jest to, ze w aptece za kazdym razem mowia przy wydawaniu: 1x dziennie. Wiec jezeli ktos nie wie co to dorazne stosowanie i stosuje sie do uwag farmaceuty to i tak jest zapedzany do kata. Przez benzo w sumie przestalem zagladac do butelki. 3 miesiace abstynencji. A wczesniej codziennie wlewalwm w siebie jakiegos browarka na stres, lepszy sen. I tak bylo codziennie, przez 5lat. Spadlem z deszczu pod rynne ---------- Sent from my iPhone using Tapatalk
  20. I wowczas przez 2 dni w tygodniu bedzie ok, a przez pozostala reszte, czyli 5 dni nie bedzie wiedziala co sie z nia dzieje ---------- Sent from my iPhone using Tapatalk
  21. Nie zatajam faktów, przedstawiam je tylko w innym świetle Niestety przychodzi mi to z ogromną łatwością. Zawsze przed jakąś rozmową itp. myślałem "o co mogą mnie zapytać" I miałem odpowiedz, a powtarzane kłamstwo kilka razy z rzędu staje się faktem. Zresztą pani psycholog powiedziałem, że to co ona ma tam napisane niekoniecznie ma odzwierciedlenie z rzeczywistością. I powiedziałem o jednym zatajonym fakcie. Zostało ich jeszcze z 5-6 Wytłumaczenie na to mam proste. Osoba rejestrująca przeprowadzająca wywiad według mnie nie miała kwalifikacji oraz uprawnień do tego, aby wiedzieć wszystko na mój temat. Nie życzę sobie, aby ktoś bez uprawnień później, moje osobiste problemy zanosił do domu i opowiadał swoim dzieciom, mężowi co ich spotkało w pracy dzisiaj. Tak jak to ma w zwyczaju jedna starsza koleżanka z roku (pielęgniarka) kobieta wiekowa, ale problemy/zjawiska z pracy przynosi na studia. Zresztą siedząc później w poczekalni, słyszałem jak rozmawiała z jakąś kobietą. Była to alkoholiczka, oni na głos rozmawiali z jej problemami, że musi sama działać, że oni nie mają czarodziejskiej różdżki za pomocą której jej pomogą itp. Odnośnie przeprowadzonej rozmowy, to przy rejestracji ok, u psychiatry ok. U psychologa jednak już nie wiedziałem co mówić. Wszystko było haotyczne. Powiedziałem kobiecie, że to ona musi zarzucić wędkę z haczykiem, żebym ją złapał, ale w sumie nie pamiętam jej odpowiedzi. Może to przez stwierdzenie pani psychiatry, po rozmowie z którą od razu zaprowadziła mnie do psychologa/psychoterapeuty
  22. Dzien zaczyna sie ciulowato, zeby go nie nazwac "malym koszmarkiem". Wczoraj bylem u specjalisty, za wczesniejszymi namowami dr rodzinnego. Jarvis wieczorem bralem przez dwa miesiace, przeniosl mi go na dzien, a wieczorem spamilan. Nie dosc, ze poszedlem spac o 2, obudzilem sie o 6 nie mogac dalej zasnac, a jak juz sie to udalo to mialem tak zakrecone sny, ze hohoho. Wstaje i objawy podobne do tych na poczatku nerwicy bez lekow. Od razu poszedl zalegly jarvis i avobam, troche sie uspokoilo.
  23. O dragi też mnie pytali. Podczas rejestracji zataiłem kilka informacji. m.in. to czy "nawet Pan nie próbował"? Oczywiście, że nie :) teraz to nie wypada powiedzieć, że po MJ miałem identyczne lęki jak na "początku" mojej nerwicy. No nic, przygotuje się stosownie do rozmowy. Najlepiej napiszę coś w wordzie, wydrukuję i dam do przeczytania, żebym każdemu nie musiałbym tego samego opowiadać. Wytłumaczę to tym, że jak o tym opowiadam to źle się czuje Pod koniec zapytam czy są jakieś pytania, ot co. Taki mam plan
  24. zarówno psychiatra, jak i psycholog dali mi do zrozumienia, że głównym powodem moich lęków był alkohol, ba! ten drugi stwierdził, że sa to objawy abstynencji. Możliwe, że swoją historię zacząłem u niego w złym miejscu. Ale powtarzanie przed obcymi ludźmi ciągle tego samego już tak wpływa na to co się chce powiedzieć. Wcześniej piłem przez ok 5 lat codziennie 360 dni w roku przed snem 2-4 piwa. Ponieważ później nawet dwa piwa nasilały lęki - nie pije dwa miesiące, a ci wyskakują, z takim czymś i to był główny temat. Wkur***em się przyznam na nich Benzo brałem rano przed pracą, bo ta wywoływała negatywne myśli, a nie mogłem sobie na to pozwolić pracując wśród ludzi - jeszcze gdy Jarvis nie działał. No i wieczorem, ale to był błąd lekarza rodzinnego. Afobamu nie biorę dłużej niż dwa miesiące. Ale i tak ich ciulam, żeby go mieć przy sobie Nie wiem jak ma wyglądać rozmowa z psychologiem. Mam mu wszystko opowiedzieć? że mając 6 lat byłem zakochany, ale dziewczyna mnie zdradziła bo podczas wycieczki w przedszkolu trzymała za rękę innego kolegę? Albo, że później gdy poznałem dziewczynę mając 13 lat, dorwało mnie w szatni 4 ziomków, żeby się od niej odczepić? W sumie nie dostałem po mordzie nigdy, ale co się im mówi, mając nerwicę? Mówię kobiecie, mam nieuzasadnione lęki z byle powodu, nawet nie myślę o alkoholu, a ci do mnie, że za niedługo zostanie otwarty dzienny oddział leczenia dla alkoholików Zobaczę, jak wizyta będzie wyglądała za dwa tygodnie. Na pewno będę inwigilował swoje myśli i dążył do celu, żeby z tego gówna wyjść. Ale jak mi coś będą na siłę wmawiać, to tego samego dnia im podziękuję i poszukam gdzie indziej specjalisty.
  25. U mnie odkąd pojawiły się pierwsze "mocniejsze" objawy nerwicy minęło już 8 miesięcy. Pierwszy raz do lekarza z tym problemem udałem się po 5 miesiącach, lekarz rodzinny przepisał doraźnie afobam i jarvis. (Pomijam wizytę w dniu ataku, gdzie dostałem potas i coś na obniżenie ciśnienia u innego) Za każdym razem namawiał mnie na wizytę u psychiatry/psychologa, nie wiem dokładnie kto jest od czego, ale... chodziło tylko o specjalistę,który miałby kontrolę nad jego działaniami oraz pomógł przy leczeniu. Przez czas, gdzie leciałem na 0.25, 0.5 benzo było ok, Dzięki benzo poczułem się normalnie, nie wegetowałem tak jak wcześniej, drżąc na samą myśl co mi się może stać. Lepiej nad wszystkim panuję (Jarvis już prawdopodobnie działa), ale nadal pojawiają się nieuzasadnione lęki. Chodziłem tylko do lekarza po dragi,a to jarvis się skończył, a to afobam. Dzisiaj byłem w specjalistycznej przychodni. Tam psychiatra(?) Po usłyszeniu mojej histrii stwierdził tylko, że jarvis miałem brać rano, bo stąd były problemy z zasypianim i asekurowałem się za poradą rodzinnego afobamem na noc, który by bardzo skuteczny. Najśmnieszniejsze jest to, że przestrzegając mnie przed afobamem powiedział, że będzie trzeba z tym skończyć. Na co ja patrząc mu prosto w oczy, bez mrugnięcia okiem i zająknięcia powiedziałem, że zostało mi tylko 6 tabletek. W rzeczywistości mam jeszcze dwa pudełka, czyli 60 I przepisał mi kolejne pudełkeczko pigułek "normalnego stanu". Tego samego dnia odesłał mnie do młodej pani psycholog, haotycznie opowiedziana historia i w sumie wyszdłem ez niczego, no może poza umówieniem kolejnej wizyty. Poszedłem z chęcią wyleczenia się z objawów nerwicy, lęków.. tego aby wrócić do normalności, a tego dnai dwa raz zrobili ze mnie młodego alkoholika. Aha, no i moja skromna kolekcja pigułek wzrosłą o kolejny lek o nazwie Spailan. Następna wizyta będzie wykreowana na podstawie mojego własnego scenariusza... :'> Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam bliskiej osoby z którą mógłbym o tym pogadać, której nie płacą za wylewane żale.
×