Skocz do zawartości
Nerwica.com

dogomaniaczka

Użytkownik
  • Postów

    6 163
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dogomaniaczka

  1. Moniko, mam nadzieję że nie masz na myśli mnie bo ja się od terapii nigdy nie wymigiwałam, po prostu byłam w takim stanie że nie dawałam rady na nią jeździć, a trochę trwało zanim znalazłam psychologa który wpierw przychodził do domu :) ale udało się, to najważniejsze:)
  2. detektywmonk, jak skończę tę najnowszą to właśnie się za nie zabieram. Denial, wszystko jest dobre co może pomóc :) mi też seriale pomagały. chociażby dlatego że pomagały oderwać się od rzeczywistości.
  3. ja nie jestem zwolenniczką połączenia leków i terapii. dlatego że kiedyś leki trzeba odstawić i wtedy trzeba zaczynać od nowa uczyć się żyć bez leków. ale to pewnie też dlatego że brałam kiedyś różne dość długo i nic mi nie pomagały. :) po czym widzę? po prostu przypominam sobie jak wyglądało moje życie wtedy, ile robiłam wtedy a właściwie ile nie robiłam,a ile robię teraz. ja wychodzę z tego powoli bo rok siedziałam w domu. ale zmieniło się też moje myślenie. staram się już nie poddawać jak kiedyś po każdej porażce, a cieszyć każdym sukcesem stąd też ten kop po terapii bo nadal się stresuję jak na nią jeżdżę bo daleko, bo korki, bo duszno..mnóstwo powodów się znajdzie. :) poza tym więcej we mnie pozytywnych emocji, chęci do działania i życia. wreszcie czuję że nadchodzi ten moment kiedy powiem sobie dość i będę potrafiła przełamać lęki w bardzo krótkim czasie. zawsze tak miałam, a rok temu to zgubiłam. praca z moim terapeutą i praca nad sobą pozwalają mi odnaleźć tę siłę w sobie. :) oczywiście miewam złe dni, zdarza się że ryczę chce wszystko rzucić zakopać się w łóżku i z niego nie wychodzić ale teraz jest to raczej tylko takie gadanie bo szkoda mi stracić wszystko to co udało mi się osiągnąć przez ostatnie 3 miesiące. szkoda ciężkiej pracy.
  4. piotrek_d04, ja co prawda nie biorę leków ale chodzę mniej więcej 3 miesiące i jest o wieeeeeeeeeeeeeeeele lepiej niż przedtem. nie mówiąc już o tym jakiego kopa dostaję po samej terapii. teraz coraz częściej myślę czy by nie spróbować porobić parę rzeczy o których 3 miesiące temu nawet bym się bała myśleć..
  5. ja po prostu nie umiem nie kończyć czegoś co zaczęłam i nie tyczy się to tylko książek :) teraz mam trochę oczekujących..ale jak zabraknie to na pewno zerknę na polecaną przez Ciebie.. teraz czeka Jane Austen, "12 x Śmierć. Opowieść z Krainy Uśmiechu." , opowiadania Mankella i parę innych :)
  6. shinobi, ja nienawidzę zostawiać książki w połowie..potem mam natrętne myśli..ale tę już chyba miesiąc czytałam i była tak przeraźliwie nudna..a jak pomyślę że jeszcze są 2 tomy po 400 stron na szczęście Mankell przywraca mi wiarę w szwedzkie kryminały..
  7. poddałam się i zostawiłam "Między tęsknotą lata a chłodem zimy" tego się chyba nie da przeczytać. w końcu dorwałam Mankella.
  8. shinobi, tak wyszedł nowy, bardzo dobry choć jeszcze nie skończyłam
  9. Thazek, wierzyć wierzyłam ale nie dałam rady na nią chodzić a to różnica
  10. detektywmonk, po Mankella który akurat wczoraj mi zaszkodził swoją nową książką bo dostałam ataku że umrę jak się za dużo o śmierci naczytałam
  11. -odkrycie nowej pasji -tresura psów -wzajemne motywowanie się z facetem - ja wychodzę on rzuca fajki -ruch !! rolki !! -działka -mój boski terapeuta, którego uwielbiam i gdyby nie on bym siedziała nadal w łóżku i biadoliła choć czasem mi się zdarza ale już nie w takim stopniu -zrzucenie paru kilo mnie zmotywowało do działania ale jednak chyba najbardziej terapia. chociaż mój ojciec twierdzi że chyba mało się zmienia. ale tez nie widział mnie w łóżku, gdzie nie potrafiłam wstać się umyć i pozmywać naczyń, nie mówiąc o jakiejś systematyczności w dbaniu o siebie, wychodzeniu itp. no i tym że to ja jeżdżę do psychologa a nie on do mnie, nawet w kryzysowej sytuacji jak niemal padam na zawał bo mój chłopak przebija sobie niechcący tętnice i cały dom jest w krwi
  12. oj działa działa..szkoda tylko że nie da się szybciej nieco
  13. miałam wrócić wczoraj pochwalić się sukcesami. tak wracam dzisiaj z chęcią by umrzeć. tak bardzo chciałam tam pojechać, tak bardzo się starałam a wyszło jak zwykle. a od kiedy w moim życiu liczy się to co ja chcę..od kiedy..nie chcę już się bać. dzisiejszy dzień to jakiś koszmar. a miało być tak fajnie. rzucam to wszystko co udało mi się osiągnąć w cholerę. i choć wiem że zrobiłam postęp w obliczu dzisiejszego dnia mam to wszystko gdzieś, chce świętego spokoju, ryczeć i nigdy nie wyjść z łóżka, chce swoje dawne, szczęśliwe życie. nie chce już terapii. chce rzucić to wszystko. a z sukcesów? do wczoraj mogłabym się pochwalić że schudłam 7kg, że przestałam leżeć w łóżku, że zaczęłam ćwiczyć, że jeździłam do psychologa bez odwoływania przez pół miasta w korkach stojąc ponad godzinę, że codziennie chodziłam na rolki 30 min, że codziennie chodziłam do parku na spacer do ludzi z psem na około godzinę. w porównaniu z tym co było był to dla mnie sukces. dzisiaj już mi nie zależy. jestem gotowa rzucić to wszystko w cholerę, dlaczego nie może być normalnie dlaczego ciągle coś musi mi być zabierane, ja tak bardzo chce i tak bardzo się staram...nie chcę już więcej lęku, zostanę w tym łóżku na zawsze na wieki wieków. amen.
×