miałam wrócić wczoraj pochwalić się sukcesami. tak wracam dzisiaj z chęcią by umrzeć. tak bardzo chciałam tam pojechać, tak bardzo się starałam a wyszło jak zwykle. a od kiedy w moim życiu liczy się to co ja chcę..od kiedy..nie chcę już się bać. dzisiejszy dzień to jakiś koszmar. a miało być tak fajnie. rzucam to wszystko co udało mi się osiągnąć w cholerę. i choć wiem że zrobiłam postęp w obliczu dzisiejszego dnia mam to wszystko gdzieś, chce świętego spokoju, ryczeć i nigdy nie wyjść z łóżka, chce swoje dawne, szczęśliwe życie. nie chce już terapii. chce rzucić to wszystko.
a z sukcesów? do wczoraj mogłabym się pochwalić że schudłam 7kg, że przestałam leżeć w łóżku, że zaczęłam ćwiczyć, że jeździłam do psychologa bez odwoływania przez pół miasta w korkach stojąc ponad godzinę, że codziennie chodziłam na rolki 30 min, że codziennie chodziłam do parku na spacer do ludzi z psem na około godzinę. w porównaniu z tym co było był to dla mnie sukces. dzisiaj już mi nie zależy. jestem gotowa rzucić to wszystko w cholerę, dlaczego nie może być normalnie dlaczego ciągle coś musi mi być zabierane, ja tak bardzo chce i tak bardzo się staram...nie chcę już więcej lęku, zostanę w tym łóżku na zawsze na wieki wieków. amen.