Skocz do zawartości
Nerwica.com

skalamax

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez skalamax

  1. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    To ja też się tym razem wpisuję. Mogę być pierwsza na liście. Mądre przysłowie, że żałuje się w większości przypadków tego, czego się NIE ZROBIŁO. W przypadku zlotu i mojego żalu właśnie tak jest! Może tym razem jakoś trochę na południe? Mnie by najbardziej pasowały Góry Świętokrzyskie O noclegi mogłabym się popytać. Sporo u nas różnych agroturystyk, a i okolica piękna. Parę znajomych knajpek też jest spoko. Do siebie nie mogę zaprosić, bo mam 36 m mieszkania Ale coś by się wykombinowało! Póki lato nie minęło. Może koniec sierpnia?
  2. Katixx, ja już biorę drugi miesiąc i wszyscy zauważyli, że schudłam. Zresztą po ubraniach widzę, że zjechałam co najmniej ze trzy kilo. W ogóle mi się jeść odechciało. Pod tym względem Seronil jest super. Co do reszty - jestem spokojniejsza. Nie wpadam w złość, nie miotam się tak w bezsilności, próbuję na nowo wszystko układać, jest ok.
  3. Bezimienna, a długo już bierzesz ten Seronil? Objawy odstawienne są dość ciężkie. Ja przez pierwsze trzy tyg. też miałam kryzys. Potem pomału poczułam się lepiej. Dalej nie mam co prawda siły na podstawowe rzeczy, ale nie wpadam już tak gwałtownie w złość. To dla mnie bardzo ważne. Fakt, że chodzę ciągle przybita, ale w mojej sytuacji życiowej ciężko by było komukolwiek zachować pogodę ducha.. Na noc biorę Chlorprothixen i nawet fajnie działa. Staram się nie brać go co wieczór, ale bez niego zdecydowanie trudniej mi zasnąć.
  4. Bezimienna, a długo go bierzesz? Sam, czy z czymś? Ja na spanie też biorę tabletę, bez wspomagacza kiepsko ze spaniem.
  5. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Na następny zlot chyba się odważę. Tyle dobrej energii przywieźliście!!! Dajcie jakieś zdjęcia, co?..
  6. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Piszcie, jak się bawicie. Chociaż poczytam :) Trzymajcie się i łapcie słońce!!! Pozdrawiam wszystkich zlotowców chadowców
  7. Radek, podpisuję się. Różnie to bywa. Minimum 2 tyg. Chociaż u mnie zwiększenie dawki poskutkowało w zasadzie dość szybko. Największe problemy miałam z napadami złości/bezsilności. Teraz został jeszcze lęk i ogólnie bardzo kiepska samoocena. O ile z lękiem można chyba lekami coś wskórać, o tyle z samooceną to już raczej terapia. Ale chyba muszę poszukać nowego terapeuty. Co do szybkości reakcji na lek - podobno każdy ma indywidualnie i jeśli nie ma jakichś przykrych skutków ubocznych (np mdłości jakie miałam po Pernazynie), to może warto poczekać z półtora miesiąca. Tak mi się zdaje.
  8. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Kurczę.. i chciałabym, i boję się... Ale schiza... Jutro Wam się określę. Tak myślę.
  9. Mnie też dziś się śniła strzelanina Ale to może podświadomość się odblokowuje albo co?... Miałam taki zgrabny mały ganik i strzelałam do kogoś. Ale nie pamiętam do kogo. A co za różnica?.. Fajnie tak postrzelać! Co do libido - nie zauważyłam spadku. Może nawet zwyżkę. Ale chyba od momentu zwiększenia dawki. Tak mi się wydaje. Lekarz mi powiedział, że te same leki dobrze działają na osoby z jednej rodziny. Moja Babcia brała Seronil, pamiętam. Może po prostu na nas dobrze działa. Życzę miłych snów
  10. Nie od razu. U mnie jakoś po trzech tygodniach. Ale to po prostu z dnia na dzień nagle przestało mi się chcieć jeść. Wstałam rano, popatrzyłam na śniadanie i stwierdziłam, że nie chce mi się jeść. Wcześniej to było po prostu nie do pomyślenia. Nie jest tak, że zupełnie nie odczuwam głodu, ale zrzuciłam już w ciągu tych 6-ciu tygodni całe zimowe zapasy Zanim zaczęłam brać Seronil, doszłam już do takiego punktu, że trudno, mam już swoje latka, najwyższy czas zacząć tyć. Ale teraz nie ma problemu. Zobaczymy, jak długo ten brak apetytu. Może to przejściowe? Ale czytałam na ulotce, że efektem ubocznym może być nawet anoreksja. (Trochę przekolorowali chyba ) Poza tym alkohol faktycznie nie jest dobrym kompanem dla tego leku, przynajmniej w moim przypadku. Nie mam żadnych przykrych dolegliwości, ale ogólne samopoczucie następnego dnia - po prostu katastrofa. Nie polecam alkoholu przy Seronilu.
  11. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    To fajnie. Zastanowię się i dam Wam znać.
  12. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    A gdybym się teraz dopisała do listy, to jest szansa na łóżko, czy raczej namiot wchodzi w grę?
  13. skalamax

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Ja bym chciała przyjechać.. Ale nie wiem czy się odważę. A można by w ostatniej chwili dołączyć, tak bez zapowiedzi?....
  14. Tak sobie zajrzałam poczytać o Seronilu.. Biorę 1,5 miesiąca. Najpierw dawka 20 mg/doba, teraz 30. Początki były ciężkie.... Deprecha x 3, myśli samobójcze, totalna beznadzieja. Ale po jakichś trzech tygodniach zauważyłam poprawę. Przestałam się wydzierać na domowników, zaczęłam odczuwać przyjemność z obcowania z nimi. Nawet pies mi się jakoś fajniejszy wydaje :) Ze spaniem faktycznie trochę problem, ale dostałam Chlorprothixen i jak łyknę wieczorem, to śpię jak niemowlę do rana. Seronil dał mi światełko w tunelu. Cały czas jeszcze się boję i mam poczucie beznadziei, ale bez porównania ze stanem wcześniejszym. Poza tym jeśli ktoś ma problemy z nadmiernym jedzeniem, jakimś kompulsywnym czy po prostu chce zrzucić parę kilo żeby lepiej się poczuć, to też polecam, bo mnie się w ogóle przestało chcieć jeść, a wcześniej miałam napady wilczego apetytu. Nie bulimia, bo nie wymiotowałam ani nic, ale potrafiłam jeść dziesięć razy dziennie co popadnie, a teraz muszę sobie przypominać o posiłku. Ogólnie jestem bardzo zadowolona. Czasem coś mnie pobolewa po lewej od mostka, ale nie wiem, czy to jakiś efekt uboczny czy po prostu nerwicowy objaw.
  15. A co za zlot? Czyżby chad-owy? Może bym się przyłączyła?
  16. Sens, dzięki za dobre słowo. Wybieram się na dniach do lekarza. Miałam zrobić eeg, ale nie zrobiłam. Trudno, może na następną wizytę mu zaniosę wyniki. Póki co - jestem dalej porozbijana. Nic się nie zmienia na lepsze. Czekam na cud. Albo na nagłą śmierć. Chociaż.. moja śmierć sprawiłaby jeszcze więcej problemów wszystkim.. nie mówię już o synu, którego bym zostawiła.. Śmierć zatem odpada. Ale cud... ech.. przydałby się bardzo... Pozdrawiam wszystkich.
  17. Ja właśnie się zastanawiam, czy wrócić na terapię. W sumie to chyba z sześć lat spędziłam u terapeutów. Głównie u jednej, o której mam bardzo dobre zdanie. Ale.. zastanawiam się, czy w czymkolwiek mi pomogła... Moja sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, a ja nie potrafię nawet ręką ruszyć, żeby cokolwiek naprawiać... Nie znam się na tych terapiach. Byłam na grupowej DDA, potem długo na indywidualnej. Podobno ciężko cokolwiek ze mnie wyciągnąć. Kiedy poczułam, że coś się zmieniło na lepsze, że się wreszcie otworzyłam, terapeutka stwierdziła, że mi wystarczy. Poszła na wychowawczy. Uznała moją terapię za zakończoną. Tyle lat wypruwania flaków, zwierzania się, męki psychicznej i emocjonalnej związanej z terapią, momenty nadziei, potem totalne załamanie i stwierdzanie po raz kolejny, że nie nadaję się na terapię.. Naprawdę nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie jakkolwiek mi pomóc. Kiedyś miałam aspiracje, choćby zawodowe, teraz zastanawiam się, czy praca sprzątaczki nie byłaby dla mnie za ciężka i zbyt odpowiedzialna. To wszystko, ten regres.. to się stało w przeciągu półtora roku. I naprawdę nie wiem, co dalej.... Biorę Seronil i Chlorprofixen, jeden rano, drugi wieczorem, ale.. to mi chyba nic nie pomaga.. Jestem ciągle na lęku, aż mnie dusi po prostu.. Powody do tego lęku mam dość poważne, bo lada dzień komornik zapuka... Świadomość, że rujnuje się życie ukochanym osobom, jest dobijająca... Absolutnie uziemiająca. Wydawałoby się, że jestem inteligentna, ciekawe też, że w zasadzie wszyscy moi znajomi, nawet ci bliscy, uważają mnie za osobę silną i zaradną. Niezła gra pozorów.. Ale to już niedługo. Wszystko wyjdzie na jaw, kiedy komornik zadzwoni. Myślałam znów o terapii, ale doszłam do wniosku, że chyba tylko jakaś hipnoza albo raczej elektrowstrząsy mogłyby cokolwiek zmienić w tej mojej zmutowanej łepetynie.. Takiej beznadziei jeszcze nie przerabiałam. Dziś cały dzień przy pasjansie, trochę się pokręciłam przy garach.. Nawet nie odkurzyłam, ledwo łóżko pościeliłam. A praca?... Zaległa, leży i czeka na zmiłowanie.. Jeśli macie jakiś fajny pomysł na terapię, to chętnie pociągnęłabym ten temat. Pozdrawiam wszystkich
  18. Sens, daj znać, co u Ciebie. Może głupie to co napiszę, ale potrzebujesz czasu. Nie zabieraj go sobie. A poza tym skąd masz pewność, że czeka Cię "słodki spokój"? Może naprawdę istnieje kara i wieczne potępienie dla tych, którzy nie szanują życia?.. Co, jeśli się okaże, że z takim bólem będziesz musiała zmagać się już całą wieczność?... Wtedy już będzie za późno. Jesteśmy tu na ziemi może właśnie po to, żeby dać sobie szansę. Może to jest miejsce i czas na to, żeby powalczyć, spróbować. Może życie na ziemi to czas możliwości i wyborów. Nie za łatwy, ale jednak. Daj sobie czas. I daj sobie pomóc. I odezwij się. -- 20 cze 2011, 15:35 -- Sens, nie wiem, skąd jesteś, ale znalazłam coś takiego: http://www.psychologia.net.pl/forum.php?level=185955&post=185955&sortuj=0&cale= Może skuś się i zadzwoń do nich? Coś Ci podpowiedzą?... Pozdrawiam Cię i trzymam kciuki. a
  19. Ja niestety nie mogę płakać. Przeważnie - zamiast ocierać łzy - ustawiam wszystkich po kątach. Dziś dostałam zawiadomienie z sądu. Teraz czekam na komornika. Nie wiem, jak dalej żyć po prostu.. Do niczego to wszystko..
  20. Hej. Nie chce mi się pisać.. Wczoraj myślałam, że mi serce wyskoczy. Nie mogłam prowadzić samochodu. Uspokajałam się chyba przez dwie godziny, przeszło mi dopiero jak wzięłam Chlorprofiksen na spanie. Po Seronilu jest fajnie, bo się nie chce jeść. Nie mam napadów głodu. Chudnę pomalutku i wracam do swojej dobrej wagi. U mnie to za wiele nie trzeba, bo ogólnie jestem mikra, ale te trzy kilo chętnie zrzucę. Poza tym.. hm.. nastrój się nie polepsza, lęk pozostał, tylko śpię lepiej. Póki co - cały czas pod kreską na wykresie.... Do tego ta cholerna prokrastynacja... Zalogowałam się na forum dla "odkładających na później". Nie wiem, czy uda mi się cokolwiek zmienić na lepsze. Sens, współczuję Ci z firmą... Mam podobne problemy, tyle, że - na moje szczęście - nie zatrudniam pracowników. Ale kredyty nie popłacone, zus zaległy, roboty nie pokończone, terminy zawalone.. Trzymajcie się jakoś.
  21. Witajcie. Miniaa, też dziś nie zmrużyłam oka. Dopiero nad ranem na chwilę przysnęłam. Nie wzięłam tabletki na sen - trochę zapomniałam, a trochę chciałam sprawdzić, czy zasnę bez wspomagania. Piszesz tak, że mogłabym (poza sprawą Mateusza i szkoły) wziąć wszystko w cudzysłów i podpisać się pod każdym Twoim słowem. Dziś, kiedy zawiozłam dziecko do szkoły, zatankowałam paliwo za ostatnie dwie dychy i pojechałam 15 km do klasztoru. Jeździmy tam z mężem i synem bardzo często, od lat, znaczy do tej wsi, gdzie ten klasztor stoi. Ale nigdy nie byłam w środku. Zawsze chodzimy tam na spacery albo na lody. Tym razem jednak weszłam. Najpierw krużganek, dalej nawa główna i ołtarz. Niestety zamknięte.. Klęknęłam na schodku przy kracie.. i płakałam. Nie płakałam tak spokojnie i oczyszczająco od lat. W ogóle nie mogę płakać. Dziś jakoś samo poszło.. Nie chodzę do kościoła, nie modlę się, nie wierzę za bardzo w istnienie Boga. Ale dziś poprosiłam go o pomoc. O jakiś pieprzony cud, o jakąś nadprzyrodzoną pomoc, bo zwyczajne "ludzkie" środki mi nie pomogą. Nic mnie nie uratuje.. Pobeczałam, postukałam z powrotem obcasami.. Wsiadłam do samochodu, włączyłam PJ Harvey i wróciłam do domu. Czuję się fatalnie... Jak wyprana w wybielaczu... Pusta w środku.. Gdyby mój syn wiedział, że codziennie ratuje mi życie.. Ale nigdy się nie dowie. Pozdrawiam Was i życzę wszystkim zdrowia.
  22. Rambo, dzięki wielkie. Zaraz wskakuję na net żeby coś o tym poczytać. Pozdrawiam Was wszystkich!
  23. Piszę, bo mam do Was ważne pytanie: Czy bez trudności informujecie otoczenie o swojej chorobie? Ja mam wątpliwości, czy podzielić się tym "newsem" z rodziną. Wie tylko moja najukochańsza siostra. Wie mąż i przyjaciele. Reszta.. wolałabym, żeby nie wiedziała. Jak z tym u Was jest? Nie ogarniam... Byłam parę tygodni temu w Krakowie (sprawy służbowe) i tradycyjnie spotkałam się z przyjaciółką, która tam mieszka. Opowiadamy sobie o różnych rzeczach, zawodowych, prywatnych, zmartwiła się tymi moimi fiksami w głowie, sama opowiedziała o swoich i na koniec dorzuciła pointę w postaci znanego wszystkim dowcipu, który pozwalam sobie zacytować: "Dwa koty idą przez pustynię i jeden mówi do drugiego: Ech, stary, normalnie nie ogarniam tej kuwety!!" Ja właśnie ostatnio "nie ogarniam kuwety" i wszystkim, którzy też nie ogarniają, życzę szybkiej stabilizacji. Zawalona pracą, terminami, odkładam wszystko na "za chwilę", "jutro", "pojutrze", "W przyszłym tygodniu to już na pewno", tracę przyjaciół, klientów, zaufanie męża i syna, zadręczam się niepospłacanymi ratami i - mimo nawarstwienia tej góry problemów - nie potrafię się zmobilizować do pracy. Porobię trzy - cztery godziny i jestem wykończona... Kiedy to się skończy?.... Biorę nowe leki od kilku dni i - póki co - nic się nie zmieniło. Wiem, że potrzeba czasu. Ale ja nie mam czasu. Powinnam siedzieć w pracowni i zasuwać po 10 h na dobę co najmniej, żeby się powyrabiać na zakrętach. Ale nie mam siły. Koszmar, który mnie dopadł, nie kończy się wraz z dzwonkiem budzika... Trzymajcie się.
  24. Witajcie ponownie. Byłam u drugiego lekarza. Rozmawiałam z nim prawie godzinę. W głębi ducha miałam nadzieję, że powie: "Proszę nie panikować, to żadna chad, po prostu miała pani trudne dzieciństwo, proszę kontynuować terapię" i tyle. Ale oczywiście tak się nie stało. Na początek zlecił mi eeg i zapisał Seronil i Chlorprothixen. Powiedział, że gdybym mimo leku nie mogła spać w nocy albo miała wzmożoną aktywność, mam do niego natychmiast dzwonić. Więc jednak będę diagnozowana pod kątem chad. No i tyle w sumie.. Jestem przybita. Ale moja dewiza brzmi: "To przejściowe" Pozdrawiam wszystkich.
×