
zujzuj
Użytkownik-
Postów
1 822 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zujzuj
-
No spoko. W sumie wątek troche podobny, jednak z tą dużą różnicą, że jednak mnie to nie męczy i nie nazwałbym tego fantazjowania kompulsywnym
-
Co za geniusz przeniósł watek?
-
Świat wirtualny Czy zagłebiacie się w swoim własnym świecie? Czy macie "potrzebę" przebywania w jakims świecie stworzonym na wyobrażeniach? Nie chodzi mi tylko chwilę samotności kiedy jesteście samo ze sobą. Chodzi mi tez o wyobrażanie sobie rzeczywistości podczas rzeczywistych czynności. Np idąc chodnikiem wyobrażacie sobie, że jesteście gdzie indziej i robicie coś innego. Niby idziecie i rejestrujecie rzeczywistość, ale intelektualnie równolegle prowadzicie inny świat, który jest tylko w wyobrazni. Albo kosicie trawę i wyobrażacie sobie, że kosicie ją gdzie indziej, że ktoś was obserwuje,lub jest w pobliżu itd... itp... z pewnego punktu do następnego i rozgrywa się cała masa zdarzeń opartych o to koszenie. Albo malujecie ścianę i to samo. Jakby bezwiednie, bez udziału woli przenosicie się w wyobrażnie. Czy ktoś tak ma i po co to jest? Bo gadałem z kolesiem na terapii i on wypowiedział dziwne zdanie. W takich ostrych słowach przez całą godzinę rozmawialiśmy i o starał się byc stanowczy i nie chiał mi pozwolic przenieść się w świat teoretycznych wyobrażeń i fantazji. Niby wszystko jasne, ale na koniec to wszystko wyjaśnił i powiedział że on musi mnie tak trzymac w realu i że jak jużnie będę mógł wytrzymać to on odpuści i będę mógł sobie odpocząć w świecie wirtualnym(tak mniej więcej). Troche mnie to zdziwiło i nie bardzo wiem czemu bycie w rzeczywistości miałoby mnie męczyć, ale fakt jest faktem że może tak jest. Czy ktoś ma coś podobnego?
-
Przecież po to powstał internet
-
O MOJ BOŻE!! Cy mozna lepiej trafić w sedno? Wątpię
-
Nie wiem czy obrażające, bo nic konkretnego za sobą nie niesie. Jesli bym napisał w kontekście jakiegoś problemu jaki poruszyłaś i z którym sobie nie radzisz to na pewno takie by było. Jednak żadnego takiego nie kojarze, więc raczej można to uznać jako nie grożne puste okreslenie mało wnoszące. Pozatym tego samegookreślenia mógłbym uzyć wobec samego siebie, ale tegonie robię bo jest debilne. Tak samo jak puste napisanie że ktoś nie jest normalny i nie napisanie co sie pod tym kryję Obawiam sie że Dahmer jest raczej niepokojącym przykładem. Ponieważ jego zbrodnie zaczęły się od facynacji od których nie potrafił uciec, a które to potem wprowadził w życie. Jednak problemem nie są chyba fascynacje same w sobie, tylko gotowość do ich wprowadzenia. Każdy fascynuje na tematy śmierci, ale prawie nikt nie wdraża tego w zycie. Tak samo jak ten Norweg. Mam rodzine w Norwegii i tak jak on(z grubsza) myśli wielu,jednak nie oznacza to że ktokolwiek sie z nim utożsamia. Nie oznacza to, żę ktokolwiek inny jest zdolny do takiego czynu.
-
Bez przesady. Pisze ktoś z sercem na dłoni, a stac was tylko na debilne nie "jesteś normalna". Do tego piszą to osoby co pewnie mają sieke jakich mało. Kto tu jest normalny? Na pewno jest to niezły cyrk(nie znajaduje innego określenia) i na pewno nie jest to powszechne, ani fajne(z mojej perspektywy). Na pewno bym tak nie chciał. Bedzie dobrze jeśli sie do kogoś zgłosisz i opowiesz o tym wszystkim,jednak nie bardzo widzę pigułe na ten stan. Nie piszesz o samopoczuciu,więc zakładam że funkcjonujesz normalnie, a kłopotem są fascynacje i fantazje. Takie fascynacje(w pewnych rozsądnych ramach) są zupełnie powszechne. Ludzi fascynują zbrodnie, zbrodniarze itd... Jednak u ciebie jest to chyba troche za intensywne i jak już ktoś napisał może mieć podłoże podmiotowo emocjonalne. Tym bardziej powinnaś udać się do specjalisty, ale moim zdaniem najlepiej do poważnego psychologa kliniecznego. Oczywiście nie rozstrzygam co lepiej co gorzej.Jednak psychiatra poświęca chyba mniej czasu(mój znajomy dostał po 20 min testu diagnozę i piguły). Ty piszesz tylko o fantazjach, ale moga być one tylko jaskrawą częscią czegoś bardziej złożonego. Często jest tak, że coś pozornie strasznego okazuje sie błachostką i na odwrót. Chyba warto to wyjasnić
-
Błagam cię. W jaki sposób sa rozliczani ze swojej pracy? Ja w życiu nie spotkałem sie z głosami pochwały, lub nagany w stosunku do terapeuty(no może pacjent wyrazi opinie). Jesli chodzi o ewidencjonowanie to jest kompletny syf. Jedynie psycholodzy kliniczni mają ze sobą kontakt i ich praca jest w pewnym sensie kontrolowana
-
Osobowość dyssocjalna (psychopatia)
zujzuj odpowiedział(a) na pfompfel temat w Zaburzenia osobowości
Nawet dla specjalisty zdiagnozowanie osobowości schizofrenicznej nastręcza kłopoty. Jeśli chodzi o dokładną diagnozę to trzeba najnormalniej poświęcić duzo czasu. "Muszę przyznać się w tym miejscu do pewnego osobistego problemu, z którym łączy się dla mnie uprawianie zawodu psychiatry, a który miał niebagatelny wpływ na kształt tej książki. Polega on na tym, że z wyjątkiem chronicznej schizofrenii mam trudności w stwierdzeniu "oznak i symptomów" psychoz u osób z którymi przeprowadzam wywiad lekarski" To jest zdanie jednego z wybitniejszych psychiatrów XX wieku, czyli autora książki. Potem jest dość długie wyjaśnienie i nieostra krytyka standardowej psychiatrii. Jest odniesienie do Bleulera który to mówił, ze jak wszystko zostało już powiedziane i dokonane, byli(schizofreniczni pacjenci) mu bardziej obcy niż ptactwo w parku. Chodzi o to, że słownictwo kliniczne odziera człowieka z człowieczeństwa i depersonalizuje. -
Osobowość dyssocjalna (psychopatia)
zujzuj odpowiedział(a) na pfompfel temat w Zaburzenia osobowości
Osobowość schizofreniczna, czyli osobowość schizofrenika. Jest uznawana za chorobliwą, a za takową nie jest uznawana osobwośc schizoidalna. Lęk ontologiczny ma być powszechny jeśli chodzi o powstawanie psychoz, jednak są różnice i one sa uwypuklane. Są także opisane przypadki snów zapowiadających psychozę i przekroczenie granicy, za którą jednostka jest okraślana jako chora. Ksiązka generalnie jest studium osobowości schizoidalnej, jednak opisywana jest także osobowość schizofreniczna w celu uchwycenia tej różnicy. Są wypowiedzi pacjętów pozornie podobne, podobnie odnoszące sie do świata i podobnie o nim mówiące. Jednak jest róznica i to autor stara się pomóc zrozumieć. Ja w zasadzie te cytaty zawarłem z samego początku ksiązki. Sprawa jednak jest dużo bardziej skomplikowana i cięzko uchwytna. Na bazie tych procesów(które to sa istotą tego zaburzenia) można obserwować to co czytamy jako warunki diagnostyczne. Jednak sa one kosmicznym niedopuszczalnym uproszczeniem. Jeśli ktoś bedzie sie kierował tylko nimi, zawsze popełni bląd, bez znaczenia jaka to choroba ma byc zdiagnozowana lub jakie zaburzenie -
Osobowość dyssocjalna (psychopatia)
zujzuj odpowiedział(a) na pfompfel temat w Zaburzenia osobowości
Ja kupiełem tą książkę w Empiku i troche jestem zdziwiony, że nie możecie jej znależć. To była cała seria wydawnicza i np: "nerwica a rozwój cłowieka" K. Horney też została wydana w tej serii. Książka jest adresowana do osób które chcą lepiej zrozumieć innych z takim typem osobowości. Ma opisywać świat osoby z taką osobowością jak najprościej i do minimum redukując słownictwo psychiatryczne. Jednak ono sie pojawią. "Termin osobowośc schizoidalna odnosimy do osobowości jednostki, której całość doznań podielona jest dwojako. Po pierwsze-istnieje rozdarcie w jej relacji z wlasnym światem, po drugie- istnieje rozszczepienie w jej relacji z sama sobą. Osoba taka nie jest w stanie doświadczać siebie "razem z" innymi czy te "w domu", "w świecie", lecz przeciwnie, czuje sie rozpaczliwie osamotniona i wyizolowana. Co więcej nie posmuje siebie jako pełnej osobowości, lecz raczej jako kogoś na różne sposoby podzielonego-być może jako umysł mniej lub bardziej słabo związany z ciałem, jako dwa lub więcej "ja" itd" ... To jest wstęp. Potem autor opisuje swoje początki jako psychiatry i problemy/przeszkody jakie nastrecza mu słownictwo psychiatryczne. Opisywane są przypadki z historii psychiatri, kiedy to człowieka chorego traktowało się jak rzecz, którą można zmierzyć i wyjasnić9mniej lub bardziej). Pisze, żę podejście w zasadzie sie nie zmieniło przez ostatnie kilkadziesiąt lat(ksiązka była pisana w xx wieku) Jako podstawę na której dochodzi do zaburzeń tego typu przyjmuje się nie pewność ontologiczną. Jest wytłumaczenie tego terminu. Na podstawie postaci z dzieł literackich(Szekspira i Kafki) i także zwykłym językiem. Chodzi o to, że człowiek sie rodzi i w pewnym momencie nabiera poczucie istnienia, świadomośći. Odczuwa samego siebie jako byt odrębny od świata, stabilnie osadzony w rzeczywistości i czasie. Osoba której brakuje tej pewnośći wszystkie zwykłe czynności życiowe postrzega jako zagrożenie dla swego istnienia. . Czyli człowiek "zdrowy" w zasadzie nie potrafi zrozumieć jak odczuwa i jak funkcjonuje w świecie osoba pozbawiona tej pewności istnienia. Z tego wynikają 3 zasadnicze lęki takiej osoby 1. Lęk przed pochłonięciem Jest przykład sprzeczki z sesji terapeutycznej. "Dłużej już nie mogę. Sprzeczasz się dla przyjemności zatryumfowania nade mną. W najlepszym wypadku wygrasz, w najgorszym przegrasz. A JA SPIERAM SIĘ< BY RATOWAĆ MOJE ISTNIENIE" To jest przykład takiego lęku. Pacjent widzi swoje uczestnictwo w dyskusji jak i w życiu, jako nie ukierunkowane na uzyskanie gratyfikacji, lecz na ratowanie własnego istnienia. Jakiekolwiek relacje z innym człowiekiem grożą utratą tożsamości(którą trzeba bronić i o tym pózniej). Zagrożeniem jest w zasadzie wszystko. Jednostka ratuje sie przed "utonięciem" przez ciągły, nieustanny, rozpaczliwy wysiłek. Zalanie grozi także, kiedy może sie zostać zrozumianym(pojętym, pochwyconym), byc kochanym, a nawet po prostu bycia widzianym. Bycie nienawidzonym jest mniej grożne niż bycie kochanym. Jedyną możliwością obrony jest absolutna izolacja. Izolacja od swiata, a nie tylko ludzi.Ten lęk składa się na negatywną relacje terapeutyczną. Byc właściwie zrozumianym oznacza zostać, połkniętym, zduszonym, zamknietym, pożartym ... Bycie niezrozumianym jest bolesne i prowadzi do samotnośći, ale daje poczucie bezpieczenstwa. 2. Lek przed petryfikacją i depersonalizacją Lek przed zamienieniem się w kamień/automat. Lek przed byciem zamienionym w kamień. Lek przed skonczeniem egzystecji jako żywa osoba obrócona w kamień, martwy przedmiot, automat nie posiadający niezalezności działania, w coś pozbawionego subiektywności. Lęk przed magicznym aktem, w którym ktos stara się zamienić kogos innego w kamień, zabijając w nim życie. Jest to lęk nie przed innym człowiekiem nie jako osobą, lecz jako czyms. Paradoks polega na tym, że taka jednostka aktywnie dąży do zmienienia sie w taki kamień. Zagrożeniem bowiem jest nie sam stan, lecz znalezienie sie w nim z powodu kogos innego. itd... itp... 3. Lek przed implozją Lęk przed tym, że świat w kazdej chwili jest w stanie wtargnąć do wnętrza i wyprzeć całą osobowość człowieka. Tak jak gaz rozpręża i eliminuje próżnie. Człowiek taki czuje sie pustką, lecz ta właśnie pustka to on. Pragnie ja czyms wypełnić, ale jednoczesnie sie tego obawia. Kazdy kontakt z rzeczywistością jest zagrożeniem. Potem jest wiele wiele info. Jest tez schemat w jaki taka jednostka postrzega siebie i swiat. Norma to "Ja"/ciało - inni Schizoid "Ja" - ciało/inni Ja takiej jednostki zostaje wyłączone, z realnych kontaktów z pzedmiotami i ludzmi. Ja potrafi wytworzyć relajce z obiektem własnej imaginacji, lecz nie z realna osobą. Ja rzeczywiste siedzi jakby schowane w swoim ciele i zarządza samym sobą z tylnego siedzenia, noczego rzeczywiscie nie doswiadczając. Tak jak napisał bebzon. Taki człowiek stara sie kontaktować ze światem własną wykreowana nierzeczywistoscią. Ma to zapewnić bezpieczenstwo. Taka jednostka może nawet odgrywac samego siebie. Jednak nie bedzie to miało nic wspólnego w przezywaniem, z emocjami, spontanicznością a bezie tylko pusta fasadą. Rozdział 6 to własnie rozdział o fałszywym ja Rozdział 7 mówi o samoświadomości Jest bardzi wiele odniesien do literatury, osób z historii. Są przypadki takich osobwości jak i osobowości schizofrenicznych. Książka generalnie jest w konwencji porównania osobowości zdrowej(schizoidalnej) i chorej czyli schizofrenicznej. -
Czy częsta masturbacja ma wpływ na drżenie ciała?
zujzuj odpowiedział(a) na sebaele temat w Pozostałe zaburzenia
A może może? Organizm jest bardzo obciążony podczas aktu seksualnego. Do tego dochodzi proces odnowienia nasienia, który też jest bardzo energo chłonny. Jesli ktoś ma zaburzenia nerwicowe, to jego układ nerwowy(który pochłania nawet 30% energii zuzywanej podczas dnia) też jest obciążony. Organizm może mieć najnormalniej w świecie problem z utrzymaniem ciepłoty i sie wyziębia. Z pewnością jednak masturbacja nie wywoła drżenia bezpośrednio. no chyba że masz jakieś niesamowite zaburzenia neurologiczne -
Rozumiem
-
LOL o kurwa . Tak właśnie czują sie idioci. Obawiam sie że bedzie gorzej. Ja nadal nie rozumiem gdzie w tym wszystkim jest miejsce na informacje o próbie samobójczej. Za żadne skarby nie jestem w stanie połączyc jednego z drugim. Rozumiem te tabletki>żołądek>jelito>kosmki. Jednak nie wiem gdzie tu jest miejsce na próbę samobójczą "Byłem u niego pewnego (kolejnego) razu i wspomniałem o próbie samobójczej (sprzed ekhmm... 5 lat) ale to odnośnie tego czy po prostu te leki mi nie zaszkodziły." Ja tego zupełnie nie łapię. Jeśli próba była dawno, leki są teraz to jak to się łączy? Czyli te leki miałyby być przyczyna próby samobójczej? chodzi o obawę że mogą wpłynąć na psychike?
-
Ty korba wiesz czemu go poinformował? :)
-
zlituj sie, błagam!!! Przyrzekam ci że nie mam pojęcia czemu go poinformowałeś i co to ma wspólnego z tabletkami. Może przegapiłem ten fragment, ale najwyrazniej jestem zbyt głupi(bo pisałeś że już 3 razy wpominałeś). Na prawde nie wiem. Napisz od początku. Tak bedzie najlepiej. Sry za ten cyrk.
-
Jakich tabletek i co one maja wspólnego z próba samobójczą. Co one mają wspólnego z informowaniem gastrologa o próbie samobójczej?
-
Napiszesz czemu go o tym poinformowałeś czy nie? Lub ktoś kto sie domyślił z wczesniejszych postów niech napisze, bo ja nie potrafie sie połapać
-
Celakia to uszkodzenie kosmków, które mogły zostac uszkodzone przez leki psychotropowe, które brałeś w związku z próbą samobójczą? Z tego powodu poinformowałeś o niej gastrologa. Czy tak? Dobrze rozumiem?
-
Rzeczywisćie troche nie przejrzyście napisałem. Chodziło mi o to, że jak napiszesz tutaj(na forum) to bedzie jak w cytacie który podałem, czyli że na pewno coś masz i powinieneś iść do psychiatry/psychologa. Zapytałem jakim cudem i na jakiej podstawi i po co informujesz gastrologa o próbie samobójczej sprzed 5 lat. Ty napisałeś że to nie to co ja(ty tak myslisz) myśle... i przeszedłeś do gastrologii. Tyle było wyjasnienia. Nie pytałe o celakie i nie mam pojęcia co to takiego. Jeszcze raz zapytam. Czemu poinformowałeś gastrologa o prubie samobójczej? Napisałeś coś o lekach w pierwszym poście i ich szkodliwości. Jak sobie złamie nogę to nie informuje chirurga że chciałem sie zabić 5 lat temu. Jak mam sraczke to nie informuje lekarza że chciałem sie zabić 5 lat temu itd... to co napisałeś odczytuje własnie w ten sposób. Poszedłeś i ni z gruchy nie z pietruchy walnąłeś info że 5 lat temu chciałeś sie zabić. Piszesz też "że musiałeś pomarudzić" bo chciałeś leki. Co do niezwykłego przestraszenia to nie dostrzegam analogii . Chodziło mi raczej o stosunek do pewnego stanu i pozniejsze w nim funkcjonowanie, a nie podatność na wywołanie go w sobie. Powiedziałbym, że analogii nie ma wcale(oczywiście mogę cie najnormalniej zle zrozumieć). "Wybiorę innego lekarza na 100%. Teraz po tej naszej rozmowie nabrałem obaw czy nie popełniam błędu i czy to się nie zemści... ehh... kurka! Teraz mam mętlik... ten mój cały świat z którym tu przyszedłem trochę się zatrząsł. Może dlatego że mnie nastraszyliście? Boje się że to nie było takie zwykłe nastraszenie... Przede mną ważne sprawy i... Wszystko idzie jak po masełku. Ale teraz bardzo się boję że coś się popsuje... Nie wiem co myśleć ;/" Co ma sie zemścić? Co sie popsuje? Jak ta rozmowa może wpłynąć na popsucie ważnych spraw? Czemu sie boisz, że to nie jest zwykłe nastraszenie i co to oznacza? Lekarz z pewnością postapił karygodnie. Na pewno nie powinien "po kryjomu" przepisywac ci takich leków, tym bardziej, że jak piszesz nie przeprowadził wywiadu itd... Co do psychiatrów to tez sie zgadzam. Uważam ich za lekarzy społeczenstwa. Tego poza nami(mniejsze kłopoty z nami i wieksza przewidywalność), ale także tego w nas jako dbanie o system wartości kształtujący nas(niezależnie jaki by nie był i jak zle nam z nim nie jest). Co do 99% fobii i fobii specyficznych to troche powagi. Podaj cytaty
-
A ja sie zastanawiam czemu napisałeś to wszystko na forum nerwicowym? Tutaj wiele osób jest "skrzywionych" od ciagłego czytania o przeróżnych chorobach, objawach itd... " zaburzenia lekowe w formie fobii dotyczą 99% polulacji" 4 razy czytałem to zdanie i nie bardzo wiem o co chodzi. Miałem cie za rozsądnego kolesia a tutaj jest coś co ze zdrowym rozsądkiem ma tyle wspólnego co ja z konstrukcją promów kosmicznych. "Ale po kolei... Byłem u niego pewnego (kolejnego) razu i wspomniałem o próbie samobójczej (sprzed ekhmm... 5 lat) ale to odnośnie tego czy po prostu te leki mi nie zaszkodziły". Czyli poszedłeś do gastrologa i po przepisaniu leków na żałądek poinformowałeś go o prubie samobójczej? To wszystko zrobiłeś w obawie o twoją reakcje na te leki? "Wybiorę innego lekarza na 100%. Teraz po tej naszej rozmowie nabrałem obaw czy nie popełniam błędu i czy to się nie zemści... ehh... kurka! Teraz mam mętlik... ten mój cały świat z którym tu przyszedłem trochę się zatrząsł. Może dlatego że mnie nastraszyliście? Boje się że to nie było takie zwykłe nastraszenie... Przede mną ważne sprawy i... Wszystko idzie jak po masełku. Ale teraz bardzo się boję że coś się popsuje... Nie wiem co myśleć ;/" ??? To chyba niezbyt ok, jesli boisz sie, że "niezwykłe nastraszenie" wpłynie na twoje zycie. Piszesz jakby z wyrzutem i pretensją jakby ktos w aktywny i bezpośredni sposób zaingerował w twoje życie i że ty jestes wobec tego bezwładny i bezbronny. Do tego lekarz na 100% nie zdiagnozował u ciebie choroby/zaburzen psychicznych. On ewentualnie może poradzić konsultacje i jesli tak zrobił to miał podstawy. Oczywiście może sie mylić, tak jak ty i z tego powodu polecił wizytę.
-
Ja nie wiem czy nie ma problemu. Kwestią jednak jest, czy problem jest rzeczywiście problemem, lub ewentualnie który problem jest ważny. Może masz taką osobowość, że wśród przeciętnych ludzi można twoją postawę ocenić jako dziwną, lub jako problem. Lub ty to tak określasz. Może jednak szersze spojrzenie sprawi, że to co ma być ułomnością to tak na prawdę talent i duzy potencjał który w procesie socjalizacji i standaryzacji jest oglądany jako kłopot. Jest taka maska. Maska twarzy, która jest wklęsła, ale jak na nią patrzysz to widzisz normalną wypukłą twarz. Jak sie przyjrzysz z bliska to dostrzegasz, ze jest ona w rzeczywistości wklęsła. Tak działa nasz mózg, przyzwyczajony do konkretnego obrazu rzeczywistości. Może siedzenie za biurkiem i trzymanie parządku w papierach nie jest twoim powołaniem. A na tej gitarze to chciałeś grać? Bo napisałeś, że postanowiłeś że bedziesz grał i grasz, ale jak ktoś tego chce i to lubi to nie wiem czy jest to kwestia postanowienia. Można za to starać sie tworzyć osobowość patrząc w oczy innych ludzi, zamiast we własne serce. To chyba nie jest dobre, choć może przysporzyć dumy, splendoru i różnych takich. Oczywiście nie mówię o próżności, czy aktywnej chęci spodobania sie innym. Napisałeś że masz wrażenie, że jakąś częśc siebie stworzyłeś, zeby druga miała łatwiej, lub żeby była bezpieczniejsza. Jesli miałbym oceniać, to jest to dokładnie na odwrót, niż to jak sie powinno budować naszą pozycje w spoleczenstwie i relacje z nim. Tylko, że ty piszesz że ważne jest otępinie. Jednak ja nie bardzo jestem w stanie zrozumieć o co chodzi. Do tego to logiczne myślenie. Nie wiem czy o to ci chodzi, czy raczej masz kłopot z jasnym uchwyceniem tego kłopotu, lub z okresleniem
-
Przecież jest gramatyka. Co do sedna, to pewnie może być wiele przyczyn. Jednak nie byłbym skłonny winić twojego mózgu, czy jakiegos defektu. Co do logicznego myslenia, to też nie wiele napisałeś, choc może to jest właśnie ta nie logiczność. Jeśli ktoś jest mocno skonfliktowany z samym sobą, to takie dziwne sprawy mogą się dziać. Ja np: zgubiłem kilkanaście razy legitymacje i tylko ją gubiłem. Nie gubiłem dowodu, prawka, czy innych rzeczy, tylko legitymacje studencką, która sie przydaje. Doszło do tego, że starałem sie świadomie jakos jej pilnować(bo sie przydaje) jednak nic to nie dało. Człowiek może nieświadomie opierać sie pewnym działaniom i jesli jednocześnie chce sie do czegoś strasznie zmusić to może sie znależć w dość dziwnym stanie. Ja znany mi z doświadczenia stan mógłbym określić otepieniem, znalezieniem sie w próżni itp...ma to jednak podłoże osobowościowo emocjonalne. Ludzkim zachowaniem emocje kierują w większym stopniu niż sie nam wydaje, a znowu owe emocje nie podlegają dyktatowi w zaden sposób. To już jest jednak bardzo złożona kwestia.
-
Często jesli chodzi o debate, to ścierają sie skrajnie opozycyjne pkt widenia sprawy. Jesli chodzi o zycie, to najczestrze są pewne kompromisy. To że ktoś uważa psychiatrie za jakies fundamentalne zło, nie oznacza że trzeba być z nim w 100% zgodnym, lub przeciwnie. Na pewno nie jestem sprzeciw braniu leków jesli ktos jest w ciezkim stanie. Na pewno takie leki uratowały wiele osób i bez znaczenia są inne kwestie. W zasadzie to w ogóle nie jestem przeciwny. Kazdy wybiera to co jest dla niego najlepsze. Jednak niektórzy sprawiaja wrażenie jakby czuli ból w ogóle ścierając sie z takimi opiniami jak w 1 poscie. Tak jakby chcieli samych siebie przekonać, że te leki wszystko załatwią, a jak ktoś to podwarza to tak jakby siał jakąś herezje. Jakby burzył ten przyjety porządek, w którym leki to leki. Jednak leki to nie do konca leki, jesli sie spojrzy na całość. Oczywiście jesli ktoś uważa, że jego problemem jest objaw A, objaw B, lub jakieś ołączenie to pewnie uzna, że jego choroba została zupełnie wyleczona. Jednak z tego co sie orientuje, to nie objawy mają być leczone a przyczyna która je powoduje. Tutaj leki nie mają dostępu. Pod wpływem marketingu, ludzie chętnie uciekną jednak w ta ułudę, że problem jest powierzchowny i konczy sie na objawie. Kiedys oglądałem film o zespole tureta. Nie ma na to lekarstwa, jednak są specyfiki działające na coś tam(nie wiem czy to były psychotropy, czy jakies neurologiczne leki), po których objawy są mniejsze. Było kilka postaci i każda z nich radziła sobie inaczej i inny był ich stosunek do leków. Nie było jednoznacznego przeciwnika, jednak jeden koleś ich nie chciał brać, choć nie kojaże powodu. Patrząc z zewn. objawy miał najwieksze jednak bronił sie przed wzięciem leków.
-
O co ci chodzi? Mnie te bzdury ani parzą ani ziębią. Próba troche innego spojrzenia na sprawę. Jednak po twoich postach nie potrafie sie opedzić od pewnych wniosków. Są osoby które straszliwie chcą byc chore. Nie chcą preżywać samej choroby i cierpinnia, tylko chcą być określane jako chore. Może posłuchaj pani psychiatry i tak bardzo sie nie przejmuj i wrzuc na luz. Czy do ciebie nie dociera, że psychiatria nie skończyła i nie wyczerpała problemu? Stwarza możliwości, ale nie jest doskonałym remedium. Jest półśrodkiem. To tak jakbyś złamał sobie nogę i wziął środki przeciwbólowe i uznał że zostałeś wyleczony bo nie czujesz bólu, a chodzić jakoś możesz. Jesli czujesz lęk, przygnębienie itd... to znaczy że twój stosunek do siebie i swiata jest zły(tak bardzo ogólnie i górnolotnie). Oznacza to, że nie spełniasz własnych potrzeb, nie dbasz i siebie itd... Bierzesz pigułe i możesz nie odczuwać dolegliwości z takim funkcjonowaniem związanych, ale to nie jest wszystko. Nikt nie mowi, że srodki przeciwbólowe są złe, ponieważ są stosowane w kontekście innych działań. Dla wszystkich jest oczywiste że same w sobie nic nie rozwiąrzą. Jednak większość ludzi(jesli nie wszyscy ) boi sie zmiany, nawet jesli im zle. Boją sie emocji, które już stłamsili dawno temu i chcą wierzyć że psychiatria to najlepsza i jedyna droga. W zasadzie bez naszego udziału, bez zmian w zyciu, mamy mozliwość poprawy naszego l samopoczucia.