Ja skądinąd znam środowisko....wiem o czym mówię.Terapia,terapeuta,bardzo wzniosłe to,jak wszystko...
Ażeby ufać komuś,najpierw wypada człowieka poznać.Na zaufanie jednak się pracuje.
A ufać komuś w 100%-hmm to przesada,chyba ze idealizacja...
Jasne,jak ktos jest mocno pogruchotany,to mu ciepła rozmowa,zyczliwość pomogą-czy to na terapii,czy gdziekolwiek/z kimkolwiek.W wyleczenie po terapii nie wierzę,z takimi cudami sie nie spotkałam.Ale o ile jest to praca w miarę na równych zasadach,bez tej całej szopki,sterowania emocjami...itd.to w poprawę wierzę.
Nie wiem kto to Sziwa,znam osoby które wyleczone zostały z nieuleczalnych chorób, modlitwa do Jezusa je uzdrowiła ,wiara!!!
Mnie Bóg nie skrzywdził,nic takiego mnie nie spotkało ,ludzie tak Naranja.
Back-poleci do sędziego i bedzie trąbić wszem i wobec,ze terapeuta to polotkarz.Nie żartuj.
-- 26 cze 2011, 22:21 --
Kwestia uczęszczania na terapię jest sprawą osobistą.