Skocz do zawartości
Nerwica.com

zujzuj

Użytkownik
  • Postów

    1 822
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zujzuj

  1. Czyli trafiłes nna niefajna babkę, niebardzo doswiadczona, zupelnie nie idzie? Zacząłes narzekać i nie można sie wspomodz lekami i to nie jest cpanie?
  2. Dobra. To jest za łatwe. Znależc sobie jakiegoś sadomasochiste internetowego i przelac na niego swoja zlość i frustracje. Choć muszę przyznać, że jak cie czytam to sie we mnie gotuje. Tu nie chodzi tylko o to że ty nie masz doswiadczenia i profesjonalnego wyksztalcenia(nazwijmy je profesjonalnym). Tu chodzi o to, że ty nie potrafisz napisac nic pozytywnego o samym sobie jako terapeucie. Piszesz że wiedza teoretyczna nic nie da w przypadku dysmorfofobii bo sie jej nie miało i tym samym wydaje ci sie że podważasz wagę wykształcenia teoretycznego. Tylko że to jest bełkot, bo przecież ty nie miałes nawet 1% jakichkolwiek zaburzeń. A wiedzy teoretycznej nie masz wcale!!! Podnosisz potem cene za swoje usługi motywując to wzrostem wiedzy!! Przecież to jest chore. Jestes kompletnym konowałem i podnosisz cene do 200zł? Przychodzi do ciebie człowiek i mówi ci o czymś o czym nie slyszałeś i ty wymyslasz autorskie pomysły na poczekaniu? Są ludzie co potrafią sprzedać powietrze, sa ludzie którzy potrafią oszukać całe srodowiska medyczne. są ludzie którzy obiecują wyleczenie raka dotykiem itd... Ci ostatni mają klientów bo tworzą ułudę w która osoby zrozpaczone beda sklonne uwierzyć. Pasożytują na ich sytuacji i ja wykorzystują. Piszesz, że oferta jest dla tych co nie mają klapek na oczach. To tez ma byc argument? Zaatakować przeciwników i z automatu sam jestes ok? No przecież ty nie jesteś w stanie napisac absolutnie nic, oprócz tego że wymysliłeś sobie że jestes swietnym terapeutą. Ty sobie wymyśliłeś dla siebie role dobrego terapeuty, który bierze 200zł. Ty nawet nie możesz byc sredni, ty jesteś swietny. To jest dla ciebie zabawa i twój swiat. Ty jesteś terapeutą jakby z NLP. Kazdy może byc kazdym i ty własnie teraz zostałeś terapeutą bo bedziesz robił to co terapeuta i odstawiasz role terapeuty i jesli zrobisz to wlasciwie to nim zostaniesz. Ja tak to widze. Pisałem o tym, że u podstaw tego całego twojego działania musza stać twoje potrzeby. Mogłem założyć, że może jest w tym jakiś rys bezinteresownej checi niesienia pomocy. Jesli samemu sie z czegoś wyszlo to naturalne jest, że jest to duża wartośc spoleczna, z którą czlowiek chce sie dzielić. Ty jednak bierzesz 200zł? To jest za godzinę? Czytam ten twój blog. To jest maksymalnie smieszne, groteskowe, zalosne, bezwartosciowe, straszne, przerazające, bezdennie głupie z twojej strony. Ja już teraz ci oswiadczam że szukam policji, jakiegoś związku terapeutów, jakiejśc strony na której beda ostrzeżenia przed tobą i takimi jak ty. To co ty piszesz np: o erytrofobii to jest na kazdym jej forum LOL. Sam mam cos podobnego i takich postów co ty tam naskrobałęs jako niby wiedza która pomaga sa dziesiatki. 20 razy dłuższe sensowniejsze i bardziej rzeczowe. Bez najmniejszego kłopotu w Wawie można sobie wyszukać uczciwego terapeutę z wieloletnią praktyka terapeutyczną, z praktyka kliniczną. Terapeutę który bierze odpowiedzialność za swoje czyny, który przestrzega zasad, który jest superwizowany itd... itp...Do tego 2 razy tanszego. Ja wiem na czym ty żerujesz. Sam trafiłem do takiego kogoś jak ty swego czasu. Nie miałem żadnej wiedzy i o niczym nie wiedziałem. Spojrzałem do gazety i pisze psychoterapeuta więc idę. Potem sie okazało że ktoś sobie dorabiał i nie był żadnym terapeutą. Tak sobie napisał, posłuchał co gadam i tyle. Czy ktokolwiek ma wątpliwości czy ten koles jest normalny? O czym ty tutaj piszesz? Chodzi o to, że jako zwykły koleś nie masz absolutnie zadnego kapitału emocjonalnego, na którym mógłbys bazowac pomagając nam. Koleżanki mają i z nimi można sobie normalnie pogadać. Nawet lepiej z nimi, bo cie znają i czujesz sie w miare bezpieczniej. Napisałes że pomagasz, bo sie droczysz, troche pogadasz i to ma byc twój kapitał... O wiele lepiej można sobie pogadac z kimś kogo już znasz. Ty jednak wyskakujesz z "Każdy Twój werbalny, niewerbalny ruch jest kontrolowany" (????? o co chodzi?) "I wtedy myślisz tylko o tym jak zniknąć, jakby fajnie było mieszkać samemu w lesie, jakby dobrze było wziąć "sznurek"" . Cos ty sobie tutaj uroił? O czym ty piszesz? Co siedzi w twoim łbie, jesli takie rzeczy przychodzą ci do głowy w kontekscie zwykłej rozmowy z koleżanką? Jak ty postrzegasz swiat? Jak postrzegasz ludzi i ich relacje? -- 06 lut 2012, 16:34 -- Przejrzałem bardziej uwaznie panska strone. Widze, że jednak pan sie nie pecjalizuje we wszystkim, tylko bardziej w sprawach fobicznych. Ze sa to jakies bardziej rozbudowane zajęcia także na swierzym powietrzu. Generalnie jesli jest pan tym terapeutą to niech nim pan bedzie. W koncu sam uważam, że sa wazniejsze rzeczy niz wiedza i papier mowiący o wyksztalceniu.
  3. Ale to wlasnie w drugiej czesci jest sedno mojego zarzutu. Kazdemu z nas coś sie wydaje na nasz temat. Tobie też sie tylko wydaje, że jestes terapeutą. Tak samo ci sie wydaje, że napisałes cokolwiek o kulturystyce. Fakt jest jednak taki, że nie ma tam absolutnie żadnej treści, choc dla ciebie jest jej tam tyle że zrobiłeś z tego wpis. Tak samo jest z twoją terapia(tak to przynajmniej widze). Ty pogadasz i tobie sie wydaje że jesteś terapeutą. Z naciskiem na wydaje. Ale może ci sie tak wydawać, tylko z tego powodu, że nie masz o tym wszystkim zielonego pojęcia. Najlepsi oszusci, to tacy co wierzą w swoje "moce". Nie wiem nic o dysmorfobii, ale ten twój wpis o niej jest zupelnie kompromitujący. To jest zupelne dno i pokazuje też, że jesteś osobą nieinteligentną. Napisaleś że nic o niej nie wiem, bo jej nie miałem, że w ksiązkach nie ma tego i owego. Czyli piszesz jakbys miał wiedze z pierwszej ręki, jako ktos kto tego doswiadczył. To ma byc twoja przewaga? Czyli ty miałes wszystko? Kazde zaburzenie miałes i wiesz jak je leczyć? No bo idąc tym tropem, to jak czegoś nie mialeś to nie masz pojecia jak komuś pomagać. Po drugie. Terapeuta powinien być osoba stabilną emocjonalnie. Ty moim zdaniem bardziej na terapie sie nadajesz niż te osoby co mają sie leczyc u ciebie. Spojrz na swoje wpisy. To nie jest przypadek co ty piszesz. 1."Oczywiście mogę się chwalić, że mam ogromne sukcesy, ale to jest bzdura" 2."Ja raczej mogę być niebezpieczny, tak jak każdy inny psychoterapeuta. Trzeba po prostu zaryzykować i sprawdzić. Jednak to, że tak będzie jest prawie równe zeru." Moim zdaniem ty masz problem. To nie jest normalne, że laikowi wydaje sie że jest terapeutą. Wydaje sie do tego stopnia, że zupelnie idiotycznie i bezczelnie potrafi sie nawet zareklamować. Ty chyba tego potrzebujesz, choć nie wiem czemu, ale inaczej sobie tego wyjasnić nie mogę. Pewnie nie jesteś cynicznym wyrachowanym oszustem, ale co to za pocieszenie. -- 03 lut 2012, 08:27 -- To są twoje słowa. 1."Oczywiście mogę się chwalić, że mam ogromne sukcesy, ale to jest bzdura" 2."Ja raczej mogę być niebezpieczny, tak jak każdy inny psychoterapeuta. Trzeba po prostu zaryzykować i sprawdzić. Jednak to, że tak będzie jest prawie równe zeru." W pierwszej czesci jest ocena, z której sie potem wycofujesz. Moim zdaniem ty masz problem. To nie jest normalne, że laikowi wydaje sie że jest terapeutą. Ze pomaga ludziom, że ma talent, że jest wyjątkowo uzdolniony itd...Wydaje sie do tego stopnia, że zupelnie idiotycznie i bezczelnie potrafi sie nawet zareklamować. Ty chyba tego potrzebujesz, choć nie wiem czemu, ale inaczej sobie tego wyjasnić nie mogę. Pewnie nie jesteś cynicznym wyrachowanym oszustem, ale co to za pocieszenie. Na ziemi jest podobno ilus tam "oficjalnych Jezusów". Wiekszość z nich jest jednak dziwnym trafem w Meksyku i Rosji. Krajach gdzie dochodzi do katastrofy czy spolecznej, czy demograficznej. To jest taka symbioza i obie strony karmią sie własnymi iluzjami, bo tego potrzebują. Jim Jones mówił do afroamerykanów, emerytów czyli najslabszej czesci spoleczenstwa. Rydzyk też przemawia do najsłabszej czesci spoleczenstwa. Ten model sie powtarza i osoby z charyzmą to wykorzystują. Jones i inni tez byli wspaniali, sami z siebie(tak sie przedstawiali i chcieli byc widziani)...ale oni ludzi potrzebowali do celów egoistycznych i nikomu nie chcieli pomagac. Jak ty oswiadczasz, że jestes terapeutą, to wynika to z przedewszystkim twojej potrzeby. Tylko twojej osobistej potrzeby.Autentycznej potrzeby pomagania innym, lub egoistycznej potrzeby bycia terapeutą, potrzeby czucia że sie jest dla innych waznym, że może sie jest jedynym któremu beda ufac itd... To jest niebezpieczenstwo wirtualne, ale bardzo prawdopodobne. Ty nie piszesz o grupie wsparcia dla dysmorfików prowadzonej przez kogoś kto sobie poradził. Ty piszesz o terapii dla wszystkich, o swoim talencie i inne bzdety. Nie ma wątpliwości, że w twojej głowie ty jesteś kimś odpowiednim do pomocy dla innych. Nie ma tez watpliwości, że dla innych(np: mnie) jesteś zaprzeczeniem. Co jest twoim zdaniem pomiedzy tym ogromnym rozdzwiękiem? Jakies twoje potrzeby, które chcesz zaspokajać w kontakcie z innymi ludzmi. Ty nie chcesz im pomagać jak równy równym. Ty chcesz być dla nich ostoją, terapeutą, jedyną zaufaną osobą, oni bedą ci ufać, zwierzać sie z naintymniejszych rzeczy itd... Jak ciebie czytam to uważam, że przedewszystkim to ciebie pociąga, a to czy możesz pomodz to cie nie interesuje. Nie interesuje cie, że inni sa w tym lepszi, bardziej kompetentni itd... nie interesuje cie bo to stoi ci na przeszkodzie. Czy moje podejrzenia sa nieuzasadnione? Chyba sam musisz przyznać, że nie są. Sa sekciarze, fałszywi duchowi przywódcy, są tez tacy "terapeuci" lekarze itd...
  4. Oj, to mi zabrzmiało jak reprymenda i moralizatorskie pomachanie palacem wskazującym. No i prawidlowo, Chrzescijanin ma wlasnie ewangelizowac tudziez tez napominac. A czemu? O czym ma napominać?
  5. Jebnij to sobie w stopce geniuszu. Napisz mi z czego jesteś takim specjalistą i ja cie zagne. Napisz jakie to zaburzenia leczysz swoim talentem. Tacy kolesie jak ten sa niebezpieczni. Jesli przyjdzie do niego ktos w miarę stabilny to bedzie ok. Przeciez gadka z debilem nie zabije. Jednak ktoś z wiekszymi problemami może sobie mocno spieprzyć stan, przy pomocy owego delikwenta. W zasadzie to co ty oferujesz? Sesje terapeutyczne? Czy poradnictwo internetowe? -- 31 sty 2012, 21:22 -- "Mam znajomego który chodzi na siłownię i mówi, że robi na niej siłę. Więc ja się go pytam ile powtórzeń wykonuje a on na to, że nie wie, różnie, raz 10, raz 20 a jeszcze innym razem 30, ale więcej już nie robi. W końcu doszedłem do tego, że on w ogóle nie wie o czym mówi, jest totalnym laikiem. I na potrzeby właśnie takich osób jest ten artykuł. A więc tak, siły nie można traktować w tak ogólny sposób jak to przedstawił mój kolega. Siłę według teorii sportu dzielimy na podkategorie. Są to: wytrzymałość siłowa, masa mięśniowa, siła, moc. I teraz jeszcze dzielimy moc na: moc szybkościową, moc maksymalną, moc siłową. W większości dyscyplin sportu celem treningu siłowego jest moc. W sporcie rekreacyjnym natomiast oraz przede wszystkim w kulturystyce, celem jest masa mięśniowa, czyli potocznie pisząc wygląd. Na razie to by było na tyle. Przyjdzie czas na szczegółowe opisanie poszczególnych sił" Prawda że dobry artykuł. Robie konkurs. Niech ktokolwiek wklei jakikolwiek art z innej strony traktujacej o kulturystyce, gdzie bedzie mniej napisane. Tak samo ja mogę założyć blog o pieczeniu. "Mam znajomego który piecze ciasta. Więc ja go pytam jakie on te ciasta piecze? On mówi, że raz takie raz siakie. Od razu poznałem że mam do czynienia z laikiem i na potrzeby takich został napisany ten artykuł. Ciasta mianowicie dzielą sie na sernik, bezowe, jabłecznik, biszkoptowe. Dziekuje. Dobranoc" Jestem królem pieczenia i za tydzien sie odezwe z nową dawką mocy
  6. To drugie przykazanie które zostało usuniete, zostało usunięte bo Bóg zszedł na ziemie i juz mozna robić podobizny :). Także 4 przykazanie w swojej pierwotnej wersji mówi o swieceniu soboty. Także w dokumentach soborowych w wyznaniu wiary, które do dziś odmawiane jest w kosciele zaszła zmiana. Nie było w nim mowy o Maryi dziewicy. Dopiero po politycznych przepychankach na nastepnym soborze wprowadzono informacje o narodzinach Jezusa z Maryi dziewicy. Z Jechowych ludzie sie smieją, bo chodzą po ludziach i ich zaczepiają. Prawda jest jednak taka, że jesli sie poważnie przyjrzeć ich wierze, to jest ona 10 razy spojniejsza, zblizona do jej początkowych form. Ja jakoś specjalnie sie nie znam, ale katolicyzm jest dla mnie najmniej do przyjęcia. Jest najbardziej wynaturzony spasłymi gnusnymi kapłanami, najbardziej przesiąknięty polityczna wladzą itd...
  7. Przecież doskonale wiesz, że nie jest uczciwe takie stawianie sprawy. Na to wszystko na co sie powołujesz znajdzie sie pełno odpowiedników, w których sprawa jest przedstawiona inaczej, lub zupelnie inaczej. Sam mam ksiązki z dokumentami soborowymi i jeden sobór przeczył drugiemu. Jeden zmieniał to co postanowiono na innym itd... Donktrynalna strona kosciola to burdel. Tam nic sie kupy nie trzyma. Chociażby jedno z 10 przykazań. Tak ważna sprawa. Przecież obecne 10 przykazań to jest 9 przykazań. Zostało usuniete 2-gie przykazanie, w ktorym pisano o zakazie tworzenia podobizn Boga. Ostatnie przykazanie podzielono na dwa 10. ....ani żadnej rzeczy która jego jest. Celowo jest po kropkach, bo widać że to jest połowa zdania. Dawniej było 10. Nie pożądaj żony blizniego swego, ani żadnej rzeczy która jego jest.
  8. :). No bez jaj. Czyli duchy nie istnieją bo ktos w ksiązce wyjasnił, że ich nie ma? Wyjaśnił że dusze są w zaswiatach i koniec kropka? Nie to, że wierze w duchy . Tylko ta donktrynalnośc urzędnika w takich nieuchwytnych sprawach jest chyba troche dziwna.
  9. Z oporem pacjenta... to fajnie. To trzeba było mnie słuchac na tej terapii. Tworzyłem i poruszałem sie w tak abstrakcyjnej formie, że ta babka mi przerywała bo nie nadązała i zupelnie nia lapala o co chodzi. Ja robilem jakies skruty myślowe i w zasadzie to sam nie wiem o czym gadałem. Bardziej starałem sie wyjasniać i rozumiec siebie jako maszynę. starałem sie intelektualnie w oparciu o bardzo introspektywne podejscie wyjasniac swoje mysli dzialanie jako czlowieka. Wyjasniałem swiat, innych ludzi, spoleczenstwo itd...itp... ale nie było w tymn zupelnie mnie i moich emocji. Cisza mnie krepowała, więc starałem sie nawijac. Była to relacja nienaturalna. Jakbym zapytał o cos człowieka(bo terapeuta to dla mnie czlowiek):),to on by mi nie odpowiedział.A tu nic. Więc ja to traktuje po swojemu, pomimo tego że wiem że to może być jakieś coś tam... Jak sie żegnałem z ta terapią, to jej powiedziałem(czym w zasadzie sam byłem zdziwiony) że dała sie zrobić w konia. Ze pozwoliła mi zrobić samego siebie i ją w konia. Ze mi nie przerywała, to był błąd i interpretowąłem to jako przyzwolenie na takie bełkotanie. Takie porozumiewanie sie przy pomocy uogólniej generalizacji itd... traktowałem jako oderwanie od samego siebie. Jesli ona milczy,to jest to przyzwolenie na moja nieobecność, to ja nawijam, ale gdzies tam w srodku czulem że to był test. Ja ta kjakbym ja obserwował i to jak zareaguje. Co bedzie dla niej wazne. Przedłożyła dyscypline intelektualną, forme naukową nad intuicyjnie emocjonalny kontakt. Nawet zwykłe stwierdzenie" Niech pan juz przestanie pieprzyć" byłoby lepsze. byloby ludzkie. Jesli ktoś nie pozwala być sobie czlowiekiem w kontakcie ze mną, to jak mam to traktować?To trwało w zasadzie 4 lata i zakonczyło sie oswiadczeniem że ponieslismy porazke. Potem poszedlem do kolesia, który miał zupelnie inne podejscie. On to od razu zauważył, że mam taki bardzo dziwny i rozbudowany system komunikacji. Więc powiedział że bedzie mnie trzymał w realu. Autorytarnie trzymał mnie w realu, mówiąc do mnie jak do dziecka. Nawet nie byłem w stanie mu wyjasnić o co mi chodzi. .. Potem powiedział, że napotkał sciane i nie jest w stanie nic zrobić. Powiedział, że jesli ja to robie swiadomie i to jest moja gra z rzeczywistością i samym soba to jest pod wrazeniem... Ja go slucham i traktuje jak kosmite. Ja nie mam pojecia o czym on bredzi. Jakas gra? Gra z nim z rzeczywistością. Przecież to normalne i z tym wlasnie mam klopot. On sie wycofuje bo on sobie z moim klopotem nie poradzi i nie bedzie potrafił mi pomodz. Potem jak już było jasne, że to bedzie ostatnie spotkanie i poszedłem dopytać sie o sytuacje w szpitalu itd... to gadałem już z nim normalnie. zupelnie inny koleś i on powiedział że najprawdopodobniej nic mi nie jest LOL. W sensie że ja prowadzę tą gre, ale nie jestem chory. Bo wczesniej to nawet schizofrenie wpisał A prawda jest taka, że ludzie są rozni. Nie dosc że sa rozni, to w tym zawodzie ich intelektualna wiedza jest na dalekim miejscu. Prawda jest taka, że terapeuta działa nie tym jakim jest terapeutą(doswiadczenie, studia), tylko przedewszystkim jakim jest czlowiekiem. Kolesiowi sie wydaje, że jest zajebisty bo 20 lat był w szpitalu. 40 lat diagnozuje ludzi...ale on ich tylko zamyka w klatkach, a zupelnie im nie potrafi pomodz i do nich dotrzec.
  10. Tak to niestety jest. Najgorsze jest jednak to, że nie ma w zasadzie żadnej kontroli, nie ma wiarygodnych informacji,nic o tych ludziach nie wiadomo. Nawet cięzko tutaj pisać o tym, że terapia nie działa, bo w wielu przypadkach to terapeuci nie działają. Ja rozmawiałem o tym z moją terapeutką i ona jasno przyznała żema całkiem wielu znajomych którzy nie chcą zajmowac sie trudnym przypadkiem. Wybieraja sobie ludzi z małymi problemami, których stosunkowo łatwo do czegoś nakłonić i dośc łatwo rozwiązac ich problem. Jednak jeśli ktoś jest słabym terapeutą i ma nikłe doswiadczenie, to w zasadzie lepiej jak naszego czasu nie marnuje. Tylko tak jak w ostatnim poscie, cięzko zrozumieć to że oni nie potrafią jasno powiedzieć o co chodzi. Zwodzą mydlą oczy, byle tylko splawić I jeszcze jedno. Terapia tylko gadana moim zdaniem jest do dupy. Jeszcze jak jest tak gadana, że ty ciagle nawijasz bo nie wiadomo czemu druga strona jest niekatywna to jest mordęga.
  11. Czy jest jakas możliwość, żeby zmusić kogoś do badań psychiatrycznych? Chodzi mi o kwestie prawne. Wiadomo, że nie można nikogo zmusić do hospitalizacji, ale na badania tak czy siak jest może być wieziony pod przymusem. Teraz sie zastanawiam. Jeśli chciałbym zmusic kogoś do badań psychiatrycznych, to czy mam jakąs szanse? Nie chodzi o byle kogo, czy przypadkową osobę. Chodzi mi konkretnie o moja matke
  12. zujzuj

    Multiselect Policja

    Tu raczej nie chodzi o głupiość pojedynczych pytań. Nie sądze, żeby był jakikolwiek jeden poprawny szablon odpowiedzi. Mysle że "poprawną" odpowiedzią może być i tak i nie. Są one przeciez interpretowane w konteście szeregu innych pytań. Jesli np: odpowiesz że zależy ci na zwycięstwie. Potem wyjdzie że masz jakies cechy niedojrzałego egocentryka, lub że owo zwyciestwo ma być dla ciebie kompensacją, lub że możesz tego potrzebować żeby poczuć jakąś przewagę... itd...itp...To to bedzie zle, ale tak byc nie musi. Tak samo odpowiedz nie. Jesli bedzie skorelowana z jakimis cechami depresyjnymi, inercji, skrajnej nieasertywności czy jakimis podobnymi to tez to nie bedzie chyba ok. Są chyba przerózne typy osobowości "nadającej"sie. Ale z grubsza moga chciec odsiać jakąs ich zdaniem nienadającą się część Nadal jestem ciekaw skąd wiesz, że odpowiedz ma byc nie
  13. zujzuj

    Multiselect Policja

    Już chyba większej bredni napisac nie mogłaś. Jak juz sie silisz ze wszystkich sił żeby komus dowalić to zrózb to chociaż z sensem. Napisz piła skąd wiesz że tak ma być. Odpowiedzią naturalną jest chyba że sie chce wygrywac(no chyba że jesteś tahelą) i ja nadal nie moge wpaśc na jakikolwiek pomysł, żeby wyjasnić zasadnośc odpowiedzi żewoli sie przegrywać... Chociaz może coś w tym jest. Teraz tak sie zastanowiłem i jeszcze raz przeczytałem. Gram w kosza i mam kumpla który nigdy nie wie jaki jest wynik i chce sobie tylko pograć. Może to o coś takiego chodzi, bo jeśli odpowiesz na takie pytanie "NIE" to nie oznacza ono, że wolisz przegrywać, tylko bardziej że nie ma to dla ciebie wielkiego znaczenia. Co i tak jest dla mnie ...co najmniej dziwne i tez automatycznie nabieram podejrzen co do takiego testu.
  14. zujzuj

    Multiselect Policja

    No ale jak mógłbym nie zapytac skąd to wiesz, że odpowiedz ma byc nie? No musze o to zapytać, bo to jest tak idiotyczne że aż niewiarygodne. Na czym ma polegac "poprawność" odpowiedzi wole przegrywać? A może ktos cie robi w jajo? No bo chyba ktos musiał ci o tym powiedzieć. A pozatym jesli wiesz jaka ma byc odpowiedz to czemu tylko na to pytanie i czemu akurat na to co wiesz co odpowiedziec szukasz odpowiedzi na tym forum? To że pytania nie sa przypadkowe to możesz byc tego pewny. Tylko że to ty pisałeś, że sa one bez znaczenia i bez sensu. Na bank takie nie są. Ja w tym tescie na prawko miałem stado kuriozalnych pytań. "Czy często czujesz zapachy?" "Czy często czujesz zapach kwiatów?" itd...itp... Ja ci powiem tak. Zawsze robiłem takie testy na luzie. Zawsze miałem bardzo dobre wyniki jesli chodzi o skale kłamstwa. Nawet prawka nie chcieli ma oddać, bo wyszło mi że jestem skłonny do przedkładania swojego widzi mi sie, nad ogólne przepisy. Jak teraz słysze, że poprawna odpowiedzią miałoby byc nie, to i tak na bank, nawet tym bardziej odpowiedział bym tak... i jeszcze zakreślił na czerwono. Jakim cudem jakikolwiek człowiek na takie pytanie mógłby odpowiedzieć że woli przegrywać?! To nie ma sensu. To jest ogólnie test na przyjęcie do policji? Czy może na jakieś stanowisko?
  15. zujzuj

    Multiselect Policja

    To co piszesz o tescie jest bzdurą. Co ty możesz wiedzieć czy pytania mijają sie z celem czy nie? Tak samo są mity, że wykładowca zuca testy i te które spadną zdaja, te które zostaną na biórku oblewają. Ze losuje indeksy, że to ze tamto... że w urzedzie to tak...itd...itp... Test jest prawdopodobnie bardzo ważny, jeśli chodzi o policjanta bardzo bardzo bardzo wazny. Przykładem jest straż miejska. Tak sie składa, że przygody ze strażą miałem regularne. Ja osobiście i także jako świadek. Choć ja osobiście zawsze podchodziłem spokojnie i jak do ludzi, to inni mieli troche inne podejscie(ale to inna historia). Powiem co często udeżało... Mianowicie połowa zupelnie sie nie nadawała do takiej roboty. Powiesz cokolwiek a kolesiowi odbija i bzdura sobie, że jest nieszanowany i zaczyna cie skuwać, choć jak ochłonie to sam nie wie po jaki huj to robił. Oni juz jak wychodzili na ulice to byli tak obsrani, że nie było żadnej gadki. To sie wyczuwa. Trzeba mieć odpowiednią osobowość. Bardzo odpowiednią. Byli strażnicy tacy którzy byli szanowani,a nawet jesli nie to asertywnie potrafili sprawe załatwić. Byli też inni, choć kazdy miał nogi rece mundur Test nie okresla czy jesteś zdrowy czy chory psychicznie. Jesli określa osobowośc, to może tam wyjść pełno kwestii które cie skreślają. Te pytania co podałeś, to ja za bardzo nie wiem jakie mozna miec z nimi kłopoty. Nie ma czegos takiego jak poprawne odpowiedzi. Ja nie wiem jakich ludzi potrzbuja do policji. Ten co nadaje sie zdaniem przełożonych na policjanta, może nie nadawac sie na coś innego. Wez tak dla jaj podaj odpowiedzi na te pytania co podałeś. Bo ja jestem ciekaw co można odpowiedzieć na pytanie "wolisz wygrywac czy przegrywać?" LOL. Sam robiłem kilka testów osobowości u psychologa, ale także jak mi odebrano prawko. Mogę cie zapewnić, że kazdy z takich testów ma skale kłamstwa. Bedziesz kręcił to wyjdzie na tym tescie i opierdolisz juz na starcie.
  16. zujzuj

    terapeuta

    No a mi przyszło do głowy, że to nurt behawioralny. Do tego to nie jest tak, że na psychodynamicznej terapeuta ma być jak robot i bez emocji. Jeśli ty chcesz mówić o swoich wewnetrznych przezyciach, że sie zle czujesz itd... bez konkretów ze swiata rzeczywistego, bez konkretów dotyczących zycia to w zasadzie nie macie nad czym pracować, jesli jest to nurt behawioralny. Tym bardziej że to psycholog kliniczny, więc raczej mi sie wydaje że pracuje w nurcie behawioralnym
  17. zujzuj

    terapeuta

    Mi ten pierwszy koleś powiedział, że na terapie sie nie nadaje. Jednak powiedział, że nienadaje sie bo jestem oderwany od swiata i jestem zbyt skoncentrowany na swoim swiecie wewnetrznym. Generalnie to był wlasnie kłopot z którym przyszedlem, a okazalo sie że jest to powod dla ktorego na terapie sie jego zdaniem nie nadawalem. Na terapie nadają sie tacy co funkcjonuja z lekami, a tacy których te leki wypychaja z zycia to juz nie. Troche to było dla mnie bez sensu i jakos nie potrafiłem pojąć o co chodzi. Tak jakby powiedział, że jestem tak zaburzony, że przekroczyłem jakąś granice i juz terapia nie ma sensu. Myslalem że to wlasnie z takimi klopotami sie przychodzi. z drugiej strony powiedział że schizofreni nie mam i nerwicy tez nie mam... Jednak nie wyraził sie jasno i zupelnie brakowało konkretow. Ten drugi koles powiedział jasno, że koniec i był koniec. Takie zniechęcanie i olewanie jest dla mnie nie dopuszczalne. Ta babka pewnie z jakiegoś powodu, w pewnym sensie cie odrzuca. cos jej nie pasuje i coś musi być na rzeczy. Ja nie wiem co mam powiedzieć, ale moge cie zapewnić że do niczego jej nie zmusisz. Sama przyznasz, że grożenie strzelaniem sobie w łep bo ktoś nie robi tego co miałby zrobić nie jest optymalną reakcją. Na pewno takie nastawienie nic nie da. Ja w koncu dałem spokój, no bo bez jaj. Albo to wyjasnij, albo sprubuj gdzie indziej. Albo wyjasnij i sprubuj gdzie indziej. Jesli sie okopiesz w swoim narożniku i im bardziej ona bedzie cie olewać, ty bedziesz tym bardziej sie wkorwiać, spinac i od niej wymagać... to nic nie osiagniesz
  18. zujzuj

    terapeuta

    Nie. Nie trafiłem do szarlatana. Psycholog kliniczny II stopnia ma od razu uprawnienia terapeutyczne. To był koleś z bardzo dużą wiedzą i doświadczeniem, ale nie jako terapeuta. Teraz poszedł na swoje i wykorzystuje wiedze i mozliwości do zarabiania. To że ci co przychodzą spodziewają sie czegoś innego, nie ma znaczenia. Na pierwszym spotkaniu powiedział, że proponuje pomoc psychologiczną, a nie terapie. Powiedziałem ok, ale nie miałem pojęcia co to ma znaczyć. Tak to własnie wygląda. Od twojej strony spodziewasz sie tego czym jesteś karmiony, a od drugiej jest troche inaczej. Ja miałem wrazenie, że koles dobrze sie czuje, miał ładny dom, zna wielu ludzi, zarabia kupe kasy i ma w zasadzie fajne wygodne zycie. Mówił mi o znajomości wszystkich włascicieli agencji detektywistycznych(w moim miescie). Nie jest tajemnicą, że te agencje to w dużej wiekszości funkcjonariusze za minionego systemu. Co w zasadzie powiedział mówiąc, ze oni wszyscy wywodza sie z byłych słóżb mundurowych. Taki koleś co zawsze wie jak sie zakręcić i ma fajne udane zycie(przynajmniej pod kątem materialnym). Jak byłem wczesniej u innego psychologa klinicznego, to było w zasadzie jeszcze gorzej. Jezdziłem do sąsiedniego miasta, a on nie informując mnie nie zjawiał sie na spotkania robiąc coś innego. Były wojskowy, psycholog kliniczny, pracuje w sądzie, robi badania na broń itd... zarabia także na takich jak ja, ale nie jestem pewien co im proponuje. Np raz jak juz dojezdzałem na spotkanie, to zadzwonił i powiedział że musi przelożyć spotkanie na inna godzine. Musi to zrobić bo musi sie z kims spotkać. Czyli poinformował mnie, że pilnie ktoś inny wskoczył na moje miejsce, bo jest ważniejszy. Choć mógł go chyba wpakować na godzine pozniej. Stałem w zimę na parkingu przed tesco i wpieprzałem chipsy czekając godzine. Innym razem pomylił godziny. Z 4 razy bez zapowiedzi sie nie pojawił i nawet specjalnie sie nie tłumaczył. Tak arogancko i w zasadzie bez spięciowo sie nie pojawiał, a raczej był gdzie indziej. Konczył spotkania przed czasem "bo ma cos do zrobienia".... Nie zaproponował mi nic. Mówił o lekach, polecił mi wizyte u jakiegoś neurologa(tez jakiś wojskowy) choc nie wiem po co. Nie dał zadnej wskazówki, żadnej diagnozy...zupelnie nic. Zrobiłem pelno testów. Przerónych testów, z których nic nie wynikało. Miałem bardzo dobre wyniki. Zrobiłem test osobowości. Wyszła mi skraja introwersja. Tylko, że mi to nie pasowało, bo miałem wrażenie ze z natury nie jestem introwertykiem, tylko że moje lęki sprawiają że unikam róznych sytuacji. On jednak mówił że nim jestem, że moja budowa ciała o tym swiadczy itd... itp... Teraz sie dowiedziałem, że skrajna introwersja nie jest traktowana jako cecha osobowości. To jest traktowane jako unikanie, a nie introwersja. Ze względu na leki ludzie unikają zycia i może wyjśc introwersja, ale nie jako osobowość, a raczej jakko patologia. To nie są terapeuci. Oni wpisują sobie terapeuta bo mają formalne możliwości i na papierze nimi są. Jednak nie sa nimi, w sensie nie mają zamiaru tych terapii przeprowadzać. Lub z jakichś powodów pewni klienci im nie pasują. Ich kariera zawodowa nie opierała sie na terapeutyzowaniu. Ta obecna terapeutka jest terapeutką. Czyli jej praktyka zawodowa jest nastawiona na terapię i tym sie zajmuje. Tez jest psychologiem klinicznym, ale ma zamiar byc terapeutką, a nie siedziec w szpitalu i diagnozowac ludzi i zastanawiac sie jaki lek jest dla nich najlepszy czy coś takiego. Tamci pracowali po kilkadziesiąt lat w szpitalach, w sądach i sa diagnostami, maja uprawnienia do przeprowadzania róznych badań. Jak przeszli na swoje to zarabiają tak jak mogą. Sa juz w zasadzie jedną nogą na emeryturze i chyba za bardzo nie chcą sie pakowac w niewiadomo co. Tego nigdzie nie ma. Tego sie nie dowiesz od nikogo. Oni nie sa nastawieni na pracę z dziwakami, z pokręconymi ludzmi, z jakimis powaznymi problemami. To jest i trudne i meczace, czesto nieprzyjemne, a nie koniecznie ciekawe. Nie chca tego, bo do szczescia nie jest im to potrzebne. Nie mają takich ani ambicji, ani zamiarów.
  19. zujzuj

    terapeuta

    Zaufac, tak. Tylko czy na pewno? Dokoncze relacje z tej 3 miesiecznej przygody z diagnoza, u terapeuty który nie jest terapeutą. Od pierwszego spotkania koles zachowywał sie troche jak paw. Odbierał po 6 telefonów w ciagu jednej sesji. Miałem wrazenie że on ich w jakims sensie potrzebuje, on sie z tym dobrze czuł. Z takim przeswiadczeniem, że musi być pod telefonem bo jest innym potrzebny, że ciagle ktos dzwoni. Czuł sie ważny ... takie odniosłem wrazenie. Do tego strasznie był nastawiony na intelektualne łapanie mnie na niescisłościach, czy błędach logicznych. Mnie to smieszyło, bo ob to przedstawiał jakbym miał być zaskoczony. On tak sie zachowywał jakby ..strzelił bramke, lub osiągnał coś, czy jakby coś mu sie udało. Jednoczesnie cały czas powtarzał że jestem inteligentny, ale tak jakby mu to przeszkadzało. Do tego strasznie mnie katował swoimi wywodami na przerózne tematy. Tłumaczył mi rózne rzeczy, ale tak jakbym był uposledzony. Cały czas przerywał pytaniem czy rozumiem. Ja juz wiem o co mu chodzi, ale on jeszcze przez 5 minut uprawia pustosłowie i wodolejstwo. Powiedziałem mu, że nie jestem uposledzony. Może dażyć prosto do celu i puentować. Łapie o co mu chodzi i wiem co chce powiedzieć już w połowie wywodu, a on ciągle przewleka i przewleka. Nie dośc że gada rzeczy bez znaczenia, to jeszcze strasznie długo... Potem sie dowiedzialem, że to jest cześc tej taktyki trzymania mnie w realu. Ze on gada i ja słucham??? Huj wie o co chodzi.... w każdym razie strata czasu Jeden raz przyszedłem na 11, a byłem umówiony na 12. :) Ani nie otworzył mi drzwi, ani nie odebrał domofonu. Jak ja byłem w srodku to zdażało sie że ktos przychodził i zawsze wyglądał przez okno zobaczyć kto i wychodził otworzyć, czy odebrac domofon. Więc na bank mnie widział. Nie otworzył choc stałem jak jebany idiota i dzwoniłem, zastanawiając sie o co chodzi. Potem dzwoniłem telefonem i oczywiście nie odebrał(jezdziłem do niego autobusem, ale tym razem byłem samochodem). Jade do domu, ale z o 11.50 dzwonie do niego. On odbiera i pytam sie co jest grane. On mówi że bylismy umówieni na 12(nie wiem czy sie spodziewał że nie dam rady, ze względu na dojazd autobusem) ale ja powiedziałem że juz jade i bede za 10 minut. ... I tak to sie odbywa. Trzeba zaufać. Musisz to i tamto. On ci mowi jakie sa zasady itd...Tobie sie wydaje że jest mądry pan, który biednemu cierpiącemu bedzie pomagał... a wychodzi wielki huj. Czujesz sie jak mały dyzio, jak po mięso za komuny. On jest panem sytuacji i on rzadzi. Robi ci sie przykro, zastanawiasz sie co zrobiłes nie tak, co on chce powiedzieć i czemu tak reaguje... jak zbity pies co dostał kopa, a nie wie o co chodzi. ... Dla mnie to było żenujące. Troche mnie to wkórwiło, ale troche mi było przykro ze względu na niego. Nie wiem czemu, ale nie byłem bardziej zły, tylko bardziej mu ...współczułem? Po co on sie tak zachował? Czemu nie otworzył, nie odebrał? Jakas komedia i dzeicinada. W kontekście tego jak go widziałem i odbierałem, to było groteskowe i zupelnie niepotrzebne. Po jakimś czasie on powiedział, że już nie jest w stanie nic zrobić. Wysłął mnie na konsultacje do tego psychiatry i wpisał jakieś możliwośći. Było tam nawet podejrzenie schizofrenii. Ja jednak po wizycie u psychiatry zadzwoniłem do niego na ostatnie spotkanie. Miałem przyjść i mu powiedzieć co ten psychiatra powiedział. Nie powiedział nic, bo nie był w zasadzie w stanie. Ja na tym spotkaniu, ani nie byłem zły, ani specjalnie rozczarowany...raczej było mi głupio, że w takie gówno inwestuje nadzieje, czas i pieniądze. Czułem sie jak frajer. Ta ostatnia rozmowa przebiegała juz inaczej... On nie musiał "trzymac mnie w realu" i ja konretnie starałem sie wypytac o szpital, warunki, przepisy itd... on i jego terapia czy pomoc juz dla mnie nie istaniały, a po tym co on zaprezentował to nawet sie cieszyłem. On podczas tej ostatniej rozmowy robił coraz większe oczy. Nie wiem czy sie spodziewał, że sie wkórwie, czy że bede chciał zostać czy co... ale najlepsze było na koniec. Skonczylismy ta gadke i wychodze. On mnie zaczepia na odchodne i mowi że "prawdopodobnie diagnoza bedzie bardzo optymistyczna i mi sie to nie spodoba". Więc pytam, po jaki huj chodze w takim razie do psychiatry? Czy własnie takie coś nie nadaje sie na terapie? On po chwili wachania nie patrząc mi w o czy mowi "nie". Mówie dobra dziekuje i do widzenia. Zmeczył mnie i nawet nie chciało mi sie z nim gadać. Chyba mu sie wydawało, że zniose to gorzej, lub że bedę sie trzymał nogawki wszelkimi sposobami.... Czyli na koniec powiedział, że nic mi nie jest. A wczesniej wjebał mi schizofrenie i inne jakieś gówna, o których nikt nawet nie słyszał. Tak przebiegła diagnoza. Zupelne dno, zupelne nic. w tym całym procesie był tylko on i jego ego. Tak to widziałem. Czułem że nie czól sie najlepiej z ta swiadomością, że idę do szpitala. Mi to pasowało i w zasadzie najnormalniejsze w swiecie "na razie". Jak takiemu komus zaufać? Pamietam jak mówiłem mu o swoich kompleksach. Ze miałem sie kiedyś z kims bić i sie strasznie bałem, że generalnie jestem strasznie lekowy(to jest miedzy innymi moj klopot). " No to jest pan tchórzem, no i co z tego?" Starałem sie podchodzić do słów specjalisty otwarty i spodziewam sie że może wychodzić trudna dla mnie prawda. Jednak takie coś, to w zasadzie nic nie daje... tak to każdy może powiedzieć. Przeanalizujmy preces. Bierze 100 zł za h. Co otrzymałem? Zupelne nic. Nic. Takie coś jest moim zdaniem niedopuszczalne. Zdaje sobie sprawę, że coś może sie nie udac, że to że tamto. Ale tutaj nic nie było, mu nie zalezało. On traktował mnie troche z góry, nie szanował mnie...ale najlepsze jest to, że zupelnie mnie to nie ruszało. Miałem wrazenie, że ocenił mnie zupelnie inaczej niż ja sie czuje. To było słabe
  20. zujzuj

    terapeuta

    Cholera wie o co tu chodzi, ale na pewno najlepiej o tym powiedzieć i zapytac. Z mojego doświadczenia wynika, że coś jej nie gra. Terapeuci wybieraja sobie klientów, a nie odwrotnie. Ty nie jestes w stanie przeciez sprawdzić kazdego i wybrac tego który najbardziej odpowiada, w drugą strone to sie dzieje. Ten swiat jest przedstawiony kolorowo, ale rzeczywistośc to zwykły syf. Syf w którym połapac sie nie potrafię, a druga strona ma to chyba gdzieś bo tak jest wygodniej. Miałem podobne doświadczenia i też z psychologiem klinicznym. Psycholog kliniczny leczy psychopatologie. Jesli nic ci nie wychodzi, to nic nie masz i chyba tak sprawa dla niego wygląda. Np ostatnio byłem u psychologa klinicznego (niby terapeuty). Okazało sie, że on terapeutą nie jest. Jest diagnostą. Zakonczył proces pomocy kiedy mu było wygodnie, ale nawet nie zdążyłem mu wyjaśnić co mnie trapi. On powiedział że mam tenedencje do uciekania w swiat wewnętrzny więc on bedzie mnie trzymał w realu(jego słowa). Prowadził te sesje bardzo autorytarnie i nie pozwalał mi sie rozwinąć. Jednak wynik był taki, że ja nawet nie dałem rady mu wyjasnić jak moje leki wygladają. Zakonczył proces mówiąc że napotkał "na scianę"(wczesniej robił podobne rzeczy jak opisałaś i podobne jak inny psycholog kliniczny). Na koniec wysłał mnie na diagnozę do psychiatry(150 zł nz 40 minut wizyty), który powiedział jasno że nie ma szans żeby mnie rzetelnie zdiagnozować w takim czasie(Wczesniejszy psycholog kliniczny wysłał mnie do neurologa(jakiegoś znajomego)). Na koniec ten psycholog powiedział żebym zadzwonił jak mnie zdiagnozują bo on jest ciekawy. Bo nie daje mu to spokoju, ponieważ żadko mu sie zdażało żeby nie wiedział co komu jest. LOL. Tak jakbym był tylko ewentualnym wyzwaniem intelektualnym. Tak jakby traktował mnie przedmiotowo. Nie byłem nawet 3 mieś, nic mi nie powiedział. Kase wziął, wysłał do innego i tyle. Oni prowadzą kursy, testy na broń, testy dla kierowców, pracują w sądzie. Potem idą na emeryturę i prowadzą terapie w swoim domu(co jest z założenia terapii niedopuszczalne, bo trzeba ją prowadzić na gruncie neutralnym) itd...itp... Najlepsze jest to, że oni ci jasno nic nie powiedzą. Niczego sie nie dowiesz. Nie ma "pan sie nie nadaje na terapie" czy coś takiego. Będa cie zniechęcać. Miałem iśc do szpitala na diagnozę, ale zostałem nawówiony na innego terapeutę. Z tym nowym troche o tym wszystkim gadałem. Wyszlo że owy terapeuta(który jak sam mówił 20 lat pracował w szpitalu i sądzie, czyli praktyki terapeutycznej chyba specjalnie ie miał) jest własnie diagnostą. Powiedziała mi, że prawdopodobnie nie wiedział w którą stronę poprowadzić terapie i postanowił zakonczyć. Mówiła mi też, że ma wielu znajomych terapeutów którzy sobie wybierają klientów. Wybierają, że biorą tych "łatwych". Takich którym w zasadzie nin nie jest i z którymi łatwo sie pracuje, a wyniki widac szybko. Ze unikają klientów "męczących". Nie chodzi tu bynajmniej o agresywnych itd... tylko takich bardziej zaburzonych, z którymi kontakt jest trudniejszy i trzeba najormalniej w swiecie sie postarać i wysilić. Oczywiście nikt ci tego nie powie i nigdzie nie napisze.
  21. Wedłóg K dabrowkiego osobowośc prawidłowa, to taka która pozwalana rozwój. Rozwój indywidualny i dazenie do swojego osobistego celu rozwojowego. Choc nie wiem czy słowo prawidłowa jest odpowiedznie w tym kontekscie. Jednak w tym wszystkim zawierają sie także okresy w których jednostak jest zdezintegrowana i mozna u niej zdiagnozować przerozne zaburzenia. Z psychiatrycznego pkt widzenia, wygląda to inaczej. Liczy sie jakoby odczuwanie tu i teraz. Wszystkie stany zaburzen sa jednoznacznie negatywne, więc os prawidłowa to tak w której nie wystepuja. W zasadzie to te dwa spojrzenia dążą to podobnego, lecz inaczej ta drogę widzą. Ja generalnie pozbyłbym sie leków itd... i chyba to by mi stykało.
  22. No to rzeczywiście poszalał. 12 dzieci to jest roche. Ja ze swoją męskościa tez mam kłopot. Co prawda jestem chyba troche innym typem, ale mam kompleksy na tym tle. Nigdy nie miałem kłopotów ze sportem i z kumplami i to był problem mojego domu. Mam bardzo autorytarną matkę i bardzo wycofanego ojca. Oboje ze wsi, a ja wychowywałem sie na podwórku(jak wszyscy wtedy). Jest taki charakterystyczny rys w podobnych rodzinach. Trzeba zniszczyć, stłamsić, zgnieśc itd... Moja matka zupelnie nie akceptowała agresji, asertywności, bezczelności itd... to przeszkadzało jej w osiągnięciu kontroli i władzy. Najnormalniej w swiecie mnie gnoiła. Wpierdol dostawałem na okrągło. Zgubiony długopis, rękawiczka, coś tam zrobione, nieodpowiednio odrobione lekcje, za mało nauki. To wszystko i wiele innych to tylko preteksty, które miały dawać jej władzę. Do tego jest osoba skrajnie niestabilna emocjonalnie. Jak miałem wybierać liceum to wybrałem to które ona chciała. Wybrałem ze strachu. Potem zaczęły sie moje kłopoty i to juz był armagedon. Lęk który mnie opętał, to była dla mnie katastrofa. Nie moge tego zaakceptować. Także wstydzę sie że jestem chudy. Generalnie Polska to dla mnie kraj bez facetów. W zasadzie nie wiem jak jest gdzie indziej, ale w PL dla mnie faceci to ...sam nie wiem jak to nazwać. Mojemu ojcowi zalezało, na tym żeby nie uczestniczyć w procesie wychowawczym. Sam był wychowywany przez kobiety i uważał że wychowywać ma mnie mama. To jest dla mnie smieszne i żalosne. Jak pamietam moje otoczenie, to w zasadzie podobnie. Albo chleje, albo leje, albo nie wiadomo co. Pamietam jak grałem w reprezentacji w piłkę. Niby my mieliśmy grać itd... ale koles od WF był taki że wszystko psół. Uważał sie za nie wiadomo jakiego trenera i zawsze kłócił z sedziami. Kłocił czyli walili sobie od huji. Jechali po sobie jak po szmatach, przy wszystkich. Sedzia potem ostentacyjnie gwizdał przeciw nam. To był własnie najprawdziwszy facet w naszym otoczeniu. Woził sie jakby miał wrzody pod pachami. Chodził w kowbojskich kapeluszach itd... Nawet mieliśmy plan, że spuścimy mu drużynowy wpierdol, za te swoje występy. Jego kumpel, to jeszcze wiekszy facet. Czasem decydował że bedzie z nami grał w kosza. Jak ktoś go faulował, to dostawał liscia w morde. Czujecie? Koleś dwa razy wiekszy i decyduje, że bedzie robił porządek. Tacy własnie sa polscy prawdziwi faceci. Zniszczeni i bezwartościowi wewnątrz, potrzebujący słabszych jako tło dla własnej "siły". Jest bardzo wiele książek na temat kryzysu męskości naszych czasów. Jedna z teorii mówi, że cyrk zaczął sie wraz z rewolucją przemysłową. Ojciec który był szewcem, kowalem, czy kimkolwiek zostawał nikim. Stał przy tasmie za gówniane pieniądze cały dzien. Jak padł w pracy, to nikogo to specjalnie nie ochodziło. Ze swoją pracą nawet cięzko mu było sie utożsamić. Syn zupelnie nie miał kontaktu z pracującym ojcem. Tak miała sie zacząć erozja męskiej tożsamości. To miał być początek. Zimbardo jako najwiekszy problem najblizszych lat mówi o facetach.
  23. Ja alurat co do rzeczy, to nie mam tak jak wy. Mam odwrotnie. Nieznosze tych drogich aut, bo mnie meczą i wręcz wkórwiają. Czuje sie jakos tak sztucznie i niezasłużenie wyeksponowany. Nie mam swojego, ale w rodzinie mam nowe dobre fury i takimi jezdze. Ostatnio jednak przesiadłem sie do starego grata-niegrata i polubiłem ten samochód duzo bardziej niz te elektroniczne. Ma to co potrzeba, chodzi bez zarzutu i jest ok. A z tymi ekstra super nie raz miałem kuriozalne kłopoty z elektroniką i nie raz zastanawiałem sie "na jaki chuj robią coś takiego?". Jesli chodzi o telefony to to samo. Mam 10 letni model, a jak bym wybierał nowy to wybrałbym emporie. Czym innym jednak jest perfekcjonizm wewnętrzny. Tez mam wiele założeń pracy nad sobą. Psycholog mi powiedział że u ludzi takich jak ja, to normalne że jest albo wszystko, albo nic. Miałem tak już w zasadzie od małego. Pamietam jak chodziłem na sport, który w zasadzie mnie nie interesował(całe osiedle kumpli także i z takim samym podejsciem). Postanowiłem sie wypisać, ale najpierw postanowiłem że zdobędę medal MP juniorów. Od podszewki pomysł chybiony, bo cięzko sie zmobilizowac do robienia czegoś czego sie z zasadzie nie lubi. Jednak chodziłem i trenowałem do czasu. Do czasu jak wypadł mi jeden trening i wszystko poszło na marne. Tak samo z koszykówką w która grałem na podwórku. Usłyszałem, że niektórzy koszykarze NBA na treningach oddają po 100 dodatkowych rzutów za 3pkt. Więc ja postanowiłem robic cos podobnego. Tylko że ja miałem oddawać po 100 celnych rzutów każdego dnia. Jak wchodzisz w taki kierat, to w zasadzie im wiekszy wysiłek tym bardziej cie cieszy. Zacząłem rzucac nawet więcej. W koncu nie zajmowało mi to zbyt wiele czasu, ale w zasadzie im lepiej mi szło, tym bardziej sie frustrowałem i wkorwiałem na siebie. Dochodzi do automatyzmu i w zasadzie czujesz kazdy rzut doskonale. Czujesz że piłka zeszła ci np: na mały palec. Nie liczy sie juz samo trafianie. Liczy sie rytm i jakość rzutu itd... Oczywiście sytuacja sie powtórzyła i przerywałem to, gdy tylko wypadł mi choc jeden dzień. Z jakimis przerwami powracałem, ale zawsze to samo. Do tego jakbym był wściekły na rzeczywistośc i samą siłą woli chciał na nia wpływać. Nie akceptowałem w grze niecelnych rzutów i wkórwiałem sie na maksa. Niby to morma że nie trafiasz, ale jakos tak miałem że nie mogłem tego zaakceptować i miało wpadać. Paradoksalnie im wieksze wymagania, tym mniej sie przykładałem. Miało wpadac i już, bo jestem dobry. Mam to do dziś i chyba uwoluowało. Obecnie nie podejmuje prób nauki, czy treningów. Mam jakis wewnętrzny opór. Wiadomo, że najwiekszy wpływ ma wychowanie. Jeśli rodzice wymagaja zbyt duzo, lub gdy ma sie poczucie że nie można tych oczekiwac spelnić to może dojśc do inercji. Uczysz sie czegoś takiego jak bezradnośc i nie wierzysz w to, że może ci sie udać. Nie wierzysz że twoje działanie może miec sens i wartość. Narzucasz sobie jakieś wyobrażeniowe wymagania, ale samo działanie nie ma wartości. Wartość ma tylko ta powierzchowna cecha, którą bedzie można ocenić. Jednak nie jest powiedziane, że osiagnięcie celu przyniesie satysfakcje Wymagania są bardzo duże, a wewnętrzna gotowośc do działania bardzo mała. Chodzi mi o gotowość pozytywną, a nie taką napedzaną lękowo, czy jakąś neurotyczną powinnością. Sa pewnie jakies przerózne wspólne cechy, ale generalnie sprawa jest zlożona i indywidualna.Na taki stan może sie składac wiele czynników i moga sie one w mniejszym czy większym stopniu przeplatać. -- 09 sty 2012, 15:01 -- Przypomniałem sobie, ze te kwestie sa poruszane w ksiazce K Horney. "Nerwica a rozwój czlowieka". Juz na samym poczatku w pierwszym rozdziale " W pogoni za wielkością" przedstawia dwie koncepcje. Koncepcja "ja rzeczywistego" i koncepcja "ja idealnego". Samoidealizacja jest określana jako własnie ogólne zjawisko"pogoń za wielkością". składaja sie 3 sprawy. 1:potrzeba perfekcji 2 neurotyczna ambicja 3 potrzeba mściwego triumfowania. Choc nie mam pewności, czy to dotyczy konkretnie tego o czym pisaleś, to mysle że w tej książce znajdziesz więcej niz bedziemy mogli ci napisać.
  24. ale chyba zwierzeta nie rozładowuja tak stresu. To byl jeden niedzwiedz, ktoremu nie wiadomo co bylo. Nigdy nie widzialem i nie slyszalem zeby zwierzeta powszechnie tak reagowaly
×