Skocz do zawartości
Nerwica.com

zujzuj

Użytkownik
  • Postów

    1 822
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zujzuj

  1. Takie przeżycia występują w każdej religii, bardzo możliwe że każdy byłby w stanie je wywołać, nawet niewierzący, bo to wynika z budowy naszego mózgu. Lekkiej ekstazy można na przykład dostać potrząsając długo głową jak to robią żydzi podczas modlitwy. Nasz mózg lubi wyświetlać sobie różne projekcje w momentach gdy jego użyteczność spada i nie dostaje bodźców z zewnątrz. Stąd na przykład wizje podczas śmierci klinicznej, czy choćby zwykłe sny podczas snu. Napisałeś, że nasz mózg lubi wyświetlać sobie projekcje "stąd na przykład .... zwykłe sny". ??? Co ja mam tutaj dodać? No przecież tak tutaj pisze. O co chodzi? Napisałeś tak czy nie? Czyli miałem ci w myślach przeczytać i dojść do wniosku, że masz z tyłu głowy wiele innych koncepcji, ale akurat teraz nie chcesz o nich wspominać? Dodatkowo, jeśli wiesz o tych innych koncepcjach, mniej redukcjonistycznych to czemu o nich nie napisałeś? Czemu napisałeś tylko o funkcji mózgu? Druga część twojego ostatniego posta jest bez sensu. Ta kwestia o wyrywaniu zdan z kontekstu i czytaniu ze zrozumieniem.
  2. 1)Nie jestem wyjaśniaczem. Nie potrafie wyjasnic czemu człowiek śni, tak samo jak ty tego nie potrafisz. Spotkałem sie jednak z wieloma(choc pobierznie) naukowymi koncepcjami, których ty zupełnie nie uwzgledniasz. 2)Tutaj właśnie ty jesteś tendencyjny, a nie jest tendencyjne wyjasnienie. Ty bierzesz pod uwage tylko tą koncepcje... nawet nie wiem jak ją nazwać. Alejest chyba skrajnie redukcjonistyczna. 3) z tym zdokrtynonizowanym teistą przesadziłem. Zle okreslenie
  3. No i czego ja sie mogłem spodziewać jak nie tego. Nie minęły dwa posty a ty juz sie... obrazasz? denerwujesz?. Już ktoś "ocenił" twoją wersje i jesteś zła. Jakbym ci matke postrzelił. To juz jest głeboko sprawa osobista. A to że nie masz pojęcia o czym piszesz to juz nie ma znaczenia. A jak napiszesz, że 2+2=14 a ja napisze że nie to też bede idiotą, z którym nie warto gadać? Taki to poziom. Juz kit z moja wersją. To są takie moje widzimisie. Ale jeśli tak ci sie nie podoba mój stosunek do twojej to przecierz możesz pisać rzeczowo. Mistycyzm, doświadczenia religijne, doświadczenia szczytowe itd... były przedmiotem badań wielu psychologów. Pisał o tym także Freud, traktując owo doświadczenie jako pierwotne dla wszystkich religii. Nie miał do niego negatywnego stosunku, tak jak do religii. Indywiduacja u Junga, która postuluje rozwój poprzez kontakt z jażnią. Do tego zawsze, albo prawie zawsze jest ono traktowane jako pełniejsze zrozumienie rzeczywistości, głębsze. Ja nie jestem badaczem , ale to co ty piszesz świadczy o tym, że ty nie masz zielonego pojęcia o co chodzi. Piszesz o zagadnieniu którego nie rozumiesz i którego znaczenie wręcz wypaczasz. A potem sie denerwujesz, że w kontekście wszelakiej wiedzy, twoją ignorancje łatwo wykazać i trudno jej nie zauwarzyć. Mistycyzm nie jest terminem jednoznacznym, ale nie ma on nwiele wspólnego z istnieniem Boga jako istoty. Grof także badał to zjawisko, także przy uzyciu LSD. Pisał, że ma ono bardzo duże znaczenie terapeutyczne. Ludzie którzy o czyms takim mówią i który mają poczucie jedności z Bogiem, światem, naturą mają duże szanse na wyzdrowienie. Pewnie że Bóg jako osoba jest zapchajdziurą rzeczywistości i wyjaśnia świat, ale co to ma wspólnego z mistycyzmem? Ja nawet sam o tym napisałem, że ja osobiście sam tak to widziałem. Byłem w jakims tam stopniu świadom autonomicznego działania mojej psychiki, która potrzebowała Boga jako wyjasnienia tego co sie dzieje. Tego co sie działo nie potrafiłem zrozumieć, zaakceptować w oparciu o moje dotychczasowe doświadczenie i wiedze o świecie.
  4. Czyli sny sie pojawiają bo mózg lubi sobie coś wyświetlić jak mu sie nudzi? Genialne. Troche tendencyjne masz podejście. W jakiś magiczny sposób wszystko tłumaczysz tak żeby pasowało pod z góry założoną teze. Jestesmy workiem mięśni i zwojem neuronów i ani kroku dalej. Jakoś słabo to wygląda od strony takiej higieny intelektualnej. W zasadzie to przypominasz zdoktrynonizowanego teiste. Co do prawidłowości jeśli chodzi o zaburzenia i kwestie religii, czy światopoglądu to polecam książki Junga. W zasadzie to wystarczy książka Z.Dudek "Podstawy psychologii Junga".
  5. Ty nie masz absolutnie pojęcia o czym piszesz. Nie wiesz co oznacza termin mistyka(z reszta jest on szerszy niż sie wydaje). A fragment mówiący o "nieogarnianiu całej rzeczywistości" to jest zwykły lol. Nikt nie ogrania całej rzeczywistości, nikt nawet nie potrafi wyznaczyć jej granic. "Nie posiadając wiedzy o żródle istnienia"? A jakie to żródło? bo wnioskuje że ty posiadasz ta wiedze. A) Ja miałem "problemy" z Bogiem. Napisze na własnych doświadczeniach co o tym sądzę. W pewnym momencie pojawiły sie pomysły, że jestem karany przez boga...Sadystycznie z czysta nienawiścią nekany przez boga w postaci ataków lęków. przed pojawieniem sie tego pomysłu byłem standardowym teistą(na tyle na ile może nim być nastolatek), w momencie pojawienia się tego pomysłu ów karzący bóg przestał być Bogiem, a ja przestałem byc teista. To troche pokręcone, ale postaram sie wyjasnić. Człowiek potrzebuje spójnego obrazu świata. Ludzki mózg tak po prostu działa. Czlowiek potrzebuje subiektywnego poczucia stabilności otaczającej go rzeczywistości. W momencie kiedy ona sie niejako rozjechała "powołałem" boga "na ratunek". Był to Bóg bo byłem wychowywany tak jak kazdy. Bóg, kosmici, magiczny duszek ...nie miało to wielkiego znaczenia. Dziura musiała zostać zasypana. To co sie działo(lęki) potrafiłem wyjaśnić tylko w taki sposób, było mi to niezbędnie potrzebne. Z drugiej strony ów bóg był rzeczywisty. Był rzeczywisty jako symbol części mojej psychiki, z której istnienia ludzie sprawy sobie nie zdają. Nazywam to Bogiem ekstrawertycznym. Człowiek sie rodzi, na początku odbiera świat czysto emocjonalnie i zaczyna tworzyc sie podwalina jego indywidualności. Powoli uczy sie doświadczać świata. Ma nieustaną potrzebe sięgania ku niemu i oswajania go i wtedy tworzy sie jego emocjonalny obraz. Emocjonalny obraz otoczenia bazujący na doświadczeniu jest tozsamy z wyobrażeniem boga. Składa sie na niego w głownej mierze emocjonalny stosunek do nas naszych rodziców. Mój obraz karzącego boga, to obraz stworzony w oparciu o emocjonalne współistnienie z moja matką. Jest to obraz rodzica. Dla mnie jest to jasne, czuje to, sam do tego doszedłem, że bóg jako istota pozaziemska i osoba, to symbol naszego superego, wychowania, rodzicow w nas samych.I nikt mi w ksiązkach nie musiał tego pisac. W zasadzie zawsze byłem tego świadom. Były te kary i wiele innych kwestii, ale mniej lub bardziej byłem świadom tego co sie dzieje. B) Teraz kwestia druga. "Jest jeden Bóg". Te słowa mniej więcej padały w czasach kiedy ludzie czcili boga słońca, wiatru, burzy .... Można ów kulty podzielić na 3 części. 1)Bożek, 2)bóg, 3)żywioł/zasada. Ludzie wierzyli, że za pośrednictwem bozka, sa w stanie zyskac kontakt z bogiem, który to rządzi żywiołem. Osobno jest bóg słońca, osobno wiatru, osobno mórz. Człowiek tworzy bogow jako symbole tego co tworzy człowieka i życie. Nie da sie ukryć, że człowiek jest absolutnie zalezny od słońca, powietrza, wody. Nieświadomie człowiek czuje co go tworzy i od czego jest w 100% zależny. Pogaństwo jest dla mnie osobiście absolutnie duchowo dopuszczalne, a jego pewna forma, lub umiejetnośc zrozumienia wręcz konieczna jeśli chodzi o kwestie wiary w jednego Boga. W kontekście pogaństwa padają słowa o jednym Bogu(do czego naukowcy dochodzą tysiące lat póżniej i są genialni). Jednak koncepcja jednego Boga jest duchowo bardziej wymagająca. Gdyż jest on dużo mniej uchwytny niż dostrzegalne jest np: słonce.Jeden Bóg jako zasada bytu, której można doświadczyć tylko wewnętrznie poprzez to co buddyści nazywają 6 zmysłem. Jedności ze światem, poczucie że zyje on w harmonii jako całość. Człowiek tworzy bogow jako symbole tego co tworzy człowieka i życie. Nie da sie ukryć, że człowiek jest absolutnie zalezny od słońca, powietrza, wody. Jednak obecnie nie da sie ukryć, że wszystko żyje i istnieje w mysl pewnej uniwerslanej zasady, której doświadczenie lata temu dało początek koncepcji jednego Boga. Obecna duchowość teistyczna ogranicza sie do 1)bożek 2) bóg, a pierwotnie był 3)Bóg/zasada doświadczona. Jeśli nie rozumiesz 3 zostaniesz tylko przy 1,2. Tak jak można mówić, że Zeus nie istnieje, tak ciężko mowić, że nie istnieje burza czy piorun. Ciężko stracić tutaj orientacje. Inaczej jest jednak z jednym Bogiem, gdyz nie jest on doświadczany poprzez oczy, uszy, a tylko poprzez ów zmysł wewnętrzny. Jesli ktoś tego nie doświadcza to sie gubi. O tym jest historia złotego cielca. Ludzie zatrzymują sie na wyimaginowanej postaci i ją czczą. Zeus nie istnieje, istnieje burza. bóg(jako postać nie istnieje) istnieje Bóg jako najgłębsza warstwa rzeczywistości. Przecież początkowe 10 przykazań zawierało przykazanie które zostało wykreslone, a ostatnie podzielono na 2. Ów przykazanie mowiło że nie wolno tworzyć podobizn Boga. Chodzi o uniknięcie tego błędu jakiemu wszyscy ulegają. Symbol biora za rzeczywistość, poniewaz z ową rzeczywistościa nie mają kontaktu.
  6. Dwóch kolesi staje na starcie. Obaj mają ambicje uczyć innych biegania. Są przekonani że postradali wszystkie rozumy, a na drodze stoją tylko ci uparci zidiociali oponenci... Ruszają ...ale o dziwo jeden z nich skacze na lewej nodze, a drugi na prawej. Jeden spogląda na drugiego, drugi na pierwszego i obaj staraja sie zdystansować przeciwnika. Z czasem bardziej niz metą sa zainteresowani sposobem "biegu" oponenta. Im bardziej sie przygądaja tym trudniej im pojąć fakt, że jeszcze nie został w tyle... po chwili jedyne co ich interesuje, to podłożyć noge przeciwnikowi. Jeden podkłada prawą, drugi lewą. Drugi stara sie przewrócić pierwszego pierwszy dugiego...Tak własnie wygląda wasza kłótnia i dylemat. Człowiek rozsądny to taki który jest na tyle otwarty i elastyczny intelektualnie, że jak spojrzy na drugiego to wyprostuje swoją podkurczoną noge i zacznie biec. teizm(w pewnej formie)+ateizm, a nie teizm lub ateizm.... to tak po paru piwach po meczu mnie naszło. Ale ja osobiście jestem na 100% pewien że Bóg istnieje, ale jednocześnie w 100% popieram ateistów i nie ma w tym sprzeczności
  7. To jest chyba żle postawione pytanie. Wstyd jest w nas i to my możemy go odczuwać. Jedni będą czuć duży wstyd inni wcale. Także róznie będa to oceniac inni. Jednak nawet jeśli będą to oceniać negatywnie to i tak prawde mówiąc będzie to dla nich błacha sprawa. Ja teraz organizowałem wieczór kawalerski i szukaliśmy dziewczyny. Jak teraz pisze, to moge napisać, że być tancerką to nie jest wstyd. Być prostytutką to juz jest wstyd... jednak jak miałem z tymi dziewczynami kontakt to zupełnie nie myślałem w ten sposób. One jednak myślały róznie. Jedna miała zdjęcia ze swoja twarzą w necie i zupełnie nie czuła wstydu. Druga nawet nie chce gadać z kimś kto mieszka nie dalej niż 50km od jej miasta "bo ktoś może ja poznać". To o czym pisze, to jest kwestia dużo większego kalibru niż kwestia wizyty u psychologa. Iść do psychologa, nawet jesli to jest wstyd to mimo wszystko nie określa cie to w jakiś znaczący sposób. To coś jak kropla w morzu...no może wiadro w morzu.
  8. "Wstyd jak huuj" Dla mnie armagedon, a taka gadka o świadomości to zwykłe relatywizowanie. Masz słaba prace? wstyd...nie masz wcale=wstyd...dostaniesz w ryj=wstyd... bije cie dziewczyna=wstyd itd... itp... oczywiście to są głupie przykłady i oczywiście równie dobrze można sie oburzyć i powiedziec "jaki wstyd?!" i oczywiście miec racje. Jednak chodzenie do psychologa świadczy o czymś dużo cięższym. Jesteś nie wiadomo kim, robisz nie wiadomo co a tu nagle psycha siada. Okazuje sie, że lęk cie zżera a ty nawet nie potrafisz sobie rzeczywistości spiąć w jedną całość, stajesz sie innym czlowiekiem..."wstyd jak huuj". Idziesz do psychologa= pekłeś, spuchłeś, jestes słaby itd... idziesz żeby ktoś cie pocieszał, głaskał po głowcę bedziesz prosił o pomoc w problemach życiowych których inni nie mają(tak to jest przez innych odbierane, ale jest tak też w rzeczywistości)..."wstyd jak huuj". Dowiadujesz sie, że boisz sie mamy "podwójny wstyd jak huuj" i pełno innych takich rzeczy. Oczywiście ja przedstawiam to bardzo powierzchownie i jednostronnie, ale nie oznacza to, że nic w tym nie ma. Idzie sie do psychologa bo boi sie zycia, bo nie radzi sie sobie z rzeczami z którymi inni sobie radzą "WSTYD JAK HUUUJ"
  9. Wszystko ładnie. Tylko jest pewien problem..chodzić do psychiatry/psychologa to jest wstyd. Albo inaczej. Kazdy(wiekszość) kto do psychologa idzie wstyd odczuwa i to jest normalne.
  10. Nie. To są koncepcje równoległe. Nie czuje sie zbyt mocny, ale cos tam kojarzę. Swiat ustabilizował się w taki sposób że naukowcy za niemożliwe uznają, że jest to dziełem przypadku. Ogromna ilośc zmiennych musiała sie "ustabilizować" i dograc właśnie w taki świat jakim go znamy, żeby życie mogło powstać. Prawdopodobieństwo tego jest tak niewiarygodne, a wszelakie cześci tak niewiarygodnie do siebie pasują, że albo zostało to zaplanowane, albo jest nieskończenie wiele wszechświatów. Innych wszechświatów gdzie prawa fizyki ukształtowały sie inaczej i gdzie życie nie może istnieć i akurat my mamy szczęście istnieć w tym:). Z pewnych względów jeśli juz naukowcy mieliby sie do którejś z koncepcji przychylać, to byłaby to koncepcja stworzyciela. Nie chodzi jednak o stworzyciela który najpierw zrobił słonia, potem kota, potem garnek itd... tylko o nadanie pewnego inteligentnego neutralnego skryptu. Gdzieś czytałem o Bogu jako zasadzie bytu, to na mój rozum odpowiada koncepcji ducha świętego. Jest tez stworzyciel, no i syn boży którego domniemane synostwo postrzegane jest niestety tylko w kwestii biologicznej...No ale to już chyba inne kwestie
  11. WTF? O co tu chodzi? Przypomniał mi sie pewien znajomy, który jezdził do supermarketów i wcinał co chciał na sali. Podobno nic nie można takiemu kolesiowi zrobić, oprócz postraszenia na zapleczu. To prawda?
  12. Napisałeś na początku, że przeżywasz kryzys związany z wiekiem...jednak w dalszej części nie napisałeś nic na ten temat. Napisałeś ogólnie o sobie i prosisz o klasyfikacje. Rozumiem, że to ma być ta merytoryka. To nie jest takie łatwe zdiagnozować kogoś. Mają z tym kłopoty spacjaliści pomimo kontaktu bezpośredniego. Ja sam byłem przez pewien czas u psychologa klinicznego, który pracował w sądzie i kilkadziesiąt lat w szpitalu. Powiedział mi, że on niestety nie jest w stanie powiedzieć mi o co chodzi i że to mu sie bardzo zadko zdaża. Zostałem wysłany na diagnozę do szpitala gdzie byłoby pewnie wiecej takich jak on i mieliby więcej czasu. Tutaj mamy kilkuzdaniowy post na forum, na którym są sami laicy. Nikt ci nic konkretnego nie poda, tym bardziej po tym co napisałeś. Napisałeś o sobie, ale nic nie piszesz o stanie swojej psychiki. Napisałeś np: że wykorzystałeś nimfomanke, że lubisz władze której ci brakuje...tylko że takie coś to chyba nic dziwnego. No może wykorzystywanie nimfomanki to coś dziwnego i nie do końca to rozumiem. Kazda próba klasyfikowania, czy jak to nazywasz analizowania od strony klinicznej bedzie delikatnie mówiąc niepoważna. Nie bedzie mieć żadnej wartości merytorycznej
  13. Wiesz kim sa psychopaci więc ich rozgryzłes? Na moje to ty sie starasz nieudolnie poprzechwalać a z żadnymi psychopatami nie masz do czynienia. To jest w zasadzie kpina. Człowieku ty mówisz o ochronie centrum handlowego. Przecierz kazdy wie jak wyglądają ochroniarze w takich miejscach. A ty piszesz jakbyś służył w jakiejś afgańskiej fundamentalistycznej partyzantce. To co ty piszesz to jest śmieszne. Nie straszne tylko smieszne. Nie robi wrazenia tylko śmieszy. Do tego mam wrażenie, że chcesz przedstawić sie gorzej niż jest w rzeczywistości. Mysle, że nie przedstawiasz swojej czarnej strony tylko starasz sie przedstawić ją jak najczarniej. Uwazam że to jest twój sposób na wyjatkowość. Myśle, że nie jesteś ani grożniejszy, ani straszniejszy, ani bardziej zły niż przeciętny człowiek. Myśle też że popełniasz błedy w ocenie rzeczywistości i ocenie samego siebie. Napisaleś że jestes bardzo przystojny i w zasadzie nie mam podstaw żeby ci nie wierzyć...ale napisałes też że przez ową przystojność byłes faworyzowany przez nauczycielki. No ja osobiście bardzo w to wątpie. Nie mówie że nie jestes przystojny, nie mówie że nie byłeś faworyzowany przez nauczycielki. Mówie jednak, że nie wierze że byłes faworyzowany ze względu na przystojność. Mysle że byłeś dobrym uczniem, może grzecznym, może zabawnym, może asertywnym może może.... i z tego lub jakiegos innego powodu mogłeś być "faworyzowany". Jednak nie potrafie sobie wyobrazić że byłes faworyzowany ze względu na urode. A wiem co pisze, bo byłem w szkole. w zasadzie to nie sadze, żebys był w jakikolwiek sposób faworyzowany Co do okreslania, to jest z nim taki pewien kłopot. Jest ono często wygodne. Jak facet jest zwykłym łajdakiem i kurwiarzem to chętnie bedzie myślał o sobie jak o seksoholiku, bo to jest wygodne. Robisz to co robisz i jestes tym kim jesteś. Po co ci jakies terminy? Masz nadzieje, że ktoś ci napisze, że jesteś pchychopatycznym narcyzem, albo wymyśli coś równie efektownego? Obawiam sie, że tak nie bedzie
  14. Dowodzą tobą psychopaci w ochronie centrum handlowego? ... Taki dylemat zawsze powstaje. Czy ludzie zawsze musza mieć zaburzenia? Czy zawsze trzeba ich "klasyfikować" i przez to emocjonalnie odrealniać? Co można napisac takiemu kolesiowi jak ty? .... A może napisz czemu zdecydowałeś napisać na tym forum? aaa i napisz tez czy udało ci sie zostac tym nadczłowiekiem i na czym to miało polegać
  15. Dla mnie ten temat jest zbyt trudny. Ja sie po prostu nie znam. Powołując sie na książkę "ciemna strona" moge napisać, że z nieświadomością borykaliśmy sie od zawsze. To nie tak, że to Freud "odkrył" nieświadomość. Nie jestem w stanie jakoś jasno i konkretnie określić nieświadomości. Emocje nie podlegają świadomej kontroli, nie można sobie zadecydować, że teraz będę czół miłość. Jest to jednak cos innego, niż robienie czegoś z nieswiadomych pobudek. Jest także nieświadomość zbiorowa itd...itp... Teraz jednak musielibyśmy określić też świadomość. Bo chyba nie chodzi o analityczną wiedzę. Taką introspektywną analityczną wiedze na swój temat. Pojawiły sie pytania Czy ludzie sami mogliby tworzyć lepszy świat? Czy gdybyśmy pouczali dzieci, że ego jest złudne? Czy jeśli byśmy im mówili o zgubnym materialnym podejściu do świata... No sry, ale to jest sprzeczne, żeby nie napisac głupie. Mamy własne przekonania narzucać innym(no bo przecierz z dobrym celu) i piszemy jednocześnie o tym że ma to prowadzić do świadomości? To jest spojrzenie autora na świat, z którym inni nie musza sie zgadzać. Juz abstrachuje od sensu mówienia dzieciom o ego:). No przecierz to, że wydaje ci sie że zrozumiesz jego definicje naukową, to nie oznacza że masz pojęcie czym ono jest. Więc gdzie tu miejsce dla dzieci? Był gdzieś artykuł o tym, że jako jednostki cofamy sie w rozwoju. Jedyne czego sie uczymy to bezmyslność w urzywaniu pomysłów innych ludzi. Tego nas ucza w szkole od chyba 19 wieku. Ja osobiście nie mam pojęcia o niczym. Pisze teraz na klawiaturze która nie mam pojęcia jak powstała, jak działa. Gapie sie w monitor który nie mam pojęcia jak dział i komunikuje sie z tobą przez internet, który nie wiem jak działa. Zaraz zadzwonie przez telefon który nie wiem jak działa itd.... Czy to oznacza że jestem głupi? Coś mi do głowy wpadło. Mówił o tym eckhart tolle. To był chyba jakiś wywiad i padło podobne pytanie jakie ma autor watku. Tolle powiedział, że jeśli ludzie byliby bardziej świadomi(w takim sensie jak on) to życie przede wszystkim byłoby dużo prostrze...nie wiem co tam jeszcze mówił -- 14 cze 2012, 08:56 -- http://www.youtube.com/watch?v=FECRyz_vcgs&feature=relmfu Tu jest link do jakiejś wypowiedzi. Ja posłuchasz więcej to na bank znajdzie sie jeszcze inne odnoszące sie do tematu
  16. Głupota to nie jest potoczne określenie nieświadomości:). Jeśli ludzie mówią o głupocie to nie mają na myśli nieświadomości. Dajcie spokój. No po prostu tak nie jest. A jeśli już to w najlepszym przypadku twoje stwierdzenie jest nadużyciem. Ktoś sie wykaze chciwością i usłyszysz koment "ale on głupi" ktoś sie wykaze zawiścią i usłyszysz "ale on głupi" Jednak to nie oznacza że głupota to potoczne określenie chciwości. Można potocznie określić nieświadomość głupotą, ale głupota to nie jest potoczne określenie nieswiadomości. Ja wobec nieświadomości spotkałem sie z określeniami "skarbiec" "żródło" itd.... więc gdzie tu dla mnie miejsce na głupote w rozumieniu potocznym? I nie jest to kwestia prawdy czy nie prawdy:). Ja nie jestem specjalistą, ale wy chyba nie do końca łapiecie znaczenie potoczności. "mlecz (mniszek lekarski)" To jest określenie potoczne. Czy poważnie uważacie, że jak ktoś użyje słowa głupota, to ma na myśli konkretnie nieświadomość? Zrozumiałbym jeśli autor napisałby "moim zdaniem głupota bierze sie z nieświadomości..." ale wtedy byłoby to jego zdanie i pewnie musiałby go bronić. Jednak autor sprytnie użył określenia "potocznie" co jego indywidualne spojrzenie rzutuje na społeczność i przedstawia je w formie niezaprzeczalnego zjawiska społecznego. Ergo uwiarygadnia w ten sposób swój osobisty sąd juz na samym początku. Podlewając go określeniem "proste pytanie". Czyli jak nie załapiesz tej równości miedzy głupotą a nieświadmością to jesteś gamoń:) Jest to bardzo sprytny zabieg retoryczny:). Moim zdaniem zastosowany mniej lub bardziej świadomie, ale jednak celowo. Głupota nie była, nie jest i pewnie nigdy nie bedzie potocznym określeniem nieświadomości. Amen. Czy można postawić znak równości miedzy głupotą a nieświadomością? Czy głupota swoje żródło ma zawsze w nieświadomości? Nie wiem. Na pewno coś w tym jest, ale chyba trzeba by zacząć od określenia owej nieświadomości i głupoty. Czym innym jest "życ nieświadomie", a czym innym jest nieświadomość w sensie psychologicznym. Czytałem wiele książek odnoszących sie do nieświadmości wprost, lub bardziej ogólnie. Pozycje około religijne/duchowe, inne bardziej psychologiczne. Mam kilka książek dotyczących psychologii Junga mam książke "ciemna strona" która traktuje tylko i wyłącznie o nieświadomości...jednak nigdzie nie było słowa o głupocie. Wręcz przeciwnie.Nieświadomość miała byc żródłem mądrości. Madrość miała wypływac z nieświadmości i jej odkrywania.
  17. "Proste pytanie" .... "nieświadomość zwana potocznie głupotą" Głupota to potoczne określenie nieświadomości?! Nigdy sie z tym nie spotkałem. Do tego uwiarygadniasz swoją doktrynę poprzez to "proste pytanie". Ręce opadają
  18. zujzuj

    Skrypty rodzinne

    Nie masz chyba napisać skryptu rodzinnego. Chodzi o utarte schematy zachowan, relacji itd...
  19. A jaka tu jest analogia?To wszystko sie zgadza, tak samo jak to że teraz nikt juz tak nie mysli. Jednak nie ma tu żadnej analogii, ponieważ w XXI wieku jak widac sa ludzie którzy wierzą że istnieje diabeł, że moga byc opetani, że sa duchy...tak samo jak w X czy XVII. ???? Do tego w XXI wieku naukowcy zajmujący sie światem bardzo powaznie biora pod uwagę, że swiat został stworzony przez istote inteligentną. Liczba zmiennych i ich idealne dopasowanie, nie może byc według nich dziełem przypadku. Albo jest nieskonczenie wiele równoległych wszechswiatów, gdzie prawa fizyki są w zupelnie innych nieskonczenie roznych konfiguracjach, albo ktos to planował. Nie mówie tutaj o naciaganiu rzeczywistości przez teistów. To sa powazne teorie naukowe. Co do wieku XXI. To mamy obecnie rozkwit przeróznych ruchów "magicznych". Choroskopy, numerologie itd... W dziale oferty był pan który miał certyfikat z bycia aniołem. To tez jest wiek XXI
  20. Ja tez nie rozumiem, co to za argument że zyjemy w XXI wieku? To wyglada jak jakiś klaps. Nie wolno tak myśleć bo zyjemy w XXI wieku, ale sami za bardzo nie wiemy czemu tak nie wolno myslec... Tak jak tata da klapsa ze bieganie po domu, ale sam nie jest w stanie powiedziec czemu nie mozna biegać. O co chodzi z tym XXI wiekiem? Ze jest XXI wiek i w tym wieku myśli sie inaczej niż np: w XIIX ?
  21. zujzuj

    Wgląd

    Wydaje mi sie, że chodzi o inne uswiadomienie sobie. Nie chodzi o poinformowanie, czy zdobycie logicznej wiedzy na ten temat typu, że mama krzyczała czy cos takiego. Chodzi o emocjonalne uswiadomienie sobie. Tak jak pisał uspiony najlepsza wydaje sie byc poznawczo behawioralna. Jednak nie jestem jaki pewny czy to chodzi o absolutnie wszystko. Bo przeciez lęk towarzyszy w nerwicach depresjo ZO schizofrenii ... Sa fobie, na które najlepsza jest behawioralna, na które podobno leki nie dzialają... Wiec jesli on mówi, że tobie najbardziej sie przyda cos takiego, to tak mysli. Nie tobie jako osobie majacej zaburzenie typu jakiegoś. Tylko bardziej tobie jako Victta. Juz teraz mozna napisac, że to że tobie sie wydaje że to powinna byc taka pomoc z zewnatrz swiadczy o tym, że powinna być dokladnie odwrotna. Ze juz na sama mysla zaczynasz sie przed tym bronić itd...Lub sie mylę i po prostu sama wiesz lepiej co ci pasuje i co powinno pomóc. Ja osobiście myslałem i chciałem pomoc wgladowa, intelektualna. To ciekawe bo jednak wlasnie takowa jest dla mnie nie dobra i nieskuteczna. Ciekawe prawda? Najbardziej odpowiadała mi ta która była w zasadzie nieskuteczna. Moze z toba jest podobnnie. Bo w zasadzie czemu wydaje ci sie że taka powinna byc dla ciebie lepsza, a inna gorsza? -- 17 lut 2012, 18:03 -- "on" czyli psychiatra:). Chodziło mi o psychiatre, że jesli uważa że jakaś forma terapii jest dla ciebie odpowidznia to należy sie z nim zgodzić. Tak prostuje dla jasności, bo czasem mam kłopoty z klarowną wypowiedzią:)
  22. Jesli chodzi o ten fragment o policji itd. to sobie odpuscilem. W zasadzie nic mi do tego i nie moja sprawa, jesli jest pan tym terapeutą to niech sobie pan nim bedzie. Sam jednak sie raz zupelnie naciąłem na kogoś kto sie nazwał terapeutą, a nim nie byl wcale(1 wizyta, choć całkiem mila). Potem dochodziło do nieporozumien co do terapii/pomocy psychologicznej. Potem sie okazało że terapia to cięzki i wymagający proces, który delikatnie mówiąc wymaga nie tylko doswiadczenia ale także zaprawy intelektualnej. Móaie o terapii która ma trwale pomóc a nie wprawić w kilkugodzinny dobry nastrój. Widze jednak, że sie pan strasznie przestarszył, bo nie wierze że ktoś kto sie reklamuje po 1 tygodniu rezygnuje z usług za które własnie podniósł cene. Nawet swoja strone pan zlikwidował. Już tak na marginesie zastanawia mnie sprawa pana niechęci do innych terapeutów. Pisze pan jakby jakikolwioek tytuł czy certyfikat to było cos jednoznacznie negatywnego.
×