Skocz do zawartości
Nerwica.com

zujzuj

Użytkownik
  • Postów

    1 822
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zujzuj

  1. 1234qwert...a czemu uważasz że dusza została tak po prostu wymyślona jak te żelki? Czemu nie sadzisz, że to wynik poglądów szaleńca, czy jakiegos kolesia któremu wszystko sie popieprzyło, albo zwykłego wariata? Czemu zakładasz że to czysty produkt myślowy?
  2. Oczywiście, że się zmieni. Zmieni sie sytuacja dzieci, które zostaną adoptowane przez takie pary. Wszystko jest dla ciebie tylko czarne albo białe? Pierwszeństwo z tego samego względu z jakiego pary mają pierszeństwo nad osobami samotnymi w adopcji. Ty nie rozumiesz sytuacji. No jeśli ktoś zostanie adoptowany przez parę homo, to rzeczywiście jego sytuacja sie zmieni...Zamiast iść do pary hetero, pójdą do pary homo. Taka jest alternatywa...a nie taka jak ty ją chcesz przedstawić czyli: albo bidul, albo para homo. Myślę że nie rozumiesz tej sytuacji... Dzieci sa w sierocińcach bo nikt ich nie chce...nie dla tego że brak rodzin do adopcji...rozumiesz? To nie jest sytuacja jak na rynku towarów,że jeśli jest nadwyżka i pojawiają sie nowi chętni to ona schodzi..Ludzie nie chcą adoptować dzieci starszych. Sa pary czekające na adopcję...ale wolą czekać na niemowlaka, dziecko roczne/2 letnie i nie chcą adoptować 6 latków, 10 latków itd... Ludzie są skłonni płacić góre pieniędzy za niemowlaka do adopcji...przy jednoczesnej świadomości że są w sierocińcach starsze dzieci...Wprowadzenie adopcji dla par homo, nie oznacza że z sierocińców będą znikać dzieci...To oznacza że pary homo będa sie ustawiac do adopcji tych niemowlaków, 2latków i zamiast trafić do pary hetero, trafia do pary homo...Adopcja dzieci starszych to zupełnie inna historia. To jest zadanie dla ludzi z powołaniem, przygotowanych do adopcji dzieci starszych i postępowania z nimi, a nie przygotowanych do roli rodzica...Tak samo będzie z parami homo. W zasadzie to będzie jeszcze gorzej....Wyobrażasz sobie, że para homo adoptuje 10 latka który swoje życie spędził w normalnej rodzinie? Albo kogoś z kim bedą problemy wychowawcze?
  3. deader/carlos...to był przykład. Taka sama sytuacja w USA, RPA, Indie, Zimbabwe...Są biali i inni i biali zupełnie bezpardonowo traktują innych. Zdobywają przewagę tworzą świat na swoją modłę....i dopiero potem POZWALAJĄ innym nieśmiało sie asymilować do wartości i świata w którym prym wiedzie biały człowiek...Wy piszecie o europie. Poczytajcie historie tych muzułmanów(w sensie narodowym) którzy dziś są we Francji...Przecież oni byłi szmaciarzami we własnych krajach...Francja potrzbuje młodych ludzi, więc sie otworzyła na tych którzy mają z nią jakiś kontakt i sie kręci...Paranoja wszelakich środowisk to akurat też odwieczna natura naszych społeczeństw usprawiedliwiająca wszelką obronę, agresje itd...Polacy w PL nawołują do Europejskiego Dżihadu i to w imię obrony naszej egzystencji...to jest offtop więc kończę 1234werty...ale czemu pierwszeństwo? Albo sie nadają i mogą spełniać role rodzica, albo nie...Dyskusja dotyczy adopcji, ale co z tego. Przecież dziecko adoptowane przez parę homo i dziecko urodzone przez lesbijkę w związku homo wychowują dziecko w związku homo...No przeciez mi nie chodziło o to skąd sie dziecko wzięło, tylko o to że jego egzystencja w takich związku może być w pewnym sensie odarta z pewnych kwestii...Jeszcze raz napiszę. Sytuacja dzieci w sierocińcach zupełnie sie nie zmieni jeśli do adopcji zostaną dopuszczone pary homo. Nic sie nie zmieni
  4. No i o tym właśnie mówię. to sa jak pisze deader słowa homoseksualisty...ale nie wiem czy spotkały by sie ze zrozumieniem wszelakich aktywistów typu Biedroń, którzy mają inne zdanie...którego ja do końca nie rozumiem Co do wartości to mam podobne zdanie do tego stopnia że rozważałem głosowanie na PiS...o co sie nigdy bym nie podejrzewał...niestety Jaro wyszedł z pieczary ze swoimi mądrościami i zaczyna mi przechodzić...ale coś w tym jest. Można sie nie godzić z retoryką, podejściem, czy przedstawianiem racji...ale jednak te doktrynalne wartości kościelne jednak mają sens...W sensie społecznym jeśli sie założy że nic nam nie grozi i bedziemy żyć w sielance może nie do końca...ale w takim fundamentalnym, bilogicznym na pewno tak...Choć ja osobiście jestem raczej za kierowaniem sie własnymi ideami, a nie jakimiś konkretnymi...Uważam że silniejszy i wygrany w jakimś sensie jest ten kto pierwszy idee przyswaja, lub kto idee kreuje...Michnik chce nam robić Szwecję, co u fundamentu uznaje za błędne podejście,,,co nie znaczy że jestem za czymś do Szwecji przeciwnym.... Co do wymarcia Europy to jestem dokładnie odmiennego zdania....Vikingowie najeżdżali pizdusiów z Anglii ale jakoś nie przetrwali. Anglicy walczyli z ludami przerastającymi ich walecznością, siłą ale miażdżyli wszystkich idąc w tym swoim rządku...Teraz mamy groznycyh, silnych, rozmnażających sie muzułmanów...Jeśli dziś miałoby dość do hipotetycznej walki ras na nie ma zmiłuj...to dochodzi do holocaustu...Gdzie 90% białych niedogodności owej wojny mogłoby poczuć tylko w sensie ekonomicznym... Jeszcze co do przesuwania sie pkt ciężkości w kwestiach tzw. tolerancji. W Niemczech wybuchł skandal związany z posłami "zielonych"(cokolwiek to jest)...Ilus tam kolesi juz w latach 80-tych mocno forsowali legalizacje pedofilii. Pedofilia rodzinna miała być w 100% dozwolona i jakies tam inne pomysły mieli...ci ludzie obecnie zajmowali jakieś stanowiska a sprawa wypłynęła kiedy jakaś babka która głosiła takie poglądy gdzies tam kandydowała http://info.wiara.pl/doc/1664279.Zieloni-chcieli-zalegalizowac-seks-z-dziecmi tu jest link. Można sobie wygooglowac może jakies lepsze arty wyskoczą
  5. 1234qwerty...sprawa nie jest łatwa. Tym bardziej jeśli sie wplątuje w to prawo...Wiadomo że jak dzieciak mieszka sam w kanale, to lepiej niech mieszka z innymi na dworcu,lepiej w sierocińcu, lepiej w rodzinie itd itp...Rodzina homoseksualna nie ma żadnych szans dać dziecku tego, czego potrzebuje, a co rodzina hetero mu da. Para homo nie jest w stanie dać nic czego nie może dać para hetero...Obecnie wszędzie sie trąbi o tym, że jest kryzys ojcostwa. Jeśli chłopak nie będzie miał wzorca męskiego to ma problem życiowy...itd...Tego jest pełno. Tej dziury w duszy nie da sie zasypać. Dzieci najbardziej rozrabiające, to takie co nie mają ojca który ich uczy.... Nie chodzi o psychopatologie...Odpal sobie Animal planet i zobacz co robią zwierzątka...Co robią duże zwierzątka z małymi? Przygotowują je do życia w środowisku je otaczającym...Naszym środowiskiem jest społeczeństwo i my w nim. Także jako przyszli rodzice mający stworzyć związek z kobietą/mężczyzną...Jeśli chłopaka wychowują 2 lesbijki, to o czym my tu rozmawiamy? Jak on bedzie dojrzewał emocjonalnie, psychoseksualnie? Jak ma sie nauczyć bycia męzczyzną przy kobiecie...jak ma sie nauczyć jak to wygląda? Nie może. Ale wy macie to w dupie...ponieważ teraz czlowiek ma wpierdalać batony, wafelki i robić jak ćwok w boksie 1,5mx1,5 przez całe życie. Kupować srajfony, być milutki...a przeciez liczyć , czytac i tak sie nauczy...Kogo takie bzdety jak męskość i kobiecość obchodzą, jeśli dzisiaj tego już nie ma? Oglądałem film o invitro. Grupa nastolatków jakoś tak wyszło że była dziećmi invitro z jednego ojca, którego oczywiście nie znali...Jednak poznali siebie na wzajem i postanowili "ojca" odnależć. Jednym z dzieciaków był koleś wychowywany przez lesbijki...Mówił dokładnie o tym o czym pisze. Ten koleś był tak głodny jakiegokolwiek wzorca, że chciał jechać chociaż tylko zobaczyć kogoś kogo miałby prawo uznać za wzorzec męskości...Ta kwestia jest bagatelizowana...bo kogo obchodzi coś czego zmierzyć sie nie da? Jak w UE trzeba zrobić definicje banana, to sie zrobi i żyć bez niej nie można, bo nikt nie wie co to takiego. Kwestii takich jak opisuje wyżej państwo nie widzi, więc jej nie ma. Rodzina ma zapewnić: jedzenie, nauke, czystośc, nie bić i tyle. Takie standardy pary homo na bank spełnią ...tylko że to nie wszystko. Nie stety Czy pary homo chcą adoptować 10-latków? Przecież dzieciaków 8+ to nikt nie chce..a o niemowlaki do adopcji to sie ludzie zarzynają...Tym bardziej ludzie homoseksualni mogą mieć problem z adopcja starszych dzieci ze względu na możliwe przeróżne poglądy...opinie samych dzieciaków. Więc to o czym ty piszesz nie istnieje. Dopuszczenie par homo do adopcji nie sprawi że dzieci z sierocińców zaczną znikać.
  6. Oczywiście że nie...bo pary zwykłych homoseksualistów nie mają głosu i nikt ich nie słyszy...często ci co są na szczycie tych ruchów są nierozumiani przez środowisko które reprezentują(ale to inna bajka). W zasadzie ci co są na szczycie też mają mało do powiedzenia...To nie geje wywalczają sobie prawa. To społeczeństwo im je daje...oczywiście pojawiają sie też różnej maści aktywiści wpisujący się w ten kurs...Pojawiają sie też przeróżne Eltony Johny i inni którzy po prostu chcą...Jakby teraz ktos uznał że blondyni mają dostać z "funduszu dla blondynów" po 1 mln złoty to myślisz że blondyni by nie chcieli?...Pewnie większość byłaby zażenowana, ale pojawili by sie aktywiści blondyni, troche cyniczni, troche pragmatyczni którzy mieliby to w dupie i poszli by po kase....U homoseksualistów sprawa jest troche inna. Ponieważ oni rzeczywiście wierzą że mają prawa do adopcji dzieci, a odebrane mają je tylko tymczasowo...ponieważ cała wieczność sie pomyliła, ale już naprawia sprawę i oddaje im "ich prawa" do...i tu sie wymienia. To jest czystej wody głupota, której nawet nie ma sensu komentować...ale wyjaśnie jak ja to widzę i czemu takie bzdurne bezdennie głupie argumenty "bo tak" są sensowne Ludzie generalnie są ślepi. Jako jednostki, jako narody, jako ludzkość. Jesteśmy pchani pewnymi: emocjami, popędami, potrzebami, namiętnościami itd...robimy sobie Olimpiady, dajemy noble co w świecie ludzi i prestiżu jest szczytem. Najwyższa nagroda, splendor itd...Dajemy nagrodę za pokonywanie rzeczywistości...za najszybsze pobiegnięcie, za najwyższe skoczenie, za odkrycie tego, za odkrycie tamtego...generalnie za zmianę świata nas otaczającego. To jest to co nas pochłania i tak po prostu jest. Nikt tego nie wymyślał. To wymyśla sie samo i tak jest od zawsze...Taka jest dla nas rzeczywistość. Chcemy ją zmieniać, mierzyć sie z nią pokonywać ...jednak nie dostrzegamy zupełnie i nie chcemy dostrzegać jej innej części. Nie dostrzegamy tego co wynika z pójścia za tą potrzebą, za tym zewem naszej natury...Nie dostrzegamy tego, że zmieniając świat, zmieniamy nas samych. Nie dostrzegamy tego, że wymyślając nowe samochody, komputery, lekarstwa itd... świat zmieniamy w 0 stopniu. Zmieniamy nas samych...choć mówi się o "zmienianiu świata" co jest w zasadzie ułudą. Zmieniamy nasz hermetyczny świat, który w zasadzie ma służyć zmianie naszego życia...a horyzontu tej zmiany nikt nie jest w stanie dostrzec. W latach 30(chyba) żył jakiś myśliciel wizjoner...Koleś przewidywał rozwój mechaniki, automatyki do tego stopnia, że uważał że wiekszość prac będą wykonywały za nas maszyny. pomylił się? Nie...ale co przewidywał dalej? Że będziemy pracować po 1h dziennie i bedziemy sie zajmować podróżami, literaturą, sztuką, rozrywką i oczywiście tutaj gówno przewidział. Jest odwrotnie. Może nie pracujemy więcej niż kiedyś, ale tempo życia wzrosło itd... Jak to sie stało? Po prostu pchają nas te same rzeczy.Ciągle i ciągle bezwiednie na przód... Teraz żyjemy w czasach po hekatombie i traumie XX wieku. Nacjonalizmów i innych gorszych przeróżnych izmów...Niemcy róznią się od Żydów/Polaków. Polacy od Litwinów/Ukraińców itd... są , cyganie, komuniści, nacjonaliści, komuniści itd... itp... Ludzie jednak mieli dość specyficzne podejście do rozwiązania owych problemów: Dominacja, pokonanie, zniszczenie, unicestwienie... doprowadziło to do tragedii, po której przyszedł spokój...My na podwórku czesto graliśmy pietro na pietro(blok), klatka na klatkę, blok na blok itd... Zawsze napedzała nas ta wewnętrzna siła do rywalizacji, do rożnienia się...zawsze tak było i jesteśmy wobec tego bezsilni, bo tego nie rozumiemy i nie dostrzegamy. Po prostu żyjemy... Jednak jest pewien sposób. Mianowicie socjalistyczne podejście do świata i społeczeństwa. Nie chodzi o socjalistów ekonomicznych. Chodzi o socjalistów społecznych, życiowych...Oni widza świat dokładnie tak samo jak poprzednicy, ale maja zamiar "problem" spacyfikować, rozwiązać inaczej...Dochodzi do stopniowego zjednakowiania wszystkich...Obecnie czarni, żólci biali sa jednakowi. Mówienie o różnicach nie wypada. Zjednakawiamy mężczyzn i kobiety itd...itp...Wciągamy też poprzez intelektualne i siłowe "zjednakowienie homoseksualistów" . To dotyczy także spraw mniejszych i mniej jaskrawych...Po prostu to podejście to bezradność społeczna...Społeczeństwa są przerażone(gdzies tam głęboko). Sa bezsilne wobez żądzy walki,mordu, rywalizacji itd... To w nas drzemie, więc chcemy to zakłamać. Poprzez pewien "świadomy" wysiłek kolektywny tworzymy konstrukcję społecznych, norm które mają zaradzać. Mamy widzieć i udawać że homoseksualiści są nam jednakowi. Taki mamy spos. myślenia Tu nie chodzi o sprawę homoseksualistów. Dla tego właśnie na pytanie czemu dajemy im prawo do adopcji odp brzmi "bo mają prawo"...Po prostu nie wiemy tego. Nikt nigdy sie nad tym nie zastanawiał. Idea(w tym przypadku socjalizm) nie jest inteligentna. Idea pojawia sie w naszych głowach dopiero na kolejnym stopniu. Idea jest kreowana jako potrzeba społecznego ładu, pójścia w inna stronę...ale biegniemy nia gnani na ślepo. Żadne żady nie interesowały sie tematem. Interesowały sie tylko jak doprowadzić do prawnej akceptacji tego co oczywiste, czyli że homo mają miec prawo do adopcji...To jest ogromny proces, a nie działanie homolobby. Tak ten PROBLEM rozwiązujemy. Problem natury, w której inne walczy z innym... . Tu nie chodzi o równość, akceptacje, tolerancję.Tu chodzi o jednakowość. Trzeba ją zbudować wszelkim kosztem...To jest ideologia Do tego dochodzą setki innych czynników społecznych..o których napisać nie ma miejsca i których nie da sie pewnie dostrzec...Jednak to co widzimy nie jest tym czym jest w rzeczywistości. Ta dyskusja nie jest dyskusją o tym, o czym sie wydaje być. ...dla tego jest ten bezsens i jesteśmy przekonywani że ten "problem" musimy w sensie społecznym tak rozwiązać. Dzieci mogą na tym ucierpieć...no ale
  7. zujzuj

    Hejterzy

    a jak niby miałby to zrobić? To chyba musiałby ktoś mnie znac z reala i nienawidzić żeby miał taka szansę...Ja osobiście nie miałem takich przypadków. Miąłem to szczęście, że okres szkolny przypadł u mnie na czasy nieinternetowe...a przynajmniej internet nie był tak wszechobecny
  8. bittersweet. Nie mówie o układzie 0-1 ...przecież nie piszę "wszyscy hetero" "wszyscy homo"...w zasadzie opieram się na tym co zasłyszałem i wyciagam jakies wnioski...Dla mnie to jest w zasadzie absolutnie logiczne, że związki homoseksualne są w jakichś wzgledach inne niż hetero...no ale najwyrazniej sie myle. Są identyczne i wszystko w nich jest takie samo jak w związkach hetero marimorena. Tak. Może tak jest. Nie wiem... Generalnie jednak widzę pewną nieścisłość jeśli chodzi o podejście do związków homo...Ja osobiście nigdy nie byłem przeciw homoseksualistom. Jednak od jakiegoś czasu zupełnie nie potrafię objąć swoim rozumem tego co sie dzieje...Było dla mnie jasne że homoseksualiści są inni i tworzą związki innej natury...to było dla mnie oczywiste i to akceptowałem. Zupełnie mnie nie interesowało to czym one miałyby się różnić...ale było jasne że sie różnią. Myślałem że pary homo walczą o to, żeby społeczeństwo akceptowało tą inność...jednak najwyrazniej sie mylę... Nie rozumiem jak można być za akceptacją związków homo i jednocześnie chcieć je naprawiać...To jest nielogiczne. Jeśli jest 2-ka ludzi i oni tworzą związek to po co ten związek sztucznie upiękrzać,wzbogacać skoro wszystko jest niby ok?Chodzi o te wszystkie śluby kościelne,chodzi o chęć posiadania dziecka...Jak zapytasz czemu homoseksualiści mieliby mieć prawo do adopcji to odpowiedz padnie "bo mają prawo"...no ja osobiście innego argumentu nie usłyszałem...Czy akceptacja homoseksualizmu, nie powinna polegać na akceptacji faktu, że z tych związków dzieci nie ma? Sami homoseksualiści chyba mają kłopot z akceptacją swojego homoseksualizmu...No ja tu widzę nieścisłość. Rozumiem że jeśli ktoś jest niepełnosprawny, to pomagamy mu funkcjonować. Robimy specjalne schody, windy...Czy środowiska homo nie mają takiego samego podejścia do samych siebie? Po co walczą o te rózne prawa skoro wszystko jest ok i ma dązyć do akceptacji? Co to w zasadzie za akceptacja, co w swej postawie ma dażenie do sztucznej zmiany, lub sztucznego zasypania róznicy...w tę albo w drugą. Jedno albo drugie. Tu jest dla mnie jakieś pomieszanie...No chyba że uznajemy homo za kogoś w rodzaju kaleki, któremu trzeba pomóc w niedoli
  9. Cady...ale ja nie pisze że jest różnica w tym punkcie. Mi chodzi o to, że z tego wynika coś zupełnie innego, dla par hetero i homo. to co wynika dla par hetero, czyli dziecko determinuje dalszy związek. bittersweet...no jak to czemu. Jak będąc chłopcem obserwują tatę jak sie zachowuje w stos. do mamy to sie uczę być z kobietą...Czuje że to bezpieczne, że sie czuje dobrze i że o siebie dbają...To samo dziewczynki...Jeśli jestem jednak gejem, to moja sytuacja jest inna. Nie widziałem nigdy jak gej okazuje uczucie gejowi. Nie wyrastałem w takiej atmosferze...Zaczynam czuć w pewnym wieku pociąg seksualny i go realizuje i tyle... dziecko widząc mame i tatę nie zakłada że wiąże ich ze sobą seks...widzi i odczuwa rzeczywistość emocjonalną, stos jednej osoby do drugiej...To że pary homo chcą miec prawo do adopcji to inna sprawa...W zasadzie to ludzie mało czego nie chcą. Chcenie jest banalnie łatwe.
  10. ale bądzmy szczerzy...homoseksualiści mają dużo większy problem ze stworzeniem związku. To jest zupełnie logiczne. Przecież zdecydowana większość związków hetero, to chemia i zew z którego potem bierze sie potomstwo, które ów związek spaja i nadaje mu sens...tego wszystkiego brak u homoseksualistów...do tego szereg kwestii społecznych, ról itd...sam pamiętam program gdzie homoseksualista także jako obserwator życia innych homoseksualistów mówił, że tam istnieje tylko seks i nic więcej...to nic dziwnego. W końcu dojrzewanie psychoseksualne dziecka odbywa sie w zasadzie od początku. Po prostu sie przebywa w atmosferze gdzie dwójka ludzi okazuje sobie emocje, rozwiązuje konflikty, podejmuje działania decyzji, współpracują i razem podejmując kompromisy gospodarują wspolną przestrzeń...to jest baza której potem sie szuka i według potem potrafi sie być z drugim człowiekiem i wie sie jak to ma wygladać...Oczywiście homoseksualiści też mogą stworzyć związek, więż...przecież 12-latek może sie przyjaznić z 40 latką...rózne rzeczy ludzi moga łączyć i wpływać na zwiazek i go spajać
  11. zujzuj

    Hejterzy

    dziwisz się? Koleś siedział w więzieniu za takie coś(to był recydywista)Takie lub podobne..już dokładnie nie pamietam. Autor dokumentu był dziennikarzem radiowym który sam miał swojego trola którego chciał wytropić i jacys tam specjaliści radzili mu w pewnym momencie iść na policję, bo ich zdaniem robiło sie gorąco.... Co do tych kondolencji, to ja sam pamiętam. Czasem przegladam Onet, czytam infomracje i przeglądam tez komentarze...teraz tego nie ma, ale kiedyś jak tylko była informacja o czyjejś śmierci to pojawiało sie pełno wpisów z kondolencjami. Pamietam, że było ich tak wiele i tak dużo że niektóre zaczęły mnie zdrowo denerwować...i denerwowało mnie to samo co tego trola A więc fakt, że kolesie w necie nie wiadomo czemu starają sie wymyślać jakieś teksty, gdzie niektóre były wręcz mdłe...jakby sie przerzucali kto napisze najlepszy...albo to palenie świeczek [*] no normalnie płakałem ze śmiechu...ale jak widziałem kilka tysięcy świeczek w jednym wątku to zaczynałem myślec"czy ich już zupełnie pojebało?" i sie odzywał we mnie hejter...jednak nic nie pisałem. U takich hejterów takie emocje muszą być silniejsze i przechodzą w działanie
  12. zujzuj

    islamoterroryzm

    no ja nie rozumiem czemu w takim razie jeśli wszystkie księgi o takich istatach mówią, to wy używacie na te istoty nowych okresleń...dodam że zupełnie głupich określeń i śmiesznych. Takich infantylnych. Jakby sie wypowiadał 12-latek co sie za dużo fantasy naczytał
  13. zujzuj

    Hejterzy

    oglądałem dokument o trolach w Australii...było tam między innymi o "trolach cmentarnych". Czyli ludziach którzy troluja i hejtują strony założone przez rodziców/rodzeństwo/małżonków poświęcone zmarłym członkom rodziny... No musze przyznać że to co sie tam pojawiało, to był zupełny kosmos. Jakiś nastolatek sie powiesił bo miał dostać wpieprz w szkole i pojawiały sie filmiki robione przez kogoś w przebraniu(chyba z pętlą na szyi) kto tańczył i śpiewał jakąś głupią piosenkę...zupełny odlot. Jakiegoś kolesia chyba wyśledzili i o dziwo to co tłumaczył docierało do mnie...generalnie on sie koncentrował na ludziach wyrażających kondolencje na stronie. Chodziło o to że tego trola tak strasznie wkórwiało, to że często te kondolencje były sztuczne, nieprawdziwe, wyrażane przez ludzi którzy nawet nie znali zmarłego itd... że nie mógł tego znieść na tyle, że postanowił tak jakby sie odgryzać...Koleś to bezrobotny 30-to latek
  14. zujzuj

    Hejterzy

    Hejter to dla mnie troche tak jakby na ulicy podchodzić do grubych ludzi i mówić "ale jestes gruby"...Czy ludzie tak robią? Nie. Czy nie mieliby racji nazywając grubego grubym? Mieliby. Można to zracjonalizować i mówić tylko o wyrażaniu opinii, ale inni nazwą to hamstwem i taka osoba będzie podejrzewana tylko o chęć wyżycia się i zrobienia przykrości... Podobnie jest z opiniami hejterów. Niby wyrażają opinię, no ale czuje sie że są tendencyjni. Opinia i intelektualna częśc wypowiedzi, to tylko zasłona i nośnik dla emocji, które z siebie wyrzucają. a kto to fanboje?
  15. zujzuj

    Hejterzy

    Ciekawe tez jest inne zjawisko...mianowicie żaden kogo uznac można za hejtera, samego siebie za takowego nigdy nie uznaje. Swoja działalność sprowadza zawsze do zupełnie normalnego, naturalnego(w jego mniemaniu) wyrażania opinii...oczywiście kazda opinia jest sprawiedliwa ...Hejterzy nie hejtują, oni sieją opinię, a niekiedy są jedynymi obrońcami prawdy... są jedynymi obiektywnymi, sprawiedliwymi itd...Hejt, to od polskiego nienawiść, a nienawiść to emocja, a emocje są nieracjonalne...Jeden koleś może powiedzieć do żony "kocham cię" i beda w tym emocje. Inny powie to samo do lampy na chodniku i choć przekaz werbalny jest taki sam, to emocje raczej inne...To samo jest z hejterami. To sie po prostu czuje w komentarzach...niby to jest zawsze "tylko opinia".Ale czujesz że z kolesia sie coś wylewa. Ale co ciekawe ci hejterzy są często strasznie zainteresowani tematem, który tak ochoczo negatywnie komentują... Ostatni hejter z jakim sie zetknąłem to był hejter pod blogiem pokerowym jednego z najlepszych pokerzystów w PL. Koleś oglądał po nocach relacje z turków w których grał ów pros, szukał rozdań, komentował...Jego hejting sięgnął takiego poziomu, że autor bloga zaapelował o zbanowanie kolesia...społeczność go zdecydowanie poparła...Hejter sie uaktywnił i pisał, że jest jedynym obiektywnym, sprawiedliwym, rozsądnym itd...koles był wyrażnie kims z otoczenia pokerowego...Oczywiście społeczność jego postami żygała....nawet jak czasem pisał neutralnie to z urzędu dostawał minusy...Nie był to koleś co bluzgał. Ale to raczej tylko forma, bo było widać że w wielu postach strasznie sie starał zrobić przykrość...Co ciekawe jak już było wiadomo że zostanie zbanowany, to kolesia to wyrażnie dotkneło i cięzko było mu sie z tym pogodzić...pisał że minusy dostaje tylko od głupków i gówniarzy...a jak sie okazało że było inaczej to troche oklapł i był to dla niego cios
  16. Musze odkurzyć temat..bo sam nie wiem ale coś mi sie robi. Nie potrafię do końca tego nazwać, czy ogarnąć. Poruszyłem temat na terapii...w zasadzie ten pierwszy post z tymi kółkami, to napisałem żeby idąc na terapie mieć już temat w miarę ułożony...po prostu mówiąc o własnej psychice człowiek sie mota i ciężko wyjaśnić co sie ma na myśli... a więc po pierwszej sesji na której poruszałem ten temat wyszedłem wściekły i podłamany...Mówiąc na ten temat zacząłem sobie uświadamiać jak pusty jest ten mój świat i czym ja sie kieruje... Własnie o to mi chodzi, że to wszystko to nie są tylko myśli. Te myśli wpływają na moje decyzje ...Zacząłem sobie uświadamiać jaki ten świat wewn jest...ale tez jak na mnie wpływa.... Jeszcze jakiś czas temu bałem sie że zostanę księdzem...nie że mam nim zostać, tylko że mój los tak sie potoczy że zostanę księdzem...niby takie głupoty, ale jednak taka myśl sie pojawia i sprawiała mi jakis ból... bałem sie tego i wprawiała mnie w stan którego nie lubię i jak sobie przypomniałem tą sytuację i ten stan...to to jest to samo co mi nie pasuje w tych moich myślach...to czego nie potrafię nazwać, ale co sprawia mi na tyle kłopot, że zakładam takie wątki itd...To samo uczucie i ta sama jakas obawa...Podkreślam że nie chodzi tutaj tylko o fantazje. To o co mi chodzi to cos więcej...Mam np: jakąś swoją wizje woli i wiary...Generalnie polega to na pewnej wewnętrznej przemianie. Jednak ja to traktuje jako coś co musi sie u mnie stać, coś na co czekam...Ja nie szukam pracy, nie myślę o kończeniu studiów. Na pierwszym miejscu jest świat moich myśli, jakichś idei, pomysłów, świat psychiki,w którym coś musi sie stać, zmienić...a świat rzeczywisty jest na drugim miejscu. Oczywiście ta zmiana itd...to będzie swoistego rodzaju rozwój ponadprzeciętną, coś niezwykłego...W tym kontekście moje zaburzenia, stany negatywne znikają i stają sie tylko drogą do rozwoju...sa tylko procesem i sie zakończą, kiedy ...no właśnie kiedy jakoś wprowadzę te swoje pomysły w życie Chodzi o to, że to jest jakaś psychiczna teoretyczno-mentalna rzeczywistość, którą ja chce urzeczywistnić...Np: przeczytam w jakiejś pracy psychoanalitycznej, że Budda, Jezus i generalnie ci wszyscy przewodnicy duchowi ujawniali sie po 30-tce i ta informacja sie do mnie"przykleja". Ona w jakimś stopniu żyje sama i ja sie nią kieruje...Ponieważ jestem, chce być, mam być kimś w takim rodzaju, to ja się ta informacją kieruje...Gdzieś tworzy sie postawa że będę musiał czekać i po 30 tce coś sie stanie ze mną i sie wylecze, albo zmienie ...to jest pojebane. Strasznie mnie to wkórwia, że ja nie myslę: chciałbym miec prace, pójdę na takie studia...Tak jakby to co rzeczywiste, jest na drugim planie, a te nierzeczywiste rzeczy na 1 wszym. Jakby emocjonalne osobiste, wewnętrzne, spontaniczne, świerze zdrowe ja gdzies było spychane...a to nadente, puste, rozbudowane, choć powierzchownie wspaniałe, wielkie , niezwykłe wychodziło na plan 1...może nie na plan pierwszy, ale po prostu gdzies żyje, rośnie i sie rozwija jak pasożyt Zależy mi na tym, żeby ktoś to czytał więc nie będę pisał takich kolosalnych postów i zakończę w tym momencie...potem napisze coś jeszcze...ale generalnie dopiero teraz zaczynam myśleć że to jest jednoznacznie złe, że mogę być chory...do tego stopnia to do mnie dociera, że 2 dni temu sie normalnie lekko popłakałem. To mnie przeraża. Nie wielkośc tego świata, ale to że tyle czasu byłem wodzony za nos przez takie coś i nie byłem w stanie sobie tego uświadomić..to jest przerażające -- 05 wrz 2013, 16:30 -- wale konkretny przykład o co mi chodzi...niestety boje sie że będzie długo Mam takie swoje podejście do przeróżnych "obrazków". Chodzi o to, że w formie wyobrażeniowej, można umieścić energie. Energie wewnętrzną, z którą można mieć kontakt poprzez obraz, który pojawia się w świadomości.Świat schizofrenika, to zniszczona świadomość przez właśnie taką wewn. niezrozumiełą energię. Omamy, halucynacje to wynik energii...Mam nawet pewną hierarchię 1. Sny, to najniższa objętość energetyczna 2. Wyobrażenia na jawie, spontaniczne fantazje to większa objętość 3. Kultura sztuka 4. Mity religia Jakoś tak mam, że np mit Kain i Abel, nie jest dla mnie opowieścią historyczną. Niby to dośc oczywiste, ale dojście do tego dla mnie równało sie własnie z pewnym procesem psychicznym, a nie intelektualnym. Towarzyszyły mu emocje, a nie analiza... Generalnie to uwazam tą historie jako historie dotyczącą wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek istnieli i którzy kiedykolwiek beda istnieć...dotyczy ona człowieka w sensie uniwersalnym. To tak jakby zapis ewolucji który odłożył sie gdzieś na dnie psychiki, zapisany w strukturach głębszych, na których świadomość ludzka, nasze ja i osobowość jest oparte... Generalnie chodzi o to, że Kain to symbol naszej zwierzęcej natury, naszej natury skorej do przemocy, gwałtu, naszej głupiej niechcianej części której sie boimy, wstydzimy. Jest ona energetycznie paradoksalna... Nasza świadomość automatycznie widzi świat logicznie, czyli jeśli coś chcesz zrobić, wkładasz w to energię i zaczyna sie dziać. Jeśli chcesz coś podnieść to zaczynasz działać...Ta część którą symbolizuje mityczny Kain jest inna, jest odwrotna.. Im bardziej chcemy się od niej odciąć, im mniej dajemy jej miejsca, uwagi tym ona jest silniejsza. Żywi sie pustką...Innymi symbolami tej części jest np: diabeł, hydra...Hydra ładnie oddaje istotę tego co chcę powiedzieć. Bo im jesteś silniejszy, sprawniejszy, szybszy tym ta Hydra ma nad tobą większą przewagę. Idąc tym samym tropem. Im starasz sie być lepszym, milszym, grzeczniejszym itd...tym twoje zło jest od ciebie silniejsze. Tym jest bardziej obce, dziksze, oderwane i autonomiczne...Taka jest moralność katolicka. Czyli w zasadzie antymoralność. Moralne postępowanie to poznawanie siebie i akceptacja, rozumienie...Kain i Abel to dwie połowy nas samych. Jesli są oddzielone to rządzi zło, jeśli połączone to dobro. Odrzucony Kain zabija Abla...zaakceptowany, poznany pozwala mu sie rozwijać. "Zło dobrem zwyciężaj"-to jest prawda dotycząca głównie naszej duchowej egzystencji Jak już pisałem. Kain, diabeł hydra...to sa symbole tej samej energii. Tej samej części nas samych...Miałem tak, że jak obejrzałem egzorcystę to po prostu sie prawie zesralem. To nie chodzi o to, że ja sie bałem...To chodzi o to, że ja byłem przerażony, bo oglądam rzeczywistość. Ja czułem że coś sie we mnie odzywa, jak oglądam te obrazy...Przez 3 noce nie mogłem spać ze strachu... Inny razem miałem sen. Sniła mi sie czerń i że w nią wchodzę..obudziłem sie z takim samym przerażeniem... Śni mi sie że leże na łóżku...ale mój sen jest taki, że jakbym otworzył oczy, to bym widział dokładnie to samo co we śnie. Czuje w tym śnie że coś sie za mną wierci.Przebudzam sie delikatnie, ale zasypiam od razu i śni mi sie to samo...Znowu czuje że coś sie za mną wierci. Łapie to coś i automatycznie chce to napieprzać...jednak w tym momencie pojawia sie ta część świadoma i te wnioski które wcześniej opisałem. Czyli z grubsza, "nie walcz ze swoim diabłem". Trzymając to coś w moim śnie zatrzymuje sie i zaczynam sie przyglądać...W tym momencie ten demon rzuca mi sie do twarzy i rozpływa. W tym momencie sie budzę i czuje sie wręcz rewelacyjnie...żadnych myśli, zupełny spokój.. Chodzi mi o to, że ja uważam że w taki sposób ja stabilizuje swoją psychikę...Ja jakoby rozumiejąc, czując te obrazki, oswajam pewną energie, co wiąże sie z takim błogim odczuciem wewnętrznego rozprężenia, relaksu...To jest dla mnie świat ważny, w którym funkcjonuje...i tego sie troche boje -- 23 wrz 2013, 22:43 -- musze odświerzyć swojego bloga...Przejrzałem pobieżnie "podzielona ja" i tam przewija sie dość obszernie mechanizm w którym jednostka schizoidalna tworzy relacje ja-wyimaginowane ja...zamiast normalnych ja-świat...nie sądzę żeby mnie to dotyczyło, ale musze powiedzieć że już mnie to nie gryzie i nie męczy..choć sie pojawia i jak sie okazuje to jest coś dużo szerszego Teraz np: porobiłem sobie jakieś testy IQ i na jednym wyszedł mi wynik z przedziału mensa...i oczywiście info sie do mnie przykleja. Od razu nie tylko sobie wyobrażam, różne rzeczy...np: mam iśc szukac pracy i mi wstyd...bo co ja tam mogę zaoferować i od razu głowa leci przed siebie i zaczynam wyobrażac sobie, że właśnie jestem z mensy i jestem zajeb...Choć oczywiście od razu spadam na ziemie i zdaje sobie sprawę, że oczywiście w żadnej nie jestem i nawet nie mógłbym być bo takiego IQ nie mam... Chodzi jednak o to, że ja tym zaczynam żyć...Jest sytuacja na drodze gdzie przede mną facet blokuje przed zwężeniem 2 pasy...ja już oczywiście go w głowie opierdalam i mu mówię :"że jeśli nie rozumie, że robi błąd to ja mu dam nr.tel i wyjaśnie jak jest taki głupi...jestem z mensy i mogę panu wyjasnić sytuacje" itd... takie rzeczy mi sie we łbie instalują...oczywiście po paru dniach robie inny test i IQ-125 normalnie ze śmiechu prawie z krzesła spadłem...a już Michałek razy na mieście rozdawał w oparciu o swoją mensowską legitymacje normalnie kpina...Tak jakbym troszke rozbroił jedno i pojawia sie drugie Musze też dodać że wraz ze zdaniem sobie sprawy jak to działa(w jakims stopniu) , że to straszna wydmuszka trochespadłem na ziemie i pojawiło sie takie znane mi orzezwiające przerażenie...czy to budząc sie rano czy czasem w ciągu dnia...Jakby wyrwanie z tego świata wirtualnego wiązało sie z bolesnym spadnięciem na ziemie
  17. no tak wstyd, to cięzka emocja i jednocześnie troche olana...dużo jest o lęku, smutku, depresji, agresji ale o wstydzie nie tak wiele... co do samej terapii, to na skoki jakościowe w funkcjonowaniu nie ma co liczyć...to raczej żmudna i długotrwała praca...Co do studiów, to możesz spokojnie zrobić licencjat bez większego znaczenia z jakiego kierunku, a potem iść na podyplomowe..do tego obecnie mamy niż demograficzny więc więcej jest miejsc na studiach niż kiedyś
  18. w jakim sensie sie okropnie wstydzisz?czego? Wstyd był tym co cie zaprowadziło na terapie?
  19. ale to jest znowu to samo. To o czym pisałem, a czego nie rozumiem...Geje chcą zabronić terapii konwertywnych i prawicowcy sie przeciw takiemu podejściu buntują, powołując sie przy tym na przeróżne badania...Jednak czy najpierw sami nie powinni udowodnić, że te terapie mają sens są skuteczne i konieczne?
  20. zujzuj

    islamoterroryzm

    wow. niezła faza...skąd macie informacje o tych reptilianach i garnizonach z oriona? Nomore words. Kogo nazywasz paranoikiem?
  21. Przeczytałem to...jakoś sie udało i nie jest to jakiś bełkot. Jest tam jednak strasznie dużo badań i przytaczanych faktów, o których nie mam pojęcia...Generalnie jednak jeśli udało mi sie tekst zrozumieć, to jednak pewnych kwestii w nim nie rozumiem...Bo pomimo przedstawiania różnych podejść, wyników badań i podkreślania faktu że nie znaleziono dowodów na genetyczne uwarunkowania homoseksualizmu...to nie bardzo wiem czemu artykuł sie koncentruje na stronie przeciwnej i udowadnianiu, że ich podejście ideologiczne nie jest 100% faktem naukowym...Skoro przecież te tezy oparte na tym że homoseksualizm można "leczyć"też nia mają żadnego oparcia w jakichkolwiek badaniach...To jest jakieś pokręcenie z pomieszaniem...Są prawicowcy którzy chcą leczyć homoseksualistów(podejście nr1). Sami zainteresowani nie chcą i zaczynają podawać argumenty na poparcie swoich racji...Podważenie lewicowych argumentów(nawet jesli sie uda) nie sprawi że podejście nr1 okazuje sie z automatu prawidłowe i słuszne...Nie rozumiem czemu fronda nie zajmie się dowodzeniem własnych racji...a koncentruje sie tyko na stronie przeciwnej...Ideologia prawicowa jest jakby dogmatyczna i to że nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie to żaden problem...jednak ideologia lewicowa to już u fundamentów anty-dogmat więc trzeba niezbitych, 100% dowodów żeby ją propagować i o niej mówić...to jest jakiś farmazon...
  22. no to ze świętością...rzeczywistością która była boska...to że nie miały wiele wspólnego z monoteizmem to na pewno. Nawet dla pierwszych wyznawców Boga Jachwe było oczywiste że inni mieli innego Boga. Boga który działa i jest, ale jest gorszy...a nie że jest nieprawdziwy O wyspecjalizowanych kapłanach, wymyślaniu religi to juz słuchac nie mogę...Tak jak wyspecjalizowany inżynier buduje samochód tak kapłan wymyśla bożków?...Nie wiem jak mozna tak na to patrzeć...to jest głupie. Po prostu głupie. Nawet dzisiejszy charakter relacji lud-kapłan jest pewną symbiozą. Mamy kilku "oficjalnych" Jezusów na ziemi...chyba wszyscy są w Meksyku i Rosji...dwóch krajach w bardzo ciężkiej sytuacji społeczno-demograficznej. Poczytaj o Wizarionie(jeden z Jezusów)...To nie jest tak, że on to cynicznie wymyśla sie ogłasza i okłamuje ludzi...Te społeczeństwa takie jednostki wręcz z siebie "wyciskają"...Tacy ludzie są im potrzebni. To jest symbioza.To nie jest tak, że koles sobie siedzi w domu, gra na pleju, albo siedzi na facebooku i wymyśla religie...To jest coś bardzo głębokiego. Coś co idzie z głębi społeczeństwa, z jakiejś świadomości kolektywnej, czy nieświadomości wspólnej jak to nazywał Jung...A wy piszecie że koles sobie wymyślił ...No to jest głupie.Po prostu głupie. Jeszcze wyspecjalizowani kapłani mieli to wymyślić...wyspecjalizowani w wymyślaniu? Są sekty, są ci od Toma Crusa...no ale mimo to cała ta kwestia religii, bożków, bogów jest bardziej złozona
  23. No błagam...po prostu obejrzałem wykład tego pana i ta kwestia świeckości mnie po prostu lekko zszokowała. Żyjemy w świecie w którym ona jest oczywistością...a tu takie analizy. To po prostu zmienia i poszerza perspektywę Koles jest księdzem...ale bardzo uczciwie rozprawia sie z Biblią w sensie historycznym...a raczej bazuje na badaniach mówiących, że w zasadzie mało jest tam zdarzeń historycznych, wiele przekłamań w sensie poetyckim itd... Bardzo uczciwie mówi, a wiedzę ma sporą, więc można sie czegoś dowiedzieć.
  24. Ja tego nie wymyśliłem...to są tezy antropologiczne.... Nie chodzi mi tu od razu o definicję...tylko wielowiekowy proces zmiany świadomości społecznej, zmiany społeczeństwa...No przecież to jest dość jasne... Kiedyś sam byłes zdolny do kontaktu z Bogiem. Byłeś sobie kapłanem....Potem dochodzi do zinstytucjonalizowania . Pojawiają sie kapłani, którzy mają coraz większą władzę w tej kwestii...co jest równoważne z jej coraz większym zanikiem u ludzi, w życiu codziennym. Oczywiście można mówić o państwach wyznaniowych...ale to jest już własnie coś innego, niz te wierzenia w kulturach pierwotnych...Bo państwo wyznaniowe oznacza że kapłani mają władzę, tożsamą z państwową. W zasadzie to w dużej mierze jedno i to samo...Swiętość dotyczy przestrzeni nad którą oni mają pieczę...co oznacza że poza nią jest pogaństwo, świeckość, szatan...jakaś przestrzeń, której kiedyś nie było..Jeśli sie nie poddasz ich władzy, to nie masz kontaktu z jakąkolwiek świętością. Do póki ksiądz nie pokropi twojego domu to jest niepoświęcony itd...ta przestrzeń:świecka, pogańska, nieświeta, czy spoza władzy kościoła jakiegokolwiek, po prostu sie pojawia a potem staje sie wieksza i zaczyna funkcjonować jako sposób spojrzenia na ład społeczny. Państwo świeckie to państwo gdzie ta przestrzeń jest duża. Państwo wyznaniowe wręcz przeciwnie...Ale tu nie o to chodzi. Świeckość powstaje właśnie z powodu pojawienia sie władzy kapłańskiej nad świętością. Chociażby tylko dzięki hipotetycznej możliwości jej braku(świętości), tożsamym z brakiem święceń, sakramentów itd...Kiedyś po prostu ludzie mieli innych Bogów. Dziś wszyscy mają jednego, a poza władzą kościoła go reprezentującego nie ma nic...to nie musi sie nazywać od razu tym słowkiem(świeckośc), ale to jest proces w którym świeckość może sie pojawić...Kultury wschodu mają tutaj troche inaczej
  25. A wiecie skąd sie wzieła świeckość? Podobno kiedys czegoś takiego nie było wcale...wszystko co ludzie robili, przezywali było świete w jakiś sposób...świeckość powstała podobno wraz z pojawieniem sie kapłanów... Chodzi o taki tym kapłanów dzisiejszych, czyli pośredników...kogoś na wyższym stopniu. To spowodowało zanikanie tej codziennej świetości zwykłych ludzi...kapłan miał monopol na kontakt z Bogiem, co za tym idzie zwykły człowiek w zwykłych czynnościach nie... To powodowało że w przestrzeni zaczęła znikać sakralność życia codziennego, zarezerwowana dla działania kapłanów, a zaczeła sie w jej miejsce pojawiać przestrzeń neutralna... Okazuje sie że świeckie państwo powstało w wyniku duchowej chciwości kleru...prawda że ciekawe? Co do ateizmu to jest jest ułuda,że jest ich tak wielu...Na zachodzie wcale nie ma większości ateistów. Sa to osoby nie wierzące...ale raczej agnostycy a nie ateiści.W PL sie przedstawia sprawę troche bardziej topornie Zachód=ateiści...ale tam raczej ludzie odchodza od wiary,która już nie tyle do niczego nie jest potrzebna, co po prostu rekami kleru sie zdegradowała do karykatury... Od tego powrotu juz nie ma. Islamizacja nie nastąpi...
×