
zujzuj
Użytkownik-
Postów
1 822 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zujzuj
-
Wiesz co. Ja mam wrażenie, że im bardziej wartościowy ksiądz tym bardziej jest na dnie hierarchii...jakos tak po tych yutubach szukając, można trafić na kolesi którzy idą jakims swoim rytmem...i nie ma szans żeby w ten główny nurt sie wbili...ale jednocześnie to oni mają najwięcej do powiedzienia...takie mam wrażenie
-
no nie wiem czy capów..bo z tego co sie orientuję to pojawiła sie depresja sezonowa, pourlopowa( ) i pewnie inne ciekawe i chyba sa one traktowane poważnie przez środowisko psychiatryczne....
-
ja muszę powiedzieć, że choć depresja wydaje sie czymś obecnie dość powszechnym...to osobiście właśnie tej choroby nie chciałbym miec najbardziej. nie wiem czemu, ale już nawet te potencjalnie grożniejsze wydają mi sie jakies takie...mniej przerażające
-
No ale to jest własnie dziwne. Bo ja mam wrażenie, że wszelkiej masci ateiści, antyklerykałowie itd... sa za nim...a katolicy im bardziej wierzący tym bardziej są skołowani. Takiemu Terlikowskiemu to mam wrażenie, że jeszcze pare lat i sie świat rozpadnie
-
troche rzeczywiście jest takie wrażenie...no ale z drugiej strony on zdaje sobie sprawę że jest jakims symbolem i jakiś przykład idzie...wystarczy że zmieni sandały na zwykłe i przez 2 tygodnie przeróżne media to interpretują
-
a wiesz że tez o tym myślałem...ale nie sądzę żeby ktokolwiek na cos takiego sie odważył. No chyba że zaczęli by sie dobierać do interesów jakichś szarych eminencji
-
no ja mam nadzieje że przyjedzie i porządnie im dopier... bo już niektóre akcje to jest mistrzostwo np: ta z tym księdzem co go Hoser chronił...ja tych ludzi po prostu nie rozumiem
-
INFP Introvert(22%) iNtuitive(12%) Feeling(38%) Perceiving(67)% You have slight preference of Introversion over Extraversion (22%) You have slight preference of Intuition over Sensing (12%) You have moderate preference of Feeling over Thinking (38%) You have distinctive preference of Perceiving over Judging (67%) Zawsze mam problem z tymi tekstami...tez ktoś ma problemy z odpowiedziami? Ja mam tak, że prawdziwy ja by powiedział jedno...ale pod wpływem tych zaburzeń zachowuje sie w zasadzie wbrew swej naturze i sam nie wiem co powiedzieć....I jeszcze silna introwersja nie musi być silną introwersją. To może wynikać z zachowań unikających i to jest troche co innego...i czy mógłby ktos to wyjasnić...bo nie do końca te słowka rozumiem i To:INFP -- 30 wrz 2013, 21:57 -- "Famous INFPs:Mary, mother of Jesus ":D no po prostu szok
-
Korwin wymiata...a Terlikowski zniknie z frustracji jak Ziemkiewicz...Coraz więcej lewicowości już nawet w kościele i on tego nie wytrzyma
-
to ja zazdroszcze że ogarniacie cokolwiek...bo ja tak nie stety nie mam
-
Ja nie mam kłopotów z abstrakcyjnym tekstem. Jeśli mam wrażenie, że ktoś chce coś przekazać to ok...ale bardzo często mam dokładnie odwrotne wrażenie....To troche tak jak z matmą miałem. Byłem chory kiedy omawialiśmy całki. Jednak całkę policzyć umiałem. Wiedziałem jak sie to zapisuje, że potem trzeba zrobić tak, poteminaczej itd...i jakoś idzie. Jednak jak miałem zadanie "policz powierzchnię ..."to choć trzeba było zastosowac całkę tonie umiałem tego...Matematyczka nam opowiadała śmiejąc się o jednej klasie. Mieli na maturze jakies zadanie i nikt nie potrafił ruszyć...jeden z nich w końcu zapytał "Pani profesor..delta?" ona odpowiada "delta" i wszyscy zaczeli szorować aż sie kurzyło z długopisów. Wiedzieli jak sie liczy delte, czyli ten trójkącik, wzór itd...co przez co dzielić. Ale oni i ja nie mialiśmy pojęcia o istocie zagadnienia...Niby coś potrafiliśmy, ale nie mieliśmy pojęcia co Podobnie jest tutaj. Można sie jakoś nauczyć takiej mowy...ale nie uwazam że jest ona odzwierciedleniem jakiejś rzeczywistej wiedzy, czy odzwierciedleniem zrozumienia problemu. Takie puste czynności
-
Mam wrażenie że po protu niektórzy czują sie zobligowani do szafowania określeniami:miłość, zbawienie, Bóg, robią jakieś konstrukty których ja nie pojmuje jak bp: rozmodlenie w Jezusie Chrystusie, obmywać sie w krwi baranka itd...itp...bardzo tego dużo i nie koniecznie musi być efektowne.Słowa to tylko słowa i łatwo niekóre z nich po prostu z siebie wyrzucić...jednak tego można sie po prostu nauczyć, a nie koniecznie musi sie wiedziec o czym sie mówi.
-
Dlaczego zakładasz z góry, że nie mam pojęcia o czym piszę? To dość aroganckie. Książkę, którą cytuję (z pamięci) czytałam w całości i inne de Mello też. Pisał to akurat w kontekście odróżnienia fascynacji od miłości, że fascynacja zaburza spojrzenie na drugą osobę, a miłość właśnie rozjaśnia widzi się tę osobę taką, jaka jest naprawdę, bez upiększeń. Przy czym miłość rozumiał zdaje się zarówno jako coś pomiędzy mężczyzną i kobietą, jak też miłość bliźniego - nie dam głowy, że na pewno, ale w kontekście całej jego filozofii wydaje mi się to prawdopodobne, a poza tym nawet jeśli nie, to nie ma sprzeczności z moim użyciem. Przez "człowiek powinien" wyrażam swoje osobiste przekonanie, jaki powinien być dojrzały chrześcijanin czy może w ogóle dojrzały człowiek. Co do kwestii woli, to długi temat nie wiem dokładnie, o co Ci chodzi, ale mówię o postawie a nie chwilowych emocjach, więc nie jest to niemożliwe, żeby to osiągnąć, choć na pewno niełatwe. -- 29 wrz 2013, 18:31 -- Biblia mówi inaczej, ja wierzę w Biblię, Ty widać w coś innego. Nasze wierzenia są po prostu niespójne. Po prostu notorycznie spotykam się z wypowiedziami przeróżnych osób wierzących, w których mam wrażenie że same nie wiedzą o czym mówią. Wyjaśniłaś mi ten fragment dośc jasno i chyba łapie o co chodzi i pewnie sam w jakims stopniu mógłbym sie zgodzić... Kiedyś oglądałem msze w TV z okazji jakichś uroczystości państwowych. Ksiądz który mówił kazanie przechodził po prostu wszystko. Mówił tak abstrakcyjnie, tak strzeliście że ja nie miałem pojęcia o co chodzi i miałem wrazenie, że on tez nie. Po prostu ludzie wierzący używają hermetycznej nowomowy, której ja nie rozumiem a mam wrażenie że to tylko takie gadanie. Ale jak Biblia mówi inaczej? Adam i Ewa chodzili po raju bez gaci jak zwierzęta i zjedli owoc z drzewa poznania...po czym zaczęli sie wstydzić swej natury. To jest początek grzechu pierworodnego i za to zostali wygnani z raju. Tak czy nie? Może coś zle rozumiem
-
Refren...ale przeciez człowiek pierwotnie chodził bez gaci jak zwierzeta...i dopiero powstanie świadomości co jest uznawane za grzech pierworodny spowodowało jego upadek...Więc to chyba z twoja interpretacją jest niespójne.
-
Człowiek głębokiej wiary powinien patrzyć na innych z miłością. A jak napisał de Mello, i ja się z nim zgadzam, "nie ma nic jaśniej widzącego niż miłość". Nie potrzeba wypierać zła, kiedy się wie, że Bóg go nie zamierzył i że nie takich chciał ludzi - złych. Na zło patrzy się jako na słabość. Widzi się człowieka słabego, a jednocześnie widzi się w nim potencjał dobra - czyli równocześnie widzi się go takiego jakim jest i takiego, jakim Bóg chciał, żeby był (przynajmniej do tego według mnie powinno się dążyć). Dobrze ukształtowane sumienie mówi jasno, co jest dobre, a co złe - tak mówi nauka Kk. Nie można wypierać swoich grzechów, tylko należy się z nimi zmierzyć, nazwać je (po to jest spowiedź), poszukać środków zaradczych. A to, że katolicy łamią nieraz przykazania wynika z tego, że są ludźmi - nie ma takiego człowieka, który by nie zgrzeszył. Nie ma w Kościele dogmatu o bezgrzeszności katolików, natomiast jest o grzechu pierworodnym - którym dotknięci są wszyscy i który zepsuł ludzką naturę i teraz jest podatna na zło. refren. a jak sie możesz zgadzac z de mello skoro nie masz pojęcia o czym on pisze? Może wyjaśnij mi co on miał na myśli pisząc ten fragment...Bo że pisał i miłości to fakt, że uznał ją za ważną to też jestem w stanie wydedukować...ale tak na prawdę to nie mam pojęcia o czym to jest....Może też wyjasnij mi co oznacza "człowiek powinien". W jakim sensie powinien i na ile wynika to z jego woli czy decyzji..
-
lol hans...czyli innymi słowy nie wierzysz w istnienie Boga. No to sie zdaża:) Co do samej modlitwy to oglądałem kiedyś Cejrowskiego "boso przez świat" z Afryki, z bodajże pigmejami...i oni tez sie modlili.Jednak nie modlili sie o nic konkretnego. Zupełnie zawierzali sie Bogu i uznawali że on o nich dba i po prostu uznawali, że Bóg sam lepiej wie od nich czego im trzeba...modlili sie generalnie o opiekę w taki ogólny spos...Nawet Cejrowski uznał ich wyższość nad nami i mądrość
-
na prawdę wierzycie że takie bezosobowe "modlitwy" w formie recytacji słów w odpowiedniej kolejności mają jakąś rzeczywistą moc? Nawet jeśli uznajemy, że Bóg istnieje, że możemy sie do niego modlić, słyszy nas itd...to uważacie, że coś takiego ma dla niego jakiekolwiek znaczenie i wartość?
-
To bardzo trafne spostrzeżenie...one walczą z tymi archetypami: męskim jak i żeńskim Co do tych toalet to jest mistrzostwo...no ale co zrobić. Ja jak cos takiego czytam to człowieka przerażenie ogarnia...to tak jakby wyjśc z domu i wszyscy by chodzili na rekach...po prostu WTF?!
-
ja mogę selnąć pewną technikę...kiedyś oglądałem filmiki odpalane z tekstowych linków...1, 2 minutowe....i chodzi o to, że na ten bodziec chciało sie czekać przez co kiedy dochodziło sie do końca...zaprzestawało sie i odkładało końcowy moment i zaczynało od nowa... Można tak przedłużać w zasadzie w nieskończoność...wystarczy nauczyć sie "ostudzać"przed końcem...Ja na jednym razie potrafiłem nawet 2h...ale wszystko nieświadomie przez te linki na które sie czekało...jakoś tak samo z siebie wyszło Teraz jednak chyba zrobiłem sobie to o czym piszecie...chociaż tej masturbacji nie ma az tyle...to jednak czasem jest tak, że ciało nie może a mózg chce...znowu same bodzce juz nie działają tak jak kiedyś... Technikę opisaną można zgłębić...ale polecam raczej osobom dojrzałym...Mięsień kegla to mięsień który odpowiada za wstrzymywanie moczu...można go wytrenować(czego nie robiłem ) i można mieć orgazm bez ejakulacji, jeśli nauczy sie rozlużniać mięśnie miednicy , przy jednoczesnym zablokowaniu mięsnie kegla...Można wtedy w zasadzie w nieskończoność i bez jednego wytrysku...ładniej ten punkt sie nazywa punktem/mięśniem "miliona dolarów"
-
Earworm- czyli piosenki "ryjące" mózg.
zujzuj odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Psychologia
Mój faworyt...jak to pierwszy raz zobaczyłem to byłem po wrażeniem -
ale czego ukryć?...ja juz jestem troche starszy i teraz nie musza nic ukrywać...chodzilo mi tylko o to, że ja zdaje sobie sprawę że rodzice często jak to nazwałaś masakrują pewność siebie dzieci i do tego sie odniosłem...
-
Ja wszystko sie zaczęło to miałem pomysł, że może powinienem odwiedzić jakiegos psychologa czy coś...ale zrezygnowałem z tego, bo nie chciałem dać wygrac mojej matce. Byłem pewny że ona sie ucieszy...że zrobi takie wewnętrzne nieświadome wielkie 'UFFF, nareszcie" upadł, przegrał, złamał sie...No i co z tego. Ja nie neguje faktu że Miller może mądrze pisać...tak jak ten pan z wykładu powiedział "niewiedza naszpikowana wiedzą o sobie"...mogę przeczytać milion takich książek i mam wrażenie że one choć jest tam wiele inf, tylko mnie oddalają od rzwiązania problemu
-
Czy jestem udanym dzieckiem? ... od 1:13:00 zaczyna sie o wstydzie...i ja z tym sie utożsamiam...a Co do tych kwestii wielkościowych to jaz natury tego nie mialem.To sie zaczeło własnie kiedy zaczałem czytać te psychologiczne książki...choć raczej powinienem napisać poradniki wszelkiej maści...Ta bardzo często pojawia sie kwestia, że zaburzenia mogą być początkiem czegośnowego, rozwoju, zmiany, człowiek dojrzewa ...staje się mądrzejszy itd...to wtedy w zasadzie sie te pomysły zaczęły a książki nie czytałem,ale A.Miller czytałem inne ksiązki i wzasadzie to juz nie czytam żadnych, poza zaukowymi, czy popularnonaukowymi...empikowe poradniki, pracowania już raczej odkładam na bok
-
Nie potrafię jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć...prawdę mówiąc jak sie czyta te wszystkie wyliczanki diagnostyczne to wiele można sobie przypisać...ale jak zaczyna sie czytac ludzi którzy mają coś zdiagnozowane, którzy piszą swoim językiem o swoich doświadczeniach...to po prostu nie czuje solidarności z nerwicowcami... Choć na bank mozna pewnie u mnie zaobserwować różne neurotyczne procesy... Ja od zawsze miałem problem ze wstydem...tak jak lek może byc, normalny i patologiczny...Tak samo ja nie chce mówić o zwykłym wstydzie, tylko takim strasznie intensywnym i dezintegrującym...Mam za soba epizod myśli paranoidalnych, byłem diagnozowany pod katem schizo...ale za kazdym razem padało okreslenie że schizofrenii nie mam...Zawsze tez do wszystkiego miałem krytycyzm...Jak miałem myśli paranoidalne, to w zasadzie nie wierzyłem juz w takiego standardowego Boga...to skomplikowane...podobno po prostu mój przypadek jest jak to ktos okreslił barwny czy bogaty Utożsamiam się za to z tymi ludzmi http://erytrofobia.pl/ z tym że ja mam to http://en.wikipedia.org/wiki/Scopophobia chodzi o tą dziwna panikę, że jest sie widzianym i konieczność ukrycia twarzy(wstydu)...za wszelką cenę. Generalnie wszystko sie rozbija o wstyd