
zujzuj
Użytkownik-
Postów
1 822 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zujzuj
-
No o to mi chodzi...czasem sie po prostu czuje, że coś nie gra...i ja miałem tak w tym przypadku...Na bank to nie chodziło tylko o charakter tych pomysłów...ale raczej o to, do czego mogą prowadzić i jak na mnie wpływają...Miałem takie podskórne przeczucie że to jest strasznie duże. To co opisałem, co byłem w stanie jakoś dostrzec to mała częśc, a reszty po prostu nie ogarniam...bo może po prostu nie jestem w stanie, ale określałem to strasznie negatywnie...Choć tak jak mówie, jednocześnie wgląd w to o czym mówię miałem pobiezny i ogólny ...Poza tym jak miałem poruszyc ten temat, na terapii to byłem w strasznym stresie i ogromnym napięciu...To żyło we mnie(ten sposób myślenia) i rosło latami...to nie jest kwestia pomyślenia sobie czegoś 10 minut dziennie. To jest skonsolidowany ciągły, spójny, wielowątkowy proces...i dopiero teraz o tym powiedziałem niejako wbrew sobie...Po prostu tak jakbym sie wobec tego poddał i uznał, że sam tego nie ogarnę i jedyny sposób to tą wyimaginowaną część upokorzyć, poprzez wypowiedzenie na głos przed drugą osobą jak to wygląda...To tak jakbym coś ukrywał, czym żyje ale jednocześnie sie tego wstydzę, że to ma takie nierzeczywisty, wielkościowy charakter. Niby sie tym żyje, ale ma sie wrażenie że jak sie to komuś powie, to tylko śmiech go ogarnie...i miałem wrażenie, że ja to z siebie wręcz wyciskam na siłę...W momencie jak o tym powiem to przestaje być to proces w obrębie mojej głowy i taki nad którym mam 100% "kontroli" a więc z automatu traci na sile.... Jak wcześniej byłem u psychologa sądowego, który pracował kilkadziesiąt lat w szpitalu, to on mi mówił, że on ma wrażenie że ja "udaje"(?)..chyba cos takiego, że prowadzę gre z rzeczywistością...Ja mu powiedziałem zaskoczony, że on to dostrzega, choć na bank nie miał pojęcia jak konkretnie to wygląda, że to raczej walka i gra z samym sobą...ale jednocześnie nie wiedział tak na prawdę o czym on mówi i o co chodzi...Te myśli są też silnie opozycyjne do rzeczywistości...one jakby siłą mnie wyrywają od działania, aktywności i czasem krok po kroku człowiek stygnie, traci energie...i całą energie pożytkuje w obrębie własnego wyimaginowanego świata, który składa sie z wielu składowych
-
No wiecie...tak jak czytałem o wewnętrznym świecie os. schizoidalnej to to jest proces który może prowadzić do psychozy...może byc bardzo wyniszczający i z czasem jednostka traci absolutnie kontakt z samym sobą, usztywnia sie itd...Ja ten watek założyłem bo to mnie po prostu gryzło, czułem i nadal czuje że to jest dośc spore gówno...i nie chodzi tylko o momenty w których aktywnie o tych rzeczach myśle...to ma wpływ na funkcjonowanie bardzo szeroki
-
ale w scrabble jestem słaby to sie nie nadaje...nie wiem czy to jest to banalne marzycielstwo...ja mam wrażenie że to jednak coś zupełnie innego
-
sry za taki zabieg...ale nie mogę podbić sobie sam wątkua chce żyby ktoś miał sznase to przeczytać i sie odnieść więc podbijam tutaj i robie kontynuację ycie-u-ud-wyobra-eniem-t44571.html musze odświerzyć swojego bloga...Przejrzałem pobieżnie "podzielona ja" i tam przewija sie dość obszernie mechanizm w którym jednostka schizoidalna tworzy relacje ja-wyimaginowane ja...zamiast normalnych ja-świat...nie sądzę żeby mnie to dotyczyło, ale musze powiedzieć że już mnie to nie gryzie i nie męczy..choć sie pojawia i jak sie okazuje to jest coś dużo szerszego Teraz np: porobiłem sobie jakieś testy IQ i na jednym wyszedł mi wynik z przedziału mensa...i oczywiście info sie do mnie przykleja. Od razu nie tylko sobie wyobrażam, różne rzeczy...np: mam iśc szukac pracy i mi wstyd...bo co ja tam mogę zaoferować i od razu głowa leci przed siebie i zaczynam wyobrażac sobie, że właśnie jestem z mensy i jestem zajeb...Choć oczywiście od razu spadam na ziemie i zdaje sobie sprawę, że oczywiście w żadnej nie jestem i nawet nie mógłbym być bo takiego IQ nie mam... Chodzi jednak o to, że ja tym zaczynam żyć...Jest sytuacja na drodze gdzie przede mną facet blokuje przed zwężeniem 2 pasy...ja już oczywiście go w głowie opierdalam i mu mówię :"że jeśli nie rozumie, że robi błąd to ja mu dam nr.tel i wyjaśnie jak jest taki głupi...jestem z mensy i mogę panu wyjasnić sytuacje" itd... takie rzeczy mi sie we łbie instalują...oczywiście po paru dniach robie inny test i IQ-125 normalnie ze śmiechu prawie z krzesła spadłem...a już Michałek razy na mieście rozdawał w oparciu o swoją mensowską legitymacje normalnie kpina...Tak jakbym troszke rozbroił jedno i pojawia sie drugie Musze też dodać że wraz ze zdaniem sobie sprawy jak to działa(w jakims stopniu) , że to straszna wydmuszka trochespadłem na ziemie i pojawiło sie takie znane mi orzezwiające przerażenie...czy to budząc sie rano czy czasem w ciągu dnia...Jakby wyrwanie z tego świata wirtualnego wiązało sie z bolesnym spadnięciem na ziemie
-
Czytałem biografie Junga...i tam pojawiały sie kwestie wzajemnej korespondencji...No nie sadze, żebyście byli zadowoleni z takiego terapeuty jak Freud. On na bank by sie nie angażował, bo traktował klientów przedmiotowo i pisał że " w końcu to sa tylko neurotycy"...Brak empatii to patrzenie na człowieka jak na przedmiot, tylko przez pryzmat psychopatologii...empatia umożliwia spojrzenie na człowieka w bardziej realnym humanistycznym zwykłym sensie
-
W Hanibalu empatia jest w zasadzie zrównana z zaburzeniami osobowości...koleś jest empatą i strasznie z tego powodu cierpi mogąc czuć dokładnie to co ofiary, mordercy itd...ale to jest bajka...
-
ramanujan...takie teksty są najlepsze.Wiem ale nie napisze, bo...no właśnie. Napisz. Napisz jak to jest z tą psychoterapią empatia to cecha...człowiek nie może jej sobie wymyślić, albo ją ma, albo nie...to nie oznacza od razu nie wiadomo czego. To nie tak, że ktos zaczyna ryczeć, albo wpada w depreche...W ogóle to jestem zszokowany. Wychodzi na to że dobry terapeuta to taki zimny jak lód..empatia oznacza umiejętność spojrzenia oczami pacjenta(w jakimś sensie)...chyba za dużo TV oglądacie. To nie chodzi o empate jak z niektórych odcinków archiwum X, albo teraz Hanibal....ąz nawet sobie zgooglowałem "cechy dobrego psychoterapeuty" i zawsze sie pojawia empatia...helllooooł ludzie co z wami?
-
nie prawda...poza tym nie chodzi o odczuwanie wszystkiego w skali 1:1...Nie wiem w zasadzie o co my sie spieramy. Myślałem że to oczywiste, że empatia jest w zasadzie najważniejszą cechą terapeuty...Co ty Zimo byś wymieniła? Empatia=zrozumienie...brak empatii=brak zrozumienia.
-
ja o tym słyszałem wcześniej i nie miałem z tym żadnych problemów...nie znam tego od podszewki, ale nie czaje co w tym może być złego. Oni sie tylko przebierają na jakieś 30 minut tak?
-
Tylko że miec informacje a cos zrozumieć to 2 rózne rzeczy...tak na prawdę zrozumieć, oznacza zmienić swoje wewnętrzne mechanizmy...a nie dostac informacje przeanalizować i tak na sucho czysto intelektualnie sie zgodzić...Poza tym. Ktoś tu myli empatie z czyms innym... Empatia nie oznacza współczucia, rozczulania sie ...tylko umiejętnośc współodczuwania i przez to lepszego zrozumienia drugiego człowieka...Empatia jest bardzo bardzo ważnym elementem terapeutycznego rzemiosła...
-
Brak wykazywania inicjatywy,a kariera zawodowa.
zujzuj odpowiedział(a) na Schwarzi temat w Socjologia
Mi sie wydaje, że coś tu jest troche poplątane...może jakies rzeczy zle nazywasz, widzisz je w jakimś krzywym zwierciadle...podobnie z reakcją innych ludzi...Ja jak byłem w liceum to wszyscy byli bierni...robienie czegoś na rzecz szkoły, klasy było po prostu przypałem...Jeśłi trzeba było coś zrobić to sie robiło, ale nie kojarzę żeby ktos w ramach szkoły sie angażował w jakies zajęcia pozalekcyjne... Ja mogę powiedzieć co mówili do nas na wykładzie przedstawiciele dużej firmy. Szukali stażystów, ludzi do pracy...i mówili,że nie szukają nikogo z dobrymi ocenami, one wręcz przeszkadzają...Koleś jako przykład podał siebie. Bedąc przeciętnym studentem organizował jednak, jakieś turnieje coś tam innego...był aktywny jako on sam.Nie chodzi jednak tylko o aktywność w ramach uczelni...że jest kółko ludzi lubiących giełde i ty na nie idziesz...On mówił szerzej,ale chodziło mu raczej o charakteryzację człowieka...i z grubsza miałem wrażenie, że mówił o osobach po prostu zdrowych emocjonalnie, co przejawiało sie też w rodzaju aktywności -
dla mnie to jest troche jak spacer po krawężniku. Nie ma specjalnie znaczenia w którą stronę sie wychylisz...ekstremistą mozna być we wszystkim...choć może rzeczywiście skrajność w stylu fundamentalistów religijnych to jednak wszystko inne bije na głowę
-
Paradoksalnie u siebie widze coś podobnego...Im więcej tej debaty, im więcej tego wszystkiego tym paradoksalnie staje sie coraz bardziej pozornie konserwatywny...bo w rzeczywistości nazwał bym to rozsądkiem...choć może nie do końca. Niby człowiek rozumie i popiera równouprawnienie, niby popiera prawa homoseksualistów, niby jest za tolerancją...ale jakos z czasem staje sie to coraz bardziej skomplikowane
-
to jest już stara sprawa i pisałem o tym...właśnieo to mi chodzi, że to są technokratyczne eksperymenty...dzieci sie do tego zmusza...Niedługo będzie sie zabraniać dzieciom wymawiania jako pierwsze słowo mama/tata...no bo to przecież przesąd i stereotyp
-
a może my zle na to patrzymy? Może to nie chodzi o to, że ani dziewczynki ani chłopcy nie mają miec jakichkolwiek skonkretyzowanych wyobrażeń dla ról społecznych, czy zawodowych. Albo że na siłę sie komuś cos narzuca, czy czegoś zabrania...Może tu chodzi o to, żeby jakoś uwrażliwić dzieci na druga płeć...takie w pewnym sensie powiedzenie "zobacz jak mają dziewczynki, chłopcy" co może w póżniejszym wieku zaowocuje generalnie bardziej empatyczna postawą, czy będzie sie miało troche szersze spojrzenie? Co do kobiet za kierownicą......Obserwuję moją matke za kierownicą...cos takiego jak kultura jazdy, kogoś wpuścić, elastycznośc na drodzę nie istnieje...Ona umie jeżdzić do przodu, skręcać i to robi...mając resztę gdzieś. Oczywiście jezdzi bezpiecznie...ale żeby pomyśleć i ustawić sie np: 3 metry za samochodem, żeby drogi dojazdowej nie blokować to raczej sie nie zdaża...Ona w ogóle o czymś takim nie myśli...Kobiety są w swoim zachowaniu sumienniejsze, sztywniejsze, porządniejsze na drodze...Takie mam wrażenie. Ostatnio widziałem stłuczkę na parkingu przed supermarketem... Ciężko sytuacje opisać...ale generalnie starsza kobieta, chyba nie zauważyła samochodu obok(2 pasy) i zajechała mu drogę. W tamtym drugim siedziała jakas młodsza dziewczyna...O ile rozumiem, że starszy człowiek może czegoś nie zauważyć, zagapić się...to reakcji tej dziewczyny zrozumieć nie potrafię...Zdążyła zatrąbić, pomachać ale skręcić/hamować nawet sie nie starała...po prostu wjechała w ten drugi samochód...wszystko przy prędkości 5-10 km/h wszyscy z tyłu widzą co sie dzieje, dziewczyna miała kupę czasu na reakcję...ale po prostu wjechała w drugi samochód...Jakby jechała tramwajem. Niby nie jej wina, tylko babki, ale już chciałem wysiąść i ją opierdolić...bo miał pełno czasu, żeby zmienić tor jazdy czy zahamować...
-
Może i nie...ale ja pamietam jak Kazia Szczuka kiedyś u Wojewódzkiego była i oczywiście przewijał sie ten temat feminizmu, facetów itd...i pamiętam jak ona mówiła o piłkarzach...że wykonują czasem gest kołyski i ona to analizowała tak od strony psychoanalizy, jakichś atawistycznych pierwotnych instynktów...Ona mówiła, że ten gest wynika z tego, że strzelenie gola to symboliczne zapłodnienie i tego typu(chyba mocno freudowskie) teksty puszczała...No ja jak tego słuchałem to sie czułem jako facet jak taka dzika wpół małpa niczego nie świadoma i ona feministka tłumacząca mi te mechanizmy...taka racjonalizacja, która jest wzięciem w jakiś intelektualny nawias i karby, emocji i tego wszystkiego co sie w sporcie liczy...Dodam, że ta analiza to absolutna głupota, bo ten gest sie wziął od Bebeto któremu podczas mistrzostw chyba 94r urodziło sie dziecko...i tak sie przyjęło...No ale ta sama analiza i podejście z taką straszną rezerwą, jak do obiektu obserwacji troche jak do pawianów w ZOO co sie jarają bo na sznurku sie trochę pobujają...
-
No ale przecież chłopacy też ciagle słuchali od mamusi"tylko sie nie pobrudz", "tylko przyjdz od razu do domu" i setki innych...Jak można wszystko zwalić na...role(?), wymagania(?), wychowanie? Przecież chłopcy są hormonalnie, fizycznie, psychicznie inni...no po prostu są. Przecież inaczej zachowują sie chyba wszystkie gatunki zwierząt(samice, samce)...Jeśli wprowadzenie w niewłaściwą rolę ma byc krzywdzące, to jak nazwać "zabawy" w których chłopcy będą sie przebierać za dziewczynki...to jest społeczna, technokratyczna inżynieria...Ja jak chodziłem do przedszkola, to jak tylko panie wychodziły to sie biliśmy...ktoś nam kazał? TV na oczy nie widziałem, na dwór nie wychodziłem, a jednak sie po prostu biliśmy. Nawet będąc w 4 latkach biliśmy sie o dziewczyny...a teraz jakaś czarna magia będzie uprawiana przez jakichś dziwnych czarodziei od tożsamości. Te role jakie sie potworzyły chyba powstały w toku czegoś co sie nazywa miliony lat ewolucji...teraz ktoś przychodzi i nazywa to błedem i namawia do zmiany w taki sztywny opresywny siłowy sposób ...Na podwórku mieliśmy laske która zawsze z nami grała w piłkę bo była dobra. Nikt nie miał z tym problemu, nikt nie traktował jej inaczej. Grała tez w kosza i zawsze po nia dzwoniliśmy jak chcielismy grać...a inne nawet do rzucenia piłki na 5 metrów przed siebie sie nie nadawały...ze względu na swoją fizjonomię...ale teraz okazuje sie że nie. Dziewczynki będą drwalami...Tylko że to nie jest żadne zrównywanie szans...Społeczeństwo to przestrzeń która powinna być w miarę neutralna i jak najmniej opresywna. Dająca możliwości, ale tez wymagająca krzty zdrowego rozsądku i jej akceptacji...Teraz nie mamy zrównywania szans. Mamy ZJEDNAKAWIANIE. Jednak żeby ową jednakowość uzyskać, trzeba pewne rzeczy nagiąć.Trzeba facetów utemperować, a dziewczyny wręcz przeciwnie. Teraz Kazia Sczuka potrafi podobno pociągnąć z bańki w tramwaju...może to i fajnie...ale to jest żenada. Tu nie chodzi o to, że dziewczynom jakoś nie wolno sie zachowywać agresywnie...
-
Ostatnio jestem troche wszystkim podk...ny, więc może troche zbyt konfrontacyjny mam sposób wypowiedzi ale... chciałem powiedzieć że Feminizm nie jest ruchem feministek!. Feminizm(nie jako nazwa) jest ruchem społecznym. Gdyby nie było zdeklarowanych feministek, gdyby nie było słówka feminizm to proces zrównywania szans na sukces ekonomiczny obu płci i tak by sie toczył...Uważam, że obecnie w naszej kulturze feminizm jest czymś w pewnej swej części negatywnym. Druga sprawa. Można mówić o feminizmie z wysokich obcasów...ale ja raczej bedę miał do czynienia z feminizmem pospolitym, który jest czymś zupełnie innym...poza tym czym innym jest społeczeństwo i jakies nierówności, problemy społeczne...a czym innym sposób reakcji na nie. Ja wielu feministkom nie ufam...Na prawde uważam, że z niektórych bije pewnego rodzaju niechęć do kobiecości szeroko pojętej, często własnej kobiecości. Takie spojrzenie mam wrażenie, że zupełnie nie istnieje...a nie wiem czemu. W kazdym środowisku można wydzielić przeróżnych ludzi, którzy nie zaleznie jakie poglądy beda głosić, to zawsze na pierwszym miejscu będą sobą...po prostu sobą. Co do samego gender...Jak jest ptak i on ma jakiegoś tam ptasiego siusiaka to rozumiem, że ptaszyca go nie ma i to jest płeć biologiczna. Jak ptaszyca siedzi na jajach to to jest już gender? Tutaj przebiega granica? Jak zaczyna sie zachowanie, to zaczyna sie pole na którym działa to całe gender i ono mówi że jakie by to zachowanie nie było, to nie powinno być do płci biologicznej przypisane? No bo mówi sie że te podziały to kwestia kulturowa...jednak czym jest kultura? Skąd ona sie wzięła? Czy gender uznaje że kultura w jakiej żyliśmy była zła? Popełniła błąd?...Bo ja mam wrażenie że to jest płynne. Jeśli ja jestem silny to kultura zrobi ze mnie wojownika, jeśli mądry to lekarza, jełśi mam dobry wzrok to będę łucznikiem itd...Wiadomo, że kobiety siłą rzeczy były bardziej przywiązane do dzieci, a co za tym idzie innych czynności niż meżczyzni...Można mówić o pewnej niesprawiedliwości, no ale chyba nie ma wyjścia i trzeba ją zaakceptować. Czy jakiekolwiek gender było potrzebne żeby obecnie kobiety miały lepsze wykształcenie? Czy jakiekolwiek gender było potrzebne żeby kobiety mogły pracować na przeróżnych stanowiskach?
-
no tak...teraz to już pozamiatane...5 stron i na reszcie ktoś napisał coś sensownego...amen(oczywiście ironie odnosząca sie do ostatniego obrazka). Wiecie co...ja do feminizmu to za bardzo nic nie mam...ale jak tak widze ten wątek. Te wszystkie posty, w których nie ma nawet jednego sensownego zdania, jednej jakiejś rzeczowej wypowiedzi to troche mnie to dziwi...Poza tym sam wątek jest chyba o feministkach co pozakładały przedszkola...a nie kliniki plastyczne dla Afganek.... W krajach muzułmańskich z tego co sie orientuje to obyczaje jeszcze kilkadziesiąt/sto lat temu były zupełnie inne niż za czasów fundamentalistów wszelkiej maści...Feminizm nie ma tu nic do rzeczy. ... Czy można być kobietą walczącą o prawa kobiet i nie byc feministką?
-
może przeczytaj wątek, od czego się zaczęła dyskusja? powoływanie się na jakieś tam amerykańskie feministki jest bezsensowne, Stany słyną z ultraradykalnych postaw są baptyści żądający holocaustu dla katolików, będziesz to przekładał na wszystkich baptystów? są biali chcący wymordować wszystkich czarnych i czarni chcący mordować białych i co z tego? specyfika tamtejszych mediów jest taka, że dzięki 1 Poprawce jest miejsce dla najbardziej nawet obłąkanych poglądów więc twoje powoływanie się na filmik na youtube jest właśnie idiotyczne Ale czemu ja mam czytac wątek?Przeciez to nie ja mam problem z jego tematem tylko ty. Przecież to ty piszesz głupoty na jego temat...to nie jest dyskusja na temat polskich feministek. Nie odpowiedziałeś na pytanie czemu uważasz, że tak jest....ale mniejsza z tym...bo to nie ma sensu Jak na razie sama demagogia, jakas nieudolna erystyka...jakies teksty o stronach katolickich, Terlikowskim....Czekam przynajmniej na wyjaśnienie tej całej terminologii gender...i może też pare zdań jej zwolenników, czemu to jest ...prawidłowa(?),dopuszczalna to chyba złe słowo, ponieważ mam wrażenie że w przestrzeni społecznej ta ideologia konkurencji nie uznaje...no chyba że na tyle na ile nie ma wyjścia.
-
ale po co wrzucasz jakieś amerykańskie wariatki, mówimy o polskich feministkach a ty czemu używasz takich idiotycznych argumentów? Czemu w zasadzie uwazasz, że mówimy o polskich feministkach? Skąd ten pomysł? Na bank nie pasuje ci ten link...ale on jest świetny. Ponieważ tam coś widać..to czego między innymi ty próbujesz nie dostrzec...widać własnie wtedy kiedy laski są swobodne, taka normalna zasłona poprawności, te formy i pozy trochę słabną, człowiek sie troche odsłania...Widać tutaj jak te kobiety rozumieją feminizm(?), role kobiet mężczyzn(?) no na pewno tą obecną w społeczeństwach atmosferę...chodzi o to, że one nie poczuły nawet że mówią coś złego...jedna tylko sie troche na ten temat zająkneła...jedna mówi, że by wyrzuciła penisa do śmieci, albo dała psu...druga pyta a czemu męczyć psa... Bedziecie udawać że to nie wychodzi im nazbyt naturalnie? że taka postawa jest w pewnym sensie powszechna i nie jest niczym zbyt nagannym? No coś tym kobietą na taką gadkę pozwoliło i na pewno nie jest to gaz rozweselający...
-
tutaj mamy obraz tego takiego codziennego feminizmu...który oczywiście nie jest niczym złym Dojrzałe, silne, ładne, mądre kobiety sukcesu śmieją sie że żona obcieła mężowi penisa bo chciał rozwodu...nie wiedzą o co chodzi, ale to wspaniałe jak to jedna z nich mówi...gdyby ktoś wyskoczył że popiera jakiegoś kolesia co żone oblał kwasem, albo obrzezał za kare to by go zastrzelili...w druga stronę nie ma problemu...na tym przecież między innymi polega dzisiejszy feminizm...kobieta-ok, facet-nie ok...to takie proste
-
a) ja mam z tym projektem b) z feministkami bo jest dokładnie odwrotnie...Co by nie zrobiły, czego nie wymyśliły to jest ekstra. Feminizm w zasadzie to przecież nie powinien w ogóle istnieć, a jest traktowany jak czarodziejskie zaklęcie. Powinno istniec coraz sprawiedliwsze społeczeństwo i coraz silniejsze, bardziej świadome kobiety...to jest pozytyw.Z tym jest związany zdrowy rozsądek. Za ideologią feminizmu jednak kryje sie wiele kobiet indywidualnie spaczonych, głupich, itd...jednak w swej masie feminizm jest jak najbardziej ok i to sprawia że także jakieś dziwne postawy są aprobowane. Także takie bezmyślne odmóżdżone kobieta/kobiece (w jakimkolwiek sensie)-ok, męskie/ mężczyzna-nie do końca ok(zpołecznie z wiadomych przyczyn)...Feminizm już nie jest ruchem wyzwolenia kobiet. Jest ruchem mającym w swych ambicjach kształtowanie szeroko pojętej rzeczywistości...także tej odnoszącej sie do tego co mężczyzna powinien, jaki powinien być itd...Jak ktoś sie określa feministką to sry, ale to nie świadczy o nim dobrze...tak samo jak okreslanie sie socjalistą, prawicowcem, antyfeministą itd... ideologia ma w swej naturze doktrynę i jest anty zdroworozsądkowa...co widać po dzisiejszej debacie publicznej c)z ideologią gender mam problem...na razie to jej nie rozumiem, ale może ktoś mi ją wyjasni d) generalnie przeciętny człowiek ma z milion więcej różnych problemów. Jak pomożesz mi rozwiązac chociaż ten c) to będzie już dobrze
-
Dodam jeszcze coś co mnie troche rozbawiło a troche zdziwiło...chodzi o sytuację w Finlandii. Oczywiście skandynawia w tym wspomniana Finlandia to prekursorzy i przodownicy równouprawnienia płci feminizacji itd...Pamiętam wywiad z Finką zachwyconą naszym szowinistycznym społeczeństwem, w którym o dziwo kobieta może sie ubrać po "kobiecemu" jak to sama określała...W Finlandii generalnie jest to ciężkie do akceptacji ponieważ równouprawnienie doprowadziło do tego, że jak kobieta nie ubierze sie w gacie i sweter to nie jest traktowana poważnie...potocznie nazywany "kobiecy" strój był czymś niewłaściwym...okazało sie że nie tyle faceci zaczęli chodzić w sukienkach, nie tyle zaczęto akceptować kobiety ubrane po męsku...tylko strój uznawany za kobiecy podlegał nieformalnemu ostracyzmowi. Kobieta chcąc być traktowana powaznie, czy w pracy czy gdzie indziej "nie powinna" sie ubierać w sukienki, najlepiej bez makijażu itd...wszyscy wiemy o co chodzi Jak Kochanowski powiedział, że feministko tak na prawdę nie lubią kobiet to prawie został zadziobany...choć dla mnie to jest jasne. Oczywiście można sie spierać co oznacza kobiecość, ale jeśłi będziemy rozumieli ją w taki naturalny nam jeszcze oczywisty sposób to dla mnie jest oczywiste że one nie lubią kobiecości...swojej, czy w ogóle. To są emocjonalni tranzwestyci...To jest schizofrenia. Społeczna schizofrenia...W schizofrenii rozum sie odziela od emocji, ciała...takie teraz społeczeństwo jest produkowane
-
uważam że tojest po prostu po-pie-rdo...ne! Hodowanie człowieka... Jeśłi chłopcy chcą sie bawić lalkami...niech sie bawią.Jeśłi nie chcą, niech sie nie bawią...Tutaj jednak dzieci beda w pewnym sensie najwyrazniej hodowane w pewien z góry założony sposób...dzieci "będą" to jest chyba sedno....W szwecji, czy finlandii słyszałem o przedszkolach w których nie mówi sie on, ona...tylko ono czy jakaś inna neutralna forma...i dokładnie to samo. Jeśłi finowie przestaliby używać takich słów to niech sobie gadaja jak chcą...Jeśli jednak jakaś banda ideologów wymyśla tego typu programy i jes wprowadza, narzucając ...bo to jest narzucanie pewnego słownictwa, zachowania to to jest dla mnie straszne...Podziwiam jednak odwagę tych ludzi i ideologiczną niezachwianą pewność siebie