Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiecznie młody:)

Użytkownik
  • Postów

    89
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wiecznie młody:)

  1. ..bo właśnie oczekiwałem, że dostane skierowanie na terapię indywidualną i tak też się stało. Jestem tak samo wkurzony na organizację państwowych placówek (jestem bardzo niecierpliwy, a w rejestracji pracuje stara baba, która nie ogarnia i nie czuje odpowiedzialności - chce sie umówić tam do psychoterapeutki, o okazuje się, że ona czegoś nie załatwiła). Obawiam się też pkt 3) przytoczonego przez Ciebie - nie chce sie obijać od psychoterapeuty do psychoterapeuty (bo niedobry, bo może ma większe problemy ode mnie, bo gadka sie nie klei) i mam nadzieję, że już sam sobie jestem w stanie bardziej i szybciej pomóc, niż czas oczekiwania na wizytę! Nie wiem czy to plus, czy minus, ale także jestem osobą bardzo wrażliwą (artystycznie też) i podatną bardzo na wpływ, także swój, także swoje autosugestie (które teraz mi mówią, że mam problemy itd). Aż zapytałbym Ciebie, jak teraz się czujesz i żyjesz, ale pewnie nie chcesz do tego wracać, więc nie pytam... pytając Wysyłam do Ciebie PRV i gratuluję!
  2. Grzesiek, przeczytałem Twoje wcześniejsze, stare posty i po prostu stwierdzam z radościa - DŹIZAS jesteśmy kropla w kroplę! Tylko Ty pewnie trochę starszy ode mnie (ja 22) i już "po", a ja ..."w trakcie". Chyba wydrukuję sobie Twoje posty i zaniosę na pierwszą wizytę u psychoterapeutki (na wizytę u psychiatry przyniosłem 4 strony o sobie). Wielka samoświadomosć ludzi z depresją, to prawda. Jakby na tym forum była opcja jak na Fejsbuku, to dodałbym Cię do znajomych :) Normalnie chciałbym z Tobą wypić piwo :) Pozwól, że przytoczę Twój stary post: "powiem szczerze że bardzo mnie rozczarowała wizyta u państwowego psychologa, budynek powinien zostać rozebrany bo od 40stu lat nikt go nie remontował chyba, psycholog słucha słucha cos tam powiedział że przydałaby się psychoterapia indywidualna ale oni takiej nie prowadzą, podaje rękę i cześć bo czas się skończył, wyszedłem z przekonaniem że 1) moje składki na zus są marnotrawione 2) jak ma być dobrze gdy finanse państwowych zakładów leczących dolegliwości psychiczne wyglądają tak jak wyglądają 3) musze sięgnąć jednak głęboko do kieszeni i pójść prywatnie" Ja właśnie byłem u psychiatry i wizyta też była krótka i rzeczowa - ale ja akurat tego się spodziewałem i jestem bardzo zadowolony. Bo właśnie
  3. Grzesiek28, nie masz pojęcia jak cieszy mnie Twój post. Tylko po tym jednym poście wnioskuję, że miałeś podobne problemy, jakie ja mam teraz (mówię o wewnętrznych rozterkach, nie zewnętrznych historiach życia). Jestem przed pierwszą wizytą u psychoterapeutki. I powiem Ci, co mi się wydaje. To nie psychoterapia Tobie pomogła, tylko sam sobie pomogłeś! Myślę, że w moim przypadku może być podobnie. Otóż psychoterapeuci są tylko ludźmi. Przyjdzie może dzień, w którym wkurze się na to wszystko / nie będę chciał się obijać od jednego do drugiego / uznam to w końcu za niepotrzebne, bo mnie olśni / dostane mentalnego kopa pod wpływem zrozumienia tej sytuacji i sam sobie pomogę. Gratuluję Ci więc tym bardziej, że SAM pod wpływem impulsu jakim była sama okoliczność wizyty u psychoterapeuty, w szybkim czasie poradziłeś sobie i jesteś o wiele bardziej ogarniety, poradny i szczęśliwy. Póki co, sam fakt, że zapisałem się do lekarza, przyznałem się ,odważyłem się, sprawia, że SAMEMU uświadamiam sobie wiele rzeczy i sama "groźba" wizyty u psychoterapeutki sprawia, że sam krok po kroku rozwiązuje swoje problemu. I myślę, że mogę je rozwiązać szybciej, niz trwa przeciętny czas leczenia poddanego (tak poddany to dobre słowo) pacjetna u jakiejś psychoterapeutki. No, nie będę się rozpisywał. Mam nadzieję, że ktoś zrozumie mój przekaz :) (z każdym postem utwierdzam się, że moja składnia nie jest najlepsza - za mało przeczytanych książek )
  4. Jednocześnie mam takiego znajomego z Niemiec, ktory wygląda dokładnie jak ja, a nawet gorzej i jednocześnie ma wielu przyjaciół jest towarzyski i super normalny (inna mentalność). Ale jednocześnie myślę, że są osoby, które nie traktują go poważnie z tego tylko względu, że nie jest super przystojny, jest rudy i generalnie odbiega od stereotypowego chłopaka (brunet, wysportowany, uśmiechnięty i takie tam). Jednym słowem - musi przez to tracić jakieś szanse, tak już jest. Smutne. Tylko, że ja jestem tego świadom, dlatego "nie pozwalam sobie na wiele". "Bo nie wypada mi".
  5. Monika, świetne pytania postawiłaś, serio. O to chodzi, o pytanie o tożsamość. Jaki jestem naprawdę - czy to, co chcę usunąć - naprawdę mi przeszkadza i naprawdę ja chcę to usunąć - czy uważam, że powinienem to usunąć - bo tak każe obraz dzisiejszego człowieka lansowany przez media - piękny, młody, towarzyski itd itd. i zmuszam się, żeby to usunąć. Mam nadzieję, że wiesz o czym, trochę pokrętnie piszę. Mam jeszcze inne przekonanie, które mnie mocno ogranicza. Bowiem uważam, że człowiek za jakiego narazie się uważam, czyli brzydki fizycznie, z pretensjonalnym charakterem i innymi wadami - nie ma prawa zachowywać się jak "młody, dynamiczny". Właściwie nie ma prawa napastować innych ludzi swoim towarzystwem, bo mają lepsze (poczucie własnej wartości) i nie ma prawa brnąć po marzenia, bo jakoś "NIE WYPADA (takiemu)" ... takie dziwne przekonanie mam. Że powinienem siedzieć na dupie i gapić się w sufit, ewentualnie marzyć sobie tylko w zaciszu pokoju, bo natura nie predestynuje mnie do osiągnięcia sukcesu na miarę innych - przede wszystkim ładniejszych i przystojniejszych. To się liczy w dzisiejszym, ale nie tylko, świecie. Takim łatwiej nawiązywać relacje, przyjaźnie, wszystko łatwiej, bo wyglądają sympatycznie i pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Tak już jest.
  6. Powiedzcie mi, czy jak wyzdrowieję to będę takim natrętnym udawanym optymistą (jak choćby Grażyna Dobroń), czy normalnym gościem? Czy będę wracał moimi myślami do "analizowania", będę się doszukiwał drugiego dna i nigdy do końca nie uwolnie się od moich przekonań? A teraz sukces. Nie oceniam doniosłości mojego problemu, w każdym razie mogę z tym żyć i żyję, mimo, że czuję się bardzo niekomfortowo. Ale o sukcesie. Sama decyzja o podjęciu leczenia / terapii, ciągłe telefony i umawianie się na wizyty (właściwie to poważna ofensywa z mojej strony) sprawia, że nie mogę się doczekać każdego spotkania. Ale mimo wszystko jestem racjonalistą. W każdym razie sukcesem jest to, że zacząłem SAMEMU bardzo trafnie opisywać siebie, analizować i wskazywać na konkretne problemy, konkretne wady, które chce usunąć. Uświadomienie sobie różnych rzeczy sprawia, że włącza mi się zalążek intuicji i samemu mogę świadomie korygować swoje zachowanie, myślenie, odbieranie świata, relacje z innymi. Kroczek narazie mały. Dzisiaj się nawet lepiej czułem sam w swoim ciele i w relacji do innych. A pomógł w tym udział we wczorajszej "imprezie". Co tam, że czerstwa, że nie taka zajebista. Ale spotkanie, próba rozmowy z innymi, przebywanie. Takiego czegoś było mi trzeba. Próbuję stanąć w prawdzie. Nie udawać, ale jednocześnie nie naprzykrzać się zbytnio innym swoją małociekawą i smutnawą osobą. Wiem, że to początek drogi. Obojętne co o mnie myślą, ważne że mogłem przebywać z nimi. Uświadamiam sobie, że jest tylu ludzi na świecie, że jeśli kogoś do siebie zrażę, ktoś mnie nie lubi lub cokolwiek --> jest mnóstwo innych osób, może nawet ciekawszych od paznanych przeze mnie dotychczas. Zacząłem sobie uświadamiać, że inni też mają problemy i nawet zacząłem podejrzewać jakie. To akurat ma swoje minusy, ale ma też plusy - dało kolejną okazję zobaczyć, że ludzie wyglądający na kompeltnie normalnych, też mają problemy, autozachamowania, kompleksy, braki etc. Pozwoliło poczuć się trochę normlaniejszym. Chodzi o to, że sama "groźba" pójścia do psychoterapeuty sprawiła, że sam zacząłem sobie pomagać i jakby - zdrowieć (?) Bo narazie byłem tylko u psychiatry, który mnie skierował na terapię indywidualną. Dzwonię, umawiam się i nie mogę się doczekać pierwszej wizyty u psychoterapeutki właśnie.
  7. Uśmiechnij sie:) Jedni wybiorą głupie, inni absurdalne. W każdym razie, nie ma problemu:)
  8. Nie byłem w stanie zareagować, odpowiedzieć jej, gdyż wciąż byłem w szoku. Ale to jeszcze nic. W trakcie zabiegu, również młody chłopak - stomatolog (tam są sami młodzi) zrobił bardzo dziwną rzecz, której znaczenia nie byłem w stanie zrozumieć. Otóż podgrzewał on upychadło kulkowe* zapalniczką, po czym kierował w stronę leczonego zęba. Efektem był dym wydostający się z mojej jamy ustnej. Z boku wyglądało to tak, jakby moje uzębienie paliło się. Zszokowany nie mogłem nic powiedzieć (to zrozumiałe), ale ani też w jakikolwiek inny sposób zareagować (pod wpływem szoku). Po zabiegu okazało się, że "Sąsiedzi" są wliczeni w cenę usługi. Zapytałem o to, gdyż płacę za moją nową pasję dosyć drogo. Idę też jutro. Już się niecierpliwię! * -> google obrazki
  9. Dzisiaj przeżyłem przygodę życia. U stomatologa. Ostatnio kręci mnie stomatologia - byłem dzisiaj u dentysty, byłem wczoraj i idę też jutro. Wpadłem w to jak śliwka w kompot. Wciąga:) Zacznę od początku:) Przyszedłem dzisiaj do gabinetu stomatologicznego. Wszystko na pozór wygląda jak zazwyczaj. Można powiedzieć - dzień jak codzień. Okazało się jednak, że ten dzień odmieni moje życie. Od początku czułem, że coś się wydarzy. Usiadłem na fotelu dentystycznym i przeżyłem pierwszy SZOK. Otóż na ekraniku plazmowym (taki doczepiany do fotela, na wprost pacjenta) zobaczyłem... że lecą "SĄSIEDZI". Ale to jeszcze nic. Młoda dziewczyna zaproponowała mi, abym włożył słuchawki, dzięki którym mógłbym usłyszeć ścieżkę dźwiękową tego niesamowitego czeskiego cyklu animowanego. Wziąłem do ręki słuchawki, po czy odłożyłem z powrotem na miejsce. Nie wiem co kierowało moim postępowaniem - skrępowanie? wstyd? a może racjonalność, która mówiła mi, że słuchawki na moich uszach mogą przeszkadzać lekarzowi w dokonywaniu czynności medycznych w mojej jamie ustnej? Zdębiałem. Doznałem tak głębokiego szoku, że nie wiedziałem jak reagować na późniejsze zdarzenia. W międzyczasie bowiem także wydarzyło się coś niespodziewanego. W gabinecie było włączone radio Złote Przeboje i ta sama młoda dziewczyna (będąc młodą lekarką), zapytała jaką muzykę lubię, że może to radio "przełączyć".
  10. psychiatra skierował mnie na do psychoterapeutki na terapię indywidualną. Żadnych lekarstw, zresztą nie było takiego tematu (i tak bym nic nie wziął). Krótka, konkretna wizyta. Pogadaliśmy i jest to, czego się spodziewałem. Jestem zadowolony. W międzyczasie odkryłem bardziej prozaiczne powody złego samopoczucia. NIEJEDZENIE. Ponieważ mam "depresje", nie odczuwam głodu i nic nie jem. Jestem chudy. Wpadłem na to przed chwilą, że będę się zmuszał do jedzenia. Grubasi zazwyczaj są optymistami, więc stanę się grubasem - i wygląd się porawi i twarz nie będzie taka mizerna :) a póki co, sesja power
  11. @bibi Przeczytałem. Jak ja bym zareagował na taką sytuację? Jednym z moich lekarsw na niską samoocenę jest dystans i cynizm. (Tak przy okazji - tajemniczość, niedomówienia, oczekiwanie pochwał, wrażliwość to też kawałek mnie - tak mi się wydaje - ponieważ jestem wagą - tak mi się wydaje. Jakoś tak jest, że ludzie urodzeni właśnie "blisko" w kalendarzu mają jakiś zespół cech. Nie wiem z czego to wynika, ale coraz częściej to obserwuję i te znaki zodiaku jednak mają swoją prawdę. Swego rodzaju predestynacja? Wolałbym mieć cechy skorpiona ale nie mam). No taki duż offtop. Ale ja bym przyjął, nie przejmował się, próbował się bawić sytuacją, a jakby mnie wyrzucili, to też bym się nie przejął. W tym sensie, że utwierdziłoby mnie to w przekonaniu, że system korporacyjny, dzisiejszy świat, krawaty, szczurki i kariera, to chory system. Abstrahując od tego, że nie wyobrażam sobie narazie, że mógłbym się w takim świecie dobrze czuć (studiuję), to tak właśnie cynicznie podszedłbym do sytuacji. Ale to już może moje własne cechy - wraz z narastaniem problemu (przez który jestem na tym forum) pielęgnuję w swobie cynizm, sarkazm - w myśleniu, żadko objawiany na zewnątrz. A poza tym lubię absurdalny humor i kabaret mumio. Tylko taki mnie śmieszy :) [Dodane po edycji:] Dodam, że nie uważam powyższej mojej postawy mimo wszystko za zdrową. Za zdrowego uważam kogoś, o swego rodzaju miękkim kręgosłupie. Ma zasady, swoje wie, ale ma też dużą zdolność aklimatyzacji w różnych warunkach, w tej sztucznej części dzisiejszego świata. A mówiąc bliżej "taki, który z każdym pogada, wszędzie się odnajdzie, a jednak pozostaje sobą". Trudne, ale to uważam za ideał. Bo co nam po romantycznych skrzywdzonych buntownikach, obrażonych samotnikach, obrońcach własnych ideałów? Do szczęścia potrzeba oprócz tego towarzystwa, sukcesów materialnych, dobrych relacji z innymi, statusu społecznego. Pozytywizmu.
  12. wiecznie młody:)

    Terapeuta

    o kurza twarz! Tego nie wiedziałem! Nie wiedziałem, że terapuci mają tak skomplikowany zawód / wysoce wykwalifikowane i rozległe wykształcenie. To nawet o aktorstwo się ociera! Z ciekawością czytam teraz wątki o terapeutach, gdyż dziś byłem u psychiatry i po dość pobieżnej rozmowie, jasno i konkretnie skierował mnie na terapię indywidualną. Jestem zadowolony z tej wizyty, miło się pogawędziło (w sumie o dupie maryni, aczkolwiek zaznaczyłem, że dupa maryni jest tylko ułamkiem tego co mam do przekazania i nie wiem, czy jest clou problemu) i tego właśnie się spodziewałem - skierowania do terapeuty, bez żadnych diagnoz na poczekaniu i przepisywaniu leków (nie będę brać żadnych leków!) Ciekaw jestem wizyty u psychoterapeutki. Skoro one takie wszechstronne. Aczkolwiek tutaj pojawiają się moje wątpliwości, stawianie pytań, dociekliwość, inteligencja. Wydaje mi się, że to będzie ten właśnie problem, który utrudni mi terapię - poddawanie wszystkiego w wątpliwość. Bo skoro ona odgrywa role, to znaczy, że udaje, że to jest działanie nieprawdziwe. A ja szukam prawdy, jakkolwiek patetycznie to brzmi. Z drugiej strony - to mi odpowiada. Idolatria, podziwianie mocnych osobowości, jakieś tam wzorowanie i podziwianie ich - to to, co mi pomaga...
  13. Dobra to ja napiszę coś o sobie. Otóż, oczywiście mam niską samoocenę. Oczywiście nie patrze na ludzi na ulicy. Oczywiście zdaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą, bo wygladam dziwnie (kompleks). Oczywiście w autobusie pot spływa mi po plecach i unikam w ogóle towarzystwa i jakiejkolwiek rozmowy (za to w internecie jestem mocny ha! <żenada>). Czego oczekuję? Pochwał, bycia w centrum y... pochwał. Motywacji. Kopów w dupe. Wtedy się lepiej czuje. Oczywiście czuje się lepiej, gdy robię coś, w czym widzę sens i co daje mi jako taką przyjemność. Ale żadko, bo generalnie nie widze sensu i nie odczuwam przyjemności. NATOMIAST. Moja niska samoocena nie jest tak niska jak rów mariański. To nie jest totalne dno. I tu jest mój problem, gdyż gdzieś w środku jestem też fantastą. Wierzę, że mi się należy. Wierzę, że potrafiłbym sobie poradzić z tym czy z tamtym bez problemu. Tylko brakuje działania, weryfikacji. Mam przeświadczenie, że - a! i tak jestem stworzony do wielkich rzeczy. Takie wewnętrzne przeświadczenie pozwala mi utrzymywać - mimo wszystko niską samoocenę - na jakimś poziomie, poniżej którego ona nie zejdzie. I otóż ten brak realnego, prawdziwego spojrzenia na siebie i samooceny uważam za problem. [Dodane po edycji:] Chcę poznać prawdziwego siebie - zobaczyć, że to, co uważam za beznadziejne, w rzeczywistości jest lepsze, a fantazje - nie wszystkie są możliwe do zrealizowania ze względu na ograniczenia. A resztę zaakceptować. Dodam, że niebagatelny wpływ na moją niską samoocenę mają lansowane przez miedia - wygląd i sposób bycia.
  14. Dla mnie to stwierdzenie - wytrych. I nieprawdziwe. Niemniej wiem, że każdy chce tutaj pomóc drugiej osobie, więc... dzięki za to
  15. ja jestem wkurzony na NFZ! Zapisałem sie na dzisiaj na pierwszy raz (terminy wiadomo nie są z dnia na dzień) i stara babka w rejestracji przyznała mi, że wprowadziła mnie w błąd i do wizyty nie wystarczy tylko legitymacja studencka, tylko trzeba ubezpieczenie, kto odprowadza za mnie składki itp (nie znam się na tym). Podczas gdy gdzie indziej z lekarza mogę korzystać na podstawie właśnie legitymacji. Cóż, zarejestrowałem się na poniedziałek. Oprócz tego wcześniej zarejestrowałem się do psychiatry kompletnie gdzie indziej. Także przezorny zawsze .... ubezpieczony hłe hłe. Także NFZ ssie. Idę w poniedziałek do dr Śledzińskiego (Pro Vita, Kraków ul. Basztowa 5) - wyczytałem w necie, że jest słaby. Oprócz tego mam zaklepany termin 1 lutego u dr Milczarek w MediNormie na al. Słowackiego. Nic nie wiem o tych lekarzach. Ponieważ chciałbym załatwić wszystko możliwie szybko, prosiłbym o namiary na dobrego psychiatrę (diagnoza, NFZ) albo na prywatnych psychologów lub psychoterapeutów. Jestem już gotów zaoszczędzić i zapłacić, niż obijać się przez miesiąc po różnych NFZtowskich doktórach - zagadkach. Będę wdzięczny za konktakt na gg! Mój nr 1679672. Dzięki :)
  16. wiecznie młody:)

    [Kraków]

    Helou Krakowiaczki i Krakowiacy. Dr Śledziński z PRO VITA na basztowej 5? W internecie piszą, że słaby. Macie opinię? A może kogoś innego polecicie jako pierwszego psychiatrę do diagnozy, z NFZ? Przecież byliście już u lekarzy i macie pojęcie :)
  17. W skrócie - na to forum wchodzę jak narazie nieczęsto, nie czytam zbyt wiele. Dzisiaj idę do lekarza. Co do autosugestii, jak napisałeś, sam mam z tym problem. Jaki jestem, a co sobie sugeruję? A nawet jeśli czuję, jaki jestem naprawdę, to chciałbym to zmienić. Oczywiście do pewnego stopnia, bo nie można zmienić siebie całkowicie. Nazwijmy to wadami. Chciałbym się zmienić w takim samym procesie, jak wychowanie, jak uczenie się. Dzięki za przeczytanie moich długich postów. Pozdrowienia! PS. Będę pisał o następstwach zdarzeń, jeśli jest przynajmniej jedna osoba zainteresowana.
  18. Czy ktoś z Was był u dr Milczarek lub u dr Iwony Sobolewskiej? Zapisałem sie narazie do obu, poluje na najwcześniejszy możliwy termin. Najbliższy mam już za tydzień u pani Sobolewskiej. Jakieś opinie macie? Jakich psychologów polecacie? (tylko refundacja NFZ)
  19. wiecznie młody:)

    zadajesz pytanie

    czemu normalne dziewczyny, takie ze swoimi troskami, kłopotami, rozterkami duchowymi ubierają się tak samo atrakcyjnie i wyglądają tak samo pięknie i niedostępnie jak inne dziewczyny w tym takie nie warte zachodu, np. puste? Często strój i image mnie onieśmiela. Czemu tak jest? pytanie głupie i retoryczne
  20. cóż, napisałem tutaj ciekawy-przypadek-t25726.html
  21. wiecznie młody:)

    zadajesz pytanie

    a taki kolor na głowie - na jeża, rudy wyblakły, jasny, taki że prawie nie rudy, nieokreślony, kasztanowy jasny, bardzo ciemny blond? hehehe
  22. jak nawet mnie nie zobaczyłaś jak wyglądam? hahaha (tak, chłopcy tylko o jednym). Swoją drogą nie zbanują nas za tak frywolne posty? Niechciałbym dzisiaj zacząć i dzisiaj dopełnić żywota na tym forum tym bardziej, że mam problem do rozwiązania. Problemik w sumie. @Isis Wiesz, ja też unikam oper, ale w Krakowie jest nowy budynek opery, wszystko sie rozwija i byłem na koncercie kolędowym. Poza tym jak jest ciekawa aranżacja i scenariusz, to nawet opera może być ciekawym doznaniem i widowiskiem. Opera Krakowska jest przepełniona, takie czasy!
  23. haha, a mi to samo, tylko w drugą stronę. I może być do Opery, bo to większy lans ;-) (poza tym miałbym bilety za darmo, bo mam muzykalną rodzine ; ) ) SemiraQ - Twoje zdanie powinno być jakimś mottem życiowym :)
  24. wiecznie młody:)

    zadajesz pytanie

    ciekawy temat, choć nie wiem o czym :) Forumowiczka z Krakowa tu pisze, to też zadam jakieś pytania. Na rozgrzewkę pierwsze pytanie. Z gatunku absurdalnych : > Pytanie brzmi: a 10? SamiraQ a Tobie podobają się rudzi?
×