Skocz do zawartości
Nerwica.com

Morfik

Użytkownik
  • Postów

    237
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Morfik

  1. Ja dalej jestem sam... Siedzę sam w domu cały czas, pogoda nie zachęcała do wychodzenia, źle się czuję, umieram, rozpadam się od środka, boje się jutra, nie chcę żeby juz było jutro, nie chce. Nikogo nie mam, jestem sam, nikt się do mnie nie odzywa, bo i niby po co, zawsze byłem sam i tak już pozostanie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, ale tak było od kiedy pamiętam. Jest źle ze mną...
  2. Źle się czuję, zaraz pójdę się położyć... Jestem sam i nikt nie jest w stanie mi już pomóc. Źle...
  3. Teraz nastały takie czasy, że już nic nie wiadomo. Jednego dnia jest to, a drugiego znowu coś innego. Jednego dnia niby wszystko fajnie, a później i tak zostajesz na lodzie. Tego po prostu czasami nie da się ogarnąć, co siedzi w głowach kobiet na świecie. I uważam, że nie powinniśmy nawet próbować zrozumieć jakie skomplikowane procesy myślowe zachodzą w ich głowach, bo nam to po prostu nie wyjdzie i tyle. Co do tych przyczyn braku tzw. powodzenia, no u mnie to jest akurat baaaaaardzo niska samoocena. Ja jestem na takim etapie, że nawet jak mi wszyscy mówią, że ze mną wszystko ok to i tak im nie wierze. Nie wiem, nie wiem, a może po prostu niektórym jest przeznaczone bycie samotnym(mojej skromnej osobie?) i chociażby stawali na głowie to i tak nic z tego nie wyjdzie.
  4. Jest źle, jest źle, jest źle. Zostawiony przez wszystkich. Nigdy już nic mi nie wyjdzie. Zawsze będę sam. Za co ja? Za co znowu ja? Czy naprawdę nie mam szans na odrobinę szczęścia?????? Boję się jutra...
  5. "Wynik to : 43 punktów. Jesteś w depresji. Twój stan wymaga spotkania się z psychiatrą. Konieczne jest rozpoczęcie farmakoterapii. Twój stan jest dla Ciebie istotnym zagrożeniem." Hmmmm... Powiedzcie mi coś czego nie wiem... Ale coś tak czuję, że jednak wynik tego testu jest z lekka przesadzony, chociaż może z drugiej strony nie dostrzegam czegoś albo nie chce dostrzec...
  6. W końcu czuję, że coś mi w życiu zaczyna wychodzić. Napisałem tutaj kilka postów, każdy kto je czytał wie, że nie było ze mną najlepiej. Zero motywacji do działania, zero czegokolwiek, absolutny brak pomysłu na życie. Poznałem tutaj osobę, której jestem bardzo wdzięczny za pomoc i zrozumienie. Dzięki niej odkryłem co mogę robić w życiu i co rzeczywiście wychodzi mi całkiem dobrze. Założyłem swój blog http://salatkazgier.wordpress.com/ Na razie jest tam kilka moich wpisów, głównie recenzji kilku gier. Jest to blog poświęcony w całości grom komputerowym i konsolowym. Mam kilka pomysłów jak to wszystko rozwinąć jeszcze bardziej. Słyszałem już parę fajnych słów na temat tego co robię. Nawet nie wiecie jak to pomaga, szczególnie właśnie takiej osobie jak ja. Niestety jednak ludzie nie za bardzo chcą komentować. Proszę Was o to, drodzy użytkownicy tego forum. Napiszcie pochwałę, konstruktywną krytykę, jakieś cenne wskazówki. Jednym słowem cokolwiek, nawet nie wiecie jak takie coś człowieka motywuje do działania i rozwijana samego siebie. Zachęcam również innych do robienia takich rzeczy, kto wie, może to akurat Wam pomoże tak samo jak pomogło mi.
  7. To ja też może swoje trzy grosze dodam. Jeżeli chodzi o religię, to dla mnie święta nigdy nie były jakimś wielkim przeżyciem religijnym. Do kościoła nie chodzę już od kilku lat. Można powiedziec, że jestem ateistą. Nie wierzę w Boga, Allacha czy jak go tam nazwac. Staram się jak mogę wierzyc w siebie i tylko w siebie. To jest rzeczywistośc to tu na ziemi. Jeżeli chodzi o wigilię to ja się strasznie męczę na tego typu schadzkach rodzinnych. Niby przez cały rok wszyscy sobie dogryzają, robią i mówią świństwa, a tu nagle "Dużo zdrowia, szczęścia i pomyślności." Myślę wtedy tylko jedno: Taaaaa akurat. Telewizja jest raczej wyłączona, dopiero gówniarzeria w pierwszy dzień świąt zaczyna te wszystkie Shreki i inne Keviny oglądac. Podczas świąt wszyscy gadają o tradycji. Szkoda tylko, że tradycja nie reguluje czasu jaki trzeba spędzic z rodziną. Według niektórych to im dłużej tym lepiej, bo "to tak nie wypada szybko wychodzic". A dlaczego nie wypada. Jak chcę to wychodzę i tyle. Niby jestem pełnoletnim człowiekiem, ale jak tylko powiem, że chce wyjśc wcześniej to od razu dostaje taką ilośc spojrzeń jakbym nie wiem, spalił szopkę betlejemską, a opłatka używał jako podstawki do drinka. No dajcie spokój. Nie pamiętam już kiedy straciłem tę możliwośc przeżywania Świąt w ten fajny, dziecięcy sposób. Kiedyś czekało się z ogromną niecierpliwością na ubieranie choinki, pieczenie ciast, prezenty, spotkanie z bliskimi no i oczywiście Mikołaja. Dziś Mikołaj kojarzy mi się tylko z reklamą Coca Coli, pieczenie ciast z łażeniem co 5 minut do sklepu po zapomniane składniki, ubieranie choinki kojarzy mi się z chodzeniem do piwnicy po sztuczną choinkę i kłócenie się ze wszystkimi jak ją ubrac. Dlaczego nawet taka rzecz jak ubieranie świątecznej choinki musi rodzic jakieś głupie konflikty??? Pomimo tego, że Święta w dzisiejszych czasach są jakie są, każdy widzi, to i tak chciałbym zyczyc może nie wesołych, ale spokojnych świąt! Właśnie tego Wam zyczy Morfik, spokojnych świąt!!!!
  8. Pewnie, że nie jesteś sama. Ja mam 20 lat i też mam takie dziwne przeczucie, że chyba zmarnowałem, może nie całe, ale większość życia. I w sumie nawet nie staram się zmienić tego, tak aby moje przyszłe życie było inne. Teraz pozostało mi tylko bierne przyglądanie się jak świat wokół mnie przemija.
  9. Chciałbym podzielić się z wami moimi pewnymi przemyśleniami na temat życia. Czy macie czasami coś takiego, że jak np. idziecie do szkoły/na zajęcia na studiach i myślicie, że dzisiejszy dzień będzie okropny i beznadziejny, że coś wam pójdzie nie tak, że nauczyciel/profesor prowadzący ćwiczenia zada wam jakieś pytanie, a wy nie będziecie znać na nie odpowiedzi i staniecie się pośmiewiskiem całej klasy/grupy. A później jednak okazuje się, że ten dzień wcale nie był taki zły, że jakoś wam się udało przemknąć niezauważonym. A czasami jak idziecie i wiecie lub myślicie, że dzisiaj będzie luźno, to właśnie wtedy dzieją się najgorsze rzeczy. Ja tak mam. Im bardziej się denerwuje, to właśnie później okazuje się, że wszystko było w miarę. Gdy myślę, że chociaż jedne dzień będzie fajny, to właśnie wtedy dzieją się rzeczy beznadziejne. Kolejna refleksja nad życiem dopadła mnie, kiedy przed chwilą wróciłem z wymuszonego wyjścia do jakiegoś klubu. Boże przez cały czas miałem uczucie, że w ogóle nie pasuje do tych czasów, do tych ludzi, do tej muzyki, jeżeli to można tak nazwać w dzisiejszych czasach. Co ja na to poradzę, że moim ideałem baru jest taki, gdzie leci delikatne brzmienie jazzu, gdzie przychodzi kulturalne towarzystwo i wszystko ma swój klimat. Źle się czuję gdy dookoła widzę mocno pijanych ludzi, którzy ledwo trzymają się na nogach, a z głośników leci ostre techno, nawet porozmawiać nie ma jak normalnie. Źle się tu czuję, chcę rzucić studia i wrócić do domu. Proszę zrozumcie mnie, tak jak nikt inny na razie nie potrafi. Po prostu źle mi z tym wszystkim. Co o tym wszystkim myślicie? Przestałem wierzyć we wszystko. To życie nie ma sensu. Dziękuję jakimś siłom wyższym za to, że znalazłem to forum. Edit: Sorrow i Lavi jestem z wami. Wiem co to wszystko znaczy i na prawdę jestem z wami.
  10. Po to jest to forum, żeby tak sobie po prostu się wygadać. Cieszę się w sumie, że trafiłem tutaj i mogę porozmawiać z ludźmi, którzy przeżywają to samo co ja... U mnie to wszystko zaczęło się pod koniec liceum. Wtedy zacząłem dostrzegać, że przez 17 lat żyłem w jakiejś iluzji, a świat, który mnie otacza jest tak naprawdę szary i okropny. Wszyscy tylko czekają żeby ci dopiec. Nikomu nie można ufać tylko sobie. Bleh i jeszcze dzisiaj ta pogoda taka obrzydliwa. Żeby chociaż padał śnieg, a tu deszcz. Lubie jak pada śnieg, strasznie mnie to uspokaja.
  11. Powitać wszystkich na tym forum. Jestem tutaj nowy i w ramach powitania wybrałem sobie akurat ten temat. U mnie to będzie "Depresja a studia". Mam 20 lat. Jestem sam od zawsze. Tzn. mam rodzinę itd. ale nie mam "jej" jeżeli wiecie o co mi chodzi. Możliwe, że powoli staje się hikkikomori, jeszcze niedawno obejrzałem takie anime "Welcome to N.H.K.", może ktoś kojarzy? I to jeszcze bardziej mnie zdołowało. Wyjechałem z domu na studia, jestem sam w wielkim, szarym, brudnym mieście. Cholernie daleko od domu. A wiecie dlaczego wybrałem tak dalekie miasto? Bo jak ten naiwny myślałem, że uda mi się "zresetować" moje życie. Niestety mój pech znów wylał na mnie kubeł zimnej wody. Jest bardzo źle. Zacząłem palić papierosy, bo przestało mi zależeć na zdrowiu i życiu. Sam opisuje siebie jako smutnego clowna. Na zajęciach zawsze pogodny jak nikt, a później wracam do domu i mam dość tego wszystkiego. Popadam co raz bardziej w takie coś, że przestaje wnikać w to czy byłem na zajęciach czy nie, nie obchodzi mnie moja przyszłość. Powoli zaczynam przypominać głównego bohatera "Dnia Świra". Wszyscy na około mnie denerwują. Moi współlokatorzy, to najlepiej żeby ich w ogóle nie było. Na nastepny rok załatwiam sobie kawalerke i w niej będę powoli wegetował. Nie chce od życia zbyt wiele. Chce mieć spokój. Najgorzej jest z pieniędzmi, chyba będę musiał znaleźć pracę bo ile można żyć na utrzymaniu rodziców. Jeżeli myślę o rzuceniu studiów to musze coś znaleźć. Ogólnie jest do bani. Wszystko przez to, że jak ten głupi nie potrafię być z byle jaką dziewczyną, dla samego bycia. Ja muszę coś poczuć. Ciężko jest określić to coś, ale myślę, że jak nastąpi to będę wiedział. Dlatego ten stan jeszcze pewnie będzie sie utrzymywał przez długi czas. Jestem strasznie wewnętrznie rozdarty. Niby odpowiada mi zycie w samotności, nie jestem zależny od nikogo. A z drugiej jednak cierpie, że jestem sam. I nie wiem co mam zrobić. Oj trochę się rozpisałem, ale widać potrzebowałem tego. Napiszcie coś, cokolwiek...
×