Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ahmed

Użytkownik
  • Postów

    1 437
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ahmed

  1. ja uważam że nawet jezeli przeszkadza jej to że on nie pracuje to powinna z nim pogadac i zmobilizować go do znalezienia pracy. a wyzywanie od ciot, ch...i i innych czesci ciała jest conamniej nie fairr wobec ukochanego/ukochanej. Sam żyję w zwiazku który jest toksyczny ale nigdy w żadnej kłótni (a są czasem i po dwie dziennie) nie wyzwaliśmy sie od najgorszych - nigdy od 12 lat. ot co. Uważam że faktycznie powinien ją pogonić choćby ze wzgledu na szacunek do samego siebie. naprawde - nie wszystko da sie przeliczyc na kasę !!!!!
  2. może i ma jak to okresliłas z "deklem" ale o ile sie nie myle to to nie jest forum o szydełkowaniu czy makijażu a własnie dla ludzi którzy jak to ładnie okresliłaś "mają z deklem" a skoro i Ty tu jesteś tzn że i Ciebie to dotyczy. Jesteście z tego co wyczytałem rówieśnicami a ta dziewczyna ma kłopot jakiego większośc z nas nie doświadczy nigdy i niektórzy userzy próbuja jej pomóc - a póki co to Ty szkodzisz ! Sama niedawno miałas problem ze sobą który opisałaś .... miło by Ci było dostac taka odpowiedź ?
  3. zobaczymy jak zajdzie w ciąże .... resztę życia będziesz sie zastanawiał czy to Twoje ... ale to Twoje życie, zrobisz jak uznasz za stosowne
  4. po treści twojego posta widać że nie możesz czekać - odwiedź koniecznie lekarza (choćby rodzinnego) bo musisz ustabilizować swoja formę psychiczną - myśli samobójcze są tego sygnałem. Zapisze Ci leki które pomogą Ci normalnie funkcjonować i trzeźwo myśleć. Popadłaś niestety we własna pułapkę małżeństwa z osoba niekochaną tylko po to żeby ludzie nie gadali, rodzice byli zadowoleni....itp. Decyzji nikt za Ciebie nie podejmie to musisz zrobić sama. 14 lat to szmat czasu no ale jak nie kochasz i czujesz się źle w tym związku to raczej nie ma się nad czym zastanawiać.... na cud nie licz raczej będzie tylko coraz gorzej. Ważne abyś robiła to panując nad emocjami i z pełną świadomością tego co robisz i co mówisz a to mogą Ci zapewnić tylko dobrze zestawione leki przypisane przez lekarza. A rodzice ...no cóż ...pewnie cokolwiek nie powiedzą i tak na końcu chwycą Twoja stronę. Nie proponuje Ci zasiadania do rozmów bo jak tu trafiłaś to już pewnie przez to przechodziłaś jak wszyscy kilkanaście razy. Zawsze pozostaje otwarty temat dobra dziecka. Ważne aby w "rozgrywkach" nie wykorzystywać dzieci jako argumentu. Trzym sie kobieto i jutro idź do lekarza..zacznij od siebie bo widzę że kruchutko z Tobą a będziesz potrzebowała dużo sił na dalszą walkę ze swoim życiem !!
  5. no Stary .... to żeś poszedł po bandzie. Niektórzy przez całe życie ni mogą sobie znaleźć żadnej a Ty chcesz mieć dwie ? Pamiętaj że za chwile to się wyda i zostaniesz sam jak palec bo obie od ciebie pójdą w cholerę. Wtedy będzie tragedia. Nie sadzę żebyś kochał którąkolwiek z nich ...może jesteś co najwyżej zauroczony ale istnieje ryzyko że one kochają Ciebie całkiem szczerze ....chcesz się zmierzyć z ciężarem odpowiedzialności za ich złamane serca jak się sprawa rypnie ??? Sorki Stary ale którąś z nich musisz zwolnić (jak najłagodniej) aby nie zranić jutro obu !
  6. Mówicie że pomoc społeczna jest aż tak sku****** instytucją? Kurcze mam znajomą w tej organizacji i nigdy bym nie podejrzewał. No to co dziewczyna ma zrobić ??? przecież się nie sklonuje. Nie ma w naszym ukochanym kraju zadnej organizacji ??? a może MOPR ?
  7. Jedyna rada to spróbować pogadać u pedagoga szkolnego i w opiece społecznej. Ten pierwszy musi poruszyć niebo i ziemię aby zorganizować CI w takiej sytuacji indywidualny tok nauczania a opiekę społeczna trzeba uruchomić awaryjnie aby zorganizowali Ci np pielęgniarkę dla mamy na czas kiedy ty jesteś w szkole. Tak to powinno mniej więcej wyglądać w idealnym rozwiązaniu. Zacznij proszę od pedagoga ....musisz mu wytłumaczyć wysoką ilość dni nieobecności w szkole bo za to faktycznie sa wysokie kary dla rodziców. Dwa miesiące nie zawalą Ci całego roku nauki a jak będzie mądry pedagog to zrozumie i coś wymyśli. Pedagog jest właśnie od takich rzeczy za to bierze co miesiąc wypłatę ... Pozostaje mi życzyć Tobie powodzenia ....i trzymam za Ciebie kciuki i podziwiam za odwagę. Pozdrów mamę i rodzeństwo - uszy do góry. Jak jesteś z poznania to mogę pomóc Ci rozmawiać z pedagogiem
  8. cieszę się że wytrwałaś w tym moim bełkocie do końca :) Ten jeden raz w tygodniu to oczywiście przenośnia ..... mógłbym sie z nia spotykać pewnie nawet codziennie bo ma już 10 lat i jej matka nie robiła by mi raczej problemów ..... ale najbardziej się boję że z kimś takim jak moja kobieta stanie się taka sama jak ona. Mieszkanie jest na mnie i tylko na mnie , podobnie jak i gigantyczny kredyt na jego zakup. Kupiłem w kredycie to mieszkanie od niej po to żeby miała kasę na spłatę wszystkich swoich długów. Mogę oczywiście mieszkanie sprzedać i spłacić kredyt - ale gdzie zamieszkam? Zostanę bezdomnym kloszardem ? w noclegowni ? A nie zarabiam tyle aby zamieszkać sam i spłacać te kredyty. kwota mojego dochodu to zaledwie 3/4 samych rat wszystkich kredytów. I w ten sposób dochodzimy do konkluzji że jestem od niej uzależniony przede wszystkim finansowo
  9. Hej Maurer. Żyłem w dwóch takich związkach z kobietami z przeszłością (równie kolorowa jak twojej dziewczyny) - jeden zakończył się małżeństwem i jest z tego córka (dziś już pełnoletnia). A drugi ....lepiej chyba przemilczę ... Oba te związki niestety zakończyły się tragicznie ....."tzn rozwód. Taki związek ma szanse przetrwać jak jesteś megasilny psychicznie a skoro tu o tym piszesz i masz wątpliwości to coś nie sądzę żebyś taki był. Dziś kiedy się bardzo kochacie i jesteście sobą zauroczeni wszystko jest piękne , wszystko sobie wybaczacie, opowiadacie itp ale za kilka miesięcy czy lat gdy wasz związek się troszkę stonuje wtedy zaczną "na wokandę" trafiać wizje wyczynów twojej dziewczyny i to w najmniej odpowiednich momentach . Gdy pójdzie z koleżankami na babski wieczór, albo jak zadzwoni do niej telefon od kolegi, albo jak miniesz na ulicy jednego z kolesi o których Ci opowiadała czy też w czasie kłótni. Obawiam się też że nigdy jej nie zaufasz do końca a to z czasem doprowadzi tak jak u mnie do rozpadu związku. Wiem że szczerość jest super ale zrobiła błąd że CI to wszystko opowiedziała. Powinna to zostawić dla siebie chociaż z drugiej strony jak mieszkasz w małej mieścince to może i lepiej .... Jak jesteś zimnym i wyrachowany twardzielem to życzę Ci udanego związku i dzieci całą kupę ....ale jak jesteś czułym romantykiem z duszą artysty to współczuję Ci bo przez taki związek możesz się wykończyć psychicznie Od razu zaznaczam że nie przesądzam ..... opieram się tylko na własnym doświadczeniu i przestrzegam. Może być ciężko !!!!!!
  10. żyletke mu jeszcze wyślij w kopercie i instrukcje jak sobie żyły podciąć. Nie każdy musi kochać pracę i być przeładowanym testosteronem Cloneyem, stalonym czy małaszyńskim co nie znaczy że nie należy mu się odrobina szacunku ze strony osoby która jak twierdzi go kocha. Tu nie chodzi o kasę - przynajmniej z opisu to nie wynika. Po prostu nie pasujecie do siebie i tyle .... ona ma pewnie wobec Ciebie oczekiwania którym Ty nie sprostasz ....i nie ważne czy będą to oczekiwania finansowe, czy dotyczące uczuć czy typu osobowości. Naoglądała się pewnie fajnych filmów i kolorowych gazet i szuka faceta typu Macho, z wielkimi kochones i owłosiona klatą :) Nie macie jeszcze żadnych zobowiązań więc jest czas aby to zakończyć bo później może być już tylko gorzej !! Rada na przyszłość - w internecie dziewczyny sobie raczej nie szukaj Nie mówię że fajnej nie znajdziesz ale jest to cholernie trudne.
  11. e tam....zęby odrosną ( ) a płuca raczej nie :) gratuluję CI sukcesu w walce z nałogiem - agi114 i trzymaj się ...chęć zapalenia podobno będzie już do końca życia .....ale nie ma juz głodu nikotynowego czyli reszta walki jest w naszych głowach Musicie uwierzyć w to że naprawdę chcecie to rzucić .. potem wyczekajcie najlepiej odpowiedni moment (brak kasy, brak ulubionego gatunku papierosów w sklepie..itp), No a potem tabex, nikorety , dużo gum i słonecznika. No i wiara w powodzenie. Każdy dzień bez papierosa sobie wynagradzałem za zaoszczędzoną kasę. Wafelek , gazetka, lodzik ...itp były tez i przykre nastepstwa - zwiększony stres o którym pisałem, agresja , rozregulowany żołądek - pierwszy miesiąc to ciagłe niestrawności i przesiadywanie na WC a potem przytyłem 20 kg od podjadania tyle że jako wysoki facet (182cm) wazyłem jak paliłem 60 kg - tak tak 60 kg ...a nie byłem niejadkiem wcinałem często na potęgę. 3 miesiące temu wazyłem 82 kilo ale teraz spadłem do 77 - zaznaczam że nie dbam o zdrowe jedzenie ...uwielbiam makarony i fasolkę oraz kuchnię meksykańską - wygląda na to że stan pancjeta jest stabilny :) Jak mogę Was jakoś podtrzymać coś doradzić to służę pomocą w walce ....ale znam tylko ta metodę tzn siłową. Hipnozy , szklane kule , prądy czy akupunkturę zostawiam tym co mają dużo kasy na walke z nałogiem (a potem i tak palą bo nie przeszli przez męki prawdziwego odstawienia) :) życzę Wam powodzenia w walcez tym smierdzącym nałogiem
  12. Hej Linka... uzależnienie to nie miłość przecież :) jeżeli dziewczyna daje się bić i poniżać to nie znaczy że kocha za bardzo ...ona poprostu kocha swojego kata jest nawet na to jakies mądre okreslenie. uwżam takze że nie można kogoś kochać za mało - nie lubie uproszczeń ale tu akurat takie trzeba zastosować albo sie kogos kocha albo nie. Mozna także uważać że się kogoś kocha za bardzo....a tak naprawde nie wiedzieć czym jest miłość(nigdy jej np. nie zaznawszy) i wmawiać sobie że miłoscią jest właśnie to uzależnienie nawet nie zdajac sobie z tego sprawy. Obawiam sie że tak własnie jest w moim przypadku . albo jak to powiedział Bogus Linda w filmie "Sara" ...."..miłość to coś czego nie ma.." :)
  13. głupie pytanie może zadam ale jak można kogoś kochac za bardzo ??? Sadzę że to raczaej jakieś inne uczucia lub zachowania są w takich sytuacjach utożsamiane z miłością. No choćby na przykła chorobliwa zazdrość jest przypisywana często nadmiernej miłości. Zawsze mi sie wydawało że im kogoś bardziej kochasz tym lepiej i nigdy nie bedzie tego za dużo. ale może sie mylę - moze nie znam prawdziwej miłości .
  14. uzleżniony jestem od kobiety z którą żyję, uzleżniony jestem od marzeń - poważnie jak sobie nie pomarzę kilkanascie minut- kilkadziesiąt minut - to chory jestem. Nie piję alkoholu wogóle, nie palę fajek (udało mi sie rzucić) nie pie****ę (bo druga strona ma ciagle muchy w nosie i "boli ja głowa" ) czyli z rzczy na "p" to zostało mi pranie :) a i pewnie niebawem od afobamu.
  15. oczywiści - nie raz ...i to zarówno w żartach jak i w awanturze jak i tak całkiem normalnie w zwykłej rozmowie. Jedyne co słysze to to ze jestem przewrażliwiony i powinienem sie leczyć. Z natury jestem facetem który nie owija w bawełnę i wali prosto z mostu. choć ostatnio coraz rzadziej jej to mówie bo po 11 latach stałem sie wg niej także ... nudny.
  16. a) nie chciał bym czuć dobijającego mnie codziennie smutku i samotności b) chciałbym znów poczuć taką prawdziwą radość (z czegokolwiek)
  17. Hejka jestem tu nowy. Gdy pisałem swojego posta o toksycznym zwiazku nie wiedziałem że jest taki temat dlatego wrzuciłem go do http://www.nerwica.com/uzale-nienie-strach-depresja-brak-nadziei-t24741.html. Beznadzieja mojej sytuacji leży w tym że mamy prawie identyczne charaktery jeżeli chodzi o te złe elementy . Oboje uparci , nieustepliwi, zazdrośni no i całkowicie bez zaufania dla drugiej strony. Co nas rózni najbardziej ? Ja mam raczej wrazliwą duszę, jestem podatny na piekno np. architektury, przedmiotu, obrazu, muzyki ....jej to jest raczej obojętne (pomijając ciuchy) . Ja jestem raczej samotnikiem - niie bardzo lubię przebywać z ludźmi a już najmniej z ludźmi których nie znam i którzy nie maja mi zbyt wiele do powiedzenia. Ona jest z kolei bardzo towarzyska i jakby mogła to codziennie byłaby wszędzie tylko nie w domu W ciagu wieczora (wracamy do domu ok 17) mamy może 20 minut na pogadanie ze sobą bo tak to cały czas rozmawia z kolegami, koleżankami, przełożonymi, podwładnymi itp. No i tak sobie cierpię ....od kliku lat. Bo ona na codzień nie wyglada na cierpiącą - w końcu ma z kim o tym wszystkim pogadać. A najbardziej mnie wkurza czasem to że zwierza się nie tylko rodzinie, przyjaciółce czy grupie przyjaciół ale wszystkim znajomym nawet tym mniej lubianym.
  18. w domu nadal brak porozumienia, we wnętrzu ból całkowicie odstawionego na bocznice, łeb mi pęka, w pracy zwolnienia -na szczęście nie mnie ale atmosfera wisielcza - afobam jakoś mnie trzyma do kupy ale co to za życie. Wiem że akceptuje to wszystko tylko dzieki lekom....ech.
  19. przygnębienie ???? ja nie mogłem usiedzieć , musiałem ciagle coś robić, biegałem , jeździłem na rowerze i byłem bardzo pobudzony - niestety tez agresywny sie zrobiłem . Kazduy organizm jest inny - u mnie czasem powraca chęć zapalenia szczególnie jak robie czynność która kiedys zawsze mi sie kojarzyał z paleniem ...np siedzenie przed komputerem albo majsterkowanie. Kiedyś jak siedziałem przed kompem to odpalałem fajke od fajki . Generalnie przykre dla mnie efekty zmalały dość wydatnie po ok 4 miesiącach - no ale ja byłem przesiąkniety nikotyna na wskroś. Zalezy jak długo i ile palisz. Moja metoda na rzucenie palenia była najbrutalniejsza ale dla mnie jedyna skuteczn - z dnia na dzień z minuty na minute bez planowania. Poszedłem po fajki do sklepu i okazało sie że jest zamkniety no to nie szukałem nastepnego. paliłem 20 lat prawie 2 paczki dziennie !!!! Efekt odstawienny miałem jak u narkomana - ale Tabex i Nicorety jakos to załagodziły. No i "dwie tony" prażonego, niełuskanego słonecznika :)
  20. Dokładnie te same pobudki mną kierowały. Rak zabrał z mojego otoczenia 2 osoby w ciagu roku a trzecia pomału gasnie - matkę tez mi rak zabrał tyle że 18 lat temu. Ponadto kocham rower i jazde na nim a paląc nie wyrabiałem. Te dwie rzeczy plus rosnace ceny fajek zadecydowały o rzuceniu palenia rzuciłem dokładnie w kwietniu 2009. Co do książek to nie przepadam za czytaniem nie umiem sie na nich skupić alebo czytam bez zrozumienia albo czytam i po 1 min jestem znudzony. za to obejzałem kilka filmów które to miałby mnie zmotywować ....moze dzieci z podstatawówki by zmotywowały do niepalenia ale nie strego nałoga :) Ciesze sie że nie palę i walcze z całych sił aby nawet w myslach nie przyszła mi ochota na zapalenie chooć ostatnio miałem chętkę na dymka.
  21. Paliłem 20 lat i troche ponad rok temu rzuciłem to świństwo w diabły. Udało mi sie (o ile można tak powiedzieć po roku czasu) a było ciężko i bardzo mnie to cieszy. Zauwazyłem jednak u siebie bardzo niepokojaco duży wzrost gniewu, agresji, stres sięga pewnie poziomu najwyższych szczytów w himalajach. Kiedys tez sie stresowałem i w papierosie znajdowałem uspokajacza. Sadziłem że efekty abstynenckie czy odstawienne mam już za sobą a tu okazuje sie że jest gorzej. Zbiegło mi sie wiele sytuacji w życiu w jednym okresie(ale o tym przeczytacie w innym watku) i chyba najgorszy okres na rzucanie fajek sobie znalazłem. Nie zmienia to faktu że nie chcę palić. Miał ktos podobne doświadczenia w walce z tym nałogiem ? Prosze o wszelkie wskazówki.
  22. nie trzeba być jasnowidzem - wystarczy być realistą. A walka akurat w tej chwili jest tym na co nie mam siły. Wiem że w poście opisałem całą sytuację dość zawile i można pewnie nie jedne złe wnioski wysnuć ale wierz mi że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Ale i tak dzięki że zechciałeś przeczytać moje wypociny.
  23. …zastanawiałem się co napisać w powitaniu. Skoro trafiłem na to Forum to pewnie musi być ze mną na tyle źle że zacząłem szukać pomocy u ludzi z podobnymi problemami co moje. Co mnie tu sprowadza ? Pustka , smutek, żal do samego siebie, bezsilność w podejmowaniu decyzji. Od kilkunastu lat żyje w toksycznym związku, toksycznym dosłownie i w przenośni. Przedtem byłem człowiekiem dość pogodnym i kręciłem się wśród znajomych jako „dusza towarzystwa”. Nowy związek zaczął zmieniać całe moje życie a najbardziej mnie samego. Kobieta z którą się związałem okazała się zimną , bezduszną , nieczułą górą lodową. Mamy dziecko i bardzo wiele zobowiązań, kredytów, długów a wszystkie były brane na mnie ale zostały zawarte na jej potrzeby. Ona jest rozwijającą się „bussineswoman” po trzydziestce, taką bezwzględną z dużą ilością zaszczepionej hipokryzji zarabiająca sporo kasy przy mojej skromnej pensyjce. Całość spłat zobowiązań leci z jej pensji moja przy niej starcza na przysłowiowe waciki. W domu wydaje jej się że nadal jest w pracy: rządzi, wydaje nam polecenia służbowe, udziela nagany i upomnienia. Sama w tym czasie przeprowadza kilkanaście rozmów przez telefon – tematy tych rozmów to pierdoły najniższej klasy jak obgadywanie znajomych i problemy z psem koleżanki. Kilka lat temu w przypływie kolejnego braku jakichkolwiek uczuć ze strony mojej kobiety popadłem w „związek” można by go nazwać romansem tylko że został uknuty z premedytacją przeze mnie razem z inną kobietą właśnie w celu zwrócenia uwagi naszych partnerów na zło dziejące się w naszych domach (mieliśmy prawie identyczne problemy) – ogłosiliśmy że się kochamy, uprawiamy seks, chcemy być razem itp. co było oczywiście wyssane z palca bo do niczego nie doszło. Po tym oczywiście było niby lepiej może przez 2 miesiące ale szybko wróciło do normy z dodatkowym elementem: wytykania „zdrady” - oki co nie zamierzam jej wyprowadzać z błędu. Dziś jesteśmy chyba razem tylko dla dziecka i ze względu na owe zobowiązania finansowe. Wielokrotnie z nią rozmawiałem, tłumaczyłem, prosiłem…w zamian usłyszałem że mam się iść leczyć bo jestem przewrażliwiony. Myślałem nad rozstaniem ale wtedy dziecko będzie się wychowywało „samopas” bo ona nie będzie miała oczywiście dla niej (to córka) czasu a ja z moją pensją straciłbym mieszkanie, stał się bankrutem i stracił też dziecko (bo spotkanie raz w tygodniu na godzinkę to za mało) no i zapewnie nie wytrzymałbym tego psychicznie. Mieszkamy w mieście w którym ja nie mam nikogo bliskiego do którego mógłbym się w razie czego przeprowadzić a nawet pogadać. Dla niej 12 lat temu zostawiłem wszystko: dom, przyjaciół i znajomych a nawet rodzinę . Jednak nie to jest najgorsze – najgorsze jest moje uzależnienie od niej – mój rozum ją nienawidzi ale serce kocha. Gdy jest w pobliżu to nie mogę na nią patrzeć, nie mogę jej słuchać śmiało mógłbym powiedzieć że jest moim największym wrogiem, zupełnie jej nie ufam ……ale gdy jej nie ma przy mnie to wariuję, serce mi kołacze,szumi mi w głowie, czuje ucisk w klatce i brzuchu mam najczarniejsze wizję , widzę jak mnie zdradza, widzę jak się śmieje i jak jest szczęśliwa. Gdy wraca to jest od razu awantura. Ja zamknąłem się sam w sobie ze swoimi strachami, potworami, goryczą, głosami w głowie które mówią „skończ to - wystarczy kawał linki i po bólu”. Córka w tej chwili ogląda tylko smutnego ojca czasem widzi mnie płaczącego. W pracy się maskuję ze swoim smutkiem, strachem, i prawdziwym samopoczuciem otoczyłem się maską dowcipnisia, czasem prawie robię z siebie kretyna żeby tylko inni mnie postrzegali jako fajnego kolegę z pracy a nie pogrążonego w bezkresnym smutku faceta. Do takiej perfekcji to opanowałem że przy jakichś okazjach jak imieniny czy gwiazdka w życzeniach słyszą: „oby nigdy nie opuściło cię poczucie humoru” – masakra !!! Dziś mam czterdziestkę na karku i zero ludzi do których mógłbym zadzwonić i pogadać - dlatego piszę do Was … może odrobinkę anonimowo ale pełen nadziei że ktoś to chociaż przeczyta i zrozumie.
  24. Ahmed

    Witam wszystkich

    Witam wszytskich - głeboka deepresje stwierdzono u mnie tak ze 2 lata temu....ale może było to i dawniej.. Podleczałem ją bardzo pobierznie krótkimi kuracjami Afobamem a pomagał mi w tym lekarz domowy. Dziś pogorszyło mi sie na tyle że potrzeba mi lekarza psychiatry. Z tego co czytam na forum to cała droga jeszcze przede mną. Rzuciłem palenie rok temu tracą w ten sposób zapełniacza mojego stresu i lęków. Mam wrażenie że to poteguje stres.
×