Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alter-Super-Ego

Użytkownik
  • Postów

    57
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alter-Super-Ego

  1. Alter-Super-Ego

    Witam i ja

    Sekcja DDA podrawia
  2. Nie ma nic gorszego niż pijący stary, kiedy twój charakter się kształtuje. Wstyd, niska samoocena, wycofanie z życia. Albo nadopiekuńczość, pracoholizm, perfekcjonizm. Nie znam się na tym za bardzo ale na terapię to jeszcze za chyba za wcześnie, choć jakiż znajomy psycholog mógłby pewnie coś pomóc na bieżąco. Na forum na pewno znajdziesz ludzi, którzy przez to przeszli (3 lata w DDA;) i powiedzą na co zwracać uwagę. Zaglądaj od czasu do czasu
  3. Alter-Super-Ego

    Witam :)

    Więc mówisz, że to naiwność ...cholera.... Cześć!
  4. Bardzo dawno temu był sobie lisek, mały rudy cwaniaczek, który nadużywał leków. Brzydki był jak cholera, podobny do potwora, ale miał bogate ubranie pierwszej kategorii. Jego świetne odzienie budziło wielką zazdrość wśród fałszywych przyjaciół.Co objawiało się tym, że pseudo-przyjaciele pukali się w czoło kiedy widzieli liska wielkim czerwonym, okrągłym palcem obwiniętym bandażem, okiem wyrwanym krukowi który miał biegunkę i nosił tetrowe pieluchy. Był też seksoholikiem kochającym się w wilczycy.Wilczyca uprawiała natomiast seks z jego przyrodnim bratem, który był pół niedźwiedziem.Seksoholik trudnił się tym co lubił czyli pluciem na odległość i uprawianiem seksu w postaci masturbacji za pieniądze, ponieważ kochał jedzenie i zgodnie z wytycznymi Krajowej Rady Seksu i Masturbacji pragnął być partyjnym pomiotem jak Kluzik-Rostkowska ,która okazała się matką wilczycy. Lisek natomiast miał dobre fury i laski. Jeździł różowym mercedesem,i palil here z butli po jogurcie naturalnym bez dodatków i konserwantów
  5. Cześć Malinowy, Coś mi się zdaje, że gdyby problemem byłe studia, czy wybór "mieszkać tu czy tam" to nie szukałabyś odpowiedzi na forum nerwicy. Czujesz chyba w kościach, że to nie studia są problemem ale lęk przed podejmowaniem decyzji (i przed tym co ze sobą niosą). Znajdziesz tutaj multum syndromów, pod którymi możesz (i będziesz zaraz chciała się podpisać). Lęk przed oceną. Prokrastynacja. Osobowość unikająca. Lęk społeczny (itd. itp.). Jedną z częstszych rad na forum (i wcale nie najgorszą) jest odesłanie do speca: psychoterapeuty. Próba nie strzelba, rozmowa nie boli, choć pewnie znajdziesz tysiąc wymówek by tego nie zrobić. 28 lat i "opuszczanie gniazda" - kto z nas tego nie miał Trzymaj się!
  6. Pewnego dnia szedł Jaś do sklepu monopolowego i tak..się zdenerwował że aż musiał się wrócić do domu.Zdenerwował się na..małego białego kotka,który stanął mu na wypolerowanym bucie swoją kocia łapka ubrudzona przez...ornie dzień wcześniej... Mały kotek uśmiechnął...się do Jasia, Jaś pomyślał, że...niepotrzebnie się uniósł, poczuł wstyd i...dał buziaka kotkowi.Kotek zupelnie zidiocial...i dostał schizofrenii...co było na rękę...lecz również na paszczę...Tyranosaurusa Rexa, ktory...był blisko z pewnym szalonym psychiatrą. Szalony psychiatra chorował na puchlinę kolan...wiec z zemsty amputował pacjentom kończyny i wyrzucał na śmietnik. Poszkodowani pacjenci zakładali się o flaszkę...ktory wczesniej umrze. Nagrodą miała być popijawa z kotkiem...oczywiscie pozbawionym konczyn... który był gejem...w stanie spoczynku... Z wysoką emeryturą, gdyż był SBekiem w dawnych czasach. Kotek miał kolegę, byłego sekretarza KC, starego pijusa, dziwkarza, który pędził bimber, trunek znany na imprezach u Jasia i jego konkubiny, jako syropek babuni, dlatego wszyscy chorowali i rzygali dalej niż widzieli, więc poszli wszyscy w pizdu kupić sobie lornetki bo do tej pory słyszeli tylko odgłos jak ryk niedźwiedzia. Jego szanowna konkubina...będąca w rzeczywistości..również kochanką kotka, który mimo braku laku, zapalił baku-baku...kupione w tartaku od..lekarza który zaznaczył mniej niż zero recept. Kotek jarał...dużo zielonej trawy...która rosła na dachu pewnego wieżowca...w samym centrum...wsi. Najarany wspinał się na stół
  7. Alter-Super-Ego

    Skojarzenia

    proste włosy - pędzel (Witam wszystkich ponownie
  8. Alter-Super-Ego

    Privjet! :)

    Cześć, Faktycznie, zdrowie psychiczne to temat tabu, ludzie prędzej przyznają się otwarcie do dewiacji seksualnej niż do depresji. Choroba psychiczna (nawet taka, która nie uniemożliwia funkcjonowania w społeczeństwie) to piętno. Jest to smutne, kiedy na około widzi się tyle osób bujających się na krześle i obgryzających paznokcie, otwarcie i szczerze śmiejących się z tych z depresją. Ale prawdę mówiąc, nawet na psychoterapii poradzono mi, żebym się "z tym" nie obnosił. I z perspektywy czasu (i kilku rozmów) przyznam rację. Górą są osoby, które same przed sobą potrafią przyznać, że mają kłopot, z którym nie potrafią sobie poradzić w pojedynkę. Psychologia i psychoterapia przestały być w naszym kraju dziwną fanaberią, a specjaliści potrafią (mówię to z przekonaniem po przejściu pierwszej terapii) pomóc. Jeśli już więc masz pierwszy krok za sobą - zrób drugi - umów się na pierwsze spotkanie. Obiecuję, że nie boli.
  9. - Rozmawianie z sobą jest zupełnie normalne, mam tak od zawsze. Pozdrawiam. - Po cholerę mu to piszesz? Lepiej mu napisz że ma schizofrenię, będą jaja. - Jakie jaja? Nie widzisz, że chłop zaczyna fiksować? Nie daj boże odkryje Wikipedię i wkręci się na maksa. - Hmmm, a może my go wkręcimy? Plisss... - ... - Zamknijcie się do jasnej cholery ... Całe życie z wariatami ...
  10. Cześć, wygląda to bardziej na hipochondrię. Bardzo popularna u nas, "odważnych inaczej". Należy odstawić Wikipedię Jeśli rzeczywiście boisz się o zdrowie - zadzwoń do lekarza. Bez urazy
  11. Wiesz, chodzi mi o to, że część z lęków, których doświadczamy, ma swoje "zdrowe, normalne" uzasadnienie. A część lęków to neurotyczna karuzela myśli, która wyrywa się spod kontroli i zaczyna sama kontrolować nasze ciało. Jak je rozróżniać? Jak nie pacyfikować zdrowych odruchów?
  12. Skopiowałem cały post z mojego blogu, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Pytanie do fachowców od leku ------------------------------------------------------------------------------------------------ - Mechanik jest doskonały, tylko niech Pan się nie wystraszy jego warsztatu. - Nie ma problemu. Nie jestem strachliwy. Pojechałem na obrzeża miasta, w ciemne, mgliste okolice elektrociepłowni nad rzeką. Nie zwracałem uwagi na otoczenie, skupiony odgłosami konającego silnika. Żeby tylko dojechać, jeszcze ten kawałeczek, jeszcze troszkę… W końcu dotarłem na miejsce (kochany samochodzik) i po raz pierwszy się rozejrzałem. Adres się zgadzał ale nigdzie nie widziałem warsztatu. Obok podjazdu stał dom sklejony z kilku technologii budowlanych „upstrzony” drzwiami (zdecydowanie wyjściowymi) i oknem. W trawie nieopodal dogorywał leciwy Opel Calibra. Silniejsze pędy pokonały już blachy maski. Dalej stała resztka szkieletu po foliaku. Zaczęło się robić ciemno. - OK. Nie tracimy inicjatywy. Zgrzytnęła piła mechaniczna i włosy na plecach stanęły mi dęba. Zrobiło mi się bardzo ciepło, zbroja pobrązowiała, no ale dzięki temu namierzyłem … garaż… choć może bardziej szopę. Szopa miała wrota… Sekunda zawahania… zastukałem zdecydowanie, pięścią, w rytmie sugerującym, że we wrota wali chłop a nie jakiś tam … łorewer. Znacie jakieś ciemne, ponure obrazy mistrzów malarstwa holenderskiego? Wyrzućmy resztkę koloru, przyciemnijmy, a na ścianach z cegły powieśmy rury ociekające ropą. Nad leżącą na podłodze żarówką pochylały się dwie twarze. Jeden z mężczyzn wyłączył silnik piły. Przełknąłem ślinę i wyjaśniłem o co chodzi. Jeden z nich, zwany mechanikiem, o dłoniach pokrytych większą ilością smaru niż w całym moim samochodzie, wybrał się ze mną na krótką przejażdżkę gdzie dowiedziałem się głównie, że komputery diagnostyczne to naciągactwo jednych ignorantów przez drugich. Mechanik, jak się okazało także mój imiennik, nakazał wjazd na kanał. Dziś to już nic nie zrobi, ale jutro zdiagnozuje samochód. Po swojemu, fachowo, a nie po ignorancku. Rozejrzałem się po szopie, w nadziei, że uda mi się dostrzec jakieś narzędzie, którym można byłoby coś zbadać w moim samochodzie. Kombinerki? Rura PCV? - No dobra. Przecież zostałem uprzedzony, że „warsztat” wygląda słabo i mam się nie sugerować. Wszystko mi wynagrodzi geniusz mechanika. No i ta cena. Zostawiam samochód i kluczyki. Po wyjściu z warsztatu poczułem się… 1. nieswojo 2. oszukany 3. przecież nikt mnie nie oszukał 4. poczułem niepokój 5. ale dlaczego poczułem niepokój? 6. przecież podjąłem świadomą decyzję 7. ale jaką decyzję!? cymbale, wstawiłeś swój niezbyt tani samochód praktycznie do dziupli. 8. spokojnie, to nie dziupla tylko ubogi mechanik samochodowy 9. A co ty o nim wiesz? Że ma na imię Marian? Jutro już nie będzie twojego samochodu, a na policji zesrają się ze śmiechu, jak im powiesz, że oddałeś volvo do największego żula po tej stronie rzeki. 10. ulegasz stereotypom, uspokój się. Właśnie dlatego masz kłopot z nowymi sytuacjami? 11. jakim stereotypom? Przecież nie podejmowałeś żadnej decyzji, po prostu ktoś nieznajomy polecił ci mechanika. Nie dokonałeś żadnego porównania, bo tak ci było wygodnie. 12. … Postanowiłem zaczekać na autobus. Po piętnastu minutach dotarłem już do 50 punktu dyskusji, szukając w głowie wszelkich sposobów na uspokojenie nerwów. Tętno miałem lekko maratonowe. W końcu postanowiłem zdać się na intuicję. Na intuicję, która krzyczała, że wszystko jest nie tak jak trzeba. To znaczy, że przez wszystkie następne dni, będę się martwił, czy mój samochód nie został dawcą części na allegro, a jeśli nie, czy ten … mechanik, da radę poskręcać w działającą całość silnik ze zmiennymi fazami rozrządu i … nieważne. Nie chcę się martwić. Gdybym był teraz w samochodzie, odjechałbym w te pędy. Wróciłem zatem do szopy i możliwie jak najgrzeczniej, aby nie urazić dumy bogu ducha winnego mechanika, odebrałem samochód. Co za ulga. W życiu nie czułem się lepiej. Minęło kilka godzin i sytuacja teraz wydaje mi się lekko zabawna, choć mój napad lęku już niekoniecznie. Cieszę się, że podjąłęm taką decyzję i nawet teraz (na spokojnie) nie zmieniłbym jej. Cieszę się też, że udało mi się przeprowadzić tą walkę umysłową z większym niż zazwyczaj udziałem świadomości. I właśnie, pytanie do Was: 1. Był to zwykły napad paniki. Mocno przesadzony. Właśnie taki, który nie pozwala doświadczać nowości; lęk, którego źródłem jest przeświadczenie, że świat wokół jest niebezpieczny i nie należy ufać obcym ludziom. Sytuacja pokazuje, jak wielkie pokłady lęku we mnie drzemią i jak dużo mam jeszcze do zrobienia na terapii. Ucieczka od tego lęku to porażka (z punktu widzenia terapii). 2. Lęk był uzasadniony i brał się z oceny sytuacji. Możemy odczuwać lęk u dentysty, ale zazwyczaj nikt z nas nie doznaje takiego uczucia u mechanika. Ja w każdym razie nigdy nie bałem się mechaników. Dobrze się stało, że doświadczyłem tego lęku, nazwałem go i postanowiłem, że nie muszę się bać (zwłaszcza za własne pieniądze). Uświadomienie sobie tego pozwoliło podjąć mi niewygodną decyzję i załatwić sprawę tak by zadbać o swoje samopoczucie – sukces (z punktu widzenia terapii). ?
  13. A tak przy okazji: co nam da jeśli już ocenimy naszego "chłopa" ("babę") jako niedojrzałego? Co wtedy?
  14. Czy dojrzała/y znaczy nudna/y? Osoba spontaniczna jest dojrzała czy nie? Moim zdaniem skłonność do zabawy i radości to błogosławieństwo. Zwłaszcza w kontekście apatii, o której tyle się tu czyta. Podoba mi się lista betty_boo
  15. Spora część naszego znerwicowanego społeczeństwa żyje z tym, nie mając nawet świadomości własnego problemu. Paradoksalnie niektóre z nerwic są silnym motorem napędowym działań nerwicowców, dzięki którym osiągają sukcesy zawodowe. Takie zachowania, pozytywnie oceniane przez najbliższe środowisko są dodatkowo utrwalane. Ostateczny bilans bywa zazwyczaj destrukcyjny, ale porażki (np. w relacjach z najbliższymi) rzadko widzą światło dzienne. A jeśli ktoś już wie, że ma nerwicę - to jak w "Matriksie" - dostaje do ręki dwie tabletki Ale to strach się z tym zmierzyć.
  16. Znam wiele kobiet, które same obcinają sobie włosy i drugie tyle, które nigdy w życiu tego nie zrobią. Pytanie co jest objawem "choroby" ? A tak poważnie, kiedyś sam męczyłem forumowiczów i mądrych psychologów w temacie "jak pomóc najbliższym". Puenta jest taka najogólniej, że nie można. Często nasze wysiłki, widoczne jako zaangażowanie i zainteresowanie samopoczuciem drugiej osoby tylko utrwala ten stan (stan chorobowy). Na zasadzie, "Hmm... jeśli dzięki tej depresji wszyscy tak się mną interesują to może nie warto tego porzucać". Nie twierdzę, że ktokolwiek tak myśli. Nie świadomie ...
  17. Wszystko w temacie. Depresja, czy w ogóle przypadłości natury psychicznej, wymagają jednego lekarstwa: zaangażowania pacjenta.
  18. Alter-Super-Ego

    Co mi jest?

    Po wierzchu depresja, a w środku ... kto wie? Lepiej jednak chyba nie diagnozować się na forum dyskusyjnym i nie czekać, aż tata zapisze ... Szkoda życia, jak zauważyłeś.
  19. 1. Zaakceptować go takiego jaki jest, bez poprawiania jego natury. Z tym da się żyć, choć nie jest to wymarzona bajka. Zająć się własnymi sprawami. Budować bliskość a nie mamusiować. lub 2. Jeśli nie jesteś w stanie tego zaakceptować - odejść. Czasem obecność w życiu osoby, na której zawsze można polegać (czyli na Tobie) nie pomaga ale przeciwnie - upośledza. Chyba masz za partnera "wampira emocjonalnego". Nie przepadam za tym określeniem ale cóż...
  20. Zapytałem niedawno (na innym forum) o to samo. W wersji jak pomóc rodzeństwu. Otrzymałem kilka odpowiedzi: nie pomagać. Trochę mnie zmroziło, bo jak tu nie pomagać najbliższym w potrzebie? Ale kiedy nad tym się zastanowić to ma sens. Wszelkie próby "pomagania" w związkach czy w relacji z bliskimi kończą się źle (lub b. źle) dla pomagającego. Toż to równia pochyła do współuzależnienia. I witaj toksyczny związku. Można jedynie zasugerować bliskiej osobie, że istnieją psychoterapie. Próba zmuszenia (szantaż) kogoś do tego jest z gruntu bezcelowa. Nie jesteśmy odpowiedzialni za swoich bliskich. Niestety lub na szczęście, jak kto woli. Nie pomożemy ukochanym z problemami, bez względu na to jakbyśmy chcieli (z autopsji). Za to bardzo trzeba uważać na siebie, żeby nie zacząć odwalać głupstw.
  21. Jeśli wierzysz, że tak już będzie to masz o tyle łatwiej, że nie musisz nic zmieniać. Jeśli jednak chcesz się wypisać ze "sztafety pokoleń" - idź do specjalisty i nie walcz z nim.
×