Cześć Kochani, z wielkim zaciekawieniem czytałem cały wątek, zwłaszcza wymianę zdań ze Starym Góralem, który wlał trochę dziegciu w ten słodki obrazek psychoterapii z sukcesem, jednorożcem i księżycem w tle. Sam przez długi czas w trakcie swojej terapii zmagałem się z własnym sceptycyzmem, który mówił mi: "halo, stary, siedzisz tu i ładujesz kasę terapeucie, a życie jak było posrane, tak jest nadal." I myślę, że większość z nas (osób, które są w terapii lub ją ukończyły) przeszły przez etap, kiedy oczekiwaliśmy, że "terapia coś nam da, terapia nam pomoże". Wiele osób wypowiadając się w tym wątku ma jeszcze takie nastawienie. Ja mówiłem swojej terapeutce wprost: "Pani kochana, chodzę tu już taki czas, władowałem w tą terapię tyle kasy, pani kochana pomóż mi pani, bo ta terapia to... o kant dupy potłuc...". Aż w końcu zstąpiło na mnie z nieba olśnienie, niczym gołębica z laurowym listkiem, że to wszystko co ja chcę od terapii... to ja muszę sobie załatwić sam.
Ale czy to znaczy, że terapia nie działa? Że Stary Góral ma rację? Nie, wręcz przeciwnie. Przede wszystkim sam nigdy nie doszedłbym to takiego odkrycia (i do wielu innych, równie ważnych) a ponadto na terapii faktycznie poznajemy wiele prostych technik (jak je nazywałem w swojej terapii "sztuczek"), które naprawdę działają. Terapia działa, uważam, że jest do tego stopnia skuteczna, że gdyby to było możliwe, powinien przejść ją każdy dorosły człowiek. No ale właśnie - tego elementu zaangażowania i wzięcia odpowiedzialności za własny los - tego nie dostaniemy za żadne pieniądze i na żadnej terapii. Choć terapeuta jest w stanie tak nami trzepnąć, żeby to do nas dotarło. To jak trening sportowy - lepiej pracować pod okiem specjalisty - lepsze efekty a czasem w ogóle jakiekolwiek.
Bez względu jednak na to czy jeszcze coś chcemy od terapii, czy już ją sami współtworzymy wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze. Jest natomiast spora grupa ludzi, którzy z zaciśniętymi zębami powtarzają "przecież świetnie sobie kurwa radzę, nie widać?". Z taką postawą naprawdę ciężko jest podjąć dyskusję i ciężko jest "zareklamować" terapię.