
agi114
Użytkownik-
Postów
360 -
Dołączył
Treść opublikowana przez agi114
-
Co się stało że masz takie mysli?
-
Paliłam 20 lat. Nie pale od półtora roku. Przez miesiąc czekałam na badanie,które robi się między innymi po to aby wykryć raka. Nigdy wiecej nie chce przeżyć takiego miesiaca. Raka nie ma a w rzuceniu palenia pomógł tylko strach. Cięzko było ale się udało
-
No właśnie ciężko go namówić do wyjścia z domu. Może dobrze sie stało że na praktykach - 4 razy w tygodniu -postawili ulimatum. Albo chodzisz jak w zegarku albo żegnamy. A to jest trzeci i ostatni rok nauki. Szkołe skończyć chce. Od kilku dni mimo strasznych obaw chodzi na ta praktykę i ma kontakt z ludźmi. Zakupów nie robie, wysyłam jego. Lata do osiedlowej budy i musi gadać z ekspendientkami. Troche brak mi już cierpliwość ale musze poprostu czekać na lepsze dni. [Dodane po edycji:] Jak nie pójdziesz po pomoc to faktycznie, Twoje życie może być bezsensowne. A jest zbyt cenne i krótkie żeby przed smiercią powiedzieć: nic mi nie wyszło i z niczego sie nie cieszyłem. Jesteś, moim zdaniem bardzo nieszczęśliwy i chyba nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę.
-
Depresja jest jak krzywe zwierciadło, które pozwala dostrzegać jedynie nasze wady; dlatego tak łatwo jest uwierzyć, że jest się nic nie wartym. Trafnie ujęte. Moje dziecko jest na etapie: siedzie w domu, sam, bo tak mi dobrze. Nie ma już żadnych przyjaciół, wszyscy odeszli bo nie chciał z nimi przebywać. Dom, komputer i tak w kółko.Problem ze szkołą bo trzeba wyjść. Straszny zastój teraz ma. Do psychologa chodzi chetnie ale nic nie robi żeby sie otworzyć na ludzi bo samemu fajnie siedzieć. Wspieram go jak mogę ale czasem wydaje mi się że tak do końca życia mu zostanie.Dobrze że choć w necie z ludzmi trochę gada. Choć jej nie mam to i tak NIENAWIDZE DEPRESJI. Ale leczyć ja trzeba.
-
ŁAAAAAAŁ. Jestem po lekturze części tych postów. Nawiedzona - to mało powiedziane
-
Czy ktoś może mi wyjaśnić dlaczego zapanowała taka radość po odejściu tego kogoś? Jestem tu od niedawna i pojęcia nie mam kto to. Koszmar jakiś?
-
Mój syn ma ten sam problem. Jego dotychczasowe życie to wielka porażka i trauma a to nie do końca prawda. Depresyjny mózg każe mu widzieć tylko te porażki i nimi zyć. Szczesliwe chwile tak skutecznie wyrzucił z głowy że naprawdę ich nie pamięta. Jak o nich opowiadam to powolutku zaczyna mu coś świtać. Ale się leczy od pół roku. Też powinienieś.
-
Od póltora roku nie jadłam lodów. I pomarzyć sobie o nich tylko mogę bo nie mogę ich jeść. Takie czekoladowo-waniliowe, z dużą ilości bitej smietany z owocami. Pycha
-
Za dwa tygodnie syn idzie do innego psychologa bo ten albo się wypalił albo nie umie już pomóc. Na poczatku terapi była znaczna poprawa. Syn odrywał sie od komputera, wychodził cos chciało mu się robić, wręcz szukał sobie zajęcia. Jak rzuciała go dziewczyna to zrobiło sie tak gorzej. Najchetniej nie wychodziłby z domu bo czuje się tu bezpiecznie. No i siedzi przed kompem. Gnuśnieje. Masz racje. Nie potraficie się cieszyć. W wakacje wyciagnęłam syna na wycieczkę do Trójmiasta. Byliśmy w parku linowym, pierwszy raz w życiu. Ja zeszłam przeszczęsliwa, udało mi sie przejść i nawet nie było takie trudne, fajna frajda była. Mój syn natomiast, po takim przeżyciu, kiedyś buzia by mu się nie zamykała, opowiadał by o tym kazdemu napotkanemu, cieszyłby się tym, mówił o tym. Teraz był "zadowolony". Lekko usmiechnięty stwierdził że fajnie było. To było zadowolenie na pół gwizdka. Staram wyciągać się go do lasu, czy gdziekolwiek gdzie możemy połazić, polatac z psem. Czasem namówie go na dalszy wyjazd. Ale to strasznie ciężko zrobić. Nie bardzo chce a jak juz sie zgodzi to zaraz chce wracać bo ludzie krzywo na niego patrzą. Bo w domu najlepiej najbezpieczniej. Tak się nie da żyć. To jest wieczna ucieczka. Staram sie krótko i rzeczowo mówić o konsekwencjach takiego działania, niby to przyjmuje ale i tak wie lepiej. Bo jest nieomylny. Przecież znacie uczucie takiego maksymalnego zadowolenia, cieszenia się, wiecie ze to fajne ale nie potraficie się cieszyć. Trudno to zrozumieć i juz. I cięzko Wam się z tym zyje i chcecie coś zmienić i nie potraficie. Cięzko to pojąć.
-
syn się leczy od pół roku. Ostatnio jest troche gorzej. Mimo ze wiem jak dziala depresja nie potrafie jej zrozumieć .
-
a na czym ta przypadłość polega?
-
Jak działa mózg czlowieka z depresja? Co się dzieje w głowie mojego syna. Czy jak wyleczy już depresję to ona znowu wróci?. czytam Wasze posty i jestem coraz bardziej przerazona. Nie nam depresji, moja głowa działa jak należy, chyba, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wstaje, ide do pracy gdzie spotykają mnie czasem nieprzyjemności, błedy za które finansowo odpowiadam, upierdliwi, wredni klienci. Nawet po bardzo dołujacym dni otrząsam się i idę dalej. Pewnie ze takie rzeczy siedzą jakis czas w głowie ale po pewnym czasie mijają nieprzyjemne mysli, zapomina sie o zdarzeniu. Syn z depresją nie pamięta fajnych rzeczy, wyrzuca je z głowy. Karmi się dołujacymi wydarzeniami w swoim życiu. Chocby dziś. Poszedł na praktykę, bał się strasznie bo ma do tego jeszcze fobie społeczną. Cos tam z kolegą spawał, układał, konstrukcje jakąś stworzyli. Opowiadał mi jak to pierwszy raz spawał i ładnie mu to wyszło. Na praktyce było znośnie, pracował z kolegą z którym się dogaduje. Psychicznie było jak na jego fobie nienajgorzej. Ale on nie bedzie cieszył się że coś mu wyszło, praca z kolega, spawanie, będzie rozpamietywał że nie jest mu na praktyce dobrze. A jak ma być dobrze jak idzie do ludzi z agresją bo oni beda dokuczać i trzeba sie bronić. Inni beda używać życia a on będzie siedział w kącie z nożem i atakował na wszelki wypadek. Przecież to on potwornie się męczy. Dlaczego jego mózg nie potrafi tego zrozumieć. Według niego ludzie nie mogą popełniać błędów bo wszyscy powinni być jak on, doskonali. Wytknęłam mu dzisiaj pomyłkę, zrobił ją nieswiadomie o czyms poprostu zapomniał. Naraził mnie na stratę 30 zł. Ale przecież głowy mu nie urwę, zrobił to niechcący, czasami się to zdarza. Gdyby synowi ktoś tak zrobił to na pewno celowo specjalnie i ukarać takie dzialanie trzeba, agresywnie. Nie rozumiem depresji. Dlaczego nie odczuwacie przyjemności wstawania rano, iścia do pracy, spotkania z przyjaciólmi. Przecież to jest fajne, przyjemne. Dlaczego nie cieszycie się z tego ze coś Wam wyszło, cos się udało. Dlaczego mózg mojego syna tak działa? I czy do końca życia tak będzie? Raz lepiej raz gorzej?
-
Pomoże jezeli bedziesz chciała żeby pomogło. To się da zrobić! Trzymam za Ciebie kciuki.
-
Nie to miałam na myśli. Trzeba dobrze udowodnić winę, na faktach, bez poszlak. Tylko się tak zastanawiam, gdyby ktoś kazał mi ukarać człowieka który maltretował dziecko czy kogokolwiek. Nie dałabym kary śmierci ale do końca zycia zgotowałabym temu człowiekowi taki sam los. [Dodane po edycji:] Nie to miałam na myśli. Trzeba dobrze udowodnić winę, na faktach, bez poszlak. Tylko się tak zastanawiam, gdyby ktoś kazał mi ukarać człowieka który maltretował dziecko czy kogokolwiek. Nie dałabym kary śmierci ale do końca zycia zgotowałabym temu człowiekowi taki sam los. Z ta pedofilią to masz racje, niestety.
-
Oglądałam film na faktach oparty. Nie pamietam tytułu. Kevin Spece w nim grał. Jest w nim pokazane jak łatwo mozna skazać na śmierć niewinnego człowieka. Kiedyś byłam jak najbardziej za. Po tym seansie nie jestem już taka pewna swego.
-
Jest pełnoletni. Do tej pory chodził sam po lekarzach. Poszłam do psychiatry dlatego że przez całe wakacje cofał się. Mówił że chce się alienować, nie chce do ludzi i ludzie tez nic od niego nie chcą, chciał być sam i jak powiedział: jak sobie bedę powtarzał że chce być sam to w końcu mi się to uda i bedę szczęśliwy. Zapytał mnie też: po co ja żyję? Wystraszyłam się. Wbijał sobie do głowy negatywne mysli. Leczenie polega na zmianie myslenia, utrwalaniu pozytywów. Syn ma takie przebłyski że przyznaje mi rację i ze łzami w oczach pyta: to co ja mam robić? Chce wyjść ze skorupy ale tak się boi że jeszcze bardziej w nią włazi. Chyba długa jeszcze droga przed nim. Mam nadzieje że starczy sił i jemu i mnie.
-
Do czego doprowadziła mnie nerwica. Moja historia
agi114 odpowiedział(a) na przegranyy temat w Nerwica lękowa
Podpisuję się pod tym dwoma rekami! Piszesz też że gdybys próbował wyleżć ze swojej skorupy dostał byś wylewu, zawału... Narkomanom też się wydaje że umierają wychodząc z uzależnienia, też odczuwają fizyczny potworny ból. Dają radę. Utwalanie negatywnego myslenia powoduje takie stany jak Twoje. Terapeuci leki naprawdę powolutku moga pomóc ale trzeba przede wszystkim chcieć. I choć to bardzo trudne nie poddawać się mimo potwornego zmęczenia. Bo leczenie czasami trwa długo, bardzo długo. Można to zrobić. A Ty chcesz coć z tym zrobić bo inaczej nie pisał byś o tym -
Leki też bierze. Ostatnio byłam z nim u psychiatry i powiedziałam o swoich obserwacjach. Byłam mile zaskoczona bo lekarz chciał mnie słuchać. Najpierw wypytał mnie potem syna, zmienił leki, jeden dołożył. Syn oczywiście obraził się na mnie i na lekarza. Leki mu zabrałyśmy, jakiś chłam ma łykać, co to jest! Mimo pretensji leki łyka na szczęście. Zmiana leków była od poniedziałku. Jutrzejszej praktyki boi się okropnie, ma zwolnienie lekarskie od piątku na wszelki wypadek. Powinien jednak na praktykę iść bo jak wróci po zwolnieniu mogą z nim rozwiązać umowę. Ale wracam do leków. Od wczoraj zaobserwowałam inne nastawienie, jest weselszy, bardziej kontaktowy. Cos wczoraj zaczęłam mówić o relacjach ludzkich i myśleniu ludzi, jakiś tam przykład podałam. Nie negował tak strasznie moich wypowiedzi, miałam wrażenie wręcz że troche się z nimi zgodził. Wiem że ciężko przestawić myślenie jak mózg podpowiada okropne rzeczy. Leki póki co troszkę poprawy dają ale na psychologa mam już namiary i od jutra załatwiam, syn zreszta chętny jest na zamianę więc może potrzebna mu zmiana.
-
leczy się pół roku. Bardzo szybko była poprawa bo i przy okazji udało mu się zakochać. Niestety szybko się to rozpadło, troche też przez tą cholerną depresje. No i jak dziewczyna powiedziała żegnaj to się uwstecznił. Nie dziwie się, był po uszy zakochany. Nie może pojąć to moje dziecko że każdy ma prawo być inny, dobry, zły, mądry, głupi i ma prawo myśleć tak jak mu się chce i mówić co mu się chce. Dla niego wszyscy są głupi (fobia społeczna) bo nie myślą i nie robią tak jak on. A wystarczy że ktoś na niego tylko popatrzy, ot tak zahaczy wzrok o niego to w glowie rodzą mu się okropne rzeczy. Głupio popatrzył, pewnie myśli ze jestem tępakiem, pewnie się ze mnie smieje i zaraz za to wszystko mu coś zrobie. Wolno to trwa bo syn nie chce zmienić nastawienia, myślenia, niech się wszystcy dostosują do niego bo on najmądrzejszy. Jutro szukam innego psychologa, może potrzebna zmiana, może inny bedzie lepszy, nie wiem. Coś robić muszę bo jak się wyleczy z depresji to zostanie i bez wykształcenia i bez pracy.
-
Krzysiek: dziękuje. Po takich słowach znowu myśli się że można świat zwojować i znajduje się na to siłe. Mój syn jednak chyba będzie musiał się dotkliwie poobijać jak sam z sobą nic nie zrobi. Dostał ultimatum i tłumaczenie się depresją nie uratuje mu tyłka a ja niestety nawet jak na rzęsach stane to i tak nikt nie bedzie słuchał moich próśb. Pozostało mi czekać na rozwój wypadków. Pozdrawiam [Dodane po edycji:] Krzysiek: dziękuje. Po takich słowach znowu myśli się że można świat zwojować i znajduje się na to siłe. Mój syn jednak chyba będzie musiał się dotkliwie poobijać jak sam z sobą nic nie zrobi. Dostał ultimatum i tłumaczenie się depresją nie uratuje mu tyłka a ja niestety nawet jak na rzęsach stane to i tak nikt nie bedzie słuchał moich próśb. Pozostało mi czekać na rozwój wypadków. Pozdrawiam
-
ale to odpępnienie polega na tym: napełnij lodówkę, ugotuj, wypierz, daj troche mamony i nie truj. On upadnie a konsekwencje oddczujemy razem. przecież nie wyrzuce dzieciaka z domu, mogę dać byle co jeść żeby nie za dobrze mu było i co dalej? do końca świata tak ma być?
-
przez czas mozna zmarnować sobie życie. Jak podleczy depresję będzie bez pracy, zawodu i znowu będzie popadał w jakiś marazm. Jak nie bedzie chodził do szkoły, nie bedzie alimentów, nie będzie na leczenie, nie będzie mnie na to stać. kółko się zamyka...
-
Mój syn z depresja o którym tu nieraz pisałam oświadczył ze nie wytrzyma na praktykach, nie chce tam chodzić i będzie kombinował zeby tylko zaliczyć tą ostatnią klasę. Niestety pracodawca postawił mu już ultimatum i kombinowanie nie wchodzi w grę. Będzie sprawdzany na każdym kroku. Jutro miałam pojechać do pracodawcy rozmawiać ale nie wiem co mu powiedzieć. Przecież syna tam nie będzie. Telefoniczna rozmowa była o tym ze syn więcej szansy już nie dostanie nawet w tej swojej depresji. Jeden dzień nieobecności, ucieczka i wylatuje a dziś właśnie sobie poszedł do domu grubo przed czasem. Jutro nie chce iść w ogóle. Dostawał szanse przez dwa lata i dość. Wiem że nie chodzi o to żeby odbębnić i zaliczyć, syn ma się czegoś też nauczyć i pracodawca właśnie to powiedział. Depresja depresją ale chodzić na praktykę musi a jeżeli nie jest w stanie niech zrezygnuje. Wiem że mu cholernie ciężko, nie wiem jak mu jeszcze pomóc. Nie wiem co robić.... Chyba mam dośc, nie mam siły choć powinnam ją mieć...