Nie wiem, o co się kłócić.
Ktoś chce stać pod krzyżem i uważa to za słuszne - stoi - deszcz nie deszcz - stoi.
Ktoś uważa, że co niedziele do kościoła iść trzeba i czuje taką potrzebę - idzie.
Ktoś zarzyna co niedziele baranka, bo twierdzi, że to słuszne - niech robi, co uważa (chociaż tego baranka to już bym zgłosiła, gdzie trzeba)
Ktoś zamiast na terapie idzie na kolanach z Krakowa do Lichenia - adieu.
Nie wiem tylko, po co wypisywać o tym wszystkim na forach publicznych i do tego, o zupełnie innym temacie, i psuć niewierzącym nerwy.
Ja nikogo spod krzyża nie przeganiałam, a teraz się czuję trochę tak jakby mi ktoś krzyż w tyłek wsadził, gdzie nie spojrzeć na forum - jakaś misja. Cuda, nie cuda... DOBRZE, niech sobie są, ale czy musi nas to interesować?