Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gods Top 10

Użytkownik
  • Postów

    3 342
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gods Top 10

  1. Ciekawe pytanie. Wg mnie odpowiedź zawiera się w samym określeniu tychże zaburzeń - obsesyjno-kompulsywne, w "źródle" odczuwanych wyrzutów sumienia, a także w ich "celu". Dla osoby dotkniętej tymi zaburzeniami źródłem wyrzutów sumienia jest bardziej psychika, niż sytuacja. Oznacza to, że to psychika "szuka" pretekstu do tego, by osoba poczuła się gorzej. Czyli jeśli nawet np. w sklepie uniknie się trącenia kogoś wózkiem sklepowym w kolejce, to psychika "znajdzie" inny pretekst, choćby zbyt długie wykładanie zakupów na ladę, zbyt długie szukanie drobnych, "niezdarne" pakowanie zakupów itd. Tu istotą jest przymus powtarzalności szukania takich pretekstów do wprowadzania siebie w dobrze znany stan - poczucia winy, wstydu, potępienia itp. Natomiast w przypadku wyrzutów sumienia u osoby bez w/w zaburzeń, źródłem jest sama sytuacja, która generuje przykładową myśl "sprawiłem komuś ból tym trąceniem wózkiem sklepowym, więc przeproszę". Nie ma tu dalszego szukania pretekstów do poczucia się gorzej, do przepraszania za wszystko, bo nie chodzi o to, by trwać w poczuciu winy, ale o to, by poczuć się lepiej po tym, gdy zrobiło się coś nie tak.
  2. Podejmowanie wspólnych decyzji nie zawsze musi oznaczać ich pełną aprobatę przez obie strony. Często te decyzje wynikają z kompromisu: "mój partner/ka jest dla mnie ważny/a, więc godzę się na coś, co jest dla niego/niej ważne, choć sama/sam nie muszę to lubić". Posłużę się tutaj nieco stereotypowymi przykładami: - ona chce sobie kupić jakieś ciuchy (lub on chce sobie kupić jakiś nowy sprzęt do majsterkowania). Podejmują wspólną decyzję o wyjściu na zakupy (np. dlatego, że dla partnerki/partnera jest to w jakiś sposób ważne), a później snują się po tych "obcych dla siebie terytoriach" sklepów z damską odzieżą (lub "sklepów dla majsterkowiczów") ze skwaszonymi minami marząc tylko o powrocie do domu; - on otrzymał zaproszenie dla obojga na odwiedziny w domu najlepszego przyjaciela, którego ona nie lubi. Dla niego jest to ważne, więc ona godzi się na to by tam pójść... choć jak nietrudno przewidzieć, raczej entuzjazmem nie będzie pałała. Innym aspektem tych wspólnych decyzji są konsekwencje, które pojawią się w krótkiej bądź dłuższej perspektywie czasu. Konsekwencją oglądania pornografii w związku, która może się ujawnić szybko, byłoby rozczarowanie. "Na filmie było tak, a w rzeczywistości jest inaczej... Na filmie aktorzy tak namiętnie jęczeli, a w seksie na żywo wygląda to inaczej. Na filmie stosunek trwał tyle i tyle (być może jest to wyłącznie efekt dobrego montażu filmu), a na żywo już inaczej. Na filmie aktorzy byli <<obdarzeni przez naturę>> (tudzież chirurgów plastycznych) tak, a na żywo wygląda to inaczej. Na filmie byli w takich pozycjach, a na żywo te pozycje się nie sprawdzają (np. z powodu anatomii) itd." Długofalową konsekwencją oglądania pornografii w związku mogą być wątpliwości typu "po co jestem w tym związku, jaką pełnię w nim rolę?". I takie wątpliwości chyba najczęściej dotykają kobiet: "skoro w czasie seksu oglądamy film pornograficzny, to co podnieca mojego faceta - ja, czy to co widzi na ekranie? Czy w czasie takiego seksu myślami jest przy mnie, czy przy kobiecie/kobietach, które widzi na ekranie? Jeśli wybiera to, co na ekranie, to de facto traktuje moje ciało instrumentalnie - może ważniejsze dla niego są tylko moja wagina i cycki, a nie to, kim jestem i jaka jestem?". Konsekwencje kręcenia filmików z seksu mogą być choćby takie: - większe skupienie się na kręceniu (na tym, by ujęcia dobrze wyszły, by nie pokazywać tych części ciała, które wzbudzają kompleksy, by światło było odpowiednie, by wpleść w "akcję" takie elementy, które byłyby atrakcyjne dla widza itp.), niż czerpaniu frajdy z bliskości "tu i teraz"; W ten sposób przekracza się niewidzialną granicę pomiędzy byciem uczestnikiem, a byciem aktorem/reżyserem; - najbardziej dotkliwa: zemsta w postaci upublicznienia w sieci takiego filmiku przez tę stronę, która nie pogodziła się z zerwaniem.
  3. Z otwartością (nie tylko w sferze seksualnej) również można przesadzić. Paradoksalnie można stawać się tak bardzo otwartym na jedne wrażenia, że będzie się zamykało na coś innego... np. na drugiego człowieka. I tak właśnie może być w przypadku pornografii w związku: w pogoni za urozmaiceniem, nowymi wrażeniami można zapomnieć o potrzebach partnera/partnerki. I jak dowodzą tego liczne posty na przeróżnych forach, często tak się dzieje, że ktoś cierpi w związku z powodu obecności pornografii do takiej relacji. A przecież można szukać również takiego urozmaicenia w seksie, przez który nikt nie ucierpi, za to zyska związek. Tak rozumiana otwartość jest "zdrowsza".
  4. Gods Top 10

    witam serdecznie

    Twoje życie jak najbardziej ma sens! To, co już rzuca się w oczy to fakt, że jest w Tobie dobro, bo chcesz pomagać innym, a nie krzywdzić ich. Niestety, ta pomoc zdaje się być niewłaściwie ukierunkowana, na ludzi, którzy nie są jej warci. Mieszkanie w małej miejscowości nie neguje szukania dla siebie pomocy. To przede wszystkim danie sobie na nią szansy, przyzwolenie na nią. Jeśli próbowałeś 20 lat temu porozmawiać z psychologiem i nie umiałeś się otworzyć, to nic nie stoi na przeszkodzie, by obecnie znów spróbować. Dziś wiesz o sobie więcej, jesteś bogatszy w inne doświadczenia. Inaczej mówiąc masz w sobie większy "kapitał", by móc lepiej zadbać o samego siebie. W chyba każdej większej miejscowości są poradnie zdrowia psychicznego. A oprócz nich gabinety prywatne. To oznacza, że można dojechać samochodem, autobusem czy pociągiem w miejsce, gdzie ta pomoc będzie, a jednocześnie szanse na bycie rozpoznanym maleją. Sam sobie pozwól na tę pomoc, daj sobie szansę! Zasługujesz na to!
  5. Gods Top 10

    witam serdecznie

    Jak dla mnie w tym zaznaczonym fragmencie zawiera się sedno Twoich kłopotów. Bo nawet, jeśli spłacisz jedne długi, to nie jest wykluczone, że ponownie nie zaciągniesz kolejnych pod czyimś wpływem. Wygląda na to, że walczysz ze skutkami, a nie przyczynami Twoich problemów. Może źródło tkwi właśnie w tej traumie z dzieciństwa, o której napomknąłeś? Może ona wywołała taki "szok" w Twojej psychice, że zaczęła się bronić "wyłączaniem się" pod wpływem stresu i w takich momentach pojawiał się ktoś pozornie życzliwy, w czyje łaski dosłownie próbujesz "wkupić się" i stąd te długi? W każdym razie z takimi pytaniami najlepiej byłoby udać się do psychologa. Niech on swoim fachowym okiem na to spojrzy.
  6. Temat został założony niemal rok temu temu, dlatego w mniejszym stopniu odniosę się do opisywanej sytuacji, a bardziej napiszę ogólnikowo, co o tym myślę. Wg mnie wszystko to, co się z nami dzieje (zarówno jako jednostkami, jak i w relacjach) o czymś świadczy. I z tego punktu widzenia rozpatrywałbym "pornografię w związku". Może to być symptom tego, że osoba oglądająca pornografię nie radzi sobie z czymś, przed czym ucieka w ten pozornie przyjemny świat. Może to też być oznaką rutyny w związku, który niegdyś inspirował, napędzał do działania... a obecnie "oklapł", np. z powodu "codzienności". Może to sposób na poszukiwanie nowych doznań, których brakuje w seksie na żywo. Albo może też chodzić o poszukiwanie tych doznań, które niegdyś były bardzo atrakcyjne, a dziś ich brakuje (czyli np. spontaniczności, cieszenia się seksem samym w sobie, czerpaniem z niego frajdy, zamiast "uprawiania seksu zawsze w czwartek po 22-giej, bo tylko wtedy jest na to czas w tygodniowym harmonogramie... a i to nie za długo, bo rano trzeba wstać do pracy"). Może pornografia to w ogóle jest jedyny sposób na "seks"... bo to częste, że gdy pojawia się dziecko w rodzinie, to kobiety potrafią być mocno przemęczone nowymi obowiązkami i przez to bardziej marzą o wykorzystaniu każdej chwili na regenerację sił podczas snu, a nie na seks (stąd coraz częściej się mówi: "mężczyzno, jeśli chcesz wzbudzić pożądanie u swojej partnerki/żony, przejmij część jej obowiązków domowych!"). Ale też nieraz kobiety same "odfajkowują" potrzebę współżycia seksualnego, bo "skoro już jestem matką, to po co dalej uprawiać seks?" lub "po co mi dalej ten mężczyzna, o którego miłość muszę zabiegać, skoro teraz mam dziecko, które kocha mnie bezwarunkowo?". A tego typu postawy (które nie muszą być wypowiedziane na głos, wystarczy, że się ich doświadcza w czynach) powodują również zmianę nastawienia mężczyzny wobec seksu. Może sobie wtedy myśleć np. "a więc o to jej chodziło, po to jej jestem tylko potrzebny: do dokładania się do wspólnego budżetu i do bycia dawcą nasienia, by mogła zrealizować swój główny cel w życiu - bycia matką". Tak więc nie tylko mężczyźni potrafią traktować seks instrumentalnie... Przyczyny "obecności pornografii w związku" mogą być przeróżne. Jednak niewiele da ich odkrycie, gdy na koniec będą służyć tylko "szukaniu winnych".
  7. Witaj na forum @jakaś natalia Przypuszczam, że jednym ze źródeł Twoich problemów jest to: Prawdopodobnie nie raz, nie dwa rodzice oceniali Cię, krytykowali, bądź bagatelizowali Twoje problemy i w ten sposób ranili. Z tego powodu możesz mieć trudności w otwieraniu się przed innymi, jeśli "nauczono" Cię w domu rodzinnym, że w pierwszej kolejności spotka Cię przykrość, gdy tylko się przed kimś otworzysz. Bliskie relacje wcale nie muszą być bolesne! Wręcz przeciwnie, te najbardziej wartościowe potrafią dodawać skrzydeł! Drugim źródłem problemów może być ten kontrast, który odczuwasz: w domu smutna, a w towarzystwie uśmiechnięta. Domyślam się, że w towarzystwie tak się zachowujesz, bo zależy Ci na ich akceptacji. Z przypuszczalnych powodów (które wymieniłem wcześniej), możesz mieć opory, by ukazać znajomym jak się na prawdę czujesz. Doświadczyłaś nieszczerości ze strony swoich przyjaciółek? Podejmowałaś próby takich rozmów ze nimi, czy jednak z powodu obaw zrezygnowałaś? Jeśli mimo wszystko nie chcesz porozmawiać o tym z osobami, które uważasz za bliskie (czyli np. z przyjaciółkami), to na Forum znajdzie się pewnie nie mało osób, które mają podobne doświadczenia. Oprócz tego warto spróbować porozmawiać z pedagogiem szkolnym lub psychologiem. Rozmowy z takimi osobami mogłyby Ci dać okazje do "potrenowania" życzliwych rozmów na żywo o Twoich problemach, bez oceniania, bez krytyki, za to w poczuciu akceptacji i zrozumienia.
  8. @Mildrettt, o tyle jest mi bliska Twoja historia, że w moim domu również było obecne to zakłamanie: wszyscy wokół uważali moją matkę za "bohaterską samotną matkę", natomiast nie widzieli już przemocy, którą mi fundowała za drzwiami zamkniętymi. Najprawdopodobniej podobne zakłamanie wywołuje w Tobie wątpliwości (lub jak by mogli to nazwać psychologowie: dysonans poznawczy) "czy ja właściwie to pojmuję co się dzieje, czy moje uczucia są prawdziwe, skoro inni twierdzą inaczej?". To, co opisujesz, wyczerpuje definicję przemocy psychicznej. Wygląda na to, że mniej lub bardziej świadomie babcia i mama chciały Cię uzależnić od siebie. w tych relacjach najważniejsze były one - Twoim kosztem. W rodzinach ze zdrowymi relacjami każdy członek rodziny jest ważny - nie ma równych i równiejszych. W takich domach rodzicom jak najbardziej jest przykro, gdy dziecko "wyfruwa" z rodzinnego gniazda, ale ta przykrość jest niwelowana poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i dumy z dobrego przygotowania dziecka do samodzielnego życia. Tutaj tego brak. Psychoterapia byłaby jak najbardziej wskazana, byś w relacji terapeutycznej mogła nauczyć się tego, czego nie mogłaś w domu rodzinnym.
  9. @f6295903, może ten opór, który odczuwasz przed zakochaniem jest jak najbardziej uzasadniony? Może tym sposobem Twoja psychika wysyła alarmujące sygnały? To, co zwróciło moją uwagę w Twoim poście: 1) Facet zdaje się być ideałem (choć jak opisujesz, ma przynajmniej jedną wadę: nie odpuszcza - czyli de facto nie liczy się z Twoim zdaniem!). A przy takim "ideale" możesz czuć się fatalnie, bo jak sama opisujesz, masz swoją traumatyczną przeszłość. 2) Owa odpychająca dla Ciebie fizyczność Pana Idealnego może być sygnałem Twojej psychiki, by wystrzegać się relacji, które w jakikolwiek sposób są podobne do bolesnej relacji z ojcem. Może Twoja podświadomość próbuje Ci powiedzieć, że Pan Idealny przypomina Twojego ojca nie tylko z postury, ale również z zachowania i charakteru? 3) Wybacz, że napiszę wprost, ale dla mnie jest podejrzane, że facet dąży do związku z takim uporem (włączając w to nie liczenie się z Twoim zdaniem). Tzn. istnieją jak najbardziej mężczyźni, którzy świetnie spełniają się w roli opiekuna i obrońcy, a przy tym szanują swoje partnerki. Niestety są również tacy, którzy nie mają szlachetnych intencji i szukają "damy w opałach"/"kobiety z przeszłością" (bo taka kobieta może mniej od kandydata wymagać np. z powodu mniejszego poczucia własnej wartości i tak być skoncentrowana na swoich problemach, że nie dostrzeże niczego niepokojącego w jego zachowaniu), by później ją toksycznie od siebie uzależnić. Na zasadzie: sam nie może sobie poradzić ze swoją przeszłością, to znajduje sobie kobietę, która również nie umie sobie z nią poradzić, by w takiej relacji np. dowartościowywać się dzięki porównaniom. To wg mnie rodzi pytania: jakim mężczyzną jest Pan Idealny na prawdę? Jakie ma prawdziwe intencje? Jak zachowuje się względem innych osób? Co o nich mówi? Czy szanuje tylko Ciebie, a o innych ma niepochlebne zdanie? Czy dbanie o Ciebie, zabieganie o Twoje względy wynikają z tego, kim jesteś, czy z tego, w jakiej sytuacji życiowej jesteś? Czy dla niego atrakcyjna jesteś Ty... czy Twoja przeszłość?
  10. Co prawda wątek kilkudniowy, ale może problem wciąż aktualny. Yvaine, wg mnie Twój ojciec chce "wymienić" jedną opiekunkę (jaką była jego matka) na Ciebie. Myślę, że łatwiej Ci będzie znaleźć odpowiedź na pytanie "jak mu pomóc", gdy zdasz sobie sprawę z tego, że Twój ojciec wybiera sobie opcje pomocy, które mu pasują, a nie te, których potrzebuje. Czyli odrzuca terapię, która pomogłaby mu wziąć odpowiedzialność za własne życie, a wybiera Ciebie jako opiekunkę obarczając Ciebie odpowiedzialnością za swoje życie. Jeśli ojciec sam będzie chciał sobie pomóc (idąc na terapię), wtedy będzie warto mu pomagać i go wspierać (na miarę możliwości - czyli tak, by np. nie odbiło się to zbyt mocno na Twoim małżeństwie i na Twoim zdrowiu). Natomiast jeśli postanowi, że nie potrzebuje terapii, to tym bardziej nie potrzebuje "opiekunki" - bo takie rozwiązanie nie spowodowałoby, że ojciec stałby się odpowiedzialny za siebie.
  11. Przepraszam, znów rezygnuję. Za bardzo kicham i nie chcę rozsiewać zarazków.
  12. W Święta mniej przewoźników kursuje, więc jeśli spotkanie miałoby być wieczorem, to wolałbym niedzielę, natomiast jeśli popołudnie, to może być poniedziałek.
  13. A jak duże masz wiadro? Gdzie i o której?
  14. Również myślę, że pomysł wyrażenia tego, co czujesz jest dobry. Bez względu na to, czy wybierzesz list, czy rozmowę, przy której będziesz płakał (nie uważam, by łzy mężczyzny były "niemęskie"). Co więcej, myślę, że warto wyrażać uczucia nie tylko w sytuacjach kryzysowych... ale na co dzień.
  15. Skoro wtedy brak komunikacji Ci przeszkadzał, to czy teraz mogło by być podobnie?
  16. Owszem, mogła zinterpretować Twoje zachowanie jako litość nad nią. Równie dobrze mogła się obawiać (na podstawie swoich wcześniejszych doświadczeń), że ktoś wykorzysta jej słabości przeciw niej. Dla mnie intrygujące jest, dlaczego wszedłeś w tę relację. Dlaczego związałeś się z kobietą, która miała (lub ma) spore problemy - dlaczego ona, a nie jakaś inna z "mniejszym bagażem"? Spełniasz się w relacjach, w których występujesz w roli opiekuna? Nie brak Ci w takich relacjach równowagi, partnerstwa?
  17. Mam wątpliwości czy warto takie myśli odganiać - może jednak są wartościowe. Czemu masz wyrzuty sumienia z powodu niewytrwania? Czy to źle mieć własną granicę wytrzymałości? Czy to źle, że odszedłeś od kogoś, kto Cię odpychał? Czy byłoby lepiej, gdybyś to odpychanie zniósł i nadal trwał w tym związku? Co do postrzegania jej raz jako biednej i skrzywdzonej, a raz jako wyrachowaną - może wyrachowana stawała się po to, by dać Ci do zrozumienia, byś nie litował się nad nią, by łączyła Was miłość, a nie litość. Z resztą ostatnią rzeczą, jaką potrzebują osoby "z przeszłością", zagubione (czy jak je jeszcze nazwać), to litość. Najlepszą pomocą dla takich osób jest naturalność/"normalność" - obserwując ją wiedzą do czego dążyć. Co do takiego, a nie innego reagowania - może zainwestowałeś zbyt dużo siebie w ten związek, a otrzymałeś niewiele w zamian?
  18. Na pytanie "czy ona może coś do Ciebie czuć", tylko ona będzie w stanie Ci odpowiedzieć. Natomiast na pytanie "co robić w tej sytuacji" - wg mnie najlepiej rozważyć, czy "plusy" tej relacji będą przeważać nad "minusami". Co w Waszym związku było wartościowe, a co nie; co Cię przyciągało do niej - dlaczego akurat ona była (lub nadal jest) ważną osobą w Twoim życiu; dlaczego Ty dla niej byłeś (lub jesteś) ważną osobą w życiu; czy to, że ona jest tak bardzo zamknięta w sobie jest dla Ciebie do zaakceptowania czy może jednak irytuje Cię; czy to co dobre (i złe) w Waszej relacji ma szansę się powtórzyć czy zmienić. Myślę, że odpowiedzi na takie lub podobne pytania pomogą Ci rozwiać Twoje wątpliwości.
  19. Poprzez godzenie się na to, by Twoje problemy i choroba uniemożliwiały Ci normalne relacje, również decydujesz o swoich potrzebach - wycofywanie się z relacji z powodu choroby i problemów, to również Twoja decyzja. W innym wątku wspomniałeś o swoim lęku przed odrzuceniem. Może skonfrontowanie się z tym lękiem byłoby dla Ciebie korzystne? Bo jakby nie patrzeć, bojąc się odrzucenia... sam skazujesz się na samotność... czyli swego rodzaju odrzucenie. Tak, jak sugeruje Southern Sun - co może się stać, gdy się do niej odezwiesz? Istnieją przynajmniej trzy możliwości: rozmowa ułoży się po Twojej myśli, rozmowa w ogóle nie będzie się kleić, rozmowa zostanie przerwana (np. z powodu wysiadki). Żadnej z tych możliwości nie warto odbierać jako oceny własnej wartości czy np. w kategoriach "życiowego dramatu". Jeśli się uda, możesz zawrzeć interesującą Cię znajomość, jeśli się nie uda, nic nie stoi na przeszkodzie, by próbować dalej.
  20. Istotnie, jest problem z uzyskaniem pomocy u psychiatry, gdy jest się osobą niepełnoletnią. W takich sytuacjach wg prawa powinieneś pójść do psychiatry za zgodą rodzica (lub przedstawiciela ustawowego)... tyle, że w Twoim przypadku mama raczej dostarcza Ci trosk a nie pomaga. W tej sytuacji może spróbuj pójść z dziadkiem, wtedy obaj moglibyście lekarzowi wyjaśnić, dlaczego dziadek przyszedł z Tobą. Na wszelki wypadek zapytaj przy rejestracji czy zamiast rodzica może być dziadek.
  21. Myślę, że stawianie sobie pytań "za co (mnie to spotyka)" nie jest właściwe, bo to nie jest tak, że mama zachowuje się tak wyłącznie dlatego, że chce Ci dopiec - nie Ty jesteś "winny" takiego jej zachowania. Psychiatrzy przede wszystkim leczą, więc możesz spodziewać się pytań o Twoją sytuację: co w Twoim życiu dzieje się takiego, że potrzebujesz leków. Później wypisze receptę. Jeśli trafisz na "lekarza z powołania", to oprócz zebrania wywiadu i wypisania recepty, może wesprze Cię na duchu kilkoma słowami.Psychoterapeuci są bardziej od wysłuchania, wspierania i pomocy w zmianie myślenia (postrzegania różnych sytuacji) na takie, które jest mniej szkodliwe dla klienta.
  22. Witaj Bartku, jeśli chodzi o pomoc dla dziadków, to teoretycznie powinno być dla nich możliwe uzyskanie "usługi opiekuńczej" z pomocy społecznej. Jak to wygląda w praktyce w Twoim miejscu zamieszkania, nie wiem. O taką usługę dziadkowie mogą się ubiegać jedynie osoby pełnoletnie, więc - poza zebraniem informacji - nic nie załatwisz. Niestety, w niektórych przypadkach taka usługa może być odpłatna (przynajmniej częściowo), więc warto o to zapytać wcześniej. Na wniosek lekarza babcia być może uzyskałaby opiekę pielęgniarską na NFZ (zależy od stanu zdrowia). Natomiast jeśli chodzi o pomoc dla Ciebie, to jeśli lęk o zdrowie dziadków uniemożliwia Ci normalne funkcjonowanie (a tak chyba jest, skoro jak sam napisałeś, gorzej sobie radzisz z nauką i izolujesz się od rówieśników), to może warto odwiedzić psychiatrę? Na dobrze dobranych lekach miałbyś szansę poczuć się lepiej i sprawniej funkcjonować.
  23. Twierdzisz, że nie masz urazu z powodu doświadczania przemocy, jednak Twoje zachowanie w tych dwóch trudnych i stresujących sytuacjach wskazuje na coś innego - chciałeś przemocą zatrzymać dziewczynę przy sobie. Możliwe, że oboje mieliście zbyt idealistyczne wyobrażenie o miłości. Pytanie: dlaczego? Skąd to idealistyczne postrzeganie miłości się wzięło? I dlaczego oboje bez trudu weszliście w taki układ? Dlaczego któreś z Was nie powiedziało "stop" temu idealistycznemu wyobrażeniu miłości? Przychodzi mi na myśl, że dlatego zbudowaliście taki związek, bo nie znacie ze swoich domów zdrowych relacji. I możliwe, że dlatego miał być "naj", by być przeciwieństwem znanych Wam z domów relacji. Jednak mogę się mylić w swoich domysłach. Za to nie mam wątpliwości, że nikomu nie pomożesz zadręczając się tą sytuacją. Ani sobie, ani Jej. Więc może lepiej nadać jej wymiar "praktyczny" i wyciągnąć wnioski na przyszłość?
  24. Myślę, że sedno problemu leży głębiej, niż tylko w rozpadzie związku. Na podstawie zachowań Twojego i Jej, przypuszczam, że oboje doświadczaliście (lub wciąż doświadczacie) przemocy. Moje przypuszczenie wynika z tego, że: - na wieść o tym, że Ona mogłaby odejść, zareagowałeś poprzez fizyczne powstrzymywanie Jej, ograniczając Jej wolność; - Ona (jak sam piszesz) bardzo przeżywa różne zdarzenia, nawet drobiazgi i jest bardzo wrażliwa na punkcie niekrzywdzenia innych, a to również wpłynęło na fakt, że oboje dobrze się rozumiecie, bo przeżyliście coś podobnego. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, możliwe, że oboje stworzyliście związek, który miał być (i był) rajem wobec ego koszmaru, który każde z Was przeżywało (lub wciąż przeżywa) we własnym domu rodzinnym. A jeśli taki motyw leży u podstaw związku - "uczynić z drugiej osoby lekarstwo na piekło domu rodzinnego" - to niestety, prędzej czy później dojdzie do poważnego kryzysu lub rozpadu.
  25. Pozwól innym poznać siebie, niech się dowiedzą kim jesteś - na żywo, a nie przez fb czy inny portal "społecznościowy". Ty masz na to wpływ jak bardzo wpuszczasz kogoś do "swojego świata". I całkowicie naturalne jest, że nie wszystkich chcesz do tego świata wpuścić, bo np. reprezentują sobą postawy czy wartości, których nie podzielasz.Dzięki swojej pasji również możesz mieć okazje do nawiązywania relacji.
×