Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nevertoolate

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

Osiągnięcia Nevertoolate

  1. Chciałem poznać opinię osoby, która zwiększała dawkę Bo wydaje mi się to takie dziwne. Działanie 1 tabletki przestaje działać, wezmę 1,5 to w końcu też przestanie, potem 2,3,4... 10? Lekarz stwierdził agorafobie
  2. Nikt nie podzieli się swoją opinią?
  3. Zauważyłem ten post wcześniej ale nie chciałem nic komentować. Mogę szczerzę przyznać, że leki pomagają (wątpię, aby to był efekt placebo) Kiedyś nawet czytanie tych wszystkich tematów na forum powodowało u mnie objawy somatyczne, teraz je przeglądam i nie wywierają na mnie żadnego większego wpływu poza tym, że współczuje osobom, które nadal się z tym zmagają. Ba, ja też dalej z tym walczę ale jest znacznie lepiej. Fajnie gdyby ktoś skomentował mój wcześniejszy post odnośnie zwiększenia dawki Pozdrawiam
  4. Cześć. Od mojego ostatniego podsumowania minął już niemal miesiąc, a to oznacza, że leki biorę już 8 tygodni. Zdecydowana większość czasu upłynęła bardzo dobrze. Czasem nawet zapominałem, że musze wziąć tabletkę i musiałem budzik nastawiać :)) Nie bez przyczyny wspomniałem większość czasu, bo było parę dni, gdzie czułem się gorzej. Znowu dopadło mnie uczucie jakby 'chciało wziąć, a nie mogło' - a już go nie było. Rozmawiałem z psychiatrą. Poinformował mnie, że biorę małą dawkę i z czasem działanie może słabnąć i że w razie pogorszenia rozważyć ciut większą dawkę. Dostałem trochę więcej czasu z tą dawką i mam dać znać jak się czuje. Chciałbym właśnie rady zasięgnąć czy warto zwiększyć dawkę? Bo idąc tym tokiem rozumowania to za parę miesięcy będę brał 5 tabletek dziennie Obecnie biorę 10mg mozarinu dziennie, plan jest, aby przejść na 15mg. Pozdrawiam
  5. Cześć. Minęły już 4 tygodnie od brania leku. Jestem w stanie normalnie wyjść z domu, w końcu! Można powiedzieć, że czuję się jak za dawnych starych lat Chociaż też nie do końca. Jakbym miał opisać to jak się czuje to tak, jakby chciało mnie 'wziąć', a nie może Wierzę, ze teraz będzie tylko lepiej. Pozdrawiam
  6. To nie do końca tak. Krew ostatnio oddawałem 3 miesiące temu. Te 'lęki' zaczęły się znacznie wcześniej ale pewne rzeczy mogłem sobie odpuścić ( np. chodzenie na msze ) więc i też gdzieś ten lęk minął. No ale z czasem zaczęły pojawiać się w nowych okolicznościach... i tak dla przykładu miesiąc temu gdy wychodziłem z psem, to po wyjściu z klatki miałem wrażenie, że zaraz się przewrócę, suchość w gardle, śliny nie mogłem przełknąć i tylko jedno w głowie, aby jak najszybciej wrócić do domu. Czasem się czułem lepiej ale po głębszym przeanalizowaniu stwierdziłem, że za długo zwlekałem, aby w miarę szybko poradzić sobie bez leków. Dziękuje za wyczerpującą odpowiedź. Psychiatra stwierdził agorafobie i podejrzewam, że też w tym kierunku leki są skierowane. Muszę też przyznać, że odkąd zacząłem studia znowu powróciłem do nawyku obgryzywania paznokci (być może były to już jakieś pierwsze symptomy). Obecnie mój nastrój zależy od tego jak się czuję. Czasem jest 'ok' tak jak za starych czasów, a za chwilę czuję ból głowy i ucisk w brzuchu. Jak mam być szczery to jest o wiele lepiej niż powiedzmy jeszcze miesiąc temu, gdzie potrafiłem dosłownie parę godzin w ciągu dnia czuć taki strach, lęk przed nie wiadomo czym. Jestem na tych tabletkach równe 12 dni, od 8 dni przyjmuję całą tabletke... Liczę, że za miesiąc będę w jeszcze lepszym położeniu niż teraz. Dziękuje za radę odnośnie psychoterapii. Niebawem mam również konsultację z psychiatrą. Zapytam też co on o tym sądzi Pozdrawiam
  7. Dzisiaj mija tydzień od brania leków. Czasem czuje się ok, czasem troche gorzej. "Gorzej" czyli ucisk w brzuchu, bóle głowy, lekkie zawroty i taka ogólna wrażliwość na wszystko (światło, ból itp.) Czasem mam ochotę wyjść na zewnątrz, ale czuje pewną blokadę. Myślicie, że warto się zmusić do wyjścia czy odczekać jeszcze tydzień/dwa? Pozdrawiam
  8. No i stało się, dzisiaj jestem już (albo dopiero ) 3 dzień na mozarinie. Co zauważyłem, to pierwszego i drugiego dnia czułem się zwyczajnie... świetnie Tak jakbym już nie pamiętał o tym co się stało. Z takich minusów codziennych to na pewno brak apetytu zauważyłem i impotencja Dzisiaj w nocy natomiast obudziło mnie jakieś dziwne uczucie ciepła i zawroty głowy (?) i po chwili zacząłem cały drżeć. Oj to było straszne, bo ledwo po termometr doszedłem... temperatura 35,4. Po paru minutach wróciło na 36 i więcej i już było ok. Obecnie lekki ból głowy. Byle do przodu...
  9. Dzięki za odpowiedzi. Byłem oddać dzisiaj krew, sama droga przebiegła bez objawów typowo somatycznych, ale czułem się troche nieswojo, gdy na tym się skupiałem. Dużo pomogła mi muzyka w słuchawkach ;)) Poczekam na wyniki i jak wszystko bedzie ok (ze strony tarczycy, makroelementów itp) to raczej zdecyduje się na te leki. Teraz chyba mogę powiedzieć, że mam taki stan jak sprzed miesiąca czyli nie czuje tego niepokoju 24/h, ale szału też nie ma. Czuję też, że mimo wszystko jestem nadal spięty, obgryzuje paznokcie nieświadomie, oczy szczypią, światło drażni, głowa boli itp. No ale trening i tak spróbuję zrobić, zawsze troche endorfin powinno wlecieć
  10. Chyba aż tak to nie ;)) To chyba tym bardziej warto byłoby zacząć od samej terapii. Tylko nie wyobrażam sobie jak miałaby taka terapia wyglądać, a raczej co ten lekarz by mi 'naopowiadał' żeby mi to przeszło...
  11. Szczerze powiedziawszy to już nie pamiętam co się wtedy dokładnie stało. Możliwe nawet, że nie było mi słabo tylko podczas stania prawie 3 godziny tak jakbym się zachwiał, że tak to ujmę - i to sprawiło, że nagle zrobiło mi się gorąco i ogólnie byłem przerażony. Na tej uroczystości trzeba było ładnie stać więc starałem się jak mogłem. Właśnie wspomniałem o swoich obawach. Nasilenie się objawów - niby do tego mam ten clarensen, od którego z kolei można się uzależnić. No i kiedyś te leki trzeba byłoby odstawić i pytanie jak tu organizm się zachowa? Boje się też, że stracę chęci do ćwiczeń i tylko będę "leżał i kwiczał"
  12. Dodam jeszcze, że mam wiele zainteresowań, które chce rozwijać ale czuję teraz wewnętrzną blokadę. Teraz co mi zostało to jedynie ćwiczyć w domu, bo nie muszę nigdzie wychodzić. Mam 25 lat, wiele rzeczy do zrobienia, wiele sobie do udowodnienia, mam swoje zdanie i poglądy. Cały czas nie mogę uwierzyć, że taka sytuacja jaka mnie spotkała 3 lata temu mogłaby doprowadzić mnie do takiego stanu. Czasem mam wrażenie, że sam siebie oszukuje... Przecież nie spotkała mnie żadna tragedia, tylko zrobiło mi się słabo. Czy wy też to widzicie? Po przejrzeniu paru postów niektórzy naprawdę mieli przykre doświadczenia... zdecydowanie gorsze niż to moje. Przepraszam za spam ale... bije się właśnie z myślami. ; - )
  13. Cześć. Szanuje Wasz i Swój czas więc postaram się streścić, co mnie tu sprowadza... Około 3 lat temu na pewnej uroczystości zrobiło mi się słabo i niemal się przewróciłem. Błahostka, która pociągnęła sprawy znacznie dalej. Jak się zapewne domyślacie, każda taka uroczystość sprawiała, że z tyłu głowy miałem tą sytuację i sam się nakręcałem. Po pewnym czasie przełożyło się to na msze w kościele (stopniowo z nich zrezygnowałem, to i też 'problemu się pozbyłem' :)) ) , kolejki w sklepie, czasem podczas spacerów, jazdy na rowerze - ale to też nie zawsze. Oddaje honorowo krew, gdzie do punktu mam z 300 metrów. Zdarzało się, że największym wyzwaniem było dojście do tego punktu, a w nim było już wszystko ok. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Było więcej takich 'smaczków' ale z reguły obecność kogoś lub słuchanie muzyki sprawiało, że o tym nie myślałem. Niecały miesiąc temu 'nagle' zaczęło się pogarszać, tak po prostu. Zaczęło się już w pociągu, gdy wracałem ze studiów do domu na święta. Potem przez cały weekend czułem jakiś niepokój, bałem się wyjść z psem - ale wychodziłem. Wychodziłem i niemal od razu łapały mnie zawroty głowy, szybsze bicie serca... Miałem wrażenie, że ciało chce mi powiedzieć iż jest w stanie zagrożenia - ale przecież tego zagrożenia nie było. Co ciekawe, najczęściej takie 'ataki' dopadały mnie tylko w godzinach wieczornych, rano zazwyczaj mi to nie dokuczało. Jakie było rozwiązanie? Wychodziłem z psem najczęściej w godzinach porannych :)) W tym samym czasie miałem prawdopodobnie infekcję gardła, było strasznie spuchnięte i ciężko było złapać oddech. Myślę, że domyślacie się co to dla mnie oznaczało, gdy serce wali jak szalone, a mi się gardło ściskało przy braniu wdechu. ;)) Muszę przyznać, że byłem zwyczajnie przestraszony, nie wiedziałem co mi jest. Porobiłem badania, EKG, cukier, saturacja - ok. Podwyższone tsh 3ciej generacji i kreatynina. Jutro idę na dalsze badania w tym kierunku. W między czasie zdecydowałem się jednak na psychiatrę, ponieważ tak jak napisałem w przeszłości bywały 'epizody' że czułem pewien niepokój, zwłaszcza jeżeli chodziło o wszelkiego rodzaju 'czekania' - na przystanku, w kolejce, na dworcu, a czasem nawet bałem się iść do toalety czy pod prysznic - na szczęście zdarzyło się tak parę razy tylko.. Zbagatelizowałem, ponieważ nie utrudniało mi to życia AŻ tak mocno. Pani psychiatra stwierdziła u mnie agorafobię (czy jakoś tak) i przypisała leki ( mozarin + cloransen ). Po przeczytaniu ulotek myślałem, że jak je wezmę to dopiero zwariuję. Lekarz mnie uprzedził, że objawy mogą się nasilić itp. ale bardziej boję się skutków ubocznych. Wiem, że nikt mi tu tego nie powie, czy dam radę bez leków ale myślę, że warto będzie skontaktować się ponownie z psychiatrą i zaproponować najpierw samą terapię? Spróbuję dzisiaj wieczorem wyjść i zobaczyć jak organizm zareaguje. Kupiłem sobie melisę i nervosol ( oo tak, na pewno pomoże :)), czuję lekki niepokój gdy pomyślę o wyjściu ale czy od razu należy pakować się w takie leki jakie mi przypisano? Przyznam szczerze, że wzięcie leków traktuje jako osobistą porażkę. Zawsze uważałem się za osobę odporną psychicznie, zawsze byłem zrównoważony, nic mnie nie ruszało, a teraz okazuje się, że mam obawy przed wyjściem z chałupy. Wstyd i zażenowanie... ale mam zamiar wziąć ten lęk na rogi... może najpierw bez leków... Miało być krótko, a wyszło pewnie jak zwykle. Fajnie gdyby ktoś podzielił się swoją historią. Zawsze łatwiej jest dokonać czegoś czego już ktoś dokonał. Miłego dnia. Pozdrawiam M.
  14. Z początku myślałem, że trafiam na złych ludzi, ale gdy się człowiek zastanowi... Znacie kogoś, kto jest super gościem, a ma mało znajomych? To się niejako wyklucza. Dlatego jak ktoś widzi niecałe 200 znajomych... Szkoda słów. Gods Top 10, staram się. Teraz na basenie poznałem fajną dziewczynę, ale kurde boje się cokolwiek zrobić. Nie boje się zagadać tylko reakcji na ten cholerny fejsbuk. Gdy się lepiej poznamy jakaś forma kontaktu musi być i zapewne na niego by padło.
  15. Witam, Długo się zastanawiałem czy zarejestrować się tutaj, czy też nie... Ostatecznie jednak jestem. Z czym do was przybywam? Hmm mój 'problem' jest dość specyficzny, ale od początku: Od dobrego roku udało mi się zmienić moje życie na lepsze... Porównując do tego co było 2,3 lata temu to niebo, a ziemia. Stałem się bardziej optymistyczny, śmiały, zabawny - co tez wpłynęło na to, że jestem bardziej zakręcony i roztrzepany w pozytywnym tego słowa znaczeniu Znalazłem w końcu pasję. Łatwiej nawiązuje mi się kontakty... hmm. Pomimo tych dobrych rzeczy... jeszcze czegoś mi brakuje... i są to ludzie. Tutaj sprawa się komplikuje... Chciałbym kogoś poznać, jednak z drugiej strony jest mi wstyd. Zapytacie dlaczego? Ano dlatego, że wcześniej nie miałem wielu znajomych. Moja lista znajomych na fb jest więc ograniczona. Haha już to widzę, jak ktoś się z tego śmieje, :) Jednak takie są realia. Gościu, który ma mało znajomych - coś musi być z nim nie tak. W moim przypadku to nie do końca prawda. BYŁO ze mną nie tak, teraz się zmieniłem, ale ludzie tego nie wiedzą. Traktują jakbym był odludkiem! ;/ Sami na pewno macie osoby w takim otoczeniu. Wiem, że jest to idiotyczne jednak spotkałem się z takimi opiniami... Nawet nie wiecie jak byłem wściekły... Ten cały fejsbuk doprowadza mnie już do szału. Niedlugo zacznę studia. Zapewne powstanie grupa dla osób, które się dostały. Jeżeli dołącze będzie tak jak w szkole średniej czyli nieciekawie. Jednak nie poddam się tak łatwo. Mam zamiar usunąć go w cholerę. Za każdym razem, gdy tam wchodzę uświadamiam sobie, że jestem jeszcze w ciemnej dupie Gdy pierw ludzie poznają mnie, a nie mój profil na fb powinno być lepiej. Gdy już poznam wystarczającą liczbe osób, aby cała reszta nie skreślała mnie na starcie z powodu małej ilości znajomych wtedy bym go założył. I tu pytanie do was: Czy właściwie postępuję? Pozdrawiam
×