Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ina

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ina

  1. Kiedyś sama zdradziłam,niestety... Okazało się, że dla tamtego faceta byłam po prostu zabawką. Mąż mi wybaczył, a ja mimo wszystko czułam się jak szmata, trafiłam do psychiatry z depresją...Ale byłam szczęśliwa, że wybaczył, że koszmar bycia zabawką się skończył, że wszystko wraca do normy, że mąż mnie tak kocha, że jestem najważniejsza.... Pomyliłam się. Dwa miesiące temu znalazłam w jego komórce smsy świadczące o bliskiej "przyjaźni", czułe, ze słowem "kocham" włącznie(podobno wszystko bez fizycznego aspektu). Mój świat się rozsypał. Nie mogę uwierzyć, że on sam przeszedł przez ten koszmar, a jednak zrobił mi to samo... Od dwóch miesięcy żyję jak w jakimś koszmarze. Zrobiłam się obsesyjnie zazdrosna i nieufna, jestem okropnie złośliwa i zaczepna. I nie umiem już z tym walczyć... Do depresji przyplątała się nerwica. Mało jem (schudłam 6 kg), dużo śpię, kompletnie nic mi się nie chcę...Ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego? Przecież porównanie z nią wychodzi (chyba) na moja korzyść, ale ja straciłam już całkiem wiarę w siebie.Boję się o moje małżeństwo, bo mąż też już ze mną nie wytrzymuje... Znam zdradę od podszewki, wiem jak to jest, oszukiwać, kłamać, udawać...Dlatego wszędzie szukam "dowodów" jego zdrady. Nie znoszę wówczas siebie, ale sobie nie radzę! Psychiatra zapisał mi nowe leki. Nie kupiłam. Nie chciałam by leki sterowały moim zyciem, nie chciałam być bardziej ospała niż jestem. Ale...jak uwierzyć w siebie??? Jak uwierzyć drugiemu człowiekowi, najbliższemu mi? Jak nie rozwalić tej rodziny, która kiedyś była taka szczęśliwa? Co zrobić by on był ze mną szczęśliwy? On żałuje, widzę to, ale nie potrafię wierzyć...Zaufanie, najtrudniejsza dla mnie rzecz na świecie...
  2. Kejsi, mam podobny problem z zazdrością. Sama się nieraz wstydzę tego co wyprawiam (przeszukiwanie kieszeni to pestka, ja potrafię przeszukać dokładnie jego samochód, miejsce pracy, potrafie jechać rowerem do sklepu gdy mówi ze tam właśnie jedzie itp.) Moja podejrzliwość osiąga monstrualne rozmiary. Męczę jego i siebie. Czuję, że rozwalam ten związek, potem przepraszam go za swe zachowanie(ale chyba to niezbyt szczere z mej strony, bo uważam że mam rację i prawo szukać niewiadomo czego...). On wie, że mam depresję, boje się że mnie takiej nie akceptuje(czuję to), czasem wyzywa mnie od wariatek. I tak juz kilka tygodni... I niby wiem, że nic mi nie brakuje, jestem atrakcyjna(tak mi się wydaje i chcę tak o sobie myśleć!, rozumiesz chyba, czasem tak trzeba...)jednak boję się że w jakimś sensie jestem beznadziejna i boję się, że on mnie zostawi. Staję się zazdrosna i kółko się zamyka.Awantura od nowa.Jak poradzić sobie z zazdrością?
  3. Ina

    Velafax - czy powoduje tycie?

    Lekarz zapisał mi velafax. Czy ten lek powoduje przyrost wagi? To dla mnie bardzo istotna sprawa, bo zaburzenia odżywiania to też jeden z moich problemów. Czy "historia" z efektami ubocznymi to kwestia całego dnia czy mijają one po kilku godzinach? Mam rodzinę , muszę jakoś funkcjonować... Jakoś dziwnie boję się tego leku. dotychczas brałam andepin, nie pomógł mi. Proszę o radę
  4. Przeczytałam co napisałeś i nie mogłam się otrząsnąć. Zastanawiałam sie kilka dni... Straciłam dziecko, w innych okolicznościach, miałam 17 lat, rodzice zmusili mnie do aborcji, nie miałam nic do powiedzenia (inne czasy, lata osiemdziesiąte...), mój chłopak też , zresztą miał wówczas tyle samo lat co ja...Rodzicom trudno wybaczyć, pozostałał żal, pamięć o tamtym tragicznym dniu, pamiętam, że krzyczałam, bardzo krzyczałam, ale dla innych ta ciąża to był tylko problem, uważali, że robią dobrze bo ja nie zrujnuję sobie życia, chyba chcieli dobrze...Pamiętam o tamtym dziecku do dziś, każdego dnia. Nie wiem ile razy płakałam. Nikt nie rozmawiał ze mną o tym, temat tabu... Mój mąż , ojciec tego dziecka, też nie... Kiedyś mieliśmy kłopoty. poważne, małżeńskie, właściwie balansowaliśmy na granicy rozwodu, wówczas pierwszy raz wykrzyczałam cały ten ból który żył we mnie latami.... Mam dzieci, udało mi się urodzić dwoje dzieci, zyję dla nich. Ale pamięć o tym pierwszym pozostanie we mnie do końca. Może ta moja historia nijak się ma do Twojego bólu, może mnie potępisz (wiem, niektórzy potępią takie kobiety , aborcja to tak strasznie brzmi..) ale chodzi mi o to byś wykrzyczał swój ból, gorycz... Jedź do lasu, gdziekolwiek, płacz, wyzywaj na boga i mów co Cie boli. To, że tu jesteś to znaczy, że chcesz mówić, to dobrze. [ Dodano: Pon Lis 27, 2006 1:18 am ] I jeszcze jedno...... Masz dla kogo zyć. Masz dziecko, ono Cię potrzebuje, ufa Ci i chce abyś się uśmiechnął. Ostatnio było mi cięzko, kłopoty rodzinne, depresja (leczona). Moja córka zapytała " mamo, dlaczego ty się nigdy nie śmiejesz, przecież ty się wcale nie uśmiechasz". To mnie powoli otrzeźwia. Ona chce mieć szczęśliwą, uśmiechniętą mamę! A ja powinnam dać jej swoją radość, pokazać, że świat nie jest tylko szary i smutny! Może właśnie tego oczekuje Twój syn? Może czeka aż się uśmiechniesz? Może Twoja zona też potrzebuje Ciebie mającego w sobie choć odrobinę radości? Masz obok siebie rodzinę, dla niej żyjesz. Musisz pamiętać o tamtych dzieciach, one zawsze będą żyły w Twoich wspomnieniach, ale nie pozwól by Twoje dziecko zarzuciło Ci brak usmiechu. Szukaj grupy wsparcia, psychologa, lecz depresję, ale daj Twemu synkowi i żonie radość. Pokaż jak bardzo zależy Ci na nich. Trzymam kciuki, za Ciebie i za Twoją radość.
  5. Ina

    depresja a wiara

    Dla mnie Bóg to spersonifikowane dobro, bo to właśnie dobro jest w życiu najważniejsze, a nie Bóg jako osoba. Dla mnie właśnie dobro jest Bogiem, a zło szatanem. Czasem w naszym życiu jest więcej jednego, czasem drugiego, ale nie ulega wątpliwości, ze to pierwsze jest najważniejsze! Nie chodzę do kościoła, nie uznaję klepania modlitw i czczenia figurek i obrazów, a księża są dla mnie zwykłymi ludźmi(może czasem bardziej zapatrzonymi na kasę niż inni). Gdyby był Bóg.... to czy pozwoliłby na katastrofę na Śląsku, hospicja dla dzieci , wypadki samochodowe, itp.? Moim Bogiem jest dobro, i w to wierzę, że jest, że będzie. Ja staram się być dobra(różnie to mi wychodzi, przyznaję....wszak jestem tylko człowiekiem), wierzę, że inni ludzie też starają się być dobrzy. I właśnie ta wiara i nadzieja trzyma mnie przy życiu. Wiara w dobroć.
  6. Nervosolku! Mam podobny problem, też nie wierzę w siebie i ciągle zastanawiam się za co można mnie kochać.... Przecież tak niewiele albo nic nie jestem warta.... W moim życiu narobiłam trochę krzywdy innym, niestety...A będąc dzieckiem słyszałam, że mam "trudny charakter", mama mi tak wmówiła, że w końcu w to uwierzyłam.... A natręctwo mam jedno - to paniczny lęk przed odrzuceniem przez męża i innych ludzi, lęk przed zdradą, przed samotnością, potworna zazdrość o męża czasem potrafi mi tak zatruć życie (jemu zresztą też) że szkoda gadać... Pisząc na forum mamy jednak tę radość, że inni nam radzą, stajemy się zauważeni przez kogoś, całkiem obce osoby, ale mamy to szczęście, że choć przez chwilę ktoś o nas myśli. Nie uważasz, że to cudowne? Ja chodzę do psychiatry, tobie też radzę, to pomaga, pozwala walczyć o siebie, o każdy następny dzień, wierzyć, że znów nam będzie lepiej, że będziemy się cieszyć z życia kiedyś....Pozdrawiam, nie jesteś sam, a inni myślą o tobie!
  7. Zero chleba, zero ziemniaków i slodyczy. Mnie się udało. Tyle, że o mały włos nie wpadłam w anoreksję. Wszędzie widziałam tylko tłuszcz i zbędne kalorie.Zmuszałam się do wymiotów.Koszmar. Jednak moja dieta się zmieniła na lżejszą, odzwyczaiłam się od słodyczy typu batoniki (a uwielbiałam) i zazwyczaj nie jem po 18. Z jednej strony czuję się lepiej, ważę niedużo, jestem szczupła, ale z drugiej strony to .... będąc grubsza byłam szczęśliwsza , jadłam co chciałam i kiedy chciałam.......
  8. Naśka, zrób sobie badanie krwi, może to anemia. Miałam podobne objawy po wstaniu z łóżka, zawroty głowy, ciemno przed oczyma. Okazało się, że to anemia.Brałam tabletki z żelazem, wszystko wróciło do normy.Życzę zdrowia.
  9. Leczę się, od niedawna, biorę andepin od 10 dni. Kiedyś chodziłam do psychologa ( nauczył mnie mówić NIE, za co jestem mu wdzięczna), a od wiosny br. do psychiatry, z przerwą, bo wydawało mi się , że wszystko jest ok.( i to mój błąd, teraz wiem...)Więc zaczęłam od nowa. Na razie jednak mam takiego doła....Od paru dni prawie nie jem, nie mogę, tak reaguję...Miałam też kiedyś początki anoreksji, teraz się po prostu boję...
  10. Moim największym chyba problemem jest paniczny strach przed odrzuceniem, przed brakiem akceptacji. Może to ma związek z brakiem zaufania, zwłaszcza do rodziców, którzy zostawili mnie samą z problemami w najtrudniejszym dla mnie czasie, zadecydowali o moim życiu...Boję się, że mój mąż też może mnie tak potraktować, zostawić. Niby wiem, że on bardzo mnie kocha, jednak każdego dnia się boję, jestem przesadnie zazdrosna, boję się że dla niego mogę też okazać się nikim, bluszczem uwieszonym na jego ramieniu, bez pracy, bez perspektyw i na dodatek z depresją ( o której on bardzo niewiele wie, bo go to nie interesowało). Uzależnienie psychiczne i finansowe od męża, strach przed samotnością towarzyszy mi każdego dnia. Przyłapałam go niedawno na smsach (no cóż sprawdzam jego komórkę), widziałam smsy pisane do innej kobiety(dość czułe...), on mówi , ze to głupoty,przeprasza, żaluje że pisał, ja nie potrafię wybaczyć, rujnuję swoje małżeństwo kolejnymi podejrzeniami, zrobiłam jej nawet dziką zwanturę, rozwalam swoje życie. czasem zastanawiam się dlaczego z nim jestem, wiem, że on bardzo mnie kocha. Ale czy ja?Czy bycie z nim to tylko lęk przed samotnością?A moż przed brakiem kasy...Mam za sobą zdradę, mąż wybaczył, a ja w swojej zawiści i zaciętości nie umiem żyć z myślą, że mógł być dla kogoś miły, bo tylko ja jestem najważniejsza. ... Znów wracają czarne myśli, że jestem beznadziejna,że tak naprawdę to nie ma mnie za co kochać, że wszystko czego nie dotknę - zepsuję itp.itd.... Mam dzieci, kochającego męża, jestem dość atrakcyjną kobietą i nie potrafię się z tego cieszyć! Mam skłonność do destrukcji, autodestrukcji chyba... Mam bardzo niewielu znajomych, bo nikomu nie wierzę, boję się ,że prędzej czy później i tak mnie oszukają. Nie mam pracy, bo nie wierzę, że gdziekolwiek ją znajdę, więc jej nie szukam, a jeśli nawet to i tak będę nikim, kimś mało ważnym, a z taką motywacją nie mam po co iść...Jak dalej żyć, jak nie rozwlić wszystkiego do końca, jak nauczyć się kochać..........?
  11. Ina

    depresja powraca/powróciła

    Ja biorę andepin, już drugi raz. Pomaga, wiem z doświadczenia. Nie jestem ospała, widzę też iż mogę po nim prowadzić samochód.Funkcjonuję więc w miarę normalnie... A co do psychologów/psychiatrów to trzeba trafić na kogoś komu się naprawdę zaufa. Chodziłam kiedyś do psychologa. Rady miała z księżyca, np. że powinnam iść do pracy (pytanie tylko gdzie? i jak skoro miałam zero wiary w siebie). Teraz chodzę do psychiatry i to znaczne fajniejsza i milsza osoba, a przede wszystkim nie daje rad, nie ocenia...
  12. Jedno na pewno - czytanie książek , wcześnie nie miałam czasu na to, ochoty,itp. Depresja jest także moim "wykrętem" jeśli chodzi o pracę, ponieważ nie bardzo mogę ją znaleźć i sama nie wiem czy jeszcze chcę (nie miałabym czasu dla dzieci, nie przepadam za swoim zawodem). więc mówię, że choruję (pomijam na co) i ludzie ze zrozumieniem kiwają głową. Sama depresja nie, ale wychodzenie z niej pozwala też dostrzec piękno tego świata (przyrodę) i uczy cieszyć się z rzeczy małych, pozornie mało ważnych. Sama depresja to raczej więcej szkody niż pożytku, jak każda choroba zresztą. Krasnal, fajnie, że jednak szukasz dobrych stron we wszystkim,nawet w depresji. Pozdrawiam
  13. Ina

    Witam Panie i Panow :)

    Maju, może przypomnij sobie swój post na przywitanie ....Własnie go przeczytałam(tytuł "cześć wam", bodajże z początku pażdziernika). Piszesz o sobie...A teraz odwracasz kota ogonem... Smutne to trochę, ale cieszę się z tego że chyba lepiej się czujesz i nie pamiętasz już dlaczego tu trafiłaś...
  14. Lublinianko, mam podobny problem. Niby wokół tyle ludzi, rodzina, znajomi i ja, która nie potrafi się "otworzyć" na innych. Czasem wydaje mi się , że wręcz unikam ludzi, aby się do nich nie zbliżyć. Uciekam wówczas w książki, spacery (samotne) z psem. Boję się oceny innych, że powiedzą o mnie źle, żejestem niezbyt "udanym egzemplarzem", z brakami w wykształceniu, bez pracy, bez tematu do rozmowy. Brakuje mi uśmiechu, ale... mojego własnego, takiego "do lustra", czyli więcej wiary w siebie... Na razie zaczynam walczyć, znów podjęłam leczenie, biorę leki i mam nadzieję, że będzie lepiej. A z drugiej strony patrząc to sądzę, iż nie każdy z nas musi być towarzyski....
  15. Ina

    Witam Panie i Panow :)

    Tu chyba nikt nie trafia przypadkowo, bo ktoś "przy zdrowych zmysłach" (sorry za to określenie, ale tylko takie przyszło mi na myśl) nie wpisuje w wyszukiwarce słów "nerwica, depresja"... Jesteśmy tu , bo szukamy ludzi podobnych do siebie, takich którzy nas zrozumieją i których my rozumiemy, bo pewne sprawy,emocje, myśli i uczucia znamy z autopsji.. A więc witaj!
  16. Ina

    nerwica mija!

    Piotrek, proszę , nie myśl tak, że nic nie pomoże. Może masz dziś gorszy dzień niż wczoraj? też mam takie dni, ale próbuję z tym walczyć. Wiesz co mnie zmusza do wstania rano z łóżka? Rodzina (mąż i dzieci) to wiadomo, ale jest jeszcze ktoś (może coś). To pies. Wiem, że dla niego jestem najważniejsza, ma we mnie oparcie, jest właściwie całkiem uzależniony ode mnie. Byłam z nim dziś u weta, poczułam taką ogromną więź gdy cały trząsł się ze strachu...Teraz doszedł do siebie, mam nadzieję, że będzie lepiej i przestanie w końcu chorować... Piotrek, może masz obok siebie takie stworzenie, któłre spojrzy na ciebie wielkimi oczętami pełnymi miłości i przywiązania? Rozejrzyj się i ... nie trać nadziei. może ten lek zaczyna przynosić efekty po jakimś czasie...Trzymam kciuki za Ciebie!
  17. Ina

    NOWA...

    Witaj, ja też tu jestem, bo ... nie chcę się sama ze swoimi problemami. Czasem fajnie jest żyć ze świadomością, że ktoś, nawet obcy, przez małą chwileczkę o tobie pomyśli. Tego nam chyba brakuje, więc tu jesteśmy...Witaj!
  18. Jestem w związku, małżeńskim zresztą.. Mój małżonek czasem(!) stara się mnie zrozumieć, moje podłe nastroje, płaczliwość, brak motywacji i kończy się to zazwyczaj radą typu "weź się w garść, przecież masz nas". Ja o tym wiem, mam rodzinę, ale z tym aby wziąć się w garść jest gorzej...Wówczas on traktuje mnie jak dziecko, które trzeba przytulić, wytrzeć nosek i powiedzieć kilka miłych typu "wszyscy cię kochają". Jestem dla niego dzieckiem! Wybaczył mi nawet zdradę, jest ze mną , bo jak twierdzi "sama nie poradziłabym sobie w życiu". Wiem, że mnie kocha, bardzo... Ale jak długo będzie tolerował mnie-takiego dzieciaka?Uważa, że psychiatra mi niepotrzebny,dla niego zrezygnowałam z terapii, może wstydził się, że ktoś się dowie o moich wizytach w poradni? Boję się o nasz związek, nie wyobrażam sobie samotności...Boję się, że znajdzie kiedyś kobietę która wie czego chce, przebojową, mówiącą dużo i otwarcie o uczuciach. Po prostu kogoś lepszego ode mnie...Wiem, że jemu też nie jest łatwo, bo nigdy nie wie co zastanie w domu - uśmiech czy łzy... Chciałabym aby był ze mną szczęśliwy, tylko tyle... A może aż tyle...Postaram się, zrobię wszystko aby był i ... czasem wierzę że mi się uda..
  19. Otwieram drzwi, znów wchodzi w moje życie, depresja. Nie mam siły by nie otwierać tych moich drzwi... Ostatnio panoszy się strasznie w moim życiu, dezorganizuje, każe płakać, olewać znajomych, sprzątanie, czytanie, itp.Każe siedzieć albo leżeć i myśleć, nawet niewiadomo o czym...Nie wierzę w siebie, że coś jeszcze osiągnę, że coś się uda...Znalazłam się tu, na forum, bo ... łatwiej jest żyć z myślą, iż nie tylko ja tak mam...Dla najbliższych mi osób moje stany są niezrozumiałe ("weź się w garść"...no cóż..).Mam za sobą kilka wizyt u psychiatry, leczenie farmakologiczne i durną decyzję o rezygnacji z leczenia, bo wierzyłam, że sama sobie poradzę. Efekt taki, ze tu jestem...A więc witajcie.
×