Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kirian

Użytkownik
  • Postów

    86
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kirian

  1. Szczęśliwie mam już to za sobą, ale kiedyś: - jak wyjmowałam chusteczki higieniczne z pudełka (takiego, co się chustki wyciąga od góry), to zawsze na wierzchu musiała zostać chusteczka biała, w życiu różowa! - głośność na tv musiała być nieparzysta (tolerowałam tylko niektóre parzyste liczby) - budzik nigdy nie mógł być nastawiony na pełną godzinę, czyli jak chciałam wstać o 7:00 to generalnie ustawiałam 7:01 - świrowałam przy godzinach w stylu 13:13, 15:15 itd. (to mi w sumie zostało o tyle, że dalej takich zestawień nie lubię). Jak wzrok mi padł na zegarek wyświetlający taką godzinę, to patrzyłam gdzie indziej tak długo, aż uznałam że jest już "bezpiecznie" i spoglądałam na nowo dopiero, jak byłam pewna, że jest już kolejna minuta.
  2. Jestem na forum raptem parę dni, ale już wiem, że dało mi ono sporo. Przede wszystkim są tu ludzie, którym nie muszę tłumaczyć, co mi jest, dlaczego tak jest, co się dzieje. Oni rozumieją, bo przeżywają podobne problemy. Nikt nie robi wielkich oczu i nie stuka się palcem w czoło. A to dla mnie ważne, bo na co dzień hasło "depresja" spotyka się w moim otoczeniu z reakcją "Jak można mieć nonstop doła?" i to zdanie kończy temat. Tu jestem rozumiana i dobrze mi z tym. A jeśli czasem zdarzy mi się komuś dodać otuchy, podzielić swoimi doświadczeniami i napisać coś mądrego, to daje mi to dużo radości. Bo fajnie jest zrobić coś - dla kogoś.
  3. Bardzo możliwe. Póki nie pomacasz, póty będziesz niespokojna - a przynajmniej tak to sobie zakodowałaś. I stąd ciągła potrzeba sprawdzania. Też tak miewam z niektórymi rzeczami, choć na szczęście węzłów się nie czepiam
  4. Od tygodnia mam wdrażany Cital. Doraźnie mam brać hydroksyzynę, choć reaguję na nią dziwnie - lęk nie ustępuje, za to robię się przeraźliwie śpiąca. Kiedyś brałam Xanax i on mnie faktycznie potrafił z lęku "wyłączyć", robiło mi się po nim po prostu wszystko jedno. Teraz jednak staram się aż tak bardzo nie polegać na lekach, bo biorąc pod uwagę moją skłonność do uzależnień... Heh, po prostu staram się ograniczać liczbę środków do absolutnego minimum.
  5. Witam w gronie alergików ;P Radosne pylenie traw jeszcze przede mną, więc póki co z tym problemów nie mam. Ale czerwiec i lipiec będą "wesołe" Monii - ruch dobrze robi, pozwala oderwać myśli od dolegliwości i poprawia samopoczucie. Ja się bawię w gry taneczne na automatach i powiem Ci, że jak wchodzę poskakać to od razu przestaje mnie wszystko boleć ;P Dopiero jak zejdę z maszyny to na nowo przypominam sobie o tych wszystkich kłuciach i innych pierdołach...
  6. U mnie sprawa wygląda tak: atak lęku pojawia się zupełnie nagle, zwykle nie wiadomo skąd (nie wiąże się to z żadną sytuacją stresową). Zaczynam czuć drżenie w środku i ogarnia mnie lęk, którego źródła za nic nie jestem w stanie określić. Zdarza się, że ten lęk rośnie tak, że ocieram się o uczucie paniki. Wszystko rozgrywa się oczywiście "wewnątrz", nie przekłada się to na jakieś działania z mojej strony, choć najchętniej bym wówczas rzuciła się do ucieczki. Problem polega tylko na tym, że nie ma dokąd uciec, bo lęk zabrałabym przecież ze sobą. Zaczynam się czuć słabo, mam ochotę płakać, nie wiem gdzie się podziać i co ze sobą zrobić. Nie umiem się na niczym skoncentrować. Ostatnio takie silne "coś" złapało mnie w poprzednią niedzielę i wyciszyłam się dopiero gdy poszłam do kościoła. Czytałam gdzieś, że modlitwa jest "naturalnym środkiem uspokajającym" i chyba coś w tym jest. Tak czy inaczej, tego typu przeboje miewałam ostatnio niemal codziennie i potrafiły mnie trzymać nawet kilka godzin. Z tego też względu (+nasilenie hipochondrii) postanowiłam wrócić pod opiekę lekarza.
  7. Kirian

    Co teraz robisz?

    Zaraz zabieram się do pracy...
  8. Heh, pod tym względem życie było prostsze, gdy wszechobecny dostęp do sieci nikomu się nie śnił. Nie było gdzie sprawdzać symptomów - nie myślało się tyle o chorobach. A przynajmniej mnie było wtedy dużo łatwiej i nie histeryzowałam tak, jak w erze "wujka Google".
  9. Mój dzisiejszy dzień był trudny. W nocy się średnio niestety wyspałam, od rana humor raczej kiepski, brak energii do czegokolwiek - a tu trzeba było zabrać się do pracy. Koło 15:00 nastrój się nieco poprawił, teraz jest "średnio na jeża". Staram się nie dopuścić do pojawienia się lęków, które lubią dawać o sobie znać zwłaszcza wieczorami. Heh... a w zeszłym tygodniu było względnie fajnie, aż sama się dziwiłam
  10. Kirian

    Czesc!

    Witaj! I głowa do góry. W kupie zawsze raźniej Widzę po sobie
  11. Po kolei: 1. Sprawa płuc - jak sam zauważyłeś, życie w niepewności Cię wykańcza. Chromol niepewność. Idź zrobić badania, przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz i będziesz mógł działać. Poczucie zawieszenia, w jakim żyjesz, jest koszmarem (wiem, bo przerabiałam parę razy przy różnych okazjach). Uwolnij się od tego idąc do lekarza i wyjaśniając sprawę od a do z. 2. Konieczność powtarza schematów - też mi to wygląda na nerwicę natręctw, ale nie jestem ekspertem. Z tym warto przejść się do specjalisty. Wydaje mi się, że pomóc by mogła psychoterapia, ale najlepiej niech oceni to psychiatra. Jeśli trzeba będzie, da Ci leki i pokieruje dalej. 3. Rozmowa z żoną - bardzo dobrze zrobiłeś, że jej powiedziałeś. Czułeś się głupio - niepotrzebnie, uwierz mi. Dobrze, że wyrzuciłeś to z siebie, dobrze, że żona wie co jest grane. Wsparcie rodziny jest w takiej sytuacji wyjątkowo ważne. Razem dacie radę.
  12. RafaLotr, przede wszystkim nie szukaj najgorszego z możliwych wytłumaczeń. Złe samopoczucie jest czymś normalnym i przytrafia się każdemu. Nie jest możliwe bycie non-stop zadowolonym z życia, nikt nie tryska energią 24/7 - a im jest się starszym, tym trudnych dni łapie się więcej. Można mieć doła nawet i tydzień, ale i wówczas trudno mówić o depresji. Postaraj się zatem nie postrzegać swojego samopoczucia w najczarniejszych barwach i pozwól sobie na to, by od czasu do czasu zaszyć się w kącie albo powarczeć na świat. To normalne i ludzkie i wcale nie oznacza depresji - nawet jeśli ma się przez tych kilka dni wrażenie, że życie nie ma sensu i ciężko jest wstać z łózka. Problem się zaczyna, gdy takie samopoczucie utrzymuje się powyżej dwóch tygodni, jak już ktoś tutaj zauważył. Także głowa do góry, moim zdaniem to chandra, która minie wraz z ustabilizowaniem się pogody :)
  13. Kirian

    Życzenia urodzinowe

    Dołączam do życzeń :) Wszystkiego naj naj!
  14. Ja jechałam 7 lat na Xylometazolinie. Uwolniłam się od niego dopiero w lutym tego roku, choć nie było łatwo odstawić - uczucie cementu w nosie na długo będę pamiętać I masz rację, że z tym nie ma żartów. Pewnie gdybym zakraplała się dalej, też bym sobie zafundowała niezłe skutki uboczne.
  15. Ja w ciągu ostatniego miesiąca wymęczyłam swojego lekarza rodzinnego, internistę prywatnego i gastrologa Uczepiłam się problemów z jelitami i żołądkiem i chociaż każdy z tych lekarzy powtarzał mi, że moje dolegliwości (kłucia, pobolewania etc.) to jest efekt stresu (objawiający się zespołem jelita nadwrażliwego), to ja oczyma duszy widziałam już nowotwór i żegnałam się z życiem. Najgorsze jest to, że tego typu sytuacje powodują błędne koło - boli, więc się denerwuję. Denerwuję się, więc boli jeszcze bardziej - w efekcie czego bardziej się denerwuję i tak w koło Macieju. Gastrolog kazał mi przystopować i wrzucić na luz, bo jak powiedział "Jak głowa pracuje dwa razy intensywniej niż powinna, to jelita pracują cztery razy intensywniej i w pewnym momencie przestają wyrabiać". Z badań wszelkiej maści oczywiście nie zrezygnowałam, w piątek twardo lecę po wyniki do rodzinnego, ale zaczynam sobie coraz bardziej uświadamiać, że 99% moich dolegliwości to jest efekt stresu. A hipochondrią po prostu dodatkowo się "nakręcam".
  16. Od tygodnia Cital, który z moim sercem współgra póki co znakomicie. Skutków ubocznych uprzykrzających życie na razie nie odnotowałam (poza utrudnionym zasypianiem), ale za krótko jeszcze biorę, żeby móc ocenić jego działanie. Zobaczymy za parę tygodni, ale jestem dobrej myśli.
  17. Na mnie niestety fatalnie, poza tym zafundował mi arytmię. Żal mam do psychiatry, która mi go przepisała (wiedząc, że miałam problemy z sercem) i dla której brak pozytywnych efektów oznaczał tylko jedno - konieczność zwiększenia dawki. Biorąc 3 tabletki na dobę czułam się już naprawdę koszmarnie i w końcu uznałam, że to nie ma sensu. Zaczęłam odstawiać i skonsultowałam się z inną psychiatrą, która generalnie zdębiała na wieść, że przepisano mi ten lek. Osoby z problemami dotyczącymi rytmu serca absolutnie nie powinny go brać.
  18. Przytyłam na nim 8 kg w nieco ponad pół roku i pewnie bym tyła dalej, gdybym go nie odstawiła.
  19. No to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Effectin został mi przepisany w 2008 roku. Źle było ze mną, miałam myśli samobójcze, płakałam dzień w dzień, nie widziałam sensu życia. Czułam się po nim fatalnie. Psychiatra, do której wówczas chodziłam, uznała, że skoro nie ma poprawy, to powinnam zwiększyć dawkę. Zwiększyłam do dwóch tabletek dziennie i było jeszcze gorzej. Zaczęłam tyć, wariowało mi serce. Odpowiedź psychiatry? Czas zwiększyć dawkę. Przy trzech tabletkach na dobę było już naprawdę fatalnie. Okazało się, że Effectin nasilił moją arytmię, musiałam zacząć ją leczyć. Odstawienie tego leku było koszmarem. Trwało około 2 miesięcy (zmniejszanie dawki), przy czym pierwszy tydzień bez niego to była totalna masakra. Uderzenia zimna i gorąca, nudności, zawroty głowy, nogi jak z waty. Nie piszę tego, żeby przestrzegać przed Effectinem - prawdopodobnie na wiele osób działa on dobrze. Miałam po prostu pecha trafić na psychiatrę, która zignorowała fakt, że miałam lekką arytmię i doprowadziła do tego, że z lekkiej zrobiła się solidna. Poza tym Effectin to dość silny lek, a ja dostałam go "na start", bez próby potraktowania mnie czymś łagodniejszym. Mam nadzieję, że większość osób leczonych właśnie tym lekiem reaguje na niego znacznie lepiej niż ja.
  20. Znam to. Ostatnio nawet jak słyszę karetkę, to od razu boję się, że komuś z bliskich coś się stało. Paranoja. Ale ulżyło mi troszkę, że nie jestem jedyną osobą z tego typu lękami o zdrowie i życie rodziny (lękami, które przecież niczym nie są uzasadnione).
  21. Widać każdy reaguje inaczej. Ja mam arytmię (nasiloną po Effectinie) i Cital na moje serce działa wręcz bosko. Liczba dodatkowych skurczy znacznie się zmniejszyła (oczywiście biorę też typowe leki na serducho). Czuję się generalnie dobrze, tylko ta bezsenność mnie martwi. Ale może przejdzie - czas pokaże. I jutro na pewno napiszę coś o "moim dniu" i przy okazji o minionej nocy
  22. Hipochondryczką byłam od zawsze, ale od jesieni zeszłego roku (kiedy niespodziewanie zmarł mój kolega), totalnie zaczęłam wariować. Wsłuchuję się w swój organizm jak wściekła i każdy objaw, drobny nawet, jest dla mnie oznaką zbliżającego się nieszczęścia. W ciągu niecałego roku wymyśliłam sobie raka mózgu, potem płuc, następnie jajnika (okazało się, że mam zwykły pęcherzyk Graafa, a ja oczyma duszy już widziałam torbiel przekształcającą się w nowotwór), potem żołądka, jelita... Zdaję sobie sprawę z tego, że moje lęki na tym tle są idiotyczne, ale nie umiem nad nimi zapanować. W dużej mierze to hipochondria rozrastająca się do monstrualnych rozmiarów, skłoniła mnie w zeszłym tygodniu do ponownego pojawienia się w gabinecie psychiatry. Swoją drogą... idiotyczny lęk o zdrowie i życie towarzyszy mi też w kontekście moich najbliższych - nie trzęsę się tylko o siebie, ale też o nich, co przybija i pozbawia energii i sił w dodatkowym stopniu.
  23. Jestem tu nowa, więc trochę głupio mi się wypowiadać, ale... Pomysł z utworzeniem kilku wątków "teoretycznych" uważam za znakomity. Wystarczy opracować teksty informacyjne (chętni na pewno się znajdą), umieścić w wątku zamkniętym i przyklejonym w odpowiedniej kategorii i odsyłać do niego pytających. Może faktycznie pomóc w zredukowaniu liczby powtarzających się pytań.
  24. Była dziś chwila niepewności i coś mi zaczynało w środku drżeć, ale opanowałam. Do końca dnia jeszcze parę godzin, więc nie wiem czy przypadkiem jeszcze się te wewnętrzne drgania nie odezwą, ale mam nadzieję, że nie. Obawiam się trochę nocy - od kiedy jestem na Citalu, na nowo mam poważne kłopoty ze snem. Ale może jakoś będzie...
  25. Od leków nasennych byłam uzależniona blisko 4 lata. Bez tabletki zwyczajnie nie mogłam zasnąć, wściekałam się, wstawałam w nocy i łykałam Zolpic albo Xanax, byle wreszcie paść na twarz. Udało mi się z tym skończyć dokładnie 26 marca tego roku. Tego dnia wydarzyło się coś, co mnie przeraziło - sądziłam, że już po mnie. Czekając na badanie myślałam "Jaka ja byłam głupia! Trułam się prochami na sen, irytowałam bezsennością, a teraz może się okazać, że mam o wiele poważniejszy problem". Obiecałam sobie, że jeśli wynik badania będzie dobry, to kończę z prochami na spanie. I... skończyłam. Gdy wróciłam do domu z gabinetu, byłam wykończona psychicznie. Zasnęłam. Na drugi dzień - znowu. I tak już od miesiąca. Ostatnie dni są trudniejsze, bo dostałam od psychiatry Cital (nasiliły mi się stany lękowe, które o dziwo nie wpływały już na jakość snu - kimałam jak dziecko) i przez niego mam pewne teraz pewne kłopoty ze snem - kręcę się w łóżku, zasypiam po około godzinie. Ale staram się nie frustrować, nie wściekać, tylko spokojnie wypoczywać. Mówię sobie "nawet jeśli nie zasnę, to mogę odpocząć, zrelaksować się, wyluzować". I w końcu zasypiam. Klucz do sukcesu jest w głowie. Trzeba tylko znaleźć ten właściwy "przełącznik". Jestem najlepszym przykładem na to, że można. Więc nie martw się. Nie walcz ze sobą, gdy nie możesz zasnąć. Nie pozwól, by poniosły Cię negatywne emocje, nie denerwuj się. I uwierz, że można spać bez wspomagaczy. Bo naprawdę można. Skoro ja to rzuciłam po 4 latach uzależnienia, to jestem pewna, że Tobie też się uda.
×