Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amy18

Użytkownik
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amy18

  1. Na temat depresji nie wypowiadała sie jeszcze, i chyba wolę żeby sie nie wypowiadała. Najciekawsze jest to że w szpitalu uważają ją za wcielenie altruizmu i wzór do naśladowania bo swoich poglądów nie ujawnia, jeśli już to zmienia temat na autyzm. Ja sama bez Hydroxyzyny bym sobie nie poradziła (staram sobie radzić sama, ale czasami to jest niemożliwe. Hydroxyzynę mam doraźnie, wtedy kiedy jest mi koniecznie potrzebna.). Najgorsze było jak pani psychiatra (z tego samego szpitala) wypytywała mnie o nastawienie siostry do mojej nerwicy a ja musiałam kłamać że w porządku (bo co jej powiem? Że ona uważa że nerwica to choroba z nudów? Że tylko zamęczam otoczenie tym że sie nudzę?). Teraz jest lepiej bo miałam badania przed sanatorium (poza jakimś mało waznym wskaźnikiem który mam o 0.5 za mało wszystko idealnie w normie) więc jakoś sie przekonuję że skoro miałam badania tydzień temu, i one nie różnią sie zbytnio od tych poprzednich, to napewno nic mi nie jest. Ale bez tabletek doraźnie napewno bym sobie nie poradziła (ziołowe typu Kalms wogóle na mnie nie działają, a melisa mi pomaga na co innego niż zdenerwowanie) Bardzo przypomina mi nastawienie Cruisa do depresji. Też że w sumie to tylko wymysł, i nie ma takiej choroby.
  2. Wspominałam wcześniej że mam siostrzyczkę, jak na ironię panią psycholog. I otóż ta pani psycholog doszła do wniosku że w sumie...nie istnieje taka choroba jak nerwica! Dlaczego? Bo nerwicę mają TYLKO (wg.niej) emeryci, renciści, bezrobotni, leniwi, rozpieszczone dzieciaki, znudzona młodzież i ogolnie osoby które mają dużo wolnego czasu. Nie mają co zrobić z tym czasem więc "wymyślają sobie" nerwicę. I mają zajęcie. Sobie wymyślają dziesiątki śmiertelnych chorób które napewno mają, otoczenie zadręczają i wnerwiają historiami co ich boli i zajmują miejsca w przychodniach chorym ludziom. Jak im sie zabawa znudzi, to idą do psychiatry, wymyślają jakieś objawy a psychiatra zwykle daje im leki. A leków na nerwicę nie powinno być. Wg. niej osoby które sie zgłaszają że mają nerwicę, powinny zostać ekspresowo wysłane do ciężkiej pracy i bankowo by im przeszło, przecież tylko sie nudzą. A jeśli ktoś nie chce pracować, to znaczy że leń, obibok i chce tylko brać zasiłek. (Jedyne "prawdziwe" choroby wg. niej to Autyzm, którym zajmuje sie z prawdziwą pasją i schizofrenia. Na resztę pomaga ciężka praca i nie rozpuszczanie dzieci). Podobno wśród osób z "normalną" pracą nie ma objawów nerwicy bo nie mają czasu. Więc zostają osoby wyjątkowo nudzące sie i z tych nudów wymyślają sobie problemy. Pokazałam jej to forum (licząc że może jednak zmieni zdanie). Nic z tego. Tu podobno są tylko nieudacznicy, leniwcy, kaleki życiowe i rozpuszczone panienki. I co wy na to? (uprzedzam że zamierzam pokazywać jej odpowiedzi w tym temacie). Mnie sie tylko udało skomentować złośliwie że ma bardzo podobne poglądy do Toma Cruisa (tez nie wierzy w istnienie nerwic i depresji, wystarczy dużo ruchu i religia) ale on jest w sekcie)
  3. Ech, ja mam teraz problem z weselem. Nie mogę nie pójść. Tyle że teraz oprócz lęków związanych z kompleksami ("Co ja tam będe robić? Kiepsko tańczę. Jak ktoś mnie poprosi to sie wygłupię. Ale jak odmówię to będzie nieuprzejme. Chociaż ładna nie jestem to może nikt nie zechce. Ale to co ja będe tam robic cały czas??) to teraz mam jeszcze związane z nerwicą (typu jak coś zjem to mi sie zrobi niedobrze. Głupio będzie prosić ciągle o herbatę, ale nie mogę nic nie jeść bo to nieuprzejme. A IBS tylko pogarsza mi sytuację. Albo zemdleję.) Pierwszy plan brzmiał : biorę hydroxyzynę 25 mg i jakoś sobie poradzę. Ale po tym co wczoraj było, chyba plan musze zmienić. Wzięłam 25 mg (nerwica i alergia) i po prostu myślałam że zemdleję! Słabo mi sie koszmarnie zrobiło, spać mi strasznie chciało i myslałam że zwymiotuję. Po 1.5 godzinie mi przeszło i niby wszystko to jest wypisane w ulotce jako "objawy uboczne" ale nawet na początku brania 10 mg nie miałam żadnych objawów ubocznych! Więc 25 mg jeśli już to będe brała tylko przed snem. (mam niestety skórę atopową, a lekarka rodzinna wymyśliła że skoro i tak biorę hydroxyzynę, to jak wezmę mocniejszą to nie będe musiała brać 3 różnych tabletek, tylko będe miała jedną od wszystkiego. I tak mam do tego jeszcze kremy, maście, krople do nosa, do oczu Zazdroszczę cholernie ludziom którzy nie mają problemów z alergią!!!) A nie mogę mieć takiej historii na weselu. Więc narazie chyba po prostu przed weselem wezmę zwykłą hydroxyzynę i w razie czego wezmę drugą (tłumacząc to alergią). Ale sie potwornie martwię że tam będą wszystkie ciocie i wujkowie, a nie chcę sie zachować jak nienormalna. Macie jakiś pomysł?
  4. Na UMCS na anglistykę niestety powyżej 80% a najlepiej to 90%. I tak tam jest z 10 osób na jedno miejsce. Wiec anglistyka UMCS odpada. Więc opcje to: 1. Lingwistyka UMCS (bardzo mało osób jednocześnie zdawało rozszerzony Polski i podstawowy niemiecki) 2. Anglistyka KUL (chociaż nie mam ochoty iść na KUL , z powodu tego co opowiadają osoby co albo same na KULu albo co znają kogoś kto na KULu. Podobno dla kogoś kto nie słucha RM, nie chodzi kilka razy w tygodniu do kościoła i nie popiera naszego rządu jest bardzo ciężko. Z powodu wykładowców.) 3. Szkoła Policealna 4. Kolegium Językowe :) Dobrze że mam jakikolwiek plan awaryjny bo większość moich znajomych (pomijając tych którzy nie wiedzą gdzie chcą iść i tych co idą na pedagogikę bo to "taki łatwy kierunek", gdzie jest ok.30 osób na miejsce!!) nie ma żadnego. Jedna osoba stwierdziła że jak nie dostanie sie nigdzie to pójdzie do pracy. Patrząc na statystyki na OKE, w sumie wszystko mam powyżej średniej. Wbrew temu co mówi Piękny Roman , matura poszła tragicznie. No bo jak nazwać sytuację że 25% maturzystów oblało? Oczywiście Romek sie chwali że "zdało 90%" z tym że zapomina dodać że 15% ma amnestię. Ale co tam, to jest JEGO zasługa i JEGO sukces. Cieszę sie że omijają mi wszystkie durne pomysły Romana (Uczenie sie na Biologii na czym szczegółowo polega Aborcja, omawianie ksiązek Dobraczyńskiego, JPII, uczenie że okrągły stół to zdrada etc.) i nie będe musiała zdawać matmy. (która podobno wyszła tragicznie). 3 osoby zdawały u mnie matmę : wszystkie rozszerzoną. Wyniki : 20%, 30%, i 34%. A miały 5 z matmy. I tak jest podobno w całej Polsce.
  5. To masz podobny problem do mnie. Panicznie sie boję o moją rodzinę, jak mama/tata są przeziębienie albo boli ich głowa to ja od razu wpadam w panikę że to pewnie nowotwór albo rak. Chodzę i ciągle namawiam do zrobienia badań, do rzucenia palenia (bez skutku) a każde ich badania dokładnie przeglądam czy napewno wszystko w porządku. Jak widzę że w porządku to sie uspokajam na chwilę, ale wystarczy że mama narzeka na ból głowy albo ojciec że go brzuch boli to odrazu wyobrażam sobie najgorsze. Usiłuję sobie racjonalnie tłumaczyć że mama tez ma niskie ciśnienie jak ja i ją głowa boli jak ciśnienie sie waha, a ojciec je masę słodyczy i tłustych rzeczy więc nic dziwnego że narzeka ale martwie sie że jak to zlekceważę, to pojawi sie najgorsze...
  6. Kurcze, ja śpię 10-11 godzin a i tak jestem zmęczona. Biorę witaminy, piję herbatę i nic. Niby dlatego że mam niskie ciśnienie (cała rodzinka moja to niskociśnieniowcy) ale chwilami mam wrażenie że po prostu sie przewrócę. Najchętniej bym tylko leżała w łóżku. Mięśnie mnie nie bolą (nawet po ostrych ćwiczeniach bolą mnie z godzinę po czym mi przechodzi, co wszystkich zadziwia.) tylko mam często wrażenie "ciężkiej głowy". Wszyscy mi tłumaczą że to ciśnienie, i jak ciśnienie sie waha to mogę być senna, zmęczona, mieć bóle głowy etc, i powinnam sie w sumie cieszyć bo nie grożą mi choroby serca ani układu krążenia ale ja sie zastanawiam czy może jednak nie jestem chora, chociaz po kilkunastu minutach zazwyczaj mi bóle przechodzą. Wkurza mnie to strasznie. A Anemii nie mam (za każdym razem panie pięlęgniarki sa pewne że mam anemię i za każdym razem w badaniach wychodzi że mam wyniki idealnie pośrodku). Gdzieś znalazłam stronę jak sobie pomagać na niskie ciśnienie, jak ktoś chce to mogę tu wrzucić :)
  7. Jest w Lublinie i właśnie mam w planach albo Kolegium językowe albo szkołę policealną. TYlko troche drogo...ale czekamy do tego 31 lipca na wyniki rekrutacji (to oczywiste że w 1 kolejce sie nie dostanę). Przynajmniej mam plan awaryjny :)
  8. Ech a mnie na UMCS napewno nie wystarczą, może na KUL jak będę miała szczęście i będzie mało chętnych. Prawdopodobnie pójdę do TEBu (szkoła policealna) gdzie są w sumie zajęcia jak na anglistyce, tyle że płatne a za rok będe poprawiać angielski.
  9. Dzisiaj dostałam wyniki matury Polski - 73% (nieźle) Angielski - 73% To teraz nie mam szans na anglistykę Niemiecki - 70% (możliwie) Wos - 60% (też możliwie) Pocieszam sie że w Lublinie co 10 osoba oblała angielski, a moje koleżanki z renomowanych liceum mają nawet gorsze wyniki ode mnie! Boguś też stwierdził że u nas matura kiepściutko wypadła, więc powinnam sie cieszyć ze swoich wyników, bo mam w miarę dobre. (dla niewtajemniczonych : Boguś to jest mój były luzacki dyrektor z liceum, który chodzi po szkole w dżinsach i polarze albo w dresie, mówi do nas Hej Dzieciaki, a w garniturze widać go tylko na bardzo ważnych imprezach albo w kościele!)
  10. Od urodzenia byłam mocno chuda. Ludzie sie chwilami zastanawiali czy ja coś jem w domu (a jem i to sporo) a koleżanki zazdrościły ekstra figury i same sie odchudzały. A ja nawet nie wiedziałam co to dieta! Wkurzała mnie moja figura (miałam wagę normalnej 12!) więc zaczęłam jeść mnóstwo słodyczy, chipsów, pizzy etc. Waga waha sie o 2 kg ale przynajmniej zaczęłam wyglądać trochę jak człowiek. Rodzice sie czepiają że na brzuchu powinnam trochę schudnąć, a teraz chudnięcie kojarzy mi sie z chorobą. Jak ludzie są chorzy to chudną. Więc za wszelką cenę próbuje nie schudnąć, a jak waga sie choć ruszy o jedną kreskę w tył (mam niestety dość szybki metabolizm) to wpadam w panikę że napewno mam ciężką chorobę skoro chudnę i zamęczam rodzinę czy napewno nie schudłam, a oni że przecież wyglądam normalnie. Ma ktoś coś podobnego?
  11. Alergia pokarmowa sie pojawia po zjedzeniu konkretnych rzeczy i objawy są zawsze po tych samych. Jak pojawiają ci sie objawy po różnych potrawach, tak że raz zjesz i nic, a potem zjesz i ci niedobrze, to napewno nie jest alergia. Wiem bo niestety sama mam alergie pokarmową : orzechy mam absolutnie zakazane, tak samo owoce leśne i surowe warzywa (a ja tak nie lubię gotowanej marchewki!) cytrusy mogą być w malych ilościach (parę kropli cytryny do herbaty), żadnych ostrych przypraw ani ostrego jedzenia (czyli akurat nie mogę jeść czegoś co najbardziej lubię ) a co do czekolady to w jednych testach mi wychodzi że mam alergię, w innych że nie mam, więc narazie mam tylko szlaban na gorzką, deserową i wynalazki typu 85% kakao. A najlepiej jakbym jadła tylko białą (w sumie całkiem lubię białą ale troche mało jest opcji, bo jest biała zwykła, biała z rodzynkami i biała z chrupkami i to tyle, a ja np. lubię miętową a jest tylko ciemna ). U gastrologa byłam i nic nie mam, więc to tylko alergia, IBS i nerwica :/ A rosołek całkiem lubię ale kiełbasy absolutnie nie tknę, tak samo jest z grzybami i zupą pomidorową.
  12. Cywil, jak sądzisz że poradzisz sobie bez leków, to gratulacje. Jak tylko boisz sie skutkow ubocznych, one mijają po paru dniach! Jak brałam Hydroxyzynę to na początku też miałam problemy z koncentracją, senność, brak apetytu i czasami mdłości (zwłaszcza jak jechałam autobusem) ale po tygodniu stosowania wszystko minęło, a Hydroxyzyna naprawdę mi pomaga :) Dostałam słabszą i mocniejszą (słabszą mam brać jak będą problemy umiarkowane, jak będą silniejsze typu wymiotuję z nerwów to mam brać silniejszą.). Więc nie martw sie, lekarz wie po co ci dał te leki i wie o możliwych skutkach ubocznych :). Wszystkie silniejsze leki mają jakieś skutki uboczne. A zioła bardzo słabo działają. Jeśli te co dostałeś ci nie pomogą, to idź do lekarza, powiedz że nie pomagają. Wypróbowałam chyba z 5 różnych kombinacji leków zanim dostałam hydroxyzyna + bioxetin. Mnie niestety sepsa jeszcze nie przeszła - chyba po prostu muszę poczekać aż uda mi sie sobie wyraźnie wytłumaczyć czemu nie mogę mieć sepsy, tak jak z nowotworami (przez roku miałam jazdę na nowotwory, w końcu stwierdziłam że mam tak często badania krwi że to niemożliwe żebym miała nowotwór). Nie wiem czy jakbym wzięła tą szczepionkę na pneumokoki to by mi nie przeszło, ale z drugiej strony właściwie każda bakteria może wywołać sepsę u mega słabego organizmu. A na każdą sie nie da zaszczepić. Chociaż gdzieś oczywiście doczytałam że ryzyko sepsy wzrasta u ludzi z alergią bądź chorobami skóry, to mi nawet bardziej odbija. (jak pojawiają mi sie alergiczne plamy na skórze, to co chwilę przykładam szklankę żeby zobaczyć czy napewno bledną, bo jak bledną to znaczy że wszystko w porządku)
  13. Nic o tym nie wiem. Coś jak Akupresura? To napewno nie działa. A przynajmniej u mnie nie działa.
  14. W domu to jeszcze może być (chociaż i tak jem sama w pokoju bo czasami zjedzenie zwykłej zupy zajmuje mi z pół godziny) bo jakby co, mogę zrobić sobie mięte albo mocną herbatę a u gości to tak średnio...trochę głupio prosić gospodarza by zaparzył ci mięte bo ci niedobrze! Coś muszę wymyślić na to wesele, tylko na razie wchodzi jedynie opcja hydroxyzyna/miętówki. Bo tak prosić co kilkanaście minut o herbatę też głupio.
  15. U mnie wygląda to tak że martwią mnie tylko choroby co zabijają szybko. Czyli akurat sepsa. Nowotwory mi przeszły (tak często robie badania że to niemożliwe), włośnica o ktorej teraz głośno mnie nie martwii, wrzody też nie, martwii mnie sepsa. A konkretnie martwi mnie że złapię wirusa, wszyscy pomyślą że mam grypę a nagle sie okaże że to sepsa jak już będzie za późno...więc co chwile sprawdzam czy aby nie mam plam na rękach (po wymiotowaniu potrafie przesiedzieć parę godzin oglądając sie czy mi sie plamy nie pojawiają), a każdy ból mieśnia czy głowy intepretuję jako zbliżającą sie sepsę. A tłumaczenie lekarza że sepsa nie lata w powietrzu tylko bym musiała całować sie/pić z jednego naczynia z osobą która ma np. nieleczoną grypę i ma bardzo obniżoną odporność a do tego jeszcze ja muszę mieć bardzo obniżoną odporność bo przy dobrej odporności co najwyżej będe miała przeziębienie mi nie pomaga. Ani stwierdzenie że młodzież jest najbardziej zagrożona bo chodzą na dyskoteki, piją z jednego naczynia, dzielą sie kanapką albo papierosem, plują a ja tego wszystkiego nie robię. Po prostu sama myśl o sepsie mnie przeraża.
  16. No ja niestety też siedzę w domu i ruszam sie do sklepu głównie. Siostra narzeka że ja nigdzie nei wyjdę a ja po prostu nie mogę. Koleżanka mnie zaprasza do kina a ja mimo że bym chętnie poszła, to nie pójdę bo boję sie że "coś mi sie stanie". Teraz po czytaniu o sepsie to już wogóle najchętniej unikam tłocznych miejsc i najchętniej bym tylko w domu siedziała. I tak próbuję znaleźć racjonalne wytłymaczenie dlaczego nie mogę mieć sepsy, ale niezbyt mi to wychodzi. Są choroby o których jak słyszę to tylko wzruszam ramionami (np. włośnica co teraz szaleje w zachodniopomorskim ale to akurat migiem wytłumaczyłam czemu nie mogę mieć) i są takie (właśnie sepsa) przy których jak czytam to odrazu sprawdzam czy napewno nie mam objawów. A najbardziej mnie przeraża fakt że sepsę bardzo łatwo pomylić z grypą bo mają podobne objawy.
  17. Mnie najbardziej irytuje uczucie "chyba zaraz zwymiotuję". Zjadam coś, i niby brzuch mnie nie boli ale w gardle mam takie uczucie jakbym miała zwymiotować. Po wypiciu mięty/ wzięciu hydroxyzyny mi przechodzi ale naprawdę nie lubię jeść przy kimś. Jak idę do znajomych albo w jakieś miejsce publiczne to na wszelki wypadek nie jem bo "jestem na diecie/jadłam w domu/nie jestem głodna, ewentualnie jak siedzę w znajomych "to naprawdę pysznie wygląda ale niestety mam uczulenie na...". Niedługo mam na wesele jechać i sie boję na samą myśl jak ja to zrobię, bo coś będe musiała przecież zjeść ale jak mi sie znowu niedobrze zrobi... wiem że nudności i odbijanie to normalne w jelicie wrażliwym, nie chudnę, nie boli mnie w nocy, ale to strasznie to życie utrudnia. Czasami to jem tylko coś małego, a słodyczy ani niczego takiego nie ruszę, bo mi niedobrze. Beznadzieja. A badania mam idealne jak zawsze tylko że niewiele mi to pomaga.
  18. Naprawdę sie cieszę że opuściłam już liceum a studiami Romek sie nie zajmuje. Mundurki? Kiepskie pomysł. Romek uważa że mundurki : 1. wprowadzą ład i dyscyplinę. 2. wprowadzą równość w strojach biednych i bogatych. 3. Łatwo będzie można znaleźć dilera narkotyków. 1. Czy on sobie niby wyobraża że np. dziecko z ADHD albo dziecko alkoholika które szaleje na lekcji po włożeniu mundurka magicznie zmieni sie w grzeczne, ułożone, spokojne, uprzejme dziecko? Nie ma mowy. Ale Romek swoje zrobi więc najwyżej albo dziecko obejmie "Zero Tolerancji" (szkoda mi ten pomysł komentowac, bo to jest totalny absurd) albo stwierdzą że nauczyciel jest zły i sie nie nadaje. 2. Tak, równość. Przecież bogate dziecko i tak będzie popisywać sie albo mundurkiem z eleganckiej tkaniny, ładnie zrobionym i wytrzymałym a dziecko z biednej dostanie mundurek z najgorszego materiału i nawet jak sie zniszczy dziecko będzie go nosiło, bo nie będzie rodziców stać na nowy. A nawet jeśli będą identyczne, to bogate dziecko znajdzie sposób by sie popisac bogactwem (markowe buty, przyjazd BMV do szkoły, zagraniczne wakacje, super gadżety). A co do rewii mody : też jestem przeciw ale nie można by tego zrobić inaczej? U mnie w liceum nie było mundurków, ogolnie moja szkoła uchodzi za tolerancyjną. Dredy - w porządku, metalowe ciuchy - nie ma problemu. Ale mieliśmy anglistę (i naszą wychowawczynie niestety) która na 1 lekcji dała nam spis rzeczy których mamy nie nosić na jej lekcjach jeśli nie chcemy mieć problemów. Lista obejmowała : mini spódniczki, szorty, wyraźną biżuterię, mocny makijaż, dziwne kolory włosów, bluzki z dużym dekoltem, bluzki na ramiączkach, ciuchy w kolorze czerwnonym bądź bardzo jaskrawe, wystającą bieliznę, szpilki, buty na obcasie ( szpilki i buty na obcasie dozwolone wyłącznie na zakończeniu/rozpoczęciu roku szkolnego, ważnych uroczystościach szkolnych bądź maturze), spodnie Hiphopowe, bluzy metalowe ("bo ona patrzy na takie i nie wie czy nie będzie miała koszmarów w nocy"), obszarpane dżinsy, prześwitujące ciuchy, mini torebeczki. Taką samą listę dała na 1 zebraniu rodzicom do podpisania że sie zgadzają. Jeśli ktoś założył coś z listy zakazanej, czekało go odpytywanie albo na tej samej lekcji, bądź na nastepnej (anglistka zapisywała do specjalnego notesu osoby ktore sie "nieprawidłowo" ubrały). Jeśli więcej osób sie ubrało nieprawidłowo, była kartkówka bez możliwości poprawy. Przez 1 klasę sie buntowaliśmy, potem stwierdziliśmy że w sumie, ona miała rację. Uczniowie u nas wyglądają estetycznie, nie zajmujemy sie "kto jak sie ubrał" na lekcjach, nauczyciele są zadowoleni. Nie można by tego tak zorganizować? 3. Z tym dilerem to widac jaki Roman jest naiwny. Ciekawe czy przewidział sytuację że dilerem będzie dziecko w mundurku szkolnym! Prawie nie ma sytuacji że koło szkoły stoi "dziwny facet" i daje dzieciom dragi. Sami uczniowie są dilerami. Więc mundurek w niczym tu nie pomoze. Ale Roman jest zadowolony. I zamiast zająć sie powaznymi problemami (brak pieniędzy na zajęcia wyrównacze, nauka na wsi, słabo wyposażone szkoły, przeładowany program) on sie zastanawia czy gejom powinno zabronić sie pracy z dziećmi, czy przerobić odpowiednio podręcznik do Historii (bo biedne dzieci uczą sie że Wałęsa jest bohaterem narodowym, a to przecież zdrajca i komunista, a Okrągły stół był pierwszym krokiem do wolności a przecież to było przyzwolenie na dalsze działanie komunistów w Polsce, demokracja u nas właściwie zaczęła sie dopiero gdy wybraliśmy braci Kaczyńskich do rządu!) i czy zakazać uczenia o Da Vincim bo był gejem! Jeszcze wyjdzie że znaczna część LPR to homoseksualiści. Wytłumaczyłoby to dlaczego tak doszukują sie propagandy gejowskiej wszędzie.
  19. Naprawdę polecam przeczytanie "Imienia Róży" - troche nudne na początku ale potem sie nie oderwiesz od lektury! Dwa to książki z serii "Opowieści Rodu Otori" - "Po słowiczej podłodze" " Na posłaniu z trawy" "W BLASKU KSIĘŻYCA" , teraz poluję na "Krzyk Czapli" :). Ale lepiej czytać od początku, bo potem sie nie połapiesz o co chodzi. Poza tym u mnie czyta sie masowo wszystkie książki Terrego Pratchetta. Przeczytasz jedną, zechcesz przeczytać wszystkie :) (plus że nie trzeba w zasadzie czytać od 1 wydanej książki, można czytać w kolejności jakie je dostaniesz") i ostatnio dorwałam sie do książek Jones J. V.k ("Uczeń" jak narazie, poluję na następne cześci). Grube, ale wspaniałe. Nie można sie oderwać :)
  20. Amy18

    zwolnienie z wf-u

    Planuję w sanatorium przynajmniej trochę nauczyć sie pływać. W sanatorium i tak będe miała basen wiec będzie dobry moment. Wszystkich stylów nei planuję sie uczyć, ale na tyle by wejść do basenu i czasami popływać bez deski. (narazie bez deski umiem tylko pieskiem). Nienawidzę WF wprawdzie ale jednak całkowity brak ruchu to jednak źle sie kończy. Ja np. uwielbiam jeździć na rolkach (tylko teraz muszę sobie kupić nowe, bo stare już sie mocno zużyły.) i na rowerze :) Napewno jest coś co każdy lubi robić i najlepiej sie tym zająć.
  21. Amy18

    zwolnienie z wf-u

    Cóż, do tej pory sądziłam że jak komuś płacą dobrze by ludzi trenował to mu sie chce, jak płacą średnio to mu sie nie chce. W końcu panie of WF przejmowały sie zazwyczaj jedną dziedziną (Pani nr. 1 ktora miała 1.95 wzrostu na co 2 lekcji kazała nam grać w siatkę lub trenować rzuty/podania etc., Pani nr. 2 (która notabene jest mistrzynią Lublina w piłce ręcznej) na co 2 lekcji oczywiście kazała nam grać w piłkę reczną, a na pozostałych lekcjach robiliśmy to co było "w programie". Jak chodziłam na prywatne ćwiczenia to nie tylko nie było żadnych komentarzy, ale panie sobie plotkowały ze mną bądź z mamą o zainteresowaniach, planach, wydarzeniach krajowych etc. Ale przez takie historie do 2 dyscyplin jestem mocno zniechęcona i bardzo ciężko mnie do nich przekonać : Siatkówka (pisałam wyżej dlaczego) i pływanie. Też z powodu "uprzejmego" nastawienia trenerów. Po prostu na rehabilitacji pani mi naściemniała na temat basenu w szpitalu tak że nie mogłam sie doczekać wejścia do wody (mialo być 10 osób, grupa pływająca i nie pływająca, jedna część pływa zgodnie programem ćwiczeń, druga część pod okiem trenera uczy sie pływać i wykonuje na początku najprostsze ćwiczenia by potem robić to co grupa pływająca.) Pierwszego dnia okazało sie że grupa składa sie z osob 3, z czego 2 rewelacyjnie pływające, a ja jedna umiałam tylko ledwo pieskiem pływać. Facet przyszedł, stwierdził że "20 razy motylkiem, potem 20 razy delfinem a potem jak chcecie", spytał sie czemu nie pływam a jak stwierdziłam że nie umiem pływać i miałam sie tu nauczyć, facet sie mocno zdziwił i sie spytał "To co ty tu dziecko robisz jak nie umiesz pływać?" i że "nikt mu nie powiedział że ktoś nie będzie umiał pływać bo tu zawsze przychodza osoby pływajace". Po czym poszedł czytać gazetę sportową. Przy pomocy jednej dziewczyny nauczyłam sie leżeć na wodzie i pływać z deską. Ale teraz trafiłam do fajnego terapeuty. Trochę szurnięty facet ale w sumie zabawny. Na początku zajęć mam normalne ćwiczenia na kręgosłup, pod koniec pokazuje mi parę chwytów do samoobrony bo kiedys udzielał lekcji a teraz pracuje w szpitalu na oddziale rehabilitacji. Trochę mi przywraca wiarę że nie wszyscy rehabilitanci którzy pracują "za darmo" (dostają tylko normalną pensję szpitalną) olewają pacjentów i chcą jak najszybciej odbębnić zajęcia i pozbyć sie pacjenta..
  22. Amy18

    Filmy i seriale

    dlaczego...? Dziwne, ja oglądam codziennie TVN 24 i fobie społeczne mam jak zwykle. Tyle że ja oglądam tylko "Szkło kontaktowe" i wiadomości. Szkło kontaktowe to najlepszy program w telewizji. Ale pewnie znając poczucie humoru naszych polityków niedługo go zdejmą.
  23. Amy18

    Filmy i seriale

    Ja chyba będe oryginalna...nie oglądam ani Plebani, ani żadnego z tych popularnych seriali, Prison Break też nie oglądam... Cóż, ja oglądam Przerysowanych (Drawn Together) Buffy - Postrach wampirów, South Park i kreskówki. Czasami jeszcze Kryminalnych. Moja mama uwielbia Klan i Plebanię a jak ja słucham tekstów z tego serialu to wybucham śmiechem, bo niektóre są tak naiwne i tandetne że nie wiem jak można sie tym zachwywac.
  24. Amy18

    zwolnienie z wf-u

    Problem w tym że nauczyciele wf odbębniają zajęcia, każą wszystkim robić to samo a na wszelkie informacje typu "Prosze pani, ja mam astmę i nie mogę dużo biegać" albo "Prosze pani, mam problemy z kręgosłupem i nie mogę robić przewrotów ani salt" patrzą krzywo i albo ze znudzoną miną każą iść na ławkę, albo stwierdzają że sie obijacie i zgłoszą to wychowawczyni. Jak jeszcze chodziłam "normalnie" na WF, to i tak byłam zwolniona z 3/4 ćwiczeń (alergia, kręgoslup, słaby wzrok) a nauczyciele kwitowali to albo "Weź sie nie obijaj, rób wszystko jak dziewczyny" albo nazywali mnie inwalidą. (w III klasie mieliśmy nową panią od WF, i wychowawczyni miała ją uprzedzić o moich problemach ze zdrowiem. Pani od WF zrozumiała to tak "A ta inwalida co ćwiczyć nie może to gdzie jest?" i do końca roku uważała mnie za inwalidę, co u mnie wywoływało zdecydowaną niechęć do chodzeniu na WF, u koleżanek nieustanną radochę że mogą sie nabijać "z inwalidy", u mojej mamie wściekłość i robiła wychowawczyni awanturę na ten temat, u wychowawczyni przygnębienie a WF-istka i tak nie rozumiała dlaczego moja mama sie czepia! ) Jasne, gdyby nauczyciel miał program pt. Zdrowe robią np. przewroty a osoby które nie mogą robić przewrotów robią jakieś ćwiczenia potrzebne (np. brzuszki) to by było w porządku. Ale nauczyciele mają od góry ustalony plan co mają zrobić, i albo zmuszają dzieci z astmą/kręgosłupem do biegania by mieć plan wykonany (co może sie tragicznie skończyć) albo niewybrednie komentują osoby nie ćwiczące.
  25. Mam 19 lat, zdałam maturę i mieszkam w Lublinie. Nie mam za dużo znajomych bo wszyscy uważają że jestem "dziwna". Nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków, nie mam czadowych ciuchów (90% moich ciuchów jest z ciuchlandu, i to w sumie nawet nie dlatego że mnie nie stać (jakbym chciała to modne ciuchy mogłabym mieć) tylko po prostu nie widze powodu wymieniania szafy co miesiac bo jest coś innego modne, jak moje kumpele), nie chodzę na imprezy (wiadomo czemu), czytam Cosmopolitan ale też "Katedrę w Notre Damme" albo "Imię Róży" ( kumpele rozumieją czytanie tego pierwszego, reszty już nie), uwielbiam Evanescence (wg. znajomych moje uwielbienie graniczy z obsesją, bo wiem prawie wszystko na temat zespołu i lubię zamęczać tymi wiadomościami znajomych), The Rasmus, HIM, REM, My Chemical romance. Uwielbiam Anime, mangę i ogólnie seriale animowane. (Od laboratorium Dextera i innych kreskówek na Cartoon Network do South Parku i Przerysowanych (Drawn Together). Nigdy nie miałam okresu ubierania sie na różowo , nigdy nie uwielbiałam Backstreet Boys ani N'sync (chociaż słuchałam Britney). 3/4 mojej szafy jest czarne. Od czasu gimnazjum trochę boję sie ludzi (nie byłam szczególnie lubiana w gimku, do tego stopnia że celowo spoźniałam sie na lekcje, celowo wychodziłam wcześniej a na przerwach laziłam albo koło świetlicy albo obok pokoju nauczycielskiego), mam idiotyczne przekonanie że jak będe miła dla ludzi, będe im pomagać, zgadzać sie na ich propozycje to będą mnie wszyscy lubić a kończy sie tak że owszem ludzie mnie lubią, jak zbliża sie klasówka , trzeba odpisać pracę domową albo zrzucić na kogoś czarną robotę. Wkurzam sie ale jak tylko zaczynam protestować to ludzie patrzą na mnie krzywo i sie obrażają, a ja wtedy szybko robię co chcą. Nie umiem kompletnie walczyć o swoje. (jak na "szkolnym bufecie" ludzie rozwalili mi nowy toster zostawiając w nim spleśniały, pomidora, resztki ketchupu i mocno przypalone kawałki chleba i poszłam wściekła do szkoły to klasa mnie wyśmiała i stwierdziła "to po co przynosiłaś? Sama sobie jesteś winna a my nie zamierzamy żadnej kasy ci oddawać" to od razu odpuściłam.) Staram sie robić mnóstwo rzeczy by ludzie mnie polubili. I lubią mnie jak jest klasówka. W innych przypadkach albo mnie nie zauważają albo mnie obgadują. Mam mamuśkę nauczycielkę, która ma mega siłę przebicia i jeśli chodzi o walkę o swoje to prawie zawsze wygrywa, potrafi masę rzeczy załatwić i robi wszystko tak że ludzie sie jej słuchają i robią co chce. Mam siostrunię która na moje nieszczęście jest psychologiem, robi mi masę testów z których wychodzi że jestem nienormalna, ma swoje pojęcie jak wygląda "prawidłowa 19 latka", miga sie od pracy w domu albo robiąc awanturę, albo na zasadzie "ja tak ciężko pracuje a ty nawet nie możesz za mnie uprać? Przecież nie masz nic do roboty a ja jestem zmęczona". Krytykuje moje ciuchy (a potem je pożycza bo "nie ma co na siebie włożyć"), krytykuje moje koleżanki, krytykuje wszystko co zrobię (jeśli ja albo mama stwierdzimy żeby zrobiła to sama skoro sądzi że zrobi lepiej to jest "macie sie nauczyć robić to same a nie ja będe wszystko za was"). Każdy drobiazg może być powodem do awantury. Mam wrażenie że jej odbiło odkąd poszła na psychologię na studia. Jedyna osoba która ją bezkarnie krytykuje i komentuje to ojciec, bo jemu nie wygarnie tylko zmyje sie do pokoju albo zasugeruje dietę. (ilekroć gdzieś wyjeżdza ojciec zawsze "No to wreszcie będzie spokój w tym domu."). Nerwicę mam od początku liceum, parę miesięcy po "napadzie chorób" w rodzinie (dziadek zmarł na nowotwór złośliwy jelita grubego, który sie rozwijał od 40 lat, wujek ma nowotwór żuchwy, ojciec mało nie stracił ręki w wyniku porażenia prądem). Nowotworów przestałam sie bać, za to teraz boję sie panicznie sepsy. I to w sumie chyba tyle o mnie :)
×