Nigdy, ale kiedyś będę, wiem, że to jest moje miasto... mam takie przeczucie, że ono jest mi bliskie.
przy okazji chciałam zdementować pewne informacje, które zostały przedstawione w tym wątku
Prawdą jest, że dzwoniłam po policjach i szpitalu szukając Hani i usiłując ich przestrzec przed jej planami samobójczymi. Prawdą jest, że mimo danych, których posiadałam niewiele, dotarłam do właściwej osoby w szpitalu. Tyle że, jak się okazało niedawno, Hania już wtedy dawno była po zastrzyku i leżała już w pasach. Także wbrew temu, co wynika z poprzednich postów, nie uratowałam Hani, ktoś mnie ubiegł.
Hania napisała, że to ja uratowałam jej życie jako wyraz miłości.
Jednak prawdą to nie jest i chcę tych, co pisali w tym wątku wyprowadzić z błędu. Nie jestem bohaterką. Nie mnie należą się pochwały. Za późno zadziałałam.