Przede wszystkim stałe funkcjonowanie w grupie. Regularne wykonywanie czynności, to, że muszę wszystko robić z harmogramem. Nienawidzę tego. Jako dziecko nie lubiłam jeździć na kolonie, bo trzeba było wszystko robić w grupie, na zawołanie, w tym samym czasie.
Nienawidzę też narzucania czegokolwiek w terapii. Są momenty, że nie mam ochoty mówić o pewnych rzeczach, a terapii psychoanalitycznej będzie takich tematów wiele. Nawet w mojej terapii często, gdy terapeutka mi coś proponuje, to odmawiam.
Największym bólem dla mnie jest brak swojego miejsca. Ja jestem przewrażliwiona na punkcie własnej przestrzeni. Od od 15 roku życia mieszkam praktycznie sama. Nie widzę siebie w grupie - powstanie wtedy kolejny dla mnie problem, który będzie mnie dodatkowo blokował.
Będę się czuła jak w więzeniu. Non stop z tymi samymi twarzami, bez swojego kąta.
To tak w skrócie.