
kris1966
Użytkownik-
Postów
195 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez kris1966
-
NN - moja historia, walka i wygrana !!!???
kris1966 odpowiedział(a) na mysia12 temat w Nerwica natręctw
Nie wiem,czy jest sens to kontynuować,bo reagujesz na temat:,"rodzina" trochę nerwowo ,jak nie chcesz,to nie odpowiadaj: -Co rozumiesz przez zdanie:byłem wzorowo kochany. -jak wyglądają Twoje relacje z rówieśnikami?(nie wiem ile masz lat),z dziewczynami? -jak tak w ogóle radzisz sobie w życiu? -czy potrafiłbyś np. zostawić swoją rodzinę i wyjechać na drugi koniec Polski by zacząć swoje życie samodzielnie?Spróbuj to sobie wyobrazić.Jak zareagowaliby rodzice? Powiem Ci że ja za te pytania uzyskałbym bardzo mało punktów w skali powiedzmy od 1-10 Powiem jeszcze,że ja dopiero wiele lat po śmierci mojej matki odkrywam,że padłem ofiarą wielkiej mistyfikacji-tej rodziny.Wcześniej już coś mi dzwoniło,ale jeszcze tak szczątkowo,chaotycznie. Wyjedż,zacznij widzieć,dojrzewać,przekonasz się. -
NN - moja historia, walka i wygrana !!!???
kris1966 odpowiedział(a) na mysia12 temat w Nerwica natręctw
Powtórzę:Gdyby tak było,nie byłoby z Tobą takich historii. No to cierp dalej,może kiedyś zmądrzejesz i się obudzisz.Nic nie bierze się z niczego. -
NN - moja historia, walka i wygrana !!!???
kris1966 odpowiedział(a) na mysia12 temat w Nerwica natręctw
Ja tam nie wierzę,że w Twoim domu panowała zdrowa,rodzinna atmosfera.Gdyby tak było,nie byłoby z Tobą takich historii. Rozpracować mechanizmy-to za mało.Trzeba dążyć do prawdy o sobie,swojej rodzinie,swoim życiu...To często bardzo bolesne sprawy,by mieć odwagę w to wejść i się nie załamać,trzeba mieć jakąś podporę,jakiś fundament.Psycholog nic tu nie pomoże. "Poznacie prawdę,a prawda was wyzwoli" -
NN - moja historia, walka i wygrana !!!???
kris1966 odpowiedział(a) na mysia12 temat w Nerwica natręctw
Pozwolicie że się włączę,widzę dużo wspólnych cech:rodzice darzyli się miłością,rodzinna atmosfera,święta mamusia(tak jak u mysi),taki porządek i harmonia,które tylko ja niszczyłem Byłem tą czarną owcą,ale dzisiaj widzę,że właśnie to mnie uratowało.Psychologowie stwierdzają,że tylko ci potrafią coś zrobić,ruszyć do przodu,którzy odrzucą neurotyczne związki ze swoją rodziną(rodzinne układy). Moi bracia siedzą w domu,tylko ja mam swoją rodzinę. Ale o czym innym chciałem.Najbardziej nurtuje mnie relacja nerwica-a sprawy sumienia.To bardzo ważny,a pomijany(bo delikatny)temat. Moje wyjście z NN (myślowych) zaczęło się od przebaczenia samemu sobie.Odstawiłem leki. A czy te porządkowanie i skrupulatność nie mają takiego przełożenia:mam chaos w swoim wnętrzu(swoim sumieniu),to przynajmniej niech na zewnątrz będzie absolutny porządek(i niech rzutuje na całego mnie). Przepraszam,ale to chyba nie są sprawy na forum... -
Bede psychologiem choc sama mam problemy....
kris1966 odpowiedział(a) na magma000 temat w Nerwica natręctw
Z tą empatią to rzeczywiście przesadziłem(empatią,jako umiejętnością wczucia się,co przeżywa drugi człowiek).Bo są zawody,jak np. ratownictwo,gdzie empatia może nawet przeszkadzać. A psycholog,to też taki swoisty ratownik. Zauważyłem u psychologów,na terapii grupowej,że oni,w relacji z drugim nie boją się przeżywać uczucia,które ja raczej wstydziłbym się ujawnić.Na przykład uraza(krótkotrwała),w reakcji na atak. Pod względem emocjonalnym psycholog musi być jak dziecko,przejawiać całą gamę uczuć-zdrowa sfera emocjonalna. Nikt z nerwicowców nie może tego raczej o sobie powiedzieć,bo nerwica to właśnie reakcja psychiki na niechciane,spychane do podświadomości uczucia. Wyobrażam sobie że jestem np.psychologiem i jakiś pacjent zaczyna mnie obrażać,a ja siedzę grzecznie i jestem uprzejmy(bo tak mnie mamusia wychowała ) i tłumię to co naprawdę czuję.Psycholog w związku z tym musi mieć duży dystans do samego siebie-obserwować siebie,tak jak ktoś neutralny,z boku. I to jest też rada dla nas wszystkich.Umieć bo to bardzo pomaga w rozwoju,wręcz jest konieczne! Ja z tą samoobserwacją kiedyś przesadziłem-skończyło się zaabsorbowaniem sobą,kolejnym cierpieniem. A tak w ogóle,to trzeba mieć odniesienie do Boga,i tyle! -
To nie nerwica rujnuje życie,tylko Twój stosunek do niej.Ja kiedyś uważałem swoja nerwicę(chociaż dziś właściwie jej nie odczuwam),za swoje największe życiowe przekleństwo.Dzisiaj odbieram ją jako błogosławieństwo. SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE!
-
Bede psychologiem choc sama mam problemy....
kris1966 odpowiedział(a) na magma000 temat w Nerwica natręctw
Osoba z zaburzeniami nie może być psychologiem,bo z powodu swoich zaburzeń jest zbyt skoncentrowana na sobie.Ma m.in utrudnioną zdolność do empatii. Dobry psycholog musi mieć umiejętność wsłuchiwania się w siebie,aby móc usłyszeć(niekoniecznie przez to,co tamten mówi)swego pacjenta.W przeciwnym wypadku tylko mu zaszkodzi. Pokusa pomagania innym gdy samemu się ma problemy,może być wielka. -
Może to nie była wiara,tylko "Panie Boże zrób o co cię proszę,zrób to co ja uważam,że dla mnie jest dobre.A jak nie,to do widzenia!" Takie używanie Boga do własnych celów.Swoje Ja na wierzchu. Kiedy ja zacząłem mieć pierwsze problemy nerwicowe zacząłem szukać,co to jest.Książki,terapeuci,jedna terapia 3-miesięczna.Wszystko to szło w kierunku uświadamiania uczuć,dotykania zranień z przeszłości. Ale to jeszcze było mało.Brakowało jakiegoś dystansu,jakiegoś innego punktu odniesienia niż tylko człowiek.Ja-i inni ludzie. W końcu i tak wylądowałem na dnie.Dnie samotności i nerwicy graniczącej z obłędem. Dotknąć dna-to był ten moment,moment szansy danej Bogu(nie swojemu "Ja"). Czytałem Biblię,jedyne co mi pozostało.A potem to już poszło jakoś tak samo. I dziś co widzę? Jestem nałogowcem,zwykłym narkomanem,całe życie uganiam się za narkotykiem zwanym "akceptacja".To mnie doprowadziło do takiego stanu. I dziś widzę,że to Bóg jest Tym,który może mnie od tego uwolnić,sprawić,że przestanę szukać miłości tam,gdzie jej po prostu nie ma! Pomódl się o ludzi,którzy Cię doprowadzą do Boga.Trzeba być w jakiejś wspólnocie,w pojedynkę nic się nie zdziała. Amen.
-
Dziewczyno,z takim "powołaniem" to daj sobie spokój.To nie żaden Bóg Cię wzywa,tylko Twój rodzic-w Tobie. To wszystko,czym rodzice(rodzic) Cię nafaszerowali na temat Boga-to Cię zatruwa i przymusza. Na twoim miejscu resztę życia poświęciłbym na wyprostowanie obrazu Boga w Twojej głowie. Od zakonów trzymaj się z daleka-nieszczęście murowane. Nie wyrzucaj Bogu,że Cię nie kocha,ale się zastanów,czy ty Go kochasz(ja takiego "Boga"-bym nie umiał).
-
Gregory21,to co opisujesz we wstępie,te obrazy w Twojej głowie,to po prostu uczucia.Uczucia niewyrażone,tłumione,których nie akceptujesz i boisz się ich.Przybierają formę morderczych obrazów.To skutki,nimi się nie zajmuj,zajmij się przyczynami. Co może być przyczyną tłumienia uczuć? Jakaś niepewność siebie,samotność,poczucie alienacji,izolacji,strach przed odrzuceniem,napiętnowaniem.Nie wątpię,że polak w Londynie przeżywa takie uczucia.Ja we własnym mieście,w którym się urodziłem,przeżywam takie uczucia. Co z tym zrobić? Ucz się obserwować i nazywać uczucia. Nie utożsamiaj się z przeżywanym uczuciem(to nie ja jestem np.wściekły,ale jest,aktualnie, we mnie wściekłość,która minie) Znajdż sposoby na wyrażanie tych uczuć. Przyglądaj się sobie i temu co przeżywasz tak jakbyś obserwował obcą osobę,z boku. To nauka na całe życie-świadomość uczuć.Mało się tutaj,na tym forum o tym pisze. I chyba najważniejsze: tym wszystkim rządzi strach,przed odrzuceniem,samopotępieniem,bo "zobaczą,jaki jestem naprawdę!".Bzdura! Buduj relację z Bogiem,bo im bliżej Boga-tym mniejszy lęk. To wszystko,co cię trapi to nie choroba,tylko zaproszenie do budowania relacji z Nim.Ale Ty sam wybierzesz. Ja to wszystko też przechodziłem,ale to mnie już nie zabija.Moje przekleństwo jest dziś mym błogosławieństwem. Odwagi!
-
Otóż to,brak zaufania i zbytnia uległość.Uległość jest formą nałogu duchowego,obok namiętności,mało kto o tym wie.Nałogi fizyczne wszyscy znamy,duchowe są tak samo niszczące. Zmienić otoczenie dziś nie jest łatwo.Ja miałem pracę w której mnie niszczono,byłem na przegranej pozycji,najgorsze lata dołów i nerwicy w niej spędziłem.Sytuacja beznadziejna. I dziś mam już lepszą pracę,jestem szanowany,lepiej finansowo.Zacząłem się bardzo zmieniać od momentu uwolnienia się z tamtego środowiska.Oj chyba wiem,kto w tym maczał palce.Dzięki Ci Panie!
-
Dość dobrze,wydaje mi się, czuję Twoją sytuację.Byłaś zawsze tak niszczona,doświadczyłaś tylu upokorzeń,że teraz jesteś trochę obsesyjnie uzależniona od ludzkich opinii.Twoje poczucie własnej wartości było zawsze uzależnione od nich. Zacznij robić coś swojego,coś co cię cieszy,i całkowicie pochłania.Żyj dla siebie. Cały czas nosisz w sobie ukryte wymagania,takie wytyczne-jaka "powinnam" być.Zacznij walczyć z tym "powinnam"-najpierw trzeba wytropić w sobie ten głos,i wydać mu walkę.To Twój rodzic w Tobie! A przede wszystkim tak,jeśli jesteś naprawdę wierząca,powierzaj wszystko Bogu:"Boże,ty wiesz najlepiej,co dla mnie jest dobre,powierzam te sprawy Tobie."-to wielka ulga. Nie bój się że stracisz wszystko-to wszystko jest darem,nasze życie jest darem! Im bardziej chcesz,by należało do Ciebie,im bardziej chcesz je kontrolować-tym gorzej-tym więcej lęku,napięcia. Idż na terapię grupową,ucz rozumieć siebie.Znajdż jakąś dobrą wspólnotę w kościele,bo potrzebujesz oderwania i dystansu do tych spraw,w których jesteś. Poprzez zranienie Bóg upomina się o swoje dziecko.
-
Opisujesz szczegółowo swoje objawy,mówię ci NIE KONCENTRUJ SIĘ NA NICH,ale szukaj drogi wyjścia.Zacznij spokojnie od psychoterapii.Ona zmienia myślenie.Tam nabierzesz odwagi.Porozwalaj trochę stare układy,a dokonasz odkrycia. A co do tych obrażliwych słów skierowanych do Boga-wierzysz w niego naprawdę?To uwierz,że lepsza Twoja brutalna szczerość,niż godziny nieszczerych modłów.Czytałem o ludziach którzy przez wiele miesięcy wywalali,w najbrutalniejszy sposób,swoją wściekłość na Niego.To była ich najszczersza modlitwa przed Nim,na którą On przecież czeka!I tak przecież zna nasze serce,lepiej niż my.Przeczytaj sobie psalm 139.Zrób to,On na to czeka! Mam bardzo podobną historię do Ciebie i miałem podobne objawy,wyzdrowiałem dzięki Niemu. Bóg daje zranienie,Bóg daje uzdrowienie.
-
Witam Was,wreszcie znalazłem wątek na który z radością mogę się wpisać. Zwrócę tylko uwagę,że na początku,gdy pisał z wielkim entuzjazmem remik było świetnie,a teraz,tu na 6-tej stronie znów szczegóły,jakieś leki,objawy itp,znów smętnie. Prawie się popłakałem,jak czytałem pierwsze posty remika,zwróciłem uwagę na jedno z ostatnich zdań w drugim jego wpisie:"Bo przecież życie to tylko etap w naszej historii".Tu tkwi korzeń całej tej jazdy z nerwicami.Albo wierzysz w to zdanie,albo nie! Dziękuję Bogu za nerwicę(nie chcę tego tak nazywać).To ona sprawiła,że na szczęście nie związałem się w życiu z nieodpowiednimi kobietami,dziś mam dreszcze,gdy pomyślę,że mogłem to zrobić Nerwica sprawiła,że musiałem nabrać dystansu do wielu spraw.Zmusiła mnie do uważnego obserwowania siebie i świata,do czujności,w pozytywnym sensie. Nerwica w końcu sprawiła,że znalazłem się w punkcie zerowym swojego życia-za mną nic,przede mną nic. Stopniowo wszystko zaczęło się odbudowywać,ale jakby bez mojego udziału,a tam gdzie wyrywałem się do przodu-nic nie wychodziło(to aby spokornieć). A oto te zmiany: 1.Kiedyś jeżdziłem do pracy nocą,tylko rowerem,z lęku przed ludzmi,bałem się nawet przejechać koło przystanku gdzie stali ludzie.Lęk przed ich spojrzeniami. A dziś?Parę lat temu nie bałem się nawet wyjść na scenę,przy nabitej sali wielkiego teatru,(zapowiedziany-wiadomo,wszystkie oczy na mnie),i zagrać na koncercie pewnej artystki. Nie bałem się(no trochę stresu było)wystąpić na żywo w programie muzycznym telewizji skierowanej wprawdzie głównie do pań,starszych,w czapkach z miękkiej włochatej wełny hahahaha!No ale jednak.W jedynce też-na żywo. 2.Nie dawałem sobie szans na normalne życie,czułem się takim odrzutkiem,a dziś-siedzę przy stole z żoną i czwórką małych urwisów. To wszystko jest dla Was! Nerwica to tylko czerwone światełko:BUDUJ RELACJĘ Z BOGIEM!!!,nic innego!Zwróćcie uwagę,remik też pisał o Bogu!Tak naturalnie pisał. Jeśli boisz się utraty bliskich,relacji z tymi,na których ci zależy?Gdzie problem!Boże,przecież mam Ciebie!!! Boisz się o swoje życie?Masz fobie?Gdzie problem!Boże,ty masz dla mnie życie wieczne!Nabierasz dystansu do życia! Z Bogiem możesz konstruktywnie wejść w temat:Moje zranienia. Odkąd mam miłość mojej żony i dzieci,coraz wyrażniej widzę,że straszliwie nerwicogenne było po prostu środowisko rodziny,w której się wychowałem!Przestałem za nerwicę winić siebie! Trzeba,tak jak jadąc samochodem,czasem,umiejętnie spojrzeć w lusterko wsteczne-dostrzec konkretne zranienia z przeszłości! Powiem jeszcze tylko to-Jedne rekolekcje uzdrowienia wewnętrznego mogą więcej,niż całe tabuny,hordy,psychologów i psychiatrów!!! Ufff,koniec. Dzięki za cierpliwość.
-
Ja przypominam sobie ten sam czas,grudzień,sprzed 10-ciu lat.Dostałem leki po koszmarnych natręctwach.Totalna samotność,wszyscy się odsunęli.Ojciec i bracia nigdy się mną specjalnie nie interesowali. Minęły lata,życie się odwróciło o180 stopni i dziś ta moja rodzina odpadła ode mnie znowu,ale z innych względów.Bo za dobrze mi się powodzi.Pieniędzy nie mam,ale mam rodzinę,czwórkę(na razie)dzieci.Dostałem ostatnio duży samochód od pewnego wspaniałego człowieka,chrześcijanina,i to już było dla nich za wiele... To bardzo boli,ale dziś już patrzę na to inaczej.Bóg dał mi dobrą żonę,dzieci,wspólnotę.Da się z tym żyć.
-
Nie daje mi spokoju myśl "że jestem pedofilem"
kris1966 odpowiedział(a) na red1 temat w Nerwica natręctw
Ja już mam z tym spokój.Jak będę miał chwilę czasu to obszernie napiszę jak to się stało.To było prawdziwe uzdrowienie.Myślę,że parę osób to na pewno zainteresuje. Myślę,że ten typ natręctwa ma bardzo wyrażne podłoże kulturowe-widzimy ile się o tym gada w mediach i jak bardzo ci ludzie(pedofile)są powszechnie znienawidzeni.Tak sobie myślę,że gdybyśmy żyli w czasach średniowiecza-stosów i polowań na czarownice,to(gdyby był internet )wpis w nagłówku byłby:Nie daje mi spokoju myśl "że jestem czarownicą(-kiem)".To jest mój pogląd na sprawę. Boimy się odrzucenia,uznania za "innego",eliminacji ze społeczeństwa,wrogości.To jeden z aspektów tego natręctwa. U mnie to poszło bardzo szybko.Wcześniej,przez dwa lata,miałem n. łagodniejsze:"jesteś pedałem!".Po swoistym :"wyspowiadaniu się" z tego przed panią psycholog nadeszła wersja maxi-strong:"jesteś pedofilem".Po dwóch miesiącach tego,byłem bliski obłędu,dosłownie! Wylądowałem na lekach,życie się skończyło,byłem żywym trupem,człowiek-roślina.Całymi dniami leżałem w łóżku w rozbebeszonym(remont) mieszkaniu.Byłem całkowicie sam,opuszczony. Dziwnym trafem jedyne co mi wtedy przyszło do głowy,to wziąć do ręki biblię i czytać... [Dodane po edycji:] W sumie mógłbym teraz kontynuować,bo mam chwilkę czasu.Czytam wpisy i widzę że koncentrują się one głównie na objawach,próbują je racjonalizować,odganiać itp.Ja miałem okazję dobitnie się przekonać co wywołało te natręctwa. Przed uzdrowieniem robiłem tak,że na weekend odstawiałem Rispolept.Wiedziałem wtedy,że te myśli są we mnie,wystarczyło wtedy trochę podrażnić potwora"jesteś pedofilem" i potwór się zaraz budził. A po uzdrowieniu?Następnego dnia rano otwarłem oczy,wiedziałem że nie brałem leków-był weekend,wywołuję potwora,a tu nic!Głucho!Potwora już nie ma! To był wstrząs,jeden z największych w moim życiu! [Dodane po edycji:] Może dokończę wreszcie,co się stało że te natręctwa ustąpiły(stopniowo). Od dzieciństwa byłem często szkalowany przez ojca,nikt z rodziny nie trzymał mojej strony.Zawsze ja byłem winien.Ale najgorsze zaczęło się po śmierci matki-zaczął mnie oskarżać,że ją żle traktowałem jak już była chora.No niemalże usłyszałem,że to ja ją zabiłem!Czuje straszny ból gdy to piszę.(Zrzucił cały ciężar wychowania dzieci na nią,nigdy nie podjął żadnej decyzji-zajechała się). I oto,po wielu latach,zamówiłem mszę za mamę(gdy były skomplikowane relacje i dużo nierozwiązanych spraw z osobą zmarłą,warto to zrobić). Powiedziałem o tej mszy ojcu-chyba poczuł się niepewnie,bo znowu włączyła mu się stara płyta i znów zaczął mnie oskarżać.Nie bolało,byłem dziwnie spokojny,był wieczór,poszedłem się położyć i nagle,sam nie wiem skąd,powiedziałem do siebie:"Musisz przebaczyć samemu sobie..." Coś w tym momencie wypromieniowało ze mnie,czułem to wyrażnie.Demon się wyniósł.(?) I jeszcze taka końcówka:Był wtedy Wielki Post.Pewna dziewczyna,którą odprowadzałem regularnie ze spotkań naszej wspólnoty,w tajemnicy modliła się gorąco(codziennie na mszy),aby ten facet z wykrzywioną jak po porażeniu gębą(skutki Rispoleptu),czyli po prostu ja,został jej mężem.Wymodliła to uzdrowienie. Dziś jestem jej mężem. -
Nie daje mi spokoju myśl "że jestem pedofilem"
kris1966 odpowiedział(a) na red1 temat w Nerwica natręctw
Witam,jestem w szoku,bo znalazłem tu tylu ludzi,którzy borykają się z tym samym problemem,jaki ja miałem przed laty.Pierwszy raz o tym opowiem osobom takim jak ja.To był koszmar,bo moje natręctwa ludzie jakoś wyczuwali i osądzali mnie.Trwało to dwa miesiące i zakończyło się u psychiatry-dostałem Rispolept,i to,jak sądzę uratowało mi życie.Dziś już nic nie biorę,mam czwórkę dzieci i jest OK.Żadnych natręctw.Muszę teraz już kończyć.