Skocz do zawartości
Nerwica.com

kreatka

Użytkownik
  • Postów

    120
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kreatka

  1. Zapętlona to w sumie mam podobną sytuację, jak Ty na początku, bo mnie też trzyma w tym więzieniu emocjonalnym fakt mieszkania z rodzicami, którzy są własnie autorytarni i kontrolujący (i wiele jeszcze innych fajnych rzeczy). Kiedy byłam na studiach daleko od domu - było zdecydowanie lepiej, potem byłam zmuszona wrócić i wpadłam w taką emocjonalną czarną dziurę, nie umiem się teraz stąd wydostać. Ale generalnie nadal nie rozumiem kwestii ignorowania lęków i mam wrażenie, że w moim przypadku to niemożliwe, bo zbyt mocno ten lęk przenika całą mnie, jest on dla mnie zbyt podstawowy, określa mnie, bo żyję z nim od początku. Ale mam nadzieję, że może dojdę w terapii do takiego momentu, kiedy będę to umiała.
  2. Mam podobnie choć nie do końca tak samo. U mnie to dotyczy obojga rodziców, którzy się nienawidzą i atakują mnie i moje rodzeństwo (odkąd pamiętam) w imię nienawiści do tego drugiego, tzn kiedy matka widziała, że ojciec próbuje się zbliżyć do nas, właśnie np robi coś co przy pewnej dozie dobrej woli można by nazwać czymś miłym to zaczynała po nas "jeździć" a ojciec odkąd pamiętam i nadal tak jest - atakuje nas twierdząc, ze jesteśmy "urobieni" przez matkę, mamy wyprane mózgi, o mnie powiedział, ze jestem z tego powodu (cytat) "stracona". Opisałam to bardzo oględnie. Jeśli chodzi o obarczanie winą: Matka mnie tez traktuje jak kozła ofiarnego (jestem najmłodsza), lubi zrzucać na mnie winę, kiedy np coś jej nie wychodzi i jest zdenerwowana. Ogólnie oboje lubią zrzucać odpowiedzialność na innych - na siebie wzajemnie i na nas - mnie i moje rodzeństwo i oboje przy tym robią z siebie ofiary i oboje uważają się dosłownie za doskonałych (matka mówi, ze jest święta, a ojciec, ze jest ideałem). Jeśli chodzi o to, czy to jest normalne - NIE, TO NIE JEST NORMALNE. Moim zdaniem. Ja jedyne rozwiązanie widzę w wyniesieniu się z domu. Bo już się przekonałam, ze tłumaczenie im czegokolwiek przynosi efekty odwrotne do oczekiwanych. Przynosi dodatkowe cierpienie i rozczarowanie. Myślę, że powinni się leczyć. Ale może u Ciebie jest inaczej, może jest jakaś szansa na inne rozwiązanie.
  3. poczatkujaca: A od jak dawna uczestniczysz w tej terapii i czy czujesz jakieś efekty? Też bym się wkurzała jakby mi nie postawiono konkretnej diagnozy i wkurzam się kiedy terapeutka nie odpowiada na moje pytania, a mówi tylko "a jak Pani myśli?" - i mówię o tym, że mnie to wkurza, że to frustrujące. Ale jak czytałam o tej metodzie to wprost piszą, ze ten rodzaj terapii z założenia jest frustrujący.. może to działa na zasadzie "co mnie nie zabije, umocni mnie" - jak człowiek przetrwa terapię to i nerwicę będzie umiał pokonać.. zapętlona: Mogłabyś napisać jak u Ciebie wyglądała terapia, ta która okazała się skuteczna?
  4. A możecie napisać jak u Was wygląda/-ła terapia szerzej trochę? I w jakiej metodzie? Ja mam za sobą terapię grupową (3 m-ce) i 9 m-cy indywidualnej psychodynamicznej. No i własnie ta terapia jest nastawiona na szukanie przyczyn, z czym że od początku mam wątpliwości co do tego, jak ta terapia wygląda i dziwnie się na niej czuję - bo terapeutka prawie nic mi nie mówi, do wszystkiego muszę dochodzić sama i zastanawiam się czy podobnych "efektów" nie osiągnęłabym robiąc to samo w domu, skoro i tak ja wszystko robię, a ona tylko słucha moich przemyśleń, spostrzeżeń. Macie jakieś doświadczenia z tego typu terapią? trek: Zgadzam się z Tobą, ważne też jest ogólna sytuacja życiowa, w momencie kiedy nerwica się pojawi (ja akurat mam ja "od zawsze" ale większość dopada "nagle") i czy ma się kogoś bliskiego przede wszystkim, czy ma się jakieś wsparcie, jeśli tak to dużo łatwiej jest przejść przez to. I wiele innych czynników.
  5. A ja mam pytanie odnośnie stwierdzeń: "z nerwicą można żyć" i "skoro wiem, że to co się ze mną dzieje to nerwica to ją ignoruję" - mówicie o nerwicy jakby była jakimś ciałem obcym albo jakąś siłą zewnętrzną, która na Was działa.. i że można ja ignorować jak upierdliwego sąsiada.. Ja mam zupełnie inne odczucia - dla mnie nerwicą to ja, przenika całe moje życie - jeśli miałabym ją ignorować musiałabym ignorować całą siebie (w pewnym sensie tak robię, niestety:/), nie wyobrażam sobie, że można jakąś NERWICĘ traktować jak coś osobnego, rozdzielnie ze sobą. Przecież nerwica to jakby wada rozwojowa, "zaburzenie nas samych", powiedzcie jak to można ignorować? Albo jak można lęki traktować jako coś osobnego? Może nie rozumiem tego, bo mam zaburzenie osobowości - osob. lękliwa i u mnie lęk to rzeczywiście niemal całe moje życie właśnie.. Chyba, że mówią to osoby, u których nerwica to napady objawów somatycznych, pomiędzy którymi jest "normalnie".. Bo ja tak nie mam, u mnie TO przenika mnei 24h i nie mogę sobie przeczekać i iść dalej..
  6. Cześć! Orientujecie się może czy w Opolu w ogóle jest takie miejsce, gdzie jest psychoterapia indywidualna z umową z NFZ? Wiem, że jest terapia grupowa na Wodociągowej, ale ja potrzebuje indywidualnej. Pozdrawiam.
  7. kreatka

    Moje lęki

    Z powodu włosów? To chyba tylko taka zewnętrzna oznaka głębszych problemów? Też bym chciała wiedzieć jak pogodzić się z przeszłością i ze świadomością zmarnowanego czasu...
  8. Jak przeczytałam o chronicznej postawie unikającej wobec ludzi byłam pewna, że piszesz o tym, że masz osobowość unikającą. Ja mam. I jak Cię czytałam miałam czułam się jakbyś opisywała moje codzienne odczucia. Choć ja nie bardzo lubię siebie, czuję się beznadziejna, do niczego. Mam dokładnie ten sam problem z podjęciem zatrudnienia - od dwóch lat "nic nie robię" i nie umiem się zmobilizować do żadnego działania, choć czuję się bardzo upokorzona zależnością od rodziny.. Dość często mam myśli samobójcze, ale wiem, że i tak nie będę miała odwagi, że to zrobić. Też cały czas czuję złość, rozdrażnienie, frustrację, rozsadzającą mnie wewnętrzną agresję..
  9. A mogłabyś się dowiedzieć, gdzie chodzi?? I czy sobie chwali??
  10. Witam. Czy jest tu może ktoś z Białegostoku albo ktoś kto się tam leczył/leczy i zna placówkę państwową lub leczącą na koszt NFZ, gdzie leczą metoda behawioralno-poznawczą? Bardzo proszę o jakiekolwiek info. Wiem, ze trudno o jakąkolwiek psychoterapię na kasę chorych, ale wierzę, że coś się znajdzie. Z góry dziękują za każda odpowiedź.
  11. Witam.. Czy ktoś z Was przechodził psychoterapię grupową więcej niż 1 raz i czy to przynosi lepszy efekt niż 1?? I czy musi być zachowany jakiś określony odstęp czasowy pomiędzy nimi - jeśli tak to jaki? I czy jeśli ktoś korzysta z terapii indywidualnej to można ją przerwać i od razu przystąpić do grupowej??
  12. Dzięki za te słowa! Moi rodzice uważają, że człowiek jest wart tyle ile przepracuje/pieniędzy zarobi I dlatego wg nich nic nie jestem warta. I wmówili to mi. A nie wiem nic na temat wartości życia samego w sobie, o czym Ty napisałeś..
  13. Mam prawie 27 lat, mieszkam z rodzicami, którzy nie nie akceptują, nie liczą się z moimi podstawowymi prawami, do których nie dociera, że mam problem i tylko wymagają ode mnie i mnie krytykują, gnoją wręcz, nie wytrzymuję już tutaj - jedynym rozwiązaniem byłoby podjęcie pracy, żeby móc się stąd wyprowadzić - mieć na to kasę, ale niska samoocena, ciągły lęk, wręcz panika związana z pójściem do jakiejś pracy (choć i tak cały czas jej szukam - ale ciężko z tym) trzyma mnie w martwym punkcie. Jestem zależna od ludzi, którzy mnie nie trawią, których ja nie trawię, którzy ciągle mi zarzucają, że jestem leniwa, jestem pasożytem, że wykorzystuję innych dla własnej przyjemności - generalnie JESTEM DO NICZEGO - i nie potrafię tego zmienić. Nie wiem po co żyję, nie mam nikogo bliskiego, nie potrafię nawiązywać kontaktów z ludźmi, tym bardziej bliższych, nigdy nie miałam chłopaka, bo nie jestem zdolna do związania bliższych więzi, boję się bliskości, w rodzinie zawsze relacje był łagodnie mówiąc "bardzo chłodne" - właściwie to było ciągle zwalczanie siebie nawzajem, rodzice nienawidzili i nienawidzą się dalej wzajemnie, ,za mojego życia zawsze tak było, wobec mnie i mojego rodzeństwa też raczej nie byli takimi "kochającymi" rodzicami, między mną a rodzeństwem też jest ogromny dystans, którego ja nie umiem przełamać chyba już nie chcę. Chciałabym po prostu stąd uciec raz na zawsze.. A nie mogę.. Czuję, że mam pętlę na szyi. Mam za sobą terapię grupową, teraz jestem na indywidualnej i nic się nie zmienia. I jeśli coś w ogóle będzie się zmieniało to bardzo wolno - mam zaburzenie osobowości - osobowość unikająca - tak mnie przynajmniej zdiagnozowali - ponoć terapia ma trwać ok 3 lat, ale rezultat wcale nie jest pewny. Ale zanim to nastąpi - JAK MAM ŻYĆ? Wariuję. Życie nigdy nie sprawiało mi żadnej radości, wręcz czuję się śmiesznie pisząc o radości w ogóle w tym kontekście, bo to w ogóle jest dla mnie niewyobrażalne - bycie szczęśliwym.. Albo życie w otoczeniu ludzi, którzy mnie kochają i traktują mnie jak człowieka, a nie jak gówno za przeproszeniem.. - nie umiem sobie wyobrazić, że to może być możliwe w moim przypadku. Najgorsze jest własnie to, że nie mogę przekroczyć tej granicy, żeby się usamodzielnić.. moja pracofobia (a w pracy boję się ludzi i oceny przede wszystkim i generalnie boję się ludzi) nie pozwala zmienić mi mojego życia, pójść dalej, uciec od toksycznych ludzi... Chciałam to z siebie wyrzucić, ,bo już nie wiem co robić. Oczywiście nie opisałam wszystkich problemów, bo jest ich oczywiście dużo więcej, ale o tym książkę można by napisać.. Po prostu nie wiem po co żyję.. żyję tylko dlatego, że nie umiem podjąć decyzji o samobójstwie (mam problemy z podejmowaniem decyzji). Pozdrawiam.
  14. Cześć. U mnie też zdiagnozowano osobowość unikającą, mam za sobą psychoterapię grupową na oddziale dziennym i szczerze mówiąc nie zauważyłam żadnego efektu. Potem skierowano mnie na dalszą terapię - już indywidualną, ale nie jestem przekonana co do metody, jaką mi zaproponowano: psychotarapia psychodynamiczna (oparta na psychoanalizie). Mam pytanie własnie o to, jak się leczycie - jaką terapie zalecali Wam lekarze i terapeuci w leczeniu tego zaburzenia? Czy ktoś z Was korzystał z psychoterapii w tej metodzie albo czy znacie kogoś kto jest/był na tego typu psychoterapii?
  15. Witam. U mnie zdiagnozowano jakieś 1,5 roku temu nerwicę depresyjno-lękową (ale zmagam się z tym od dzieciństwa, tylko dopiero wtedy zgłosiłam się do psychiatry), potem po odbyciu terapii grupowej, która nie wiele zdziałała, zdiagnozowano zaburzenie osobowości - osobowość unikająca (lękliwa). Chciałam zapytać, czy ktoś z nerwicą ma takie objawy, jak: - bardzo obniżony poziom energii, apatia - obniżona sprawność intelektualna - brak motywacji do jakiegokolwiek działania i trudności w podejmowaniu decyzji, również błahych - zaburzenia apetytu i brak przyjemności z jedzenia - czynności czy inne rzeczy, które kiedyś były ulubione przestały sprawiać przyjemność - uczucie beznadziei, brak wiary w sens czegokolwiek i brak optymizmu - uczucie pustki, samotności Wymieniłam objawy, które mnie zastanawiają, bo nie jestem pewna czy to się mieści w ramach nerwicy/zaburzenia osobowości czy to już się przeradza może w depresję. Zaznaczam, że samopoczucie mam zmienne, tzn przez kilka/kilkanaście dni jestem taka "depresyjna", po czym przez 2-3 (czasem kilka) dni jest trochę lepiej, a potem znowu obniżony nastrój i brak energii. Wiem, ze nerwicowcy lubią sobie wmawiać inne choroby, w tym depresje - dlatego pytam tych, któzy zmagaja się z nerwicą: czy macie podobne objawy? Dodam, że lekarz odstawił mi leki antydepresyjne i po kilku tygodniach zaczęło się pogarszać - najpierw nastrój, a potem ten cholerny brak energii.. po prostu jestem jak dętka..
  16. Myślę, że problem tkwi w nim. Być może psychoterapia by mu pomogła zacząć żyć inaczej i inaczej traktować Ciebie, tyle tylko, że on najpierw sam musi CHCIEĆ się zmienić, a wcześniej musi zrozumieć, że i co robi źle. Sama oceń, czy to w jego przypadku możliwe. Ja bym się w to nie pakowała, skoro już tyle razy Cię bił. A naprawdę prędzej czy później o każdym można zapomnieć, wyleczyć się z niego, trzeba tylko chcieć i potrzeba trochę czasu. Naprawdę jest mnóstwo ludzi wartościowych i będąc cierpliwym można w końcu znaleźć kogoś z kim rzeczywiście warto być, nie narażając się niepotrzebnie na cierpienia.
  17. Witam. Mam pytanie - czy jest ktoś z Białegostoku albo ktoś kto ma doświadczenia związane z leczeniem na oddziale dziennym w Białymstoku (i może się podzielić opinią)? Chodzo mi głównie o Ośrodek Psychoterapii Medycznej na Ciołkowskiego. Pozdr.
  18. Ale właśnie sęk w tym, że samemu trudno jest dojsć do tego momentu,że się dystansuje do lęków. Mam pytanie: Czy uważacie, że zanim człowiek zrozumie, co się z nim dzieje i zanim otrzyma możliwość skorzystania z pomocy terapeuty - czy wtedy jego postawa, zachowanie - jeżeli są uwarunkowane chorobą - tzn np postawa lękowa, uciekanie przed różnymi wyzwaniami z powodu strachu i przeświadczenia, że one nas przerastają - jest usprawiedliwione? Czy może człowiek powinien czuć się wtedy winny, kiedy inni mu wyrzucają, że jest leniwy, "co się z nim dzieje" itd (nerwicowcy i ludzie z depresją często niestety muszą słuchać takich uwag ze strrony "najbliższych"...? Czy uważacie, że człowiek który ma lęki przed czymś mimo wszystko powinien się do tego muszać (no bo to nerwica TO TYLKO WYMÓWKA)? Pozdr.
  19. Wiem, że wątek już jest nieaktywny od jakiegoś czasu, ale chciałam go podnieść, bo nie do końca się zgadzam z tym, co większość z Was tu napisała, bardziej przychylę się do wypowiedzi martineza - stwierdzenie, że traktujemy nerwicę jako alibi jest OGROMNYM uproszczeniem i jest dosyć krzywdzące dla nas samych:) Owszem w swoich początkach (tak jak pisał martinez) nerwica rzeczywiście polega na tym, że człowiek ucieka przed rzeczywistością i dlatego wchodzi na tą drogę iluzji, która pomaga mu przetrwać, ale: 1. to się dzieje na poziomie podświadomości, nie wybieramy tej drogi świadomie: nie decydujemy w pewnym momencie: "od dziś zacznę chorować, bo nie chce mi się dłużej ścierać z życiem" 2. to ma swoją przyczynę, nie każdy wpada w nerwicę, każdy ma inną odporność i każdy ma swoje własne granice odporności 3. nerwica rzeczywiście jest takim płaszczem ochronnym, ale POTRZEBNYM, psychika ludzka przeskakuje jakby w tryb awaryjny w sytuacji, kiedy "czuje", że w normalnym trybie nie da rady, to taki wentyl bezpieczeństwa 4. rzeczywiście, kiedy nerwica "wgryza się" w psychikę człowieka wiele lat, to potem nie da się tak po prostu siłą woli, jakąś własną decyzją po prostu z nią zerwać, wtedy wychodzenie z niej to długa i trudna droga i samodzielnie chyba się nie da się z tego wyjść (mówię o cięższych przypadkach, może niektórym się udaje..)
×