Wyleczylam Foresta, byl ciezko chory, jezdzilam z nim do lecznicy dzien w dzien, wydalam mase kasy, ale to akurat pikus, dzis daje mu rano jedzenie, on taki szczesliwy, skacze kolo mnie, a mi taka mysl w glowei: kiedy ty qrwa w koncu zdechniesz...
przerazilam sie, sama ta mysl mi wkosczyla, nie chcialam jej, rozplakalam sie
wczoraj moj chrzesniak dostal rower, mowie super, jaki fajny ze spajdermenem, autentycznie sie cieszylam, a tu za chwile mi taka mysl wskoczyla: wpadnij rowerem pod auto. ja tego nie chce to niezalezne ode mnie, rycze caly dzien, mam mysli samobojcze, cos mi mowi wciaz zebym to skonczyla