Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Sens... Jasność tego, co się robi. Że moje działanie prowadzi do czegoś konkretnego. Sens życia to już kompletnie inna sprawa, bo ciężko taki znaleźć sam w sobie, wydaję mi się, że to raczej zbieranina mniejszych sukcesów i porażek. Czy nasze wybory mają znaczenie - wydaje mi się, że tak. Bo to ty wybierasz czy np. kupisz coś czy to ukradniesz. Każdy wybór ma swoje konsekwencje. Okej, w ten sposób. Czy możemy ten bezsens uznać w pewnym sensie za cel jego pracy? Iluzja sensu i celu przynosi wolność, wow. Ja patrze na to tak, że cele (a raczej pogoń za nimi) jak sukcesy w pracy czy te określane jako "życiowe" (w stylu miej dom, samochód i rodzinę z x liczbą dzieci) potrafią przysłonić nam prawdziwe życie tu i teraz, dobrze myślę? Hmmm, ciężko mi przyznać w tym ostatnim zdaniu rację, bo jednak sama nie przeżyłam czegoś takiego, ale fakt że kiedy jest lepiej, od razu się to czuje.
  3. Wracam po przeziębieniu, które mnie trochę wzięło Tu się z Tobą zgadzam! Bycie z kimś tylko dla kasy i wyglądu jest bardzo płytkie. Niestety takie mamy czasy, że wielu chce mieć dom, porządne auto, w miarę fajną pracę. No bo, to "jest wstyd" pokazać innym kogoś, kto nie potrafi ogarnąć swojego życia. Kto się zadowala "byle czym, byle było". W dzisiejszych czasach trzeba być mega ambitny, bo tylko tak jest się postrzegany. Bo czy taki facet jak ja z moją marną kasą utrzymam swoją rodzinę, dzieci? No właśnie byłoby ciężko. Musiałbym być z kobietą, która również nie boi się pracy, ale czy takie są? Teraz idzie się na łatwiznę, bo po co silić, prawda? Tylko proszę nie mów mi o Filipinach! Tam się też utrzymuje rodzinę partnerki, a tego nie chcę robić! Poza tym mieszkam w Poznaniu, a dużo jest studentek zagranicznych i myślisz, że któraś się mną zainteresowała?! Nie! Sam musiałem zagadywać, co nie jest takie proste, bo mój angielski jest taki sobie. Można by rzec poziom A2/B1, nic więcej. Kiedyś próbowałem zagadać do Azjatki (chyba to była Chinka). Byłem tak zestresowany, że proste zdania bardzo dukałem. Było mi z tym bardzo głupio, czułem się z tym źle. Bardzo kiepskie zostawiłem po sobie wrażenie :((( A jeśli o mój gust to uwielbiam właśnie Azjatki: Chinki, Koreanki (z Południa ) i Japonki. Afrykanki nigdy mi nie przypadły do gustu. Nie wiem czemu, po prostu nie podobają mnie się i tyle. Zresztą moim marzeniem jest zwiedzić całą Japonię i to jest jedna z nielicznych rzeczy, którą chcę zrobić sam! Bo raz - taka wyprawa "trochę" kosztuję, a po drugie - nie wiem, czy będzie w życiu partnerka, która podzieli podobne zainteresowania, pasje jak moje. A to ma u mnie bardzo duże znaczenie! Coraz bardziej myślę, żeby poznać kobietę z zagranicy, bo nasze robią się coraz bardziej kapryśne i nie ma znaczenia, czy starsza czy młodsza - na każdej się tak samo sparzyłem! Może rzeczywiście lepiej by było poduczyć się np. j. angielskiego, a w moim przypadku mógłby być też w przyszłości chiński i japoński. U mnie są koleżanki albo ode mnie starsze (przeważnie znacznie starsze), albo zajęte. Jest również dziewczyna znacznie ode mnie młodsza (o 15 lat!). Niby nam się fajnie rozmawia, 2 razy się spotkaliśmy, niby mi mówi, że jej na mnie zależy, ale mam takie wrażenie, że nic z tego nie będzie. Tylko friendzone. Nie angażuje się w takim samym stopniu jak ja, nie inwestuje naszej relacji w takim samym stopniu jak ja (a się bardzo angażuje, przeważnie ja do niej piszę, ona bardzo rzadko to robi). Ona ma czas, ja niestety nie! Nie będę czekać, aż ona z łaski swojej da mi szansę, bo staram się być cierpliwy, ale tak jak wcześniej wspomniałem - czas u mnie ucieka i na pewno nie będzie chciałaby być z siwym dziadem Nie będę na nią zły, kiedy powie wprost, że nic z tego nie będzie. Nie będę robić awantur, nie będę jej celowo ignorować, ale nie dam się więcej traktować po raz kolejny jako opcja. To mnie bardzo frustruję! Chcę być przez swoją przyszłą partnerkę/żonę chciany, być "number one", być kimś ważnym. Chcę, by ona angażowała się w naszą relację w takim samym (a nawet jeszcze większym) stopniu jak ja. Może, jak uda mnie się zmienić otoczenie, to z biegiem czasu poznam kobietę, która mnie nie potraktuję jak idiotę. Piszę "może", bo powoli tracę wszelką nadzieję Odkładam kasę. Chcę mieć swoje mieszkanie. Swoje mieszkanie to spokój, stabilność i samodzielność. Ja się na tą chwilę "duszę"! To powiem tak. Kiedyś też próbowałem ze starszymi od siebie dziewczynami. Były to 4 podejścia i z żadnego z nich nie nauczyłem się pozytywnego. Albo natrafiałem na osobę, która sama nie wie, czego chce, albo bawi się moimi uczuciami. Sparzyłem się na starszych osobach, bo one przeważnie mnie wykorzystywały. Rozumiem, że chcesz mi przekazać lekcję, że warto być otwartym dla innych, ale jak mam to zrobić, skoro inni na mnie się zamykają?! Po prostu kobiety mną gardzą, nie szanują mnie. Czy ja żądam od życia zbyt wiele?! BTW, byłem niedawno w Empiku, bo lubię szukać czegoś do czytania. Była dziewczyna, do której kiedyś zagadałem (bo pracuje tam). Nigdy do tej pory nie widziałem, żeby ona była w takim humorze, tak się śmiała, bo z nią rozmawiał kolega z pracy (a powiem szczerze za urodziwy nie był, no trochę wyższy ode mnie). A jak ja do niej zagadałem (rozmawialiśmy o książkach, co lubimy czytać), to mnie potraktowała jak śmiecia. Nie wiem, co jest grane z współczesnymi kobietami..... Przez takie sytuację moja obecność na tej planecie nie ma żadnego sensu, bo po co mam żyć, dla kogo? Mam być przez całe życie sam?! To ja takie coś p***dolę!!! (wybaczcie moje słownictwo, ale inaczej nie da się określić!) Pozdro :(((
  4. kamysto

    Skojarzenia

    most śmierci
  5. Ja niczego nie żałuję. Żałuje że wymyslilem sobie schizofrenie gdy bylem nastolatkiem.
  6. celem życia jest życie. pracujac w jakiejkolwiek pracy trzeba mieć poczucie sensu. poprzez wyobraznie mozna wzmocnic albo oslabic daną czynność ktora wykonujemy.
  7. kamysto

    Wojna...

    nie chce juz tej wojny wiecej widziec
  8. po klozapolu tyje i nie wiem jak to ogarnac
  9. rajstopy na kobiecych nogach to moj fetysz
  10. Bawienie się w rzucanie klątw. A potem zło do Ciebie wraca i sumienie umiera.
  11. Ja uwielbiam kolorowe i wzorzyste rajstopy, ostatnio kupiłam azurowe ecru i chabrowe kryjace ale kompletnie nie mam jeszcze pojęcia do czego je założę na razie czekają na idealny moment.
  12. Chodzi o to że podczas i przed kuraja bylem na tym samym liczniku kcal
  13. Skończyły mi się leki. Powinnam wziąć 100 ale mam tylko 75.
  14. Nie ma to jak jedną zagramaniczną firmę objaśniać inną zagramaniczną Uee takie to się praktycznie nie dziurawią. Pancerne 20-tki by się przydały.
  15. Dzisiaj
  16. Mic43

    Wojna...

    He? Mordu? O ile wiem była to ukraińska rakieta przeciwlotnicza, która omyłkowo spadła na nasze terytorium. Na co to ma być argument? Że Ukrainą rządzi zbrodniczy reżim? Hmm.
  17. Nie wiem co rozumiesz przez sens pracy czy życia. Oczywiście można wierzyć w to, że naszym postępowaniem w życiu dążymy do jakiegoś celu, a nasze życie i wybory mają znaczenie, bo gdzieś nas prowadzą. Co do mnie, ja nie wierzę w nic takiego. Jeżeli szukać takiego sensu to życie jest bezcelowe. Chyba, że za cel uznamy śmierć. A praca Syzyf jest obrazem życia szczęśliwego. W jego wypadku wszystkie starania sprowadzą się do tego, że kamień i tak spadnie w dół na początek drogi. Jego praca będzie wiecznie bezsensowna, bo jest postacią mitologiczną. W naszym wypadku praca skończy się śmiercią (w najlepszym wypadku, bo po drodze czychają inne niebezpieczeństwa, które mogą zmiażdżyć nasze starania). Jednak świadomość bezcelowości/bezsensowności świata przynosi nie cierpienie ale wolność. A wolność od iluzji celu/sensu przekierowuje uwagę na jedyne miejsce, gdzie można znaleźć szczęście. Tym miejscem jest życie samo w sobie tu i teraz. I nie ma paradoksu w tym, że można być szczęśliwym nawet w stanach ekstremalnego lęku lub przygnębienia.
  18. Kiusiu

    Wojna...

    Tzn. czego? Nie potrafisz podać żadnych argumentów, jak widać. Nie potrafisz wypunktować tego, co piszę. Patrząc na historię Rosji, zawsze było tak, że wygrana wojna oznaczała tam wzrost tyranii, ucisku i imperialnych dążeń. A przegrana wojna - reformy i zmiany na lepsze. Vide to, co działo się w Rosji po wygranych wojnach z Turcją (i nie tylko) i z drugiej strony tzw. odwilż posewastopolska za cara Aleksandra II. Im Rosja jest słabsza jako państwo, tym władze są bardziej skłonne do reform i ustępstw, i tym mniejsze zagrożenie Rosja stanowi dla sąsiadów. Postrzeganie Rosji przez pryzmat normalnych państw zachodnich jest błędem. Bo Rosja zawsze była despotią, której władcy rozumieli tylko język siły. Władcy Rosji to brutalne chamy - a z chamem jest tak, że "pogłaszcz chama, to cię kopnie, kopnij chama, to cię pogłaszcze".
  19. Oby tylko leki pomagały a branie to już pestka.
  20. takiej pewności oczywiście nie ma Zbyt dużo tu nie wiemy tak w ogóle wiemy dość mało np. że drony w większości wleciały w okolicach Włodawy (ale ile tego nie wiadomo) i już tam sądząc po Wyrykach miały niski pułap przelotu ale czy wszystkie? tego nie wiadomo i raczej się nie dowiemy bo owszem dezinformacji dużo ale informacji malutko jedyną pewność możemy znaleźć w propagandzie - ona jest pewna wszystkiego nawet największych bzdur które głosi propagandzie nic nie przeszkodzi ani prawdopodobieństwo ani prawa fizyki... nie kupuję tego po prostu Ale skoro poruszasz temat naszej zagranicy to uważam że realnym zagrożeniem jest skorumpowany i zwyczajnie bezkarny dyktatorski reżim Ukrainy. Dozbrajany niestety przez nas samych reżim kultywujący szczególną cześć dla nazistowskich jednak zbrodniarzy i nacjonalistów których głównym celem była eksterminacja ludności polskiej. To jest moim zdaniem zagrożenie i mam tu argument w postaci mordu w Przewodowie, wojny celnej i handlowej z Polską jaką ogłosił Kuleba w chwili kiedy nasza pomoc dla tego reżimu była w sumie jedyną etc etc to jest chodowana przez nas hydra z którą są i będą poważne kłopoty
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×