Skocz do zawartości
Nerwica.com

inertie

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez inertie

  1. nie czytalam ulotki, nie mialam pojecia co biore i co mi jest. to bylo po pierwszej wizycie, w ogole nie mialam pojecia o lekach, a o wzieciu jego nawet nie myslalam. poprostu byl to jeden z najgorszych dni mojego zycia. lekarka mi powiedziala, ze to mozliwe wiec nigdy wiecej kazala nie brac i tyle.
  2. bupropion jak to czytam to az niedowierzam.. Chcialabym choc na chwile poczuc motywacje i to co opisujesz. I gratuluje Ci! Co do wegetacji.. ja tak nazywam swoje zycie od paru lat.. :/ Co za studia, ze nawet znajomych nie mam heh. Dziekuje za te slowa, ze zyczysz mi dobrze, ale mnie az ciarki przechodza na mysl o wiosnie, ludzkiej radosci, sloncu, kwiatkach, ptaszkach i zakochanych parach. Ogolnie slonce mnie boli :| A kazde wakacje spedzam na wampirzym trybie zycia - spanie o wschodzie slonca, wstawanie o zachodzie i do komputera. yh. Dlatego ciezko mi myslec, ze ja kiedykolwiek z tego wszystkiego wyjde.. Moze ja taka jestem.. moze to pewny masochizm i umartwianie sie :|
  3. koniec swiata to ja mam na codzien :/
  4. Ja mam tylko do powiedzenia tyle, ze chorujac na depresje, bedac skrajna pesymistka nikt nigdy sie mna nie interesowal (byly 2 wyjatki. ale i tak nie wiedzieli o moich sklonnosciach). Bo kto by polubil zamknieta w sobie dziwaczke? yhm. Wiem, ze nikt nigdy nie da ze mna rady, a gdy na poczatku powiem o chorobie to ucieknie od razu. Moj byly mnie znienawidzil po moich akcjach w czasie mocnego nawrotu depresji. Ale on sam byl dziwakiem - peseudo satanista z chorymi wizjami. A moj obecny tez juz nie wytrzymuje. On to optymista, zatwardzialy katolik i mojej choroby zrozumiec nie moze. Na pesymizm radzilby mi raczej modlitwę. Tak wiec, sadze, ze dla pesymistki z depresja nie ma szans. Ale sama pesymistka moze sobie znalezc drugiego pesymiste
  5. Ja palilam 3 lata, rzucilam z dnia na dzien bo zaczelo mnie obrzydzac. ot tak.jakis cud :| bylam chora, nie palilam przez tydzien, a potem raptem nie moglam dopalic nawet do polowy. teraz niestety znow popalam, ale juz tak mnie nie ciagnie. glownie lubie przy alkoholu :/ staram sie za wszelka cene tego nie robic. bo wiem ze nie musze. zmienilam srodowisko, otoczenie. nie bylo takich przyzwyczajen, ze jak wychodze, ze jak jestem w jakims miejscu to pale. ponadto czuje sie o niebo lepiej, z kondycja super, milej oddychac, nie ma smrodu od wlosow, ubran. mimo ze uwielbialam palic to smrodu zniesc nigdy nie moglam. dlatego nienawidzialam palenia w pomieszczeniach. Co do Twojego problemu.. Mam chlopaka, ktory nienawidzi papierosow, nigdy nie palil i uwaza ze palaca dziewczyna jest oblesna. Poznalam go na imprezie gdzie duzo palilam przy nim. Mimo to zaczelismy sie spotykac. Ultimatum nie stawial, ale powiedzial, ze bardzo chce zebym rzucila. Mowilam mu wtedy ze przy nim nie bede palic, tlyko jak jestem bez niego. potem wymagal calkowitego rzucenia. jak wyzej napisalam samo przyszlo. Mysle, ze problem w zwiazku gdzie jest jedna palaca osoba to ogromny problem. Dla mnie zwiazek ma sens gdy albo oboje pala albo oboje nie pala. bo to psuje wszelkie relacje. jednej osobie jest zle, druga ma poczucie winy itd. Trzeba dojsc do kompromisu albo ciagle zle samopoczucie obojga doprowadzi do zerwania.. Btw.. Dobrze mi bylo w poprzednim zwiazku gdy oboje palilismy..eh stare, dzikie czasy. Kazdy jest inny, ja dla partnera ktorego kocham zrobilabym wszystko wiec ciezko mi sie wypowiadac, bo kazdy jest inny.. ale.. jesli ona cie kocha powinna zrozumiec.. i postarac sie dla ciebie. w sumie na dobre jej wyjdzie, bo papierosy to smierc, zlo i spustoszenie :/
  6. badania sa konieczne do rozpoznania depresji? u mnie rozpoznano niedobor serotoniny, pozniej dopaminy, wylacznie z wywiadu. oni sami nie wiedza a na badania nie kieruja :/
  7. "juz" to chyba nie odpowiednie slowo.. u czasem trzeba duuzo czasu
  8. inertie

    [Elbląg] i okolice

    Widze, ze nikt nie odpowiedzial. Ja jestem..
  9. inertie

    Eksperyment. ;)

    Nie za bardzo sie znam, ale ja mimo ostrzezen i z glupoty zawsze chlalam z lekami antydepresyjnymi czy jakimikolwiek, antybiotykami. Z alkoholem mam powalone we lbie ;/
  10. Podejrzewam, ze wieszkosc osob chorych na depresje zaznaczylo ostatnie odpowiedzi w kazdym pytaniu. Ja mialam jeden test u psychiatry ale to juz po wyprobowaniu nowego leku i wtedy to pomoglo ocenic czy nastapila poprawa. mam 40 pkt.
  11. inertie

    Regresing

    Nie slyszalam nigdy o tym. Na czym to polega?
  12. inertie

    co dalej...

    Nie myslalas o pomocy specjalisty? Mysle, ze powinnas sie zglosic do kliniki, jakiejkolwiek. Puplicznej, prywatnej i porozmawiac z psychologiem lub psychiatra. Mozesz miec depresje, a nieleczona moze miec fatalne skutki. Badz silna, nie mozesz sie poddac (ja to mowie sobie non stop). Co do osoby o ktorej napisalas. Musisz zrobic wszystko by nie dac sie stlamsic drugiej osobie. Nie znam sytuacji, ale to najgorsze co moze byc.Ktos kto mial byc bliski okazuje sie wrogiem.. Moze pomysl o przeprowadzce? Rozmowie? Ciezko mi mowic, bo nie wiem zupelnie o co chodzi. Jak juz mowilam, powinnas zasiegnac rady specjalisty.. Pozdrawiam..
  13. To bardzo smutne co napisałaś.. Widać, że bardzo meczysz sie z zyciem, sytuacja, samotnoscia. O samotnosci moge powiedziec wiele.. Dla mnie jedne z najokropniejszych uczuc/stanow ktore powoduja u czlowieka zalamanie. Smaotnym mozna czuc sie przeciez w tlumie ludzi, ktorzy z pozoru sa obok, ale czujesz sie sam, wyobcowany, niechciany i odrzucony. Ja w swoim zyciu rowniez doswiadczam tego starsznego uczucia. Mimo, ze mam rodzicow, chlopaka (moja druga pomylka, ktora obwinia mnie i nie potrafi zrozumiec mojej depresji, ale mimo to stara sie..), ale zawsze czulam, ze nie ma na swiecie nikogo, kto bylby moja bratnia dusza, rozumialby to co przezywam. Przyjaciol nie mialam nigdy, podstawowka, gimnazjum, liceum, to czasy ktore wspominam bardzo zle. Zawsze czulam sie wyobcowana i wyizolowana. Jak to nazwalas 'nowobogaccy' (nie generalizujac).. eh.. potrafia byc okrutni. Mysle, ze natrafilas na tych bardzo mocno pewnych siebie i odrzucajacych 'normalne' osoby. Ja rowniez mialam cale zycie doczynienia z dyskryminacja mojej odrebnosci ale nie na tle finansowym, tylko spolecznym.. Uczucia jednak podobne. Mysle, ze jestes bardzo zagubiona w tym wszystkim i powinnas porozmawiac szczerze ze specjalista. Nie zniechecaj sie odrazu, jak np. bedziesz odczuwala od niego dystans, taka jest ich praca, niestety to tylko ludzie ktorzy maja doczynienia z milionem przypadkow zaburzen dziennie i nie biora cie tak bardzo 'personalnie'. tak moze sie wydawac.. Ale sa w stanie pomoc zmienic schemat myslenia, odepchnac od ciebie zle mysli, pomoc znalezc sens w zyciu. Co do studiow i pracy. Jestem mlodsza od Ciebie, dopiero na pierwszym roku studiow, tez filologicznych, dokladnie romanistyka. I tez obawiam sie o przyszlosc.. Wiem jak to wyglada.. Studia ciezkie, wiele pracy wlozonej w nie, ale nie zawsze korzyscy potem.. Musisz sprobowac szerzej spojrzec na twoje mozliwosci. Mysle, ze tu jest duza kwestia szczescia, znajomosci. czasem calkiem przypadkiem mozesz spotkac kogos kto zna kogos itd. i pomoga znalezc ci prace. moja kuzynka po italianistyce byla w takiej samej sytuacji, ale przez zupelny przypadek poznala Wlocha ktory pomogl jej zalatwic prace w jakiejs firmie zagranicznej (w Polsce), wyjezdzala tez z kraju, poznala wielu ludzi. mam nadzieje, ze tobie rowniez sie powiedzie. nie jestes sama, musisz miec oczy otwarte na wszystko co masz przed soba, dlugie zycie ktore moze byc szczesliwe, co zalezy od ciebie w duzej mierze. musisz walczyc, miec nadzieje. psycholog napewno ci w tym pomoze. Zapomnij o niepowodzeniach i patrz na przod. Jak ktos mi kiedys powiedzial: Mozesz zmieniac przeszlosc, bo kazdy dzien jest przeszloscia, gdy nastanie nastepny. O pieniadze sie nie martw. Istnieje duzo dobrych specjalistow w kilinikach publicznych... Pozdrawiam Cie serdecznie i mam nadzieje, ze dasz rade.
  14. inertie

    Depresja endogenna

    Tylko tyle o depresji endogennej? liczyłam, ze ktos podzieli sie ze mna doświadczeniami, lekami, radzeniem sobie.. eh. zdiagnozowala mi to lekarka 2 lata temu, gdy zaczal sie ten koszmar. ale podobno mialam juz poczatki w wieku 13 lat.. stala melancholia, izolacja, samotnosc, wyobcowanie, zamkniecie w sobie, juz wtedy mysli samobojcze.. potem przeradzalo sie stopniowo w coraz ciezzsze napady smutku, braku sily na cokolwiek.. Na koncu doszlo do tego stopnia, ze juz przestalam miec sile na jakiekolwiek czynnosci, bylo to polączone z napadami histerii, placzu, rozpaczy.. fantazje o smierci.. "nie widzenie innego wyjscia, nie mogac wytrzymac juz tego bolu w srodku", ciagle czulam lek, niepokoj, ciagle myslalam, ze wszyscy sa przeciwko mnie, ze nie mam nikogo, ze tylko krzywdze wszystkich wokol.. Postanowilam pojsc do lekarza gdy bylo juz krytycznie, po okaleczaniu, spaniu jako jedynej 'rozrywce' i lezeniu bez konca patrzac sie w sufit jak tepe warzywo.. po 2gim leku, jedna proba samobojcza.. eh.. zwalilo sie wszystko na raz, moja choroba, moj eh zwiazek, w ktorym chlopak znienawidzil mnie za moj ciagly smutek lub histerie.. porzucil mnie w najgorszym momencie.. Zawsze cale moje zycie, 'po dziecinstwie', bylo tylko szukaniem punktu odniesienia by zyc, by miec po co zyc.. A nie jakies beztroskie radosci, strojenie sie, nastoletnie balangi, czyli to co nastolatki ogolnie robia.. Durna pi*** pierwsza lekarka kazala mi znalesc sobie sens zycia w kims lub czyms.. byl to moj chlopak, byl moim powodem by dalej zyc i nie poddawac sie. gdy zrobil ze mnie ostatniego smiecia i zostawil, sensu nie bylo. to wtedy w afekcie rzucilam sie na siebie, ale tak naprawde nie chcialam tego nigdy..balam sie, to bylo raczej tzw. 'bo juz nie wytrzymam'.. Coz. historia trwa dalej.. przez pare lat zylam na lekach, ale nie chodzilam do psychiatry, teraz znow postanowilam. To wsyztsko pisalam w czasie przeszlym, ale moge to odniesc do terazniejszosci, bo ten koszmar trwa dalej i pol roku temu nastapil bardzo silny nawrot.. Podobno moga one nigdy juz sie nie skonczyc.. Taka byla moja przeszlosc w ogromnym i 'cenzuralnym' skrocie.. Znalazlam ta notke o depresji endogennej w sieci, ktora jest jedynym zrodlem informacji dla mnie(jak to zwykle bywa nie do konca pewnym) bo moi lekarze jak to psychiatrzy sa od diagnozy i zapisania leków..) W psychoterapii nigdy nie uczestniczyłam. "Depresja endogenna (choroba afektywna jednobiegunowa) Depresja endogenna (inaczej: depresja właściwa, depresja kliniczna, depresja ciężka) nie ma przyczyny zewnętrznej, uważa się, że nie jest następstwem żadnego konkretnego wydarzenia życiowego (choć rozwój medycyny być może zada kiedyś temu twierdzeniu kłam). Depresja endogenna wywoływana jest przez bliżej niesprecyzowane zaburzenia funkcjonowania mózgu, szczególnie systemu hormonalnego lub nerwowego, wskazuje się tu m.in. niedobór amin biogenicznych, spadek poziomu norepinefryny (inaczej noradrenaliny) oraz serotoniny. Ta depresja powoduje głębokie zakłócenia funkcji psychicznych i fizycznych. Człowiek nie może wykonywać najprostszych czynności (nie ma na nie siły), nie jest w stanie podejmować decyzji, często się nie myje, nie przygotowuje sobie jedzenia. U chorego występuje poczucie winy, prawie zawsze myśli samobójcze, niekiedy ze skłonnością do realizacji. W przypadku depresji klinicznej nie jest polecana psychoterapia, ponieważ pacjent i tak nie ma siły na współpracę z psychoterapeutą. Depresja endogenna wymaga bezwzględnego leczenia psychiatrycznego, w najcięższych przypadkach konieczna jest hospitalizacja. Ból i smutek są trudne do wytrzymania. Około 50% chorych próbuje popełnić samobójstwo, 15% odbiera sobie w ten sposób życie. Epizod depresji ednogennej trwa około 6 miesięcy, choć nie jest to żadną regułą. Często następuje wyleczenie i powrót do normalnego życia, ale w wielu przypadkach są nawroty choroby, niektórzy chorzy muszą przyjmować leki przeciwdepresyjne przez całe życie." No tak.. idealna diagnoza dla mnie. ja to zwykle nazywam "depresja bez powodu", bo takowego nie mam. W moim zyciu nie bylo nigdy naglych tragedii zyciowych, mocnych zawirowan. Fakt, bardzo przezylam pewne sytuacje w zyciu, ale to bylo juz nastepstwem choroby.. Lekarz mowi mi, ze u mnie to moze byc genetyczne bo ojciec i jego mama tez maja depresje ale innego rodzaju, bardziej nerwice, melancholie, zalamanie. Najgorszy jest dla mnie fakt, ze to ma przyczyne w mozgu, biologiczną przyczyne. Przeraza mnie, ze nigdy nie wylecze sie, bo zaden lek nigdy tak naprawde mi nie pomogl.. Ktoś ma moze doswiadczenia z depresja endogenna? mam wrazenie, ze lekarze tak w ciemno celuja z tymi lekami.. Ciagle testowanie i przechodzenie piekla okresu przejsciowego jest wykanczajace. eh ciagle wmawiam sobie ze musze miec nadzieje, ze kiedys sie wylecze.. Mam nadzieje, ze ktoś rowniez podzieli sie ze mna wlsanymi przezyciami z ta choroba, bo nie znalazlam dotad czlowieka ktory by mial konkretnie te chorobe..
  15. u mnie to bylo 'przejscie' na drugi lek no i ciezko mi.. ale dala mi tylko 4 dni na odstawienie po 2 latach!! :| no i teraz zygam/spie jak narkoman dzien w dzien.
  16. Napisalam, ze po 2 godz. , ale po 2 to zaczelo sie stopniowe pogorszenie.. na wieczor dopiero bylo to co napisalam. To byl moj pierwszy lek przeciwdepresyjny w ogóle, a bylam wtedy w najgorszym stanie wiec moze dlatego tak sie stalo. Potem, mimo zdziwienia psychiatra poprostu powiedziala, ze mam nadwrazliwosc na wiele lekow i juz mi go wiecej nie da. Potem zaczelam brac paroxetynę. bylo zle, ten okres przejsciowy, ale nie tak jak z fluoksetyna.. W tej chwili moja druga lekarka mowi mi, ze "Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny" heh (..)czyli paro i fluo np. nie sa dla mnie dobre.. Co do wkrecania, to nie bylo zbyt mile, bo raczej nie pisze tu by cos ubarwiac tylko podzielic sie doswiadczeniami..
  17. wiem.. ciagle to slysze. staram sie o tym myslec i brac tylko takie dawki jak mam zapisane.. choc kiedys przeginalam.. :/
  18. dziekuje wam za odpowiedzi. co do zbyt szybkiego odstawienia.. tez sie zastanawialam czemu lekarka dala mi na to tylko 4 dni. 2 lata bralam 20mg a ona mi kazala przez 4 dni brac 10mg i koniec :/ co do snu.. Biore polowke MirtaMerck'u i spie jak zabita, a na nastepny dzien prawie w ogole nie moge funkcjonowac (chodzi o jakiekolwiek wstanie z lozka, bo wiadomo, ze o innych rzeczach nia ma mowy w takich okresach:() Dopiero wieczorami jestem bardziej pobudzona, to pewnie przez wellbutrin, ale i tak narazie to zycie lezace.. (jak ja sie boje o studia..eh.) Na objawy odstawienia lekarz kazala mi brac Alprox, ale on tam w ogole na mnie nie dziala. Jedynie lekko uspokaja.. Afobam kiedys byl duzo lepszy ale zwalal mnie z nog w sumie.. Np teraz.. postaralam sie wstac i cos tam porobic i jakos daje narazie rade siedziec choc przed komputerem.. Ale ciezko jest.. Dodatkowo mocno juz zaczelam odczuwac objawy po Wellbutrinie.. pocenie sie, suchosc w ustach, te szumy we lbie :/ W poniedzialek mina dwa tyg. od wizyty i ide na nastepna wiec zobacze czy jednak probowac nowy czy czekac.. Podobno to 3 tyg lub miesiac aby byla jakakolwiek poprawa. Tak naprawde paroxetyna nigdy na mnie nie dzialala tak, ze mialam jakas radosc czy checi.. tylko taka wegetacja, ale jakos zylam. Ale to moja wina ze zrezygnowalam z psychiatry, bo byla lekko mowiac niekompetentna.. ale jakas byla.. no i bez kontroli bralam lek 2 lata.. bo nie umialam odstawic. Moze dlatego tak mi ciezko z tymi objawami.. Tak naprawde to nikt mi nigdy nie powiedzial o mojej chorobie dokladnie. Boja sie mi mowic wprost ze ciezko sie to leczy.. ale jesli te leki maja byc tylko po to bym wegetowala bez sensu do konca zycia to mnie to przeraza.. Zapomnialam dodac ze lekarka dala mi Wellbutrin takze dlatego, ze bala sie o moje sklonnosci alkoholowe i wszelkiego rodzaju uzaleznienia. Podobno ten lek jest stosowany na odwyk.. Dziekuje, ze napisaliscie ze to moze mi pomoc.. postaram sie przeczekac..
  19. czy to mi pomoże? od 2 tygodni koszmar... Mam zapisane dodatkowo alproz doraźnie iMirtamerck ma sen.. kiedy schodzilam z ParoMercku (paroxetyny) to bylo w miare w porzadku. Bralam ja 2 lata wiec moze to przycyzna moich objawow odstawienia ale.. teraz jest juz totalnie zle.. Ciale mysli samobojcze, niekontrolowane zachowania, napady szalu, paniki, histeria, ogromny placz, agresja.. czyli wszystko co czuje ale 1000 razy gorzej. Psychiatra mowi zeby poczekac jeszcze z2 tygodnie.. i moze bedzie poprawa..ale ja coraz czesciej mysle o poddaniu sie i ze juz teg poprostu nie wytrzymam.. mam depresje endogenna, w dodatku mieszkam sama.. to dodatkowo mnie oslabia..mam za soba probe samobjocza 2 lata temu,ale chce zyc.. musze, dla rodzicow, boje sie smierci.. ale tyle lat walki.. moja lekarka mowi ze to moze byc do konca zycia.. remisje, leki.. nie chce takiego zycia.. piep**e to.. eh ale to o Wellbutrinie. Paroksetyna obnizyla moje funkcje seksualne, a teraz po odstawieniu..? radykalna zmiana. wtedy nie moznosc (opozniony) orgazmu (skutki uboczne paroksetyny), teraz zbyt szybki.. co sie ze mna dzieje.. mimo wsyztsko popedu seksualnego nigdy nic nie obnizalo. wiem ze to nie o seksualnosci, ale czuje ze wellbutrin ma jakis wplyw na to.. wiecie cos o tym? nie wiem czy mam o tym rozmawiac z nowa psychiatra (dopiero raz u niej bylam) czyto kwestia seksuologa? A to totalne pogorszenie stanu depresyjnego to chyba normalne? w poczatkowej fazie.. boje sie.. eh. zeto znow na nic. walcze z tym tyle lat..
  20. Dla mnie to byla zenująca masakra. to byl moj pierwszy kontakt z lekami antydepresyjnymi. Babka zapisala mi na pierwszy rzut tylko malutka 10tke i co? po 2 godzinach napad szalu, histerii, tragedia... tak skonczyla sie moja przygoda z fluoksetyną. az ciarki mnie przechodza. ogolnie mam wrazliwosc na wszelkiego rodzaju leki i psychiatra byla zdziwiona. ale to wszystko jest takie indywidualne..
  21. ja czasem biore od mamy ten lek na niepokoj. jest cudowny. uspokaja mnie szybko, nie dziala nasennie. niestety recept na to nie mam.. biore natoiast Alprox, MirtaMerck i Wellbutrin..
  22. Odp. brzmi - nie. zlagodzil mi depresje (endogenna) na jakis czas. to byla paroksetyna, ale to bylo chwilowe. teraz testuje wellbutrin... nie znam przyszlosci.. boje sie ze tak bedzie do konca zycia.. jesli w ogole dam rade je przezyc..
  23. Ja nie wierze, ze kiedykolwiek odstawie na zawsze leki antydepresyjne.. Jestem teraz na drugiej probie zmiany leku z paromercku na wellbutrin.. znow kres przejsciowy, nigdy nie bylam do konca zdrowa. cierpie na depresje endogenna, mam problemy z "du**" czyli bezpowodu czuje sie zerem. lekarze mowia mi ze to ciezka choroba i niektorzy moga brac leki do koca zycia.. nie chce takiego zycia.. zwlaszcza ze nigdy leki tak naprawde nie pomogly. podejrzewam ze zaczelo sie to u mnie juzw wieku 13 lat. teraz mam 20, od 2 lat lecze sie u psychiatry, teraz drugiej. ogolnie jest tragicznie. zawze bede miala poprzestawiane przekazniki w mozgu.. jak bardzo nie chce tak zyc.. Moim zdaniem jest bardzo niebezpiecznym czyem odstawianie jakichkolwiek lekow na wlasna reke. probowalam kiedys przestac brac paroksetyne - objawy fizyczne nie do zniesienia. Wg mnie majac wykryta chorobe psychiczna najwazniejsze jest stosowanie sie do regol lekarza choc on czesto sie myli (jak moja pierwsza pani psychiatra), bo w koncu to sie dzieje w nas, naszej psychice i ciezko wyrazic im co tak naprawde jest grane. popelnilam blad ze nie mialam kontaktu z psychiatra przed okolo 1,5 roku bo zrazilam sie.mimo to bralam lek, nieukrywam, ze mialam go za pomoca lekarza w rodzinie.no i tak bralam, bralam, bez kontroli, az zaczelo sie pielko.jestem u drugiego lekarza i babka mowi, ze moglam juz dawno pojsc na zmiane leku.. coz.. balam sie..eh.
  24. kocham Afobam. Co prawda juz go nie biore. Ale cala tabletka i odlatuje, jestem warzywem. Pomagal mi w napadach paniki, histerii, lekow, na sen tez w miare dobry ale to lek raczej uspokajający, wyciszajacy niz nasenny.. terazbiore Alprox. Niby to to samo, ale prawie w ogole mnie nie uspokaja (jestem teraz w czasnie zmiany lekow..wiec sami wiecie). Mama mi mowi, zeby ostroznie z takimi lekami (jest lekarzem ale nie psychiatra itp) o sa uzalezniajace.. Przyznam sie szczerze ze kiedys prosilam ja o zapisanie afobamu by bez starania starac sie za snac uspokoic, zeby poprostu brac ten lek i bedzie ok. ale nie mozna uzalezniac zycia od leku. trzeba nauczyc radzic sobie bez niego, dla tego musialam przestac bo bylam psychicznie zalezna od brania Afobamu. Ale to jest indywidualne. Na mnie dzial znacząco.
×