Skocz do zawartości
Nerwica.com

wyimaginowana

Użytkownik
  • Postów

    139
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wyimaginowana

  1. wyimaginowana

    zadajesz pytanie

    nie, ale myślę o tym co pozytywnego w sobie dostrzegłeś/aś po wielu "ślepych latach"? (wymień przynajmniej 5 cech - nie powinno Ci to sprawić problemu)
  2. wyimaginowana

    zadajesz pytanie

    chyba nakarmienie głodnego banan czy gruszka?
  3. wyimaginowana

    zadajesz pytanie

    Że wciąz odradza się we mnie skarwek siły. Jesteś dumny/na z tego z jak wieloma rzeczami sobie w życiu poradziłeś?
  4. wyimaginowana

    zadajesz pytanie

    abocja - nie. eutanazja - tak. Dokąd zmierzasz w swoim życiu?
  5. wyimaginowana

    zadajesz pytanie

    Gumową kaczuszką nie Jakie jest Twoje największe pragnienie?
  6. Tak jak w temacie. Mam pytanie, czy ktoś z Was zażywający antydepresanty (jakie) oddawał honorowo krew? Ja zażywam Asentrę i na pewno potrwa to jeszcze "jakiś" czas, a nie chcę rezygnować na ten okres z krwiodawstwa. Mogłabym pojechać do Centrum, ale zamiast tego mogę po prostu zapytać. Czekam na odpowiedzi "doinformowanych".
  7. Na Hydroxyzynę szybko wzrasta tolerancja, a w momencie odstawiania bezsenność jest nie do pokonania.
  8. Ja za pięć lat chciałabym gotować przepyszny obiad swojemu mężowi i dziecku w totalnej beztrosce.
  9. Ja byłam u dr Milewskiej. Nie polecam kobiety, gdyż w ogóle nie słucha. Miałam wrażenie, że jest tępą blondynką z jaskrawym make-up'em i nic więcej w niej nie ma.
  10. Ja również nie polecam szpitala na kopernika.
  11. wyimaginowana

    Spotkania w realu....

    A potem wywieziemy na taczkach "głowę" z rynku (może nikt nie zauważy ) i zamówimy jakieś kolorowe driny
  12. wyimaginowana

    [Kraków]

    Ja się zastanawiam nad korzyściami z takiego spotkania. Obawiam się, że jestem na tyle empatyczna, że mogłabym nie udźwignąć ciężaru Waszych problemów. Jeśli jest mnie w stanie ktoś przekonać, to przyjdę.
  13. Czyli Tobie też... Mam tego świadomość. Nie okłamałam Go. Wiele można udawać. Jazdę na rowerze, albo siadanie na krześle, można odegrać smutek, radość, ale nie szczęście. Nie tak. Ale kurcze, dlaczego w tym całym rozgoryczeniu ucieka się do nieprawdy? Dlaczego mi nie powie: Kamila, źle zrobiłaś, nienawidzę Cię za to, że mnie zostawiłaś wtedy, kiedy wciąż mogliśmy razem być. Albo cokolwiek innego, co byłoby prawdą. Dlaczego nie oskarży mnie o coś, co rzeczywiście miało miejsce? A tu "wciska mi w usta coś, czego nie powiedziałam." Z całą pewnością jest to manipulacja mająca na celu zlitowanie się nad Nim, powrót do przeszłości, kiedy byliśmy ze sobą. Tak. To dlatego, że wcześniej nie mielismy ze sobą kontaktu. Ja nie chciałam sie spotkać przez ostatnie półtora miesiąca. Aż w końcu najpierw zaczął się kręcić pod moją kamienicą, a później wysłał mi tę paczkę. Nie, to nie z Nim się wtedy widziałam. Ja wiem. Ale myślisz, że zasłużyłam na to, żeby być tak postrzeganą? Mhmm. Od razu mi lepiej... tak spokojniej. Jestem Ci wdzięczna, że odpisałeś i mi pomogłeś.
  14. A ja od 20 lutego nie miałam ani razu spadku formy :) czuję się z tym świetnie. Już od bardzo dawna tak nie było. Zaczęłam spotykać się ze znajomymi, odnowiłam trochę starych znajomości sprzed lat. Teraz czekam na lepszą pogodę, co by chociaż asfalt był suchy, żeby móc powrócić do mojego sportu. Ileż czasu czekałam na tę dobrą passę...
  15. Jestem. Na pewno bardzo mi będzie brakowało Twoich rad, bo wczoraj uświadomiłam sobie, co jest nie tak w moich rozmowach z psychologiem. Mianowicie: ja się produkuję kilkanaście minut,a w odpowiedzi dostaję podsumowanie: no rzeczywiście twój ojciec zachowuje sie niekonsekwetnie, prawda? Nie ma takiej dyskusji jak pomiędzy Tobą a mną. Problemy są rozstrzygane jedynie w tej kwestii, którą ja widzę. A Ty zawsze obszedłeś dookoła, żeby przyjrzeć się z każdej strony. Ta świadomość, że brakuje mi czegoś tak ważnego stała się dokuczliwa. Ale poza tym wszystko dobrze :) Żegnam się więc z Tobą - wracaj do swoich czasochłonnych zajęć. Dziękuję Ci, że zdecydowałeś się napisać, jak i za wszystkie posty, rady, komplementy ... i za nadzieję. [*EDIT*] Ch.jowo się czuję. Dostałam dzisiaj przesyłkę od byłego, w której był jego dziennik, album ze zdj., który mu zrobiłam i podarunki, które ode mnie dostawał. Nasz związek ja zakończyłam nie mogąc patrzeć, jak przy mnie cierpi, kiedy kolejny raz mam wątpliwości, co do swoich uczuć i kiedy po raz kolejny odmawiam spotkania, bo nie wiedząc jak to się dzieje wcale nie miałam na nie ochoty. Wolałam sama cierpieć, niż w tak głupi sposób ranić kogoś, kto był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie chciałam też, żeby mój depresyjny czas spływał na Niego w postaci czarnej rozpaczy. Nie potrafił tego zrozumieć. Zarzuca mi kłamstwo, fałszerstwo uczuć i zamiarów. Twierdzi, że wykorzystałam Go bawiąc się w najlepsze Jego uczuciami. Czy byłabym w stanie świadomie kogoś ranić, po tym jak sama byłam tak krzywdzona w różny sposób? Uważam, że nie. W Jego oczach jestem bezwzględną sadystką. Strasznie mnie boli to, że ktoś tak o mnie myśli. I że myśli o mnie tak osoba, która była tak blisko mnie i którą być może darzę miłością. "Być może" dlatego, że możliwie jest, że to ta wstrętna przeszłość tak zmienia moje uczucia i stąd ta aspołeczna postawa, zwątpienie i rozpacz. Wiele w nim kocham. Najbardziej chyba to, że On twierdzi, że mnie kocha. Kocham też, kiedy mi to mówi. Uwielbiam, kiedy mi coś opowiada, kiedy odpowiada na moje pytania - co chwile z innej beczki. Zawsze zna odpowiedź. Lubię to w jaki sposób o mnie mówi, jak o mnie pisze. Jak nieświadomy dotykiem budzi moje zmysły. Jak sie śmieje. Ustami i oczami. Albo jak wybucha śmiechem. Jak wzdycha. Jak robi z siebie głupka. Ale nie znoszę w Nim tego, jaki potrafi być dla mnie niemiły podczas nieporozumień. Jak kpi z moich wyznań, słów bądź starań. Nie cierpię świadomości, że nie lubi zwierząt. I nie znoszę tego jak wyobraża sobie o mnie to, czego o mnie nie wie. Jestem zrozpaczona. Kiedy czytałam ten dziennik, choć pewnie zaplanował, że da mi go przeczytać (już tak robił) i to, co pisał było czystą grą przed samym sobą i przede mną, ryczałam jak małe dziecko. Czasem pisał o mnie tak pięknie... jak nikt nigdy wcześniej. Zawsze marzyłam o tym, żeby mnie tak postrzegano. Mówił do mnie "piękna". Postanowił zakończyć wszystko. Odesłał mi to, co moje. Nie byliśmy juz razem, a jednak czuję jakbym dopiero teraz utraciła coś bezpowrotnie. Coś najcenniejszego. I abstynencja od alkoholu została anulowana.
  16. Duży wpływ na tę dezycję miała relacja z ojcem. Jednak myślałam raczej, że fajnie byłoby, gdyby po całym zdarzeniu odbudował więzi z moimi braćmi, bo niedobrze byłoby, gdyby i im się coś stało, a powiem, że niejeden raz się o to martwiłam, bo oni także strasznie przeżywają tę stratę, pomimo swej dorosłości. Także uważam, że gdyby kierowało mną zwykłe zakłamanie, to byłoby się łatwiej z tego wytaraskać. Rzeczywiście nie szukam usilnie żadnych filozoficznych myśli na temat śmierci, doceniam to, że życie czasem jest fajne. Dzisiaj był taki piękny dzień... najpierw wyszłam z kotem na spacer, potem ze znajomymi na rolki ( z ropnym zapaleniem migdałków :]), a wracałam bulwarami wiślanymi i tak ślicznie odbijały się światła latarni na wodzie. Potrafi być dobrze...
  17. Zupełnie nie. Przede wszystkim nie miałabym z tego żadnych korzyści, bo przecież by mnie już nie było, poza tym w obecnej sytuacji, motywując się tym, co mówisz, zapewne bez zastanowienia zdecydowałabym się powiedzieć ojcu o tzw. "próbie samobójczej." Ujmuję w cudzysłów dlatego, że uważam, że tak jak nie da się żyć na próbę, tak samo nie da się umierać na próbę. Dziwnie ktoś nazwał to "zjawisko". Rzeczywiście są ludzie, którzy robią "takie rzeczy"; w sensie takim, że dokonując owej próby samobójczej (gdzie z góry wiadomo, że będzie ona nieudana), albo chcą komuś uświadomić swoją wartość, albo zwrócić na siebie uwagę, bo czują się zepchnięci na któryś z kolei plan. Na szczęście mną nic tak fałszywego nie kierowało. Tu jestem z siebie dumna. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo nigdy nie zażywałam takich leków. Nie wiem na czym polega owa poprawa. Ale na pewno, kiedy zobaczę coś podejrzanego, to dam tu znać :).
  18. Cześć ... Oiom Dlatego, że jest tam nielegalnie, więc nie mógłby już tam wrócić. Zdawałam sobie sprawę, że jeden komunikat można odczytać w różnoraki sposób, ale nie sądziłam, że tak wyraźny również. Myślę też, że gdyby chciał zrozumieć to tak jak ja, to zrozumiałby. Nie wie o niczym. Kiedyś, gdy zadzwonił do matki, a ona była w stanie upojenia wykrzyczała mu do słuchawki: "mogłeś stracić córkę". Później zadzwonił do mnie i zaczął krzyczeć, co ja wyprawiam, że muszę żyć sama dla siebie, że jestem dorosła i że mam się za siebie wziąć. Myślę, że gdyby się dowiedział miałby jeszcze większe pretensje. Po pierwsze dlatego, że "nikt mu nic nie mówi", po drugie dlatego, że on tam na mnie pracuje jak wół, a ja z byle powodu postanawiam się zabić. Perspektywa jest dramatyczna. Pan był bardzo wyrozumiały, można było poznać, że nie pracuje z zawodzie niechętnie. Przepisał mi na razie Chlorprothixen i Asentre. Zaczęłam brać w piątek Chlorprothixen 1tab. wieczorem i Asentre przez pierwsze 5dni 1/2tab, później 1tab. rano. Z piątku na sobote miałam bardzo twardy sen, aż męczący, rano natomiast zwijałam się z bólu. Nadciśnienie, myślałam, że mi łeb pęknie. Do tego doszedł brak apetytu od piątku zjadłam jedną bułkę i pomarańcze. W sobote rano Asentra kompletnie mnie otłumaniła, a dzisiaj od nowa. Pustak pulsuje w każdym miejscu. Do tego jestem chora, więc już w ogóle ... szkoda gadać. Psychicznie byłam przygotowana na działania niepożądane, ale fizycznie się nie da. Idę się położyć.
  19. bedewere, nigdy nie doświadczyłam takich uczuć, więc znów nie umiem pomóc. Potrafisz powiedzieć, czego się tak obawiasz? Piszesz, że "boisz sie tego uczucia nicości, jakbyś nie była sobą, jakby to nie było Twoje życie". Może to po prostu uczucie pustki, wszechobecnej obojętności. Ja czasem doświadczam takiego uczucia, kiedy mam wrażenie, że życie mnie nie dotyczy. Stoje sobie i nieświadomie przyjmuję funkcję obserwatora, wszystko dociera do mnie z opóźnieniem, jak gdyby mnie ktoś otłumanił. Czy Ty doświadczasz czegoś podobnego? Myślę, że nie warto uciekać przed tym w nieskończoność. Może warto byłoby to przeanalizować? Nie bój się zmian, bo one będą Ci towarzyszyć przez całe życie. Czasem będą rewolucjonistyczne, jeśli można to tak nazwać, a czasem będą postępujące. Jednak na pewno w każdej można odkryć coś, co przynosi nam korzyści. A oczy rozbiegane. Spróbuj zatrzymać się przy każdej myśli na dłużej. Spróbuj nad nimi zapanować. Ja mam wrażenie, że musisz być bardzo niespokojna. Nie chodzisz do terapeuty? Ja za to jestem wściekła jak pies. Właśnie przylazła ciotka i mówi do kota, tak żebym ja na pewno usłyszała: "nie dali ci jeść? Nie dali ci jeść??" Twierdzi tak, bo kiedy wyciąga jedzenie z lodówki - kot wskakuje na stół i zaczyna buszować. Jest to całkiem normalne, kiedy poczuje zapach szynki czy tam kiełbasy.Szlag mnie zaraz trafi. Nigdy nie jest tak, że kot ma pustą miskę. We wrześniu wzięłam go ze schroniska i był strasznie chudy, jednak widzę, że z natury nie jest postawnym kotem, nie jest to kwestia głodzenia. Niejednokrotnie było tak, że nie miałam mu, co dać jeść, ale wtedy sama głodowałam, a z lodówki wyciągałam parówkę, którą nota bene ja powinnam zjeść. A ona jeszcze zarzuca mi, że go nie karmię :[.
  20. Że kupił sobie dom i nie może go teraz sprzedać, bo bardzo dużo by stracił. Nie mówi, że chcialby przyjechać, bo się stęsknił, ale dlatego, że ma już dosyć tamtego życia i chciałby odpocząć. Kwestia tamtego domu ma tak wielką siłę, że kompletnie pozbawia Nas kontaktu w realu, gdyż ojciec już w ogóle nie bierze pod uwagę, że to ja mogłabym do niego przyjechać. Prawdopodobnie jest to wynikiem tego, że nie mieszka sam. Żyje z kobietą i jej dwoma córkami. Jeśli chodzi o mnie wizyta u niego rzeczywiście byłaby krępująca, ale dla mnie - do przejścia. Może... gdyby mnie zobaczył - to rozbudziłoby to w nim uczucia...? Chciałabym. Jeszcze pare miesięcy temu mówiłam mu, że chciałabym się z nim zobaczyć. Ale to właśnie wtedy po raz kolejny usłyszalam, że on nie może sprzedać teraz domu i sobie przylecieć. Kiedy dzwoni, mówię mu, że się stęskniłam, bo rzeczywiście, gdy nie dzwoni dwa tygodnie, to martwię się czy coś mu się nie stało, zastanawiam się: "a może już do mnie nigdy nie zadzwoni? Może powiedział sobie : dość?". Na komunikat: "stęskniłam się za Tobą, tato" słyszę: "ja za Tobą też :)". Przy czym wypowiada te słowa jakgdyby odpowiadał na komunikat: "nie lubie takiej pogody" - "ja też nie". Mówi mi, że kocha, ale w potoku innych słów, chyba z nadzieją, że mi to umknie, że nie zatrzymam się przy tym wyznaniu. Jednak zawsze je wychwytuję i odpowiadam tym samym. Powoli i wyraźnie, co by dotarło do niego, że nie są to zwykłe słowa. Ech, okropnie się z tym czuję. Na samą myśl zalewam się łzami. No ja wiem. Tzw. rodzina patriarchalna. Mam nadzieję. Sama kiedyś "bawiłam się" w mowę niewerbalną - manipaulacją w ten sposób można wiele osiągnąć, jednak poczułam się trochę nie w porządku wobec "rozmówcy." Niby wszechstronne, ale z tego, co widzę wszystkie, które tu "wywędkowałam" zmierzają do poznania umysłu i motywacji działań człowieka. Fajna i przydatna wiedza. Podejrzewam, że p. psycholog najpierw chciała zacząć powoli, tak ażeby oswoić mnie z nową sytuacją, bo nigdy wcześniej nie korzystałam z usług psychologa. Własnie wczoraj dała mi znać, że powoli będziemy musiały wracać do tych wcześniejszych lat. Masz rację. Nie chciałabym jednak, żeby te rozmowy aż tak źle na mnie oddziaływały, choć myślę, że temat jest na tyle świeży (bo z nikim o tym nie rozmawiałam, nawet nie pisałam), że jest to niemożliwe.
  21. Oczywiście, że nie ma! Przecież... gdyby mnie kochał - przyjechałby w ciągu tych 10lat, chociaż raz zabrałby mnie do siebie. Czym dla miłości jest taka odległość? Ogółem - osobniki z chromosomem Y . Bo.. wrzucać Ciebie do jednego wora z moim ojcem i albo Ciebie nazwać facetem, albo jego mężczyzną to by było nie w porządku. Skoro mówisz "my" tzn. że Ty też byłeś tak wychowywany, prawda? Jednak nie sądzę byś był tak oschły jak mój ojciec. On też nie miał dobrych kontaktów ze swoimi rodzicami. Wtedy było dużo tematów tabu. Matka byla ułożona, zawsze poprawna, chodziła jak szwajcarski zegarek, taty zaś całymi dniami nie było w domu. Rozumiem, że to miało podstawowy wpływ na jego powściągliwość, z tym że ja nie uważam, że to jest kwestia nieumiejętności okazywania uczuć. Tego uczucia po prostu nie ma z jego strony. Nie chcę wiązać się z kimś, kto będzie oschły i powściągliwy. Od kogo będę musiała wypraszać komplementy i wyrazy miłości. Mam nadzieję, że miłość nie zaślepi mi tego aspektu i że nie dowiem się o owym defekcie zbyt późno. To kim Ty jeszcze jesteś ? Ty to dopiero jesteś potrzebny światu... Wszystkie sprawy i niepokoje? Bardzo dużo tego. Dzisiaj rozmawiałam z terapeutą a' propos mojego snu. Chce zacząć ze mną te trudniejsze rozmowy. Na samą myśl dostaje osłabienia. To będzie bardzo trudny czas, ciężka próba. Od jutra troszkę popracuję - zatrudniłam się do rozdawania ulotek. Dobre i to na razie. Niepokoi mnie ta następna rozmowa z psychologiem (5 marca 19,00).
  22. Jest pozytyw. Niestety na razie nie mogę sobie na to pozwolić, bo z kasą u mnie krucho. Wczoraj spotkałam się z tym chłopakiem, faaajnie było. Jak mnie odprowadzał o 1,30 to jeszcze się wytarzaliśmy w śniegu, bo chciałam poczuć no.. że żyję. Na jutro umówiłam się z koleżanką, z którą już od dawna się nie widziałam, planujemy wyjść do rynku - na pewno będzie świetna zabawa. Tak jakby powolutku coś ruszyło do przodu. Jeszcze tydzień temu nigdzie nie miałam się ochoty ruszać, z pokoju wychodziłam tylko za potrzebą. "Tak. Chciałabym, żeby mnie kochał. To wszystko." Tak napisałam najpierw, jednak pewnie zadałbyś pytanie, dlaczego uważam, że mnie nie kocha. A to dlatego, że go kompletnie nie obchodzę. Dzwoni do mnie tylko po to, żeby uspokoić swoje sumienie. Chciałabym, żeby było inaczej. Żeby widział, że tu jestem i że on mi nie zobojętniał, choć naprawde nie wiem, jak to się stało. Chciałabym, żeby dzwonił z własnej potrzeby, z tęsknoty, żeby się chociaż raz zamartwił o mnie. W końcu niechby otworzył drogę do przyszłości, bo może kiedyś potrzebować pomocy, a wtedy ja mogę układać swoje życie, gdzieś na uboczu, tak jak on to robi teraz. I niech robi - nie mam nic przeciwko, gdyby tylko wykazał zainteresowanie. Kurde, przecież jestem jego córką. Nie. Spotkałam wielu, których gdyby się złączyło - wyszedłby ideał. Niestety każdy z tych potencjalnych "ideałów" był wybrakowany. Każdy ma jakieś marzenia. Chciałabym spotkać takiego dobrego :) heh. Jednak wiem, że to jest niemożliwe, żeby był ktoś, kto będzie posiadał wszystkie w dodatku same dobre cechy. Dlatego jak dla mnie rzeczywiście jest to tylko teoria. Wg. mnie proporcja jest mocno zaburzona :]. Myślę, że mężczyźni to jakiś maaały procent. Przypuszczam, że 10% - nie więcej . A reszta to tylko faceci O_o. "Procent osobników z chromosomem Y" hahaha! To zabrzmiało jak gdybyśmy rozmawiali o rozmnażaniu świnek morskich, bądź też trzody chlewnej domowej czy tej... hodowlanej? Skoro uważasz, że jestem inteligenta, to chyba nie sądziłeś, że nabiorę się na tego antropologa? Zresztą sam napisałeś: :). A do tego manipulant z Ciebie - myślałeś, że tego nie dostrzegę A tu proszę! Na pewno utrudniają mi zasnąć, tu nie ma żadnej wątpliwości. Rzeczywiście drażni mnie to, ale nijak nie umiem tego opanować. I właściwą nazwę to posiada - gonitwa myśli, bo gdybym sie jeszcze przy jakiejś na chwile zatrzymała, ale nie. Co dwie sekundy inna. Od lat. Pomimo tego, że Y rzucił się na mnie jak spałam, to własnie często bywało tak, że albo budziło mnie głośne pukanie faceta matki, albo awantura, albo jej krzyk. Poczucie obserwacji też na pewno wynika z tego, że czasem stał pod moim oknem nocą i pukał natarczywie przez ponad godzinę. Miałam też wtedy świadomość, że dzieli nas tylko szyba. To poczucie rozwinęło się na tyle, że nie jestem w stanie siedzieć przed kompem podczas, gdy kamera inter. skierowana jest w moją stronę, albo kiedyś miałam ustawione takie dzieciątko na pulpicie i ciągle miałam wrażenie, że sie na mnie patrzy. Wytrzymałam zaledwie jeden dzień, po czym ją zmieniłam. [*EDIT*] Tak a' propos ojca, to kiedyś napisałam coś wierszowanego: jakby stado mrówek obeszło moją głowę jakbyś dotykał bryłą lodu rozgrzanego ciała roztrzęsiona stałam, jakoś inaczej osowiała przed rażącym światłem oświetlającym drogę łomocze mi serce, udaje, że wciąż żyje ręce, nogi jeszcze drżą, chociaż już sine widzę wyciągnięte dłonie, mamusine które sprawić nie umieją, że nagle ożyję ktoś zamyka moje oczy na wpół otwarte tato! przyjechałeś, teraz to Ci się udało nie zamykaj, proszę, tak mi Ciebie brakowało zostaw chociaż me usta lekko rozwarte tyle rzec by chciały, za te wszystkie lata gdy dzieliły nas góry i wielkie oceany niech chociaż wypowiedzą, gdy dobijamy do brzegu życia, co łzy razem splata słowa miłości tak długo oczekiwane które sprawiają, że krew coraz szybciej krąży pozwól to powiedzieć, szepnąć, niech wydrąży we mnie resztki życia dawno zapomniane [9 X '08]
  23. Wstałam :) Poczytalam. Piszą całkiem mądrze, gdyby nie te błędy Mnie grupy wsparcia nie przekonują. I jeszcze te dobrowolne składki, to kojarzą mi się z księdzem i wizytą duszpasterską, kiedy to tylko czeka na kopertę. No nic. Brzmi interesująco. Dzisiaj nie będę w stanie przesłuchać tego cudeńka, ale może w przyszłą niedzielę. Pozdrowienia z Krk
  24. Dobry wieczór. Tak, chętnie poszłabym ze znajomymi na lodowisko, albo komedie do kina, na piwo, albo gdziekolwiek indziej, gdzie jest ruch i dużo ludzi. Chyba mi tego zabrakło. Nigdy mu tego nie powiedziałam. I po pierwsze nie mam pojęcia jak miałabym się do tego zabrać, a po drugie myślę, że to pogorszyłoby jeszcze nasze relacje, bo mam uczucie, że uważa się za ojca, który pozjadał wszystkie rozumy, bo jest stary i ciężko pracuje, a ja zasugerowałabym mu, że właściwie nie jest takim dobrym ojcem jak mu się wydawało przez ostatnie kilkanaście lat. Jemu się wydaję, że jak na mnie łoży tyle lat, to nic więcej nie jest mi potrzebne i na tym jego rola się kończy. Moja matka odkąd pamiętam zawsze przestrzegała mnie przed mężczyznami. Wręcz wmawiała, że facet to bezwzględna świnia i nie wolno mu ufać. Straszyła, że jak nie będę mu sprzątać i gotować to skopie mi du.pe i wywali za drzwi. W to akurat nigdy jej nie uwierzyłam. Jednak uważam, że facet (w każdej regule są wyjątki) to istota nieprzewidywalna i bezwzględna. Zauważ, że nie mówię o nim mężczyzna. Na pewno i tak byś zauważył :). Mężczyzna jest dla mnie kimś ważnym w życiu. Przyjacielem, ostoją, poczuciem bezpieczeństwa, ukojeniem, wreszcie pożądaniem. Nie żywie nienawiści do mężczyzn, do facetów owszem. Eee? Leżeć i nie myśleć zupełnie o niczym? Nie umiem. Kiedyś próbowałam, ale wtedy myślałam, żeby nie myśleć, co pobudzało jakieś kolejne myśłi, np. jak to zrobić :). Zwykle przed snem przewija mi się dziesiątki myśli, zwłaszcza gdy mam problemy z zaśnięciem. Co noc śnią mi się przeróżne koszmary. Albo zabijają mnie Niemcy karabinami, albo ktoś inny przez 3/4 snu mnie goni, a potem zabija nożem, pistoletem. Często śni mi się, że mnie ktoś obserwuje, próbuje dostać się do domu (tego rodzinngo). Myślę, że to trauma po tym jak facet matki, co noc sie dobijał. Miałam wtedy czujny sen, budziło mnie byle szurnięcie, a on wtedy natarczywie pukał do drzwi, okien. O śmierci nie myśle przed zaśnięciem. W taki dzień jak ten prawie wcale o niej nie myślę. Jedynie powracają wspomnienia, kiedy żegnałam się ze wszystkim dookoła i ogólnie wspomnienia z tamtych dni. Śmierć wraca do mnie, kiedy czuje sie bardzo źle. Idziesz już spać? [*EDIT*] Idziesz. No dobra... To może i ja już pójdę i choć lubię spać, to niepokoi mnie świadomość tych okropnych snów. dooobranoc tam :)
×