Skocz do zawartości
Nerwica.com

milka

Użytkownik
  • Postów

    132
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez milka

  1. o tak ! obudzić się i w końcu się nie bać. Żyć pełną piersią, niczego nie udawać. Tylko jak to zrobić?
  2. milka

    nerwica mija!

    shadow_no,Martusia, Ja też przeczytałam to jednym tchem, tak wspaniale to napisane, że chyba nie można przeczytać tego inaczej. Pozdrawiam Was gorąco.
  3. Ja myślę, że znaleźliby się chętni.
  4. coś jak Przystanek Woodstock, tamtych łączy muzyka, a nas...PANIKA. I co Wy na to?????
  5. jolart, witaj. Objawy te same co u mnie i choroba też zaczęła się u mnie w wieku 20 lat. Początkowo też podejrzewałam, że to SM. A teraz ciężko mi uwierzyć, że to TYLKO nerwy. Ale wszystko wskazuje na to że tak. Nie martw się jak też mam "wkrętki" i jak poczytasz posty innych zorientujesz się, że większość ma. Pozdrawiam gorąco.
  6. JanRO, poczytaj moje posty, dużo się dowiesz, nie chcę wałkować w kółko tego samego. Kryzys wieku średniego.....nawet mnie nie strasz [ Dodano: Sro Wrz 13, 2006 3:56 pm ] Eva, na Ciebie zawsze można liczyć. Dziekuję. Właśnie mam remont na głowie, więc jest duża szansa na odwrócenie uwagi od mojej przypadłości. Pozdrawiam cieplutko.
  7. JanRO, na psychoterapię nie chodzę (chodziłam), leków nie biorę, mam 39 lat.
  8. Rak, nerwica, depresja????? Sama już nie wiem. Byłam już u kilku neurologów, psychiatrów i innych specjalistów. Miałam robione EEG (w normie) i różne inne badania (też w normie). I wciąż jest źle. Czuję się coraz gorzej. Normalnie nie daję rady. A było już tak dobrze, zbyt dobrze. Czułam się rewelacyjnie, ale lepiej znam złe samoopoczucie....czyżbym podświadomie chciała do niego wracać, bo czasem myślę, że tak, że lepsze to, co jest mi bliskie, co dobrze znam i stale czuję. Niby chcę być zdrowa, ale po dłuższych, bądź krótszych "lepszych" dniach wycofuję się i wracam do tych "gorszych". Każdy taki powrót oddala mnie od wyzdrowienia, wiem to, ale wracam.....i tak kręcę się na karuzeli moich objawów już 20 długich lat.....
  9. artek28, takich nowych akcji mam czasem kilka dziennie, znowu się wkręcam, że rak, tętniak, guz, albo inne cholerstwo. Taka już jest podstępna ta nasza choroba.
  10. kretka, moje prawe oko boli mnie od początku mojej "przygody" z nerwicą, czyli od 20 lat. Wzrok mam w porządku, to pewnie zwyczajny nerwoból (lepiej się nie wkręcać w coś innego).
  11. kretka, nie mam już sił. Kocham tak wiele rzeczy, ale nie mogę ich robić, bo moje choróbsko rządzi się swoim prawami i robi ze mną co chce.
  12. Eva, wydaje mi się właśnie, że to wszystko przez ten księżyc w pełni. Dziś znów jest mało cacy, boli mnie głowa, nogi jakby poprzetrącane, plecy obolałe, mięśnie napięte do granic wytrzymałości i masę jeszcze małoprzyjemnych objawów i strach co będzie dalej. Może lepiej skończyć z tym koszmarem, uwolnić się, odejść....
  13. kretka, wierzyłam, że dam radę, ale teraz to już w nic nie wierzę, boję się, że nie wytrzymam.
  14. W nocy obudził mnie ból głowy, a kręgosłup bolał jeszcze bardziej jakby mi ktoś śruby w niego wkręcał. Teraz znów mi jest niedobrze, czuję się jak balon i cały czas mi się odbija. I coś jakby gorzej widzę, tzn.kiepsko z ostrością wzroku i do tego ogólne rozdrażnienie, wędrujące po całym ciele bóle i drżenia wewnętrzne. Super mieszanka, wszystko w jednym, full wypas. Nie mam już sił do tej bezsensownej walki.....
  15. artek28, nie poradziłam sobie wcale, wciąż na przemian przerabiam to wszystko. Mam dni kiedy wstaję i walczę, ale mam też dni zwątpienia kiedy całkowicie oddaję się mojej chorobie. Jeszcze kilka dni temu byłam pewna, że z nią wygram, a teraz wiem, że ona zrobi wszystko by nie było mi łatwo i jak zechce to znów rzuci mnie na kolana. Może to jeszcze nie jest właściwy moment żeby definitywnie się z nią rozstać. Jeszcze żyję, jeszcze walczę, jeszcze nie zwątpiłam i Tobie życzę byś miał siłę do tej ciężkiej batalii o siebie. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie.
  16. artek28 i założę się, że co chwilę ją kontrolujesz. Też tak miałam, nie rozstawałam się z termometrem, a potem znalazłam sobie inne "wkrętki" i już nie skupiałam się na temperaturze. A raka odkrywam w sobie prawie każdego dnia, jak odpuszczę z rakiem, to znowu mam AIDS, albo inne cholerstwo i tak na okrągło.
  17. A już myślałam, że będzie dobrze. I co? Nic ! Wydawało mi się tylko. Wróciła, przywaliła objawami z taką siłą, że nie mam już złudzeń. Pokazała mi kto jest silniejszy, po raz kolejny powaliła mnie. Czuję sie podle, wszystko za mgłą...full matrix, totalne zawroty głowy, szmaciane nogi......Super...Dziękuję za takie życie.....
  18. Maćko, witaj. Znam i doskonale rozumiem to, co przeżywasz. Też tak mam, wszyscy tutaj to mamy. Myślę, że to dobry pomysł, żeby opisywać swoje "jazdy", w moim przypadku to pomaga. Pozdrawiam gorąco.
  19. Przeraża mnie ogrom tego zjawiska (czyt.nerwicy), zanim tu trafiłam byłam pewna, że tylko ja tak mam. Wstydziłam się tego, nigdy nie widziałam by ktoś w panice uciekał z kolejki w sklepie, a ja uciekałam. Przed psychoterapeutką nie umiałam się otworzyć, bo i tak mnie nie rozumiała. A tutaj, wśród swoich, którzy czują i żyją i umierają po kilka razy dziennie, tutaj mogę się wygadać i każdemu to radzę.
  20. Dokładnie tak miałam, zabrała mi wszystko, co kochałam, przyjaciół, spokój, uśmiech, radość, beztroskę, zdrowie....spadłam na dno, chciałam umrzeć, ale nie umarłam, najsilniej jak potrafiłam odbiłam się od dna i sama, samiuteńka walczę z nią każdego dnia. Czasem wydaje mi się, że wygram, ale wiem, że ona wróci, bo próbuje każdego dnia. Ale ja też tak łatwo nie odpuszczę, jestem na dobrej drodze by w końcu przejąć stery i zacząć żyć bez niej, choć ona tak wiernie trwa przy mnie od 20 lat niczym najlepsza przyjaciółka....Rozpanoszyła się w moim życiu, bo nie umiałam powiedzieć jej wynocha......Teraz choć nie biorę leków czuję się dobrze. Zmieniam swoje myślenie, wychodzę do ludzi, a to wszystko dzięki Wam. Dajecie mi siłę.
  21. też rezygnowałam, wycofywałam się....aż w końcu powiedziałam: DOŚĆ. Od kilku dni łażę na zakupy do supermarketu....SAMA !!!!!! Boję się, mam "jazdy", łażę jak pijana, ale wciąż sobie powtarzam, że przejdzie i wszystko mija. Nie twierdzę, że zawsze tak już będzie, bo wiem, że to podstępne choróbsko ma tysiące twarzy i pewnie jeszcze nie raz mnie powali, ale póki co cieszę się, że zdobyłam się na walkę.
  22. sedomix, kiedyś, dawno temu przechodziłam przez to wszystko co Ty teraz i dlatego rozumiem Cię. Cierpię na to cholerstwo od 20 lat, ale dopiero jak tu trafiłam zrozumiałam, że to jednak nerwica. Poczytałam o objawach innych ludzi i w końcu uwierzyłam, że ta podstępna choroba robi z nami co chce i choć fizycznie jesteśmy zdrowi to tak podle się czujemy. I wiesz co......Dopiero tutaj zrozumiałam to wszystko, bo jak błąkałam się po lekarzach czułam się jeszcze gorzej, zero zrozumienia, zero wrażliwości, czułam się jak kolejny beznadziejny przypadek. Odkąd otwarcie piszę tutaj, o tym co mnie dręczy i boli, czego się boję i w co się wkręcam odtąd czuję się lepiej. Wiem, że tutaj nikt mnie nie wyśmieje i dlatego radzę Ci pisać o wszystkim, to doskonała forma oczyszczenia i zrozumienia siebie. Pozdrawiam gorąco.
  23. Dziwi mnie zmienność mojej choroby. Mam takie dni, kiedy czuję się super, kiedy nic mi nie dolega. Czasem trwa to nawet 2 tygodnie, a potem wszystko wraca, tygodniami czuję się parszywie, wszystko mnie boli, a objawy przelatują niczym huragan przez mój organizm. Moja choroba zmienia się, jedne objawy znikają całkowicie, a na ich miejsce pojawiają się inne. Najgorzej jest kiedy czuję się super i zaczynam myśleć, że chyba jestem już zdrowa, bo nic mi się nie dzieje, analizuję jak długo już trwa ten mój stan super samopoczucia i wtedy zaczynam czuć się fatalnie, wszystkie objawy zjawiają się jakby na zawołanie. Sama błyskawicznie potrafię je wywołać natychmiast gdy tylko o nich pomyślę. Czy Wy też tak macie??
  24. Gloria21, chyba każdy z nas zanim tu trafił myślał, że tylko on tak czuje i że nikt inny na świecie nie ma takich "jazd". Ja też tak myślałam, ale odkąd tu jestem, wiem że nie jestem taka niepowtarzalna.
  25. Parszywie się wczoraj czułam, miałam jakieś dziwne wędrujące po całym ciele bóle i niepokój węwnetrzny. Normalnie w takiej sytuacji kładłam się do łóżka i wsłuchiwałam się w głosy mojego organizmu, oddawałam się całkowicie mojej nerwicy, ona mnie zniewalała. Ale wczoraj.....wczoraj było inaczej, zamiast leżeć i jojdać nad sobą wsiadłam w auto i pojechałam, ot tak bez celu, aż wylądowałam u moich znajomych z dawnych lat (jeszcze z przed choroby). Rozmawialiśmy tak jak dawniej, poczułam się duszą towarzystwa, tak jak kiedyś dawno temu. Nawet nie wiem kiedy zniknęły bóle i napięcie. Do domu wróciłam zadowolona i spokojna. A noc przyniosła sen spokojny i w końcu mogę powiedzieć, że się wyspałam. Bo normalnie to snuję się po domu w poszukiwaniu snu i często świt mnie zastaje, a snu nie udaje mi sie odnaleźć. Myślę, że jestem na dobrej drodze, w końcu się jej postawiłam.....Wiem, że pewnie jeszcze nie raz moja nerwica będzie chciała rzucić mnie na kolana i wpakować do łóżka.....ale w końcu ją pokonam.
×