Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sophie

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sophie

  1. Moja mama wie, że się okaleczam. Czytała kartę lekarską. Widziała przez przypadek kilka ran no i blizny po rękach, ale nigdy się nie odezwała. Raz wykręciłam się historyjką o kotku. Zostałam sama ze swoim porblemem. Bo nawet psychoterapeuta nie potrafił mi pomóc. Lekarz kierował do szpitala a ja odmawiałam i dalej się cięłam. To był i jest mój sposób na zycie. Tnę się kiedy jest źle i kiedy jest dobrze, bo nie zasługuje na szczeście. Zresztą wiem jakby moaja mama zareagowała na to, jakbym powiedziała co robię. Ostatnio żeby się nie pochlastać poprzebijałam sobie ucho w kilku miejscach i włożyłam kolczyki to powiedziała, że zdurniałam bo kaleczę swoje ciało. Nie mogę jak na razie na nikogo liczyć...
  2. Ja się ciełam przez 3 lata z przerwami. Od miesiąca nie tknęłam niczego ostrego, jakoś powstrzymuje tą chęć, chociaż jest bardzo bardzo cięzko. Niekiedy samozaparcie nie wystarcza, kiedy większośc dookoła traktują ciebie jak śmiecia a w szkole znów się nie układa. Wieczorem łapiesz doła, czujesz się samotna, sama ze swoimi problemami, ze swą ''tajemnicą'' i sięgasz po coś ostrego co da ulge na chwilę...
  3. ja sama wielokrotnie odstawialam leki, przy czym byłam jak ćpun na głodzie. telepało mną, wymiotowałam, miałam akcje z sercem i oddechem. Jak już konieczne jest odtawienie to nie takie drastyczne z dnia na dzień tylko stopniowe.
  4. ja po wieloletniej farmakoterapii stwierdzam, że żadne psychotropy nie pomagają a jedynie nas demobiluzją. najlepiej jest powiedzieć: biore leki i czuję się po nich świetnie'' --> efekt placebo. pół roku temu lekarz przepisał mi efectin, abilify i rispolept. I wiecie co rzygałam krwią po tym świenstwie, lezałam w szpitalach bo lekarze nie wiedzieli co mi jest. A okazało się, że to po lekach, po których dodatkowo jestem uzalezniona fizycznie...
  5. i aj sie z tym zgodzę. Na własnym przykłądzie wiem jak ludzie poddawani sa różnym testom. Stweirdzono u mnie schizofrenie paranoidalną... mój lekarz nie wysłchuje mnie do końca, nic nie mówi, tylko kiwa głową i coś tam bazgroli na kartce. A potem zwiększa mi dawkę leków, których i tak nie biorę ,albo zazywam, ale w tej najmniejszej dawce i czuję się swietnie a nie chodze zamulona, ciąglę śpię i nie wiem jak sie nazywam. Wystarczyła mi rozmowa z pewnym młodym lekarzem, który mnie wysłuchał i zrozumiał. Od tej pory sama sobie doskonale radze bez wspomagaczy. I nie uwazam żebym była schiozfreniczką. Każdy lekarz się dziwi kiedy mnie widzi, uśmiechniętą i pełną zycia. a wiadomo każdemu człowiekowi zdarzają się złe chwile i dni. Dlatego tez sama wybieram się na medycynę i zamierzam pójść na psychiatrię, zeby ustrzec młodych ludzi [przed błędami jakimi mnie karmiono.
  6. nie wiem od czego zaczęła się schizofrenia, ale ja twierdzę ze nie jestem na nią chora. Kiedy miałam 8 lat zaczęła się u mnie nerwica, lęki. Nie leczyłam tego do 16 roku życia, gdyż myslałam, że wszyscy tak mają. Przyzwyczaiłam się. Chociaż robiłam badania rorschacha, któe wykazały iż mam tendencje do psychoz. Tylko to było tak, że ja duzo czytałam i rozmawiałam z ludźmi na temat chorób psychicznych i ich objawów. Chłonęłam to wszystko jak gąbka. Sama nie wiedziałam czy mi to dolega, czy tylko to moja wyobraźnia. Cieżko było się pozbierać, tymbardziej, że uwazałam siebie za jasnowidza czy jakiegoś boga. Mogłabym duzo pisac na temat moich urojeń, jednak jestem przekonana, że kazdy z nas choc raz słyszał głosy albo wydawało mu się, że ktoś go woła. Kązdy choć raz bał się, że ktos go zabije... W dziecinstwie, jak miałam tak z 5 lat 3 mężczyzn próbowało mnie zabrać, namawiali mnie żebym z nimi poszła, potem kiedy dorosłam wiele mężczyzn proponowało mi seks przez co nabrałam do nich obrzydzenia jak i do samego stosunku. Sama nie wiem co teraz mam zrobić, co powiedziec lekarzowi. że moje objawy to tylko przejaw mojej chorej wyobraźni, która działa ze zdwojonym tempem, że jestem przewrażliwona na swoim punkcie? Trudno pogodzić mi się z ta diagnozą, choć wystawiona była pół roku temu. krysiunia, walcze a co mam zrobić, poddać się i przeleżeć całe życie w łóżku. Marzy mi się psychologia, ale czy się nadaję i czy dam radę - nie wiem.
  7. A Freud leczył psychoterapią... mefiboszet, chyba jesteś lekomanem.
  8. Sophie

    bardzo prosze o pomoc:(

    Mateuszu sam dobrze wiesz, że samobójstwo nie jest wyjściem. Kiedyś, jeszcze miesiąc temu myslałam w takiej samej kategorii jak Ty, ale zmieniłam światopogląd. Na swoim przykładzie zauwazyłam, że leki i terapie nic mi nie pomagają i tylko ja jestem odpowiedzialna za siebie i swoje czyny. Myślę, że Twoje problemy wynikają z uzaleznienia od dziewczyny. Miałam chłopaka podobnego do Ciebie, też na każdy problem reagował samobójstwem a kiedy zerwałam z nim najadłam się strachu, bo próbował się powiesic, ale potem kolega mi powiedział, że tak nie było, ze robił to z rozpaczy bo nie potrafił byc już sam. I dlatego nasuneła mi się taka myśl w aluzji do Ciebie. życie nie polega tylko na jednej osobie, musisz stworzyć swój świat, w którym będziesz szczesliwy także sam, bo kiedyś moze dojść do takiej sytuacji, że dziewczyna Cie porzuci a Ty co wtenczas zrobisz? to będzie taka kolejna cegiełka do tego aby budowac owy świat. Człowiek istota społeczną i stadną, ale swoje życie musi opierać także na swojej idylli. Nie możesz w taki sposób my slec że jak mi źle to od razu jade do dziewczyny bo ona jest lekiem na wszystkie moje niepowodzenia i porażki. Musisz sam stawiac im człoa a wtenczas na pewno poczujesz się lepiej.
  9. schizofrenia To paskudna przypadłość. Ja na Twoim miejscu poszukałabym innego mieszkania, gdyz takie tłoczenie się w domu pełnym ludzi + trochę toskyczne związki z domownikami dobrze nie służą prawidłowemu powrotu do zdrowia i normalności. Porozmawiaj z mężem na ten temat i jak najszybciej pomyślcie nad zmianą mieszkania, miejscowości. Teraz liczy się Twoje zdrowie i zdrowie dziecka.
  10. Forum jest od tego, żby się wygadac, ale także poszukać oparcia. Ja tak twierdzę. DarkSideNothing, przezyłeś cięzkie chwile. Po częsci Cie rozumiem bo sama miałam w domu alkoholika. Ciesze się, że i tak wyrosłeś na przywoitego i wrażliwego człowieka. Piszesz, że nie chce Ci się zyć. Uwierz mi, że chcesz tylko nie wiesz jak zacząć ten etap na nowo. Poszukaj w swojej okolicy psychologa. Pyschitra nafaszeruje Cie lakmi, które tylko zgłuszą ból i sprawią, że swiat będzie kolorowy tylko na chwilę. Ty musisz nauczyć się egzystowac wśród ludzi jako normalny i pełen rozmumu człowiek. Wszystko zalży od Ciebie. Moim zdaniem bardzo pomocna okaże się tutaj psychoterapia. A powiedz mi jeszcze czego się tak boisz/obawiasz?
  11. W moim dosc krótkim zyciu miałam stawianych wiele diagnoz. Brałam przerózne leki. Chodziłam na psychoterpaię. Nic nie pomagało. W pierwszej klasie liceum wpadłam w depresję. Strach, że sobie nie poradze ze inni sa mądrzejsi ode mnie spotęgował we mnie straszne poczucie winy. Doszły nieciekawe wspomnienia z dzieciństwa. Ojciec pijka, który znęcał się psychicznie i czasami fizycznie nad rodziną. Nie widziałam sensu istnienia, ból był tak silny, iż nie potrafiłam sobie z nim radzić. Znalazłam ulge w okaleczaniu. Cięłam swoje ciało, az poczułam mrowienie... to trwało 3 lata. W między czasie miewałam urojenia. Zdawało mi się, że ktoś mnie śledzi, chce zabić, zgwałcić. Bałam się ludzi, zwłaszcza mężczyzn. Jestem osobą bardzo naiwną i wiem, że to moja największa wada. Po 3 latach stwierdzono u mnie schizofrenię paranoidalną oraz głębokie stadium depresji. Mam za soba próbę samobójczą. Nikt i nic nie było mi w stanie pomóc. Siedziałam po kątach i płakałam, prosiłam o litość, ale gdzieś tam na dnie serca tliła się nadzieja na lepsze jutro. Pomimo bezsensu brnęłam dalej, bo wiedziałam, że życie przyniesie mi coś niespodziewanie. Spotkałam człowieka, który mnie wysłuchał, pomógł zrozumieć sens istnienia, zmienił całkowicie mój światopogląd. Bez żadnych leków, po których wymiotowałam i lezałam w szpitalach, bez żadnych terapii i psychiatryków, chcoiaz lekarz mówił, zebym tam poszła. Uparłam się że sobie poradze i tak będzie.
  12. Sophie

    Proszę o pomoc.

    Twoja przypadłośc to jakaś tajemnica?
  13. Więcej wiary w siebie Rozejrzyj sie dookoła pełno jst ludzi samotnych, którzy szukają drugiej połówki albo chociaz towarzysza do rozmowy. Dlaczego nie możesz zdobyć się na odwagę? boisz się czegoś? Wiesz leki lekami. Sama przekonałam się, ze to niezbyt dobra metoda. Zagłuszają ból strach i sprawiają że świat staje się plastikowym szczesciem.
  14. Hospitalizacja zmień terapeutke, bo się ewidentnie nie daje do roboty. Hospitalizacja to ostateczność, ja będąc po próbie samobójczej i psychozie tam nie poszłam.... masakra. Do terapeuty chodzi się po to by jakoś naświetlić sprawę choroby, by uzewnętrznić się, odkryć w sobie jeszcze te niezdobyte szczyty. Sama musisz wiedzieć nad czym chcesz popracować. Ona jest tylko człowiekiem a Ty jesteś sobą i tylko Ty wiesz co dla Ciebie najważniejsze. Postaraj się usiąść i wypisac na kartce to co lubisz robić i osiągaj to. Zapisz się na jogę aby trochę wyrwać się z domu, zeby gdzieś przebywac między ludźmi, wtenczas zobaczysz, że nie jesteś sama w tym wielkim świecie. I powoli małymi kroczkami zdobywaj te szczyty. Jestes silna i wcale nie chcesz zasnąć na wieki chcesz żyć, tylko nie wiesz jak.
  15. Sophie

    zepsuta psychika.......

    dąż do tego. Powodzenia
  16. Sophie

    zepsuta psychika.......

    Słonko w tym wieku tak to jest. Człowiek wchodzi w dorosłość, nie wie co go czeka, czy podoła odpowiedzialności jaka na niego spadnie a życie jest ciężkie, nie powiem, że nie. Ale przechodząc do sedna sprawy. Jezeli nie potrafisz się donaleźć najlepszym sposobem będzie wizyta u psychologa albo sam zaglądnij w swoją dusze. Na pewno jest coś co lubisz robić, co Ci sprawia przyjemnosć. Czyż nie? Tylko nie odpowiadaj nietwierdząco bo nie uwierzę:) Niedługo matura, masz już jakieś plany co dalej poczniesz? czy wybierasz się na jakies studia? dąż do celu i nie oglądaj się na boki. To jest Twoje życie. Póki walczysz, wygrywasz to jest moje motto
  17. Sophie

    Witam:)

    hej shadow_no, a u mnie spoko :) Powoli wychodze na prostą chociaż było bardzo ciężko. Wreszcie postawili mi diagnozę...Musiałam jakoś wziąć się za siebie w końcu matura i zycie przede mną. A jak tam Ty się czujesz?
  18. Dlaczego znajomi odeszli? Powiem Ci jedno. Fakt depresja potrafi zniszczyć życie, odbiera chęci do działania, życia, ale nie można się tak łatwo poddawać. Musisz znaleźć w sobie siłe (a na pewno ją masz), żeby gdzieś wyjść. Nawet zmuś sie na jakiś spacer wypad do pubu. Można tam poznać naprawde wartościowych ludzi, pogadać, wymienić się doświadczeniami. Ja równiez pisze w tym roku matruę, i wies\rz mi nie jest mi łatwo. Ale wiem, że nikt mi nie pomoże tak jak ja sama sobie. Wiele razy chodziłąm na psychoterapię, brałam niemal wszystkie dostępne na rynku leki i nic nie pomogło. Straciłam nadzieję, ale spotkałam człowieka, który ze mną porozmawiał, wysłuchał, zaraził nadzieją. Choć jestem sama nie czuję się samotna, odnowiłam stare znajomości, przyjaźnie. Robię wszystko na przekór depresji. Stram się myślec pozytywnie, bo życie jest zbyt kruche i krótkie aby się użalac nad sobą. Nie będe się tutaj o sobie rozpisywać, ale wiedz, że z tego idzie wyjść tylko to Twoja cięzka praca i wysiłek, a czy chcesz podjąć ryzyko i ta robote to już Twoja sprawa.
  19. Sophie

    A ja się truję powoli

    inny, trucie nie ma sensu. Potrzebna jest Ci rozmowa, wsparcie, okazanie ciepła i troski. Zajmij się czymś co Ci sprawia przyjemnośc i nie oglądaj sie za siebie. zycie płynie naprzód, musisz za nim choć trochę nadążać. Ja wierzę, że Ci sie uda, tylko wystarczą chęci. Pewnie sobie pomyślisz '' głupia baba, jakie chęci, przeciez mam depresję'' ale to właśnie taka myśl, taka chora motywacja zapędza Cie w kozi róg. Nie widzisz sensu, chcesz się od razu poddać. Śmierć to nie wyjście, to ucieczka od życia. Póki walczysz, wygrywasz.
  20. Sophie

    Witam:)

    Witam wszystkich serdecznie:) to ja Margaret, exmoderatorka zapomniałam hasła i maila jakiego podawałam, więc się zalogowałam ponownie bo się stęskniłam :)
×