Skocz do zawartości
Nerwica.com

grzechu20

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia grzechu20

  1. Witaj! Wiele razy próbowałem zmieniać swoje życie, znajomi odeszli bo nie potrafili zaakceptować moich zmian, które ja uważałem za dobre, bo robiłem to właśnie na przekór depresji. Gdy człowiek pozostaje samemu sobie, zostaje również sam ze swoją samotnością i problemami. Psychoterapia dała mi bardzo wiele, przed nią było dużo gorzej. Tylko nigdy nie byłem aż tak sam jak teraz. Nie potrafię żyć w izolacji, lecz nie umiem zdobyć się na wyjście z domu, na uśmiech który niegdyś tak często gościł na mojej twarzy. Potrafiłem odnaleźć w sobie ogromną siłę, i wiem, że gdzieś tkwi we mnie, lecz nie umiem jej odnaleźć. W czwartek idę do lekarza, być może uzyskam jakąś poradę, lub poproszę o ponowne skierowanie na psychoterapię. Dziękuję za słowa otuchy, i wiem doskonale, że jedyną osobą, która może nam pomóc, jesteśmy MY. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia na maturze.
  2. grzechu20

    A ja się truję powoli

    Biorę citabax, sam zgłosiłem się na terapię i do psychiatry, bo już nie wytrzymywałem. Teraz znowu to wraca, ale nie myślę już o śmierci, bo wiem, że gdy człowiek chce, to potrafi z tego wybrnąć a śmierć nie jest rozwiązaniem. Inny życzę powodzenia, kiedyś może uda nam się wygrać z depresją, a nadal będziemy żyć. Staram się w to wierzyć. Trzymam kciuki i pozdrawiam
  3. Witam! Muszę podzielić się z kimś swoimi wątpliwościami, bo zwariuję. Leczę się od 2007 roku na zaburzenia depresyjno- lękowe. Wszystko było ok, leki, psychoterapia, leki...Po zmianie Doxepinu na Citabax 40mg wszystko wydawało się układać. Miałem znajomych, wsparcie...Jednakże od paru tygodni czuję się strasznie, nie potrafię nawet określić tego bólu, który jątrzy otwarte rany w moim sercu. Jest mi źle, znajomi odeszli, rodzina nie rozmawia ze mną na tematy mojego samopoczucia, a nawet bym nie chciał już wspominać, że źle się czuję, bo matka od razu skupiła by uwagę na fakcie możliwego popełnienia przeze mnie samobójstwa. Czuję się samotny i opuszczony, wiem, że wszystko co robię, robię źle, już wiele razy wspominało mi to wiele osób zwłaszcza w pracy, którą postanowiłem zmienić, więc jestem w okresie wypowiedzenia umowy. Nie mam kompletnie siły na nic, całe dnie spędzam w łóżku śpiąc, a w nocy oglądam telewizje lub siedzę na necie, bo nie potrafię zasnąć i tylko wiercę się na łóżku. Nie mam siły nawet żeby wstać, wmusić w siebie jedzenie, umyć głowę, ogolić się. Męczę się tylko, nie potrafię skupić myśli na czymś miłym. Praktycznie nie rozmawiam z matką i rodzeństwem, nie potrafię, nie umiem wylać na nich swojego bólu i żalu. Duszę się w czterech ścianach, znam każdą rysę na suficie na pamięć. Myślałem o pobycie na oddziale w szpitalu psychiatrycznym, ale w kwietniu mam maturę i muszę się uczyć, do czego oczywiście jak nie trudno się domyśleć, nie mam motywacji! Nawet gdybym znalazł czas na oddział, to moja pani doktor psychiatra powie mi zapewne, że przesadzam i że nie ma podstaw do leczenia zamkniętego. Naprawdę już nie daję rady. Może ktoś z was podzieli się swoimi doświadczeniami. Moim błędem było zapewne to, że powinienem brać citabax regularnie, czego nie robiłem, bo odrzucałem leki gdy tylko poczułem się dobrze, myśląc, iż dam sobie radę sam.
  4. grzechu20

    Moje problemy

    Witam Was serdecznie, dawno nie było mnie na tym forum, więc jak możecie się domyśleć, było nawet OK. Od ostatniego czsu czuje się gorzej, mam problemy z zasypianiem, budzę się w nocy, śnią mi sie dziwne rzeczy... Rzadko myślę o samobójstwie, terapia zrobiła swoje, trochę sie nauczyłem, i nigdy nie będę żałował, że zdecydoawłam sie na to, aby się leczyć. Jednak powrócę do sprawy... Gdy budze się rano, jestem bardziej zmęczony niż przed pójściem spać, nie mam siły by zwlec się z łóżka. Praca kompletnie mnie nie satysfakcjonuje, codziennie myślę o tym, jaki jestem beznadziejny. Przed terapią myślałem, że to cały świat jest przeciwko mnie, teraz już wiem, że to JA na własne życzenie spierdoliłem sobie życie, że to JA jestem sam sobie winien, że jestem sam, że to ja nie rozwijam się w pracy... Ostatnio nie mam nawet siły, żeby zapisywać swoje myśli w pamiętniku, może było by lepiej, gdybym wyjechał i zaczął od nowa, chociaż to pewnie niczego nie zmieni, zmnieni się tylko otoczka, ale ja zostanę taki sam. Szefowa dała mi do zrozumienia, że musze szukać sobie nowej pracy, opuściłem sie ostatnio w szkole. Nadal biorę leki przepisane mi przez psychiatrę. Poprosiłem ostatnio lekarkę, żeby przepisała mi coś mocniejszego na objawy ze strony depresyjnej, ale ona powiedziała że DOXEPIN jest głównie na depresję. Mam narwicę depresyjno- lękową, czasem nie mama już siły, żyć. Boję się życ, może ktoś z Was ma podobny problem
  5. HEJ UWIERZ MI ŻE NIE KAŻDEGO ŚMIESZY TAKA SYMULACJA, ALE DLA KONKTETU JA BIORĘ 150MG DOXEPINU DOBOWO PRZY MOJEJ NERWICY. NIE WIEM JAK INNYCH ALE TA TWOJA SYMULACJA MNIE TROCHE MARTWI. JESTEM UCZULONY NA TEGO TYPU WYPOWIEDZI. MAM NADZIEJĘ ŻE TO JEST NAPRAWDĘ TYLKO TEORETYCZNE PYTANIE. POZDRAWIAM.
  6. WITAJ MOŻESZ MI WYTŁUMACZYĆ PO CO CI WIEDZA NA TEMAT DAWKI ŚMIERTELNEJ? MAM TYLKO NADZIEJĘ ŻE NIE PLANUJESZ NICZEGO GLUPIEGO?????????
  7. Witam serdecznie. Moim rozpoznaniem są zaburzenia depresyjno lękowe z somatyzacją. Od stycznia 2007 roku biorę DOXEPIN. Początkowe dawki wynosiły: 10 mg rano, 10mg popoludniu, 25 mg na noc. Jednak mój stan pogarszał się, przeszedłem psychoterapię w szpitalu psychiatrycznym na co namówił mnie mój psychiatra. Terapia trwała od 15 kwiatnia do 4 lipca i dała mi bardzo dużo, przedewszystkim grupa. Po wyjściu ze szpitala mój stan zaczął się pogarszać, obecnie biorę doxepin 25mg w dawkach 2/1/3. Biorę także inne leki takie jak spamilan i Zomiren. Doxepin nie otumania mnie, czuje sie po nim dobrze, możę dlatego że działanie tych leków ujawnia sie do paru tygodni po regularnym przyjmowaniu leku. Wszystkich którzy borykają się z nerwicą lub depresją zachęcam do zapisania się na psychoterspię. pozdrawiam
  8. witaj! ja wgrałem z depresją, przynajmniej tak mi sie wdaje. Biorę nadal leki, ale bez pschoterapii bm sobie nie poradził. leczenie trwałao w sumie dwa i pół miesiąca ale nie żąłuję tego czasu. moje leki to doxepin, zomiren na napad lęku, spamilan. pozdrawiam i życze sukcesów w walce z tą chorobą, pamiętaj żeb się nie poddawać.
  9. grzechu20

    psychoterapia

    WITAM SERDECZNIE. JUTRO KONCZE TERAPIĘ NA ODDZIAEL LECZENIA NERWIC SZPITALA PSYCHIATRYCZNEGO. TERAPIE ODBYWAŁA SIĘ W GRUPIE I TRWAŁA W SUMIE DWA I PÓŁ MIESIĄCA. W TRAKCIE DOWIEDZIAŁEM SIE WIELE O SOBIE, O SWOIM PODEJŚCIU DO ZYCIA KTÓRE BYŁO CHORE. POZNAŁEM TAM WIELU WSPANIAŁYCH LUDZI, KTÓRZY UDZIELILI MI WSPARCIA W TCH TRUDNUCH CHWILACH. CHCIAŁBM ZAAPELOWAC DO WSZYSTKICH CHORCH NA NERWICĘ (W MOIM PRZYPADKU DEPRESJNO-LĘKOWĄ Z OBJAWAMI SOMATCZNYMI) ABY NIE BALI SIE PODJĄĆ RYZYKA LECZENIA. BO NAPRAWDE WARTO. PARĘ MIESIEC TEMU PROSIŁEM NA TYM FORUM O RADĘ CO ROBIĆ I WBRAŁEM DROGĘ TERAPII. I WYGRAŁEM!!!!! DZIĘKUJĘ WAM SERDECZNIE I POZDRAWIAM
  10. Dokłądnie wiem o czym mówisz. Zarwane noce spędzone na przemyśleniach, czemu jestem taki beznadziejny, dlaczego inni ludzie są lepsi, a ja tkwię w miejscu. Nie potrafiłem chodzić do szkoły, bałem się tam iść, ale też nie mogłem patrzeć na swoich znajomych, którzy w moim mniemaniu byli lepsi, szczęśliwi. Rzuciłem szkołe, myślałem że to pomoże, ale było jeszcze gorzej. Teraz rozumiem, że poznałem wtedy najwspanialszych ludzi w swoim życiu, prawdziwych kupli. Zrozumiałem że nie można się zamykac na cały świat, bo cierpienie w samotności boli jeszcze bardziej. A ucieczka nie jest żadnym wyjściem, bo gdy zrezygnowałem ze starej szkoły, musiałem iść do nowej, dopiero wtedy czułem się okropnie. Więc nie zamykaj się na świat. Ja zrozumiałem to dopiero gdy poszedłem na terapię do psychiatry, ale ty możesz znacznie wczesniej. Przełam sie i wyjdź do ludzi. Bo zmarnowanej młodości nikt ci już nie odda. Walcz ze sobą i wygrywaj. to cieszy. Pozdrawiam i trzymam za ciebie kciuki.
  11. Dzień dzisiejszy jest kolejnym dniem, który nie wnosi w moje życie niczego nowego, nadzwyczajnego, czegoś co dało by mi powera, a nie tylko lęk i strach. Każdego dnia odkrywam się na nowo, wahania nastroju to u mnie chleb powszedni. Moi najbliźsi nie widzą problemu, uważają raczej że mój nastrój uzależniony jest od tak zawnago "wstawania lewą nogą". Gdy tylko coś wspomnę o moich problamach, to matka robi swoją mnię w stylu; chłopie jakie ty możesz mieć w tym wieku problemy. Podczas jednej naszej rozmowy wspomniałem że ojciec rozjebał nam życie swoim alkoholizmem i zabrał nam dziećiństwo i że nigdy mu tego nie wybaczę. Nie odezwała się ani jednym słowem, zmieniła temat. Takie postawy ranią mnie jeszcze bardziej niż obojętność. Żeby zasnąć, muszę brać mocne leki antylękowe, bo inaczej całą noc będę rozmyślał o swoim pojebanym życiu, albo płakał nad straconym czasem. Rówieśnicy traktują mnie jak osobę inna, nienormalną, a to tylko dlatego że żyję w swoim własnym świecie. Nikomu nawet przez myśl nie przechodzi, że mogę mieć nerwicę, że się leczę w poradni, że korzystam z usług psychiatry. I tak codziennie, od poniedziałku do niedzieli, zmienne nastroje i te cholerne myśli które zaprzątają głowę.
  12. Witaj! Wiem, co czujesz, bo sam odczuwam to samo. Nie mam chęci, by sie bawić tak jak inni rówieśnicy. Widzę po opisie że jesteśmy w tym samym wieku, a życie wymyka nam się spod nóg. Każdy, kto nigdy nie cierpiał na nerwicę odpowie zapewne, że w tym wieku należy się bawić, utrzymywać kontakt z rówieśnikami, lecz nie rozumie tego, co tak naprawdę dzieje się w naszych głowach, jak cierpimy zwykle w samotności. I ostatnią rzeczą na jaką mamy ochote jest wyjście na imprezę, lub na zwykłe zakupy. Świat nas przytłacza, ludzie są dla nas obcy jak nigdy. I w takiej chwili nie potrzebujemy kolejnych kazań naszych starych by wziąść się w garść, tylko wsparcia. Dlatego musimy trzymać się razem, i za wszelką cenę próbować zmienić swoje życie, leczyć sie i cieszyć z każdego następnego dnia. Jest to cholernie trudne, ale chyba nie mamy innego wyjścia. Młodość nie jest tylko uzależniona od wieku, lecz jest to stan ducha, który może utrzymywać się nawet do poźnej starości. Widocznie nasza młodość jest jeszcze przed nami! Trzymam za ciebie kciuki, pozdrawiam!
  13. witaj! Doskonale wiem, co tak naprawdę czujesz, ale nie powinnaś tak łatwo się poddawać. Każdy z nas tu obecnych przeżywa lęki w taki lub w inny sposób, więc powinnaś postarać się z tym poradzić. Najlepiej gdybyś udała sie do swojego lekarza, który wedle uznania skieruję cię na terapię lub do poradni zdrowia psychicznego. Najbliższa ci osoba napewno chciała podtrzymać cię na duchu ale bez fachowej pomocy nie poradzisz sobie z tym sama. Wiem co czujesz, każdy z nas cię rzozumie i wspiera. Bądź dzielna i zacznij stawiać czoło swojej chorobie, by uwolnić się i być szczęśliwą. Pozdrawiam
  14. Dzięki wielkie. Muszę nauczyć się żyć na nowo, bez lęku, stresu, i myśli samobójczych. Nawet nie przypuszczałem że słowa zawarte w moim tekście są aż tak ważne i tyle warte
  15. Dziękuję wam bardzo za wsparcie i radę. Wiem że droga którą podążam jest cholernie trudna, ale postaram się przez to przejść by stać się wolnym, szczęśliwym człowiekiem. Od wielu lat myślałem o psychoterapii, ale bałem się poniżenia. Moi znajomi nie wiedzą że się leczę, wolę im o tym nie mówić by nie odsunęli się odemnie. Mam niską samoocenę, ale wiem że wielu z nich nie zrozumiało by mojej decyzji. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyjaciele powinni sie wspierać ale mam ich naprawdę niewielu i nie chce by odeszli. Moje życie jest i było cholernie ciężkie, każdy z nas odczuwa to inaczej ale wiem, że mam w Was przyjaciół, bo nikt tak jak My nie wie czym jest droga przez cierpienie, czym tak naprawdę jest stres. Pozdrawiam, trzymajcie za mnie kciuku, a ja jestem z Wami.
×