Skocz do zawartości
Nerwica.com

gosiavongosia

Użytkownik
  • Postów

    79
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gosiavongosia

  1. No ja wiem ale czy jednostkowa odmowa moze miec tak drastyczne skutki jak wyrzucenie z terapii? Czy nie mam szansy nauczyc sie na bledach, zrozumiec ze zle zrobilam i dalej sie terapeutyzowac, np z zastrzezeniem ze jak sie jej dalej nie bede sluchac to wylatuje bez zadnych pretensji? [Dodane po edycji:] Dzięki, Marek... Tez tak mysle i sie tak ciagle uspokajam i wszyscy mnie uspokajaja, ze jej o co innego chodzilo ale ja sie denerwuje strasznie. Jutro do niej musze jeszcze raz zadzwonic bo mam konfrontacje na policji w piatek (ja jako ofiara - X jako sprawca) i chce zeby mi pomogla sie przygotowac czy cos.. A w Poniedzialek jak bedzie po pracy kupie kwiatki i do niej pojde, tak mi kumpel poradzil, to jeszcze przed sesja, przeprosze, powiem, ze zrozumialam, mysle, ze to mnie uspokoi. [Dodane po edycji:] A czy ktos moglby mi powiedziec czy takie jednostkowe nieposluszenstwo moze obnizyc skutecznosc terapii? Bo tego tez sie boje.
  2. powiedziala "tak sluchasz swojego terapeuty" a jak ja zapytalam czy mnie wyrzuci powiedziala "musimy o tym porozmawiac na spotkaniu, niech sie Pani zastanowi czy to ma sens". Wkurzyla sie, ze wyszlam wczesniej, ZE JESTEM W TERAPII A JEJ NIE POSLUCHALAM, ale zostalabym tam i czulabym sie beznadziejnie, tesknilabym cholernie. A teraz sie boje i rozpamietuje na 100.000 sposobow te jej slowa, te jej "musimy o tym podyskutowac, niech sie Pani zastanowi czy ta terapia ma sens"... Czy to co powiedziala nie oznacza, ze chce mnie wyrzucic? Wiem, wiem, pewnie przesadzam, mozliwe ale, cholera, od tego momentu nie moge o niczym innym myslec, skupic sie na niczym, siedze i drze jak osika...
  3. Ale ja nie poszlam tam dlatego ze tak sie zle czulam tylko ze nie mialam gdzie uciec przed matką a w domu nie moglam zostac... Tak, ma tylko mnie ale p.dr. uwaza ze powinnam tam byc pare dni dluzej (bo to o pare dni tylko chodzilo ale ja ciezkiej nerwicy dostawalam ze mnie nie ma w domu).. Nie wiem, mam nadzieje, ze mnie nie wyrzuci... Myslisz, ze moze sie uprzec i kazac mi spadac?? A chodzi o oddzial zamkniety bo przeciez gdzies spac musialam a gdzie nie mialam. Za pierwszym razem bylam po probie,w maju, jasne, wtedy potrzebowalam leczenia zamknietego ale teraz chcialam sie tylko gdzies ukryc!! No ale p.dr. uwaza ze za szybko wyszlam... No i sie boje ze mnie wyrzuci z jej psychoterapii bo chodze do niej prywatnie...
  4. Na Stadionie. Widze, ze kolega z Kielc?:) Jak milo.. ale to niewazne jaka, skad itd... Powiedz mi tylko czy Twoim zdaniem moze mnie wypieprzyc z tej terapii bo boje sie ze jak mnie wywali to juz bedzie grob, mogila i metr mulu....
  5. Witam. Mam cholerny problem, a moze nawet nie cholerny ale ja sie nim strasznie przejmuje. Otoz 2 dni temu bardzo poklocilam sie z matka i nie mialam gdzie isc. Zadzwonilam do mojej pani dr i psychoterapeutki jednoczesnie, bedacej ordynatorka oddzialu psychiatrycznego w Kielcach zeby mnie przyjela na oddzial bo do domu nie wroce. Uzgodnilam z nia, ze bede u niej do Poniedzialku a po wyjsciu szukam sobie nowego mieszkania bo matka nie chce podjac terapii ani lekami ani psychoterapii a mieszkac sie z nia nadal nie da. Wiele razy obiecywala zmiane ale nic to nie dawalo. Wczoraj pogodzilam sie jednak z matka, obiecala sie zglosic do lekarza, tym razem jej wierze. Moze to glupota ale wydaje mi sie, ze to jednak dlatego ze ja dobrze znam i wiem ze tym razem sie zmieni. Problem w tym ze moja lekarka byla bardzo przeciwna temu wyjsciu ale ja strasznie tesknilam i plakalam za domem, za matka, przez to co sie stalo, strasznie sie chcialam z nia pogodzic i byc juz caly czas blisko niej. Moze to glupie ale ja zawsze po klotniach niesamowicie lgne do czlowieka a to moja matka, moj dom, wierze ze sie zmieni. Pani doktor byla bardzo przeciwna, ja jednak sie uparlam, ze wyjde. Powiedziala, ze w takim razie mam sie zastanowic czy jest sens z ta terapia. Nie wiem, ja to odebralam tak jakby kazala mi spadac z tej terapii a mi na niej bardzo zalezy... Strasznie sie denerwuje ze mnie wywali bo jakos jej zaufalam i wydaje mi sie ze jak ona mi nie pomoze to juz mi nikt nie pomoze... Ale co w tym zlego, ze chce byc w domu, wierze matce?? Stad moje pytanie... Czy psychoterapeutka moze mi powiedziec ze nie widzi sensu tej terapii i, ze tak powiem, kazac mi spadac nawet gdybym chciala na niej zostac? Cholernie sie tym denerwuje.. Pewnie problem wydumany ale my, depresjo-lękowcy zawsze sobie jakis powod do zmartwien znajdziemy ;D
  6. gosiavongosia

    [Kielce] i okolice

    Ja jestem z Kielc.. I chetnie sie spotkam jak zbierze sie jakas grupa... O ile sobie, w miedzyczasie, nie strzele w leb co uczynic zamierzam..
  7. Nie mam sily... Chce umrzec... Wszystko jest nie tak... Nie mam dla kogo zyc... Natrectwa, niesamowity bol, placz i mysli zeby to skonczyc... plus masa somatycznych objawow z nerwow...
  8. 1507, nie wiem kto Ci dal prawo krzyczec na mnie. Tak, moje natrectwa mysli nie pozwalaja mi wyjsc na spacer - i NIE, NIE PRZESADZAM. Zapewniam, ze 1000 razy bardziej wolalabym miec ataki paniki - bo sa ATAKAMI (raz na jakis czas) a NIE sa stale. Mowie, ze CHCE ZAPOMNIEC bo CHCE ZAPOMNIEC. A ze rozpamietuje - NA TYM POLEGA MOJA CHOROBA. JEDNI MAJA ATAKI, DRUDZY LICZA CYFRY OD TYLU A JA MAM "NERWICE NA PUNKCIE NERWICY". W domu jest latwiej BO WLASNIE W DOMU MOGE SIE CZYMS ZAJAC - PRACA. A wyjscie na dwor? CZYM mam sie tam zajac? I oczywiscie, ze korzystam z pomocy - zarowno psychiatrycznego jak i psychologa klinicznego. Naprawde nie wiem kto dal Ci prawo tak agresywnego zachowania wobec mnie.
  9. Moze to nienormalne i sie obrazicie ale łatwiej mi jest wiedzac, ze nie tylko ja tutaj mam natręctwa myślowe cały czas. Pobieżnie przejrzałam forum i dostrzegłam 2 osoby które boją się o swoje zdrowie psychiczne - ja się dokładnie skupiam na nerwicy (co mi jest, rozpamiętuje przeczytane posty, rozmowy z psychologiem, psychiatra, no wszystko...). Tak jest caly czas - od momentu jak sie obudze do momentu jak zasne, juz 2 miesiace. Lęku najczesciej nie czuje ALE JA CHCE W KONCU PRZESTAC O TYM MYSLEC!! Mam mysli samobojcze, placze itd... Potrafie zapomniec jak z kims rozmawiam jakos ciekawie ale co mi z tego? JA CHCE SAMA POJSC NA SPACER NP! (A nie moge bo ciagle tylko mysli).. Trwa to juz 2 miesiace... Widze, ze nie tylko ja tak mam. Trzymajmy sie razem
  10. Dziękuję wam... Boję się, że to biochemia mózgu tylko, że odstawiłam lek sama i wróciło to znaczy, że to nawrót, przez lek, że tylko lek mi może pomóc... ale nie pomaga.. A z drugiej strony tak bardzo się boję, że się mogłam już tego nauczyć... Dziękuję wam.. Te myśli są właśnie o nerwicy, o tym co się ze mną dzieje itp.. Wiem, jestem cholerną egoistką, że tak o sobie myślę, wiem... Ale nie umiem przestać... Lekarz też mówi, że to tylko lęki i będzie git... Ale dziękuję Wam... Myślę, że wy mieliście tak samo i rozumiecie... [Dodane po edycji:] Proszę, powiedzcie mi jeszcze SKĄD brać nadzieję, zwłaszcza w tych momentach kiedy najbardziej jej brakuje??
  11. Proszę, pomóżcie mi... Ja juz nie daje rady... Tak czesto placze, mam mysli samobojcze, zamiary... Tak malo juz raz brakowalo zeby je zrealizowac... Boje sie... I ta cholerna swiadomosc, ze sama sobie na to zasluzylam... Mam nerwice natrectw, teraz to sie zaburzenia lękowe nazywa... Nawrot... Ta swiadomosc ze wystarczylo pobrac dluzej leki a nie odstawiac na wlasna reke i nawrotu by nie bylo... Ciagle mysle o jednym i tym samym, CIAGLE... O tym jak sie czuje, co sie ze mna dzieje, o nerwicy, analizuje ciagle i wciaz... Juz prawie 2 miesiace biore lek... Kiedys pomogl... Lekarz mowi, ze pomoze... Wszyscy tak wierze... A ja NIE... Nie pomaga... Nie umiem juz tak... Biore magnez, Cital.. I co? I nic... Ciagle rozpamietuje... Najgorsze jest to ze nie czuje przy tym lęku, ze mam wrazenie, ze to MOJE mysli, ze potrafie je zagadac w rozmowie z kims... ale wyjscie na spacer, praca, telewizja, net, cokolwiek...Ciagle mysli... Ich nie jest wiecej niz u normalnego czlowieka ale normalny czlowiek nie wraca wciaz do tego... Tak bardzo sie boje... Skoro od 2 miesiecy mysle ciagle o tym samym jak, JAK, mam zaczac myslec ze jutro przestane?? Matko a jesli ja sie nauczylam tak myslec?... Tak bardzo sie boje... Ze zaden lek nie pomoze albo ze nie dotrwam do tego czasu zeby pomogl... Mam 21lat, nie chce zostawiac matki samej ale boje sie czy potrafie tak jeszcze zyc... Pomozcie mi... Prosze...
  12. Moja matka (tylko z nia mieszkam) tez nie rozumie moich problemow. Uwaza, ze tylko sobie wymyslam, ze jakbym sie wziela za powazna robote to by mi przeszlo, ze ona tez ma doly ale nie ma czasu o nich myslec. Mam zaburzenia lękowe, natrectwa non stop, mysli samobojcze, placze. To jej niezrozumienie cholernie boli. Przyczynilo sie do tego ze juz raz ostatnio siedzialam na skalkach i bardzo powaznie myslalam zeby skoczyc. Ona uwaza, ze udaje zeby ja podenerwowac i ze to moje wymysly. Nie rozumie jak mi trudno a przeciez jest pedagogiem, sama kiedys miala problemy. Mowi, ze jej pomagalo jak tak na nia wrzeszczeli. Nie wiem, mi nie i jest to cholernie trudne.
  13. Ja, poprostu, mysle ze w nerwicy, zwlaszcza kiedy leki jeszcze nie dzialaja i czlowiek nie czuje sie lepiej, czuje sie wlasnie taki pod sciana, wali glowa w mur i nie daje rady. Ale to tylko znaczy ze TERAZ tak sie czuje a nie ze taki OGOLNIE jest czy ze tak OGOLNIE bedzie. W sumie mysle, ze to normalne :)
  14. A co jesli muru woogole nie przekraczam?? I za murem, w zwiazku z tym, nic nie widze?? Co jesli tylko siadam pod murem i placze, wczesniej bije w niego glowa ale jest wielki, dlugi (cala dlugosc "mojej wyobrazni"), betonowy i nie da sie nic zrobic?? Tzn. ze nie ma juz dla mnie ratunku?? Las, noc, ciemno, krzyk sów, puchaczy, jakieś łamiące się gałęzie, strach. Stoję, boję się zrobić kroku. Las głównie iglasty. Stoję na jakiejś trawie, mchu. Jest jesień, może zima. Widzę strumyk. Cieszę się. Postanawiam napić się wody. Rozjaśnia się. Wstaje słońce. Las staje się piękny. Jest lato. Świeci słońce. Jestem normalna. Woda jest zimna. Stoję, piję. Obchodzę strumyk dookoła. Dom jest stary, opuszczony. Znów robi się ciemno. Krzyk puchaczy. Wydaje mi się, że to dom baby jagi. Boję się. Odchodzę. Uciekam. Dom jest drewniany. Stary. Mur jest betonowy. Wielki. Nie do przekroczenia. Uderzam w niego głową. Płaczę. Siadam. Poddaję się. Jestem zrezygnowana. Nic nie widzę po drugiej stronie muru bo go nie przekraczam. Z jeziora natychmiast zaczynam pić. Jestem bardzo zmęczona, spragniona. Dużo, łapczywie. Wręcz się duszę pijąc. Pije, piję, chce jak najszybciej ugasić pragnienie. Piję. Ostatnie pytanie bylo na sile no bo jak moge widziec piasek z woda za murem skoro nie przekraczam muru?? Swoja droga mozna po tescie powiedziec ze pomoglaby mi milosc, facet, wsparcie - moze to i prawda ale najpierw musze sie wyleczyc z nerwicy a dopiero pozniej kogos szukac. Co powiecie o moim "rozwiazaniu" testu?
  15. Depresji się nie stwierdza po 2 dniach. Jesteś zmęczony, musisz odpocząć, tyle. Najgorsze co możesz zrobić to myśleć czy masz juz ta depresje czy nie - wtedy rzeczywiscie wpadniesz w nia albo w nerwice
  16. Wyimaginowana, kochanie, do psychiatry (takze tego NFZowskiego) nie potrzebujesz skierowania takze spokojnie :) Mówię Ci, wiem jak to jest byc w takim okropnym stanie, ale z tego sie wstaje, wychodzi :) Rozmawia z Tobą żywy przyklad :)
  17. Mi Cital tez rewelacyjnie pomogl :) Tylko chyba az za bardzo sie z nim polubilam - powinnam odstawic w pazdzierniku ale przekonalam lekarza ze zima to dla mnie zly czas i mam brac do kwietnia. ale znowu w pazdzierniku mam zaczac w obcym miescie studia i chcialabym sie przyjaznic z citalem :) Ale mam wrazenie, ze tak bedzie w nieskonczosc - poprostu widze ze bardzo pomaga, duzo daje, uspokaja i woogole a mam chyba wrazenie, ze sama tak nie umiem dlatego az tak sie z nim polubilam :)
  18. Witaj. Powiem Ci, że sama jestem typem nerwicowca (choleryka :) ) ale to co robi Twój mąż to już zaburzenie a nie typ osobowości. Całkowicie podlega to leczeniu. Tak jak mówiłam, mój lekarz (a naprawde jest swietny - mam porownanie z innymi ktorych "oblecialam" w mojej karierze) mowi, ze nawet czesto przychodza do niego rodzice/małzonkowie osob wlasnie tak nerwowych i pytaja co robic. Takim osobom daje sie leki - raz ze sa nie do zycia a dwa ze czesto takie stany pozniej przeradzaja sie w np nerwice natrectw czy inne zaburzenia lękowe w ktorych to juz czlowiek sam blaga na kolanach o pomoc. Uwazam, ze powinnas sie skonsultowac z jakims psychologiem, popracowac nad soba (moim zdaniem jestes w podobnej sytuacji co osoby wspoluzaleznione) a takze zapytac jak nakierowac meza na leczenie. Z tego co wiem, wedlug prawa, jezeli maz jest niebezpieczny dla otoczenia (a z tego co mowisz jest) mozna go zmusic sadownie do leczenia psychiatrycznego. Niestety, podejrzewam, ze Ty, jako osoba wspoluzalezniona nie chcialabys sie posunac do takiego kroku dlatego proponuje spotkanie z psychologiem zarowno w sprawie swojej jak i meza.
  19. Witaj. Znajdz innego psychiatre, ta, z tego co mowisz byla nic nie warta. Idz do tej psycholog ktora do Ciebie dzwonila. Z tego co mowisz jest to kobieta z pasja ktora NAPRAWDE chce Ci pomoc Jesli masz powyzej 18lat (a masz 19 a wiec powyzej 18) bez Twojej wiedzy i zgody psycholog, psychiatra, nikt nie moze poinformowac o terapii, leczeniu Twoich rodzicow a tym bardziej szkoly. Spokojnie. Co do lekow - masz JUZ 19lat a wiec lekarz moze Ci przepisac normalne leki. Wiekszosci lekow nie przepisuje sie do 18r.z, pozniej juz mozna. Nie wiem czy beda silne, mam nadzieje, ze dobre a nie otepiajace. W przypadku jakis skutkow ubocznych pamietaj, ze zazwyczaj po max.ok. 2tygodniach ustepuje a pozniej jest tylko coraz lepiej takze spokojnie. Tak na marginesie ja tez sie rozchorowalam majac 19lat. Rzucilam studia (nie bylam w stanie studiowac) i czulam sie jak w "grobie za zycia". Ale 1,5mca na Citalu i jest super :) Czego i Tobie zycze:)
  20. Hm, taka osobe trudno przekonac do leczenia. Moj lekarz (ktory w przeciagu 1,5mca wyciagnal mnie " z grobu" takze uwazam, ze jest swietny) mowi, ze sa to symptomy nerwicy (nie potocznie ujmujac, tylko klinicznie) i ze duzo matek np przychodzi do niego z takim problemem. Dlatego tez smiem podejrzewac, ze dana osoba ma nerwice ale nie wiem jak pomoc - chyba tylko przez Twoja konsultacje z psychologiem i porade jak pomoc tej osobie.
  21. GAD to cos strasznego. Wiem, przechodzilam. Zreszta po wspanialej pani doktor ktora chciala miec kolejnego trupa na sumieniu w mojej postaci :) tez przestalam wierzyc lekarzom. Dawali mi rozne leki ale i tak nie bralam :) Mialam przerozne diagnozy, np CHAD, depresje itp :) Dopiero lekarz w wawie mnie uspokoil, wyjasnil wszystko, dal odpowiedni lek i jest OK :) Jesli chcesz moge dac Ci na niego namiary bo jednak ktos Ci musi przepisac chociazby recepte na GAD :) Z GAD sie wychodzi, loozik, ja wyszlam szybciutko, jak widzisz :) Najpierw nie mialam na nic sily, nie wstawalam z lozka i woogole bylam w jak grobie. Po 3tygodniach Cital'owania poszlam do pracy w wolontariacie, praca tez mi pomogla, po 1,5-2mcach bylam zdrowa. Jeszcze lykam sobie cital "dla utrwalenie efektu" ale jestem juz normalna osobka A co do Twojego magnezu to w sumie masz racje ale on, jak sam powiedziales, pomaga w przeciagu 2-3miesiecy a ludzie potrzebuja szybkiej pomocy. Mozna wiec laczyc psycho z magnezem np :) Tylko zeby sie tak nie wkrecic, jak ja to mialam, ze przy kazdym wzieciu Mg sie mysli podwojnie o chorobie :)
  22. Regina, kochana, mowisz, ze pobyt w szpitalu zapisany jest w "papierach" do ktorych moze zajrzec pracodawca. Nie znam sie na leczeniu itp od strony prawnej stad moje pytanie - czy takie zapiski w dokumentach sa juz na zawsze? Czy nie mozna zrobic tak zeby byly one zapisane w jakiejs innej ksiazeczce czy czyms? Wiem jak reaguja co poniektorzy nawet na ludzi korzystajacych z pomocy psychologicznej a co dopiero przebywajacych w szpitalu psychiatrycznym stad moja ciekawosc.
  23. Cholernie zastanawiajace, tomakin, jest to, ze mi zadne magnezy nie pomagaly a z ostrego stanu w przeciagu 1,5mca wyciagnal mnie Cital - psychotrop. Aczkolwiek mamy skrajnie inne poglady na leczenie wiec watpie zebysmy sie dogadali.
  24. GAD nie jest nerwica somatyczna!!!!!!!!!! GAD - Generalized Anxiety Disorder - Zespół Lęku Uogólnionego - bardziej przypomina NN niz nerwice somatyczna... Przynajmniej w moim wypadku GAD nie mial nic wspolnego z nerwica somat. [*EDIT*] Tak na marginesie, cytrynko, czym jest hipochondria wiedzialam juz od dawna aczkolwiek, mam wrazenie, ze wikipedia jest dla was bardziej godna, powiedzmy, zaufania, niz moja osobista wiedza, wiedza nieznanej osoby, dlatego pozwolilam sobie zacytowac:)
  25. Witam. Matko, masakra jest to co przezyles. Co by nie powiedziec ja zachorowalam na GAD takze przez lekarke ktora chyba mnie chciala wykonczyc swoim leczeniem Ale juz dawno jej wybaczylam, jestem teraz u swietnego psychiatry, juz dawno objawy zniknely i woogole jest ekstra :) Leki dzialaja i tego jestem pewna. Mnie o malo co nie zabil Fluanxol, wyleczyl Cital. Hm, w Twoim wypadku mysle, ze jest to choroba somatyczna z ktorej to wynika nerwica. Po tym co przeszedles masz prawo chciec byc madrzejszy od lekarzy bo spotkales samych idiotow na swojej drodze.
×