Tu też się zgadzam. Nie jest łatwo, każdy ma swoje tempo przeżywania żałoby czy tam wychodzenia z dołka psychicznego. Tylko żeby tego nie przedłużać, żeby się w tym nie zatracić i zapomnieć. Bo im dłużej się w tym siedzi tym trudniej będzie z tego wyjść. Czarna dziura będzie pochłaniać w coraz bardziej oddalone od świata realnego rejony.
Dlatego dobrze mieć wtedy kogoś kto jeszcze w odpowiednim czasie zareaguje. Niech zrobi cokolwiek byleby zadziałało na taką osobę. W przenośni "potrzasnie, spoliczkuje, wyrzuci na bruk". Cokolwiek co przyspieszy duchowe przebudzenie u zatracającego się w otchłani człowieka.
Na niektórych może zadziałać coś odwrotnego - podanie pomocnej dłoni, troska, uwaga, ciepło, poprowadzenie przez pierwsze kroki do poprawy jak rodzic uczący dziecko chodzić.
Kwestia wyczucia co danej osobie może pomóc, a w razie czego zmiana taktyki. Jeśli ktoś nie szanuje pomocy, dalej pogrąża się np. w nałogach to pozostaje tylko terapia szokowa. Niestety.