
Nieznany24
Użytkownik-
Postów
94 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Nieznany24
-
Dobrze pamiętasz. Mieszkam w Norwegii. Niestety Norwegia to stan umysłu jeśli o służbę zdrowia chodzi. Zacząłem chorować w czerwcu zeszłego roku i do tej pory czekam na wizytę u specjalisty psychiatry. Oni mają system lekarza pierwszego kontaktu czyli mój lekarz jest okulistą, ginekologiem, psychiatrą, ortopedą i bóg jeden wie kim jeszcze. Dopiero gdy lekarz rodzinny nie daje rady to kieruje do specjalisty. Mi wypisał skierowanie do psychiatry po czterech miesiącach gdy stwierdził że on jednak nie potrafi mnie wyleczyć… jedno co mu się udało doskonale to uzależnić mnie od benzodiazepin. Tak czy siak mija kolejne 4 miesiące od momentu wypisania skierowania i psychiatry nadal ani widu ani słychu. Podziękowałem im już za leczenie i przyjeżdżam do Polski na wizyty z moją sympatyczną panią psychiatrą. Norwescy lekarze są sto lat za murzynami w porównaniu z naszymi specjalistami i to nie tylko moja opinia a dzięki polskim lekarzom udało mi się wyjść z głębokiego dołka. Wstrzymaj się z takimi wpisami bo będziesz wyłapywał osty z punktami. Nie zalecamy, polecamy sobie leczenia. Regulamin jest bezwzględny i bardzo na to zwracamy uwagę. Przeprosił i oznajmił że to już się nie powtórzy. Z wyrazami szacunku. Nieznany 24 Nasi lekarze to naprawdę bardzo dobrzy specjaliści. Mam porównanie ze sposobami leczenia w Irlandii i w Norwegii i na tle tych dwóch państw to mogę śmiało stwierdzić że Polska jest lata świetlne przed tymi dwoma krajami.
-
Zacząłem brać pramolan z trittico miesiąc temu i o dziwo poczułem działanie tych leków już drugiego dnia a teraz po miesiącu mogę powiedzieć że to był dobry zestaw do paro bo co dla mnie najważniejsze to lęków już praktycznie nie mam i o to mi najbardziej chodziło bo wiesz… z depresją fajnie nie jest ale stany lękowe potrafią człowieka do szaleństwa doprowadzić…….. Twoje 50mg pramolanu to bardzo mała dawka. Mi lekarz powiedział że to bardzo dobry lek w połączeniu z SSRi i zalecił brać 50mg rano 50 po południu i 50mg wieczorem. Dostałem pozwolenie od pani doktor na samodzielne dostosowanie dawki pramolanu.. jest jeden tylko zakaz… nie mogę przekroczyć dawki 300mg na dobę. Trittico mnie nie usypia a biorę go na walkę z lękiem. Paroksetyna, Trittico, pramolan to takie moje małe combo które działa bardzo dobrze, dodam jeszcze że znaczna poprawa pojawiła się po włączeniu właśnie tych dwóch dodatkowych leków. Masz rację że lęk wolno płynący jest bardzo uciążliwy bo sam go doświadczałem jeszcze miesiąc temu i to h@jostwo niszczy człowieka od środka do tego stopnia że człowiek czasem myśli o strzeleniu samobója. Co do benzodiazepin to ja mam swoje zdanie na ten temat bo w straszne bagno się przez nie władowałem. Uzależniłem się a odstawka to był największy koszmar mojego życia.. na lęki pomaga pregabalina i nie jest to benzo. Niektóre osoby twierdzą że można się od tego też uzależnić ale ja stopniowo zmniejszając dawki nie odczułem ani jednego efektu odstawiennnego więc mogę po raz kolejny napisać że dzięki temu lekowi zwyciężyłem z tym cholernym uzależnieniem. Podziękował ładnie za dobre słowo od Ciebie… i Ciebie również zapraszam do rozmowy gdy będziesz miał ochotę porozmawiać. Osobiście polecam Fevarin bo to był dla mnie najlepszy lek jaki kiedykolwiek dostałem. Ciesze się że nadal wierzysz w paro bo to również dobry lek. A Twoje wahania nastroju czy też lęk miną napewno… problem tylko taki że nikt nie jest w stanie określić jak długo będziesz musiał czekać na poprawę. Najważniejsze jest to że masz wiarę że zadziała.
-
Pozwólcie że się wtrącę do debaty na temat fevarinu. Przy pierwszej mojej ciężkiej depresji fevarin wyciągnął mnie z dołka w około 3 miesięcy. Miałem również lęki i sporadycznie pojawiały się ataki paniki które zazwyczaj napływały w miejscach zatłoczonych. W moim przypadku fevarin to był wybór idealny. Po dwóch latach poszedł w odstawkę i żyło się cudownie. Pamiętam że depresja i wszystkie lęki całkowicie mnie opuściły. Po kilku latach problemy życia osobistego doprowadziły do kolejnej depresji więc przeprosiłem się z Fevarinem i po raz drugi przyjąłem go z otwartymi ramionami i tu zaskoczenie bo już po około miesiąca przywrócił mnie do życia. Doszedłem do wniosku że będę brał Fevarin tak długo jak sie da i brałem go przez 15 lat. Po tych 15 latach kolejne życiowe problemy. Mimo iż nadal byłem na na tym leku to depresja i nerwica wróciły. Nie pomogło zwiększenie dawki więc moja fantastyczna pani psychiatra stwierdziła że to koniec jakże fajnej przygody z Fevarinem i nastąpiła zmiana na Paroksetynę. Ten lek nie zadziałał tak szybko i dobrze dlatego mam dwa leki pomocne przy paroksetynie. Ahhhh… jak ja miło wspominam te czasy z Fevarinem… jedna tabletka 100mg z rana bez żadnych wspomagaczy i życie było piękne. Czasem zastanawiam się czy nie przeprosić się z Fevarinem po raz drugi ale boję się że wrócę do punktu wyjścia a tego bym nie chciał. Porozmawiaj ze swoim lekarzem czy jest możliwość aby dołączyć coś do Paroksetyny. Ja dodatkowo biorę Trittico 100mg i Pramolan 3 razy dziennie po 50mg. Pramolan ma opinie słabego leku ale już w połączeniu. SSRi można odczuć jego działanie. Mnie wycisza i odkąd zacząłem go brać to moje lęki stały się sporadyczne.. można powiedzieć że zacząłem żyć w miarę normalnie. Zakupy w galerii to żaden problem, jazda samochodem również… mam ochotę wychodzić do ludzi i rozmawiać z nimi.. czasem nawet zdarzy mi się uśmiechać a nawet śmiać w głos. Ja to połączenie oceniam na 4+.
-
Depresja sama z siebie raczej nie mija a ja napewno zaliczam się do grupy która potrzebuje farmakologii aby z depresja walczyć do tego doszła nerwica lękowa i na to została mi przypisana Paroksetyna. Piszesz że jesteś na dawce 20mg.. to raczej dość mała dawka więc jeśli lekarz zaproponował zwiększenie do 40mg to podążaj za wskazaniami lekarza. Musisz się liczyć z tym że Twój stan ulegnie pogorszeniu przy zwiększanej dawce aczkolwiek nie musi tak się stać. Ja za każdym razem gdy zwiększałem dawki moje stany lękowe były większe jednak po tygodniu wracało do normy. Ja miałem też inny problem bo uzależniłem się od benzodiazepin i walka z uzależnieniem doprowadziła do tego że nie byłem w stanie odróżnić czy moje fatalne samopoczucie to skutek odstawienia benzo czy nadal depresja i nerwica. Na forum są osoby które po dłuższej przerwie wracały do paroksetyny i za drugim razem paro wkręcało im się o wiele dłużej. obecnie jestem na 45mg paroksetyny i czasem nadal mam wahanie nastroju ale jestem pewien że paro wyciągnęło mnie z wielkiego dołka bo gdy patrze wstecz to byłem jak totalny wrak a teraz wychodzę na zewnątrz, zakupy w zatłoczonym sklepie to dla mnie żaden problem, jeżdżę samochodem itd.. itp…
-
Kolego, u mnie Paro rozkręcało się przez 5 miesięcy. Po 5 miesiącach moj stan diametralnie się poprawił. Depresja minęła ale nerwica nadal daje o sobie znać. Być może to jeszcze objawy odstawienia benzo (3,5 miesiąca bez). Dziś wizyta u pani doktor i obyśmy coś zaradzili na nadal utrzymujące się stany napięcia i od czasu do czasu stany lękowe.
-
Nie rozumiem jednego. Jak można wybierać pomiędzy zdrowiem a chlaniem. Chcesz to pij ale nie bierz tabletek bo bałaganu sobie narobisz. Chcesz być zdrów to bierz leki. Młody jeszcze jest więc nie jedno piwko w życiu wypije ale najpierw niech o zdrowie zadba. Podam przykład z życia wzięty…Na początku mojej przewlekłej choroby z którą walczę od 23 lat… w przeciągu roku byłem 8 razy hospitalizowany i któregoś dnia do gabinety wezwał mnie sam ordynator szpitala. Zadał mi tylko jedno pytanie… Czy chcesz żyć? Ja na to że oczywiście. Pan doktor powiedział wprost… jeśli nie przestaniesz pić alkoholu i nie będziesz trzymał diety to daje ci góra 10 miesięcy życia i wyobraźcie sobie że od tego dnia nie tknąłem alko a mija już prawie 23 lata. Ja wybrałem życie. Dodam że choroba ta to nie jest depresja ale miała bardzo duży wpływ na moje zaburzenia depresyjne i nerwicowe.
-
Naczyta się jeden z drugim forum dla narkomanów a potem rozpowiadają dookoła jaka to pregabaliną zła… Na tym samym forum jest wątek o uzależnieniach od kropli do nosa więc broń was panie Boże żebyście owych kropli nie używali bo wpadniecie w nałóg……… o uzależnieniu od pregabaliny wypowiedziała się osoba której to nie spotkało więc stwierdza fakty po przeczytaniu forum kółka adoracyjnego wspólnej kreski.
-
Czyli mogło się to bardzo źle skończyć a więc w Twoim przypadku to wcale się nie dziwie że jesteś Anty-Prega. Na szczęście szybka diagnoza lekarzy i sytuacja została opanowana a przynajmniej mam taką nadzieje. Z tego co czytałem w Twoich wcześniejszych postach to brałaś prege przed dwa lata i odstawiłaś ją z dnia na dzień bez większych problemów czyli jesteś doskonałym przykładem na to że w dawkach terapeutycznych Pregabalina nie uzależnia.
-
Wiem bo czytałem na stronach narkomanii że co nie którzy ładowali do nosa ponad 1200 pregabaliny na raz. Robili to w celach rekreacyjny a potem kłopot bo jeden z drugim się uzależnił a odstawienie było ciężkie. W ten o to sposób demonizuje się ten dobry lek. My tutaj mówimy o dawkach terapeutycznych stosowanych według zaleceń lekarza a żaden lekarz nie przepisze tak dużej dawki. Moja pani doktor powiedziała mi że dawka terapeutyczna to max 600mg pregi i to już taka nagięta dawka maksymalna. Ja doszedłem max do 450 i bez najmniejszych problemów z pregabaliny schodzę (obecnie 250mg). Był tu ostatnio ktoś kto pytał o poradę w temacie pregabaliny bo brał 300 i stwierdził że podniesie sobie do 900mg. W ten oto sposób samoleczenie może doprowadzić do kłopotów. Trzymajmy się zaleceń lekarzy a nie skaczmy po dawkach. nie wiem czy wiesz ale równie dobrze można uzależnić się od ibuprofenu czy innych środków przeciwbólowych dostępnych bez recepty a nawet przez krople do nosa można wpaść w błędne koło uzależnienia.
-
Być może… jednak ja nie czekałem na skutki uboczne bo byłem pewien że taką mikro dawka nie wywoła takich zmian… Dziś mija 11 tygodni bez benzo. Byłem uzależniony i przy odstawce przeszedłem piekło. Ostatnie trzy tygodnie naprawdę fajne dni były. Do przedwczoraj… bóle mięśni i osłabienie wiąże z ciężką grypą która rozłożyła mnie 3 dni temu (39.3 stopni) ale żeby te lęki? Nie były tak drastyczne bo zrobiłem zakupy w sklepie i nie uciekłem jednak w mojej głowie były myśli które kazały mi wrócić do domu jak naszybciej. Mam jeszcze myśli że być może podniesienie do góry o te 5mg przywołały te lęki.
-
Od około trzech tygodni zacząłem cieszyć się życiem. Zero ataków paniki zero lęków po prostu żyć nie umierać a więc postanowiłem że zejdę do 40mg i tak też zrobiłem. Od poniedziałku zmniejszyłem dawkę paroksetyny z 45mg na 40mg. Drugi dzień spoko… dzień trzeci prądy przeszywające całe ciało. W mózgu uczucie jakby pioruny strzelały. Od czwartku powrót do 45mg… samopoczucie kiepskie. Dziś czyli piątek pojawiły się lęki (trwało to przez około 3 godziny. Teraz leżę na kanapie z uczuciem takim jakbym conajmniej 2 tony węgla przerzucił. Nauczka dla mnie i dla wszystkich osób które próbują na własną rękę zmniejszać dawki leku. Tak się zastanawiam ile czasu minie gdy to dobre samopoczucie powróci. Do pregabaliną dołączono mi również trittico i pramolan i tak prawdę mówić to po dołączeniu tych leków zacząłem czuć się dobrze. Nauczka dla mnie i dla wszystkich osób które próbują na własną rękę zmniejszać dawki leku. teraz dopiero zrozumiałem że lepiej brać te leki i cieszyć się życiem niż męczyć się bez leku. Od wczoraj stwierdziłem że nic nie zmieniam i stosuje się do poleceń lekarza. Choćbym miał brać do końca życie i czuć się dobrze. Zachodzę jednak w głowę jak to możliwe że tylko 5mg mniej i taki efekt uboczny
-
Powiedz kolego jak znosiłeś zejście z paroksetyny? Podobno paro jest jednym z ciężko odstawiających leków. myślę o odstawieniu paroksetyny po której od samego początku byłem przymulony a moje libido -100 czyli niestety skutecznie mnie wykastrowało. z drugiej strony trochę się boję że po odstawieniu park wrócą te ciężkie dni głębokiej depresji i nerwicy lękowej. a gdyby była potrzeba wrócić do paroksetyny to muszę liczyć się z tym że ponownie paro będzie się wkręcało bardzo długo.. u mnie to było około 4 miesięcy. Czy to ryzyko jest warte… hmm…. Sam się nad tym zastanawiam. Musiałbym porozmawiać z moim lekarzem.
-
Skoro od kilku dni jest w miarę ok to znaczy że zestaw leków działa ale żeby dojść do tego co miałeś kiedyś to jeszcze trochę czasu potrzeba… polecam cierpliwość i wiarę w to że będzie ok. Ja tak do tego podchodziłem i miałem wszystko w dvpie .. najważniejszy był dla mnie powrót do pełni zdrowia i dużo czasu mi to zajęło zanim zacząłem odczuwać poprawę. Niestety nadal nie jest kolorowo ale czuję się na tyle dobrze że wróciłem do jazdy samochodem i w miarę normalnie funkcjonuje ale zdarzają się od czasu do czasu dni takie że z łóżka ciężko mi się wydostać. W minioną niedzielę wysprzątałem cały dom dwupiętrowy. Było zamiatanie, mycie okien, mycie podłóg, mycie naczyń w Teresce 2000 ( tak tak Tereska 2000 to moja zmywarka która odziedziczyłan imie po mojej byłej żonie. No ale do rzeczy.. chodzi mi o to że w niedzielę sprzątałem moją daczę przez 6 godzin i czułem się świetnie za to w poniedziałek już nie miałem na nic ochoty (ot takie wahania nastroju. A wracając do mirty to w sumie sam czasem zastanawiam się dlaczego tak zwiększałem dawkę mirty i doszedłem do wniosku że chyba chciałem aby wystrzeliła mnie z butów mimo iż było ok (nie wiązać z chęcią brania dla dobrego samopoczucia jak na haju.)Co do latania samolotem to fakt że jest to najbezpieczniejszy środek transportu jednak ja z synem mieliśmy nie fajną przygodę. Siedzieliśmy już w samolocie i stewardesa poprosiła wszystkich bardzo grzecznie o opuszczenie samolotu bo wykryli jakąś tam usterkę. Więc wszyscy bagaże w łapy i bez żadnej paniki opuściliśmy pokład samolotu. Czekaliśmy na lotnisku i po godzinie zaprosili wszystkim ponownie na pokład. Silniki odpalone, samolot wycofuje aby skierować się na pas startowy i jak coś pizgło i gruchło to panika na pokładzie. Odezwał się pan piloter samolotu że szybko opuszczamy pokład. Zjeżdżalnie otwarte, ludzie w popłochu mało co się nie zadeptali i mało co butów nie pogubili ja syna za łapę i na ślizgawkę zjazd po zjeżdżani lotem koszącym w dół i nie powiem że było źle bo przynajmniej przypomniałem sobie czasy gówniarza gdy się zjeżdżało po zjeżdżalni. Od tych fajnych zjazdów z gówniarza to w portach same dziury i dupsko czerwone od blachy na szczęście moja babcia zawsze jakąś łatkę naszyła na te potargane portki .wyskakujac z samolotu widziałem jakieś tam części pod silników więc pewnie w silniku się coś na dobre popsuło bo tego dnia już polecieliśmy. Mój syn do dziś ma traumę do latania Cisze się bardzo bracie że czujesz poprawę i jest w miarę ok. A najlepsze jest to że będzie jeszcze lepiej. Jak będziesz miał doła lub chwilę zwątpienia to pomyśl jak czułeś się kilka tygodni temu a jak jest dziś. Głowa do góry i dajesz przed siebie.
-
Mirtazapina ma to do siebie że na efekty długo nie trzeba czekać. Mnie mocna deprecha dopadła przed wakacjami mimo iż brałem fevarin. Dołączono mi mirte i wyobraź sobie że w przeciągu tygodnia wyciągnęła mnie z dołka. Czułem się fantastycznie… noce przespane z tymi zajebistymi snami… odzyskałem energię i chodziłem dumny i odważny z głową zadartą do góry. To trwało przez jakieś trzy tygodnie a potem totalny zjazd bo nabawiłem się zespołu serotoninowego ale sam się w to szambo wrzuciłem.. podwyższałem sobie dawki mirtazapiny bez konsultacji z lekarzem i z 15 do 60mg doszedłem. Mirta weszła w interakcje z fevarinem i walka o powrót do zdrowia zaczęła się od nowa. Na szczęście paroksetyna zaczęła działać (co prawda na efekt musiałam czekać bardzo długo) a od dwóch tygodni dołączono mi trittico i pramolan i z dnia na dzień czułem się o wiele lepiej. Od bodajże 5 dni nie miałem żadnych lęków ani ataków paniki a samopoczucie dobre. Zostały mi tylko odrealnienia i tak jakbym świat widział z wnętrza szklanej kuli no i te pogorszenie wzroku bo nadal jestem na dość wysokiej dawce pregi z której po mału schodzę. Moja maksymalna dawka to 450mg byłem tak czy siak jutro rano wracam do Norwegii i nie odczuwam żadnego lęku ani strachu przed podróżą. W głowie mam to że jak ta latająca trumna wieloosobowa pi@rdolnie o ziemię to się trudno mówi.
-
Poza wszystkimi ubokami to wspominam pręgę bardzo dobrze bo ten lek uratował mi życie. Bez niego nie dałbym rady odstawić benzo bo redukował objawy dostawienie o jakieś 80% plus niwelował lęki. Teraz gdy mój organizm nie dopomina się benzo to skutki uboczne pregi są bardziej nieznośne. Przede wszystkim pogorszenie wzroku i to fatalne odrealnienie. Powoli sobie z niej schodzę i mam nadzieję że objawy się wycofają. Mirtazapina od 15mg w górę na niektóre osoby działa aktywizujący i być może dlatego Twoje nogi mimo woli urządzały sobie spacer w łóżku. Natomiast poniżej 15mg działają usypiająco. W moim przypadku to był długi spokojny sen, wybudzanie o poranku bez problemu no i te fantastyczne sny w jakości 6D. One były tak realne że człowiek wstając rano zastanawia się czy to było naprawdę czy tylko sen. Te cudowne sny były każdej nocy a o poranku pamiętałem każdy detal ze snu.
-
Z tą pregabaliną różnie bywa. U mnie zadziałała od pierwszej dawki a pierwszy dzień to była euforia ( nie za bardzo mi się to podobało. Drugiego dnia euforii juz nie było za to zawroty głowy i zdawało mi się że patrze na świat tak jakbym był w bańce mydlanej… odrealnienie totalne plus senność. Senność minęła po jakimś tygodniu za to pojawiły się zaburzenia wzroku. Musiałem sobie okulary do czytania kupić. Po 5 miesiącach na pregabalinie nadal mam problemy ze wzrokiem czasem bywają dni totalnego odrealnienia i uczucia jak bym płynął chodząc i problemy z pamięcią a także problemy z koncentracją. Podjąłem decyzję o odstawieniu pregi. Maksymalnie byłem na dawce 425 a obecnie jestem na 200mg i nadal pływam w tej mojej bańce mydlanej . Dodam jeszcze że u mnie szybko wzrastała tolerancja na pregabaliną i dlatego dotarłem do tak wysokiej dawki a przy zejściu z 425mg do 200mg nie odczuwałem i nadal nie odczuwa żadnych skutków ubocznych. Od poniedziałku znów zmniejszam dawkę z tym że tylko po 25mg będę odejmował co tydzień. Jeśli o mirtazapine chodzi to działa skutecznie na sen tylko że ja brałem 7,5 mg i spałem jak dziecko. później zmniejszyłem do ćwiartki mirty więc dawka bardzo mała ale usypiała mnie lepiej od 15mg. Podobno na depresję i lęki dawka terapeutyczna działa od 15mg w górę… a mniejsze dawki działają typowo usypiająco. W moim przypadku tak też było. Z mirtą pożegnałem sie na dobre i teraz na sen trittico oraz pramolan. Zasypiam w kilka minut a rano czuję się wypoczęty i wyspany i co ważne wstaje z wyrka bez problemu bez tak zwanej ciężkiej głowy.