Skocz do zawartości
Nerwica.com

Angelka85

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Angelka85

  1. Poznałam jakieś 20 lat temu Gdy byłam w klasie maturalnej, to przeżyłam już wtedy jakiś zryw duchowy, nawrócenie, ale bardziej emocjonalne, chwilowe. Wtedy postanowiłam wstąpić do zakonu i spędziłam ok. 1,5 roku w zakonie bezhabitowym u Sióstr od Aniołów koło Warszawy. Tam poznałam dezyderate i ogólnie ten czas to była pierwsza poważna styczność z duchowością i religijnością, no ale potem mi przeszło. Po odejściu, na skutek rozmów z różnymi wolnomyślicielami, sceptykami itp., następowało stopniowe odchodzenie od wiary, aż całkiem przestałam wierzyć i poszłam buddyzm jako system filozoficzno-etyczny. Drugie nawrócenie było ok. 7 lat temu i to już było konkretne, Duch Święty mnie konkretnie trzepnął , więc to już mi nie przeszło, jednak ewoluowało, na początku miałam dość radykalne, biblijne poglądy, potem się to zmieniało, rozwijało i szło w kierunku głębszej duchowości.
  2. @Przemek_Leniak o unitarianach trochę czytałam, nawet dyskutowałam kiedyś z jednym na forum chrześcijańskim. U mnie przy nawróceniu kluczowa była wiara w przykazania miłości i w osobowość Boga, w sensie, że jest On jakąś świadomą Jaźnią, z którą można być w osobistej relacji. Wcześniej miałam z tym duży problem. Był czas zaraz po nawróceniu, że sporo rozmawiałam o teologii z przedstawicielami różnych kościołów, a ostatnimi czasy już bardzo mało się tym interesuję, raczej poszło to w kontemplację, osobiste doświadczenie, rozwój duchowy i przyjmowana rozumowo teologia stała się drugorzędna w stosunku do duchowego doświadczenia.
  3. U mnie z okna taki widok
  4. To niesamowite jak ludzie mogą się różnić, ja mogłabym całymi dniami siedzieć sama, ewentualnie z kotem i byłabym szczęśliwa . Najważniejsze to być świadomym tych swoich potrzeb i nie zmuszać się do niczego na siłę.
  5. Z pewnością nie każdy się w takim miejscu odnajdzie, ja akurat jestem samotnikiem, uwielbiam ciszę i spokój, więc dla mnie najlepiej jak jest u nas poza sezonem i zupełnie nic się nie dzieje, można dużo czasu spędzać sam na sam z przyrodą i nawet nie trzeba za bardzo się oddalać od domu. Wszystko zależy od człowieka, predyspozycji psychicznych itp.
  6. Ciężko powiedzieć, bo sporo tych ośrodków jest, a tych przy samym jeziorze za bardzo nie znam, bo mieszkam troszkę wyżej, w stronę Przegibka, jak już mówiłam pod lasem z jeleniami Na bookingu jest sporo ośrodków, ale pewnie nie wszyscy właściciele tam są. Ja chyba w Istebnej jeszcze nie byłam, albo nie pamiętam, może kiedyś przejeżdżałam, ale skoro nie macie jeziora, to nie jadę!
  7. @Liber8 a w jakiej miejscowości byłeś? Ja mieszkam Międzybrodziu Bialskim, tu jest sporo różnych ośrodków, a jeszcze bliżej góry Żar jest Międzybrodzie Żywieckie
  8. ja też jestem heretykiem! Oficjalnie jestem w KK, kiedyś odeszłam od wiary i poszłam w buddyzm, potem miałam doświadczenie duchowe i nawróciłam się, ale przez wolnościowego protestanta i rozmowy o Biblii, potem szło to u mnie mocno w stronę teologii i poznawania nauk różnych kościołów, a ostatecznie od jakiś dwóch lat poszłam w kierunku duchowości, kontemplacji i zainteresowałam się różnymi mistykami typu Ojcowie Pustyni, Jan od krzyża, Mistrz Eckhart, Evelyn Underhill itp. No i tak mi już zostało, że jestem niezbyt religijna, w ramkach żadnego konkretnego kościoła nie chcę się zamknąć i chyba już zostanę z tymi pustelnikami do końca
  9. Najlepiej przez wakacje, bo wtedy najwięcej się tu dzieje, można chodzić po górach, iść nad jezioro, na basen, pływać na rowerkach, kajakach itp.. Poza sezonem, to już tylko dla samotników ceniących sobie ciszę, spokój i odcięcie od świata, bo wszędzie są pustki, nic się tu nie dzieje, u mnie tylko czasami jakieś sarny, jelenie czy inne zwierzęta po ogródku chodzą z rana, bo akurat mieszkam pod lasem
  10. @Liber8 to mieszkamy niedaleko, ja okolice góry Żar (koło Żywca)
  11. Powiem szczerze, że mi nie bardzo zależy na tym, żeby tych lat było dużo, a nawet nie bardzo mi się to widzi, żeby dożyć późnej starości, pod tym względem też mam dość dużą wolność wewnętrzną, no ale długości życia się nie wybiera, więc trzeba przyjąć życie jakie jest Tak, syn już zaczyna broić, więc pod tym względem czasami daje popalić, no ale to już jednak co innego niż odpowiedzialność nad mniejszym dzieckiem. On już ma swój świat, kolegów, swoje życie i rodzice są mu coraz mniej potrzebni do szczęścia, więc postanowiłam świadomie zacząć wycofywać z tego matkowania, żeby dać mu żyć swoim życiem, nie być przesadnie upierdliwą i narzucającą się, jak to często z rodzicami bywa A żeby nie odbiegać zbytnio od tematu, dodam, że u mnie jeśli chodzi o pracę jest problem z wysoką wrażliwością i łatwym przebodźcowaniem, zwłaszcza na skutek zbyt dużej ilości interakcji, ale też tak ogólnie na skutek wysiłku fizycznego i intelektualnego. Widzę, że z wiekiem się to u mnie nasiliło i jak się za dużo dzieje w pracy, to najczęściej później muszę to odchorować. Pod względem samopoczucia w pracy mam taką sinusoidę, raz mam duże poczucie humoru, dużo energii, pracuję więcej niż pozostałe osoby, a jak jestem przebodźcowana, to czuję duże zmęczenie, robię się nerwowa, humor już jest kiepski i ciężko mi przetrwać nawet kilka godzin. Muszę mieć pracę dobraną do swoich predyspozycji psychicznych, a na wsi, w górach gdzie mieszkam, nie ma zbyt dużego wyboru, więc biorę to co jest, ale w mniejszej ilości godzin. Jednak przy moim obecnym podejściu do życia, nie potrzebuję dużo, staram się żyć maksymalnie prosto, więc na moje potrzeby mi wystarcza.
  12. ja w tym roku kończę 40-stkę, ale mam zbliżone podejście do życia . Syn skończył podstawówkę i wchodzi już w okres samodzielności, więc tutaj już zaczynam się wycofywać ze swojej roli macierzyńskiej, kariery nigdy żadnej nie robiłam, wykonuję najprostsze, mało odpowiedzialne prace, tak, żeby tylko parę groszy zarobić, ogólnie mam bardzo minimalistyczne podejście do życia i dużą potrzebę samotności, więc nie trzeba mi wiele i nie mam żadnych wielkich planów na przyszłość. Ten czas jednak wydaje mi się być o wiele szczęśliwszy niż wcześniejszy okres, jestem o wiele bardziej wewnętrznie wolna i spokojniejsza, gdyby nie to, że mam rodzinę, to mogłabym żyć jak mnich pustelnik Pozdrawiam
  13. Bodejta kany - Na szczycie świata
  14. Dla osób zainteresowanych duchowością, ciekawy artykuł o wspólnych elementach w nauczaniu Jana od Krzyża i jego "Ciemnej nocy", a teorią Kazimierza Dąbrowskiego Noc ducha i dezintegracja pozytywna https://dezintegracja.pl/noc-ducha-i-dezintegracja-pozytywna/ A poniżej ogólnie o dezintegracji pozytywnej https://dezintegracja.pl/opis-dezintegracji-pozytywnej/
  15. Golec uOrkiestra i Kamil Bednarek - Kocham chwile
  16. Witam, trafiłam na film o mitochondriach i nie wiem gdzie to wrzucić, bo temat jest powiązany z dietą niskowęglowodanową i badaniami dr. Chrisa Palmera w tym temacie. Jeśli zły temat, to proszę o przeniesienie Rola mitochondriów w zaburzeniach metabolicznych mózgu - Schizofrenia, Chad, Adhd i inne
  17. Myślę, że czasami to tak właśnie wygląda, że ludzie wymagają od psychologa, ale też innych autorytetów, mogą to być różnego rodzaju coache, uzdrowiciele, nauczyciele duchowi itp., że odbędzie się to na zasadze zażycia jakiejś magicznej tabletki, liczą, że taka osoba ich cudownie uzdrowi swoimi poradami, naukami, a samemu od siebie nic nie trzeba tu wkładać. A tu jednak to tak nie działa, psycholog bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu może stosować różne znane mu metody pomocy, ale jeśli nie będzie z drugiej strony odpowiedniej otwartości umysłu i takiej silnej woli do zmian, do samopomocy, wysiłku własnego włożonego w poprawę jakości swojego życia, to podejrzewam, że takie wizyty mogą nie przynosić pożądanych efektów. Dobrze gdy psycholog jest osobą etyczną, która ocenia, czy pacjent robi postępy i czy jest sens dalej kontynuować terapię, gorzej, gdy dotyczy to różnych uzdrowicieli, coachy, którzy nie są zbyt etyczni i kontynuują spotkania widząc, że nie ma żadnych efektów, tylko po to, żeby wyciągać od takich ludzi pieniądze.
  18. Mapa oświecenia - siedem czynników przebudzenia Złote zasady zen Umysł nie wiem - niekonceptualna mądrość Zen to bezpośrednie doświadczenie poza słowami
  19. Ciężko słowami opisywać takie doświadczenia, bo raczej i tak tego nie są w stanie oddać w pełni . Najpierw przyszło takie jakby lśnienie, gdzie przekonałam się do Biblii (oczywiście nie do konkretnych wersetów, tylko tak ogólnie), a potem było jakby wewnętrzne uświadomienie sobie Boga i kilka dni doświadczania czegoś co można określić wspaniałą Bożą miłością, pod wpływem tego doświadczenia pojawiła się u mnie tak duża skrucha (np. z powodu wcześniejszej niewiary), że aż zaczęłam ryczeć jak dziecko, co normalnie mi się na etapie dorosłości już nie zdarza. To doświadczenie spowodowało, że uświadomiłam sobie czym są przykazania miłości, o co chodzi w tej osobistej relacji z Bogiem, doświadczyłam dużej przemiany mentalnej, życie materialne/fizyczne przestało mieć już jakieś duże znaczenie, przestałam bać się śmierci, mój kręgosłup moralny znacznie się usztywnił (w stosunku do tego co było wcześniej), sumienie bardziej się uwrażliwiło, ogólnie poziom świadomości znacznie się poszerzył, zaczęłam patrzeć na życie z innej, szerszej perspektywy, moja wolność wewnętrzna również się powiększyła. To doświadczenie stało się bardzo istotnym przełomem, było to 6 lat temu, a ja to pamiętam tak dokładnie jakby to było wczoraj, od tego czasu o wiele bardziej zainteresowałam się religiami i duchowością, właściwie to nie było już dnia, żebym nie pomyślała o Bogu, stał się On całą siłą napędową w życiu, motywacją, ostatecznym celem i sensem. Myślę, że było to coś co w Biblii nazwane jest "narodzeniem na nowo", bo faktycznie to jest tak jakby stary człowiek umierał, a rodził się nowy, bardziej duchowy, ale to pewnie zależy od kultury jak kto to nazwie, myślę, że coś takiego jak "przebudzenie duchowe" w innych kulturach jest bardzo zbliżonym doświadczeniem. To było mniej więcej coś podobnego do tego co ten metalowiec poniżej opisuje mówiąc o "strumieniu miłości", który sie na niego wylewał Świadectwo nawrócenia - Brian Head Welch z zespołu Korn
  20. Ja mam takie swoje przemyślenia w tym temacie, nie wiem czy słuszne, bo statystyk dokładnych nie sprawdzałam, jednak tak sądzę, że na różne zaburzenia (nie tylko nerwicę) mają wpływ myśli, a one będą się bardziej pojawiać u osób, które mają skłonności do przesadnego rozmyślania, analizowania wszystkiego, ale też u osób, które mają po prostu na to czas, a na to miał wpływ rozwój cywilizacyjny i to, że życie stało się łatwiejsze, wygodniejsze, przez co ludzie mniej czasu poświęcają na walkę o przetrwanie, nie żyją cały czas "tu i teraz", a bardziej gdzieś tam myślami odlatują, albo się porównują z innymi, albo myślą, o tym czego nie mają, a nie doceniają tego co mają, albo obawiają się o przyszłość, albo rozmyślają o przeszłości. Nie wiem jak wygladają statystyki, czy problemy psychiczne na taką samą skalę pojawiają się w miejscach, gdzie ludzie żyją biedniej, maksymalnie prosto i skupiają się tylko na swojej codzienności, na tym, żeby mieć co jeść i gdzie spać.
  21. 7 kroków zarządzania emocjami - Jarosław Gibas Jak sobie radzić z trudnymi emocjami? Głęboki relaks od ręki - Marek Purczyński
  22. W takim dosłownym, słownikowym znaczeniu, poznałam kiedyś takiego człowieka w internecie, był bardzo uciążliwym manipulantem i ciężko było się od niego uwolnić. Szukał sobie wrażliwych ofiar (głównie kobiet) i brał na litość, wymyślając przeróżne problemy, robił z siebie ofiarę, użalał się nad sobą cały czas i wymuszał uwagę. Gdy ktoś się zorientował z jaką osobą ma do czynienia, próbował się od niego uwolnić, to stawał się agresywny, nachalny i w sposób zmanipulowany udostępniał publicznie (w miejscu w którym dyskutowaliśmy) informacje o tej osobie, które udało mu się wyciągnąć w czasie wcześniejszych rozmów. Natomiast uważam, że taki wampiryzm już nie słownikowy, może tak naprawdę zdarzać się w zwykłych, codziennych relacjach, gdy po prostu ma się do czynienia z osobami, które nie potrafią sobie radzić z emocjami i przez to na różne sposoby zamęczają innych. Mogą to być jakieś wybuchy emocjonalne, zamęczanie innych swoją osobą i swoimi problemami, a jednocześnie brak jakiejkolwiek pracy nad sobą i otwartości na to, by swoją sytuację poprawić. Jak obserwuję ludzi wokół, to takich sytuacji jest masa, podejrzewam, że więcej jest właśnie takich ludzi, niż tych, którzy nie potrafią się wcale otwierać i mówić o swoich problemach. Tutaj trzeba się uczyć asertywności i zdrowej oceny sytuacji, kiedy ma się do czynienia z osobą, która naprawdę potrzebuje pomocy i wysłuchania, a kiedy ma się do czynienia z typem osoby, która jest właśnie takim emocjonalnym zamęczycielem, poszukującym uwagi, możliwości użalania się i robienia z siebie ofiary, bo takie osoby potrafią mieć bardzo zły wpływ na psychikę, zwłaszcza u osób bardziej wrażliwych, które na dodatek mają skłonności do takiego przejmowania się czyimiś problemami i angażowania w nie. Trzeba tu po prostu być uważnym.
  23. Myślę, że w takich tematach trzeba zachować zdrowy rozsądek, z pewnością jest wiele problemów psychicznych, które można wyleczyć tylko świadomością, ale są też problemy, które wymagają profesjonalnego leczenia psychiatrycznego, farmakoterapii itp., nie da się tu wszystkich włożyć do jednego worka i powiedzieć każdemu, że wystarczy się przebudzić i już wszystko będzie super. Poza tym u tych "przebudzonych" może się pojawić problem typu "nie pamięta wół jak cielęciem był" i pojawia się takie wzburzenie, gdy będąc już po jakiejś drodze, doświadczeniach, przejściach, gdzie odkryło się już te sposoby na szczęście, próbuje się to ludziom przekazać, a tu często pojawia się nierozumienie, ignorancja czy wręcz negatywne nastawienie i walka, a tu trzeba mieć też dużo wyrozumiałości i cierpliwości w drugą stronę, dużo pokory, trzeba pamiętać, na jakim etapie samemu się kiedyś było, a czasami trzeba się nauczyć odpuszczać i pozwolić ludziom cierpieć bez ingerowania w ich problemy. Tu trzeba nauczyć się wyczuwać na jakim etapie jest dana osoba, czy ktoś jest na takim etapie, że już niewiele mu do tego "przebudzenia" potrzeba i czasami wystarczy jedna wskazówka i to załapie, czy ktoś jest na takim etapie, że absolutnie żadne gadanie tu nie pomoże i taka osoba musi zostać po prostu sama ze swoimi problemami, czy radzić sobie tak jak sama chce, czyli tymi lekami, psychiatrami (nawet jeśli akurat w jej przypadku nie jest to konieczne). Zastanów się czy u Ciebie ta emocjonalność wyżej w postach, właśnie tak nie działa? Czy to nie jest tak, że coś przeszedłeś, coś sobie uświadomiłeś, odkryłeś, teraz chcesz to przekazywać ludziom, a oni Cię nie słuchają, więc powoduje to u Ciebie wkurzenie i takie negatywne emocje? Odpuść, zachowaj spokój, pozwól ludziom żyć ich wlasnym życiem, również cierpieć i szukać po omacku, bo dla wielu osób to może być droga rozwojowa, którą być może muszą przejść, żeby wejśc na wyższy poziom, kto szuka ten znajdzie. Takim emocjonowaniem się sam sobie robisz krzywdę, zaburzasz swój spokój, po co? Nie jesteś psychiatrą, psychologiem, to nie zajmuj się tym co do Ciebie nie należy, pilnuj w pierwszej kolejności swojego spokoju i nie uszczęśliwiaj ludzi na siłę.
×