Skocz do zawartości
Nerwica.com

AlicjaKa

Użytkownik
  • Postów

    289
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez AlicjaKa

  1. Swora , też mocno trzymam kciuki za Ciebie i też bardzo Ci współczuję. Mam nadzieję, że u Ciebie nie będzie to trwało tak długo. Czytałam Twoje wpisy i cały czas nie mogę uwierzyć jak lekarz, a tym bardziej neurolog może przepisać tak uzależniający lek nie robiąc najpierw podstawowych badań jak MRI czy tomograf kręgosłupa To jest przerażające. Na detoks w szpitalu nigdy bym się nie zdecydowała. Czytałam różne historie i nie mam zamiaru być królikiem doświadczalnym. Są ludzie, którzy mogą brać antydepresanty lub inne leki na spanie typu mirtor, trittico i im to pomaga. Ja niestety do takich nie należę. Moim zdaniem nie ma innej metody jak bardzo powolne zmniejszanie dawki benzo w zależności od objawów. Najważniejsze , żeby nie wyniszczyć swojego organizmu. U mnie niestety wszystko się działo za szybko, na siłę i teraz jestem w takim stanie, że nie wiem czy jest to w najmniejszym stopniu odwracalne. Mój mąż ma cały czas nadzieję, ja już nie mam... Żyć przez cały czas w takim bólu, izolacji ,bez snu i regeneracji organizmu się nie da. Chciałabym zasnąć i się już nie obudzić... Tak nie da się żyć. Nie czuję się już sobą. Cały czas wydaje mi się, że to wszystko to nieprawda co się dzieje ze mną i wokół mnie. Czasami myślę, że zwariowałam i że oglądam jakiś horror ze mną w roli głównej ale każdy poranek przynosi ten sam początek od prawie roku. Nie wiem czy można w ogóle kiedykolwiek otrząsnąć się po takiej traumie. Nikt kto tego nie przeżył nie jest w stanie zrozumieć.
  2. Witaj Swora, Witaj Mozo, tak ,odstawienie benzo w taki sposób to prawie zabójstwo. Ja niby dostałam relanium na zejście po tej wpadce z estazolamem ale niestety psychiatra kompletnie źle to zrobiła. Teraz wiem, że albo powinnam zwiększyć dawkę estazolamu i się ustabilizować a potem pomału schodzić albo powinnam dołączyć do estazolamu właśnie relanium ( tak jak Ashton proponuje) w odpowiedniej dawce i wtedy dopiero po jakimś czasie po stabilizacji pomału odstawiać estazolam na rzecz relanium . A na samym końcu pomalutku odstawiać relanium. Nie dość, że dawka relanium była za mała (miałam przez cały czas ostre objawy odstawienne) to pregabalina dobiła mnie dodatkowo swoimi skutkami ubocznymi - dosłownie nie mogłam sklecić poprawnie zdania, czułam się jak nienormalna. Relanium też za szybko było odstawiane ( półtora miesiąca) ciągle miałam drgawki, ostre bóle brzucha, straszne poty, brak snu, ataki paniki, straszliwa depresja, duszności, rwania w klatce piersiowej i wiele innych. Właściwie wszystko od samego początku było robione źle i na siłę. Teraz to już jest prawie 9 miesięcy bez benzo i dalej męczę się straszliwie z tymi wszystkimi objawami plus dochodzą nowe. Przez ten czas miałam kontakt z 6 psychiatrami łącznie z Basińską z Warszawy, która prowadziła swego czasu IPiN odwykowy od benzo i żaden z nich nie miał pojęcia o poprawnym odstawianiu benzo. Wręcz wmawiali mi , że to wszystko nie jest już z odstawienia . Na dodatek żaden lekarz (bo był również neurolog w tym czasie) nie wykazali kompletnie najmniejszego zainteresowania odstawianiem według Ashton. Totalna ignorancja. A teraz właściwie powrót po 8 i pół miesiąca do benzo żeby się ustabilizować i zmniejszać to nie wiem czy ma jakikolwiek sens... Nie ma gwarancji, że benzo zadziała i że będę się mogła ustabilizować. Swora, myślę, że jeśli niedawno odstawiłaś to jest jeszcze szansa żeby wrócić do dawki i naprawdę pomału odstawiać żeby nie przechodzić tego piekła i jakoś funkcjonować. Jakie masz objawy teraz? czy bierzesz jakieś leki dodatkowo? Mozo, naprawdę udało Ci się, masz wielkie szczęście, że odstawiłeś i jest u Ciebie w porządku.
  3. Straszna śmierć, współczuję całej rodzinie. Takie niewyjaśnione sprawy najbardziej bolą, tyle lat... i nie wiadomo co się dokładnie stało. Koszmar... tak mi przykro...
  4. Barbara, to straszne co się stało z Twoją bratanicą. Tak współczuję. Taka młoda, całe życie było przed Nią. I takie maleńkie dziecko zostawiła... Nie wiem co napisać. Aż mi się płakać chce. Przykre to wszystko.... Jastara, jeśli dobrze tolerowałaś relanium to może lepiej spróbować właśnie relanium a nie alprox. Relanium zawsze łatwiej odstawić i ponoć mniej uzależnia. Chociaż to też benzo. Poza tym dłużej działa bo z tego co wiem to xanax jest krótko działającą benzo i w tolerancji szybko pojawiają się objawy odstawienne między dawkami. Nie wiem co Ci doradzić...
  5. Jastara, gdybym tylko wiedziała , że benzo zadziała i będę mogła się ustabilizować na nim to nawet bym się nie zastanawiała w mojej sytuacji. Ale Ty masz już 5 lat przerwy i lada chwila możesz wyzdrowieć. Możesz sprawdzić i wziąć 1 dawkę czy Ci pomoże i ocenić czy działa tak jak kiedyś. Ale czy będzie dalej działać i nie nabierzesz tolerancji w miarę upływu czasu to wielka niewiadoma. Pewnie jedna dawka nie zaszkodzi bo ja sama też na odstawieniu brałam raz na pół roku i nic się nie działo ale co dalej. Niektórzy mogą brać całe życie taką samą dawkę terapeutyczną i mają szczęście, że nie muszą jej podnosić. Nie wiem od czego to zależy w sumie. A drudzy już po dwóch tygodniach mają tolerancję i muszą się męczyć z objawami. A niektórzy w ogóle reagują paradoksalnie i np. relanium ich pobudza. Mój szwagier często brał relanium nieraz cały rok i bez problemu za każdym razem odstawiał i nic mu nie było. Do tego pił alkohol a wiadomo, że działa na te same receptory. Brał też różne inne leki jak neuroleptyki, pregabalinę i to w wysokich dawkach i wszystko odstawiał z dnia na dzień. I nic się nie działo. Sama nie wiem od czego to zależy. Może ma silny układ nerwowy, silne receptory... Czasami się zastanawiam, może ja jestem jakaś felerna od urodzenia. Na BB wiele osób robi rezonans głowy, różne badania i nic im nie wychodzi. Wszystko jest w porządku. Ale ja myślę, że taki rezonans nie stwierdzi w jakim stanie są receptory gaba. Tak, najgorsze , że nie wiadomo co robić.... I nikt nie może pomóc
  6. Barbara, ja myślę, że relanium raczej nie może mieć aż tak długiego czasu półtrwania. 8 miesięcy ? Zdaje się , że do około 3 tygodni po odstawieniu może jeszcze działać. Ja wiem, że relanium się dłużej kumuluje i ma najdłuższy okres półtrwania od innych benzo ale jest też najsłabszym benzo od innych. U mnie niestety to beznadziejne odstawianie było najgorszym błędem i wprowadziło totalny chaos w układzie nerwowym. Poza tym kolejna odstawka, która jest zawsze gorsza od poprzednich. Teraz to wiem. Dlatego mam najgorsze objawy jakie mogą być. I jestem tym załamana i wykończona totalnie bo nie wiem co mnie jeszcze czeka jeśli jest coraz gorzej a ja już nie daję rady. To skakanie z dawki na dawkę, z jednego benzo na drugie i z powrotem doprowadziło do tzw. rozpalania układu nerwowego. W mojej głowie jest totalny chaos i nie wiem czy kiedykolwiek się ustabilizuję dlatego nie wiem co robić. W zasadzie powinnam wrócić na benzo , ustabilizować się , żeby uspokoić układ nerwowy i wtedy dopiero bardzo powoli schodzić. Tyle , że u mnie teraz to jest raczej niewykonalne bo nie wiadomo czy benzo tak daleko zadziała. Dodatkowo przy tak rozwalonym gaba nie widzę szans stabilizacji. Trzecia odstawka, która byłaby jeszcze gorsza od poprzedniej. Organizm jest już zbyt wyniszczony i nie wiem czy by to coś dało. Może u młodszej osoby tak. Raczej nie widzę szansy przy tak rozległych szkodach. A męczyć się latami z coraz gorszymi objawami po prostu nie dam rady. Nawet chory na raka na końcu dostaje środki przeciwbólowe i benzo na uśmierzenie dolegliwości, żeby umrzeć i tak nie cierpieć. A ja mam tak cierpieć latami ? Nie dam rady. To nieludzkie. Dlatego ludzie kończą ze sobą bo nie mogą znieść dłużej tego cierpienia. Nie wiem ale czuję się jak w zawalonym tunelu skąd nie ma wyjścia.
  7. Jastara, ja też przeklinam ten dzień kiedy dostałam pierwsze benzo. Tylko przepisał mi je endokrynolog kiedy właściwie wszystko było dobrze już ze mną. Pomijam pobyt w szpitalu bo potem z tego wyszłam i było w porządku. Nie wiem ale podejrzewam, że być może miał jakieś układy z firmą farmaceutyczną, że tak na siłę mi wcisnął ten lek. Kompletnie mi nic nie powiedział tylko żeby pobrać 2 x dziennie i tyle. Po odstawieniu nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Myślałam , że to dodatkowy lek na tarczycę. Później internista clonazepam i tak poszło. Dopiero po kilku miesiącach internista nie chciał już wypisywać clonazepamu i skierował mnie do psychiatry. I tak się to potoczyło. Ponieważ były to czasy gdzie nie było internetu nie byłam świadoma co biorę. Nawet pamiętam, że clonazepam sprzedawano w aptece bez ulotki, był bez opakowania jak zwykły rutinoscorbin. A psychiatra nawet nie wspominał, że długo biorę tylko wypisywał i tyle. Dopiero jak przeszłam na estazolam to po 12 latach clonazepamu plus 6 lat estazolamu zaczęła coś mówić, że powinnam powoli odstawiać. I właśnie wtedy miałam 1 nieudaną próbę 3miesiące odstawiania plus 3 miesiące na czysto. Ale to nie wyszło bo zbyt szybko to poszło i nie dałam rady. I potem znów wróciłam do estazolamu na następne 6 lat. Potem sama zaczęłam odstawiać na spokojnie bo denerwowało mnie już to wieczne chodzenie po leki i czułam, że nie pomaga mi już. I tak jakoś bez zbytniego myślenia zaczęłam zmniejszać pomału dawki. A potem przeszłam na melisę, która jak się teraz okazało też działa na gaba jak benzo. Było wszystko dobrze przez 4 lata aż do tego nieszczęsnego covidu. Gdybym to wszystko wiedziała co teraz to bym wyrzuciła te leki. Według mnie to najważniejszy jest sposób odstawiania. Jak najwolniej, żeby nie odczuć zbyt drastycznie objawów i żeby układ nerwowy był w miarę stabilny. Ale teraz to nie ma znaczenia. Jest jak jest... Na BB często ludzie piszą historie sukcesu ,a potem okazuje się , że po jakimś czasie wiele objawów wraca i znowu się męczą . Czytając to wszystko byłam załamana i nie wiem co o tym sądzić. Czy tylko nielicznym się udaje w pełni odstawić?
  8. Barbara, relanium skończyłam 13 czerwca ubiegłego roku czyli teraz jest jakieś 8 i pół miesiąca. Pragiolę miesiąc później. Na benzobuddies piszą, że najgorsze są ponoć pierwsze 2, 3 miesiące. Tzw. objawy ostre. Ale ja zauważyłam, że wraz z upływem czasu jest coraz gorzej a nie lepiej. Przez pierwsze pół roku mogłam chociaż pójść na krótki spacer i rozładować adrenalinę, która mnie rozsadza od środka. Teraz już nie mam siły iść gdziekolwiek. Od miesiąca doszły zawroty głowy i totalne osłabienie jakbym miała covid. Żeby chociaż inne objawy trochę ustąpiły. Ale nie. Doszły tylko nowe do tych starych.. Jest tylko gorzej i gorzej. Ja wiem, że trzeba wycierpieć swoje tylko czy moje ciało to wytrzyma. Boję się, że nie da rady. Przez to , że teraz mniej chodzę ( oprócz akatyzji porannej) zanikają mi mięśnie, wypadają włosy ,jestem strasznie chuda. Jestem totalnie wyniszczona fizycznie. Moje ciało się rozpada, dosłownie. Przez to , że nie śpię w nocy w dzień jestem wykończona. Raz udało mi się zdrzemnąć na pół godziny po czym obudziłam się przerażona, z walącym sercem i w panicznym ataku. Teraz boję się tych toksycznych drzemek. Rano to już mam chyba przez to wszystko jakieś psychozy ze zmęczenia. Jak leżę w łóżku bo już nie mam siły ciągle chodzić, ciągle muszę trząść nogami, żeby rozładować napięcie. Ciągle się czuję jakbym siedziała jak na jakiejś bombie. Jak dzwoni moja mama przez telefon mogę rozmawiać tylko kilka minut bo zaraz zaczynam się dusić i zaczyna mnie rwać brzuch. Zwykłe czynności urastają teraz do niewyobrażalnego wysiłku. Nawet po jedzeniu czegokolwiek dostaję walenia serca, wysokiego ciśnienia i rozsadzania od wewnątrz. Dosłownie mnie rozrywa. Jestem przerażona... Wszędzie piszą, że 8,9 miesięcy to jest wcześnie ale nie aż przy takich ekstremalnych objawach. To jest po prostu nieludzkie cierpienie. Jak czytam na forum BB to owszem mają jakiś jeden objaw główny, który jest najgorszy ale pozostałe są do zniesienia. A u mnie wszystko jest ekstremalne... I ciągle dochodzą nowe straszne objawy. Myślałam, że nie może już być gorzej. Ale jest i dlatego nie wiem ile człowiek jest w stanie znieść to wszystko.
  9. Barbara, dziękuję za współczucie. Tak, takiego bólu nigdy w życiu nie doświadczyłam. Miałam wiele chorób, mówią, że schodzenie kamieni nerkowych to straszny ból. Miałam kilka kamieni, które musiałam w potocznej nazwie urodzić. Później miałam operację usuwania kamienia z moczowodu pod znieczuleniem w kręgosłup bo mi się nerka zablokowała przez ten kamień. Ból tej nerki , która powiększyła mi się dwukrotnie bo nie było odpływu był masakryczny. Nawet morfina nie działała na ten ból. Rodziłam też syna całą dobę i potrafiłam zupełnie wytrzymać bez krzyków tak jak to nieraz się widzi przy skurczach. Ale wszystkie te bóle to są niczym w porównaniu z tym co teraz przechodzę. Dlatego myślę już o różnych rzeczach. Jestem naprawdę odporna na ból a tego znieść nie mogę. To jest największa tortura na świecie jaką można zadać człowiekowi. I zrobiła to taka mała tabletka. Niewiarygodne wprost jak można stworzyć taki lek. Dlatego nie wiem ile jeszcze zdołam wytrzymać. Najgorszy jest ból z powodu akatyzji, który rozrywa wnętrzności i powoduje , że chcesz wydostać się ze swojej skóry. Chodzisz godzinami bo nie możesz siedzieć, leżeć, stać. Dosłownie wyjesz , tarzasz się po podłodze i nie wiesz co ze sobą zrobić. Czasami miałam ochotę wydrapać paznokciami dziurę w podłodze, walić rękami i nogami w ścianę. To jest koszmar!. Mam to codziennie rano dodatkowo duszenie, objawy parkinsona, dławienie , uczucie jakbym się topiła i była pod wodą, zawroty głowy, jakbym miała ciężki covid i totalne osłabienie jakbym umierała. Pieczenie w głowie, sztywne nogi i wiele innych. Dosłownie słaniasz się ze zmęczenia a nie możesz odpocząć i usiąść na chwilę. Żebym chociaż miała jakąś minimalną poprawę to bym miała jeszcze nadzieję, że będzie lepiej żeby wytrzymać to wszystko. Ale niestety dzisiaj przez prawie całą noc wewnętrzne drżenie nie chciało ustać. Do tej pory chociaż noc była minimalnym odpoczynkiem od tego wszystkiego w ciągu dnia. Chociaż często nie śpię albo śpię 3, 4 godziny. Ile można wytrzymać. Na benzobuddies próbuję znależć kogoś kto ma tak ekstremalne objawy i w takiej ilości równocześnie. Jak do tej pory znalazłam tylko dwie osoby, które miały podobne objawy ale nie na BB a na innej stronie. Obydwie popełniły samobójstwo. Jedna to Cristine Narloch benzo, która wytrzymała aż 21 miesięcy. Miała tylko 48 lat. A druga to Cassandra też ze strony www.benzoinfo.com I pomyśleć, że wszystko to zasługa lekarzy, którzy przez złe przepisywanie i odstawienie benzo doprowadzili do śmierci dwie wspaniałe, młode osoby. Chociaż ja powiedziałabym bardziej, że po prostu to było zabójstwo.
  10. Ja też codziennie płaczę a często nawet wyję w poduszkę z bólu i z bezsilności. Nigdy w życiu tyle nie płakałam. To już prawie rok i tak w dzień w dzień. Mój mąż też czasami mówi, że być może powrót do benzo byłby najlepszą opcją. Też nie może już tego wszystkiego znieść i patrzeć jak się codziennie męczę. Czasami nawet rozważam eutanazję ale jak czytałam są to długie procedury czy w Holandii czy w Szwajcarii i nie wiem czy dałabym radę w ogóle tam dojechać w takim stanie. Moje życie ( o ile można nazwać to życiem) teraz to jedna wielka trauma. Codziennie nie mogę w to uwierzyć w jakim koszmarze jestem. Czasami myślę, że to nie dzieje się tak naprawdę, że to jakiś sen koszmarny i zaraz się obudzę. Właściwie to myślę dużo o śmierci . Kiedyś się bałam ale teraz to mnie uspakaja i wiem , że mogłabym wreszcie zaznać spokoju. Mózg i układ nerwowy to tak delikatna struktura, która tak na prawdę nie została i pewnie nigdy nie zostanie poznana do końca. Każdy człowiek jest inny i u każdego mózg się różni maleńkimi detalami. Chociażby ilością receptorów lub po prostu mogą być one słabsze u jednego człowieka. Dlatego jedni częściej zapadają na nerwice , lęki, ataki paniki a inni mogą sobie z łatwością poradzić z najgorszym stresem. Natomiast leczy się każdego jednakowo jak robota z każdą śrubką w tym samym miejscu. Dlatego tak złożone i trudne jest odstawianie i powrót do tych leków i u każdego jest inaczej. Czytając ciągle benzobuddies zauważyłam, że nawet dane benzo ma znaczenie. Niektórzy nie tolerują np. relanium i nie mogą odstawiać z protokołem Ashton. Pamiętam, że kiedyś dostałam lorafen do spróbowania i kompletnie mi nie pasował. Żle się czułam po nim. Lekarze mówią, że to benzo i to benzo to żadna różnica. Okazuje się, że to duża różnica. Może być tak, że po prostu pierwotne benzo , które brałaś nie zadziała bo organizm już się do niego przyzwyczaił i wyrobił tolerancję a inne benzo nie zadziała bo nie będzie pasować. Często jest tak, że nawet jak ktoś nie brał rok lub dłużej i weźmie nawet jedną dawkę po tak długim czasie mówi, że już tak nie działa jak wcześniej albo , że nie czuje nic. Więc jest to tak naprawdę loteria. Nam się wydaje , że jak wrócimy do benzo to zadziała jak dawniej i zniesie wszystkie objawy bo pamiętamy jak było wcześniej, że działał i było dobrze. Ale za drugim razem może być inaczej. Tak naprawdę póki nie spróbujesz to nie będziesz wiedziała jak zareagujesz na lek po tak długim czasie. Wprawdzie Ashton pisze, że 1 dawka np. podczas operacji nie grozi konsekwencjami i nie należy się jej bać ale jak zareaguje organizm tego nie bedziemy wiedzieć. Ja sama od czasu do czasu czyli raz na pól roku po odstawieniu brałam przed dentystą kawałeczek benzo bo nie wiedziałam, że tak nie można i nic mi nie było . I wydaje mi się, że już wtedy nie działał tak jak dawniej. Ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi. A jak dalej żyć ? Sama nie wiem... Bo to wegetacja teraz , a tak dłużej żyć w bólu po prostu się nie da. Bóle neurologiczne tzw. nerwobóle są najgorszymi bólami nie do zniesienia dla człowieka . Przykłąd ? Ból tzw. korzonków. Ile można znieść . Tydzień? Dwa? A przecież są leki przeciwbólowe. I co. I też wyją z bólu czasami. Kto mógłby wytrzymać kilka lat? Niektórzy ludzie którzy przeszli raka i leczenie chemią twierdzą , że odstawienie benzo jest gorsze od tego co przeszli w związku z rakiem. Ja też już nie ufam lekarzom. Szkoda, że kiedy dostałam pierwsze benzo nie było internetu i forum takie jak to czy BB. Może potoczyłoby się wszystko inaczej... Nikt nigdy nie będzie wiedział jaki to ból i koszmar jeśli tego sam nie przeżyje. Czasami myślę, choć nigdy nikomu nie życzyłam źle, że taki lekarz powinien sam pobrać benzo i doświadczyć nagłego odstawienia. Wtedy by wiedział na czym to polega i jak inni się męczą. Nie umiem Ci poradzić niestety bo sama ciągle nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wiem tylko, że dłużej tego nie zniosę. Barbara, ja myślę, że bardziej zainteresowane są firmy farmaceutyczne. To one zbijają największe pieniądze na cierpieniu ludzi. Lekarze to tylko wypisywacze recept ogłupieni i wyszkoleni właśnie przez firmy farmaceutyczne . Właściwie to mogłyby to robić roboty za nich i nie byłoby żadnej różnicy. Ale oczywiście obie instytucje mnożą zyski. Lekarz to taki pośrednik w białym fartuchu. Najgorsze, że lekarze przysięgali nie szkodzić a trują i niszczą ludzi w imię zysku. Tak patrząc z boku to najgorsza jest psychiatria. Ma najwięcej trujących i uzależniających leków. Właściwie narkotyków.
  11. Tak, te wszystkie drgawki to neurologiczne uszkodzenia po benzo. Rano jest zawsze najgorzej bo dochodzi wysoki wzrost kortyzolu. U zdrowych ludzi kortyzol daje napęd na rozpoczęcie każdego dnia. U ludzi z osłabionym układem nerwowym powoduje właśnie rano niepokój, wysokie ciśnienie, drżenia itp. Może propranolol mała dawka by pomógł? Ja biorę ale chyba za małą dawkę i w moim przypadku mało co pomaga ale nie wiem czy nie byłoby gorzej gdybym nic nie wzięła. Tak, czytałam też jak niektórzy ludzie wracają do benzo. Zresztą się nie dziwię . Ja cały czas też o tym myślę czy by to pomogło. Ale to wielka niewiadoma. Jeśli komuś się uda to jak wygrana w totka. Myślę, że to zależy od wielu czynników. Przede wszystkim czy dane benzo będzie jeszcze działało ( czy była już tolerancja na lek ), czy układ nerwowy jest zbyt uwrażliwiony czyli rozchwiany przez odstawienie, to zależy też jak odstawiała benzo, w jakim jest wieku i stanie zdrowotnym, ile czasu jest od odstawienia benzo. Czasem jest tak, że ludzie wracają i przez dwa tygodnie czują się dobrze a potem następuje tolerancja i muszą już zwiększać dawkę tylko po to żeby nie mieć objawów odstawiennych. Niektórzy zwiększają dawkę i się stabilizują ,a niektórzy muszą zacząć szybko redukować dawki i przechodzą gorsze piekło niż wcześniej. Nie ma reguły. Każde następne odstawianie jest gorsze. Myślę, że chodzi o coraz bardziej zniszczone receptory. Za każdym razem bardziej się zmniejszają. Poza tym też nie wiadomo ile czasu zajmie nowa odstawka benzo. Ja, jak pierwszy raz odstawiałam przez 3 miesiące ( było to zbyt szybkie odstawianie przepisane przez psychiatrę) to następne 3 miesiące nie brałam benzo. Bardzo źle się czułam ale jakoś funkcjonowałam. Pamiętam, że dostałam czyraka na nodze i też miałam duszności ale nie takie jak teraz. Wrzód był tak głęboko, że dochodził prawie do kości. Brałam wtedy antybiotyk, żeby nie stracić nogi. Koszmar. Po prostu organizm był tak osłabiony, że układ immunologiczny nie dawał rady. Wtedy właśnie wróciłam do benzo i nie było problemu. W tamtej chwili nie miałam kompletnie pojęcia jak to wszystko działa i co to za leki. Po prostu wróciłam do poprzedniej dawki i w ciągu jednej chwili wszystko wróciło do normy. Dlatego za drugim razem odstawiałam bardzo powoli, żeby nie było takich rzeczy. Lekarz w sumie nawet nie wiedziała, że odstawiam sama według własnego schematu. Nie był on jakiś skomplikowany. Po prostu na oko zmniejszałam tabletkę w zależności jak się czułam. Przez ten czas gorzej się czułam ale funkcjonowałam prawie normalnie. Pamiętam różne objawy, zwiększony niepokój, czasem też trzęsły się ręce rano, miałam przewlekłe zapalenie pęcherza, bóle bioder, jakieś prądy w pośladkach, później ból kości ogonowej ale to były na prawdę bardzo delikatne objawy, zazwyczaj krótkotrwałe i nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Teraz z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że były to właśnie objawy odstawiania benzo. Teraz powrót do benzo może nie być taki łatwy i czasami tak bym chciała choć na chwilę mieć trochę spokoju... Móc po prostu usiąść na kanapie, obejrzeć jakiś film i pójść spokojnie spać. Tylko tyle i aż tyle. Najgorsze we wszystkim jest to, że jestem w wieku gdzie mogą wystąpić jakieś problemy zdrowotne, typu operacja ( mam kamień w woreczku żółciowym- jestem teraz przekonana, że to od tabletek benzo) to co wtedy? Przecież wszędzie w szpitalach podają benzo przed operacją. Samo znieczulenie ogólne też wiąże się z sedacją i receptorami GabaA. Teraz nawet nie mogę zrobić kolonoskopii czy gastroskopii jak normalni ludzie bo podają benzo do znieczulenia. Zresztą teraz to i tak niewykonalne z powodu , że się tak strasznie trzęsę i nie daję rady wyjść z domu. Chyba niedługo potrzebny będzie wózek inwalidzki bo nie mogę dłużej stać niż 5 minut. To jest dramat jak w przeciągu roku zniszczyły mnie te narkotyki i lekarze przez swoją ignorancję.
  12. Kawy nie piję już od prawie roku. Właściwie od tego nieszczęsnego rzucania benzo. Nawet zwykłej herbaty nie piję. Tylko wodę i herbatki ziołowe i na ciśnienie.
  13. Jastara, też się cały czas zastanawiam ile dam radę jeszcze wytrzymać. Dziś od rana jak zwykle mam takie duszności, że nie mogę aż mówić. Mam uczucie jakby ktoś mnie topił i nie mogę zaczerpnąć powietrza. Do tego tępy, ostry i rozrywający ból brzucha. Wszystko mam skurczone w środku. Trzęsę się non stop. Nie mogę już znieść tej męki i cierpienia. Wiem , że wszystko to neurologiczne objawy odstawienne tego leku. Cały czas szukam jakiegoś ratunku i nic nie znajduję. Miałyśmy po prostu pecha, że trafiłyśmy na lekarzy, którzy przepisali właśnie te leki. Też marzyłam o spokojnej emeryturze ale niestety nie będzie mi to dane. Mój mąż dopiero niedawno zrozumiał , że to wina benzo i to w jakim jestem stanie wynika z uszkodzeń jakie dokonał ten lek. Właściwie nie powinnam nazywać tej trucizny lekiem. Być może jest lekiem w szpitalu do zabiegów lub w hospicjach dla naprawdę ciężko chorych w stanach agonalnych ale nie w rękach lekarzy, którzy przepisują je ludziom, którzy mają tak jak np. Swora bóle kręgosłupa. Takich lekarzy powinno się eliminować z zawodu i sądzić za zniszczenie zdrowia i życia. Moja mama , która ma 88 lat i póki co lepsze zdrowie i psychiczne i fizyczne ode mnie też nie rozumie , że mogę tak się czuć po odstawieniu leku, którego nie ma już w organizmie. Cały czas jej tłumaczyłam jak benzo niszczy mózg ale ostatnio już po prostu nic nie mówię... Cały czas chce mi się płakać gdy pomyślę jak wygląda teraz moje życie. Kompletna wegetacja w bólach i cierpieniu i jak z tym wszystkim żyć. Czy jest w ogóle jakiś sens? Nie jestem w stanie wyjść z domu, nie mogę z nikim się spotykać, nie mogę oglądać telewizji bo dostaję trzęsiawki od nadmiaru stymulacji, nie mogę słuchać muzyki. Każdy dźwięk wywołuje u mnie wstrząs i niepokój. To koszmar i jest coraz gorzej. Miałam nadzieję, że z czasem się polepszy ale coraz mniej w to wierzę. Mój syn , który ma 34 lata od początku mi wierzył i kiedy poczytał o tych lekach a właściwie jak powiedział narkotykach po prostu się rozpłakał. Nie mogę już znieść tej całej udręki. Wszyscy wkoło przez to cierpią. To jak rak , który wyniszcza mnie i całą moją rodzinę. Bardzo pragnę żeby to się skończyło ale nadzieja jest coraz mniejsza. Myślę, że jeśli tak myślisz o powrocie do benzo powinnaś wypróbować najpierw środków ziołowych. Może właśnie melisa w tabletkach, herbata rumiankowa ale 2 saszetki na kubek , passiflora, magnez by Ci pomógł. Mnie po poprzednim odstawieniu bardzo pomogło. Po prostu próbowałam co się da i jakoś poszło. Ale ja wtedy nie miałam kompletnej świadomości o benzo. Wiedziałam tylko, że ciężko jest odstawić i dlatego robiłam to bardzo powoli prawie rok . Dopiero teraz jestem świadoma jakie zniszczenia wywołuje ten narkotyk. Dlatego jestem przerażona niewiedzą lekarzy a przede wszystkim psychiatrów.
  14. Tak, pamiętam, czytałam również o Twoich cierpieniach i jak wiele osób nie wierzyło, że może to trwać tak długo. Dopiero jak poczytałam benzobuddies zrozumiałam , że może to trwać latami , a czasami w ogóle nie da się wyleczyć całkowicie. Bardzo Ci współczuję . Ashton pisze w swoim ostatnim dodatkowym opisie , że niestety u niektórych ludzi objawy mogą być nie do końca uleczalne. Ale ja myślę, że tak naprawdę w większości to głównie chodzi o formę odstawiania benzo . Tzw. zimny indyk czyli nagłe odstawienie oraz zbyt szybkie odstawienie benzo może być bardzo niebezpieczne i niestety spowodować ostre i przedłużone objawy . Właśnie nawet kilka, kilkanaście lat. Niestety lekarze nie mają kompletnie pojęcia i traktują wszystkich jedną miarą w odstawianiu. Prawdę mówiąc to trochę się załamałam tym wszystkim po przeczytaniu Ashton i forum BB ale nic nie mogę z tym już zrobić . Ja przeżyłam już 60 lat i pogodziłam się przez te 8 miesięcy koszmaru, że chyba tyle mi jest dane i tyle wystarczy. Współczuję tylko tym młodym, wrażliwym ludziom, którzy męczą się latami w takim koszmarze jaki ja przechodzę. Przecież powinni mieć wspaniałe, zdrowe życie a ignorancja lekarzy zmienia ich życie w piekło . Chciałabym tylko, żeby coś się zmieniło w przepisywaniu tak strasznych leków jakimi są benzo, to wszystko. Alicja.
  15. Jastara, dziękuję i też Cię rozumiem. Myślę, że ktoś kto tego nie przeżył nigdy nie zrozumie jak można czuć się podczas i po odstawieniu benzo . Myślę, że to uszkodzenie układu nerwowego. Inni piszą, że wszystko się regeneruje ale nie wiem czy w naszym wieku to takie proste. Chociaż na Benzobuddies są osoby starsze nawet w wieku 70 lat ,które odstawiają benzo po wielu latach stosowania z pozytywnym skutkiem. Kluczem jest bardzo, bardzo powolne odstawianie , może to zająć nawet kilka lat i słuchanie swojego ciała żeby nie wyniszczyć swojego organizmu. Są różne formy odstawiania .Niektórzy nawet ścierają pilnikiem ździebełka tabletki i ważą na wadze jubilerskiej te dawki. Inni stosują mikrostożkowanie płynne nawet już minimalnych dawek . Niektórzy piszą, że nawet schemat Ashton jest zbyt szybki. Odstawiałaś powoli więc myślę, że jeszcze trochę i będziesz zdrowa. Tego Ci życzę z całego serca. Ja już nie mam takiej nadziei. Moje odstawianie tym razem było chaotyczne, zbyt szybkie, po prostu kompletna panika. Głupio słuchałam lekarzy zamiast siebie . Moje ciało jest już tak wyniszczone, że nie ma szans aby to odwrócić a końca cierpienia nie widać. Pisząc to całą się trzęsę, nawet zęby mi się trzęsą. Na szczęście akatyzja wieczorami trochę zanika i mogę ciut odpocząć. Ale już się boję następnego ranka, który dzień w dzień jest taki sam. Duszenie, bóle ciała, drgawki, zawroty głowy, kompletna niemoc do utraty tchu jakbym umierała. Nie mam już siły a muszę chodzić bo czuję rozrywanie w środku każdej komórki mojego ciała. Chodząc nie mogę się wyprostować z powodu koszmarnego bólu brzucha. Trzęsą mi się nogi, ręce, głowa i nie mogę złapać powietrza bo się duszę. Od 4 rano czuję jak powoli zaciskają się moje wnętrzności. I tak dzień w dzień od prawie roku aż do wieczora. To jest jakiś koszmar. Naprawdę nie mam już siły. Mój mąż nie może już na to patrzeć i płacze razem ze mną . Myślałam, że z biegiem czasu będzie lepiej ale niestety jest coraz gorzej. Gdybym więcej wiedziała w tym czasie o odstawianiu i jak prawidłowo to zrobić może nie byłabym teraz w takim tragicznym stanie. Ale posłuchałam się znów lekarzy. Moje życie już dobiega końca bo nie widzę przyszłości w takim stanie... Nie szukam już pomocy bo wiem , że nikt już nie jest w stanie mi pomóc. Chciałabym tylko, żeby lekarze mieli więcej empatii i wiedzy co przepisują innym ludziom. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że od czasu wynalezienia relanium i wprowadzenia na rynek farmaceutyczny w 1963 przez tyle lat do tego czasu prawie nikt z lekarzy nie słyszał o tym, że odstawienie benzo może powodować tak długie objawy i tak wyniszczyć człowieka. Mówią przeważnie, że to nawrót choroby. Przecież to zmienia receptory w mózgu. I naturalne jest ,że tak jak ręka po złamaniu tak również receptory muszą się zregenerować ponieważ zastępują je benzo. U jednego szybciej a u drugiego wolniej. Niektórzy w ogóle mogą odstawić benzo po dłuższym czasie stosowania i nie mieć żadnych objawów. Każdy jest inny. Podejrzewam, że osoby wrażliwe mają po prostu słabszy układ nerwowy, słabsze receptory lub mniejszą ich ilość i tak reagują silnie na ten lek. Niestety jesteśmy w tym małym procencie ludzi . Alicja.
  16. Witam, jestem uzależniona od benzodiazepin i właściwie nie widzę już jakiejkolwiek szansy na wyzdrowienie. Mam 60 lat. W roku 1995 zdiagnozowano u mnie nerwicę wegetatywną w szpitalu na oddziale laryngologii gdzie trafiłam z szumami w uszach i straszliwymi zawrotami głowy. Nie mogłam jeść, spać ciągle miałam nudności, kołatania serca, mrowienia w głowie . Wykonano mi szereg badań, z których nic nie wynikało. Wezwano psychiatrę po tym jak całą noc płacząc chodziłam po korytarzu nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Po wizycie psychiatry na oddziale otrzymałam magnez dożylnie i relanium ( w szpitalu nie miałam pojęcia jakie leki mi podają). I nagle wszystko się uspokoiło- byłam całkowicie zdrowa. Po tygodniu wyszłam do domu ale już bez leków. Dostałam skierowanie do przychodni psychiatrycznej gdzie dalej przepisano mi magnez dożylnie ale już bez relanium. Czułam się coraz gorzej i nie wiedziałam co się znów dzieje. Psychiatra przepisała tylko amizepin, po którym strasznie żle się czułam i w końcu przestałam brać . W tym czasie nie wiedziałam nic o benzodiazepinach i tak po pół roku bez żadnych leków poczułam lepiej. Wszystko było w porządku aż do mojej wizyty u endokrynologa ,u którego od jakiegoś czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Wspomniałam , że byłam w szpitalu i mam zdiagnozowaną nerwicę wegetatywną ale jest już lepiej. Endokrynolog pytając się jak śpię przepisał mi nowy lek tranxene ( benzodiazepina). Nie prosiłam o nic, powiedziałam ,że tak sobie śpię ale nie prosiłam o żaden lek. Powiedział, że poczuję się lepiej po nim. Myślałam, że jest to dodatkowy lek na tarczycę. Ufałam lekarzom i to był błąd. Po miesiącu jak odstawiłam tranxene nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Znów chodziłam całymi nocami, nie mogłam spać, płacz non stop, nudności po prostu tragedia, nie wiedziałam co mi jest. Poszłam do internisty , która przepisała mi clonazepam 2mg. ( miałam brać 2 x 1 mg dziennie). Dalej nie wiedziałam co to za leki tym bardziej, że do tego leku nawet nie było ulotki w tamtych czasach. Wzięłam tabletkę i znowu cud. Byłam zdrowa. Cóż , jeśli lek pomaga to trzeba brać. Tak wtedy myślałam, że jest to lek jak każdy inny. W końcu lekarz wie lepiej. I tak chodziłam po clonazepam najpierw do internisty a później do psychiatry. Po 12 latach brania clonazepam bez zwiększania dawki jakoś lek przestawał działać. Psychiatra przepisała mi estazolam 2 mg. I znów 12 lat brania w tej samej dawce. W międzyczasie była próba odstawienia estazolamu przez 3 miesiące ale nie dałam rady. Czułam się bardzo źle. Teraz wiem, że zbyt szybko odstawiłam. Po 3 miesiącach wróciłam do leku. Lek dalej pomagał. Po 12 latach poczułam, że chyba nie potrzebuję już leków i sama zaczęłam odstawiać ale już po małej dawce. W sumie trwało to rok czasu. Były gorsze i lepsze dni ale jakoś nie najgorzej, miałam różne objawy ale ponieważ nie wiedziałam nic o benzo przypisywałam to różnym innym czynnikom a to pogodzie a to że zapalenie pęcherza itp. Dopiero po całkowitym odstawieniu estazolamu zaczęłam testować tabletki ziołowe, melatoninę, olejek CBD i inne żeby lepiej spać. Po jakimś czasie kupiłam melisę w tabletkach i to był strzał w 10. Wtedy nie wiedziałam, że melisa działa na te same receptory Gaba co benzo. Właściwie to takie ziołowe benzo. Poczułam się świetnie i tak brałam 4 lata. Do tego herbatki ziołowe typu rumianek- też działa na gaba jak benzo. Właściwie byłam zdrowa i czułam się dobrze. Czasami przed dentystą brałam doraźnie kawałeczek estazolamu. Niestety myślałam, że można raz na pół roku poratować się na uspokojenie i nie wyrzuciłam leków. Błąd! Teraz to wiem. Właściwie byłam zdrowa. Czasami były jakieś delikatne symptomy ale jak to w życiu każdy ma jakieś gorsze dni. I przyszła pandemia covid. Zachorowałam i nie mogłam spać. Pomyślałam, że wezmę kawałeczek na noc. Właściwie nie wiem jak to się stało. Okazało się, że brałam to 2 tygodnie. Nie pamiętam tego kompletnie. Chyba przez gorączkę. Jak się zorientowałam to chciałam lek odstawić ale już się nie dało. Próbowałam 2 dni przerwy, potem 3 dni, 5 dni. Myślałam, że tak krótko brałam to dam radę. Niestety. Zaczęły się tak koszmarne objawy odstawienne, drgawki, poty, trzęsiawki, duszności, rwania w klatce piersiowej, akatyzja, koszmarne bóle brzucha, brak snu, że wpadłam w całkowitą panikę. Próbowałam wrócić do leku ale już nie działał. Teraz wiem, że przez takie skakanie tylko pogorszyłam sprawę. Jest to tzw. rozpalanie układu nerwowego. Udałam się do psychiatry, która przepisała relanium 2,5 mg x 2 na odstawienie i pregabalinę 75mg . W tym całym koszmarze i chaosie nie mogłam kompletnie myśleć. Znów zaufałam lekarzowi. Błąd. Od pregabaliny dostałam oczopląsu i nie mogłam wstać z łóżka. Relanium nie działało. Teraz wiem, że była za mała dawka. Znów powrót do estazolamu, lepiej ale, dalej ostre objawy się utrzymywały. Teraz wiem, że powinnam była zwiększyć dawkę. No cóż, gdybym wiedziała to co teraz wiem... Znów powrót do relanium za namową lekarza z mniejszą dawką pregabaliny czyli lek Pragiola 25 mg zwiększając co kilka dni o następne 25 mg do 3 razy dziennie a równocześnie zmniejszając na siłę relanium . Dalej koszmarne ataki paniki, brak snu i wszystkie inne objawy. Zaczęłam czytać to forum i benzobuddies. Okazuje się, że lekarze nie mają kompletnie pojęcia o odstawianiu benzodiazepin. Od samego początku byłam źle leczona. Nie dość, że pregabalina kompletnie nie pomogła to jeszcze dostałam w pakiecie inne objawy: problemy ze wzrokiem, zawroty głowy, uczucie totalnego ogłupienia i wiele innych. Czułam się jak debil! dosłownie. Lekarka powiedziała , że to przejdzie i tak czekałam półtora miesiąca. Nic nie przeszło, było coraz gorzej. Zaczęłam pomału odstawiać pragiolę. W międzyczasie testowałam inne leki: mirtor na noc w małej dawce- koszmar- rano chyba miałam psychozę, trittico na noc w małej dawce- to samo ,tylko doszedł jeszcze zespół niespokojnych nóg, pramolan- trochę lepiej ale później straszna akatyzja. Wszystko odstawione. Kiedyś próbowałam SSRI to myślałam że powybijam szyby w oknie. Innych leków już nie próbowałam. Przez półtorej miesiąca w bólach odstawiłam relanium ( teraz wiem , że za szybko). Po miesiącu pragiolę. Przez cały ten czas to jeden wielki ból, ataki paniki, akatyzja- chodziłam godzinami po domu, chciałam zedrzeć skórę z siebie, myśli samobójcze codziennie, drgawki rąk, nóg szyi tak że nie mogłam utrzymać kubka ani nic zrobić, kompletny brak snu, straszliwe poty, drgawki wewnętrzne tak że wszystkie organy się trzęsły, koszmarne rwania w klatce piersiowej że wyłam w poduszkę, duszenie- nie mogłam oddychać, ataki płaczu, ciśnienie ponad 150/100 i wyżej i wiele innych. Sama nie wiem jak to przeżyłam. Mam zespół stresu pourazowego. Lekarze nic nie pomogli. Nawet słynna doktor Basińska z Warszawy przez telefon wmawiała , że po takim czasie jak leku nie ma we krwi czyli po 3 miesiącach to nie mogą być objawy z odstawienia tylko że mam nerwicę i to wszystko jest już w mojej głowie. To przerażające jakimi ignorantami są lekarze a w szczególności psychiatrzy. Miałam kontakt chyba z 6 psychiatrami i żaden mnie nie rozumiał. Najlepiej by wypisywali tylko nowe leki. Mam teraz 8 i pół miesiąca przerwy od benzo i dalej to piekło. Schudłam 15 kilo, jestem coraz słabsza i wyniszczona fizycznie i psychicznie. Dalej mam akatyzję w środku ( rozrywanie każdego kawałka ciała) i muszę nieraz długo chodzić po domu żeby zużyć adrenalinę, która mnie rozrywa. Dalej mam drgawki całego ciała, bóle brzucha tak jakby ktoś dźgał mnie nożem i wykręcał wnętrzności ( myślę, że to uszkodzony nerw błędny współczulny), objawy Parkinsona, straszne pieczenie mózgu, śpię około 3-4 godziny czasem mniej. Teraz doszły zawroty głowy, problemy ze wzrokiem, DD, DR i uczucie jakbym miała zemdleć. Praktycznie leżę w łóżku, nie mogę nic zrobić. Mąż się wszystkim zajmuje. Jestem tak słaba, że właściwie to myślę już tylko o śmierci. Codziennie modlę się żeby to wszystko już się skończyło bo dalej tak nie dam rady a wiem z benzobuddies , że może ten koszmar trwać latami. Nie wiem jak ludzie to wytrzymują tak długo. Do lekarzy już nie chodzę. Raz , że nie mam siły a dwa że i tak mi nie pomogą. Powrót na benzo też nie ma sensu. Jest mało prawdopodobne że zadziała i że się ustabilizuję a może być jeszcze gorzej. Właściwie to nie mam wyjścia, chociaż jest jedno, jedyne żeby skończyć z tym cierpieniem... Przepraszam za mój długi wpis ale chciałam przestrzec ludzi przed tymi lekami. Pomagają jakiś czas a później niszczą wszystko. Najgorsze jest to, że lekarze przepisują te tabletki a później nie maja pojęcia jak bezpiecznie je odstawić. Ja wiem , że większość statystycznie odstawia je bez problemu lub prawie bezboleśnie. Ja tez tak prawie odstawiłam za 2 razem i przez to nie miałam pojęcia, że będę przechodziła takie piekło. Jestem też zalogowana na benzobuddies i wiem , że nie ma innej drogi jak dalej ta męczarnia. Tylko sił i zdrowia brak coraz bardziej. Te wszystkie moje objawy utrzymują się od prawie roku włączając czas na relanium i pragioli codziennie. Najgorzej jest rano a po południu ciut lżej. Okazuje się, że to poranny kortyzol jest odpowiedzialny za wzrost wszystkich objawów i adrenalina ,która jest najwyższa właśnie rano. Aktualnie przyjmuję tylko cytrynian magnezu ( okazuje się, że magnez tez działa na gaba A jak benzo), dalej melisę bo bym nie dała rady bez i propranolol 10 mg x 2 dziennie na ciśnienie ale właściwie to nie za bardzo pomaga a nie chcę zwiększać ponieważ myślę, że powoduje u mnie depresję. Na razie nie mogę odstawić ponieważ okazuje się , że na odstawieniu benzo propranolol trzeba tak jak benzo bardzo powoli odstawiać żeby nie dostać drgawek i zawału choć to małe dawki. Przez ten czas czytałam różne forum i wiem jedno, że benzo powinny być stosowane tylko w szpitalach do zabiegów. Wiem z relacji benzobuddies , że jest mnóstwo samobójstw przez benzo i nie dziwię się... Na benzoinfo.com jest wiele wiadomości odnośnie benzo i ludzi którzy potwierdzają piekło odstawienia. Między innymi Cristine Narloch benzo, która popełniła samobójstwo. Na innym Lucinda meyer benzo you tube, która przeżyła i dalej walczy . Okazuje się, że nawet słynny psycholog Jordan Peterson wpadł w sidła benzo i można posłuchać na you tube o tym jak prawie zmarł przez te leki. To przerażające i smutne jak ludzie muszą się męczyć latami przez takie małe tabletki. Jakie szkody w mózgu wyrządzają... Jastara, czytałam Twoje posty od początku i wiem jak jest Ci ciężko. Tyle czasu... Ale myślę, że Twój powrót na benzo może nie być tak bezpieczny po tak długim czasie . Ashton pisze, że układ nerwowy może być już uwrażliwiony na benzo i albo nie zadziała albo tylko na krótko i potem w tolerancji trzeba zwiększać dawkę żeby poczuć się lepiej a to droga do nikąd. Będę kończyć. Nie wiem ile jeszcze dam radę to wszystko wytrzymać. Jeśli komuś pomogę tym moim wpisem żeby nie brał nigdy benzo to będę szczęśliwa.. Alicja.
×