Skocz do zawartości
Nerwica.com

Magdalenkaa

Użytkownik
  • Postów

    117
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Magdalenkaa

  1. pytanko, bo ja biorę paro dopiero czwarty tydzień (jeszcze nie czuję różnicy, dalej mega lęki mnie męczą), ale chciałam wiedzieć jaka jest zależność jeśli o porę dnia chodzi? czemu jedni biorą rano, inni zaś wieczorem?
  2. Cześć, niedawno zaczęłam leczenie na nerwicę, początki miałam z duloksetyną, ale powodowała u mnie nieznośne skutki uboczne, a teraz od 2 tygodni jestem na paroksetynie 10mg. Od wczoraj mam tak nieznośny kryzys, że nie wiem jak sobie z tym radzić, perma spięcie wszystkich możliwych mięśni spowodowane lękiem. Pytanie, czy paro tak działa, że jak zaczyna się wkręcać to powoduje jeszcze bardziej zwiększony lęk? Bo ja myślałam, że apogeum już osiągnęłam, a od wczorajszego dnia siedzi we mnie nieokreślony i jeszcze większy strach cholera wie przed czym. Nie dało mi to spać, a jak się budziłam co godzinę to od razu z tym okropnym wzmożonym lękiem. Powinnam to przetrwać i poczekać jeszcze czy konsultować już z lekarzem?
  3. Hej, mogę poruszyć jedynie samą kwestię nieregularnego bicia serca, również miałam z tym problem. Poszłam do kardiologa, od razu zlecił holtera, bo te uderzenia mi bardzo przeszkadzały, kilka tygodni spałam po 2-3h w nocy bo nie dawało mi to zasnąć, czułam ciągłe przeskakiwanie w klatce. Okazało się, że miałam na dobę prawie 4 tysiące dodatkowych uderzeń serca (norma to około 200), przez co mi się wydawało, że to bicie jest nieregularne. Lekarz zlecił inne badania, okazało się, że serce samo w sobie jest zdrowe, nic mi nie grozi (chyba kapnął się, że sama się nakręcałam) i powiedział że na pewno nic się nie stanie. Zalecił łykanie magnezu z potasem w postaci leku godzinę przed snem, bo akurat wtedy najbardziej mnie męczyło oraz betablokery, których odmówiłam. Po miesiącu powtórzyłam holtera kontrolnie, dodatkowe uderzenia zmniejszyły się do 600 na dobę i dzięki temu że zaczęłam "zapominać" że mi to doskwiera, jest dużo lżej. Wiem, że to łatwo powiedzieć, ale jeśli masz te dodatkowe skurcze serca stricte spowodowane stresem, to warto jest znalezc coś, co Cię od tego odciągnie, skupianie się na nich będzie pogłębiać problem.
  4. W sumie nie myślałam pod tym kątem, że to może być realny problem zdrowotny, bo wiadomo, przecież codziennie umieram na co innego. Więc trochę zaczęłam "bagatelizować" niektóre objawy. Ogólnie zauważyłam ten problem dopiero jakoś 3 miesiące temu, w momencie kiedy moja nerwica wystrzeliła z potrójną mocą, dlatego myślałam, że może to być zwykłe przebodźcowanie, które można jakoś zniwelować. Fajnie by było, bo dość męczący jest ten chaos w głowie który się odpala w momencie, gdy niespodziewane lub głośniejsze dźwięki mnie zaczynają od środka podrażniać, co równa się po chwili z atakiem lęku, który potrafi spokojnie z godzinę/dwie trwać, dopóki się nie wyciszę.
  5. Też to u siebie obserwuję od kilku tygodni, takie dreszcze i palenie skóry jak przy gorączce, a temperatura w normie. Wydaje mi się, że to jedna z reakcji mojego organizmu na ogromny stres panujący w głowie. W moim przypadku płacz trochę rozluźnia to spięcie, może dlatego zrobiło Ci się lepiej.
  6. Cześć, zmagam się z nerwicą już kilka lat (dopiero zdecydowałam się na leczenie kilka tygodni temu), jednak takie mocne nasilenie jej mam od początku roku dokładnie. I zauważyłam jedną rzecz, że jestem strasznie przebodźcowana, każdy niespodziewany dotyk, a zwłaszcza niespodziewany dźwięk/hałas, powoduje u mnie takie spięcie mięśni i co skutkuje po momencie atakiem lęku, że nie do końca sobie z tym radzę. Nawet rozmowa więcej niż dwóch osób koło mnie, gdzie każdy się "przekrzykuje", powoduje u mnie taki dyskomfort, że musze wyjść z pomieszczenia i się uspokoić. Mam małe zapytanie, czy ktoś też zmaga się z tym w takim stopniu jak ja? Być może wszyscy? Jeśli tak, jakie macie na to sposoby, może jest coś czego można posłuchać na YT, żeby ćwiczyć reakcje na takie sytuacje. Nie wiem, może akurat ktoś zarzuci dobrą radą, może wie jak sobie z tym lepiej radzić. Nie ukrywam, że jest to męczące, bo mimo ogromnego syfu w głowie, staram się nie unikać ludzi, wychodzę ze strefy komfortu, na przeciwko lękom, ale cholera to mnie jeszcze pokonuje i ciężko mi się ogarnąć w takiej sytuacji. Pozdrawiam
  7. tak zrobię, postaram się zwyczajnie nie myśleć, tylko wziąć. sama się nakręcam jak jakaś spirala, strasznie mnie to wkurza. dochodzi do momentu, kiedy nawet do ludzi nie chce mi się wychodzić (mimo posiadania dużego grona znajomych z którymi regularnie się widywałam), a w weekend jestem zaproszona na urodziny, oczywiście ja już rozmyślam, co będzie jak się gorzej poczuje, jak dostanę ataku paniki, itd itd. od kilku dni opętało mnie przygnębienie pełną parą, ale chcę to zwalczyć i zacząć normalnie żyć
  8. super, dziekuje pieknie za odpowiedz! dodala mi otuchy, bo wiadomo - nie powinno sie czytac od razu ulotki od gory do dolu, zanim zaczne brac dany lek, jakkolwiek to brzmi - po prostu ten lęk we mnie jakoś mnie do tego zmusił. zwłaszcza że w ostatnich dniach znów mam skoki ciśnienia mimo zwiększonej dawki leków na nadciśnienie (2x8mg kandesartanu, lekarz stwierdzil ze tak trzeba, a ja mysle ze to zwyczajnie stres), ale tak na mnie ten stres działa, że nie jestem w stanie tych skoków opanować. ciągle się na nich skupiam, a marzę o tym żeby uciec od tego myślami jeszcze się zastanawiam, jaka godzina będzie najlepsza, by brać duloksetynę? wiem, że rano, ale ma to jakieś znaczenie, czy będzie to 7 czy 10? pytam, bo nie wstaję codziennie o tej samej porze, czasami jest to 7, czasami 8:30. teraz nadchodzi 11, ja niestety nie przełamałam się by ją wziąć, ale myślę że jutro spróbuję :)
  9. dzień dobry, mam pytanie. mam zaburzenia lękowe, byłam wczoraj na pierwszej wizycie u psychiatry (dopiero zaczynam leczenie), dostałam duloksetyne 30mg na początek. jednak moja chora głowa nie pozwoliła mi przejść obojętnie obok ulotki i przeciwwskazań. leczę się na nadciśnienie, o czym lekarz wiedział, jednak wyczytałam że duloksetyna podnosi ciśnienie. ktoś ma jakieś doświadczenie, czy te skoki są serio duże? pytam, bo moje ataki paniki objawiają się m.in właśnie skokami ciśnienia, których nie umiem opanowywać, przez co potrafi podskoczyć do 200 - i oczywiście boje się że stanie mi się krzywda. błędne koło.
  10. Tzn jeśli chodzi o panią, u której mam termin, ona ma wpisane jako specjalizacje dodatkową, że jest też psychoterapeutą, no chyba że mnie odeśle do kogoś innego
  11. brzmi bardzo łatwo, ale wbrew pozorom u mnie to chyba na ten moment jest niemożliwe, żeby nie myśleć o niczym. overthinking u mnie jest na maksymalnym poziomie, sama złapałam się na tym, że ja ciągle myślę. gorzej, jeśli dopadną mnie jakieś objawy, które sama sobie wywołam atakami paniki, wtedy nie umiem o nich nie myśleć, co potęguje złe samopoczucie. teraz miałam całkiem okej weekend, gdzie udało mi się mieć tylko 2-3 epizody, ale znów zauważyłam, że ciągle skupiam się na tym, żeby tylko źle się nie poczuć. błędne koło, trochę nie wiem jak to wypośrodkować bo niby jest lepiej, ale dalej się spinam bo tak bardzo chcę się dobrze czuć. właśnie mam termin u pani mówiącej po polsku, tak jak wspominałam wcześniej w odpowiedziach - wszystkich innych dostępnych obdzwoniłam, nie udało się dostać terminu, bo nie biorą nowych pacjentów. wydaje mi się też, że psychoterapia to dość "intymna" sprawa, gdzie chciałabym móc się obnażyć ze swoich myśli również na temat dotyczący moich bliskich, idąc tam z kimś nie otworzę się tak jak tego bym chciała, ale mam na oku miejsce gdzie można załatwić wizytę online, być może jest to jakaś opcja :)
  12. a próbowałaś psychoterapii? jeśli tak, to jakie masz po niej odczucia? są bardzo trudne, po prostu pękłam gdy pierwszy raz zaczęłam zwyczajnie płakać z bezsilności i uświadomiłam sobie, że hej, nie dasz rady sama. tak, dziś jeszcze pracuję, ale jutro na spokojnie przysiądę do tego i poszukam takowego psychiatry, czy jest ktoś kto oferuje pomoc online, może akurat ktoś się znajdzie. bo nie ukrywam, że perspektywa czekania kolejnych 6 miesięcy na wizytę, trochę mnie dobija. dlatego też regularnie dzwonię tam z nadzieją, że ktoś odwoła termin i uda mi się wskoczyć na to miejsce.
  13. tak, mam niemieckie ubezpieczenie. powiem tak, język znam ogólnie całkiem dobrze, na co dzień nie sprawia mi trudności, ale jeśli chodzi stricte o medycynę, totalnie nie czuję się tam pewnie. nie czułabym się swobodnie będąc na psychoterapii w języku niemieckim, bo wiem jak często brakuje mi pojedynczych słówek, co mnie zaczyna stresować i irytować, a chcę być dobrze zrozumiana i nie zastanawiać się nad tym co i jak chcę powiedzieć, tylko by to wychodziło naturalnie. to i tak sukces w moim przypadku, że zdecydowałam się zasięgnąć pomocy i starać się o takową terapię, bo oczywiście uważałam że to mnie nie dotyczy, że z jakiej racji.. strach przed tym, że moje życie ma wyglądać jak teraz lub jeszcze gorzej, zmotywował mnie do działania. ale terapia w obcym języku to chyba zbyt duże wyjście ze strefy komfortu
  14. jasne, mieszkam w Niemczech. byłam u mojego lekarza jakiś czas temu, dzięki czemu dostałam właśnie skierowanie do psychiatry. ze zwolnieniem nie ma żadnego problemu, kilkukrotnie mi proponował, raz na chwilę skorzystałam, ale staram się podchodzić racjonalnie do tego, że nie mogę się zamknąć w domu, bo chyba zwariuję. owszem, tu jest moja bezpieczna przystań, ale muszę żyć jeśli o receptę chodzi, on niestety nie może tego zrobić przed "oficjalną" diagnozą od psychiatry, jedynie jakieś ziółka. wspomagam się już jakąś miętą lub melisą na codzień, ale wiadomo że to doraźne i pewnie trochę efekt placebo w sumie, nie zastanawiałam się nad tym, jakoś nie brałam tego pod uwagę. pewnie musiałabym skorzystać z psychiatry z Polski, a pytanie czy ten może mi w razie potrzeby jakoś farmakologicznie pomóc, jeśli nie mieszkam w Polsce (nie mam tam już od dawna ubezpieczenia), ale doinformuję się, dzięki. tylko to dalej jest oczekiwanie na pomoc, chciałabym spróbować sobie pomóc sama, żeby na co dzień było nieco lżej wykonywać podstawowe czynności, ale nie umiem sobie znaleźć takiego zapychacza czasu który mnie wystarczająco zajmie, wszystko po kilku dniach się zwyczajnie przestaje działać i mój organizm wraca do "normy"
  15. niestety mam ograniczony wybór, mieszkam za granicą, nie czuje się na tyle pewnie by iść do obcojęzycznego psychiatry, zależy mi na mówiącym po polsku, bym mogła porozumiewać się z nim swobodnie, bez zastanowienia. obdzwoniłam wszystkich dostępnych, niestety nie mają już miejsc na nowych pacjentów. jedyne co mogę robić, co tydzień dzwonić i pytać o to czy jakiś termin się zwolnił - co też regularnie robię. ale przez ciągły brak miejsc, tracę nadzieję
  16. hej, w tym roku kończę 30 lat. zmagam się z lękiem od około 4 lat, początkowo objawy były znośne (choć wtedy wydawały mi się wyolbrzymione), jednak teraz dopadły mnie bardzo silne lęki, mocno utrudniają życie codzienne i życie towarzyskie. wstydziłam się poprosić kogokolwiek o pomoc i przyznać się, że no jednak mam jakiś problem. aktualnie jestem w oczekiwaniu na wizytę u psychiatry by dostać "oficjalną diagnozę" i rozpocząć leczenie. jednak ta wizyta ma się odbyć... dopiero za pół roku. nie do końca wiem, jak sobie TERAZ z tym wszystkim radzić. doszłam do etapu, gdzie wyjście z domu, do pracy, jazda tramwajem czy cokolwiek innego, sprawiają mi ogromną trudność. oczywiście - zmuszam się, bo mam obowiązki, ale ostatnimi czasy zaczęło mnie to przerastać.. jakiś czas temu, w momencie ataku paniki, po prostu ubierałam buty i kurtkę, wychodziłam z domu, dzwoniłam do kogoś żeby pogadać i odciągnąć myśli. doszłam jednak do momentu, gdzie tak jak wcześniej wspomniałam, wyjście z domu = koszmar. od razu ból głowy i ucisk, ogromne zawroty głowy, wzrost ciśnienia, kołatanie serca, i tak można by dalej wymieniać. chętnię przyjmę jakieś rady od osób, które walczą na co dzień z tak ogromnym lękiem i podpowiedzą, w którą stronę uciekać, by sobie z nim radzić, bo zaczynam się poddawać..
  17. Magdalenkaa

    cześć, witam

    hej, nawet w sumie nie wiem co napisać, jak się przywitać. zmagam się z lękiem od około 4 lat, początkowo objawy były znośne (choć wtedy wydawały mi się wyolbrzymione), jednak teraz dopadły mnie bardzo silne lęki, mocno utrudniają życie codzienne i życie towarzyskie. wstydziłam się poprosić kogokolwiek o pomoc i przyznać się, że no jednak mam jakiś problem. aktualnie jestem w oczekiwaniu na wizytę u psychiatry by dostać "oficjalną diagnozę" i rozpocząć leczenie. jednak ta wizyta ma się odbyć... dopiero za pół roku. nie do końca wiem, jak sobie TERAZ z tym wszystkim radzić. doszłam do etapu, gdzie wyjście z domu, do pracy, jazda tramwajem czy cokolwiek innego, sprawiają mi ogromną trudność. oczywiście - zmuszam się, bo mam obowiązki, ale ostatnimi czasy zaczęło mnie to przerastać.. jakiś czas temu, w momencie ataku paniki, po prostu ubierałam buty i kurtkę, wychodziłam z domu, dzwoniłam do kogoś żeby pogadać i odciągnąć myśli. doszłam jednak do momentu, gdzie tak jak wcześniej wspomniałam, wyjście z domu = koszmar. od razu ból głowy, ucisk, ogromne zawroty głowy, wzrost ciśnienia, kołatanie serca, i tak można by dalej wymieniać. nawet nie sądziłam, że odważę się tu cokolwiek napisać i poszukać wsparcia u ludzi, którzy mają podobne zmartwienia do mnie, ale tak, oto jestem, cześć P.S : chętnię przyjmę jakieś rady od osób, które walczą na co dzień z lękiem i podpowiedzą, w którą stronę uciekać, by sobie z nim radzić
×