Skocz do zawartości
Nerwica.com

Magdalenkaa

Użytkownik
  • Postów

    61
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Magdalenkaa

  1. Coś w tym jest. Mi za tydzień minie drugi miesiąc na paro, pierwszy był na 10mg, teraz jestem 3 tygodnie na 20mg, dalej sinusoida. Jest lepiej - to muszę przyznać, bo mam mniej lęku w sobie. Zauważyłam, że najwięcej go przychodzi po popołudniowej drzemce, budzę się jakaś niespokojna i wystraszona nie wiadomo czym. Ataków paniki jako tako nie mam, to mnie cieszy, ale dalej mam wrażenie że mój organizm jest w trybie gotowości do walki, ciężko mi się wyluzować. Boję się również przyznać, że jest po prostu dobrze, bo zazwyczaj wtedy coś się psuje.. No i właśnie pojawia się taka dziwna pustka, bo jednak ostatnie 4 miesiące to była non stop walka, a teraz ten czas trzeba sobie jakoś zorganizować Dziwne uczucie bardzo. Chciałabym jeszcze zyskać nieco więcej motywacji do działania, ale no nie można mieć wszystkiego na raz. W czwartek idę do psychiatry, no i myślę że kontynuuję terapię paro, dam jej jeszcze szansę, choć nie jestem w stanie stwierdzić czy to co teraz, to już maks jej działania, czy jeszcze nie.
  2. Również odkopię. Czy jest ktoś jeszcze, kto miał więcej do czynienia z tematem nietolerancji histaminy? Widzę u siebie dużo podobnych objawów, no i zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno to nerwica. Ktoś, coś?
  3. Nie wiem, może to moje błędne założenie, ale ja zaczęłam więcej pracować sama ze sobą, przestałam czekać tylko na lek, przede wszystkim częściej robię to czego tak unikałam, co budziło we mnie lęk. No i mam wrażenie że to zdało egzamin, bo czuję poprawę po 6 tygodniach, nie jest idealnie ale lepiej. Próbujesz jakoś zająć sobie czas, by nie dawać się ponieść tej gonitwie myśli?
  4. Kurcze, ja chyba w końcu pomału zaczynam się odbijać od dna, mniej negatywnych myśli, mniej lęków. Dalej humor w kratkę - owszem, ale jest jakoś lepiej od wczoraj. Strach mówić to głośno, żeby się nie zepsuło za moment, ale cieszę się bo dziś dałam radę iść na terapię, do pracy, do sklepu, jechać komunikacją miejską bez stresu. Mam nadzieję, że to przepracuję jak należy, terapeutka stwierdziła zaburzenia lękowe + agorafobię, no zobaczymy jak to dalej będzie.
  5. Staram się tak robić, ale nie zawsze mi to wychodzi, czasami ponoszę porażkę i nerwica wygrywa. Wtedy zostaję w domu lub nie robię czegoś innego, co jest dla mnie trudne, no i oczywiście jak zejdą ze mnie emocje to jestem na siebie zła, że się poddałam. Dlatego właśnie szukam sposobu, by udawało się za każdym razem przezwyciężyć ten syf. Strasznie dużo frustracji i irytacji mam w sobie ostatnio właśnie przez to, że lęki mają nade mną jakąś wyimaginowaną władzę. Ta gonitwa myśli, to że czuję się jakbym "wariowała", sprawia, że nie umiem się totalnie zrelaksować w 100%.
  6. Kolejny start dnia dość kiepski, frustrujące. Mam cholera problem z tym wychodzeniem z domu i gonitwą myśli. Tak długo jak biorę paro, zauważyłam że sama się nakręcam podświadomie przed każdym wyjściem. Męczą mnie te myśli, bo ja staram się je pokonywać i myśleć pozytywnie, a one za moment wychodzą na pierwszy plan i mnie sprowadzają do parteru. Wyobrażam sobie, że na pewno coś się stanie idąc na przystanek, jadąc tramwajem lub w miejscu docelowym (no bo przecież będę daleko od domu). Zdecydowanie łatwiej mi wyjść jak wiem że muszę, a nie że mogę. Przykładowo, do pracy wyjdę mimo ogromnego trudu, a na spacer czy do sklepu niekoniecznie, bo wiem, że nie muszę. Jak to dziadostwo w głowie zwalczyć? Macie jakieś pomysły, tipy? Tak, by te dziwne negatywne myśli z siebie wyrzucić, by mnie nie nękały już, bo odbierają mi chęć walki na resztę dnia.. Jest mi mega przykro, że rzeczy, które dotychczas robiłam automatycznie, nie zastanawiałam się nad nimi w ogóle, teraz sprawiają mi tak ogromny trud.
  7. Dziękuję za dobre słowo, jest to jakoś tam pokrzepiające. 10mg zaczęłam brać na koniec marca, więc może już niedługo to będzie ten czas, gdy przyjdą zmiany na lepsze. Strach przyznać "na głos", ale w środę właśnie poczułam się jakoś inaczej, jakoś pewniej. Dalej mam upadki, nie ukrywam, dziś wstałam lewą nogą i muszę się wspomagać prometazyną, ale daję radę. Czekam na stabilizację by wrócić do swojego życia. Ciekawi mnie fakt, że sporo osób pisze, że paro ich zamula, ja czegoś takiego w ogóle nie odczuwam, wręcz przeciwnie, po około 3 godzinach od wzięcia, mam wrażenie że dostaję takiego strzała, nie zawsze przyjemnego bo czasami to jest kłębek głupich myśli, ale potem już to mija i dzień sobie leci dalej. Nie wiem, może to jakiś efekt placebo
  8. No u mnie 2 tygodnie na tych 20mg, ostatnie 2 dni było lepiej, byłam jakaś pewniejsza siebie w działaniu itd, a dziś znów mam zjazd, kiepski dzień. Od rana czuję jakiś niepokój, serce wariuje, w głowie gonitwa myśli, eh, chętnie przespałabym ten dzień w całości, irytujące. Jestem ciekawa, kiedy w końcu zrobi się stabilnie na tyle, bym mogła z ręką na sercu przyznać, że jest w końcu dobrze i następnego dnia się to nie zepsuje.
  9. Mi na razie lekarka daje wolną rękę, polega na tym co jej mówię jak się czuję, bo znamy się krótko, nie mam wieloletniego stażu, dopiero zaczęłam w lutym leczenie i to na razie mój drugi lek. Myślę, że spróbuję dać jeszcze szansę. Aaaale co muszę powiedzieć, 12 dzień na 20mg paro. Dzisiejszego dnia bałam się od tygodnia już, bo miałam pierw terapię, potem dłuższy dzień w pracy, dużo jeżdżenia komunikacją miejską po ponad milionowym mieście, i co? I dałam radę Jeden z lepszych dni w ostatnim czasie.. Aż strach to napisać, żeby się nie spierniczyło coś zaraz. Jestem zmęczona, ale oby więcej takich dni!
  10. Aż się kurcze zastanawiać zaczęłam, co mam zdecydować na następnej wizycie u psychiatry, jeśli dalej paro nie zaskoczy. Nie wiem, czy lepiej dalej się męczyć z nadzieją, że może w końcu będzie lepiej i czekać, czy lepiej zmienić lek. No mam jeszcze 2 tygodnie do tego czasu co prawda, ale już trochę rozkminiam
  11. Jak ja to dobrze znam.. Mam tak samo codziennie. U mnie do tego jeszcze dochodzi wysokie ciśnienie Ale dzisiaj dokładnie taki sam schemat przeżyłam, ale jak już do tramwaju wsiadłam i zamknęły się drzwi to pomyślałam, trudno, co będzie to będzie. Małymi krokami, nie ma co sobie narzucać całego dnia od razu, tylko po kolei. Nie masz żadnego uspokajacza? Ja biorę połówkę prometazyny jakieś 1,5h przed wyjściem i jest nieco lepiej.
  12. 10-ty dzień na 20mg za mną. Cóż mogę powiedzieć, dziś czekał mnie powrót do pracy, było lepiej niż zakładałam. Dalej jest źle, ale nieco lepiej niż tydzień temu. Ogólnie muszę stwierdzić, że lepiej sobie radzę z atakami, jestem bardziej opanowana, jeszcze muszę pokonać natłok bardzo negatywnych myśli, które przychodzą do mnie jako chwilowy impuls w losowych momentach dnia, ale ogólnie - nie ma tragedii. Nie wiem czy to paro, czy moja praca nad sobą. Jeszcze miesiąc temu latałabym jak poparzona szukając sposobu żeby lęk ze mnie wyszedł. Dziś? Po prostu to przesiedziałam, przeczekałam i zrobiłam swoje. Jeszcze długa droga, ale widzę minimalny progres, tak o parę procent.
  13. No ja właśnie czuję, że się zafiksowałam na punkcie tych leków i strasznie siebie obserwuje codziennie. Irytuje mnie fakt, że rano budzę się po 8h snu i po 10min dopada mnie niepokój, to samo jak zdarzy mi się drzemka w ciągu dnia, wstaję po niej i też dopada mnie niepokój. Staram się, by moim bezpiecznym miejscem był dom i nie chcę się tu wspomagać uspokajaczami. Przynajmniej do tej pory tak było. A wczoraj byłam już 'zmuszona', dziś możliwe że będzie powtórka choć walczę. Niestety za oknem ulewa, nie mam jak potrenować mojej pewności siebie na zewnątrz.
  14. Pytałam Was o to, bo ja nie wiem czego się spodziewać. Kiedy będę mogła stwierdzić, że leki wreszcie działają. Na razie budzę się rano z lękiem, po tabletkach na uspokojenie jest lepiej, ale nie chcę ciągle na nich jechać, bo po nich jestem bardzo śpiąca. No i pełne działanie osiągają dopiero po około 3 godzinach. Moje ostatnie dni to bardziej wegetacja niż życie, irytujące..
  15. Ja tak bardzo liczę na leki w tym momencie, bo chcę funkcjonować, a zauważyłam że robię kroki w tył ciągle. Zaczynam unikać coraz częściej miejsc, w których miałam ataki. Wyjście z domu = katorga, serce chce wyskoczyć przez gardło ze stresu. A na terapię jeszcze muszę czekać, byłam na dwóch pierwszych spotkaniach z terapeutką, jeszcze dwa takie będę miała no i dopiero zacznę terapię, czyli w czerwcu jakoś, bo w międzyczasie ona ma urlop.. Chcę do tej pory jakoś żyć, ale coraz więcej przeszkód sobie podświadomie tworzę. Wstaję nakręcona już. A od poniedziałku do pracy, nie wiem jak, ale muszę.
  16. Dzień szósty na 20mg prawie za mną, niestety też wspomagałam się tabsem uspokajającym. Udało mi się jechać do pracy, mimo ataku tuż przed wyjściem - to mój dzisiejszy sukces chyba. Jednak moja głowa i myśli ciągle wybiegają w przyszłość.. Więcej negatywnych myśli niż pozytywnych, dalej niewiele wiary w to, że lek zaskoczy. Dobijają mnie ciągle nawracające somaty, jest okres czasu gdy to są głównie zawroty głowy, innym razem puls, ciśnienie, jeszcze innym nerwobóle w głowie i pieczenie w klatce, średnio co tydzień jest rotacja Jest w ogóle szansa, że po paro te lęki znikną całkiem? Czy tylko będą pojawiały się z mniejszą częstotliwością? Jakie macie/mieliście odczucia?
  17. Dzień 5 na paro się kończy, więc mogę napisać - to był kiepski dzień Cały dzień zmagam się z kołataniem serca, pieczeniem i bólem w klatce, ogólnym niepokojem w środku. Miałam drugą rozmowę z moją przyszłą terapeutką - uspokoiła mnie, ale wróciłam do domu, zmorzyło mnie, przespałam się 2h. Wstałam i od nowa jazda.. aż do teraz. Kolejny wieczór łykam tabsa uspokajającego. Nie wiem czemu - odczuwam to jako moją porażkę, że sobie bez nich nie radzę. Chyba byłoby mi łatwiej pogodzić się z tymi zaburzeniami, gdybym była całkiem zdrowa fizycznie, a nie jestem. Przez to chyba strach i frustracja mimowolnie się potęgują.
  18. Ja się chyba denerwuję, bo 4 tygodnie brałam 10mg i żadnej poprawy, a teraz piąty dzień na 20mg. Niby lepiej, bo pół dnia było ok, nawet sama chciałam na spacer iść, a wieczór.. no cóż.. Wiem, muszę być cierpliwa.. Po prostu ostatnie tygodnie są paskudne, odebrały mi całą radość z życia. Ja teraz też siedzę z zaciśniętym gardłem i kołataniem serca, ale wzięłam lek pomocniczy więc za jakieś 2h pewnie odlecę, bo mnie uśpi. I dobrze.
  19. Dzień piąty na paro. Zauważyłam, że spadki nastroju i lęk atakuje głównie po około 3h od wzięcia tabsa, jak to zwalczę, to jest już w miarę ok. A co do dnia? Było elegancko, do teraz. Jestem wściekła, nie umiem zaakceptować tego, co się ze mną dzieje. Cały dzień miałam spoko, nawet byłam z narzeczonym na spacerze, było fajnie, dobry humor. Potem godzinna drzemka po południu, wstałam z bólem głowy i miałam teraz spontanicznie znów wyjść spotkać się z przyjaciółką - wymiękłam. Zeszłam na dół, po paru krokach lęk mnie pokonał i wróciłam do domu (oczywiście już jest lepiej). Jutro muszę wrócić do "normalnego życia".. Przerażona tym jestem. Eh.. Nie wiem, jak pozbyć się lęku przed wychodzeniem, to chyba jest najgorsze.. I to samonakręcanie się.
  20. No i cóż, dzień był fajny tak do 16, nawet miałam fajny humor, pierwszy raz od dawna. Niestety wydarzyła się sytuacja, która mnie przerosła. Miałam jechać w miejsce, które mi się źle kojarzy, no i przepadłam. Wróciłam do domu, poddałam się. Jestem na siebie zła, nie potrafię dostrzec małych sukcesów, że pół dnia było fajnie, widzę tylko porażkę która odniosłam kilka godzin temu.. Irytujące. Ogólnie paro próbowała chyba znów mi psikusa zrobić i przebijać się przez moje myśli, szukać samych negatywów, ale wtedy to jakoś opanowałam. Może to oznacza, że coś się zmienia? Cholera wie.. Boję się pomyśleć, że będzie dobrze, bo znów mogę się rozczarować.
  21. Wczorajszy dzień, do około 12 kiepski, ból głowy i ogólne napięcie, potem kilka godzin przespane i było już lepiej, nawet udało mi się wieczorem wyluzować i mieć dość pozytywne nastawienie, a to już sukces. Dziś 4ty dzień, podczas łykania tabletki odczuwalny stres, ale zobaczymy za parę godzin jak to będzie. Ciężka ta walka z samą sobą
  22. Mimo ogromnego strachu, wzięłam dziś trzecią dawkę 20mg, trzymajcie za mnie kciuki
  23. Nie wiem, czemu moja lekarka tak robi, ale może dlatego że to dopiero moje początki z tego typu lekami, nie miałam z nimi wcześniej do czynienia, cholera wie, próbuję sobie wmówić że to co się dziś ze mną dzieje, to przełomowy moment i zaraz nadejdzie ta moja wyczekiwana chwila ulgi, może złudna nadzieja ale co więcej mi pozostało
  24. No ja lęki mam ogromne, niestety pierwsza dawka 10mg którą brałam przez 4 tygodnie, nie zadziałała. Dlatego dostałam większą dawkę, martwię się że to nie zacznie działać. Takie czarne myśli mnie opętały, eh
  25. A powiedz mi jedno, czułeś się tak cały czas, czy to były epizody? U mnie teoretycznie trwało to koło godziny, ale myślałam że sobie włosy z głowy powyrywam z szaleństwa Cholernie boję się powtórki.
×