Wczoraj nie było bloga, bo nie mieliśmy prądu. A przy małym dziecku jest to naprawdę kłopotliwe. W ogóle ciężki dzień. Zaczął się kontuzją pleców, na szczęście już mi przeszło. Popsuła się spłuczka w jednej łazience, ale mąż już naprawił. Po wyjściu z pracy nie mógł wyjechać z parkingu, bo go ktoś zastawił swoim autem. No i ten brak prądu, cyrki z PGE i elektrykami, którzy już nie pracują w naszej wspólnocie mieszkaniowej. Na szczęście dzisiaj rano prąd wrócił. Jestem zmęczona, a przede mną samotny weekend, bo mąż ma wykłady online od rana do wieczora.