Smutne jest, że z pracą, jak i wszystkim innym, dużo zależy od szczęścia. Ja zostałem zmuszony do podjęcia pracy i pierwszą pracę dostałem po znajomości. Byłem przerażony, bo nie miałem (w mojej opinii) żadnych kwalifikacji, a moja praca wymaga samodzielności, wydobywania informacji od innych ludzi, i, czasami/często, występowania w roli autorytetu.
Ale mam szczęście, że zawsze lądowałem w miejscach pracy, gdzie wszyscy byli życzliwie nastawieni. Nie wiem na ile widzieli moje "niedomagania" ale nigdy nie czułem, że jestem pozostawiony sam sobie. W zasadzie przez długi czas miałem wrażenie, że większość mojej pracy polega na angażowaniu innych, aby pomogli mi zrobić coś co powinienem zrobić samodzielnie. Było to przemieszane z momentami, gdzie musiałem w rozmowach z innymi robić wrażenie, że wiem więcej niż wiem (bo lepiej było najpierw udawać, że się wie, a potem dokonywać korekty). Nadal obawiam się, że w końcu pojawi się coś co mnie przerośnie. Ale już było sporo takich strachów, które, wbrew oczekiwaniom, mnie nie przerosły.
Więc może to słabe pocieszenie ale na pewno umiesz więcej niż Ci się wydaje. Tylko uwierzyć w samego siebie jest bardzo trudno jeżeli ktoś wcześniej nie uwierzy w nas.