zostaje wywleczony z żoną i synem z domu przez smutnych panów w garniakach i kapeluszach,którzy zapewniają że idzie na przesiedlenie do pracy,nadjeżdża pociąg.dziwi się że wagony są dla zwierząt.zostaje siłą wepchnięty do wagonu przez kordon żołnierzy wraz z setkami innych.w wagonie znajduje wiadro wody i puste wiadro jako toaletę dla 100 ludzi.pociąg się zatrzymuje.wszyscy proszą o wodę w końcu żołnierz przestrzeliwuję serią z pistoletu maszynowego wagon z ludzmi.jeden z nich ginie.żółnierz się pyta:ktoś jeszcze chciałby wody?pociąg rusza dalej.w międzyczasie kilkunastu już padło w pragnienia i wyczerpania.wreszcie pociąg zatrzymuje się,żołnierze z psami otwierają wagony a "lekarz" kiwa palcem to w prawo to w lewo na wysiadających. jego żona zgłasza lekarzowi że ma zapalenie płuc i pyta gdzie jest szpital.słyszy w odpowiedzi że zajmą się nim i że szpital nie daleko.jego syn się pyta czy może iść z nim do szpitala.słyszy że jak chce niech idzie, lekarz zapewnia żonę że rodzina wkrótce się połączy.po czym nadjeżdża karetka ze znakiem czerwonego krzyża bez pielęgniarzy i lekarstw kierowana tylko przez żołnierzy i zabiera ich oboje.jak już są na miejscu muszą przejść dezynfekcję w łazni która ma uchronić przed ewentualnymi epidemiami.muszą rozebrać się do naga razem z 1000cem innych,zapamiętać numer swojego haczyka na ciuchy,po czym dostają ręczniki,mydło,paste do zębów i zostają wprowadzeni do pomieszczonka z prysznicami na suficie.drzwi się zamykają.odkręcają kurek jednak piefrwsze zdziwienia że woda nie leci i że czemu do dezynfekcji aż tylu na raz?światło gaśnie,luk w suficie się otwiera i facet w masce przeciwgazowej wsypuje niebieskie kostki.wszyscy walą w drzwi te jednak trzymają.po jakimś czasie milkną wrzaski i nastaje specyficzna cisza.na drugi dzień jego żona dowiaduje się od współosadzonej że męża i syna posłała na śmierć,że szpital to komora gazowa,krematorium.widzi wszędzie czarny dym i płomienie w kominach.